- W empik go
Dziad i baba - ebook
Dziad i baba - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 148 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
We wsi Czubatej Woli od niepamiętnych czasów najmowali sobie pustą chatę, w której niegdyś kowal mieszkał. Dziura to w ziemi była, nie chata, ale się w niej żyło, i Taradaj z Taradajką przebyli w niej około pięćdziesięciu lat biedując, harując z dnia na dzień, jak Bóg dał. Bywało gorąco, bywało zimno, czasem głodno, niekiedy wesoło jak zwyczajnie na świecie. Taradaj chodził z siekierą, z kosą, z sierpem, Taradajka też z rękami gołymi do pielenia, z sierpem, z grabiami, jak tam przypadło. Zarabiali tyle, że głodu nie było.
Oszczędził się czasem grosz jaki, to trzeba było bieliznę sprawić, kożuchy odnowić, buty kupić, sukmanę, a czasem też i przepić, żeby o ciężkiej biedzie zapomnieć.
Baba w węzełku u spódnicy nosiła groszaki, dziad zawiązywał je w koszulę, a rzadko ich tam się uzbierało.
Najgorsza bywała zima, zwłaszcza gdy postarzeli, a Taradaj z siekierą już ledwie mógł chodzić i mniej zarabiał. Dziecka im Pan Bóg nie dał, cudze też nie miały ochoty do tej biedy przystać i siadywali tak sami, bo w chacie okrom kota i starej kury chudej nie było nikogo.
Jednego wieczora baba w piecu ogień rozpaliwszy przygrzewała ranne kluski na wieczerzę, na dworze wiatr dął okrutny, dziad na ławie leżał i stękał.
– Oj, doloż ty nasza! – mówił Taradaj. – Drugiemu się wszystko wiedzie jak po maśle, a to człek calusieńkie życie męczył się, biedował, pocił, stękał i na starość nawet nic nie uciułał. Żeby choć przehulał, zostałaby pamięć, żeby zgrzeszył, pokutować by nie żal było, ano życie się przewlokło jak wóz po błocie i nie ma z niego nic. Teraz po kościach świdruje, dalej siły nie stanie, choć z głodu mrzeć. Taradajka stojąc koło ognia, podparłszy głowę na ręku, dodała:
– Oj, co prawda, to prawda! Jak się nie wiedzie, to się nic nie powiedzie. Inni, nie pracując, z niczego szczęściem się podorabiali, my nic…
– Człek by już i diabłu duszę dał, żeby mu trochę lepiej było na świecie – rzekł Taradaj.
Baba się przeżegnała.
– Ano byś nie plótł pod złą godzinę, tfu! – krzyknęła. Dziad się śmiał.