Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieci gułagu - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
79,00

Dzieci gułagu - ebook

Książka przedstawia historie dzieci, których rodziców uznano za "wrogów Związku Sowieckiego" w okresie od jego powstania do śmierci Stalina.
Kiedy rodziców aresztowano, tracono, zsyłano do Gułagu - dzieci dzieliły ich los i także cierpiały. Miliony dzieci określanych mianem "społecznie niebezpiecznych" straciło rodziców, domy i dzieciństwo.
Ściśle tajne dokumenty z rosyjskich archiwów, pamiętniki i wywiady z ocalałymi pozwalają odpowiedzieć na pytania: jak doszło do takich wydarzeń, kto o nich wiedział i czy ktoś próbował walczyć o ocalenie dzieci?
Książka pokazuje także, jak emocje związane z traumą z dzieciństwa przeniosły się na późniejsze życie, przechodząc z ofiar na ich dzieci i wnuki.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-21746-4
Rozmiar pliku: 4,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kilka lat temu moja znajoma, a jednocześnie moja przewodniczka po Rosyjskich Archiwach Państwowych w Moskwie, zapytała, czy chciałabym poznać pewną kobietę, która w owym czasie również korzystała z zasobów archiwów. Kobieta ta nie zajmowała się ani zbieraniem informacji do książki, ani pracą naukową. Przychodziła tam w celu zaspokojenia swojej ciekawości i nostalgii. Czterdzieści lat wcześniej pracowała jako opiekunka niemowląt w domu dziecka w jednym ze stalinowskich obozów pracy. Chciała się dowiedzieć, co stało się z ludźmi, których wtedy znała, oraz przypomnieć sobie niektóre imiona i daty.

Spotkanie doszło do skutku i trwało około godziny. Rozmowa nie była nagrywana, ponieważ kobieta chciała pozostać anonimowa. W jej trakcie wyszło na jaw, że to moja rozmówczyni zaaranżowała spotkanie. Dowiedziała się od naszej wspólnej znajomej, że jestem Amerykanką piszącą o Gułagu i postanowiła spotkać się ze mną w celu wyjaśnienia pewnych faktów. Przede wszystkim chciała uświadomić mi, jaka czystość i porządek panowały w domu dziecka, w którym pracowała, oraz jak szczęśliwe były mieszkające tam dzieci. Dowiedziałam się od niej również, że matkami tych dzieci były kryminalistki, które z chęcią je porzucały, oraz że pracujące tam pielęgniarki i opiekunki ocaliły je przed tragicznym losem. Przyniosła nawet zdjęcie, które później mi dała.

Zdjęcie przedstawiało grupkę dzieci, stojących wokół choinki, oraz schludnie ubrane opiekunki w tle. Przyjrzawszy się bliżej, zgodziłam się z tym, że dzieci nie były wygłodzone, a opiekunki wyglądały profesjonalnie w swoich białych uniformach. Obrazek na zdjęciu nie był jednak całkowicie w porządku: wszystkie dziecko były ubrane podobnie, wszystkie miały ogolone głowy i żadne z nich się nie uśmiechało. Zdjęcie wywarło na mnie zatem wrażenie odwrotne do tego, jakie starała się zrobić kobieta. Dzieci wyglądały jak mali więźniowie – którymi w rzeczywistości byli. Pomieszczenia domu dziecka znajdowały się na obrzeżach strefy obozu, co oznacza, że były otoczone błotem i drutem kolczastym.

Mimo to była pracownica Gułagu nie chciała, czy też nie była w stanie, dostrzec tragizmu tej sytuacji. Ja patrzyłam na zdjęcie i widziałam smutne dzieci, dorastające w strasznym miejscu. Ona patrzyła na zdjęcie i widziała wielkość państwa sowieckiego, które otaczało opieką nawet dzieci kryminalistów.

Spośród wszystkich osobliwości Związku Sowieckiego prawdopodobnie najbardziej zadziwiające było to, jak często oficjalna propaganda – mówiąca ludziom, jak powinien wyglądać świat – tryumfowała nad codziennym doświadczeniem, które pokazywało, że jej obraz świata różni się od rzeczywistości. Mówiąc „oficjalna propaganda”, nie mam tu na myśli ogólnikowych haseł wypowiadanych podczas sezonu wyborczego w dojrzałych demokracjach. Propaganda sowiecka rozlegała się w radioodbiornikach i telewizorach, była wieszana na murach, drukowana w gazetach, powtarzana podczas partyjnych i komsomolskich spotkań. Była niezmienna, monotonna i szczegółowa. Za życia Stalina niebezpieczne było nie tylko publiczne przeciwstawianie się jej, ale również czynienie tego „przy zamkniętych drzwiach”. Mimo to byli tacy, którzy w nią wierzyli, albo chcieli w nią wierzyć bądź też uważali, że powinni w nią wierzyć. Nie była zatem nieskuteczna.

Kiedy propagandziści mówili, że obywatele sowieccy stają się coraz bogatsi i lepiej zaopatrzeni, wielu ludzi było skłonnych wierzyć, że to prawda, nawet jeśli sami byli biedni i żyli w kiepskich warunkach. Kiedy mówili, że fabryki dynamicznie się rozwijają, a plony są obfite, niektórzy wierzyli także w to, nawet jeśli produkty przemysłowe były niedostępne, a chleb racjonowany. Kiedy wreszcie mówili, że wszyscy obywatele sowieccy powinni być wdzięczni towarzyszowi Stalinowi za ich szczęśliwe sowieckie dzieciństwo, wielu obywateli nie mogło zaprzeczyć również temu. Nawet jeśli wiedzieli z własnego doświadczenia, że dzieciństwo sowieckie nie zawsze było szczęśliwe, byli w stanie sobie wyobrazić, że czasami rzeczywiście takie było.

Ta dziwna relacja między prawdziwym życiem a oficjalną fikcją stanowi jeden z centralnych tematów _Dzieci Gułagu_, ważnej i wstrząsającej książki, zawierającej kilka rodzajów dokumentów, a także komentarzy. Znaczna część materiałów archiwalnych była wcześniej wydana po rosyjsku w pozycji zatytułowanej _Dieti G_ułag_a 1918-1956: Dokumienty_, zredagowanej przez Siemiona Wileńskiego, jednego ze współautorów _Dzieci Gułagu_. Zarówno w tej, jak i w późniejszej pozycji, Wileński zamieścił też materiał z pamiętników, pochodzący z prywatnego archiwum założonej przez niego organizacji Wozwraszczenije (Powrót), działającej na rzecz zachowania pamięci ofiar reżimu stalinowskiego. Cathy Frierson, druga współautorka, dodała bardziej współczesny materiał – w szczególności wywiady z osobami, które ocalały oraz ich dziećmi. To połączenie źródeł pozwoliło Wileńskiemu i Frierson pokazać skrajny kontrast między oficjalną polityką wobec dzieci sowieckich a ich rzeczywistym doświadczeniem.

Kwestie poruszane w książce mają szeroki zakres: tytułowe słowo „Gułag” jest tu użyte jako ogólny termin odnoszący się do życia w państwie sowieckim, a _Dzieci Gułagu_ to w rzeczywistości historia polityki władz sowieckich wobec dzieci. W rezultacie, Frierson i Wileński dotykają imponującego zakresu tematów: dzieci więźniów politycznych, dzieci skolektywizowanych chłopów, dzieci osób deportowanych, a także dzieci mieszkających i pracujących w obozach pracy. Opisują także wiele różnych okresów – nie tylko czasy reżimu stalinowskiego, lecz również okres II wojny światowej oraz lata po śmierci Stalina.

Wciąż powracają do kwestii rażącego kontrastu między publicznym obrazem państwa a realnym życiem jednostki, który od początku stanowił stały element sowieckiej rzeczywistości. Jedną z pierwszych publicznych dyskusji na temat polityki Związku Sowieckiego wobec dzieci wszczęła w 1924 Nadieżda Krupska, wdowa po Leninie, która wystąpiła z publicznym apelem o wsparcie dla bezdomnych dzieci. Zaowocowało to przystąpieniem 650 tys. osób do towarzystwa charytatywnego Drug Dietiej (Przyjaciel dzieci), poświęconego tej sprawie, oraz uczynienie Krupskiej jego twarzą. Szacowana liczba dzieci żyjących na ulicach Moskwy w tamtym czasie wynosiła blisko 80 tys. Ponad 200 tys. dzieci zamieszkiwało różnego rodzaju sierocińce. Wszystkie z nich straciły rodziców w następstwie rewolucji, wojny domowej, terroru oraz głodu. Warunki, w jakich mieszkały, były często przerażające.

Mimo apeli o zwiększenie środków przeznaczanych na ten cel, Krupska broniła systemu. Nie krytykowała sowieckich domów dziecka. Wręcz przeciwnie, instynktownie je wychwalała – nie dlatego, że były dobre czy czyste, lecz dlatego, że były sowieckie. Nie zaprzeczając, iż niektóre z nich nie zaspokajały podstawowych potrzeb dzieci, jednocześnie głosiła: „Nasze domy dziecka są pod nadzorem publicznym, co samo w sobie chroni dzieci przed szeregiem błędów pedagogicznych”. W rozmowie z zagranicznym dziennikarzem usprawiedliwiała system, mówiąc: „Budujemy socjalizm (…) i tak długo, aż go całkowicie nie zbudujemy – będą u nas bezdomne dzieci”. Poszła nawet dalej, krytykując pewne będące w powszechnym użyciu wyrażenie. Według niej, sowieckie sierocińce nie były „fabrykami aniołków” ani miejscami, do których wysyłano dzieci na śmierć. Wyrażenia tego używano w czasach carskich na określenie przytułków dla biednych porzuconych dzieci, jednak stało się już nieodpowiednie z uwagi na fakt, że jednostki te zostały upaństwowione. „My nie mamy fabryk aniołków” – kategorycznie twierdziła Krupska.

Krupska nigdy nie wycofała się z tych słów. Jednakże, w ciągu kolejnej dekady zarówno ona, jak i inni sowieccy urzędnicy otrzymali setki listów zawierających doniesienia o okrucieństwach, jakie spotykały dzieci w sierocińcach i poza nimi. Kilka z tych listów zostało przedrukowanych w _Dzieciach Gułagu_. W 1925 pewna więźniarka polityczna napisała do Krupskiej w imieniu swojej „małej córeczki Iji, najmłodszej mieszkanki izolatki w Czelabińsku”, prosząc o dwie pary rajstop i trochę kaszy owsianej. W 1926 zwrócili się do niej również mieszkańcy sierocińca w wiosce Mojka, opisując warunki życiowe jako „bardzo kiepskie”:

Rzadko mamy mięso i to w bardzo małych ilościach. Chleb tylko ciemny, a cukru nie widzieliśmy od trzech miesięcy. Młodsi nie mogą wytrzymać, zbierają obierki od ziemniaków i jedzą je. Czasami, z braku innych produktów, gotujemy kaszę z owsa – coś w rodzaju świńskich pomyj. Dzieci noszą tę samą bieliznę miesiącami, a czasem nawet dłużej, bez zdejmowania, bo nie ma nic na zmianę. W łaźni pali się dwa razy w miesiącu i nawet wówczas dzieci muszą się myć bez mydła, więc atakują je pasożyty. Nie ma bielizny pościelowej, są materace, ale nieczyszczone od roku, koce są w strzępach i roją się od wszy .

Był to nie tylko typowy opis sierocińca za czasów sowieckich; list taki mógł być napisany w dowolnym momencie w latach dwudziestych, trzydziestych lub czterdziestych. W 1934, na przykład, dzieci z kolonii w pobliżu Moskwy wciąż jadły tylko 600 gram chleba dziennie, a ich ubrania były prane i zmieniane zaledwie raz w miesiącu. „Prosimy cię – pisali do Krupskiej (zwracając się do niej „Mamasza”, czyli Mamunia) – pomóż nam w naszym marnym życiu”. W tym samym roku inna grupa dzieci napisała do Krupskiej z prośbą o zwolnienie dyrektora ich domu dziecka, który „bije dzieci za najdrobniejszy uczynek”.

Nie wszystkie prośby docierały do Krupskiej listownie. Pewna kobieta podeszła do niej na oficjalnym przyjęciu i opowiedziała jej o tym, jak po aresztowaniu jej córki i zięcia dwójka ich dzieci została bez rodziców. Krupska odparła, że nie może zrobić nic w sprawie córki kobiety, ale z chęcią pomogłaby znaleźć miejsce w sierocińcu dla jej wnuków. „Sama sobie oddaj swoje dzieci do sierocińca” – odwarknęła kobieta. Były to ostre słowa, gdyż powszechnie wiadomo było, że Krupska nie miała własnych dzieci. Wnuki kobiety nie poniosły żadnych konsekwencji tego zdarzenia. Jednakże Krupska, samozwańcza obrończyni dzieci, nigdy im nie pomogła.

Historia tej konkretnej rodziny jest bardzo dobrze udokumentowana, co w dużej mierze jest zasługą aresztowanej matki, Olgi Zakgajm-Slozberg, która była utalentowaną autorką pamiętników. Jej książka _Put’_ (Droga) po raz pierwszy ukazała się w wydaniu podziemnym w latach siedemdziesiątych. Fragmenty ukazały się też w języku angielskim w innym zbiorze pod redakcją Wileńskiego, zatytułowanym _Till My Tale Is Told_ (Dopóki opowiadają moją historię), pod pseudonimem artystycznym autorki – Olga Adamowa-Slozberg. Podczas pracy nad _Dziećmi Gułagu_ Frierson odnalazła dzieci Zakgajm i przeprowadziła z nimi wywiad, co umożliwiło opowiedzenie historii tej rodziny z różnych perspektyw. Dzieci opisują swoje doświadczenia po zniknięciu rodziców (nie wiedziały, że ich ojciec został stracony wkrótce po aresztowaniu); Zakgajm natomiast wymownie opowiada o emocjach przeżywanych przez aresztowane matki. W jednej, wyjątkowo przerażającej scenie opisuje zdarzenie, kiedy nowa więźniarka weszła do jej celi. Była ubrana w cienką różową sukienkę z dużym dekoltem, a we włosach miała wpięty kwiat; została zabrana prosto z przyjęcia. Wciąż wykrzykiwała imię swojego syna.ROZDZIAŁ I
IDEAŁY DOROSŁYCH ZAGRAŻAJĄ DZIECIOM
REWOLUCJA, WOJNA DOMOWA I RZĄDY BOLSZEWIKÓW, 1917–1928

Nie trzeba się już będzie lękać o los dzieci. Robotnicze Państwo przejmie za nie odpowiedzialność.

Aleksandra Kołłontaj, _Komunizm a rodzina_, 1920

Muszę wykrzyczeć z głębi serca, nie ze złej woli: to rząd jest winien temu nieszczęściu, bo do tej pory nie podjął zdecydowanych kroków w celu uchronienia dzieci.

Z listu członka partii do jej władz, 1926

Przejęcie władzy przez bolszewicką frakcję Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji pod koniec października 1917 roku w Piotrogrodzie zmusiło młodych ludzi w całym rosyjskim imperium do zajęcia stanowiska wobec tego wydarzenia. Dokonane przez nich wybory miały zadecydować nie tylko o ich własnym losie, ale także o losie ich przyszłych dzieci. Część młodzieży postanowiła poprzeć rewolucję i jej przywódców, tym samym sprzeciwiając się własnym rodzinom. Jedną z takich osób była Antonina Nosowicz, urodzona w 1898 roku w Raduniu w obwodzie grodzieńskim jako najstarsza córka zamożnego chłopa, Polaka i katolika oraz zubożałej szlachcianki. Podobnie jak siedmioro rodzeństwa, ukończyła prywatną szkołę średnią. Gdy w trakcie wojny domowej jej rodzinne strony zostały zajęte przez Armię Czerwoną, Antonina wstąpiła w jej szeregi. „Jak możesz porzucać rodzinę?” – usiłował apelować ojciec. „Muszę iść – odpowiadała – aby nie było już biedy, aby wszędzie zapanowała sprawiedliwość”. Opuściła dom i rodzinę, przywdziewając mundur i pancerz niezłomnej postawy czerwonoarmisty.

Rudolf Ennowicz Jakson to kolejny przykład młodego człowieka, który wybrał ścieżkę rewolucji. Jego ojciec, Łotysz, pracował w Rydze na kolei. Matka pochodziła z rodziny łotewskich Niemców; była nauczycielką muzyki. Ci ewangeliccy mieszczanie, obywatele rosyjskiego imperium, zrobili wszystko, aby ich urodzony w 1897 roku syn otrzymał jak najlepsze wykształcenie. Posłali go do prywatnej rosyjskiej szkoły w Rydze i umożliwili podróże po Europie Zachodniej. Po maturze Rudolf wstąpił na Wydział Medyczny prestiżowego Uniwersytetu w Tartu (Dorpacie). Tak jak Antonina, w czasie wojny przystąpił do bolszewików. Studia chemiczne zamienił na praktyczne wykorzystanie broni chemicznej w szeregach Armii Czerwonej.

Młodzi przeżyli wojnę domową i szybko znaleźli się w gronie beneficjentów bolszewickiego panowania. Oboje postanowili zostać lekarzami i rozpoczęli studia na Wydziale Medycznym Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego. Nie znali się. Dopiero dziesięć lat później, w 1927 roku, ci żarliwi rewolucjoniści spotkali się już jako doświadczeni lekarze w Smoleńsku, gdzie Rudolf zarządzał systemem publicznej opieki zdrowotnej, a Antonina pracowała jako ginekolog. Owocem ich miłości były dwie córki – Maja i Inna. Późną jesienią 1937 roku Rudolf został zgładzony przez sowiecki system partyjno-państwowy. Agenci tajnej policji zastrzelili go jako wroga ludu. W 1942 roku Antonina i jej młodsza córka Inna umarły na zesłaniu – po tym, jak nie otrzymały zgody na przeniesienie w miejsce, gdzie klimat umożliwiłby im leczenie gruźlicy, na którą obie chorowały. Pozostała więc osierocona Maja Rudolfowna Nosowicz-Jakson, ofiara bolszewickiego systemu represji politycznych, przemocą odcięta od kontaktów z żyjącymi w Polsce krewnymi i wtłoczona w sowieckie społeczeństwo. Do końca życia cierpiała z powodu podwójnego piętna: dziecka „wrogów ludu” i nie-Rosjanki.

Rzecz jasna, nie taką przyszłość wyobrażali sobie Antonina i Rudolf, gdy zrywali ze swymi rodzinami, by przyłączyć się do rewolucyjnego zrywu. Niemniej już pod koniec wojny domowej powinni przewidzieć taki bieg wydarzeń, gdyż pierwsze cztery lata bolszewickiego panowania to czas, gdy formowały się podstawy systemu wartości, wzorów postępowania, a także język oraz sytuacja ekonomiczna, które zagrażały losom dzieci w następnym czterdziestoleciu. Bolszewicy niektóre ze swych politycznych skłonności i praktyk przejęli od upadającego reżimu carskiego, działającego w warunkach I wojny światowej – wojny totalnej. Wzbogacili je jednak o swój ideologiczny maksymalizm, co przyczyniło się do wzmocnienia i nieograniczonego niczym rozwoju negatywnych schematów zachowań, zrodzonych w warunkach wojny totalnej.

Dziedzictwo schyłkowego okresu cesarstwa i I wojny światowej

Koniec października 1917 roku był dla imperium rosyjskiego trzecim rokiem wojny światowej i czasem rewolucji kończącej 304 lata autokratycznych rządów dynastii Romanowów. Ponad 15 milionów mężczyzn zostało zmobilizowanych, by walczyć na wschodnim froncie wojny; mniej więcej połowa z nich zginęła. 7 mln cywilów z zachodnich rubieży cesarstwa to uchodźcy salwujący się ucieczką bądź przymusowo przesiedleni. Zawirowania I wojny światowej spowodowały, że większość dzieci w następujące po sobie wydarzenia rewolucji październikowej i wojny domowej wkraczało z bagażem doświadczeń takich jak: rozłąka, czasowa lub trwała nieobecność mężczyzn w rodzinie, głód, zmiana miejsca zamieszkania lub napływ uchodźców, postępująca militaryzacja życia oraz wynikające z tych zjawisk zakłócenia równowagi emocjonalnej.

Niektóre z rozwiązań zastosowanych przez władzę Romanowów w czasie wojny miały mieć szczególne znaczenie dla losu dzieci pod rządami bolszewików. Jedna z charakterystycznych cech panowania carskiego została przeniesiona bez zmian w nową epokę. Mowa tu o wielowiekowej tradycji zwierzchności państwa rosyjskiego nad każdą instytucją społeczną, inicjatywą czy strukturą. Stosunek władzy państwowej do poddanych był zawsze nacechowany przemocą i wyzyskiem. W warunkach I wojny światowej rządy Romanowów uciekały się do przemocy w obliczu klęski militarnej, kryzysu na wsi czy głodu w miastach i w wojsku. Przykładem mogą tu być przymusowe rekwizycje zboża od chłopów.

Przemoc towarzyszyła także masowemu przemieszczaniu się carskich poddanych, czyli przymusowym przesiedleniom ludności z zachodnich rubieży czy sąsiadującego z Turcją Kaukazu. Oddziały wojsk siłą usuwały z przyfrontowych terenów – jako element niepewny – poddanych rosyjskich, będących osadnikami narodowości niemieckiej, polskiej, Niemcami bałtyckimi, Łotyszami, Ukraińcami, a zwłaszcza Żydami. Wojsko często uciekało się do taktyki spalonej ziemi, niszcząc wiele miejscowości. Takie praktyki stworzyły precedens, z którego skorzystali bolszewicy, przejmujący władzę z zamiarem realizacji swych wybujałych wizji rewolucyjnych przemian. Uniemożliwiały też społeczeństwu odegranie roli alternatywnej siły hamującej katastrofę humanitarną, w szczególności wiktymizację dzieci.

Peter Gattrell trafnie określa sytuację przymusowych przemieszczeń ludności na zachodzie i na Kaukazie w czasie I wojny światowej mianem „tygla rozpaczy”. Dzieci znalazły się nagle na stacjach i w wagonach kolejowych – częściej bydlęcych niż pasażerskich, w tłumie ludzi pozbawionych absolutnie wszystkiego: „Uchodźcy często musieli spędzić dłuższy czas w otoczeniu ludzkich szczątków, ofiar cholery, dezynterii czy zapalenia płuc”. Wiele dzieci straciło swoich bliskich w wyniku rozłąki lub śmierci. W lecie 1917 roku już około 300 tys. sierot potrzebowało opieki. Niektóre nie umiały o sobie powiedzieć nic poza imieniem. Takie zjawiska z okresu I wojny stanowiły preludium bolszewickich tragedii, rozgrywających się przez dwie najbliższe dekady.

Niechęć rządów schyłkowego imperium do publicznej filantropii to kolejna antycypacja postaw bolszewickich. Opieka nad uchodźcami stała się w czasie I wojny światowej kością niezgody między upadającą władzą a organizacjami społecznymi. Dla politycznych liberałów, którzy już w obliczu głodu i epidemii cholery z 1891 roku deklarowali chęć i zdolność stawienia czoła problemom, z którymi nie radził sobie rząd, kwestia uchodźców stała się nowym bodźcem do działań. Ich usiłowania zderzyły się z jakże charakterystyczną reakcją defensywnego i autokratycznego Mikołaja II i jego dworu. W rezultacie: „uchodźcy stali się zakładnikami, pionkami w pokrętnej grze politycznej intrygi”. W krótkim okresie Rządu Tymczasowego, który sprawował władzę od momentu abdykacji cara w lutym do przejęcia władzy przez bolszewików w październiku 1917 roku, powstały organizacje filantropijne o zazwyczaj liberalnej orientacji, starające się zaradzić problemom.

Trzy lata wojny światowej oraz upadek Romanowów stworzyły zatem tło i źródło precedensów dla działań rządów bolszewickich. W roku 1917, między klęską caratu w lutym a zdobyciem władzy przez bolszewików w październiku, ponad siedem milionów rosyjskich poddanych żyło w niestabilnej sytuacji; 40% tej grupy stanowiły dzieci. Wśród nich 300 tys. sierot rozpaczliwie potrzebowało natychmiastowej pomocy. Militaryzacja społeczeństwa, powołanie pod broń 15 milionów mężczyzn, śmierć, niewola bądź okaleczenie połowy z nich spowodowały dwa komplementarne zjawiska: feminizację społeczności lokalnych i hipermaskulinizację umundurowanego państwa. Do tego swoistego równania należy dorzucić kurczenie się powierzchni upraw rolnych wskutek zamierania rynku, a także państwowo-imperialnych działań polegających na przymusowym odbieraniu chłopom zboża przez oddziały wojskowe, przeznaczonego na potrzeby miast i armii.

Zapaść instytucji państwowych – zarówno upadek carskiej biurokracji, jak i nieudolne wysiłki Rządu Tymczasowego – tworzyły teoretycznie pole do działania lokalnych organizacji społecznych zdolnych wypełnić powstałą lukę. Ale bolszewicy zadbali o to, by żadna ze społecznych inicjatyw nie przetrwała i nie stanowiła dla nich konkurencji w zakresie zagospodarowania sfery socjalnej. W rezultacie tych działań dzieci zdane były niemal dosłownie na łaskę i niełaskę nieznajomych – osób prywatnych i naocznych świadków ich doli. Kolejnym zagrożeniem wynikającym z wojny była brutalizacja zachowań żołnierzy oraz spowodowane traumą i stratami wojennymi emocjonalne wypalenie, którego doświadczało rosyjskie społeczeństwo. Kryzys gospodarczy i brak żywności w miastach Rosji w ostatnim roku wojny powodował ucieczkę ludności na tereny wiejskie oraz radykalizację żądań politycznych, która znakomicie współgrała z bolszewickim maksymalizmem późnego lata i jesieni 1917 roku.ROZDZIAŁ II
DZIECI OFIARAMI WOJNY STALINA PRZECIWKO CHŁOPSTWU

Koniec szczęśliwego dzieciństwa

Gdy dorośli zaczęli reagować na dyrektywy i działania policyjne w ramach kampanii rozkułaczania, życie dzieci legło w gruzach. W rejonach, gdzie plony i dostawy zbóż w latach 1927–28 były niewystarczające i gdzie zastosowano tzw. metodę uralsko-syberyjską (karne podatki i rekwizycje w celu wymuszenia dostaw zboża), dzieci wiejskie spostrzegły, że w ich życie wtargnęły różne groźne postacie, a ich codzienne posiłki przy rodzinnym stole stały się skromniejsze. Jeśli mieszkały we wsi opierającej się akcji odbierania ziarna, były świadkami brutalnych scen z udziałem bliskich i przedstawicieli władzy państwowej. Jeśli rodzice byli szczególnie przenikliwi, dzieci mogły doświadczyć przeprowadzki jeszcze przed rozpoczęciem całej nawałnicy. Niektóre rodziny przenosiły się na odległe tereny albo do dużych miast, by zatrzeć swą tożsamość. Podobnie jak były eserowiec Andriej Matwiejew, kułaccy ojcowie rodzin też chcieli się „zamaskować”.

Takie było doświadczenie Alewtiny Krasilnikowej. Jej ojciec był jednym z pięciu braci, którzy około 1905 roku osiedlili się we wsi oddalonej o 100 km od północnosyberyjskiego miasta Nowosybirsk. W momencie przejęcia władzy przez bolszewików miał młyn, konia, krowę – był „panem samego siebie”. W 1927 roku z powodu swej zamożności padł ofiarą wywłaszczeń, które pozostawiły go bez środków do utrzymania rodziny. Alewtina miała cztery lata, gdy ojciec przeniósł się za pracą do Nowosybirska i zaczął ściągać do siebie rodzinę. Najpierw zabrał dzieci w wieku szkolnym, gdyż „w naszej wiosce nie było szkoły”. Dotyczyło to również siedmioletniej Alewtiny, która miała już iść do szkoły podstawowej. W 1930 roku na wsi pozostawała jeszcze jej matka, dwuletnia siostra i pięcioletni brat.

Osoby napiętnowane, które pozostały we wsi, musiały znosić społeczny ostracyzm oraz podwyżki podatków. Bojkot był strategią oficjalną. Aktywiści partyjni przestrzegali ludność przed utrzymywaniem jakichkolwiek kontaktów, towarzyskich czy gospodarczych, z chłopami uznawanymi za opornych wobec akcji odbierania zboża – „ciułaczami i kułakami”. Wyrzutkom nie wolno było pokazywać się w miejscach publicznych. Aktywiści organizowali niekiedy nocne pikiety przed ich domami. S. Fitzpatrick używa tu określenia „polowanie na czarownice”.

Dom rodzinny, nieustannie nachodzony przez różne dziwne osoby, domagające się coraz to większych dostaw zboża, pieniędzy w formie podatków, a w końcu i zwierząt, przestał być bezpiecznym azylem. A.G. Wasilenko wspomina sceny z rodzinnego gospodarstwa w Kraju Krasnodarskim, gdy ojca zaczęto podejrzewać o sprzyjanie kułakom. Najpierw przyszli po zboże i ziemniaki. Potem zabrali woły i wóz. „Mama krzyczała, tata też, a my dzieci wszystkieśmy płakały. Tata powiedział: «Co dam dzieciom do jedzenia? Czym mam zaorać ziemię?» (…) Zabrali nam ostatnią krowę. Płakaliśmy, krzyczeliśmy, mleko było naszym jedynym pożywieniem. (…) A potem wypędzili nas z naszego domu”.

Chęć pozbycia się przez rodziców wszelkich oznak zamożności zakłócała normalny tryb życia w gospodarstwie wiejskim. Na pierwszy ogień poszedł inwentarz żywy. Już w grudniu 1929 roku OGPU donosi o „wyprzedaży i rzezi zwierząt roboczych i hodowlanych”. Na tym etapie masowej kolektywizacji chłopi woleli zarżnąć swe zwierzęta niż przekazać je kołchozowi. Po oficjalnej zapowiedzi rozkułaczania w styczniu 1930 roku zamożni chłopi zabijali zwierzęta, by uniknąć etykietki wiejskiego bogacza. Naśladowali ich także średniacy – w strachu, że będą następnymi w kolejce do konfiskaty. Do Moskwy trafiały doniesienia o „całkowitym wyrzynaniu inwentarza”, a nawet niszczeniu pszczelich pasiek. Odbywało się to poza normalnym sezonem uboju, a rozmiarami znacznie przekraczało to, co dzieci mogły obserwować każdego roku na wsi. Musiały być wstrząśnięte całą sytuacją. Wspomnienia „rozkułaczonych” dzieci wskazują, że łączyły je silne więzi emocjonalne ze zwierzętami gospodarskimi. Jedno z dzieci ocalałych z Uralu tak opisuje rozstanie z koniem: „Żegnaj, Wicher, mój ukochany koniku, już się nigdy więcej nie zobaczymy! Nie mogłem powstrzymać łez, które spływały mi po policzkach”.

Agresywne rozkułaczanie powodowało u dzieci prawdziwy strach. Urzędnicy wkrótce uznali te lokalne akty przemocy za „ekscesy” i zaczęli nawoływać do odpowiedzialności i pohamowania. Wśród „ekscesów”, o których wspominają raporty OGPU z kampanii na zachodniej Syberii, znajdujemy następujący opis wydarzeń z 22 lutego 1930 roku: „W wiosce Płoskoje koło Sargacka piętnastu skolektywizowanych rolników z przewodniczącym rady wioski Pawłem Iwanowiczem Zotinem na czele przeszukiwało domy kułaków, zabierając wszelkie dobra. Dotarli do domu Kseni Grigoriewny, której męża aresztowało obwodowe OGPU. Nie było jej w domu. Był tylko siedemdziesięcioletni mężczyzna i dwoje dzieci. Staruszek zauważył zbiegowisko, zamknął drzwi i nie chciał nikogo wpuścić. Wówczas Zotin chwycił łom i zaczął wyważać drzwi. Dwunastoletnia dziewczynka ze strachu wyskoczyła przez okno i pokaleczyła się szkłem, a dwuletni chłopiec omal nie oszalał z przerażenia”.

W okolicach Aczyńska terror przybrał inne formy, ale miał takie same skutki dla dzieci: „We wsi Podkamienka milicjant Kozułow zaczął szukać czegoś w jednym z domów, jednak nie mógł tego znaleźć. Rozebrał więc gospodarza do naga i postawił pod ścianą jak do rozstrzelania. Wybuchła panika; przerażone dzieci wybiły okno i z wrzaskiem uciekły na dwór”.

Ci, którzy jako dzieci zachowali w podobnych sytuacjach trzeźwość umysłu, pamiętają utratę nie tylko zwierząt i domu, ale także ubrań, które akurat mieli na sobie. Sprawcami grabieży tych ostatnich byli zazwyczaj biedni wieśniacy, którzy często dołączali się do akcji i zabierali wytypowanym rodzinom to, na co mieli ochotę. Władimir Kudaszkin siedział w domu z babcią i innymi dziećmi po tym, jak aresztowano jego owdowiałą matkę: „Pod nieobecność matki przyszli nas rozkułaczać, babcia i dzieci były w domu. Zaczęli nas wypędzać z domu, siłą wyrzucać na dwór. Zostaliśmy w tym, co mieliśmy na grzbiecie i na nogach (a mieliśmy obuwie z łyka). Byłem ubrany w kożuch, próbowali go ze mnie zedrzeć i zabrać. Z trudem wyrwałem się, uciekłem i tak pozostałem w ubraniu”. Ksenia Dubowicka wspomina podobną sytuację:

W 1929 roku przyszło do naszego domu trzech ludzi, o ile pamiętam, to była niedziela i nałożyli na mojego ojca, Iwana Dubowickiego (ur. 1887) jakiś olbrzymi podatek. Ojciec powiedział: „Dajcie mi co najmniej dwa-trzy dni, żebym mógł pożyczyć od kogoś tak wielką sumę pieniędzy”. „Nie – odpowiedzieli ci ludzie – Masz to dać teraz”. Ojciec powiedział: „Nie mam żadnych pieniędzy, sami widzicie, mam troje dzieci, jedno młodsze od drugiego”. Wtedy ci ludzie przystąpili do konfiskaty naszego majątku, składającego się z dwóch owiec, jednej jałówki, płótna lnianego, na przykład w postaci bielizny pościelowej, a także różnych wiejskich sprzętów. Zdjęli ze mnie nawet, jak sobie przypominam, żółtą sukienkę, którą żona mojego starszego brata Grigorija uszyła mi ze spódnicy mamy. Załadowali to wszystko, wywieźli, a my zostaliśmy „nadzy, jak nas pan Bóg stworzył”. Następnego dnia aresztowano mojego ojca i wówczas ci sami ludzie przyszli jeszcze raz, rozkopali podłogę, a dwa dni później zostaliśmy wyrzuceni z domu.

Według jednego ze sprawozdań z terenu dla centrali OGPU „Rodzinom kułaków rabuje się wszystko, do ostatka, zabiera się nawet mosiężne ikony (przydają się jako surowiec do budowy traktorów) oraz… brudne pieluchy dziecięce”.

Nieobecność lub obezwładnienie ojca oznacza także traumatyczny cios w tradycyjny system wartości oparty na autorytecie i poczuciu bezpieczeństwa. Historycy są zdania, że z punktu widzenia „góry”, czyli sowieckich władz centralnych, kułak szczególnie nadawał się na ofiarę stopniowego eliminowania przez partię komunistyczną wszelkich konkurencyjnych autorytetów. Z punktu widzenia dziecka utrata ojca – głowy rodziny – była ciosem ostatecznym, druzgocącym. Ocalałe dzieci często przywołują takie wspomnienia: „Już nigdy więcej nie zobaczyliśmy ojca”. W petycjach, pamiętnikach i wywiadach zdanie to zazwyczaj podsumowuje pierwszy etap osobistej tragedii i otwiera kolejne, w których dodatkowym źródłem nieszczęść i cierpień będzie brak ojca: „Całościowa kolektywizacja postępowała. Mojego ojca, Kiriłła Wdowina, wsadzono do więzienia w Ufie, gdzie zmarł. Spalili nasz dom we wsi Jelatmonka. Moja matka, analfabetka bez męża i domu, utraciła wszelką nadzieję. Jej najstarszy syn (a mój brat) Osip miał jedenaście lat (…). Wszyscy – ja, mój brat Sasza i moja siostra Wiera – wychowywaliśmy się w różnych domach dziecka”.

Dla wiejskich dzieci dorośli mężczyźni byli autorytetem. Najstarszy mężczyzna w rodzinie zajmował miejsce przy stole dokładnie pod ikoną. Po jego prawej stronie siadali pozostali mężczyźni, od najstarszego do najmłodszego, z uwzględnieniem stopnia pokrewieństwa z seniorem rodu. Po lewej stronie w tym samym porządku zasiadały kobiety. Najstarszy mężczyzna reprezentował rodzinę podczas wioskowych zgromadzeń i innych kontaktów zewnętrznych. Rozdzielał zadania i prace rolne do wykonania oraz zarządzał gospodarstwem. Rozebranie takiego człowieka do naga i postawienie twarzą do ściany było dla dzieci odarciem ojca z autorytetu męskości. Opisywane powyżej historie świadczą, że dzieci pozostawały potem pod opieką matek, babć i dziadków, którzy nie byli w stanie zapobiec wtargnięciom do domów. Dzieci traciły poczucie ładu społecznego, spokoju ogniska domowego oraz nadziei, że dorośli je obronią. Równoczesne ataki na duchownych i Cerkiew niszczyły kolejne potencjalne, ważne źródło autorytetu, ochrony i ukojenia. Dzieci patrzyły, jak ich świat zostaje wywrócony do góry nogami.Rozdział I

Wywiad z M.R. Lewitiną, Smoleńsk, listopad 2007.

P. Holquist, _Making War_, _Forging Revolution_, Cambridge 2002.

E. Lohr, _Nationalizing the Russian Empire: The Campaigne Against Enemy Aliens During World War I_, Cambridge 2003.

P. Gattrell, _A_ _Whole Empire Walking: Refugees in Russia During World War I_, Bloomington 1999, s. 50, 29, 176.

_Ibidem_, s. 33.

A.G. Meyer, _The Impact of World War I_ _on_ _Women’s Lives_ _Russia’s Women: Accomodation_, _Resistance_, _Transformation_, red. B. Evans Clements, B. Alpern Engel, C.D. Worobec, Berkeley 1991, s. 216. Straty w populacji mężczyzn bardziej dotknęły wieś – 10 spośród 15 mln żołnierzy stanowili chłopi.

Wywiad z A.W. Krasilnikową, Nowosybirsk, 1 czerwca 2006.

A. Bazarow, _op. cit._, s. 32.

S. Fitzpatrick, _Ascribing Class_…, _op. cit_., s. 757.

S.S. Wilenski i in; _Dieti GUŁAGa 1918–1956_, Moskwa 2002, s. 113.

L. Viola, _op. cit._,s. 197, 250, 257, 284.

O. Litvinenko, J. Riordan, _Memories of the Dispossessed: Descendants of Kulaks Tell Their Stories_, Nottingham 1998, s. 39.

W.P. Daniłow, S.A. Krasilnikow, _op. cit._, s. 69.

_Ibidem_., s. 72.

_Dieti GUŁAGa_, _op. cit._, s. 101.

_Ibidem_., s. 76, 77.

_Gosudarstwiennyj archiw Tiumienskoj obłasti_, f. 865, op. 2, l.43, cyt. za: A. Bazarow, _Chronika kołchoznogo rabstwa_, s. 45.

_Dieti GUŁAGa_, _op. cit._, s. 116.

A. Bazarow, _op. cit._, s. 36, 37; S. Fitzpatrick, _Ascribing Class…_, _op. cit._, s. 752.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: