Dzieci z Pawiaka - ebook
Dzieci z Pawiaka - ebook
Piekło Pawiaka widziane oczami dziecka.
Pawiak – największe więzienie gestapowskie na terenach Polskich. Trafiały do niego całe rodziny, również kobiety w ciąży. Karę odbywały tam również dzieci i młodzież, która angażowała się w działalność konspiracyjną. „Dzieciństwo" było dla nich pustym słowem, odległym wspomnieniem, nieznanym stanem beztroski.
Jan spędził 2 pierwsze lata swojego dzieciństwa w celi. Nie znał innego świata. Więzienie było da niego jedynym domem.
Emilię zgarnęli w szóstym miesiącu ciąży. Jako pierwszy na Pawiak trafił jej mąż. Lilii, ich córka urodzona w więzieniu, do dziś nie potrafi spokojnie czytać wspomnień katowanego tam ojca.
Janina, pseudonim Mirka, już w wieku dziesięciu lat postanowiła pomagać mamie w działalności konspiracyjnej. Jako dwunastolatka została zaprzysiężona jako samodzielna łączniczka. Gdy miała czternaście lat, aresztowało ją Gestapo. Trafiła prosto do piekła Pawiaka.
Sylwia Winnik w swojej nowej książce dotarła do niepublikowanych dotąd opowieści i osobistych zdjęć bohaterów tamtych wydarzeń. Każda z ich historii pokazuje, że mimo wszystko warto wierzyć w człowieka i w dobro.
Sylwia Winnik – autorka, która ocala historie od zapomnienia. Do tej pory ukazały się dwie jej książki. Debiut, „Dziewczęta z Auschwitz”, szybko stał się bestsellerem.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-6124-2 |
Rozmiar pliku: | 9,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Pawiak pomścimy” – te słowa polskie podziemie przekształcało w czyny: angażowało się w pomoc więźniom, pomagało w spektakularnych ucieczkach, wydawało i wykonywało wyroki na oprawcach i mordercach z gestapo i SS.
„Pawiak pomścimy” – dziś hasło to nabiera nowego znaczenia. Może oznaczać troskę o świadectwa historii. Muzeum Pawiaka to miejsce, które na co dzień pielęgnuje pamięć o czarnej karcie w dziejach Polski, a „Pawiak pomścimy” może oznaczać, że nie zapomnimy o tym, co się wydarzyło podczas II wojny światowej. Nie po to, by mieć żal, lecz by wyciągać wnioski.
Napis na murze, ul. Słowackiego na Żoliborzu: Pawiak pomścimy
Muzeum Niepodległości w Warszawie
*
Zanim Pawiak zyskał niechlubne miano największego więzienia politycznego służącego gestapo na terytorium okupowanej Polski, miał już ponadstuletnią historię. Decyzję o budowie najnowocześniejszego więzienia w Europie podjęto w 1829 roku, a rozpoczęto ją w 1830.
Projekt Henryka Marconiego, jednego z najwybitniejszych architektów XIX wieku, przedstawiony Radzie Administracyjnej Królestwa Polskiego, uwzględniał wytyczne po inspekcji hrabiego Fryderyka Skarbka, profesora ekonomii politycznej Uniwersytetu Warszawskiego. Ten, będąc odpowiedzialnym za funkcjonowanie zakładów karnych, zwrócił uwagę na nieludzkie warunki bytowe w jednym z warszawskich więzień. Wilgoć, brak światła, duchota, brak okien, zbyt duża liczba więźniów w ciasnych celach – to tylko niektóre przez niego wymienione. To Skarbek wyszedł z inicjatywą budowy humanitarnego więzienia w centrum Warszawy. W kolejnych latach z innowacyjnych rozwiązań zastosowanych na Pawiaku skorzystały także inne miasta, między innymi Siedlce i Kalisz, a w Pentonville w Anglii wybudowano nawet identyczny obiekt mający służyć za więzienie¹.
Do roku 1863 na Pawiaku karę odbywali więźniowie kryminalni, ale też polityczni, wśród nich powstańcy styczniowi. Obok głównego budynku znajdowały się pomieszczenia gospodarcze, takie jak kartoflarnia, pralnia czy łaźnia. Osobny oddział dla kobiet powstał dopiero w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Ze względu na fakt, że przeznaczono na niego budynek szpitalny z czasów wojny rosyjsko-tureckiej, zwanej też serbską – kobiecy oddział Pawiaka nazywano Serbią. Byli więźniowie do dziś używają tego określenia. W okresie międzywojennym Serbia była jedynym więzieniem dla kobiet – więźniarek tak politycznych, jak i kryminalnych².
Pawiak, widok ogólny od strony ul. Dzielnej i Więziennej, 1864 r.
Muzeum Niepodległości w Warszawie
Najokrutniejszy czas na Pawiaku to okres od 2 października 1939 do 21 sierpnia 1944 roku. W jego murach więziono wówczas blisko sto tysięcy osób, z czego trzydzieści siedem tysięcy zamordowano, a pozostałą część wywieziono w dziewięćdziesięciu pięciu³ transportach do obozów koncentracyjnych, pracy i zagłady, między innymi do Auschwitz-Birkenau, na Majdanek, do Treblinki czy Ravensbrück, a także do wielu innych miejsc pracy przymusowej na terenie Niemiec. Niewielu odzyskało wolność.
Na Pawiaku osadzano niejednokrotnie całe rodziny, w tym małe dzieci i kobiety w ciąży. Za więźniów politycznych uważano już kilkunastoletnie dziewczynki i chłopców. Można było tu trafić za działanie w konspiracji, nieprzestrzeganie licznych zakazów gestapo, podejrzenie o przeciwstawienie się ideologii III Rzeszy, po łapance na ulicy, aresztowaniu w pracy czy w domu. W więzieniu można było spotkać ludzi z różnych warstw społecznych i najróżniejszych wyznań religijnych. Od literatów i wykształconych profesorów, przez duchownych, po działaczy politycznych. Przed „sprawiedliwością” okupanta nie było ratunku.
Z Pawiakiem ściśle łączyła się siedziba gestapo mieszcząca się w gmachu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przy alei Szucha 25. W podziemiach tego budynku Niemcy urządzili areszt śledczy; zabierano tam osoby z nakazem aresztowania, można było tam również trafić na przesłuchanie wprost z łapanki lub jako więzień przewożony w tym celu z Pawiaka. Dzięki relacjom świadków nawet po ponad siedemdziesięciu latach od zakończenia wojny wiemy, jak katowani i torturowani byli więźniowie. Bicie kolbą karabinu po głowie czy żebrach to najmniejsze przejawy okrucieństwa. Gestapo sięgało po znacznie gorsze metody: wyrywanie żywcem paznokci, przypalanie papierosami, szczucie psami, bicie pejczem, łamanie kości, duszenie uszkodzoną maską gazową. Niejednokrotnie torturowano w ten sposób osoby w podeszłym wieku, nastolatków i kobiety w zaawansowanej ciąży⁴.
Stanisław Miedza-Tomaszewski, _Łapanka_, 1943 r.
Muzeum Niepodległości w Warszawie
Ci, którzy chcieli walczyć o wolną Polskę, nie pozostawali bierni nawet po osadzeniu w więzieniu. Liczne działania ruchu oporu dodawały ludziom siły i nadziei, że z okupantem można wygrać. Prym wiodła siatka konspiracyjna polskiego personelu medycznego na Pawiaku, Patronat⁵, ale działały również siatki innych więźniów funkcyjnych⁶. Nie brakowało oczywiście zdrajców, toteż należało rozsądnie wybierać ludzi do współpracy.
W swojej książce _Pawiak – kaźń i heroizm_ Regina Domańska tak pisze:
Systematyczne przekazywanie informacji o sytuacji na Pawiaku zależało od sprawnego funkcjonowania misternej siatki złożonej z odważnych i ofiarnych więźniów, gotowych dotrzeć wszędzie tam, gdzie tego wymagały okoliczności. (…) Osobisty kontakt więźniów był niezmiernie trudny. Więźniowie pisali więc grypsy na skrawkach bibułki maleńkimi grafitami. Oddanie takiego grypsu innemu więźniowi czy też udział w przekazaniu go na zewnątrz związane były ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Mimo to osoby działające w konspiracji więziennej nie wahały się. (…) Codziennie przez ich ręce przechodziły setki grypsów (…). W obliczu własnej zagłady potrafili zaopiekować się skatowanymi, nakarmić głodnych, skontaktować więźniów z jednej sprawy, aby uzgodnili zeznania, co często decydowało o ich życiu⁷.
Przygotowania do ewakuacji Pawiaka rozpoczęły się 23 lipca 1944 roku. Likwidowano poszczególne pomieszczenia i dowody zbrodni, a 30 lipca Niemcy wysłali dwa ostatnie transporty ewakuacyjne: około tysiąca czterystu mężczyzn do Gross Rosen i czterysta kobiet do Ravensbrück. Jeden z wagonów – pełen ludzi, został ostrzelany, a potem podpalony na bocznicy kolejowej w Skierniewicach.
31 lipca zwolniono około dwustu osób. Byli wśród nich lekarze, a także niektóre matki z dziećmi. 13 sierpnia w ruinach getta rozstrzelano prawie wszystkich pozostałych na Pawiaku: stu siedmiu więźniów; wśród nich dwie kobiety w połogu i ich świeżo narodzone dzieci. 18 sierpnia zabito Halinę Tulińską, będącą w siódmym miesiącu ciąży.
21 sierpnia 1944 roku Niemcy wysadzili kompleks więzienny w powietrze. Zachowały się tylko nieliczne fragmenty murów, w tym filar bramy wjazdowej od strony ulicy Dzielnej, oraz słynny wiąz – żywy pomnik ku czci pomordowanych ofiar⁸.
*
W tej książce czytelnicy odnajdą wspomnienia byłych więźniów Pawiaka, którzy trafili tam jako dzieci albo urodzili się w nim w trakcie osadzenia ich matek. Relacje te, wzbogacone wspomnieniami ich rodziców, obrazują, jak wojna wpłynęła na losy ich rodzin, a także na sposób, w jaki do dziś postrzegają świat. We wspomnieniach nie brakuje wzruszających pożegnań, niepewności, brutalnych przesłuchań, odwagi i heroizmu.
Dla wielu Pawiak stał się przystankiem do Auschwitz-Birkenau, Treblinki i innych miejsc odosobnienia. Przystankiem do śmierci.
*
W pojedynkę nikt nie wygra wojny. To oczywiste. Ale wygrana wojna to też uratowane życie pojedynczego człowieka, to ukryta przed gestapo żydowska rodzina, to kawałek chleba podzielony na dwie części, to list pożegnalny przekazany rodzinie. Bo kiedy nic nie sprzyja wygranej i wolności, liczą się proste słowa i czyny. Przeżyło dzięki nim wielu świadków historii, o których dziś w tej książce piszę.
Powie ktoś, że to oczywistość.
Tak – odpowiem.
Ale czy nie zapominamy coraz częściej o oczywistościach, które czynią nasz świat bardziej ludzkim?DZIEŃ NA PAWIAKU
6.00 Pobudka
6.20 Apel poranny
6.25 Wyjście więźniów do ubikacji
7.00 Śniadanie: kawa zbożowa niesłodzona i całodzienna porcja chleba: 125–250 g
7.15 Zbiórka więźniów i wyjazd „budy” na Szucha
8.30 Wywoływanie na _Überführung_ i transporty
9.00 Zbiórka chorych
11.30 Powrót więźniów z przesłuchań i doprowadzanie nowych więźniów na obiad
12.30 Obiad: 3/4 litra zupy z buraków lub brukwi, czasami z zatęchłej suszonej ryby lub nieprzesianej mąki (tzw. berlaj)
13.00 Zbiórka więźniów i przyjazd „budy” z Szucha
16.00 Wyjście więźniów do ubikacji
16.30 Powrót z popołudniowych przesłuchań
17.00 Kolacja: niesłodzona kawa zbożowa, raz w tygodniu 3/4 litra zupy. Przywóz nowych więźniów
18.00 Apel wieczorny
21.00 Wygaszanie świateł⁹NOC
Czy znasz ten żal, co głośno nie wybucha,
Lecz żre jak rdza i dręczy jak posucha,
Ten żal bez słów, bez jęków i bez łez,
Że już za Tobą całe życie jest?
Czy znasz ten ból, co hardą duszę łamie?
Aż krzepnie myśl i drży bezwładnie ramię?
Umilkły już nadzieja i tęsknota,
Ty patrzysz w przeszłość niby żona Lota
A w sercu twym jak rana pali ślad
Szczęśliwych dni, niezapomnianych lat…
Więzienne płaczą ponad głową mury
W tę najsmutniejszą w życiu naszym jesień,
Brudnym łachmanem zwisa słońce z góry
I hula wiatr, a serce w piersi rwie się,
Pawiacka noc, posępna i bezsenna,
Pawiacka noc, zwyczajna noc więzienna
Zapada już. Twą niemoc czy też moc
Utuli czarna litościwa noc.
Zofia Karpińska¹⁰Początek tej opowieści znam tylko z opowiadań mamy, sama miałam się dopiero pojawić na świecie. Ale wszystko to, choć nieświadomie, przeżyłam.
W Sierakowicach Prawych na podwórzu gospodarstwa babci stała drewniana obora. Tuż pod jej dachem była urządzona niewidoczna z zewnątrz skrytka. Dostać się do niej można było tylko ze środka obory po podstawionej drabinie. W ślepym podwójnym szczycie między zewnętrznym a wewnętrznym dachem umieszczono słomę, poduszkę i pierzynę. Tam właśnie w mroźne grudniowe noce 1943 roku ukrywał się mój tata. Nie sypiał w domu, spodziewając się, że gestapo w każdej chwili może przyjechać, by go aresztować.
Tatuś, Mieczysław Tartanus, należał do Armii Krajowej. To była tradycja rodzinna. Jego ojciec też był mocno związany z konspiracją i walczył o wolność kraju i polskich rodzin.
Rodzice wzięli ślub 27 czerwca 1943 roku. Mama, Marianna, tego, że tata należy do AK, tylko się domyślała. Tatuś nie chciał jej narażać. Wśród patriotów, ludzi, dla których wolność i ojczyzna stanowiły kwestie nadrzędne, znajdowali się też zdrajcy. Ludzie, którzy dla ratowania własnej skóry potrafili wydać przyjaciół, towarzyszy broni. Doszło do tego właśnie w placówce AK w Bełchowie, tej samej, do której należał tata.
Dwóch mężczyzn, Marian P. i Franciszek K., zostało przyłapanych przez gestapo na nielegalnym handlu. Aby ocalić życie, poszli na współpracę z Niemcami. To przez nich, w nocy z 12 na 13 grudnia 1943 roku, gestapo aresztowało czterdzieści osób. W tym mojego stryja Franciszka. Tej samej nocy przyjechali również do Sierakowic po tatę, ale nie zastali go w domu.
Kiedy uderzali kolbami w drzwi domu dziadków, nie mogło być późno, bo ci jeszcze nie położyli się spać.
– Gdzie jest Mieczysław Tartanus? – spytali.
Mama nie znała niemieckiego, ale doskonale rozumiała, o co im chodzi.
– Pojechał do Bełchowa rano i jeszcze nie wrócił – odparła.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewali. Zaczęli więc wydobywać informacje biciem kolbami, groźbami i zastraszaniem.
Rodzice pani Anny, 27 czerwca 1943 r.
zdjęcia z archiwum pani Anny Czubatki z domu Tartanus
W domu stała wielka beczka do kiszenia kapusty. Mama trzymała ręce na jej brzegu okutym metalową obręczą, gdy gestapowiec uderzył ją w dłonie tak mocno, że połamał jej palce. Mimo to nie wydała męża. Na chwilę przed przyjazdem gestapo zakochani małżonkowie pocałowali się na dobranoc, po czym tatuś wszedł do skrytki pod dachem obory. Mama odstawiła drabinę pod stodołę.
Gestapowcy nie chcieli odjechać z niczym, więc zamiast ojca zabrali z sobą mamę. Aresztowali ją jako zakładniczkę, wiedząc, że wcześniej czy później Mieczysław Tartanus zechce ją uwolnić. Nie wiedzieli tylko jednego – że mama była w ciąży.
Ciemną, zimną nocą wepchnęli ją do samochodu-więźniarki zwanej „budą” w samej tylko wełnianej sukience z krótkimi rękawkami. Podczas aresztowania, kiedy emocje brały górę, mamie było gorąco. Nie pamiętała jednak, że jest grudzień i że na dworze zmarznie. W aucie siedziało już wielu aresztowanych mężczyzn zdradzonych przez konfidentów. Mama rozpoznała w jednym z nich swojego szwagra a mojego stryja, Franciszka. Usiadła obok niego w ciszy, bojąc się nawiązać rozmowę.
– Marysiu, gdzie jest Mietek? – wyszeptał.
– Poszedł do was rano – skłamała mama.
Nie chciała, by znał prawdę, bo się bała, że jak będą go torturowali, stryjek Franek nie wytrzyma bólu i w końcu wyda jej męża.
Mama pani Anny, babcia Anna Fijałkowska, wujek Mieczysław Fijałkowski, brat mamy, zdjęcie zrobione w podwórku domu rodzinnego u babci, gdzie mama wróciła z Pawiaka, sierpień 1944 r. W tej sukience została aresztowana
zdjęcia z archiwum pani Anny Czubatki z domu Tartanus
Podczas gdy mama siedziała już w „budzie”, gestapowcy wciąż rewidowali dom. Każde pomieszczenie po kolei, aż dotarli na strych. Ich uwagę przykuła sterta wyschniętego łubinu. Wyobrażam sobie, że bagnetami i kolbami karabinów ponakłuwali łubin w poszukiwaniu czegoś wartościowego. A kiedy brzęknął odgłos trafionego przedmiotu, wiedzieli już, że nie odejdą z pustymi rękoma. Pod łubinem skrywał się kuferek, który dziadek, Maciej Fijałkowski, przyniósł jeszcze z I wojny światowej. Pełnił funkcję szafy, chowano w nim odświętne ubrania. Wtedy leżały tam garnitur ojca i gruba wełniana chusta. Kobiety w wioskach nosiły takie zimą zamiast palta. Gestapowcy przynieśli łup do „budy”.
– Franuś – rzekła wreszcie mama, do której zaczęło docierać, że wkrótce się śmiertelnie zaziębi – jest mi tak strasznie zimno, a w tej skrzyni mam ciepłą wełnianą chustę. Może poproś ich, żeby mi ją dali. Najwyżej odmówią.
Wiedziała, że stryj zna niemiecki. Stryjek Franek powiedział coś Niemcom, a ci otworzyli kufer, wyjęli chustę i dali ją mamie.
„Buda” wypełniona więźniami wyruszyła do Łowicza na gestapo. Po przesłuchaniu i spisaniu protokołów więźniowie wczesnym rankiem zostali przewiezieni na Pawiak. Dla wszystkich prócz mamy była to droga w jedną stronę. Po tygodniu wszyscy mężczyźni zostali rozstrzelani. 20 grudnia 1943 roku wywieziono z Pawiaka wszystkich czterdziestu pojmanych mężczyzn, także stryja Franciszka. Jak głosiły obwieszczenia rozwieszone w mieście po egzekucji, dwudziestu z nich rozstrzelano w Skierniewicach. Egzekucja miała pokazać siłę gestapo i jego bezwzględność. Niemcy zrobili to w dzień targowy, kiedy w mieście było najwięcej ludzi, przede wszystkim w celu zastraszenia. Później ciała zamordowanych wrzucono do „budy” w samochodzie. Nikt nie wie, gdzie dokładnie rozstrzelano resztę więźniów. Oficjalna informacja głosiła, że w Warszawie. Nieznane jest również miejsce pochówku rozstrzelanych. Niektórzy twierdzą, że samochód z ciałami ze Skierniewic pojechał w stronę Warszawy. Byli i tacy, którzy twierdzili, że w kierunku Łowicza. Jednak ślad urywa się w tym momencie. Świadkowie twierdzili zgodnie, że samochód nie odjechał daleko. Po egzekucji Niemcy udali się na obiad do siedziby gestapo w Skierniewicach. Tak jakby to, co się stało, było zwyczajną pracą, którą, zadowoleni z siebie, poprawnie wykonali. Mordowanie ludzi było dla nich normalną czynnością. Nie rozważali ani wtedy, ani nigdy później, że strzelali do czyjegoś ojca, brata, syna, męża. Że zabijali drugiego człowieka.
Do dziś nie udało mi się odnaleźć miejsca zamordowania pozostałych dwudziestu więźniów, wśród nich stryja Franciszka. Mogę się tylko domyślać, że Niemcy zrobili to, co z niektórymi innymi transportami – wywieźli więźniów do lasu, kazali im wykopać doły, a potem wrzucili do nich ich ciała.
Długo szukałam jakiegokolwiek śladu w książkach, wspomnieniach byłych więźniów, działaczy AK, jednak wśród wielu hipotez brakuje jednoznacznych informacji, co się naprawdę stało. W Puszczy Bolimowskiej stoi samotny krzyż. Czasami myślę, że może to tam są pochowani.
Dlaczego wiem, że stryj nie został zamordowany w Skierniewicach? Bo według niemieckiego ogłoszenia znajdował się w grupie rozstrzelanych w Warszawie. Gdzie jest więc jego ciało?
*
W domu rodzinnym pozostała babcia, Anna Fijałkowska, i brat mojej mamy, młodszy od niej o dwa lata, Mieczysław.
Tego samego dnia, 20 grudnia, kiedy wywieziono z Pawiaka zamordowanych później mężczyzn, aresztowano matkę ojca, jego dwie rodzone siostry, Mariannę i Janinę, oraz przyrodnią siostrę Julię Pokorę. Od chwili aresztowania do 13 stycznia 1944 roku więzione były na gestapo w Łowiczu. Wywiezione na Pawiak, przebywały tam do 5 kwietnia 1944 roku. Później trafiły do obozu koncentracyjnego Ravensbrück.
Z ich pobytem na Pawiaku wiąże się zabawna anegdota. Narobiły one bowiem Niemcom zamieszania. Wszystkie się wtedy spotkały. W jednym czasie na Pawiaku przebywały trzy Marianny Tartanus. Moja mama, matka mojego taty i jedna jego siostra. Mama jednak często wspominała, że od kiedy dowiedziała się, że jej teściowa ze szwagierkami są aresztowane i przewiezione na Pawiak, starała się dowiedzieć, gdzie i kiedy wychodzić po jedzenie, na obieranie ziemniaków do kartoflarni czy na spacerniak, by je spotkać. Wtedy, jeśli się dało, i ona wychodziła.
Brała wówczas swoją wełnianą chustkę i trzymała jeden róg, a one pozostałe krańce materiału. Udawały, że trzepią chustę, a tak naprawdę chciały pobyć ze sobą i porozmawiać. Pocieszały się, uspokajały i dawały sobie nawzajem nadzieję. Domyślam się, że mama pytała o rodzinę, a zwłaszcza o męża. O sytuację w Warszawie. Najważniejsze jednak dla niej było to, że mój tata nadal był na wolności.
Na Pawiaku Niemcy mamę kilkukrotnie przesłuchiwali. Podczas jednego z takich przesłuchań do pokoju weszli umundurowani niemieccy żołnierze. Wśród nich błyskawicznie rozpoznała dwóch konfidentów, którzy przyczynili się do jej aresztowania. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Nie drgnęła jej nawet powieka. Zapytana, czy zna któregoś z nich, zaprzeczyła. Oficer prowadzący śledztwo drążył dalej:
– Nigdy ich pani nie widziała?
– Nie.
– Nigdy?
– Nigdy.
– Nawet jak była pani aresztowana, nie było ich wtedy?
– Kiedy mnie aresztowano, było w domu tylu … – tu zastanowiła się, jakiego słowa użyć, chciała powiedzieć: gestapowców, ale wiedząc, że bardzo by sobie tym zaszkodziła, dokończyła – …panów. – A po chwili dodała: – I żadnego z nich bym nie umiała rozpoznać.
Gdyby przyznała, że rozpoznaje konfidentów, wskórałaby tylko tyle, że potwierdziłaby działalność konspiracyjną męża albo innych osób. Rozpoczęłoby się śledztwo, pytania o to, kogo, kiedy, jak i gdzie. W gruncie rzeczy mama nigdy, będąc na wolności, nie stanęła oko w oko z jednym czy drugim zdrajcą. Widziała jednak, jak rozmawiali z jej mężem, kiedy przychodzili do nich do zagrody. Jedyne, co mogła zrobić podczas przesłuchania, to dobrze odgrywać swoją rolę, że nie ma pojęcia, kim są.
Wiele lat później w rozmowie ze mną wspominała jeszcze jedno zdarzenie. Czekając na przesłuchanie, stała twarzą do ściany w szeregu z innymi więźniami. Chodziło o to, by nie rozglądać się, nie dostrzec kogoś znajomego i nie przekazać mu wiadomości.
– Za co pani tu siedzi? – zapytał inny więzień. – Kobieta, i to jeszcze w ciąży. Ja to rozumiem, jestem mężczyzną, ale pani…?
– Nie wiem. Pewnie za to, że jestem Polką – odparła mama.
Oferował mamie cukier w kostce, ale odmówiła. Była przekonana, że to kapuś, który chciał z niej wyciągnąć coś, czego nie powiedziałaby na przesłuchaniu.
*
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_BIBLIOGRAFIA
_Dostępne w wersji pełnej_
1 J. Gierczyńska, _Ślady pamięci. 50_ _lat_ _Muzeum Więzienia Pawiak_, Warszawa 2016, s. 15–25.
2 Tamże, s. 43.
3 A.K. Kunert, _Polskie Państwo Podziemne_ _a Pawiak 1939–1944_, M. Woltanowska, A.K. Kunert, J. Gierczyńska, _Pawiak 1835–1944. Przewodnik_ _po_ _ekspozycji stałej_, Warszawa 2009, s. 10.
4 J. Gierczyńska, dz. cyt., s. 68–69.
5 Towarzystwo Opieki nad Więźniami – zwane powszechnie Patronatem – miało na celu niesienie pomocy więźniom. Na Pawiak dostarczano leki, artykuły sanitarne dla szpitali oraz dodatkową żywność. „Wolność! (…) W codziennym życiu Pawiaka był czynnik błogosławiony, co oddech wnosił w mury więzienia. To był Patronat” – można przeczytać w książce Leona Wanata _Za_ _murami Pawiaka_, Warszawa 1960, s. 240. Swoją pracę dobroczynną Patronat rozpoczął w 1940 roku. Działalność prowadził aż do samego końca istnienia więzienia. Pierwszymi oddelegowanymi do pracy były Helena Danielewicz i Jadwiga Żochowska. Członkowie Patronatu pośredniczyli między innymi w przesyłaniu paczek dla więźniów od ich rodzin, ale dostarczali też gazety i papierosy dla pracujących więźniów, odzież, a nawet niezbędne guziki czy paski do spodni – wszystko to, czego akurat brakowało. Nieśli pomoc nie tylko materialną, ale i moralną – wspierali więźniów słowem, a nawet przynosili choinki na Wigilię czy pisanki na święta Wielkiej Nocy. Za ich wstawiennictwem powstały również dwie cele dla matek z małymi dziećmi.
6 J. Gierczyńska, dz. cyt., s. 59.
7 R. Domańska, _Pawiak – kaźń_ _i heroizm_, Warszawa 1988, s. 130–131.
8 J. Gierczyńska, dz. cyt., s. 77–99.
9 L. Wanat, dz. cyt.
10 Z. Karpińska, _Noc_, _Ravensbrück: wiersze obozowe_, dz. cyt., s. 147.