Dziecko z zespołem Downa. Jaka to musi być miłość - ebook
Dziecko z zespołem Downa. Jaka to musi być miłość - ebook
Poradnik jest napisany z myślą o tych rodzicach, którzy szukają wsparcia w pierwszym okresie po narodzinach dziecka z zespołem Downa, ale również dla rodziców dzieci starszych. Przyjście na świat dziecka z zespołem Downa zawsze jest dla rodziców szokiem. Wielu z nich zastanawia się, co spowodowało tę wadę genetyczną. Rodzice znajdą w poradniku omówienie najważniejszych problemów, z którymi spotykają się na co dzień, oraz rady, jak zaplanować życie z dzieckiem z zespołem Downa i jak zaakceptować jego odmienność. Autorka, opierając się na wiedzy naukowych autorytetów i na doświadczeniu rodziców, przedstawia z taktem problemy trudne i wstydliwe, m.in. seksualności tych dzieci.
Kategoria: | Medycyna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-200-5862-8 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdyby nie miłość rodziców, praca nad rozwojem dziecka z zespołem Downa byłaby niewykonalna
Dzieci z zespołem Downa jest w Polsce ponad 40 tysięcy, w przybliżeniu, bo nie prowadzi się dokładnej statystyki. Są w różnym stopniu upośledzone umysłowo i fizycznie. Ta wada genetyczna stwarza liczne bariery rozwojowe, toteż trudniej im sprostać codziennym obowiązkom i pokonywać przeciwności losu.
Mają więc wiele ograniczeń i trudności rozwojowych, ale cechuje je duża emocjonalność, uczuciowość, wrażliwość, serdeczność. Umieją kochać, odpowiadają miłością na miłość, dobrocią na dobroć i potrafią darzyć innych bezgranicznym zaufaniem. Toteż dzisiaj, gdy z powodu słabszych więzi międzyludzkich samotność bywa częstsza i dotkliwsza, a głód uczuć dość powszechny, ludzie z zespołem Downa wypełniają tę lukę. Nie bez przyczyn właśnie te dzieci są w wielu krajach dość chętnie adoptowane. One odwracają uwagę od dominujących dziś wartości – pieniądza, urody, intelektu, w stronę innych: dobroci, szczerości, miłości, zaufania, poświęcenia.
Dla społeczeństwa są wyzwaniem, krzywym zwierciadłem, w którym ostrzej i mocniej odbijają się cechy ludzkie, świadczące o człowieczeństwie i kulturze. Co prawda już nie zamyka się ich, jak przed laty, w zakładach opieki, izolując od życia, ale ich integracja ze środowiskiem zwykle jest tylko pozorna, pozostaje raczej pięknym celem czy programem edukacyjnym niż faktem. Nawet najbardziej inteligentni z nich, najlepiej przystosowani do życia i zawodu, bywają niechętnie przyjmowani do zakładów pracy czy kręgów życia towarzyskiego. W sposób często nieuświadomiony wyznacza się im granice, których nie pozwala się im przekroczyć. Bo nie tylko w nich są ograniczenia i bariery utrudniające integrację, one tkwią także w nas.
Poznałam wielu rodziców, którzy wychowują dziecko z zespołem Downa, i myślę, że gdyby nie miłość rodzicielska, nie byliby w stanie temu podołać. Zespół Downa wystawia tę miłość na próbę już w momencie urodzenia się dziecka, ale tylko niekiedy ją niszczy, najczęściej wzmacnia. Na jej fundamencie rodzice budują siłę i cierpliwość niezbędną do wychowania tego dziecka oraz wiedzę o nim i jego potrzebach. A wychowanie tych dzieci jest nieporównywalnie trudniejsze, trzeba bowiem pomagać im pokonywać kolejne bariery rozwojowe, jakie stwarza ta wada genetyczna.
Chylę czoło przed ich matkami i ojcami, którzy kosztem wielkich wyrzeczeń dokonują cudów, by w rozwoju dziecka uczynić choćby mały krok do przodu. Walczą o nie, chociaż wiedzą, że nigdy nie uwolnią go od zespołu Downa. Muszą więc wytyczyć sobie granicę między możliwym a niemożliwym, między pożądanym a rzeczywistym, bowiem pomyłka w tej materii bywa bolesna, a i kosztowna… – przestrzega Andrzej Suchcicki, który wraz z żoną prowadzi Stowarzyszenie Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej kochani”.
Ktoś spyta: po co więc te wielkie wysiłki i wyrzeczenia? Czy warto dla tych dzieci poświęcać własne życie?
I czy zdrowi, normalni ludzie kiedykolwiek zrobią im miejsce pośród siebie? Przecież one nie mają szans wygrywać w świecie dzisiejszej konkurencji, w której liczy się tylko intelekt, powierzchowna atrakcyjność, bezwzględność, spryt. Nie mają tych cech.
Nie ma ludzi niepotrzebnych, są tylko nieprzystosowani. Ale jak przystosować do życia osoby z zespołem Downa? Odkąd objęto je opieką medyczną i edukacją, włączając do normalnego życia, stały się innymi ludźmi. W ciągu niepełnego stulecia ich średnia życia wzrosła od kilkunastu do 50, a nawet 60 lat, zwiększył się znacznie ich iloraz inteligencji. Uczą się, zdobywają różne zawody, toteż niektóre z nich, gdy dorosną, wykonują odpowiedzialne prace, także artystyczne – grają na scenie, w zespołach muzycznych, piszą wiersze, malują, potrafią żyć coraz bardziej samodzielnie, a na Zachodzie nawet zawierają związki małżeńskie.
Książkę tę adresuję do rodziców i opiekunów dzieci i dorosłych z zespołem Downa z nadzieją, że pomoże im lepiej pokierować ich losem i wykorzystać wszelkie ich możliwości rozwojowe. Adresuję ją także do wszystkich ludzi zainteresowanych dziećmi i dorosłymi z zespołem Downa, którzy pragną im pomagać, wspierać ich i zmieniać świat, by stawał się dla nich bardziej otwarty i przyjazny. Nie sposób w jednym poradniku zawrzeć pełnej wiedzy na temat zespołu Downa, choć jest ona już bardzo szeroka, a nauka ciągle ją wzbogaca, podpowiadając nowe metody pracy nad rozwojem tych dzieci. Ich rodzice i opiekunowie są więc zmuszeni do nieustannej edukacji. Jak w przyszłości zmieni się los osób z zespołem Downa, skoro nauka, a zwłaszcza genetyka, rozwija się w takim tempie?
* * *
Dziękuję wszystkim, którzy podzielili się ze mną doświadczeniami w pracy nad wychowaniem i rozwojem dzieci z zespołem Downa oraz przemyśleniami o życiu osób dotkniętych tą wadą genetyczną – dziękuję ich rodzicom, lekarzom, nauczycielom, terapeutom, członkom organizacji i towarzystw oraz pracownikom instytucji działających na rzecz dzieci i dorosłych z zespołem Downa. Podziękowania składam: Krystynie Mazur, Zofii Małeckiej, dr Marii Drewniakowej, dr Danucie Wolskiej, Andrzejowi Suchcickiemu, Barbarze Mazur, Ewie Raczek, dr Elżbiecie Minczakiewicz, Teresie Serafin, Teresie Kamińskiej, Barbarze Gacek, dyr. Barbarze Mikrut, dr Monice Gasińskiej, Janowi Krupińskiemu, Karolowi Johnsonowi (Kanada), pani Monice (Wiedeń), dr Ewie Mazurek-Stepper (Wiedeń), Annie Dziarmadze (USA), członkom Stowarzyszenia „Tęcza” z Krakowa, Grażynie Banach-Kociołek, Bogusławie Zawadzie, dyr. Monice Kastory-Bronowskiej, Katarzynie Szczerbik, Annie Dymnej, dr Teresie Oleńskiej, red. Elżbiecie Dziwisz i wszystkim, którzy mnie wspierali w czasie pisania tej książki.
Krystyna Rożnowska