Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dworek pod Malwami 63 - Kuzyni - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 63 - Kuzyni - ebook

Mijają kolejne miesiące od zaślubin Ewy Dobruckiej z Melchiorem Tomaszukiem, a młoda żona nie chce zamieszkać u męża ani z nim rozmawiać. W mediacje angażuje się nawet ksiądz proboszcz. Józik Kalinowski postanawia, że rozpocznie studia nauczycielskie w Wilnie. Tymczasem do Jeronimowa przyjeżdża na wakacje przyjaciółka Barbarki von Tromm, Elżunia Bartnicka. Zmężniały Józik robi na dziewczynie ogromne wrażenie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0138-5
Rozmiar pliku: 326 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MINĄŁ ROK

_1931_

Przeszedł miesiąc i drugi, a noga Ewy Dobruckiej, teraz Tomaszukowej, nie postała w obejściu, w którym miała być panią i gospodynią. Najpierw siedziała w domu rodziców i wcale nie się nie pokazywała, jakby w obawie, że Melchior Tomaszuk ją znajdzie i siłą zaprowadzi pod swój dach. Potem zaczęła ostrożnie wychodzić, wreszcie jeździć jak kiedyś do sklepu czy do miasta. Ludzie pytali ją czasem, co myśli dalej robić, jak żyć. Ona tylko wzruszała ramionami i nigdy nie odpowiadała na podobne pytania, wszystko jedno, kto je zadawał. Patrzyła pustym wzrokiem i niczego nie wyjaśniała. Milczała.

Młody Tomaszuk próbował namówić ją do powrotu. Początkowo honor nie pozwalał mu chodzić za nią i prosić. Uważał, że sama wróci, bo w rodzinie tak musi być, że żona ma miejsce przy mężu. Potem porzucił ambicję i usiłował przemówić jej do rozsądku. Ale nic to nie dawało. Nie wiadomo, o czym mówili, kiedy się czasem spotykali poza ludzkimi oczami. Ewa wprawdzie bardzo starała się, żeby takie spotkania zawsze odbywały się przy świadkach, ale kilka razy Tomaszuk sprytnie zaskoczył żonę a to we wsi, a to w Michałowie. Jemu też Ewa nie odpowiedziała żadnym słowem. On pyta, a ona głową kręci. Oczami tylko zdaje się mówić: nie wrócę, prosić nie ma po co.

I nie wróciła. W kilka miesięcy później ksiądz Marian Sienkiewicz próbował ich pogodzić, kiedy chodził po kolędzie. Cała wieś czekała, co z tego wyniknie, bo wiadomo, że komu jak komu, ale kapłanowi to chyba żadne z nich nie odmówi. Ale mediacje duchownego nic nie dały. Proboszcz najpierw odwiedził Melchiora, potem udał się do Ewy. U Tomaszuka niczego nie obiecywał, choć Melchior wraz z ojcem bardzo go upraszali o pomoc, a nawet wręczyli grubo wypchaną kopertę i obiecali zapłacić za blachę na kościelny dach.

Ksiądz starał się unikać konkretnych zobowiązań. Pokiwał tylko głową i potwierdził, że przysięga przed Bogiem jest święta, a żona winna mężowi posłuszeństwo oraz wspólnotę łoża i stołu. Co dostał, to wziął i poszedł dalej w obchód.

Kiedy przyszedł do tych Dobruckich, ci wiedzieli oczywiście, o czym przede wszystkim mowa będzie. Prosili siadać, też kopertę mieli uszykowaną. Proboszcz był w nie lada kłopocie. Przed tą kolędą długo się zastanawiał, co i jak powiedzieć, nawet spisał sobie w punktach poszczególne argumenty. I jak przyszło do rozmowy, to porosił, żeby mógł sam tylko z Ewą zostać, prawie jak przy spowiedzi. Długo z nią gadał, ale jak skończył, to wcale nie był radosny, tylko zmarszczony i smutny. Bo nie przekonał żony, żeby do męża wróciła, choć opowiadał jej o obowiązkach, o przysiędze małżeńskiej i o wszystkim, co mu tylko przyszło do głowy i co miał zapisane na kartce.

Ewa nie wróciła do Melchiora ani w następnym tygodniu, ani w następnym roku. Po jakimś czasie ludzie powoli zaczęli się przyzwyczajać i nikogo już nie dziwiło, że jest we wsi takie małżeństwo, co trwało tylko kilka godzin, krócej nawet niż wesele.

Po miesiącach, jak Melchior Tomaszuk spotykał się z Ewą, wedle sakramentu swoją żoną, to nawet już że sobą nie rozmawiali. Ani on jej nie namawiał, żeby wróciła, ani ona nie odmawiała powrotu.

Stary Tomaszuk nie mógł znieść myśli, że zupełnie obca osoba ma prawo do części jego majątku i wielokrotnie naciskał na syna, aby ten wreszcie coś postanowił.

– Albo ją przyprowadź do domu i z nią tu żyj, albo ją wygoń – mówił z gniewem. – Jeszcze jej kto zrobi dziecko i bękart będzie na naszym majątku chciał siedzieć.

Melchior Tomaszuk długo nie mógł się zdecydować, co powinien zrobić.

– Będzie jak Bóg da – oświadczył ojcu. Ale stary Tomaszuk kręcił głową.

– To już lepiej rozwód kościelny wziąć. Choćbyśmy mieli większość koni sprzedać.

***

Jesienią 1931 roku Józik Kalinowski pojechał do Wilna, by na Uniwersytecie Stefana Batorego kształcić się na nauczyciela.

W ramach wsparcia syna pan Michał zaproponował przesyłanie niewielkiej kwoty w każdym miesiącu, jednak zbyt małej, aby starczyło na wszystkie potrzeby.

– Dam sobie radę – zapewniał zuchowato Józik, gdy w domu zastanawiano się nad sposobami sfinansowania jego studiów. – Będę udzielał korepetycji, a po wykładach znajdę sobie jeszcze jakieś dodatkowe zajęcie.

Rozważano także wariant, żeby chłopak poszukał pracy już teraz, ale traktowano to jako ostateczność. Józik przecież od dziecka chciał być nauczycielem, każdy znał to jego marzenie i nikt nie wyobrażał sobie, żeby miało być inaczej.

Ostatecznie ojciec wyraził zgodę.

– Niech spróbuje.

Franciszka odetchnęła z ulgą. Jej przekonanie, że los człowieka jest wytyczony przez Opatrzność i powinien się dopełnić, nie uległo zachwianiu. Skoro Józikowi przepowiedziano, że będzie prowadził życie wędrownika, nie należy w tym przeszkadzać.

Żałowała, że nie zna przyszłości innych swoich dzieci, ani męża, ani swojej własnej. Jedynie o małej Jadzi miała równie silne przekonanie jak o Józiku – to przy niej miały upłynąć jej ostatnie lata. Na razie Jadzia była małym dzieckiem, więc do spełnienia przepowiedni pozostawało jeszcze wiele czasu. Franciszka przyglądała się najmłodszej córce z niedowierzaniem i zastanawiała się, na ile mogą być prawdziwe usłyszane przed jej urodzeniem wróżby. Przy tej małej, wesołej Jadzi miałaby czekać na kres życia? Kiedy to będzie? Gdzie to będzie? To Jadzia zostanie w Kalinówce?FRANIO

_Rok 1932_

Pułkownik Mikołaj Kawelin był jednym z organizatorów powołanego właśnie w Białymstoku Klubu Sportowego „Jagiellonia”, toteż wybrano go na prezesa. Z wielkim entuzjazmem kreślił plany rozwoju sportu w mieście i okolicy. Zawsze lubił wyzwania i podejmował je z wiarą i radością.

– Ileż to roboty przed nami! – powiedział do Kalinowskiego. – Liczę na twoją pomoc, Michaił.

Ale pan Michał, choć zwolennik zdrowego trybu życia i swego czasu znany sportsmen, wykręcał się nawałem zajęć związanych z gospodarstwem.

– Jak zorganizujesz kolejne zawody, pułkowniku, zawsze chętnie przyjadę obejrzeć. Ale na działalność w klubie sportowym nie bardzo mam czas. Sprawy rodzinne, sam rozumiesz.

Domowych problemów miał rzeczywiście niemało. Przede wszystkim trzeba było zająć się Franiem.

– Dziecko wymaga ojcowskiego dozoru – mówiła Franciszka aż do znudzenia. – Ty, Michale, tak mało przebywasz w domu, brak mu dyscypliny i męskiej ręki. Rośnie jak ten chwast niepielony i wcale mnie nie słucha.

Franio Kalinowski skończył czteroklasową szkołę w Zabłudowie z wielkim trudem i przy ogromnym wysiłku. Wysiłek ten wykonał zresztą nie on, ale nauczająca go pani Ewelina Zajączkowska.

Kiedy pewnego dnia wrócił z cenzurką ręku, biły z niego zadowolenie i radość.

– Niech mama zobaczy! – wołał od progu. – A jednak skończyłem!

Franciszka wiedziała, że świadectwo syna jest efektem pobłażliwości grona pedagogicznego, ale była zadowolona. Nareszcie nastąpił wyczekiwany finał edukacji i Franio nie będzie musiał się już męczyć oszukiwaniem i ukrywaniem się przed szkołą.

– Więcej nie muszę chodzić? – zapytał najmłodszy Kalinowski. – Prawda?

– Nie musisz – zgodziła się z westchnieniem. – Niewiele się nauczyłeś przez te lata.

– Dla mnie wystarczy – oznajmił zuchowato. – Sama mama powiedziała, żebym już wreszcie przestał się tak mordować tą nauką. Mnie to niepotrzebne.

– Ja tak mówiłam? – zdziwiła się Franciszka. – Coś ci się chyba zdawało... Kiedy to było?

– Kiedyś. Ojciec narzekał, a mama mu tłumaczyła, że dobrze by było, abym już skończył z tą szkołą i zajął się czymś pożytecznym.

Franio opróżnił tornister ze wszystkiego, z wielkim zadowoleniem przekazując podręczniki młodszej siostrze Marysi. Swoje zeszyty wrzucił do pieca w kuchni.

Marysia uczyła się znacznie lepiej i to było jakieś pocieszenie. Pierwszą klasę skończyła bardzo dobrze, podobnie jak drugą. Nie wykazywała wielkiego zamiłowania do nauki, ale była pilna w codziennych zajęciach i ćwiczenia, tak z pisania jak i z czytania, podejmowała bez oporów.

Franciszka nie zastanawiała się, czy dziewczynka powinna kontynuować naukę. Po pierwsze – było jeszcze sporo czasu na taką decyzję, a po drugie – na przykładzie Wikci nie wydawało się to konieczne. Zresztą Franciszka uważała, że kształcenie córek wystarczy ograniczyć do poziomu podstawowego.

– Po co im to? Tylko wydatek. Przecież nie pójdą do pracy do biura czy urzędu. Wikcia od razu mówiła, że chce przede wszystkim zostać matką i gospodynią. W szkole tylko się nudziła.

Rozmowy o podobnym charakterze prowadziła z kucharką, Wacią Potocką i czasem także z Klarą Horoszkową, która zresztą nie podzielała takiej opinii. Według niej kobiety powinny być edukowane tak samo jak mężczyźni.

– Czasy są teraz inne – mówiła Klara. – Nowsze, nowocześniejsze. Kobiety mają prawa wyborcze i prawa do wszystkiego, więc powinny być wszechstronnie wykształcone. To im daje samodzielność i niezależność.

Nie było jednak łatwo przekonać Franciszkę, bo jej argumenty okazały się trudne do obalenia.

– Jak która chce się uczyć, to nie wolno zabraniać – godziła się Franciszka. – Trzeba pomagać i nie zamykać drogi. Ale sama powiedz, czy dziewczętom rzeczywiście wykształcenie tak bardzo pomaga? Przecież jak pójdą potem do pracy, zarabiają dużo mniej od mężczyzn. Tak samo pracują, a dostają mniej pieniędzy. I jeszcze w domu też muszą swoje zrobić.

– Masz rację – zgodziła się Horoszkowa. – I to jest właśnie ta biorąca się z przeszłości nierówność, o jakiej mówimy. Trzeba walczyć, żeby przezwyciężyć tę niesprawiedliwość. Wszyscy pracownicy bez względu na płeć zatrudnieni na podobnych stanowiskach powinni otrzymywać jednakowe pensje.

Franciszka uśmiechała się spokojnie.

– Nie wiadomo, czy kiedy tak będzie – zauważyła. – Teraz jedno jest pewne – każda kobieta ma przypisaną jak Pan Bóg przykazał rolę żony i matki.

***

Franio z wielkim zapałem uczestniczył w pracach polowych. Był niezbyt duży ale silny i podobnie jak niegdyś Ignaś, najstarszy syn pana Michała, dobrze się czuł na polu, w stajni a nawet w oborze.

Od dziecka czuł też silny pociąg do lasu i myślistwa. Miał dopiero dwanaście lat, a podczas tych ostatnich w życiu wakacji z pasją uganiał się za kaczkami i kuropatwami. Ojciec patrzył na to przez palce, a nawet pozwalał, by chłopak posługiwał się wiatrówką na śrut.

Młody Kalinowski rozpoznawał tropy zwierząt i marzył o tym, aby zostać myśliwym, leśnikiem albo chociaż gajowym.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: