Dziedzic Sobieskich - ebook
Dziedzic Sobieskich - ebook
Książę Karol Edward Stuart, syn księżniczki Klementyny Sobieskiej i wnuk polskiego królewicza, Jakuba Sobieskiego, to jeden z najbardziej tragicznych, ale i najbardziej romantycznych bohaterów Szkocji
Książe Karol Edward Stuart był najstarszym wnukiem z prawego łoża Jakuba II, króla Szkocji, Anglii i Irlandii. W roku 1745, mając dwadzieścia pięć lat, charyzmatyczny i dzielny książę zdobył ogromną sławę jako wódz szkockiego powstania przeciwko panowaniu angielskiego króla “uzurpatora”, Jerzego II. Niemalże udało mu się odzyskać trony swojego dziadka, które z prawa należały do jego wygnanej z kraju rodziny Stuartów, a nie do niemieckich Hanowerczyków, z których pochodził jego przeciwnik. Romantyczne dzieje tego zrywu oraz legenda, jaka otacza kilka miesięcy, które książę spędził w górach i na wyspach zachodniej Szkocji, ukrywając się po klęsce powstańców pod Culloden w 1746 roku, przesłaniają głęboko ludzki wymiar historii wspaniałego, lecz jednocześnie ułomnego człowieka.
Dotychczasowe biografie księcia Karola Edwarda Stuarta często koncentrują się na samym powstaniu w 1745 roku. Oprócz tego ważnego wątku nowa książka pióra Piotra Pinińskiego opisuje młodość księcia i barwnie relacjonuje także życie jedynej córki i dziedziczki księcia oraz trójki jego wnuków, których istnienie ukrywano przed całym światem. Historia tych trojga młodych ludzi, ściśle związana z Polską, a do niedawna zupełnie nieznana, była jedną z najstaranniej zachowywanych tajemnic w historii Szkocji.
„Rewelacja historyczna ujawniająca tajemnice dynastii Stuartów”
„Sunday Post”
„Duch księcia Karola Stuarta straszył Anglię jeszcze przez długie lata po nieudanej inwazji”.
„Sunday Herald”
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7785-253-8 |
Rozmiar pliku: | 705 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
------------------------------------------------------------------------
Profesor Bruce Lenman, który napisał wstęp do mojej książki Ostatni sekret Stuartów, jest autorem określenia „przemysł, który rozkwitł na stuartowskiej szarlatanerii". W ten celny sposób profesor kwituje wszelkich oszustów, którzy pojawiali się w XIX i XX wieku, zgłaszając fantastyczne pretensje do królewskiej krwi i pochodzenia z rodu Stuartów. Istnienie wnuków i dalszych potomków księcia Karola Stuarta zostało otoczone tajemnicą tak głęboką i tak długo z powodzeniem zachowywaną, że owi mistyfikatorzy działali w zupełnej próżni informacyjnej. Dopiero w ostatnich czasach ich pretensje doczekały się surowej oceny ze strony poważnych historyków, wcześniej zajmujących się wyłącznie głównym nurtem spraw politycznych, którego częścią Stuartowie przestali być po straszliwej klęsce pod Culloden w 1746 roku.
Aby przekonać środowiska akademickie, że książka nie była kolejnym tego typu zjawiskiem, Ostatni sekret Stuartów musiał pokonać poprzeczkę ustawioną wysoko. Z tej przyczyny praca zawierała szczegółowe i bardzo liczne przypisy oraz odniesienia do źródeł archiwalnych, drugi wstęp napisany przez niezależnego eksperta — prof. Waldemara Łazugę z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, obszerne aneksy i posłowie. Książka prezentowała także nieznaną wcześniej dokumentację źródłową, którą należało przedstawić niemalże jak materiał dowodowy dla wymagającego kolegium sędziowskiego. Ów materiał był skomplikowany i rozbudowany, często poszlakowy. W rezultacie wybitny angielski genealog, Hugh Massingberd, mógł stwierdzić, że Ostatni sekret Stuartów przedstawia materiał dowodowy w sposób, który z pewnością zaspokoi „nawet najbardziej pedantycznego czytelnika" (co uczynił w recenzji, która ukazała się 25 maja 2002 roku w „The Spectator"); natomiast odbiorca musiał być prawdziwym ekspertem, by nie uznać książki za lekturę trudną i wymagającą.
Niniejsze opracowanie Dziedzic Sobieskich. Bohater ostatniej wojny o niepodległość Szkocji opowiada część tej samej historii, ale w formie krótszej i przyjaznej czytelnikowi. Chętnych poznania szczegółów archiwistycznych bądź cytatów odsyłam do Ostatniego sekretu Stuartów.
Od roku 2005 mam zaszczyt publikować artykuły w „The Stewarts", roczniku stowarzyszenia The Stewart Society. Wydanie z 2009 roku zawiera esej zatytułowany The Last Stuarts — More Secrets, który rozpoczyna się następująco:
Każdy, kto prowadził badania archiwalne, a potem opublikował ich wyniki, wie, że nadchodzi taki moment, w którym dalsza praca nie zmieni już zasadniczo wniosków, do których się doszło. Wtedy czas na publikację. Pozostaje jednak świadomość, że w archiwach wciąż pozostały nieodkryte szczegóły, które teraz śmieją się drwiąco w swoich zakurzonych kryjówkach. Zatem poszukiwacz dalej grzebie w dokumentach i oczywiście, ku jego wściekłości, te szczegóły wypełzają, ale za późno, by włączyć je do publikacji. Niektóre z nich to detale, inne są ważne. Jakie to frustrujące, gdy ostateczny wydruk książki zaczyna być upstrzony nieopublikowanymi notatkami, wpisanymi odręcznie czerwonym długopisem.
Dziedzic Sobieskich. Bohater ostatniej wojny o niepodległość Szkocji daje okazję, by załączyć nieznane wcześniej dane, odkryte już po ukazaniu się drukiem Ostatniego sekretu Stuartów. Będzie to zatem interesujące nie tylko dla nowych czytelników, lecz także dla tych, którzy znają poprzednią książkę.
Pod sam koniec XVIII wieku tajemnica wnucząt księcia Karola była przez jego córkę Karolinę, księżną Albany, oraz ojca jej dzieci, księcia Ferdynanda de Rohana, strzeżona tak pilnie, że nie wywęszył jej nawet sir Horace Mann, szpieg rządzących Wielką Brytanią Hanowerczyków. Wiedziało o niej zaledwie kilka osób najbliższych rodzinom Stuartów i Rohanów. Rąbka tajemnicy kolejno uchylały badania przeprowadzone w połowie XX wieku przez Alasdaira i Henriettę Taylorów, wydana w 1960 roku biografia syna Karoliny pióra prof. George'a Sherburna oraz książka Ostatni sekret Stuartów, która ukazała się dwanaście lat temu. Próżnia informacyjna, jaka istniała wcześniej, nie tylko wywołała to, co prof. Lenman nazwał „przemysłem który rozkwitł na stuartowskiej szarlatanerii", lecz także często prowadziła do zabawnych pomyłek. Pomyłki te najpierw popełniali autorzy popularnych opracowań z dziedziny historii, a potem powtarzali je inni autorzy oraz dziennikarze — w ten sposób stawały się one „uznanymi faktami" i wprowadzały jeszcze większe zamieszanie. Oto trzy przykłady:
Aglaë — jedna z wnuczek księcia Karola jest często określana w literaturze jako Aglaë, ponieważ tego właśnie imienia Karolina Stuart używała w listach do swojej przebywającej w Paryżu matki, które pisała po 1784 roku, gdy mieszkała z ojcem we Włoszech. Jednakże z obawy przed hanowerskimi szpiegami Karolina wszystkie swoje listy pisała szyfrem, o czym otwarcie ostrzegła Ferdynanda. Jego samego nazywała „swoim przyjacielem", dzieci „kwiatuszkami", jej rodzina to był „ogród", syn „ten, który przebywa na wsi", druga córka „W.", a czasem „Maria-W." itd. Zatem jeśli Karolina otwarcie używała imienia Aglaë w swoich zaszyfrowanych listach, z całą pewnością było to również imię kodowe — w żadnym wypadku NIE to, które jej córka nosiła naprawdę! I rzeczywiście, autorowi niniejszego opracowania udało się odkryć szczegóły dotyczące zaślubin tejże córki, wzmianki w pamiętnikach członków rodziny jej męża, świadectwo jej zgonu oraz jeden list, które dowodzą, że nosiła ona znacznie bardziej typowe dla rodu Stuartów imię Karolina.
Zemire — kilku autorów postawiło tezę, że druga wnuczka księcia Karola miała na imię Zemire, ponieważ w jednym z listów Karolina pytała matkę „...a jak się miewa Zemire?". Autorzy ci powinni byli przeczytać wszystkie jej listy. Poznaliby wówczas trzy imiona: Jacquot, Moustache i Zemire, których w listach do matki Karolina szyfrować nie musiała. Nosiły je bowiem... ulubione psy pokojowe jej matki!
Legenda Château de Beaumanoir — w 1977 roku inny autor napisał o córkach Karoliny: „O dwóch dziewczętach z rodziny Stuartów nie wiadomo już nic więcej oprócz faktu, że były obie niezamężne i zmarły w Château de Beaumanoir niedaleko Tours, Aglaë w 1823, a Maria w 1825 roku, i zostały pochowane w Saint-Cyr-sur-Loire". W pracy tej nie podano żadnych danych źródłowych, a jednak tezę wielokrotnie powtarzali późniejsi autorzy, którzy najwyraźniej nie zadali sobie trudu, by zbadać archiwa Beaumanoir w Commune de Fondettes, które znajdują się w Archives Départementales d'Indre et Loire w Chambray-les-Tours: rejestr zgonów z lat 1820–1832 jest tam kompletny, a nie zawiera niczego, co mogłoby potwierdzać to przypuszczenie.
Jednak, o dziwo, autor ten miał rację, że niejaka Maria Stuart z Albany faktycznie zmarła w Château de Beaumanoir w Commune de Fondettes niedaleko Tours. I była osobą niezamężną. Pod koniec życia mieszkała u właściciela Beaumanoir, Alexandra MacAlistera, który hojnie zapłacił za jej nagrobek. Nagrobek ten rzeczywiście stoi na Nowym Cmentarzu w Saint-Cyr-sur-Loire. Jedyne, co do czego autor mylił się kompletnie, to że ta właśnie Maria była wnuczką księcia Karola. Jest to absolutnie niemożliwe: ta Maria nie zmarła ani w roku 1823, ani w 1825. Ona się urodziła dopiero w roku 1824! — czyli czterdzieści pięć lat po śmierci swojej domniemanej matki, Karoliny Stuart. Natomiast kto zajrzy do Registre des Décès dla Mairie de Fondettes (nr 28, 23 VIII 1873), ujrzy, że owa Maria Stuart z Albany zmarła całe pół wieku później, 22 sierpnia 1873 roku. Wiadomo, że napisy na zniszczonych nagrobkach trudno niekiedy odczytać, sto lat deszczów i mrozów na pewno nie ułatwiło rozróżnienia cyfr wyrzeźbionych w starym kamieniu — datę 1873 nietrudno wziąć za 1823 — zwłaszcza jeśli się nie sprawdziło zapisów w aktach.
Kim więc była ta dama? Otóż w XIX wieku żyło dwóch braci — John Carter Allen oraz Charles Manning Allen. Byli oni synami oficera marynarki, Thomasa Hay Allena, oraz Catherine, córki Owena Manninga, wikariusza w Godalming. Obaj urodzili się w Walii, lecz później przezwali się „Sobieski-Stuart" i zaczęli dowodzić, że są wnukami księcia Karola Edwarda Stuarta i urodzili się w Wersalu. Obecnie historycy uważają ich za zuchwałych mistyfikatorów, ich pretensje zaś brytyjski „Narodowy słownik biograficzny" kwituje jako „bez wątpienia fałszywe". Po śmierci Johna w 1872 roku jego brat zaczął się podpisywać jako Karol Edward Stuart, hrabia Albany; żył do roku 1880. Młodszy z dwóch mistyfikatorów miał syna i trzy córki. Dwie z nich zmarły bezpotomnie. Jedna z tych dwóch miała na imię Maria. I to właśnie ta Maria, a NIE córka Karoliny Stuart, zmarła w Château de Beaumanoir niedaleko Tours, została pochowana w Saint-Cyr-sur-Loire i stanowi źródło tej często powtarzanej, a mocno poplątanej legendy.PROLOG
------------------------------------------------------------------------
Była wiosna 1683 roku. Wielka armia turecka wyruszyła z Belgradu i szybko zbliżała się do Wiednia. Stolica Austrii była wówczas sercem Europy — i serce to ścisnęło się ze strachu. Leopold, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, po całym kontynencie rozesłał prośby o pomoc. Nikogo jednak nie prosił goręcej niż Jana III Sobieskiego, króla Polski, pogromcy Turków. Pisał do niego: „Nie tak potrzeba nam wojsk Waszej Królewskiej Mości jak samej Waszej obecności. Jesteśmy pewni, że Wasza osoba na czele naszych wojsk i samo Wasze imię, którego nasz wspólny wróg tak bardzo się obawia, będą oznaczały dlań klęskę".
Ta perspektywa wielce uradowała nieustraszonego wojownika. 1 kwietnia król Jan oraz poseł cesarski, hrabia Waldstein, podpisali porozumienie o pomocy wojskowej, na mocy którego król miał otrzymać milion dwieście tysięcy dukatów i dowództwo naczelne wojsk sprzymierzonych państw europejskich, jeśli osobiście przybędzie z odsieczą Wiedniowi. Król Polski zebrał zatem wojska i pospieszył na południe, w kierunku Wiednia, który w połowie lipca był już oblężony przez armię turecką składającą się z sześćdziesięciu pięciu tysięcy żołnierzy tureckich, piętnastu tysięcy Tatarów i tysięcy innych. Zamknięci w murach miasta obrońcy, którymi dowodził hrabia Rüdiger von Starhemberg, byli bezradni.
Armia polska w sile dwudziestu jeden tysięcy przybyła pod Wiedeń 12 września. Jej dwiema kolumnami dowodzili hetmani Mikołaj Hieronim Sieniawski i Stanisław Jabłonowski. Po drodze wojska zatrzymały się w klasztorze częstochowskim, gdzie ojcowie paulini wręczyli Sobieskiemu szablę, którą przed wielu laty dziad króla, hetman Stanisław Żółkiewski, złożył w ofierze wotywnej. Przybywszy pod Wiedeń, król objął dowództwo naczelnej armii chrześcijańskiej, liczącej sześćdziesiąt pięć tysięcy ludzi. W jednym ze swoich niewielu esejów historycznych J.B. Morton następująco opisuje stających naprzeciw siebie bohaterów:
Król polski nadjechał na bułanym koniu; w siodle siedział ciężko, otyły, lecz pełen majestatu; wąsy miał wciąż ciemne, oczy pełne inteligencji i humoru. Postać jego widać było z daleka, zwłaszcza że miał na sobie jasnoniebieską szatę. Obok niego jechał jego syn, młody królewicz Jakub, w hełmie i napierśniku. Za nim postępował melancholijny książę lotaryński, a dalej głowy wszystkich rodów książęcych Niemiec. Kara Mustafa, wciąż jeszcze pewny siebie, odpoczywał w swym namiocie, popijając kawę. Przed namiotem oczekiwał jego wierzchowiec, którego rząd błyszczał od klejnotów.
Rozpoczęła się bitwa. W decydującym momencie Sobieski obrzucił pole okiem doświadczonego wodza i wezwał dowódcę doborowych oddziałów polskich — husarii. Wskazał mu miejsce, gdzie w samym środku wielkiego, przebogatego tureckiego obozu stał ogromny biały namiot składający się aż z czterdziestu pięciu zawieszonych jedwabnymi zasłonami pomieszczeń. Był to namiot wielkiego wezyra. Dowódca husarii przyjrzał się mu bacznie, a wtedy król wydał rozkaz przygotowania do szarży z prawego skrzydła. Morton tak przedstawia wspaniały widok trzech i pół tysiąca uskrzydlonych husarzy pędzących w dół stoku niewielkiej dolinki; atak prowadził sam król na arabskim rumaku:
Konie przyspieszyły, przechodząc z kłusa w galop. Na czele oddziałów tureccy przywódcy ujrzeli postać, która zdawała się skupiać w sobie całą długą historię wojującego chrześcijaństwa i porażający majestat walczącej Wiary. Zobaczyli królewski proporzec oraz tarczę, które przed nim niesiono, i na ten widok upadły w nich serca. W szeregach tureckich szybko rozeszła się wiadomość, że sam król polski prowadzi atak. Gdy szarżujący zbliżyli się, do tętentu kopyt dołączył się przerażający łopot piór orlich i sępich osadzonych w wielkich skrzydłach na ramionach husarzy. Oddziały te tworzyła najświetniejsza szlachta polska. Za nimi tłoczyli się odziani w kolczugi towarzysze pancerni — żołnierze mniej wspaniałego wyglądu, lecz nie mniej waleczni, nie mniej w bojach zaprawieni. Nic nie mogło się oprzeć naporowi tej szarży: kładli pokotem wszystko na swej drodze. W tym czasie książę lotaryński i książę Waldeck rozgromili prawe skrzydło armii tureckiej, Jabłonowski zaś — lewe. Źródła podają, iż Kara Mustafa zwrócił się w desperacji do chana Tatarów krymskich: „A ty, czyż nie możesz mi pomóc?", na co chan odrzekł: „Ja znam króla Polski. Mówiłem ci, że jeśli on nadciągnie, nie pozostanie nam nic prócz odwrotu".
Następnego dnia, 13 września, Sobieski pisał do swojej francuskiej żony, królowej Marysieńki:
Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel, zasławszy trupem aprosze, pola i obóz, ucieka w konfuzji. Namioty, wozy wszystkie dostały mi się, et mille d'autres galanteries fort jolies et fort riches, mais fort riches, lubo się jeszcze siła rzeczy nie widziało. n'y a point de comparaison avec ceux de Chocim. Kilka samych sajdaków rubinami i szafirami sadzonych stoją się kilku tysięcy czerwonych złotych. Nie rzekniesz mnie tak, moja duszo, jako więc tatarskie żony zwykły mężom bez zdobyczy powracającym, „żeś ty nie junak, kiedyś się bez zdobyczy powrócił", bo ten, co zdobywa, w przedzie być musi.
Zielony sztandar Proroka Sobieski wysłał papieżowi. Wezyra Kara Mustafę sułtan niezwłocznie skazał na śmierć. Władysław Konopczyński nie przesadzał, mówiąc, że 12 września 1683 roku król Jan III Sobieski przesądził nie tylko o losie Austrii, ale całego chrześcijaństwa. Lord d'Abernon uznał bitwę pod Wiedniem za jedną z osiemnastu bitew, które zmieniły bieg historii.
Kilkanaście miesięcy później, w lutym 1685 roku, w przeciwległym zakątku Europy zmarł król Karol II. Jego trzy trony odziedziczył młodszy brat, koronowany jako Jakub, siódmy król Szkocji tego imienia, a drugi Anglii oraz Irlandii1. Był on zarazem czwartym królem Anglii i Irlandii, a dwunastym królem Szkocji z dynastii Stuartów, której historia sięgała czasów, gdy w 1315 roku przodek monarchy, Walter, dziedziczny stolnik koronny, czyli naczelnik dworu Szkocji, poślubił księżniczkę Marjorie, córkę legendarnego szkockiego bohatera, króla Roberta I Bruce'a, pogromcy Anglików i zwycięzcy spod Bannockburn. Jakub był więc dziedzicem linii rodowej sięgającej wstecz, nieprzerwanie, przez wielkie dynastie Stuartów, Bruce'ów i Canmore'ów, według niektórych źródeł aż do Fergusa Mor MacErca, króla Dalriady sprzed półtora tysiąca lat.
Niestety, czas, w którym Jakub obejmował swój tron, charakteryzowała ciasnota umysłów i wynikające z niej zacięte konflikty religijne. Francja pod berłem Ludwika XIV prowadziła politykę ekspansjonistyczną, a jednocześnie silnie antyprotestancką. Zajadłym przeciwnikiem francuskiego króla był kalwiński stadhouder Niderlandów, Wilhelm Orański, siostrzeniec, a jednocześnie zięć Jakuba II. Natomiast król Wielkiej Brytanii zmienił wiarę na katolicką i mimo że większość jego angielskich poddanych była wyznania protestanckiego, zdecydował się prowadzić wysoce niepopularną politykę zmierzającą do zrównania w prawach katolików i innych mniejszości religijnych z protestantami2.
Natomiast Wilhelm Orański obawiał się dwóch rzeczy: ewentualnego przymierza militarnego pomiędzy Jakubem a Ludwikiem, które zmieniłoby układ sił w Europie na rzecz katolików, oraz tego, że ekumeniczna polityka Jakuba, nieposiadającego dotąd męskiego potomka, uniemożliwi jego stuartowskim dziedzicom — czyli właśnie Wilhelmowi oraz jego żonie — objęcie w przyszłości tronu Wielkiej Brytanii.
Stadhouder Niderlandów wpływał na politykę wewnętrzną Wielkiej Brytanii jeszcze przed połową roku 1688, kiedy to druga żona Jakuba II, zagorzała katoliczka Maria z Modeny, urodziła królowi syna — dziedzica tronu. Narodziny Jakuba Franciszka Edwarda Stuarta stanowiły dla Wilhelma Orańskiego sygnał do wprowadzenia opracowanego już wcześniej planu, którego celem było utrzymanie Anglii przemocą w obozie protestanckim. Kilka tygodni później Wilhelm rozpoczął inwazję na Anglię. Jego teść uciekł do Francji. Kuzyn króla Jakuba, Ludwik XIV, udzielił wygnańcowi poparcia i niezachwianie wspierał jego dążenia do odzyskania tronu, zazwyczaj zresztą wbrew radom swoich ministrów. Choć Ludwik szczerze lubił swoich kuzynów z rodziny Stuartów, swoje poparcie deklarował im nie tylko z powodu tej sympatii, lecz także dlatego, że uznawał zasadę dziedziczności tronu na podstawie boskiego prawa królów oraz był zagorzałym katolikiem. I to właśnie stanowiło dla Stuartów dylemat. Francja była jedynym mocarstwem europejskim, które zdolne było dać im realne wsparcie militarne. Jednakże zarówno Jakub II, jak i jego syn, słusznie oceniali, że Ludwik wycofałby wszelkie poparcie, gdyby nawrócili się na protestantyzm, a tego właśnie życzyła sobie większość ich zwolenników w Wielkiej Brytanii.
Ale wcześniej, w roku 1685, gdyby ktoś mógł wiedzieć, że w 1719 roku Maria Klementyna Sobieska, wnuczka Jana III, wielkiego króla Polski, poślubi Jakuba Franciszka Edwarda Stuarta, syna i następcę świeżo koronowanego króla Jakuba II, z całą pewnością przypuszczałby, że tak uroczą i piękną parę królewskich małżonków może czekać tylko przyszłość pełna chwały i zaszczytów.
Któż mógł przewidzieć, że przed upływem jednego stulecia starożytna dynastia Stuartów utraci trony zjednoczonej Szkocji, Anglii i Irlandii, i to na rzecz zwyczajnych elektorów Rzeszy Niemieckiej panujących w Hanowerze; że ich rodzinny kraj utraci niepodległość, poddany odwiecznemu wrogowi, czyli Anglii; że ród Stuartów wygaśnie, a ostatniego członka ostatniego pokolenia rodziny — księżnej imieniem Karolina (z Albany) — nie będzie już wśród żywych?
I któż mógł powiedzieć, że w ciągu tychże samych krótkich stu lat rodzina Sobieskich po wielkim zwycięstwie pod Wiedniem nie tylko nie zdoła osadzić ani jednego ze swych trzech synów na tronie zjednoczonej Polski i Litwy, lecz że tron ten utraci, i to na rzecz zwyczajnych elektorów Rzeszy Niemieckiej panujących w Saksonii; że ich rodzinny kraj utraci niepodległość, poddany odwiecznym wrogom — Rosji, Prusom i Austrii, oraz że ród Sobieskich wygaśnie wraz ze śmiercią ostatniego członka ostatniego pokolenia rodziny — księżnej imieniem Karolina (de Bouillon)?
Gloria pierwszej połowy lat osiemdziesiątych XVII wieku zwiastowała Stuartom i Sobieskim tylko jedno — początek okresu zmierzchu i upadku. Drwiąc ze wspaniałości dwóch rodów, historia zgotowała ich nienarodzonym jeszcze potomkom koleje losów, które były zatrutym dziedzictwem działań wcześniejszych pokoleń, i zniszczyła ich wydarzeniami pozostającymi poza ludzką kontrolą.
Po inwazji Wilhelma Orańskiego na Wielką Brytanię, która nastąpiła w listopadzie 1688 roku, wygnany dwór Stuartów osiadł we Francji, a następnie w Lotaryngii i we Włoszech. Niekiedy miał nie najlepszą sytuację finansową, nigdy jednak nie był aż tak nędzny, skłócony i pełen szpiegów, jakim przedstawiała go propaganda Hanowerczyków. Osiadły w należącym do króla Ludwika XIV olbrzymim Château de St Germain dwór króla Jakuba II był „duży i świetny, o bogatej kulturze i znacznych wpływach politycznych, a jego kontakty towarzyskie z dworem francuskim były przyjemne i regularne". Jakub III swój dwór w rzymskim Palazzo del Re utrzymywał„ze znacznym splendorem"3. Z każdej z tych siedzib każde kolejne pokolenie rodu Stuartów podejmowało starania, by odzyskać swoje utracone trzy trony. Każdą próbę uniemożliwiał jednak prześladujący tę rodzinę legendarny pech.
1. Od czasu, gdy przed blisko stuleciem Jakub VI, król Szkocji (formalnie król Szkotów), objął tron Anglii i Irlandii jako Jakub I, monarchowie z dynastii Stuartów robili, co mogli, by zjednoczyć państwo; nazwali się zatem królami Wielkiej Brytanii. To z tej przyczyny kolejno przyjmowali imiona Jakub I, Jakub II oraz Jakub III — jako królowie nie Anglii, lecz Wielkiej Brytanii, i z pewnością nie dlatego, że nie dbali o tron Szkocji, swoje starożytne dziedzictwo.
2. Ta charakterystyczna tolerancja religijna pozostała znakiem rozpoznawczym dworu Stuartów także później, na wygnaniu. Nawet w Rzymie członkowie rodu, sami będąc katolikami, troszczyli się o potrzeby tych spośród swoich zwolenników i gości z Wielkiej Brytanii, którzy byli protestantami.
3. E. Corp, A Court in Exile, The Stuarts in France, 1689–1718, Cambridge University Press, Cambridge 2004, s. 314–315. Profesor Edward Corp jest czołowym badaczem historii dworów Stuartów na wygnaniu.1
------------------------------------------------------------------------
Papa Wagner
Rodzice księcia (1717–1719)
Kościół upadły i Państwa ruina
Ucisk, złudzenia, i wojna, i zguba
Nie głośno, ze strachu, lecz każdy to powie:
Nie będzie pokoju, aż wróci nasz Kuba.
Robert Burns
Pod koniec roku 1717 Charles Wogan, młody Irlandczyk, weteran powstania jakobitów z 1715 roku, otrzymał zadanie — miał znaleźć tak odpowiednią, jak tylko było to możliwe, żonę dla wygnanego króla, Jakuba VIII szkockiego i III angielskiego, jedynego ślubnego syna Jakuba VII i II. Nie było to zadanie łatwe, gdyż pomimo regularnych subwencji, jakie otrzymywał od królów Francji i Hiszpanii, z Watykanu oraz od innych władców, król Jakub czasami odczuwał brak niebagatelnych funduszów potrzebnych na utrzymanie dworu oraz towarzyszących mu wygnańców, którym przyznawał, a następnie wypłacał pensje z nadzwyczajną hojnością.
Życie osobiste króla mogło służyć za przykład — jak dotąd Jakub nigdy nie splamił się przelotnymi miłostkami. Niemniej żaden z jego dotychczasowych planów matrymonialnych się nie powiódł. Najpierw król zakochał się bez pamięci w swojej kuzynce z rodziny d'Este, córce swego wuja, księcia Modeny Rainalda III, lecz jego zaloty spotkały się z odmową. Starania o rękę córki cara Rosji, Piotra Wielkiego, zmierzające do zawarcia związku z pobudek wyłącznie politycznych, zakończyły się podobnie. Pomimo starożytności rodu Stuartów i jego powiązań niemal ze wszystkimi panującymi rodami Europy, nikt nie miał ochoty narazić się hanowerskiej Anglii.
Wreszcie Wogan, który był protegowanym księcia Ormonde'a, wpadł na wspaniały, jak się wydawało, pomysł. Wszystkie trzy córki królewicza Jakuba Sobieskiego — syna bohaterskiego Jana III, a przy tym chrześniaka króla Francji Ludwika XIV — były niezamężne. O zwycięstwie wiedeńskim jeszcze pamiętano i nazwisko Sobieskich wciąż otaczał nimb chwały. Matka trzech dziewcząt, Jadwiga Elżbieta, była księżniczką bawarskiego księstwa Neuburga, blisko spokrewnioną z rządzącymi Cesarstwem Habsburgami oraz licznymi książętami niemieckimi, a przez małżeństwo spowinowaconą z królami Portugalii i Hiszpanii oraz wielkim księciem Toskanii i księciem Parmy. Tak bliskie związki rodzinne z czołowymi znakomitościami katolickiej Europy były nie do przecenienia, gdyż możnowładcy katoliccy podążali za przykładem Watykanu, który nie zmiennie uważał Stuartów za prawowitych monarchów Szkocji, Anglii i Irlandii, Hanowerczyków zaś za uzurpatorów.
Dwudziestoczteroletnia księżniczka Maria Kazimiera, najstarsza, niekochana córka Sobieskich, była według relacji Wogana „zaskakująco poważna". Miała pozostać w staropanieństwie aż do swojej śmierci w 1723 roku. Średnią, Marię Karolinę, Wogan opisał natomiast jako „ponad wszelką miarę wesołą". W 1723 roku poślubiła ona księcia Karola de La Tour d'Auvergne, księcia de Bouillon, a zmarła w 1740 roku jako ostatnia z Sobieskich. Natomiast najmłodsza księżniczka, szesnastoletnia Maria Klementyna, chrześnica papieża Klemensa XI, wydała się irlandzkiemu swatowi panną „słodką, wdzięczną, o spokojnym temperamencie, wesołość okazującą tylko kiedy należy".
Nie bez znaczenia dla szczupłej szkatuły emigracyjnego dworu króla Jakuba był ogromny posag Klementyny: dochody z dzierżaw w wysokości sześciuset milionów liwrów, które królewicz Jakub zainwestował w Hôtel de Ville w Paryżu, dwadzieścia pięć milionów liwrów, które winien był mu król Polski August II, oraz całość dochodów z dzierżawy olbrzymich dóbr w Szawlach4, liczących siedemdziesiąt tysięcy hektarów i sześć tysięcy gospodarstw. Oprócz tego księżniczka miała otrzymać niewiarygodnej wartości klejnoty rodzinne Sobieskich, a wśród nich dwa słynne rubiny, każdy podobno wielkości gołębiego jaja. Ponieważ zaś królewicz Sobieski nie miał dziedzica w linii męskiej, po śmierci ojca księżniczka miała odziedziczyć jeszcze większą fortunę. Sumy te w przyszłości byłyby wydane na rzecz odzyskania tronu. Wyglądało więc na to, że znaleziono idealne rozwiązanie problemów brytyjskiego króla na wygnaniu.
Umowa ślubna została zawarta 22 lipca 1718 roku w Oławie na Śląsku5. Kiedy jednak po Europie rozeszła się wieść o zamierzonym ożenku króla z rodziny Stuartów — co oznaczało, że prawowita linia rodu królewskiego mogłaby uzyskać ciągłość — angielski król Jerzy I o mały włos nie padł rażony apopleksją6. Nałożył cenę na głowę Jakuba, jął naciskać swego sprzymierzeńca, cesarza Karola VI, by ten zapobiegł planowanemu małżeństwu — nie zważając przy tym, że cesarz jest dla panny młodej kuzynem pierwszego stopnia — a wreszcie zaofiarował się dołożyć dziesięć tysięcy funtów do posagu Klementyny, jeśli tylko uda się ją nakłonić do poślubienia któregoś księcia niemieckiego, wszystko jedno którego. Cesarz dał się przekonać do współpracy: najpierw zagroził królewiczowi Sobieskiemu, który liczył wówczas lat pięćdziesiąt jeden, wygnaniem z jego rezydencji w Oławie, a następnie rozkazał pojmać księżniczkę Klementynę i jej matkę wraz z dworem i towarzyszącą im eskortą. Wszystkich osadzono na zamku Ambras pod Innsbruckiem.
Król Jakub wpadł w furię, Wogan był wstrząśnięty, cała Europa uznała takie postępowanie za skandal, papież zaś, liczni książęta oraz krewni Stuartów i Sobieskich słali do cesarza protesty i skargi na poniżające potraktowanie przezeń jego własnej ciotki i jej córki. Karol VI miał jednak ręce związane, i to mocno, przez Jerzego I. Ale ani Hanowerczyk, ani Habsburg nie docenili należycie zaangażowanych w tę historię Polaków, Irlandczyków i Szkotów — członków nacji, które w sytuacjach kryzysowych wykazują geniusz tym większy, im głębiej tkwią w kłopotach.
Jakub był wówczas bez reszty zajęty przygotowaniami do planowanej przez kardynała Alberoniego inwazji na Anglię z Hiszpanii, która miała przywrócić mu tron. Pod koniec stycznia 1719 roku, tuż zanim wyruszył, aby przyłączyć się do floty hiszpańskiej, co nastąpiło 8 lutego, zlecił ratowanie sytuacji Woganowi, pod jednym wszakże warunkiem: że królewicz Sobieski ma się zgodzić na wymyślony przez Irlandczyka plan. Misja Wogana była tak tajna, że nie wiedział o niej nawet papież. Charles Wogan miał zaledwie osiemnaście lat, kiedy wraz z dwunastoma towarzyszami zdołał zbiec z więzienia Newgate, w którym osadzono ich za udział w powstaniu 1715 roku; ucieczkę organizował brygadier Mackintosh. Teraz, zbrojny doświadczeniem, genialnie zaplanował ucieczkę dostojnych więźniów. Podróżując incognito i podając się za lekarza, 11 grudnia 1718 roku zdołał dostać się do zamkowego więzienia i przy współpracy nastoletniej polskiej księżniczki szybko ustalić plan jego opuszczenia. Następnie, podając się za angielskiego podróżnika nazwiskiem Wagner, udał się do rezydencji Sobieskich w Oławie, gdzie pojawił się już dziewiętnaście dni później.
Sobieski z początku wyraził zgodę na plan Wogana, lecz szybko zmienił zdanie. Wraz z odmową przesłał Woganowi przez swego skarbnika podarunek: turecką tabakierę, zabraną przez jego ojca z namiotu wielkiego wezyra po bitwie wiedeńskiej. Rozdrażniony niepowodzeniem Wogan odmówił przyjęcia prezentu. Następnego dnia Sobieski zaprosił go na obiad w małym gronie, podczas którego oznajmił, że ta odmowa dowodzi szlachetności charakteru Wogana i że powierzy jednak córkę opiece Irlandczyka.
W towarzystwie rękodajnego dworzanina królewicza Wogan udał się do kwatery legionu irlandzkiego i zebrał oddział spiskowców. W jego skład weszli wuj Wogana, major Richard Gaydon, olbrzymiego wzrostu Lucas O'Toole, kapitan John Misset z żoną oraz ich pokojówka, Francuzka imieniem Jeanneton. Dziewczyna ta przebrała się za księżniczkę Klementynę. Korzystając z tego, że strażnicy oddawali się pijaństwu w dolnej izbie, cała grupa przedostała się do więzienia zamku Ambras. Przebrana służąca została w nim, reszta zaś spiskowców wraz z prawdziwą Klementyną pierzchła z zamku i zniknęła w mroku deszczowej nocy. Wkrótce jednak uciekinierzy nagle zdali sobie sprawę, że w zamieszaniu zostawiono na zamku nie tylko pokojówkę (która później dołączyła do swoich chlebodawców), lecz także spory pakunek Klementyny, zawierający klejnoty rodowe zarówno Sobieskich, jak i Stuartów, które król Jakub przysłał do Oławy dla narzeczonej. O'Toole w panice wrócił po pakunek i na szczęście znalazł go nietknięty.
Wydaje się, że w początkowych etapach negocjacji z królewiczem Sobieskim dotyczących małżeństwa jego córki uczestniczył również jakobita, John Walkinshaw. To właśnie Walkinshaw został później wysłany przez króla Jakuba do Wiednia, by przed obliczem cesarskim złożyć protest przeciwko cynicznemu uwięzieniu królewskiej narzeczonej przez tegoż cesarza.
Irlandzcy spiskowcy pod niebiosa wychwalali urok i odwagę nastoletniej Polki. Grupa Wogana, którego Klementyna nazywała „papą Wagnerem", przedostała się przez przełęcz Brenner i bezpiecznie dotarła do Bolonii, gdzie wiekowy kardynał Curzio Origo aż podskoczył z radości, gdy Wogan oznajmił przybycie narzeczonej króla. Tamże, 9 maja 1719 roku, został zawarty per procura związek małżeński Jakuba i Klementyny. Dalsza podróż do Rzymu odbyła się już bez dramatycznych wydarzeń. Dzielnych Irlandczyków z honorami podejmował Senat rzymski, a później także król Jakub, który w sierpniu powrócił z Hiszpanii. Próba inwazji na Anglię spełzła na niczym i Jakub nie miał już wyboru — musiał pogodzić się z perspektywą życia na wygnaniu, i to życia w cieniu Watykanu, a dobrze wiedział, jak bardzo związek ten może zaszkodzić sprawie Stuartów.
Papież wynajął od markiza Mutiego i na własny koszt odnowił jeden z największych wówczas rzymskich pałaców, mający ogród oraz komnaty odpowiednie dla królewskiego dworu. Oddał go młodej parze. W tym czasie pałac przemianowano na Palazzo del Re; stoi on na północnej pierzei Piazza dei Santissimi Apostoli7. Dziwnym zbiegiem okoliczności znajdował się on tuż obok Palazzo Odescalchi, w którym zaledwie pięć lat wcześniej mieszkała babka Klementyny, nieznośna, lecz ukochana żona króla Jana III. Wróciwszy z Hiszpanii 28 sierpnia, Jakub oczekiwał przybycia narzeczonej w katedrze w Montefiascone, na północ od Rzymu, opodal południowego brzegu Lago di Bolsena. O północy 3 września 1719 roku biskup Sebastiano Bonaventura połączył węzłem małżeńskim trzydziestojednoletniego Jakuba Franciszka Edwarda Stuarta, prawowitego władcę Szkocji, Anglii i Irlandii, jedynego syna króla Jakuba II i księżniczki Marii d'Este, córki księcia Modeny Alfonsa IV, oraz siedemnastoletnią Klementynę Sobieską, córkę polskiego królewicza Jakuba Ludwika Sobieskiego i bawarskiej księżniczki Jadwigi Elżbiety Wittelsbach von Pfalz-Neuburg, wnuczkę króla Polski Jana III Sobieskiego i Marii Kazimiery de la Grange d'Arquien.
W Londynie oszukany Jerzy I i jego hanowerscy ministrowie mogli tylko miotać się w bezsilnej złości.
4. Dziś Šiauliai na Litwie.
5. Wówczas Ohlau.
6. Jeszcze przed podpisaniem Aktu unii (Act of Union) w 1707 roku Akt o następstwie tronu (Act of Settlement) z 1701 roku oraz Karta praw (Bill of Rights) stworzyły sytuację, w której parlament angielski bez porozumienia ze Szkocją zdecydował, że połączone korony Anglii i Irlandii oraz Szkocji nie będą już dziedziczone zgodnie z tradycją Anglii i prawami szkockimi, czyli przez Jakuba III po śmierci Jakuba II, lecz że sukcesja ulegnie cofnięciu: przez Jakuba II, Karola II i Karola I do Jakuba I, a następnie przez jego córkę Elżbietę, jej córkę, Niemkę Zofię Wittelsbach, księżniczkę von Pfalz-Simmern, do jej syna, elektora hanoweru Jerzego von Brunswick-Lüneburga, który nawet nie mówił po angielsku. Decyzję tę podjęto pomimo faktu, że ponad pięćdziesiąt osób było bliżej w kolejności dziedziczenia tronu niż ten Niemiec. Na mocy tegoż aktu wykluczono dziedziczenie tronu Szkocji przez wyznawców innego wyznania niż anglikańskie. Postępowanie Anglii, powszechnie uznane za aroganckie, stanowiło kardynalną przyczynę wybuchu powstania jakobitów w 1715 roku, które miało na celu głównie wycofanie Szkocji z unii.
7. Wokół tego pałacu narosło wiele nieporozumień. Zanim został wynajęty Stuartom, Palazzo del Re (Pałac Króla) nazywał się Palazzo Muti, ponieważ należał do markiza Mutiego. Jednakże przylega do niego inny Palazzo Muti, stojący przy zachodniej pierzei Piazza Pilotta, który należał do kuzyna markiza, także noszącego nazwisko i tytuł markiza Muti; po 1719 r. pałac ten oczywiście zachował swoją nazwę. Ilustracja w książce Ostatni sekret Stuartów przedstawia frontową fasadę tego drugiego Palazzo Muti, a fasada boczna Palazzo del Re jest widoczna przy końcu ulicy po prawej stronie. Przed tą fasadą boczną wybudowano facciata w 1747 r. dla uczczenia konsekracji księcia Henryka Stuarta na kardynała, ponieważ w tej właśnie części Palazzo del Re znajdował się jego apartament. W czasie, kiedy był wynajęty księciu Karolowi Edwardowi Stuartowi, Palazzo del Re przeszedł w ręce markiza Sacchettiego, a następnie rodu Casali, i z tej przyczyny po śmierci Karola w 1788 r. zmienił nazwę na Palazzo Casali. Aby dalej skomplikować sprawę, Giovanni Battista Piranesi w swoich słynnych wedutach Rzymu z połowy XVIII w. intencjonalnie nazywał Palazzo del Re jego starą nazwą, czyli Palazzo Muti, aby Brytyjczycy przybywający do Rzymu podczas swojej Grand Tour i kupujący jego rycinę nie mieli kłopotów po powrocie do rządzonej przez Hanowerczyków ojczyzny. Trzeba przy tym wiedzieć, że większość Brytyjczyków, którzy przyjeżdżali do Rzymu, odwiedzała dwór Stuartów — nie tylko aby okazać im swe poparcie lub zaspokoić ciekawość, lecz także dlatego, iż dwór ten pełnił w stosunku do rzymskokatolickiej Europy rolę swego rodzaju ambasady brytyjskiej. Działo się tak, ponieważ Watykan nie utrzymywał stosunków dyplomatycznych z Wielką Brytanią, papież nie uznał bowiem dynastii hanowerskiej za posiadającą jakiekolwiek prawo do tronu.