- W empik go
Dzieci Burzy - ebook
Dzieci Burzy - ebook
urza uciekł z więzienia i przeszedł przez 26 wymiarów, siejąc spustoszenie, po czym zniknął. Legendarni kosmiczni Likwidatorzy poszukują go, by zatrzymać rozpoczętą apokalipsę. W Cesarskich Ogrodach Ukraińskich na terenie dawnego Czarnobyla ukrywa się ktoś, kto być może jest w stanie im pomóc. W głuszy jednego z wymiarów swój plan realizuje tajemnicza wiedźma, dysponująca listami dwojga kochanków, których miłość zniszczyła światy. Na pustyni, gdzie niegdyś znajdowały się Stany Zjednoczone Ameryki, nad Radioaktywną Ruiną powiewa polska flaga, a „Polaczek” mianuje się bożym pomazańcem. Po dziurawym uniwersum włóczą się wojska Dzieci Burzy, mordując życie i odmieniając dusze…
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62248-59-9 |
Rozmiar pliku: | 327 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nazywam się… Właściwie nie pamiętam, jak naprawdę brzmi moje imię. Pewna dama, od której wszystko się zaczęło, nadała mi imię Burza. To było wieki temu. Teraz, u końca świata, chciałbym opowiedzieć wam, co spotkało rzeczywistość, w której właśnie się pojawiliście. Wpadliście bowiem w dogorywającą plątaninę wymiarów przez jedną z wyrwanych dziur. I dziwnym trafem natknęliście się akurat na mnie.
Wasz świat, ten, który znacie, to tak zwana kreska, wymiar zerowy. Wyżej istnieje ponad setka wymiarów, położonych jeden na drugim, jak… warstwy na weselnym torcie. Każdy zawiera w sobie świat bardziej złożony od poprzedniego, późniejszy. Podam wam jakiś wyrazisty przykład – w osiemdziesiątym siódmym wymiarze olbrzymie stacje kosmiczne, loty międzyplanetarne i wysypiska galaktyczne to już zwyczajność. Wymiary powyżej kreski sięgają w przyszłość, realizując odmienne scenariusze rozwoju zamieszkujących je istot. Niech spojrzę, skąd dokładnie jesteście… cóż, chyba najbardziej obrazowe będzie dla was porównanie do symulacji. Nad wami znajdują się kolejne poziomy-eksperymenty utrzymujące w sobie różne formy istnienia. Cel tego systemu? Identyczny jak znanej wam matki natury – stworzenie najdoskonalszych istot i znalezienie dla nich najlepszej drogi przetrwania.
Poniżej kreski mamy tylko trzynaście wymiarów. Niektórzy nazywają je zakazanymi. Można powiedzieć, że sięgają w przeszłość, wypaczając ją na różne sposoby. Tysiąc lat temu zszedłem tam i przypieczętowałem swój los.
Teraz trochę skomplikuję sprawę, żeby za chwilę pogmatwać ją jeszcze bardziej. Wybaczcie, jeśli nie wszystko od razu zrozumiecie. Jestem zmęczony. Ale wyjaśnię wam niuanse z czasem. Pokażę dzieje osób, które kiedyś znałem, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Każdy z wymiarów nagromadzonych wokół kreski ma nieskończoną ilość podwymiarów. Taki zapas… do czego wam to porównać… wiem, do snów. W snach kreujecie mnóstwo światów, czasem dziwacznych, czyż nie? I większość z nich bezpowrotnie przepada, chyba że je zapiszecie. Podwymiary to takie dzienniki snów konkretnych wymiarów – utrwalone w materii kopie, widziadła, zagracone przestrzenie i otchłanie bez dna…
Wydaje się, że sny są do niczego nieprzydatne, a jednak organizm ich potrzebuje. Umysł podczas życia projektuje miliony chaotycznych wersji rzeczywistości. Robi to nieco bezładnie, ale często bardzo szczerze, mam rację?
Podwymiary spełniają podobną funkcję dla wymiarów, co dla was sny. To place zabaw, magazyny, tajemnicze miejsca projektów, wspomnień. Budowy, gdzie błyskawicznie powstają przepyszne wizje, niszczone następnie w mgnieniu oka, gdy się obudzicie. Podwymiary zastygają jak sny spisane na kartkach, ale nie czyni ich to trwałymi. Wielu mieszkańców wymiarów uważa, że są światami nieistotnymi, a stworzenia w nich egzystujące to nieuprawnieni obywatele, nawet niegodni miana żywych.
Mieszkańcy podwymiarów nazywani są klonami. Część z nich potrafi przedostać się do wymiarów. Zobaczycie, o czym mówię. Cierpliwości. Wszystko wam opowiem. Mam na to ostatnie tchnienie rzeczywistości, którą znałem i którą zabiłem.
Ten zarysowany pokrótce model wieloświatów zwie się Zrzeszonymi Wszechświatami. Przez tysiące lat ten „tort weselny” był trwały i stabilny. A potem stałem się ja. Nadszedł czas krojenia, dzielenia i… konsumpcji.
Chcę wam pokazać, co przytrafiło się mnie i moim bliskim. Czyj ten tort był i jak doszło do zaślubin. To trochę zajmie. Zacznę od momentu pomieszania wymiarów, bo przeszłość nigdy już nie wróci, a mnie pozbawiono części wspomnień. Muszę więc posiłkować się podpowiedziami innych.
Być może byłem tylko kamieniem, który wywołał lawinę. Ocenicie sami. Dość teraz powiedzieć, że po mękach, w przypływie szaleństwa, rozerwałem wymiary. Nie do końca jeszcze sam wszystko pojmuję. Nie wiem też na pewno, co się ze mną obecnie dzieje. Nie wygląda to ani na śmierć, ani na życie. To jak… poczekalnia. A może gabinet? Utknąłem tu i czuję potrzebę mówienia, a wy jesteście moimi słuchaczami. Jakbym rozpoczynał… psychoterapię. Nigdy mnie na coś podobnego nie skierowano, tylko od razu wlepiono panaceum. Cieszę się, że chociaż teraz mam okazję do zwierzeń. Cieszę się, że mnie wysłuchacie, chociaż mogę malować dla was obrazy ze słów już tylko po tym, co zrobiłem, relacjami osób, które mnie szukają. Tak, jestem poszukiwany i na razie nie mogę zostać odnaleziony.
Przedstawię wam osoby, których życie odmieniłem na lepsze lub gorsze. Dwóch braci, Igora oraz Szawła – podobnie jak wy wypadli przez dziurę ze swojego świata. Przejęli życia własnych klonów i są zupełnie zagubieni. Zaprowadzę was do wiedźmy Szauszki. Zabiorę na misję Likwidatorów – moich dawnych przyjaciół i współpracowników. Pokażę wam, co stało się z kreską, kiedy pokaleczyłem wymiary, a wy ją opuściliście. Zniszczyłem wielkie połacie kontynentów, ale wasz kraj rozkwitł na ich nędzy. A ze skażoną, czarnobylską Strefą Wykluczenia stało się coś niewiarygodnego…
Plątaninę całkowicie różnych światów i wymiarów złączyła nie tylko awaria systemu, ale i moce, które podczas niej uwolniłem. Istoty powołane przeze mnie do istnienia przypadkiem, a może przeznaczeniem.
Nazwano je Dziećmi Burzy.