- W empik go
Dworek pod Malwami 47 - Zazdrość - ebook
Dworek pod Malwami 47 - Zazdrość - ebook
W Kalinówce pojawił się były żołnierz, niejaki Mieczysław Kowalewski. Mężczyzna postanowił zapewnić Adzi Semkowicz dom i postarać się o jej wcześniejsze zwolnienie z więzienia. Ze sprawą zwrócił się do hrabiny von Tromm. Szlachetna postawa wzbudziła uznanie kobiety, ale i obawę o przyszłość wychowywanej przez nią czteroletniej Barbarki. Michał Kalinowski wymyślił sposób, by pomóc Kowalewskiemu, a jednocześnie zmniejszyć ryzyko, że panna Semkowicz upomni się o swoją córkę.
Tymczasem Staś Kalinowski wraz z Iriną i Miszą postanawiają zamieszkać w Rafałówce i zająć się uprawą ziemi. Decyzja bardzo cieszy Michała, który pożegnał się już z nadzieją, że jego syn zostanie na wsi.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-268-0154-5 |
Rozmiar pliku: | 276 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Maj 1921_
Przygotowania do urodzin Barbarki dobiegały końca. Robotnicy złożyli już rusztowania, z których malowano fronton pałacu, uporządkowano podjazd i wymieniono na nowe drewniane ogrodzenie stawu.
Ogrodnicy pracujący przy porządkowaniu wiosennej zieleni w parku także kończyli swoje roboty, wieszano już lampiony i rozkładano wielki namiot, przygotowany na wypadek niedobrej pogody.
Przycięto żywopłoty, a młody pomocnik ogrodnika popisał się przy doprowadzeniu do porządku wybujałej we wszystkie strony krzaczastej tui rosnącej z prawej strony pałacu. Zrobił to nie pytając o radę starego Joachima, ale efekt zachwycił wszystkich. Z pokracznego krzaczka wyłonił się bardzo udany zając, siedzący z zawadiacko nastawionymi uszami.
– Jaki śliczny! – zawołała na jego widok czteroletnia Barbarka.
– Podoba się? – uśmiechnął się chłopak. – Może panienka zechce go potraktować jako prezent na urodziny?
Barbarka klaskała w ręce, a Bronia Lulewicz zawiązała na szyi zwierzątka długi pasek płótna, uformowany niby szalik, co spotęgowało jeszcze zachwyt dziewczynki. Pobiegła natychmiast do pałacu, z daleka krzycząc o niezwykłym zjawisku.
– Mamo! Mamo! Już dostałam pierwszy prezent!
Olga von Tromm wyszła przed dom i zobaczywszy dzieło młodego robotnika, podzieliła opinię wychowanki.
– Rzeczywiście, dość udany – oznajmiła i osobiście podziękowała autorowi.
Było to w przeddzień uroczystości, pani baronowa bardzo zaaferowana biegała to tu, to tam, osobiście doglądając wszystkiego.
– Tyle jeszcze pracy! – mówiła. – Zupełnie nie wiem, czy zdążymy ze wszystkim. A gości tylko patrzeć!
Sama oczywiście zajmowała się jedynie wydawaniem dyspozycji i kontrolowaniem ich wykonania, więc przygotowania przebiegały bez żadnych zakłóceń.
– A pani doktor? – pytała co chwila. – Czy jest już wreszcie pani doktor?
– Wkrótce powinna nadjechać, pani baronowo. Samochód wyruszył po nią już rano.
W Jeronimowie nikt nie był chory, jednak pani Olga, przewrażliwiona trochę na punkcie zdrowia Barbarki przynajmniej dwa razy w miesiącu wołała do niej lekarza. Maryla Bogdanowicz przyjeżdżała chętnie, przeprowadzała badanie i zwykle mówiła:
– Jest zdrowa jak rydz.
Baronowa oddychała wtedy z ulgą, częstowała panią doktor herbatą i ciasteczkami z kminkiem, po czym kazała ją odwozić samochodem do Białegostoku.
Przyjęcie urodzinowe, ludne, gwarne, wesołe, było jak zawsze wydarzeniem towarzyskim. Zjeżdżali się wszyscy zaproszeni sąsiedzi i przyjaciele domu, traktując obecność w Jeronimowie jako główną atrakcję maja.
Barbarka otrzymała wiele prezentów. Słodkości, zabawki, ubranka, kwiaty zapełniły stoły przygotowane na tę okoliczność. Pani baronowa uśmiechała się do wszystkich i nie zapomniała o nikim, by z życzliwością podziękować za pamięć i odwiedziny. Tylko czasem nagle uśmiech jej gasł i zamyślała się, ale spostrzegli to jedynie nieliczni.
– Czy pani baronowa dobrze się czuje? – spytała w pewnej chwili Franciszka.
Olga pokręciła głową.
– Wszystko w porzadku, jestem tylko trochę zmęczona.
Franciszka zdziwiła się, bo był to dopiero początek przyjęcia, ale nie ciągnęła dalej tematu.
– A Michał? – spytała pani Olga. – Dopiero go widziałam, ale teraz gdzieś zniknął...
Teraz Franciszka nie czuła obaw, gdy baronowa rozmawiała z jej mężem. Wiedziała już, że nie romansuje z panią von Tromm. Na przyjęciu nie zauważyła Maryli Bogdanowicz, co przyjęła z wielką ulgą. Lekarka odwiedziła dziewczynkę w przeddzień i zapewniła, że nic jej nie dolega. Teraz musiała iść do innych swoich obowiązków i w urodzinach Barbarki nie wzięła udziału.
– Baronową coś trapi – odezwała się do męża, którego spotkała po chwili przy jednej z licznych waz z napojami, jakie rozstawiono po całym parku.
– Tak? – podniósł brwi zaciekawiony. – Przyznała ci się?
– Twierdziła, że jest zmęczona, ale myślę, że chodzi o coś więcej. I pytała o ciebie.
Pan Michał poszedł poszukać pani von Tromm. Stała zamyślona nad stołem pełnym przysmaków i sprawiała wrażenie nieco zatroskanej. Kalinowski podszedł do niej i zajrzał w oczy, pytając o samopoczucie i nastrój. Baronowa westchnęła głęboko. Jej obawy wzbudzała przyszłość Barbarki.
– Michale – powiedziała na widok Kalinowskiego. – Tchnij we mnie nadzieję, bo oszaleję z niepokoju!
– Ty, moja piękna i mądra baronowo? – zapytał żartobliwym tonem. – To chyba niemożliwe.
Ale od razu spoważniał, widząc smutek w oczach pani Olgi.
– On chce tu zostać – mówiła gorączkowym szeptem, gdy stali obok siebie, a baronowa nerwowymi ruchami nakładała mu sałatkę na talerz. – Chce zostać i czekać aż ona wyjdzie!
– Ten żołnierz? – domyślił się pan Michał. – Haneczka opowiadała, jak uparcie starał się o widzenie. Cóż to jednak za powód do niepokoju?
– Przecież Barbarka! – szepnęła pni von Tromm. – Jeśli Kowalewski naprawdę zostanie, z czasem dowie się o dziecku Adzi i dodawszy dwa do dwóch może zechcieć odebrać mi Barbarkę.
Kalinowski rozejrzał się, czy inni goście stoją wystarczająco daleko, by nie słyszeli ich rozmowy.
– Moja droga Olgo – oznajmił z naciskiem. – Powinnaś się zachowywać tak, żeby nie nabrał podejrzeń. Przypominam ci, że nie ma do nich najmniejszych podstaw. Nawet jeśli się dowie o dziecku Adzi, będzie przekonany, że dziewczynkę oddano pod opiekę nie wiadomo komu i nie ma możliwości sprawdzenia, jakie są jej dalsze losy. Prawdę zna tylko kilka osób i tak powinno zostać.
Baronowa spróbowała się uśmiechnąć.
– Zatem uważasz, że nie ma niebezpieczeństwa? Chyba naprawdę bym oszalała, gdyby ktoś próbował rozdzielić mnie z Barbarką...
– To się nie może zdarzyć i nie zdarzy się na pewno – oznajmił Kalinowski z przekonaniem. – Owszem, pewnie kiedyś będziesz jej musiała powiedzieć, że nie jest twoją rodzoną córką. Ale i wtedy w żadnym wypadku nie możesz ujawnić prawdziwego nazwiska jej matki. Zapomnij o tym i przestań się zamartwiać. Spójrz na mnie tymi pięknymi oczami i uśmiechnij się. Zobacz, jak cieszy się Barbarka, jaka jest szczęśliwa.
Twarz kobiety złagodniała.
– Zawsze wpływasz na mnie pocieszająco – powiedziała z wdzięcznością. – Kiedy Kowalewski wczoraj poinformował mnie o swojej decyzji, wpadłam w rozpacz, a nie miałam z kim podzielić się wątpliwościami...
– W tej sprawie, nie tylko w tej zresztą, nieodmiennie będę cię wspierał, moja droga Olgo – uśmiechnął się pan Michał, całując dłoń baronowej.
Wziął talerzyk z sałatką, spróbował, pochwalił.
– Co on dokładnie zamierza?
Pani baronowa opowiedziała szczegółowo o wizycie Mieczysława Kowalewskiego. Poprzedniego dnia poprosił o rozmowę, w czasie której opowiedział o odwiedzinach w więzieniu, widzeniu z Adzią Semkowicz i swoich planach.
– Chce tu zostać i czekać na jej powrót. Pytał mnie, czy nie miałabym dla niego jakiegoś zajęcia. Oświadczył, że chce dla Adzi zbudować dom, aby miała gdzie zamieszkać, gdy wyjdzie z więzienia.
– Bardzo szlachetnie – zgodził się Kalinowski. – Zapewne nie dociera do niego perspektywa wyroku. To przecież jeszcze kilkanaście lat.
– Chce się starać o jej wcześniejsze zwolnienie. Podobno jest taka możliwość, jeśli ktoś weźmie za nią odpowiedzialność, zapewni warunki mieszkaniowe i pracę. Oczywiście nie teraz, najwcześniej po upływie połowy kary. Kowalewski zamierza szukać poparcia dla swoich zamiarów, będzie pisał podania i listy.
– Owszem, słyszałem o podobnych wypadkach – zgodził się Kalinowski. – Takie rozwiązania stosuje się bardzo rzadko, ale zdarzają się. Myślę, że życzymy sobie, aby panna Semkowicz mogła z tego skorzystać, o ile spełni warunki wymagane przez prawo. A co powiedziałaś temu człowiekowi w kwestii zatrudnienia?
– Właściwie nic. Nie dałam konkretnej odpowiedzi. Przed rozmową z tobą nie chciałam podejmować jakiejkolwiek decyzji.
– Jak zawsze postąpiłaś słusznie – uśmiechnął się w odpowiedzi.
Z talerzykami w dłoniach szli wolno w kierunku wejścia do pałacu. Kręcący się wokół goście nie ułatwiali rozmowy, każdemu trzeba było się ukłonić albo odkłonić, pozdrowić, uśmiechnąć, zamienić słowo.
– Sądzisz, że dobrze zrobiłam, zostawiając sprawę w takim zawieszeniu? – spytała pani von Tromm, gdy znowu znaleźli się sami na parkowej ścieżce.
– Zwrócił się do ciebie jako opiekunki Adzi. Trzeba go w tym upewnić. W żadnym razie nie powinnaś go zrażać, a przeciwnie, umocnić w przekonaniu, że zarówno on jak i ona mają twoje całkowite poparcie i mogą liczyć na twoją pomoc.
– Nie wiem, czy dam sobie radę... – zastanawiała się pani von Tromm. – Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jakie to wszystko może okazać się trudne. Przecież, gdy Adzia wyjdzie, będzie musiała zobaczyć Barbarkę, a ja będę musiała powiedzieć jej, skąd się wzięło to dziecko w moim domu...
Pan Michał nie uważał niepokojów baronowej za uzasadnione.
– Niepotrzebnie się martwisz przyszłością i to tak odległą. Nie przypuszczam, żeby stanowiło to problem. Ona prawdopodobnie pogodziła się ze stratą. On nic o dziecku nie wie. Barbarka jest szczęśliwa w Jeronimowie. Niech to wszystko zostanie tak, jak jest, przecież dla wszystkich to najlepsze rozwiązanie. Nie zgadujmy, co stanie się za dziesięć czy dwadzieścia lat. Teraz wydaje mi się ważne, abyśmy wszyscy pomogli panu Kowalewskiemu. Postawa, jaką zaprezentował jest bardzo szlachetna i zupełnie nietuzinkowa. Nie wiem, czy wytrwa w tym swoim cokolwiek dziwnym postanowieniu, ale daj mu Boże.
Zatrzymali się przy jednej z ławek i zanim usiedli pan Michał ponownie pocałował baronową w rękę.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.