- W empik go
Dziady - ebook
Dziady - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 804 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jest to nazwisko uroczystości, obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandyi, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków.Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huślar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz).W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnemi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach, niedaleko cmętarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców, i wywołują dusze nieboszczyków. Godna uwagi, iż zwyczaj częstowania umarłychzdaje się być wspólny wszystkim ludom pogańskim: w dawnej Grecyi, za czasów homerycznych, w Skandynawii, naWschodzie i dotąd po wyspach nowego świata. Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomięszane sąz wyobrażeniami religii chrześciańskiej; zwłaszcza ii dzieńzaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym. Cel tak poważny święta, miejsce samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne, przemawiały niegdyś silnie do mojej imaginacyi: słuchałem bajek, powieści i pieśni o nieboszczykach powracających z proźbami lub przestrogami; a we wszystkich zmyśleniach poczwarnych można było do – strzedz pewne dążenie moralne i pewne nauki, gminnym sposobem zmysłowie przedstawiane. Poema niniejsze przedstawi obrazy w podobnym duchu; śpiewy zaś obrzędowe, gusła i inkantacye, są po większej części wiernie, a niekiedy dosłownie z gminnej poezyi wzięte.
Część pierwsza .
( FRAGMENTA.)
Po prawej stronie teatru DZIEWCZYNA w samotnym pokoju. Ksiązki, fortepiano. Okno z lewej struny w pole; na prawej wielkie zwierciadło. Świeca gorejąca na stole i książka rozłożona: Walorya, romans pani Krüdener.DZIEWCZYNA
(wstaje od stołu)
Świeco niedobra, właśnie pora była zgasnąć!
I niemogłam doczytać… Czyż podobna zasnąć?
Waleryo! Gustawie! anielski Gustawie!
Ach, tak mi często o was śniło się na jawie,
A przez sen – będę z wami Pan Bóg wie dopóki…
Smutne dzieje, jak smutnej są źródłem nauki!
(Po pauzie, z niesmakiem).
Po co czytamy Już koniec przezieram zdaleka.
Takich kochanków tutaj cóż innego czeka?…
Waleryo! ty przecież z pomiędzy ziemianek
Zazdrości godna! Ciebie ubóstwiał kochanek,
O którym inna próżno całe życie marzy,
Którego rysów szuka w każdej nowej twarzy.
T w każdym nowym głosie nadaremnie bada
Tonu, który jej duszy brzmieniem odpowiada…
Ale twarze tchną głazem jak meduzy głowa,
Nad słotny deszcz jesienny zimniejsze ich słowa!
Codzień z pamiątką nudnych postaci i zdarzeń
Wracam do samotności, do książek i marzeń:
Jak podróżny śród dzikiej wyspy zarzucony,
Co rana wzrok i stopę niesie w różne strony,
Azali gdzie istoty bliźniej nie zobaczy,
I co noc w swą jaskinię powraca w rospaczy…
Szalony! niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha by nie drażnić rany!
Witajże ma jaskinio! na wieki zamknięci,
Nauczmy się więźniami stać się z własnej chęci.
Czyż nie znajdziem zatrudnień? Mędrce dawnych wieków
Zamykali się szukać skarbów albo leków,
Trucizny: my, niewinni młodzi czarodzieje.
Szukajmy – jakby otruć własne swe nadzieje;
A jeżeli do grobu wstęp jeszcze zawarty,
Pochowajmy swą duszę za życia w te karty!
Można pięknie zmartwychwstać i po takim zgonie;
I przez ten grób jest droga na Elizu błonie;
Zamieszkałym śród cieniów zmyślonego świata
Nudnej rzeczywistości nagrodzi się strata.
Cieniów?… Nigdyż nie było między ziemską bracią
Takich cieniów, śmiertelną więzionych postacią?
Dusze ich wzięłyż bytność z poetów wyroku?
Kształty odlaneż tylko z pięknych słów obłoku?…
Nie mogę przyrodzenia tą myślą obrażać,
Nie mogę bluźnić Twórcy – i siebie znieważać!…
W przyrodzeniu, powszechnej ciał i dusz Ojczyznie,
Wszystkie stworzenia mają swe istoty bliźnie:
Każdy promień, głos każdy z podobnym spojony
Harmonią ogłasza przez farby i tony;
Pyłek, błądzący śród istot ogromu,
Padnie wkońcu na serce bliźniego atomu:
A tylko serce czułe, z dozgonną tęsknotą
W rodzinie tworów jedne ma zostać sierotą?…
Stwórca mi dał to serce. Choć w codziennym tłumie
Nikt poznać go niemoże, bo nikt nie rozumie:
Jest i musi być kędyś, choć na krańcach świata,
Ktoś co do mnie myślami wzajemnymi lata!…
O, gdybyśmy dzielące rozerwawszy chmury,
Choć przed zgonem tęsknemi spotkali się pióry,
Lub słowem tylko, wzrokiem! dosyć jednej chwili,
Dosyć… by się dowiedzieć tylko – żeśmy żyli!
Wtenczas dusza, co ledwie czucia swe ogarnia,
W której roskosze truje samotna męczarnia,
Z ciemnej, głuchej jaskini stałaby się rajem!
Jakby miło poznawać, zwiedzać ją nawzajem;
I cokolwiek pięknego w myślach zajaśnieje,
Co szlachetnego mają tajne serca dzieje,
Rozświecić przed oczyma kochanej istoty,
Jak wyłamane z piersi kryształów klejnoty!
Wtenczas przeszłość do życia moglibyśmy wcielić
Wspomnieniem; możnaby się z przyszłości weselić
W przeczuciu; a obecnem chwil lubych użyciem
Łącząc wszystko, żyć całem i zupełnem życiem.
Bylibyśmy jak lotne tchnienia, co je rosa
Wiosennym zionie rankiem, dążące w niebiosa,
Lekkie i niewidome – lecz kiedy się zlecą:
Spłoną, i nową iskrę pośród gwiazd rozniecą!
(Lewa strona teatru. – Wchodzi STARZEC i DZIECIĘ .)DZIECIĘ.
Wróćmy lepiej do chaty. Coś tam od kościoła
Błysnęło: ja się boję; coś po lesie wola.
Jutro pójdziem na cmentarz: ty swoim zwyczajem
Dumać, ja, zdobić krzyże kwiatami i majem.
Mówią, że dzisiaj w nocy umarłych spotkamy:
Ja ich nie znam, ja własnej nie pamiętam mamy.
Ty oczy w dzień masz słabe, pragnąłbyś daremnie
Dawno widzianych ludzi rozeznać po ciemnie;
I słuch masz słaby. Pomnisz, dwie temu niedziele.
Zebrało się i krewnych i sąsiadów wiele
Urodziny twe święcić: tyś w milczeniu siedział,
Nic nie słyszał, nikomu nic nie odpowiedział;
Zapytałeś nakoniec: po co ta gromada
Zeszła się w dzień powszedni i czy mrok już pada?
A my przyszli winszować i od kilku godzin
Słońce zaszło, i był to dzień twoich urodzin…STARZEC
Od tego dnia, ach jakżem daleko odpłynął!
Wszystkiem znajome lądy i wyspy ominął,
Wszystkie dziedziczne skarby znikły w czasu toniach:
Cóż mnie po waszych twarzach i głosach i dłoniach?…
Twarze, którem z dzieciństwa ukochać przywykał,
Dłonie, co mie pieściły, głos co mię przenikał:
Gdzież są?…. Zgasły, przebrzmiały, zmieniły się, starły.
Nie wiem, czym pośród trupów, czylim sam umarły;
Ale inny świat rzucam, aniżelim zastał;
Nieszczęsny, kto częściami do mogiły wrastał!…
I twój jeszcze głos wnuku, ostatnia pociecho,
Jak po umarłej pieśni niemowlęce echo,
Tuła się, i głos matki powtarzany kwili…
Lecz i ty mię porzucasz, jak inni rzucili.
Pójdę sam. Kto w dzień błądzi i żywych nie słyszy,
Widzi w nocy, zna język grobowych zaciszy.
Nie zabłądzę. Wszak co rok chodziłem tą drogą:
Zrazu, jak ty mój synu, z niemowlęcą trwogą;
Potem, jak chłopiec pełen ciekawej ochoty;
Potem z tęsknotą; teraz nawet bez tęsknoty,
Bez żalu… Cóż mię wiedzie?… Jakiś zapęd nowy,
Ciemne przeczucie – może to instynkt grobowy!
Znajdę cmentarz, i coś mi w głębi duszy wróży,
Ze nazad już nie będę potrzebował stróży…
Ale nim się rozłączym, twe służby dziecięce
Nagrodzę. Pójdź mój synu, uklęknij, złóż ręce:
Boże! coś mi rozkazał spełnić kielich życia,
I zbyt wielki, zbyt gorzki dałeś mi do picia!
Jeśli względów twojego miłosierdzia godna
Cierpliwość, z którą gorycz wychyliłem do dna,
Jedynej, lecz największej śmiem żądać nagrody:
Pobłogosław wnukowi, niechaj umrze młody!
Bądź zdrów!… Stój, i raz jeszcze ściśnij dziada rękę;
Daj mi twój głos usłyszeć; zaśpiewaj piosenkę
Ulubioną i tyle powtarzaną razy
O zaklętym młodzieńcu, przemienionym w głazy.DZIECIĘ
(śpiewa) .
Wyłamawszy zamku bramy,
Twardowski błądził śród gmachów
Biegł na wieże, schodził w jamy:
Co tam czarów, co tam strachów!
W jednem sklepisku zapadłem
Jak dziwny rodzaj pokuty:
Na łańcuchu, przed zwierciadłem
Stoi młodzieniec okuty.
Stoi, a z ludzkiej postaci,
Mocą… czarownych omamień.
Coraz jakąś cząstkę traci
I powoli wrasta w kamień.
Aż do piersi już był głazem:
A jeszcze mu błyszczą lica
Męztwa i siły wyrazem,
Czułością świeci źrenica.
"Kto jesteś, zaklęty rzecze,
Coś te gmachy zdobył śmiało,
Odzie tak mnogie pękły miecze,
Tylu wolność postradało?"
"Kto jestem? O, drży świat cały
Przed mą szablą, na me słowa
Wielkiej mocy, większej chwały:
Jestem rycerzem z Twardowa. "
"Twardowa?… Za moich czasów
Nie słyszałem o nazwisku.
Ni śród wojennych zapasów,
Ni na rycerskiem igrzysku.
"Nie zgadnę, jak długie lata
Mogłem w więzieniu przesiedzieć;
Ty świeżo wracasz ze świata:
Musisz mi o nim powiedzieć.
"Czy dotąd Olgierda ramię,
Naszę Litwę wiodąc w pole,
Po dawnemu Niemcy łamie,
Tratuje stepy mogole?"
"Olgierd? ach już przeminęło
Dwieście lat po stracie męża;
Lecz z jego wnuków Jagiełło
Teraz walczy i zwycięża. "
"Co słyszę?… Jeszcze dwa słowa:
Mów, w twoich błędnych obiegach
Byłeś, rycerzu z Twardowa,
Na Świtezi naszej brzegach?
"Czy tam ludzie nie mówili
O Poraju silnej ręki,
I o nadobnej Maryli,
Której on ubóstwiał wdzięki?"
"Młodzieńcze, nigdzie w tym kraju,
Od Niemna po Dniepru krańce,
Nie słyszałem o Poraju
Ani o jego kochance.
"Po co pytać? Czasu strata?
Gdy cię wyrwę z tej opoki,
Wszystkie ciekawości świata
Własnemi odwiedzisz kroki.
"Znam czarodziejska naukę,
Wiem dzielność tego zwierciadła:
Wraz go na drobiazgi stłukę
By z ciebie ta larwa spadła. "
To mówiąc, nagłym zamachem
Dobył miecza i przymierza,
Ale młodzieniec z przestrachem
"Stój!" zawołał na rycerza:
"Weźmij zwierciadło ze ściany
I podaj je w moje ręce;
Niech sam skruszę me kajdany
I uczynię koniec męce."
Wziął i westchnął; lice zbladło
I zalał się łez strumieniem,
I pocałował zwierciadło –
I cały stał się kamieniem.CHÓR MŁODZIEŃCÓW
( Do dziewczyny)
Nie łam twych rączek, niewiasto młoda,
Nie płacz: i oczek i dłoni szkoda.
Te oczy innym źrenicom błysną,
Te rączki inną prawicę ścisną.
Od lasu para gołąbków leci,
Para gołąbków, a orlik trzeci:
Uszłaś gołąbko, spojrzyj do góry,
Czy jest za tobą mąż srebrnopióry?
Nie płacz, nie wzdychaj w próżnej żałobie:
Nowy małżonek grucha ku tobie,
Nóżki z ostrogą, szyję mu wieńczy
Wstążka błękitna w kolorach tęczy.
Róża z fijołkiem, na letniej łące,
Podają sobie dłonie pachnące:
Pieszy robotnik kosi dąbrowę,
Zranił małżonka, zostawił wdowę.
Płaczesz i wzdychasz w próżnej żałobie;
Wysmukły narcyz kłania się tobie
Jasną źrenicą, śród polnych dzieci;
Już księżyc między gwiazdami świeci.
Nie łam twych rączek niewiasto młoda,
Nie płacz, i rączek i oczu szkoda.
Ten, po kim płaczesz, ręki nie ściśnie,
Okiem ku tobie wzajem nie błyśnie.
Ciemny on krzyżyk W prawicy trzyma,
A miejsca w niebie szuka oczyma.
Dla niego na mszę daj młoda wdowo,
A dla nas żywych piękne daj słowo.
Do starca .
Nie tęsknij starcze, prosimy młodzi:
Tęsknota sercu i myślom szkodzi;
W tem sercu dla nas żyją przykłady,
W tych myślach dla nas jest skarbiec rady.
Stary dąb zrzuca powiewne szaty,
O cień go proszą trawy i kwiaty:
Nie znam was, dzieci nowego rodu,
Czyliście warte cienia i chłodu;
Nie takie rosły, dawnemi laty,
Pod mą zasłoną trawy i kwiaty.
Przestań narzekać w niesłusznym gniewie!
Jak było dawniej, nikt o tem nie wie.
Uwiędną jedni, powschodzą inni;
Chociaż mniej piękni, cóż temu winni?
Strzeż naszej barwy, ciesz się z okrasy,
A z nas dawniejsze wspominaj czasy.
Nie wzdychaj starcze w próżnej tęsknocie!
Wielu straciłeś, zostały krocie.
Nie całe twoje szczęście jest w grobie,
Nie tam są wszyscy znajomi tobie:
Weź trochę szczęścia od nas szczęśliwych.
Szukaj umarłych pośród nas żywych.GUŚLARZ.
Kto błądząc po życia kraju
Chciał pilnować prostej drogi,
Choć mu los wedle zwyczaju
Wszędzie siał ciernie i głogi;
Nareszcie, po latach wielu,
W licznych troskach, w ciężkich nudach.
Zapomniał o drogi celu,
Aby znaleźć wczas po trudach;
Kto z ziemi, patrzył ku słońcu,
Myślą z orły szedł w przeloty,
I nie znał ziemi, aż w końcu,
Kiedy wpadł w otchłań ciemnoty;
Kto żalem pragnął wydźwignąć
Co znikło w przyszłości łonie;
Kto żądzą pragnął doścignąć
Co ma przyszłość w tajnem łonie;
Kto poznał błąd swój niewcześnie,
O gorszej myśląc poprawie,
Mruży oczy, by żyć we śnie
Z tem, czego szukał na jawie;
Kto marzeń tknięty chorobą,
Sam własnej sprawca katuszy,
Darmo chciał znaleźć przed sobą
Co miał tylko w swojej duszy;
Kto wspominasz dawne chwile,
Komu się o przyszłych marzy:
Idź ze świata ku mogile,
Idź od mędrców do guślarzy!
Mrok tajemnic nas otacza,
Pieśń i wiara przewodniczy!
Dalej z nami, kto rospacza,
Kto wspomina i kto życzy!CHÓR MŁODZIEŻY.
Tu guślarz kazał młodzieży
Stanąć na drogi połowie:
Tam na wzgórku wioska leży,
A tam mogilnik w dąbrowie.
Między kolebką i groby
Młody nasz wiek w środku stoi:
Śród wesela i żałoby
Stójmyż w środku, bracia moi!
Nie godzi się do wsi wracać,
Nie godzi się biedz w ich ślady:
Tu będziemy święcić Dziady,
I piosnkami noc ukracać.
Będziemy idących witać,
I powracających pytać,
Szczęśliwym rozpędzać trwogę,
Błędnym pokazywać drogę.
Zaszło słońce, biegną dzieci,
Idą starce, płaczą, nocą;
Lecz znowu słońce zaświeci,
Wrócą dzieci, starce wrócą.
Nim dojdzie siwizny dziecię,
Nim starego dzwon powoła,
Jeszcze ich spotka na świecie
Niejedna chwilka wesoła.
Ale kto z nas w młode lata
Nie działa rzeźwem ramieniem,
Ale sercem i myśleniem,
Taki zgubiony dla świata.
Kto jak zwierz pustyni szuka,
Jak puhacz po nocy lata,
Jak upior do trumny puka:
Taki zgubiony dla świata.
Kto w młodości pieśń żałoby
Raz zanócił, wiecznie nóci;
Kto raz zabłądził na groby,
Już z nich na świat nie powróci.
Niech więc dzieci i ojcowie
Idą w kościół z proźbą, z chlebem:
Młodzi, na drogi połowie
Zostaniem pod czystem niebem.GUSTAW
(śpiewa. )
Śród wzgórzów i jarów
I dolin i lasów,
Śród pienia ogarów
1 trąby hałasów;
Na koniu, co lotem
Sokoły zadumi.
I z bronią, co grzmotem
Pioruny zatłumi;
Wesoły jak dziecko,
Jak rycerz krwi chciwy,
Odważnie, zdradziecko,
Bój zaczął myśliwy.
Witajcież rycerza
Pagórki i niwy!
Król lasów, pan zwierza,
Niech żyje myśliwy!
Czy w niebo grot zmierza,
Czy w knieje i smugi:
Ztąd leci grad pierza,
Ztąd płyną krwi strugi.
Kto w puszczy dojedzie
Odyńca bez trwogi?
Kto kudły niedźwiedzie
Podesłał pod nogi?
Czyj dowcip gnał rojem
Lataczów do sideł?
Kto wstępnym wziął bojem
Sztandary ich skrzydeł?
Witajcież rycerza,
Pagórki i niwy!
Król lasów, pan zwierza
Niech żyje myśliwy!
Dalejże, dalejże, z tropu w trop,
Z tropu w trop, dalejże, dalejże!
Dalejże, dalejże, z tropu w trop,
Z tropu w trop, hop! hop!
Spolowałem piosenkę! Nie będą się gniewać
Myśliwi, że do domu wracam bez zwierzyny:
Jak tylko wrócę, zaraz muszę im zaśpiewać.
Lecz gdzież zaszedłem?… Nigdzie śladu ni drożyny…
Hola!… Jak w kniei głucho: ni trąby, ni strzału.
Zbłądziłem. Otóż skutek wieszczego zapału!
Goniąc muzę, wyszedłem z obławy. Mróz ciśnie.
Trzeba ogień nałożyć: gdy światło zabłyśnie…
Może jaki towarzysz z myśliwej czeladzi
Błądzi jak ja: ten ogień razem nas sprowadzi,
Łacniej drogę znajdziemy.
O mój przyjacielu!
Takich, jak ty, myśliwych nie znalazłbyś wielu.
Oni z lasu nie zwykli spoglądać w obłoki,
Oczami na jesienne polować widoki;
Z jednym zawsze zamiarem i z jedyną żądzą,
Na ziemi tropią zdobycz: tem lepiej… nie błądzą.
Pewnie już z rzeźwem sercem i spoconem czołem
Dzienną zabawę kończą za biesiadnym stołem:
Każdy chlubi się z przeszłych lub przyszłych zdobyczy,
Każdy swe trafne strzały, cudze pudła liczy;
Żartują z siebie głośno, lub szepcą do ucha,
Wszyscy mówią, a jeden stary ojciec słucha;
A jeśli się nakoniec uprzykrzyły łowy,
Natenczas do sąsiadek uśmiechy, rozmowy;
Czasem strzelecka miłość, wędrowna ptaszyna,
Serce przelotem zwiedzi… Tak mija godzina
I tydzień i rok cały. Tak bywało wczora,
Tak jest dzisiaj i będzie każdego wieczora.
Szczęśliwi!…
A ja… czemu nie jestem jak oni ?
Wyjechaliśmy razem, cóż mię w pole goni?…,.
Ach! nie zabawy ścigam: uciekam od nudy;
Nie rozkosze myśliwskie lubię, ale trudy.
Że się myśli, przynajmiej że się miejsca zmienia,
I że tu nikt mojego nie śledzi marzenia,
Lez pustych, które nie wiem zkąd w oczach zaświecą,
Westchnień bez celu, które nie wiem kędy lecą –
Nie do sąsiadek pewnie – na wiatry, na gaje,
Ku marzeniom…
Myśl dziwna! Zawsze mi się zdaje,
Że ktoś łzy moje widzi i słyszy westchnienia,
I wiecznie około mnie krąży na kształt cienia…
Ileż razy, w dzień cichy szeleszczą na łące
Jakoby nimfy jakiejś stopki latające:
Spojrzę… chwieją się kwiaty i podnoszą, głowy
Jakby zlekka trącone. Nieraz śród alkowy
Samotny, książkę czytam; książka z rąk wypadła.
Spojrzałem… i mignęła naprzeciw zwierciadła
Lekka postać, szepnęła jej powietrzna szata…
Nieraz dumałem w nocy; gdy się myśl rozlata.
Wzdycham, i coś westchnieniom dawało znak życia,
Serce bilo, i czułem drugie serca bicie…
Okrzyczano mię wszędzie, żem dziwak nieczuły:
I któż, jeśli nie one z czucia mię wyzuły?
Pomnę, gdy każda piękność młodzieńczemu oku
Jak duch senny jaśniała w marzenia obłoku;
Gdym pod zewnętrznym blaskiem zgadywać był gotów
Miliony tajemnych wdzięków i przymiotów:
Z trwogą do cudownego śpieszyłem obrazu:
Przyszedłem przemówiłem: dość było wyrazu,
Ażeby postać godna równać się z niebiany,
Zamieniła się w posąg z lodu uciosany!
Ileż razy, gdy dusza ku ustom wylata,
Chcę odkryć tajnie mego wewnętrznego świata,
Kiedy źrenicą w oczach duo myśli się śledzi,
Mowa serca, serdecznej czeka odpowiedzi:
Natenczas, nieme bóstwo oczu mych się boi,
Słów mych nie słyszy, bo jej słyszeć nie przystoi,
Lub ich końce powtarza tylko nakształt echa,
I albo się rumieni albo się uśmiecha,
I chce mnie znowu ściągnąć w rozmowy potoczne,
Wczorajsze, zawczorajsze i zaprzeszło-roczne!…
A niechajże ją krewni, poradą i władzą,
Zalotnemu kupcowi ślubem zaprzedadzą:
Niewinna, nieznająca, niewidząca, głucha,
Jaką będzie?… Wstyd mówić, choć mię nikt nie słucha!
O dusze miałkie, raczej bezduszne szkielety
Czerpające moralność całą z etykiety;
Których żale, radości, zapały i chłody
Stosują się do nowych kalendarzów mody;
Grzeczności i rozmowy najlepszego tonu,
Jak cukierki obwite w wierszyki salonu;
Słowo nawet częstokroć, niewyraźnie, głucho,
Jak przelot nocnej muszki pogłaska mi ucho!…
Zasnąłem we mgle jasnej… Z góry i zdaleka
Coś błyszczy, choć widocznych kształtów nie obleka;
I czuję promień oczu, i uśmiech oblicza!…
Gdzież jesteś, samotności córo tajemnicza?…
Niechaj się twój duch uwieńczy
Choćby marnem, nikłem ciałem;
Okryj się choć rąbkiem tęczy,
Lub jasnym źródła kryształem.
Niechaj twojej blask osłony
Długo, długo w oczach stoi;
Niech twych ust rajskiemi tony
Długo, długo słuch się poi.
Świec; mi słońce! Niech źrenica
Olśnie blaskiem twego lica:
Piej syreno! W lubych głosach
Usnę, marząc o niebiosach…
Ach, gdzie cię szukać?… Od ludzi ucieknę,
Ach, bądź ty ze mną, świata się wyrzeknę!MYŚLIWY.
Słyszałem zdaleka,
Żeś wołał – kogo, na co? niewiem doskonale:
Dosyć, że posłyszałem westchnienia i żale.
Jestem jak ty myśliwcem; byłem kiedyś młody:
Znam więc twego rzemiosła i wieku przygody;
Musisz coś mieć na sercu, rozmówmy się szczerze!
Pewnie się zabłąkało w kniei jakie zwierzę?
Bracie, ja sam błądziłem: znam zwierzęta różne,
Skrzydlate i piechotne, czworo i dwunożne.
A jeśli nic nie gonisz, pewnie radbyś gonił?
Ej! czy cię widok pustej torby nie zapłonił?
Wstyd młodemu niczego dotąd nie zastrzelić?
Przyznaj się… ja ci mogę w potrzebie udzielić.GUSTAW. Przebóg! co to ma znaczyć?… Nie zbliżaj się do mnie! Część druga There are more things in heaven and earth… than are dreamt of in your philosophy. Shakespeare. UPIÓR. Serce ustało, pierś już lodowata, Ścięły się usta i oczy zawarły; Na świecie jeszcze, ale nie dla świata; Cóż to za człowiek? Umarły. Patrz, duch nadziei życie mu nadaje, Gwiazda pamięci promyków użycza; Umarły wraca na młodości kraje Szukać lubego oblicza. Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata, Usta i oczy stanęły otworem; Na świecie znowu, ale nie dla świata: Czemże ten człowiek? Upiorem. Ci, którzy bliżej cmentarza mieszkali, Wiedzą, iż upior ten co rok się budzi; Na dzień zaduszny mogiłę odwali, I dąży pomiędzy ludzi, Aż gdy zadzwonią na niedzielę czwartą, Wraca się nocą, opadły na sile: Z piersią skrwawioną, jakby dziś rozdartą. Usypia znowu w mogile. Pełno jest wieści o nocnym człowieku, Żyją, co byli na jego pogrzebie, Słychać, iż zginął w młodocianym wieku: Podobno zabił sam siebie. Teraz zapewne wieczne cierpi kary, Bo smutnie jęczał i płomieniem buchał; Niedawno jeden zakrystyan stary Obaczył go i podsłuchał. Mówi, iż upiór skoro wyszedł z ziemi, Oczy na gwiazdę poranną wywrócił; Załamał ręce, i usty chłodnemi Takową skargę wyrzucił: "Duchu przeklęty! poco śród parowu Nieczułej ziemi ogień życia wzniecasz? Blasku przeklęty! zagasłeś i znowu… Poco mi znowu przyświecasz? "O sprawiedliwy, lecz straszny wyroku! Ujrzeć ją znowu, poznać się, rozłączyć, " I com ucierpiał, to cierpieć co roku, I jakem skończył, zakończyć!… "Żebym cię znalazł, muszę między zgrają Błądzić, z długiego wyszedłszy ukrycia… Lecz nie dbam, jak mię ludzie powitają: Wszystkiegom doznał za życia. "Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień Odwracać oczy; słyszałem twe słowa… Słyszałem codzień, i musiałem codzień Milczeć jak deska grobowa. "Śmieli się niegdyś przyjaciele młodzi, Zwali tęsknotę dziwactwem, przesadą, Starszy ramieniem ściska i odchodzi, Lub mądrą nudzi mię radą. "Śmieszków i radców zarówno słuchałem, Choć i sam może nielepszy od drugich: Sambym się gorszył zbytecznym zapałem, Lub śmiał się z żalów zbyt długich. "Ktoś inny myślał, że obrażam ciebie, Uwłaczam jego rodowitej dumie… Przecież ulegał grzeczności potrzebie, Udawał, że nie rozumie. "Lecz i ja dumny, żem go równie zbadał, Choć mię nie pyta, chociaż milczeć umiem: Mówiłem gwałtem… a gdy odpowiadał, Udałem, że nie rozumiem. "Ale kto nie mógł darować mi grzechu, Ledwie obelgę na ustach przytrzyma, Niechętne lica gwałci do uśmiechu, I litość kłamie oczyma: "Takiemu tylko nigdym nie przebaczył!… Wszakże, skargami nigdym ust nie zmazał, Anim pogardy wymówić nie raczył, Kiedym mu uśmiech okazał… " Tegoż dziś doznam, jeśli dziką postać Cudzemu światu ukażę z pod cieni: Jedni mię będą exorcyzmem chłostać, Drudzy uciekną zdziwieni. "Ten dumą śmieszy, ten litością nudzi, Inny szyderskie oczy zechce krzywić… Do jednej idąc, za cóż tyle ludzi Muszę obrażać, lub dziwić? "Cóżkolwiek będzie, dawnym pójdę torem; Szydercom litość, śmiech litościwemu!… Tylko, o luba… tylko ty z upiorem Powitaj się po dawnemu… "Spojrzyj i przemów! Daruj małą winę: Że śmiem do ciebie raz jeszcze powrócić; Mara przeszłości, na jednę godzinę Obecne szczęście zakłócić. "Wzrok twój nawykły do świata i słońca, Może się trupiej nie ulęknie głowy: I może raczysz cierpliwie do końca Grobowej dosłuchać mowy. "I ścigać myśli, po przeszłych obrazach Błądzące jako pasożytne ziele, Które śród gmachu starego po głazach Rozpierzchłe gałązki ściele… " Kaplica, wieczór. – GUŚLARZ – STARZEC pierwszy chóru. – Chór wieśniaków i wieśniaczek. CHÓR. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie: Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ.
Zamknijcie drzwi od kaplicy,
I stańcie do koła truny;
Żadnej lampy, żadnej świecy,
W oknach zawieście całuny:
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.CHÓR. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie: Co to będzie, co to będzie? GUŚLARZ.
Czyscowe duszeczki!
W jakiejkolwiek świata stronie:
Czyli która w smole płonie,
Czyli marznie na dnie rzeczki,
Czyli, dla dotkliwszej kary,
W surowem wszczepiona drewnie,
Ody ją w piecu gryzą ż ary,
I piszczy i płacze rzewnie:
Każda spieszcie do gromady!
Gromada niech się tu zbierze!
Oto obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie i napitek.ANIOŁEK
(do jednej z wieśniaczek)
Do mamy lecim, do mamy.
Cóż to mamo, nie znasz Józia?
Ja to Józio, ja ten samy,
A to siostra moja Rózia.
My teraz w raju latamy,
Tam nam lepiej, niż u mamy.
Patrz, jakie główki w promieniu,
Ubiór 7, jutrzenki światełka,
A na obojem ramieniu
Jak u motylków skrzydełka.
W raju wszystkiego dostatek,
Co dzień, to inna zabawka;
Gdzie stąpim, wypływa trawka,
Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek.
Lecz choć wszystkiego dostatek,
Dręczy nas nuda i trwoga:
Ach mamo, dla twoich dziatek
Zamknięta do nieba droga!ANIOŁEK.
Nic nam, nic nam nie potrzeba;
Zbytkiem słodyczy na ziemi
Jesteśmy nieszczęśliwemi;
Ach ja w mojem życiu całem
Nic gorzkiego nie doznałem.
Pieszczoty, łakotki, swawole,
A co zrobię, wszystko caca,
Śpiewać, skakać, wybiedz w pole,
Urwać kwiatków dla Rozalki:
Oto była moja praca;
A jej praca, stroić lalki.
Przylatujemy na Dziady,
Nie dla modłów i biesiady;
Niepotrzebna msza ofiarna;
Nie o pączki, mleczka, chrósty,
Prosim gorczycy dwa ziarna:
A ta usługa tak marna,
Stanie za wszystkie odpusty.
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według bożego rozkazu!
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.GUŚLARZ. Dalej wy z najcięższym duchem, Coście do tego padołu Przykuci zbrodni łańcuchem Z ciałem i dusza pospołu! Choć zgon lepiankę rozkruszy, Choć was anioł śmierci woła: Żywot z cielesnej katuszy, Dotąd wydrzeć się nie zdoła, Jeżeli karę tak srogą Ludzie nieco zwolnić mogą, T zbawić z piekielnej jamy, Której jesteście tak blizko, Was wzywamy, zaklinamy Przez żywioł wasz, przez ognisko! CHÓR.
Mówcie, komu czego braknie,
Kto z was pragnie, kto z was łaknie.WIDMO
(z za okna ).
Dzieci! nie znaciez mnie dzieci?
Przypatrzcie się tylko z blizka,
Przypomnijcie tylko sobie:
Ja nieboszczyk pan wasz, dzieci!
Wszak to moja była wioska!
Dziś ledwo rok mija trzeci,
Jak mnie złożyliście w grobie.
Ach, zbyt ciężka ręka boska!
Jestem w złego ducha mocy,
Okropne cierpię męczarnie:
Kędy noc ziemię ogarnie,
Tam idę szukając nocy,
A uciekając od słońca.
Tak pędzę żywot tułaczy,
A nie znajdę błędom końca.
Wiecznych głodów jestem pastwą;
A któż mię nakarmić raczy?
Szarpie mnie żarłoczne ptastwo:
A któż będzie mój obrońca?
Nie masz, nie masz mękom końca!WIDMO.
Do nieba?… Bluźnisz daremnie!
O nie! ja nie chcę do nieba:
Ja tylko chcę, żeby ze mnie
Prędzej się dusza wywlekła.
Stokroć wolę pójść do piekła,
Wszystkie męki zniosę snadnie:
Wole jęczeć w piekle na dnie,
Niż z duchami nieczystemi
Błąkać się wiecznie po ziemi,
Widzieć dawnych uciech ślady,
Pamiątki dawnej szkarady;
Od wschodu aż do zachodu,
Od zachodu aż do wschodu,