Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dzieje Rzeczypospolitej Polskiej. Tom 3-4 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieje Rzeczypospolitej Polskiej. Tom 3-4 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 991 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

Prze­cho­dzi­my te­raz do cał­kiem no­wych i nie­zmier­nie waż­nych wy­pad­ków, któ­re się za gra­ni­cą przy­go­to­wa­ły i otwo­rzy­ły pole do no­we­go dzia­ła­nia dla Pol­ski, a za­ra­zem roz­sze­rzy­ły jej po­sia­dłość.

Po­ło­że­nie kra­ju pru­skie­go, już to przez bli­skość mo­rza, już przez spław­ność rzek, a mia­no­wi­cie przez Wi­słę, któ­ra wszyst­kie bo­gac­twa znacz­nej czę­ści Eu­ro­py od­bie­ra i prze­sy­ła na uży­tek da­le­kich na­ro­dów, było jak jest nie­zmier­nie przy­dat­ne do han­dlu. Czę­sto­kroć w jed­nym dniu po por­tach pru­skich po­wie­wa­ły ban­de­ry an­giel­skie, fran­cuz­kie, fla­manc­kie, hol­len­der­skie, duń­skie, miast han­ze­atyc­kich, a na­wet hisz­pań­skie i por­tu­gal­skie. Do Prus z Krzy­ża­ka­mi na­ci­snę­ło się mnó­stwo Niem­ców i in­ne­go ob­ce­go ludu oswo­jo­ne­go z rze­mio­sła­mi i róż­nym prze­my­słem. Za­kon krzy­żac­ki za­ję­ty woj­na­mi prze­ciw nie­wier­nym, dłu­go po­zo­sta­wiał wol­ność roz­wi­ja­nia się sto­sun­kom do­mo­wym, a wol­ność wzno­si han­del, prze­mysł i byt ma­te­ry­al­ny, szyb­ko i w cza­row­ny spo­sób. Mia­sta pru­skie, jak wszyst­kie eu­ro­pej­skie były nie­ja­ko od­dziel­ne­mi rze­cza­mi­po­spo­li­te­mi, ukła­da­ły so­bie we­dług po­trzeb pra­wa, mia­ły swo­je są­dow­nic­twa, znacz­ne okrę­gi ze zam­ka­mi wa­row­ne­mi, woj­ska i na ów wiek po­tęż­ne flo­ty; gło­so­wa­ły zaś wzglę­dem nie­jed­nej ogól­nej spra­wy eu­ro­pej­skiej w gro­nie związ­ku han­ze­atyc­kie­go, do któ­re­go na­le­ża­ły i któ­ry tu ob­ja­śnić nie od rze­czy bę­dzie.

Jesz­cze przed X. wie­kiem po Chry­stu­sie, ry­ce­rze i ich do­wódz­cy kró­lo­wie, po wszyst­kich kra­jach Eu­ro­py bu­do­wa­li zam­ki i gro­dy, nie­tak dla za­sło­ny pod­czas wiel­kich wo­jen, jak ra­czej dla wstrzy­my­wa­nia drob­nych na­jaz­dów i cho­wa­nia za­łóg prze­ciw roz­bój­ni­kom i zło­dzie­jom na pu­blicz­nych dro­gach i po la­sach. We wszyst­kich pań­stwach a szcze­gól­niej na po­gra­ni­czach ro­iły się kupy lu­dzi, któ­re żyły tyl­ko z łu­piez­twa, a na kup­ca ja­dą­ce­go z to­wa­rem czy­cha­ły jako na naj­po­żą­dań­szą zdo­bycz. Ku­piec więc mu­siał so­bie naj­mo­wać straż droż­ną od jed­ne­go do dru­gie­go zam­ku, z tem wszyst­kiem w Niem­czech, pod­czas róż­nych za­bu­rzeń, cho­ciaż skła­dał po zam­kach do skarb­cu gra­fo­skie­go, lub udziel­ne­go ry­ce­rza a na­wet ce­sar­skie­go opła­tę na straż, czę­sto mu­siał je­chać bez stra­ży, a na­wet nie­raz ci sami, któ­rzy bra­li tę opła­tę, wia­ro­łom­nie go odar­li i za­bi­li. W ta­kiem po­ło­że­niu rze­czy, han­dlow­ne mia­sta nad­mor­skie Ham­burg, Lu­be­ka, Bre­men, któ­re się wznio­sły jako ko­lo­nie nie­miec­kie na zie­mi sło­wiań­skiej, za­wa­ro­wa­ły so­bie wza­jem­nie przez trak­tat zbroj­ną po­moc już oko­ło r. 1240. prze­ciw wszel­kim łu­pież­com, choć­by i ze sta­nu ry­cer­skie­go lub udziel­nie pa­nu­ją­cych; póź­niej do tego trak­ta­tu przy­stą­pił Brun­świk, któ­ry był dla tych trzech miast nie­ja­ko sta­no­wi­skiem han­dlo­wem a na­ko­niec roz­sze­rzył się trak­tat na wie­le miast i wy­ro­dził ligę, czy­li zwią­zek na­zwa­ny Han­za albo Han­zea, co w sta­ro­nie­miec­kiem sprzy­mie­rzę wza­jem­nej po­mo­cy ma zna­czyć. Mia­sta po­mor­skie, pru­skie, inf­lanc­kie, po­cho­dze­niem i ję­zy­kiem a na­resz­cie przez han­del mor­ski ści­śle z mia­sta­mi nie­miec­kie­mi po­wią­za­ne, wcze­śnie przy­stą­pi­ły do han­zy. W XIII. wie­ku Lon­dyn, Brüg­ge (w Bel­gii), Ber­gen (w Nor­we­gii) i Now­go­rod wiel­ki na Rusi, mia­ły u sie­bie kan­to­ry związ­ku han­ze­atyc­kie­go: Chełm­no, To­ruń, Gdańsk, El­bląg, Kró­le­wiec, Re­wal, Do­rpat, Ryga, na­le­ża­ły do nie­go, a na­resz­cie Kra­ków, uznał za po­trze­bę przy­stą­pić (r. 1430.)

Zwią­zek han­ze­atyc­ki, dzie­lił się na czte­ry okrę­gi, z któ­rych czwar­ty był pru­ski i inf­lanc­ki, a obej­mo­wał po­cząw­szy od obu­dwu brze­gów Wi­sły, wszyst­kie mia­sta ku wscho­do­wi i za sto­li­cę i miej­sce swych zgro­ma­dzeń rad­nych miał pier­wot­nie mia­sto Wi­sły na wy­spie Golh­land, któ­re sta­ło się głów­nym skła­dem to­wa­rów no­wo­grodz­kich i ca­łej Rusi pół­noc­nej. Mia­sta han­ze­atyc­kie na swych zjaz­dach okrę­go­wych i na zjaz­dach ogó­łu ukła­da­ły dla sie­bie prze­pi­sy że­glu­gi, na­zna­cza­ły skład­ki czy­li opła­ty do wspól­nej kas­sy, w wza­jem­nem po­ro­zu­mie­niu urzą­dza­ły woj­ska lą­do­we i mor­skie, bo woj­ny na­wet z mo­nar­cha­mi sku­tecz­nie pro­wa­dzi­ły.

Tym spo­so­bem mia­sta pru­skie więk­sze, nie­tyl­ko przy­wy­kły do pew­nej nie­pod­le­gło­ści, ale czu­ły na­le­ży­cie swą god­ność; po­mi­mo to z po­ko­rą uzna­wa­ły nad sobą wła­dzę nie­tyl­ko pa­pie­ża i ce­sa­rza jako kie­row­ni­ków mie­cza du­chow­ne­go i świec­kie­go nad ca­łem chrze­ści­jań­stwem, ale i wła­dzę za­ko­nu krzy­żac­kie­go, wła­dzę bi­sku­pów, pro­bosz­czów lub in­nych pra­ła­tów. Wła­śnie ato­li oko­ło czwar­te­go dzie­siąt­ka w XV. wie­ku, kie­dy mia­sta pru­skie były naj­bo­gat­sze i do­szły do naj­więk­szej po­tę­gi, Krzy­ża­cy nie­ma­jąc już do pod­bi­ja­nia lu­dów nie­wier­nych, mniej za­ję­ci obo­wiąz­ka­mi re­li­gij­ne­mi, na­resz­cie po­ni­że­ni w zna­cze­niu przez Pol­skę, obar­cze­ni dłu­giem, za­czę­li kraj ucie­mię­żać przez cła, róż­ne po­dat­ki, kon­try­bu­cye, a na­resz­cie przez mie­sza­nie się w spe­ku­la­cye han­dlo­we i przez spół­u­bie­ga­nie się z miesz­cza­ni­nem o za­ro­bek i to z po­mo­cą siły i mie­cza. Nie­tyl­ko zaś przy­własz­cza­li so­bie sądy, ale na­wet bez są­dów oby­wa­te­li w nocy po­ry­wa­li i ści­nać lub to­pić ka­za­li. (1) Mało le­piej ob­cho­dzo­no się z ry­cer­stwem świec­kiem po wsiach osia­dłem, a da­le­ko go­rzej z chło­pa­mi. Ucisk po­cho­dził od za­ko­nu czy­li in­sty­tu­cyi ko­ściel­nej i ce­sar­skiej, a to w cza­sie, kie­dy na­uka Husa mnó­stwo wy­kry­ła nad­użyć pa­piez­kich, roz­wi­nę­ła całą za­cię­tość prze­ciw za­ko­nom; mniej wię­cej, za­ję­ła sobą całą Eu­ro­pę i w ogó­le nie­sła­bo za­chwia­ła wła­dzą i ko­ściel­ną i ce­sar­ską.

–- (1) Dziw­ne jest przy­wią­za­nie Jana Vo­ig­ta do Krzy­ża­ków w jego Ge­schich­te Preus­sens: że po­mi­mo wiel­kiej ob­szer­no­ści dzie­ła, znacz­ną część nad­użyć po­mi­ja, a dru­gich na­wet za­prze­cza. Mistrz już ze swe­go urzę­du ma za­wsze u nie­go słusz­ność, a obroń­cy wol­no­ści są bun­tow­ni­ka­mi.II.

Brak szla­chet­niej­sze­go uczu­cia po­mię­dzy Krzy­ża­ka­mi, wy­wo­łał w miej­sce po­boż­no­ści, spra­wie­dli­wo­ści, męz­twa, po­świę­ce­nia, naj­szka­rad­niej­sze dla rzą­dzą­ce­go przy­wa­ry jako to: roz­wio­złość, chci­wość i sro­gość; zła­mał wszyst­kie ogni­wa kar­no­ści: lu­dzie je­dy­nie za­rob­ko­wi bez wszel­kich za­sad re­li­gij­nych, przyj­mo­wa­ni na bra­ci za­ko­nu, nie py­ta­li się o ślub wy­ko­na­ny, pro­wa­dzi­li kłót­nie z ko­men­da­to­ra­mi; każ­dy żył na swo­ją rękę i tyl­ko dla sie­bie. Ko­men­da­to­ro­wie zno­wu kłó­ci­li się mię­dzy sobą, od­ma­wia­li po­słu­szeń­stwa wyż­szym urzęd­ni­kom, a na­resz­cie za­kon­ne wła­dze kra­jów pod­le­głych, nie­słu­cha­ły wiel­kie­go mi­strza. Krzy­ża­cy inf­lanc­cy nie­chcie­li uznać swe­go mi­strza pro­win­cy­al­ne­go, któ­re­go im mistrz w. za­mia­no­wał.

Za­kon oprócz Prus, Inf­lant, na­by­tej No­wej Mar­chii od Zyg­mun­ta ce­sa­rza, tu­dzież znacz­nych dóbr, za­rzą­dza­nych przez Land­kon­tu­rów w Cze­chach, Au­stryi i in­nych kra­jach, po­sia­dał udziel­nie roz­ma­ite ob­wo­dy, nad któ­re­mi był prze­ło­żo­ny mistrz nie­miec­ki (Deutsch me­ister). Po­sia­dło­ści te dzie­li­ły się na bal­lie fran­koń­ską, bis­sen­ską, (Bies­sen) mar­burg­ską, utrecht­ską, thu­ryng­ską, west­fal­ską, lo­tha­ryng­ską, sa­ską. Trak­tat po­mię­dzy za­ko­nem a Pol­ską w Brze­ściu ku­jaw­skim za­war­ty, jako nie­ko­rzyst­ny dla za­ko­nu, obu­rzał Krzy­ża­ków po Niem­czech za­sia­dłych i mistrz nie­miec­ki wy­stą­pił ze za­rzu­tem prze­ciw wiel­kie­mu mi­strzo­wi i zo­bo­wią­za­niu się w tym trak­ta­cie, że po­ko­ju nie­zer­wie z Po­la­ka­mi, choć­by mu na­wet pa­pież albo ce­sarz lub ja­ka­kol­wiek wła­dza z osób du­chow­nych lub świec­kich zło­żo­na na­ka­zać mia­ła. (1) Sło­wa te uwa­żał za bun­to- – (1) Quod ad nul­lius ho­mi­nis in­ven­lis re­qu­isi­tio­nem, in­duc­lio­nem, sug­ge­stio­nem, per­su­asio­nem vel man­dat­nin, etiam qu­acu­nque di­gni­ta­te pra­eful­ge­at, pa­pa­li, im­pe­ria­li, vel re­ga­li, aut cu­ju­scu­nque con­gre­ga­tio­nis le­gi­ti­mae, per­so­na­rum ec­c­le­sia­sti­ca­rum vel sa­ecu­la­rium, de­be­bi­mus vel po­le­ri­mus con­tra­ve­ni­re ip­sis in par­te, vel in toto, ex – wni­cze prze­ciw ce­sa­rzo­wi, któ­re­mu za­kon i każ­dy brat wi­nien był ule­głość już ze sa­me­go ślu­bu; uwa­żał za ni­we­czą­ce du­cha na­ro­do­we­go, bo za­po­wia­da­ły opór na­wet ra­dzie ce­sar­stwa nie­miec­kie­go a na­resz­cie za bar­dzo he­re­tyc­kie, bo nad­we­rę­ża­ły po­słu­szeń­stwo i dla sto­li­cy apo­stol­skiej i dla zbo­rów po­wszech­nych. Wiel­ki mistrz tłó­ma­czył się i Krzy­ża­kom i ce­sa­rzo­wi, że nie­ma­jąc do­sta­tecz­nej po­mo­cy, czu­jąc sła­bość sił, w oba­wie, aby za­kon nie­był przez Po­la­ków z Prus na­wet wy­gna­ny, mu­siał na wszyst­ko przy­stać. Mistrz nie­miec­ki, nie­skoń­czył na wy­mów­kach, ale zło­żył ka­pi­tu­łę ze swy­mi ko­men­da­to­ra­mi i od­wo­ław­szy się na ja­kieś daw­ne sta­tu­ta, któ­re mia­ły być usta­no­wio­ne przez wiel­kie­go mi­strza Wer­ne­ra Or­seln, wy­pra­wił po­sel­stwo z na­ga­ną i po­gróż­ka­mi do wiel­kie­go mi­strza. Ten dał od­po­wiedź, że o ist­nie­niu przy­to­czo­nych sta­tu­tów nic nie­wie, a od swo­ich pod­wład­nych, do któ­rych mistrz nie­miec­ki na­le­ży, na­ga­ny przyj­mo­wać nie­my­śli, bo jest ich pa­nem i bez­wa­run­ko­we win­ni mu po­słu­szeń­stwo. Mistrz nie­miec­ki wy­ro­bił so­bie u ce­sa­rza Zyg­mun­ta, a po­tem u zbo­ru ba­zy­lej­skie­go, tak­że ob­ra­żo­nych sło­wa­mi trak­ta­tu, za­twier­dze­nie owych nie­zna­nych i pew­no pod­ro­bio­nych sta­tu­tów Wer­ne­ra Or­seln; na mocy tych­że zwo­łał ka­pi­tu­łę ca­łe­go za­ko­nu do Mer­gen­the­im w Niem­czech i wiel­kie­mu mi­strzo­wi przed nię po­zew wy­dał. Skoń­czy­ło się na­tem, że mistrz mi­strza na­wza­jem, za zło­żo­ne­go z urzę­du ogło­sił, a oba­dwa przy urzę­dach po­zo­sta­li. Nie­któ­rzy jed­nak­że ko­men­da­to­ro­wie na­wet w Pru­sach, wy­ła­my­wa­li się ze swe­mi kon­wen­ta­mi z pod wła­dzy wiel­kie­go mi­strza. Zgo­ła wi­dać było z roz­przę­że­nia, że ist­nie­nie za­ko­nu nie­mia­ło celu żad­ne­go dla ludz­ko­ści, z któ­re­go to je­dy­nie celu wy­pły­wa, ja­ko­by bal­sam ży­cia, spo­istość wszyst­kich spo­łe­czeństw.

–- pres­se, ma­ni­fe­ste, vel oc­cul­te per se vel ri­liu­ni, seu alias qu­ascu­nqu­mque per­so­nas sub­mis­sas splii­tu­ales vel sa­ecu­lu­res, ne­que eas ta­li­ter aut qu­ocii­nqnc moc'o vio­la­re, etiam­si mo­der­nus im­pe­ra­tor, aut suc­ces­sorns sui im­pe­ra­to­res, per­so­na­li­fer cum ese­re­itu con­tra ma­gi­sl­ru­ni et or­di­nem se ino­ve­rent, non de­be­raus ei nec suc­ces­so­res no­si­li as­si­ste­re ope, con­si­lio, au­xi­lio vel fa­vo­re. Trak­tat brze­ski z r. 1436,III.

Wśród sze­ro­ko roz­po­star­tej bu­rzy na kon­wen­tach mia­sta, szlach­ta wraz z knech­ta­mi, to jest ry­cer­stwem świec­kiem nie – szla­chec­kie­go rodu na jed­nym ze zjaz­dów, któ­re od­by­wać zwy­kli, uło­ży­li proś­bę do za­ko­nu ze wszel­ką po­ko­rą, ale też z pew­ną sta­now­czo­ścią o za­pro­wa­dze­nie ko­niecz­nych zmian w za­rzą­dzie kra­ju, a na­przód, aby wiel­ki mistrz z pra­ła­ta­mi za­sia­dał co­rocz­nie do sądu, na któ­rym­by słu­chał za­ża­leń z ca­łe­go kra­ju; aby znie­sio­no te wszyst­kie po­dat­ki, któ­re bez ze­zwo­le­nia świec­kich miesz­kań­ców, a na­wet wbrew ich przy­wi­le­jom, zo­sta­ły za­pro­wa­dzo­ne; aby po mły­nach za­kon­nych nikt prócz zwy­kłej miar­ki nie­mu­siał nic wię­cej da­wać, a mógł so­bie mleć gdzie mu się tyl­ko po­do­ba; aby Krzy­żak nie­trud­nił się han­dlem zbo­żo­wym i aby nie­prze­pi­sy­wa­no, kto na któ­rym tar­gu ma zbo­że sprze­da­wać. Mistrz nie­miec­ki i kon­wen­ty w Pru­sach po­bun­to­wa­ne, nie­tyl­ko się cie­szy­li z tego, ale zjaz­dom ry­cer­stwa szla­chec­kie­go i nie – szla­chec­kie­go rodu, wraz z miesz­cza­na­mi otu­chę da­wa­li. Wiel­ki mistrz za­chwia­ny w swej wła­dzy nad za­ko­nem, nie­miał co zry­wać z pod­da­ny­mi i oświad­czył, że sądy chęt­nie co­rocz­nie od­by­wać bę­dzie, lecz co do in­nych punk­tów, za­kon ma tak­że ce­sar­skie przy­wi­le­je i z do­cho­dów ogo­ła­cać się nie­mo­że.

Na zam­ku mal­bor­skim od­by­wa­ła się wal­na rada kon­wen­tów czy­li ka­pi­tu­ła Krzy­ża­ków pru­skich, z któ­rej mistrz na­gle uje­chał, a za przy­by­ciem do Gdań­ska we­zwał radę tego mia­sta, aby przed nim sta­nę­ła. Zgro­ma­dzi­li się na ra­tusz miesz­cza­nie i z oba­wy aby ich nie­po­wię­zio­no, dla oku­pu nie­mę­czo­no, albo na­resz­cie nie­po­za­bi­ja­no, po­kor­nie się wy­tłó­ma­czyć ka­za­li, że do dwo­ru nie­pój­dą, lecz pro­szą Jego Ła­ska­wo­ści, aby na­za­jutrz w ko­ście­le Śgo Du­cha swo­je usza­no­wa­nie zło­żyć mu mo­gli. Mistrz we­dług za­pro­sze­nia przy­szedł, ura­zy żad­nej nie­oka­zy­wał i z po­dzi­wie­niem wszyst­kich oświad­czył, że na ka­pi­tu­le w Mal­bor­gu nie­sły­cha­ne mię­dzy Krzy­ża­ka­mi wy­buch­nę­ły spo­ry, że on był na­wet w nie­bez­pie­czeń­stwie, a to dla tego, iż ia znie­sie­niem uci­sku z kra­ju ob­sta­wał; w ogó­le utrzy­my­wał, że chci­wość nie­zmier­nie prze­wa­ża po­mię­dzy brać­mi za­ko­nu. Oświad­czył da­lej, że nie­któ­rzy ko­men­da­to­ro­wie jego wła­dzy nie uzna­ją i wi­dzi się pra­wie po­zba­wio­nym rzą­dów, a ob­jąć ich na nowo nie­zdo­ła, je­że­li mia­sto Gdańsk nic sta­nie przy nim. Rada miej­ska na­tych­miast przy­rze­kła po­moc prze­ciw nie­po­słusz­nym, lecz oświad­czy­ła, że trze­ba zwo­łać ry­cer­stwo i mia­sta. Zgro­ma­dze­ni przed­niej­si miesz­kań­ce Prus w El­blą­gu, za­czę­li ra­dzić, jak gdy­by kraj nie­stał pod wła­dzą krzy­żac­ką i wy­da­li oświad­cze­nie, że po­dat­ki i cła, są nie­praw­nie na­ka­zy­wa­ne, że za­kon wią­że się z kró­lem duń­skim, ksią­żę­ciem słup­skim i Swi­dry­gieł­lą, bez zno­sze­nia się z miesz­kań­ca­mi świec­ki­mi, a tym spo­so­bem na­ra­ża kraj na nie­bez­pie­czeń­stwo od Pol­ski i wiel­kie szko­dy; że bra­cia za­ko­nu już w daw­niej­szych cza­sach przez zło­że­nie z urzę­du mi­strza Hen­ry­ka Reus­sa Plau­en i bra­ta jego ko­men­da­to­ra gdań­skie­go dali po­wód do wmie­sza­nia się kró­lo­wi pol­skie­mu Ja­gieł­ło, wznie­ci­li bar­dzo przy­krą woj­nę; że bra­cia za­ko­nu spół­cze­śnie z kró­lem pol­skim i prze­ciw te­muż kró­lo­wi z Li­twą przy­mie­rze za­wie­ra­li, a przez po­dob­ne wia­ro­łom­stwo nie­szczę­ście na wszyst­kich ścią­gnę­li; że wy­so­cy urzęd­ni­cy za­ko­nu nie­chcą słu­chać pa­nu­ją­ce­go wiel­kie­go mi­strza Paw­ła Russ­dor­fa, bez nie­go po­ło­wą kra­ju rzą­dzą, a zjaz­dy oby­wa­tel­skie wie­ka­mi upraw­nio­ne, za spi­ski ja­kieś po­czy­tu­ją; że na Cheł­miń­skiej za­miast mo­ne­ty zło­tej, Krzy­ża­cy biją już pra­wie mie­dzia­ną, któ­ra nie­ma war­to­ści, a ło­kieć fla­manc­ki o wie­le zmniej­szy­li i tym spo­so­bem przy po­mia­rach, ro­biąc cza­sem pięć z jed­nej wło­ki, więk­sze opła­ty ścią­ga­ją; że po każ­dym co nie­zo­sta­wia męz­kie­go po­tom­stwa, do­bra na skarb za­bie­ra­ją; że daw­niej­szy wiel­ki mistrz Hen­ryk Plau­en ka­zał dwóch ry­ce­rzy świec­kich bez sądu ściąć, a jed­ne­go we wie­ży zgno­ił, że ksiądz z Fi­sch­hau­sen o za­nie­sie­nie skar­gi do Rzy­mu w nocy stra­cił gło­wę, a je­den cho­rą­ży któ­ry się słusz­nie o żołd upo­mi­nał, zo­stał z łóż­ka po­rwa­ny i uto­pio­ny; wy­li­czo­no wię­cej księ­ży i miesz­czan, któ­rych wy­żsi urzęd­ni­cy za­ko­nu po­mor­do­wa­li, a przy­po­mnia­no tak­że złu­pie­nie i za­bój­stwo kup­ców pol­skich na dro­dze z Gdań­ska do Po­zna­nia; wy­rze­czo­no, że w ogó­le pa­no­wie za­kon­ni nie­uzna­ją ani Bo­skie­go ani ludz­kie­go pra­wa, ale we wszyst­kiem po­dług swo­ich dzi­kich na­mięt­no­ści po­stę­pu­ją; sta­no­wią tego szoł­ty­sem, kto im naj­wię­cej żni­wia­rzy do­star­cza.

Szol­ty­si zaś osa­dza­ją swo­ich za­stęp­ców, a na są­dach ław­ni­cy mu­szą ta­kie wy­da­wać wy­ro­ki, ja­kie im szoł­tys z po­le­ce­nia Krzy­ża­ków na­ka­zu­je. Kie­dy chło­pi do dwo­ru sto­łecz­ne­go mal­bor­skie­go albo in­ne­go ko­men­da­tor­skie­go owies przy­wio­zą, to jako zły bywa nie­przy­ję­ty i mu­szą inny dro­go ku­po­wać ze spi­chle­rza krzy­żac­kie­go, aby go na spi­chlerz krzy­żac­ki od­dać. Każ­dy ubo­gi czło­wiek, co się przed mi­strzem śmie uska­rzyć na urzęd­ni­ka krzy­żac­kie­go, prze­cho­dzi po­tem przez naj­sroż­sze prze­śla­do­wa­nie. Urzęd­ni­cy za­ko­nu zmu­sza­ją lud pro­sty do ro­bót i po­sług dla sie­bie, zu­peł­nie do­wol­nie. Pa­no­wie za­kon­ni nie­po­zwa­la­ją kup­com spła­wiać zbo­ża, do­po­kąd się wprzód swe­go nie­po­zbę­dą. W ogó­le zaś wszy­scy bra­cia wy­żsi jak niż­si utrzy­mu­ją ko­bie­ty naj­gor­szych oby­cza­jów, któ­re są nie­tyl­ko cię­ża­rem, ale pla­gą dla świec­kich miesz­kań­ców kra­ju.

Wy­łusz­czyw­szy na pi­śmie owe za­rzu­ty, uchwa­li­li zgro­ma­dze­ni ry­ce­rze świec­cy i miesz­cza­nie, że od­tąd będą sta­no­wić ści­sły zwią­zek w celu bro­nie­nia swo­jej wol­no­ści i usu­nię­cia wszyst­kich nad­użyć. Ile­kroć kto zo­sta­nie za­mor­do­wa­ny, albo ukrzyw­dzo­ny przez Krzy­ża­ka, będą szu­ka­li spra­wie­dli­wo­ści u wiel­kie­go mi­strza, a jak jej nie­znaj­dą, wy­stą­pią zbroj­no i po­msz­czą się krzyw­dy. Co na swo­ich zjaz­dach we­dług daw­ne­go zwy­cza­ju uchwa­lą, ku utrzy­ma­niu tego, ma­ją­tek, zdro­wie i ży­cie po­świę­cą. Wy­zna­czy­li na­resz­cie ter­min na nie­dzie­lę bia­łą (r. 1440.) w Kwi­dzy­nie do ogól­ne­go przy­stę­po­wa­nia do związ­ku, przez po­ło­że­nie za każ­dy ob­wód ziem­ski, pie­czę­ci sę­dzie­go, cho­rą­że­go, jed­ne­go szlach­ci­ca i jed­ne­go knech­ta, a za każ­de mia­sto, pie­czę­ci bur­mi­strza i jed­ne­go raj­cy.

Gdy dnia wy­zna­czo­ne­go roz­po­czę­to w Kwi­dzy­nie pie­czę­to­wa­nie, przy­szedł wiel­ki ko­men­da­tor za­ko­nu i w imie­niu mi­strza ra­dził dać wszyst­kie­mu po­kój, a za­po­wie­dział wal­ny zjazd za­ko­nu i miesz­kań­ców świec­kich, na któ­rym wszel­kie za­tar­gi zo­sta­ną po­skro­mio­ne. Stron­ni­cy ato­li związ­ku oświad­czy­li, że wie­lu de­pu­to­wa­nych już przy­pie­czę­to­wa­ło, a dru­dzy swo­je pie­czę­cie z peł­no­moc­nic­twa­mi po­zo­sta­wi­li, a za­tem nie­moż­na po­rzu­cać ro­bo­ty pra­wie do­ko­na­nej.

Na­resz­cie mistrz, a za nim w ogó­le do czter­dzie­stu ko­men­da­to­rów i urzęd­ni­ków za­kon­nych, nie mie­li już nic prze­ciw temu, że lud­ność świec­ka Prus sta­ra się o ubez­pie­cze­nie swe­go ży­cia i ma­jąt­ków prze­ciw prze­mo­cy, ale więk­szość znacz­na tak urzęd­ni­ków jak pro­stych ry­ce­rzy krzy­żac­kich wo­ła­ła, że to jest ro­kosz naj­ha­nieb­niej­szy i żad­nej siły i ofia­ry prze­ciw nie­mu oszczę­dzać nie­trze­ba.

Gdy we­dług daw­nych oby­cza­jów otwo­rzo­no wiec po­spo­li­ty (Ge­me­iner Richt­tag), na któ­rym za­sia­dło dwóch bi­sku­pów, dwóch ka­no­ni­ków, dwóch ko­men­da­to­rów, dwóch ry­ce­rzy krzy­żac­kich, po dwóch ry­ce­rzy świec­kich z okrę­gu cheł­miń­skie­go i po­mor­skie­go, a po jed­nym z oste­rodz­kie­go, ry­zen­burg­skie­go, war­miń­skie­go, el­bląg­skie­go, bałg­skie­go, bran­den­bur­skie­go, sam­bij­skie­go, jako też po jed­nym z miast więk­szych Chełm­na, To­ru­nia, El­blą­ga, Gdań­ska, Kró­lew­ca, Kni­pa­wy, Brauns­ber­ga, za­czę­to wy­ta­czać roz­ma­ite skar­gi prze­ciw­ko Krzy­ża­kom, a po więk­szej czę­ści o skrzyw­dze­nia oso­bi­ste i za­bój­stwa, jak­kol­wiek w ogó­le wy­stę­po­wa­no tyl­ko z tem, co za­szło za rzą­dów pa­nu­ją­ce­go mi­strza.

Ry­cerz świec­ki Hans Ba­isen wniósł swój spór wzglę­dem jed­ne­go je­zio­ra z bi­sku­pem war­miń­skim, już prze­gra­ny przed mi­strzem i zy­skał wy­rok po­myśl­ny, a więc tym spo­so­bem naj­wyż­szy sąd krzy­żac­ki, uzna­no za pod­wład­ny temu zbio­ro­we­mu są­do­wi du­cho­wień­stwa, ziem, miast i za­ko­nu. Gdy wy­stę­po­wa­no co­raz z grub­sze­mi za­rzu­ta­mi prze­ciw za­ko­no­wi, po­rwa­li się Krzy­ża­cy, na­przód ci, któ­rzy za­sia­da­li w są­dzie, a po­tem i dru­dzy, któ­rzy się tyl­ko przy­słu­chi­wa­li, za­czę­li ro­bić wiel­ki ha­łas, kłó­cić się z ry­cer­stwem świec­kiem, a na­resz­cie je­den po­wie­dział, że zie­mie i mia­sta nie­do­cze­ka­ją tej go­dzi­ny, w któ­rej­by nad Krzy­ża­ka­mi swy­mi pa­na­mi wy­ro­ko­wać mia­ły i opu­ści­li zgro­ma­dze­nie. Ze­rwa­nie w taki spo­sób sądu roz­draż­ni­ło jesz­cze bar­dziej umy­sły miesz­kań­ców świec­kich prze­ciw za­ko­no­wi, a całe Pru­sy wrza­ły od nie­na­wi­ści wza­jem­nej dwóch stron­nictw.IV.

Po ze­rwa­niu Richt­ta­gu, mistrz Pa­weł Russ­dorf wkrót­ce zrzekł się urzę­du, a na­resz­cie umarł 1449. i na jego miej­sce zo­stał ob­ra­ny Kon­rad Er­lich­shau­sen: przy­rzekł on ry­cer­stwu świec­kie­mu, miesz­cza­nom i chło­pom przy­wi­le­je za­twier­dzić, i zło­żo­no mu przy­się­gę wier­no­ści we­dług daw­ne­go oby­cza­ju. Na zjeź­dzie wal­nym el­bląg­skim w Mar­cu roku 1442., do któ­re­go tak za­kon­ni jak świec­cy urzęd­ni­cy wszyst­kich sta­nów na­le­że­li, od­czy­ta­no przy­wi­lej jesz­cze z roku 1226. na per­ga­mi­nie i ze zło­tą pie­czę­cią przez ce­sa­rza Fry­de­ry­ka II. za­ko­no­wi nada­ny, w któ­rym było po­wie­dzia­ne, że Krzy­ża­cy mają pra­wo po­bie­rać i na­kła­dać cła tak lą­do­we jak wod­ne, a po­lem wiel­ki mistrz oświad­czył, że pfun­dzol­lu na ża­den spo­sób zno­sić nie­mo­że.

Nie­wszy­scy ato­li miesz­kań­ce świec­cy wie­rzy­li w au­ten­tycz­ność tego przy­wi­le­ju i mó­wio­no, ze jego per­ga­min jesz­cze przed ro­kiem no­si­ło cie­le na grzbie­cie. Gdy miesz­kań­cy świec­cy pro­si­li o ko­pią, aby z uczo­ny­mi i bie­glej­szy­mi w hi­sto­ryi znieść się mo­gli, mistrz od­po­wie­dział, że jej wy­dać nie­mo­że, gdyż wy­kła­da­nie przy­wi­le­ju do byle kogo nie­na­le­ży i skoń­czył na­tem, że pfun­dzoll po­zo­stać musi, bo na­wet mo­nar­cho­wie po­gra­nicz­ni jak król pol­ski, duń­ski, an­giel­ski i ksią­żę bur­gundz­ki nic nie mają prze­ciw temu, aby od ich pod­da­nych, któ­rzy za han­dlem do Prus przy­by­wa­ją był po­bie­ra­ny. Ry­cer­stwo świec­kie, mia­sta po­mniej­sze już umil­kły, ale mia­sta więk­sze czy­li han­ze­atyc­kie, a mia­no­wi­cie Chełm­no, To­ruń, El­bląg, Kró­le­wiec i Gdańsk nie­da­ły mi­strzo­wi po­ko­ju tyl­ko cią­gle przez de­le­ga­cye pro­te­sto­wa­ły. Skoń­czy­ło się na­tem, że pfun­dzoll wszę­dzie zo­stał za­pro­wa­dzo­ny: w każ­dem mie­ście za­trud­nia­li się jego po­bo­rem je­den Krzy­żak i je­den raj­ca; dwie czę­ści od­da­wa­no do skar­bu za­ko­nu, a trze­cią do skar­bów miej­skich.

Od­tąd uci­chły kłót­nie, ale zwią­zek ry­cer­stwa świec­kie­go tak szlach­ty jak knech­tów i miast, trwał cią­gle. Pa­pież Eu­gie­niusz IV., chcąc zjed­nać so­bie wiel­kie­go mi­strza krzy –

żac­kie­go za­czął się mię­szać w spra­wę pru­ską i wy­dał bul­lę do bi­sku­pa war­miń­skie­go, tu­dzież pro­bosz­cza war­miń­skie­go i pro­bosz­cza bran­den­bur­skie­go prze­ciw związ­ko­wi. Lubo Eu­gie­niusz nie­był uzna­ny ani przez za­kon, ani przez bi­sku­pów pru­skich i stąd jego bul­la nie­mo­gła mieć praw­nej wagi, ' prze­cież bi­skup war­miń­ski wy­sło­wiał się nie­przy­chyl­nie wzglę­dem związ­ku, a na­resz­cie pod­czas zjaz­du w El­blą­gu (roku 1446.), wy­stą­pił z pro­te­sta­cyą, że rzą­dy w Pru­sach są przy za­ko­nie: wszel­kie two­rze­nie in­nej wła­dzy jest prze­ciw pra­wom ko­ściel­nym, roz­po­rzą­dze­niom pa­pie­ży, uchwa­łom zbo­rów, zgo­ła prze­ciw sa­me­mu Bogu. Po­nie­waż zaś każ­dy bi­skup wi­nien od­po­wie­dzial­ność na dru­gim świe­cie za du­sze swo­jej dy­ece­zyi, prze­to on ry­cer­stwu szla­chec­kie­mu, knech­tom i mia­stom nie­mo­że do­zwa­lać, aby nad spra­wa­mi kra­ju ra­dzi­li. Na za­ża­le­nie z wiel­kim za­pa­łem od miesz­kań­ców świec­kich o ten czyn na bi­sku­pa war­miń­skie­go wy­to­czo­ne, mistrz dał od­po­wiedź, iż bi­skup tego wszyst­kie­go tak bar­dzo źle nie­uwa­ża, lecz w związ­ku miesz­kań­ców po­ka­zu­ją się istot­nie nie­któ­re nie­do­god­no­ści i wła­dza za­ko­nu go­to­wa jest prze­pi­sać lep­sze za­sa­dy. Zwią­zek ato­li może być spo­koj­ny, że przez żad­ną siłę, jak krą­ży­ły wie­ści, nie­bę­dzie na­ga­by­wa­ny i dla uło­że­nia zgo­dy z bi­sku­pem war­miń­skim, uda się je­den urzęd­nik krzy­żac­ki i ka­pi­tu­ła ka­te­dral­na we Frau­en­bur­gii od­bie­rze sto­sow­ne na­po­mnie­nie.

Po ca­łych Pru­sach pod­nio­sły się wrza­ski, aż mistrz dla przy­wró­ce­nia po­ko­ju zwo­łał ogól­ny zjazd ry­cer­stwa świec­kie­go, du­cho­wień­stwa i miast tak­że do El­blą­ga, na któ­rym du­chow­ni swo­je daw­niej­sze oświad­cze­nie cof­nąć mu­sie­li. Po­mi­mo to, mistrz pra­co­wał skry­cie w tym sa­mym celu co bi­skup war­miń­ski i wszedł na­przód w ta­jem­ny układ z Han­sem Ba­ise­nem głów­nym na­czel­ni­kiem związ­ku; do tego za­le­cił wiel­kim urzęd­ni­kom za­ko­nu i ko­men­da­to­rom, aże­by przez proś­by, obiet­ni­ce i po­gróż­ki sta­ra­li się tak swój wpływ po­mię­dzy ry­cer­stwem świec­kiem i mia­sta­mi roz­sze­rzyć, aby zwią­zek ziem i miast zo­stał pod­ko­pa­ny i oba­lo­ny. Mar­sza­łek za­ko­nu i nie­któ­rzy czyn­niej­si ko­men­da­to­ro­wie, ro­bi­li po kra­ju po­dró­że, jed­na­li so­bie miesz­kań­ców ma­łych mia­ste­czek, lecz nig­dzie nie­chcia­no od­dzie­lać się od związ­ku i od –

wo­ły­wa­no się za­wsze, że tyl­ko To­ruń, Chełm­no, jako mia­sta naj­zręcz­niej­sze, po­win­ny dać przy­kład. Gdańsk bo­wiem do­pie­ro pod­ów­czas zy­ski­wał pierw­szeń­stwo, gdyż zo­stał sto­łecz­nem mia­stem okrę­gu han­ze­atyc­kie­go dla Prus i Inf­lant… na miej­sce mia­sta Wis­by na Go­th­lan­dzie, któ­re we woj­nie po­mię­dzy Krysz­to­fem i Eri­chem o tron duń­ski ule­gło zbu­rze­niu pra­wie do szczę­tu.V.

Kie­dy miesz­kań­ce świec­cy uno­si­li się prze­ciw za­ko­no­wi, w ło­nie sa­me­go za­ko­nu od­ży­ły na nowo nie­sna­ski i kłót­nie. Mistrz wiel­ki za­cią­gnął był po­życz­kę od swe­go pod­wład­ne­go mi­strza nie­miec­kie­go, ba­lie nie­miec­kie same upa­da­ją­ce pra­wie pod cię­ża­rem dłu­gów, nie­mo­gły już dłu­żej od­da­nia cze­kać i do­ma­ga­ły się swo­jej na­le­ży­to­ści. Mistrz nie­miec­ki nie­ucichł jesz­cze z owe­mi sta­tu­ta­mi Wer­ne­ra Or­seln, któ­re uwa­ża­no za fał­szy­we, a któ­re go upo­waż­nia­ły do bra­nia pod od­po­wie­dzial­ność mi­strza wiel­kie­go i szu­kał po­wtór­ne­go ich za­twier­dze­nia u Fry­de­ry­ka au­stry­ac­kie­go, któ­ry wte­dy rzą­dził ce­sar­stwem i u pa­pie­ża Mi­ko­ła­ja V. Mi­ko­łaj ato­li wy­rzekł, że tyl­ko te przy­wi­le­je, pra­wa i prze­pi­sy zo­bo­wię­zu­ją za­kon, któ­re w księ­dze za­ko­nu zo­sta­ły za­pi­sa­ne i tym spo­so­bem zni­we­czył za­tar­gi po­mię­dzy Krzy­ża­ka­mi pru­ski­mi, a Krzy­ża­ka­mi nie­miec­ki­mi. Bi­skup war­miń­ski, roz­po­czął zno­wu kłót­nie z miesz­cza­na­mi Brauns­ber­ga, że gwał­cą jego pra­wa, a miesz­cza­nie wy­rze­ka­li na krzyw­dy zrzą­dza­ne im przez bi­sku­pa. Bi­skup chciał wy­to­czyć spra­wę do Rzy­mu przed sto­li­cę apo­stol­ską, a miesz­cza­nie gro­zi­li, że za­nio­są skar­gę przed zjazd ziem i miast pru­skich. Wiel­ki mistrz nie­był kon­tent ani z jed­ne­go ani z dru­gie­go sądu, bo przed pa­pie­żem mo­gły­by przy tej spo­sob­no­ści po­ka­zać się róż­ne nad­uży­cia za­ko­nu, a są­dzić bi­sku­pa na zjeź­dzie oby­wa­tel­skim, by­ło­by to i prze­ciw pra­wom ka­no­nicz­nym i prze­ciw god­no­ści ko­ścio­ła. W. mistrz do­kła­dał wszel­kie­go sta­ra­nia, aby uła­twić wszyst­ko przez sąd po­lu­bow­ny, ale Brauns­ber­czy­ko­wie nie­chcie­li o tem ani słu­chać. Tym­cza­sem w związ­ku za­nio­sło się na kłót­nie we­wnętrz­ne i na jego osła­bie­nie. Mia­sto Chełm­no z po­le­ce­nia związ­ku żą­da­ło od no­we­go To­ru­nia, aby przy­to­czył przy­czy­ny, dla któ­rych się ode­rwał od związ­ku i oświad­cza­ło, że w ra­zie opo­ru bę­dzie uży­ta siła zbroj­na, ale za­tar­gi związ­ku nie do­da­ły du­cha za­ko­no­wi, bo krą­ży­ły Iak­że wie­ści o taj­nych kno­wa­niach po­mię­dzy Krzy­ża­ka­mi, a zwłasz­cza w kon­wen­cie kró­ło­wiec­kim. Wie­ści te z cza­sem za­czę­ły utwier­dzać w wie­rze miesz­kań­ców świec­kich, że Krzy­ża­cy z głow­nią i mie­czem wy­stę­po­wać za­czną, a tym spo­so­bem zno­wu wzmac­nia­ły zwią­zek. Wiel­ki mistrz roz­ka­zał bra­ciom za­nie­chać spi­ski, żeby przez nie uśpio­nych swa­rów mię­dzy związ­kiem a za­ko­nem nie­bu­dzić. Po­mi­mo to po­mię­dzy ry­cer­stwem zie­mi cheł­miń­skiej, na któ­re­go cze­le stał cho­rą­ży Hans Eze­gen­ber­ger, za­czę­ły się od­by­wać częst­sze na­ra­dy, z któ­rych na­resz­cie za­po­wie­dzia­no nowy wal­ny zjazd związ­ku ziem­sko­miej­skie­go do Kwi­dzy­ny. Daw­ny na­czel­nik ca­łe­go związ­ku Hans Ba­isen opła­co­ny od mi­strza i wie­lu z ry­cer­stwa świec­kie­go oświad­czy­li, że tyl­ko na za­wo­ła­nie w. mi­strza sta­wać mogą, a dru­dzy po­wie­dzie­li wprost, że się zo­bo­wią­za­li mi­strzo­wi bez jego we­zwa­nia nie­brać udzia­łu w żad­nych zjaz­dach. Po­mi­mo to zjazd kwi­dzyń­ski przy­szedł do skut­ku, lecz zaj­mo­wał się tyl­ko obo­jęt­nem! przed­mio­ta­mi.

W. mistrz po­zor­nie dla za­pro­wa­dze­nia lep­sze­go w kra­ju po­rząd­ku, a wła­ści­wie dla pod­ko­pa­nia związ­ku, zwo­łał wal­ny zjazd do El­blą­gu, lecz prze­pi­sał, aby od każ­dej zie­mi i od każ­de­go więk­sze­go mia­sta, tyl­ko po dwóch de­pu­to­wa­nych przy­sła­no. Gdy de­pu­to­wa­ni sta­nę­li, za­ję­to się spra­wa­mi we­wnętrz­ne­mi jako to urzą­dze­niem tar­gów, a z pro­jek­ta­mi ku osła­bie­niu al­bo­li oba­le­niu związ­ku wca­le nie­wy­stą­pio­no, z tej pew­nie przy­czy­ny, iż Krzy­ża­cy po­zna­li, że to jesz­cze za ry­chło, aby sku­tek po­myśl­ny dał się osię­gnąć.VI.

W ogó­le na wy­pad­kach cał­kiem obo­jęt­nych upły­nął czas dal­szy aż do śmier­ci wiel­kie­go mi­strza Kon­ra­da Er­lich­shau­sen, któ­ry w dniu 7. Li­sto­pa­da r. 1449. wy­niósł się do wiecz­no­ści. Wy­bór padł na Lu­dwi­ka Er­lich­shau­sen sy­now­ca zmar­łe­go, a to z tej przy­czy­ny, iż był zna­ny jako czło­wiek ła­god­ny i ustę­pu­ją­cy, a rada do­stoj­ni­ków za­ko­nu przed obo­rem po­ukła­da­ła usta­wy, któ­re nie­zmier­nie ogra­ni­cza­ły wła­dzę mi­strza i zo­bo­wią­zy­wa­ły go do zno­sze­nia się z radą przy każ­dej waż­niej­szej oko­licz­no­ści.

Na dzień wy­zna­czo­ny przez no­we­go w. mi­strza przy­je­cha­ło po dwóch de­pu­to­wa­nych od każ­dej zie­mi i od każ­de­go więk­sze­go mia­sta, ale za­raz oświad­czy­li, iż było od­wiecz­nym oby­cza­jem, że wszy­scy ry­ce­rze bo­ga­ci i ubo­dzy zo­sta­li zwo­ły­wa­ni, obie­ra­li po­sel­stwo, z któ­rem łą­czy­li się peł­no­moc­ni­cy tak wiel­kich jak ma­łych miast. Mistrz Lu­dwik od­po­wie­dział, że za jego stry­ja i po­przed­ni­ka tyl­ko ry­ce­rzy bo­gat­szych i więk­sze mia­sta przy­zwa­no. Miesz­kań­ce świec­cy nie­chcie­li ustą­pić, ale ob­sta­wa­li przy swo­jem żą­da­niu; mistrz nie­miec­ki obec­ny pod­ów­czas w Pru­sach i pierw­si pa­no­wie, do­kła­da­li wszel­kie­go sta­ra­nia na dro­dze po­jed­naw­czej, ale spo­ry skoń­czy­ły się na­tem, że wca­le nie chcia­no skła­dać hoł­du i mistrz ze­zwo­lił na zjazd ziem­sko-miej­ski w El­blą­gu, ode­braw­szy za­rę­cze­nie, że na nim nic szko­dli­we­go dla wła­dzy za­ko­nu przed­się­wzię­tym nie bę­dzie.

Jesz­cze za cza­sów zmar­łe­go mi­strza po­mię­dzy do­stoj­ni­ka­mi i przed­niej­szy­mi za­kon­ny­mi ry­ce­rza­mi pa­no­wa­ło nie­sły­cha­ne unie­sie­nie prze­ciw związ­ko­wi. Zwy­kle ich mowy w tym wzglę­dzie były: "nie­jest to wca­le sto­wa­rzy­sze­nie dla wła­snej obro­ny, ale naj­nie­go­dziw­szy spi­sek, zmo­wa pod­da­nych prze­ciw pra­wej wła­dzy. Trze­ba na­czel­ni­kom łby po­zrzu­cać, dru­gim przy­strzedz skrzy­deł, wie­lu na­le­ży­cie do­pie­przyć, żeby so­bie z pa­mię­ci swój zwią­zek wy­bi­li. Le­piej cały kraj znisz­czyć, ho­ło­tę i tych psiar­ków wy­tę­pić, jak za­twier­dza­niem związ­ku zu­chwal­stwo za­si­lać." Nowy mistrz, któ­re­go do­stoj­ni­cy dla (ego tyl­ko ob­ra­li, że się ła­two dał po­wo­do­wać, pra­co­wał nad osła­bie­nie­niem związ­ku ziem i miast, a prze­wiódł­szy ode­rwa­nie Mal­bor­ga od związ­ku, po­ru­szył prze­ciw so­bie nie­chęć miesz­kań­ców świec­kich. Ura­dzi­li wpraw­dzie, iż trze­ba mi­strzo­wi wy­ko­nać przy­się­gę, lecz ze za­strze­że­nia­mi, że zwią­zek ziem­sko-miej­ski bę­dzie za­twier­dzo­ny, nad­uży­cia zo­sta­ną skar­co­ne, a co rok od­bę­dzie się wiec wal­ny czy­li Richt­tag z du­cho­wień­stwa, ry­cer­stwa, miast i Krzy­ża­ków zło­żo­ny. Do­stoj­ni­cy, a głów­nie mistrz nie­miec­ki cią­gle obec­ny w Pru­sach, pod­bu­rza­li daw­nym spo­so­bem mi­strza wiel­kie­go, ale tym cza­sem sam mistrz nie­miec­ki wsz­czął za­tar­gi, zu­peł­nie się nie­po­słusz­nym oka­zy­wał, po­wsta­jąc prze­ciw mi­strzo­wi inf­lanc­kie­mu, że na pi­śmie uznał nie­waż­ność owych daw­nych sta­tu­tów mi­strza Wer­ne­ra Or­seln, a na­wet wy­ma­ga­jąc od nie­go, aby swo­je pi­śmien­ne uzna­nie cof­nął.

Z wio­sną r. 1450. na­stą­pi­ły wiel­kie po­ru­sze­nia w Pru­sach; był to bo­wiem czas ju­bi­le­uszu i wie­le szlach­ty, miesz­czan, chłop­stwa, a na­wet sług za­ko­nu, choć ani mistrz, ani Krzy­ża­cy nie byli za­tem, wy­bra­ło się na świę­tą piel­grzym­kę do Rzy­mu; po­mi­mo to, zie­mie i mia­sta ze­bra­ły się do rady w El­blą­gu. Mistrz oświad­czył, że cze­ka zło­że­nia so­bie hoł­du we­dług daw­nych oby­cza­jów, ale ry­cer­stwo i miesz­cza­nie od­po­wie­dzie­li, że nie mogą roz­po­cząć rady, do­po­kąd z ich gro­na nie­ustą­pią praw­ni­cy i pi­sa­rze mi­strza. Mistrz bro­nił się, że prze­cie sta­ny mają w po­śród sie­bie dok­to­rów i pi­sa­rzy, któ­rzy na­wet nie są oby­wa­te­la­mi Prus; jego pi­sa­rze na­le­żą prze­cie za­wsze do jego or­sza­ku urzę­do­we­go i wszy­scy mi­strzo­wie mie­wa­li ich przy swo­im boku na wszel­kich zjaz­dach. Sta­ny pru­skie upar­ły się tak przy swo­jem żą­da­niu, że mistrz nie­umiał wy­my­ślić żad­ne­go spo­so­bu i swych dok­to­rów i pi­sa­rzy z ob­ra­dy wy­da­lić mu­siał. Roz­po­czę­ły się więc uma­wia­nia ry­ce­rzy świec­kich z na­czel­ni­ka­mi za­ko­nu, mistrz nie­miec­ki za­wo­łał: "wy chce­cie oczy­wi­ście tyl­ko ja­kichś no­wo­ści." – "Co wy zo­wie­cie no­wo­ścia­mi?" za­py­tał Hans Eze­gen­ber­ger mów­ca sta­nów, a wszak­że to wa­sze zda­nie, że je­że­li zo­sta­nie­my przy swo­jem, to trze­ba po­my­śleć o spo­so­bie na nas. My utrzy­mu­je­my, że to wła­śnie wy wsz­czy­na­cie ja­kieś no­wo­ści, a zwłasz­cza z pie­niędz­mi, któ­rych nie­chce­cie pła­cić wiel­kie­mu mi­strzo­wi; pa­mię­taj­cie, że są jesz­cze lu­dzie w kra­ju jak ja, jak Hans Ba­isen i inni, co zna­my na­sze oby­cza­je. Wy tyl­ko prze­ciw nam roz­ją­trza­cie nie­uf­ność. "Wiel­ki mistrz dla za­ga­da­nia uczy­nił py­ta­nie wzglę­dem zło­że­nia przy­się­gi hoł­dow­ni­czej, ale sta­ny uchy­li­ły się od od­po­wie­dzi przez po­da­nie pi­sma z za­ża­le­nia­mi na nad­uży­cia. Uskar­ża­no się w tem pi­śmie, że człon­ko­wie związ­ku ziem­sko-miej­skie­go prze­gry­wa­ją wszel­kie spra­wy prze­ciw ni­czwiąz­ko­wym, że przez za­nie­dby­wa­nie Richt­ta­gu wiel­kie krzyw­dy się mno­żą, ro­sną czyn­sze i dzie­się­ci­ny, ta­mu­je się wol­na przedaż dóbr, ka­ra­nie nie na­stę­pu­je po­dług pra­wa i wy­ro­ku. Uża­la­no się, że ban­del, mli­wo i pi­wo­war­stwo, któ­re daw­niej tyl­ko sza­far­niom za­ko­nu słu­ży­ły, od nie­ja­kie­go cza­su sta­ły się za­trud­nie­niem wszyst­kich pa­nów za­kon­nych, a przez to uję­ty zo­stał mia­stom spo­sób za­rob­ko­wa­nia. Na to od­po­wie­dział mistrz: "im wię­cej kup­ców, tem le­piej dla kra­ju; co Ru­si­nom, Po­la­kom i cu­dzo­ziem­com w ogó­le do­zwo­lo­no, to po­win­no słu­żyć i bra­ciom za­ko­nu." Roz­ma­ite żą­da­nia za­czę­ły się zja­wiać: El­bląg przy­ta­czał po­krzyw­dze­nie w ry­bo­ło­stwie, Brauns­berg wy­rze­kał na gwał­ce­nie swych praw przez bi­sku­pa war­miń­skie­go, i zgo­ła wszyst­kie mia­sta Po­mo­rza krzy­żac­kie­go, zie­mi cheł­miń­skiej i in­nych wy­stę­po­wa­ły z róż­ne­mi skar­ga­mi.

Wiel­ki mistrz da­wał na wszyst­ko od­po­wie­dzi to przy­chyl­ne, to od­mow­ne, to z od­kła­da­niem spraw do póź­niej­sze­go cza­su i do śledz­twa, a za­żą­dał oświad­cze­nia się zjaz­du wzglę­dem skła­da­nia przy­się­gi wier­no­ści. Otto z Plę­cho­wa i Au­gu­styn Schwe­we od­par­li w imie­niu ry­cer­stwa świec­kie­go, że je­że­li mistrz z za­do­wo­le­niem sta­nów wy­ja­wi swój za­miar wzlę­dem nad­użyć, na­ten­czas dane mu bę­dzie przy­rze­cze­nie przy­się­gi. Wte­dy wiel­ki mistrz wy­buch­nąw­szy z gnie­wem rzekł: "przy­rze­kli­ście mi na zjez­dzie mal­bor­skim, że je­dy­nie o przy­się­dze i uzna­niu no­wej wła­dzy chce­cie się po­ro­zu­mieć, a te­raz wy­włó­czy­cie roz­ma­ite spra­wy na szko­dę na­sze­go za­ko­nu. Tego wam nie­za­po­mnę choć­bym żył lat dzie­sięć al­bo­li dłu­żej."

Na dru­gi dzień całe zgro­ma­dze­nie przy­szło do wiel­kie­go mi­strza z za­py­ta­niem, co ta po­groż­ka mia­ła zna­czyć? Mistrz od­po­wie­dział, że w jego sło­wach wca­le nie było po­groż­ki i sta­rał się wszyst­ko za­trzeć. Gdy kłót­nie wrza­ły co­raz bar­dziej, zgo­dzo­no się, aby dwu­na­stu de­le­go­wa­nych od zjaz­du i dwu­na­stu od za­ko­nu zgo­dę przy­wró­ci­li. W sku­tek tego ci dwu­dzie­stu czte­rej de­le­go­wa­ni za­sie­dli do wspól­nej na­ra­dy: gdy się za­sta­no­wia­no nad nad­uży­cia­mi, de­le­go­wa­ni od związ­ku do­ma­ga­li się ko­niecz­nie, aby na Richt­ta­gu wol­no było wy­ta­czać za­ża­le­nia prze­ciw pa­nom za­kon­nym, na co de­le­go­wa­ni krzy­żac­cy oświad­czy­li, że to się sprze­ci­wia pra­wom za­ko­nu. Za po­śred­nic­twem Han­sa Ba­isen zjazd i za­kon dla pręd­szej zgo­dy de­le­go­wa­li już tyl­ko po czte­rech peł­no­moc­ni­ków i na­resz­cie przy­rze­czo­no zło­że­nie przy­się­gi, ale po­dług nor­my, na któ­rą sta­ny się zgo­dzi­ły. Wiel­ki mistrz po­cząw­szy od Mal­bor­ga, ob­jeż­dżał mia­sta pru­skie i od­bie­rał od ziem i miast przy­się­gę hoł­du.VII.

Tym­cza­sem przy­był le­gat pa­pie­ski bi­skup Lu­dwik Si­lves, któ­ry przed na­czel­ni­ka­mi za­ko­nu i ry­cer­stwa świec­kie­go zło­żył się li­sta­mi pa­pie­skie­mi, że jest przy­sła­ny do Prus dla pro­wa­dze­nia śledz­twa wzglę­dem nad­we­rę­że­nia roz­ma­itych praw ko­ścio­ła, a mia­no­wi­cie do­pusz­cza­nia się nie­praw­nych związ­ków przez miesz­kań­ców i za­nie­dby­wa­nia służ­by Bo­żej przez za­kon, któ­ry prze­szka­dzał na­wet lu­do­wi do od­by­wa­nia ju­bi­le­uszo­wej piel­grzym­ki. W sku­tek żą­da­nia le­ga­ta wiel­ki mistrz, zwo­łał do El­blą­ga na zjazd wal­ny pra­ła­tów, do­stoj­ni­ków za­ko­nu, jak ry­cer­stwo świec­kie i mia­sta. To zja­wie­nie się le­ga­ta spra­wi­ło po­mię­dzy związ­ko­wy­mi ruch nie­sły­cha­ny: na zjaz­dach ziem­skich, na rad­nych zgro­ma­dze­niach miej­skich, po od­pu­stach roz­bie­ra­no tyl­ko jed­no py­ta­nie, jak się wzglę­dem le­ga­ta za­cho­wy­wać i co za od­po­wie­dzi mu da­wać. Gdy wal­ny zjazd el­bląg­ski przy­szedł do skut­ku, le­gat za­ga­ił go dłu­gą mową, w któ­rej po­wie­dział, że oj­ciec świę­ty od piel­grzy­mów ju­bi­le­uszo­wych do­wie­dział się o róż­nych bez­pra­wiach i roz­ru­chach w Pru­sach i przy­słał go dla przy­wró­ce­nia po­rząd­ku. Zjazd ma oświad­czyć, czy chce śledz­twa, czy się zda­je na roz­sa­dze­nie krót­kie, czy go­tów przy­stą­pić do usta­le­nia do­bro­wol­nej zgo­dy. Mistrz, pra­ła­ci i do­stoj­ni­cy za­ko­nu oświad­czy­li, że po­win­no­ścią ich przy­stać na wszyst­ko, co on w imie­niu ojca świę­te­go na­ka­że, lecz miesz­kań­ce świec­cy mil­cze­li, a po opusz­cze­niu po­sie­dze­nia uda­wa­li się do wiel­kie­go mi­strza, aby ich wy­tłu­ma­czył przed le­ga­tem, że zo­sta­li przy­sła­ni od spół­o­by­wa­te­li, je­dy­nie do wy­słu­cha­nia roz­ka­zów ojca świę­te­go, ale że nie­ma­ją żad­ne­go peł­no­moc­nic­twa do od­po­wie­dzi na ta­kie py­ta­nie. Utrzy­my­wa­li, że o związ­ku ziem­sko-miej­skim le­gat prze­cie my­śleć nic złe­go nie­mo­że, bo zwią­zek za­ło­żo­ny był za po­zwo­le­niem ów­cze­sne­go i jest od każ­de­go wiel­kie­go mi­strza do tej chwi­li za pra­wy uzna­wa­ny. Na to Lu­dwik Er­lich­shau­sen od­parł, że tego związ­ku wia­ro­łom­ne­go, któ­ry tyl­ko nisz­czy po­słu­szeń­stwo dla pa­nów kra­ju, ża­den uczci­wy czło­wiek, a za­tem i on za pra­wy nie­uwa­ża. Le­gat tym­cza­sem na­le­gał i wzy­wał sta­ny przez swe­go pi­sa­rza o wy­raź­ną od­po­wiedź, na któ­rej z prze­ło­żo­nych trzech dróg chcą rzecz ukoń­czyć i aby mu za­raz akt swe­go związ­ku do roz­po­zna­nia od­da­li, bo klą­twę bę­dzie mu­siał rzu­cić. Po wiel­kiem bła­ga­niu po­zwo­lił le­gat roz­je­chać się de­pu­to­wa­nym, lecz pod obo­wią­za­niem, że przed no­wym ro­kiem z od­po­wie­dzią wró­cą. Le­gat peł­no­moc­nic­two swo­je chciał mieć ogło­szo­ne z am­bon, aby cały lud pru­ski wie­dział, ja­kie go cze­ka­ją kary ko­ściel­ne, je­że­li sta­ny oka­żą naj­mniej­szy opór wzglę­dem sto­li­cy apo­stol­skiej, co mistrz na­tych­miast wy­ko­nać roz­ka­zał.

Po­mię­dzy ry­cer­stwem świec­kiem i mia­sta­mi ruch się co­raz po­więk­szał: jed­ni chcie­li już zwią­zek po­rzu­cić, ale dru­dzy ogła­sza­li to za szka­rad­ną trwoż­li­wość; ra­dzi­li wy­sta­wić się i na gro­my ko­ścio­ła a spra­wie­dli­wo­ści, choć­by tyl­ko od Boga sa­me­go wy­glą­dać. Pod­cho­dzi­li wiel­kie­go mi­strza co on po­wie, je­że­li zwią­zek śmia­ło sta­wi się w oczy le­ga­to­wi. Mistrz nie­wy­rzekł swe­go zda­nia i przy­po­mi­nał za­sa­dę, że wła­dza le­ga­ta a wła­dza sto­li­cy apo­stol­skiej są jed­ną i tą samą wła­dzą. Na­ko­niec Hans Ba­isen w imie­niu sta­nów w El­blą­gu ze­bra­nych zło­żył le­ga­to­wi oświad­cze­nie pi­śmien­ne, że Pru­sa­cy nig­dy nie­są­dzi­li, iż za­rzut nad­we­rę­że­nia praw ko­ścio­ła na nich spad­nąć może, bo po­nisz­czo­ne klasz­to­ry i domy Boże pod­czas wo­jen przez woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie od­bu­do­wa­li i do daw­nej świet­no­ści przy­wró­ci­li. Na ju­bi­le­usz prze­cie ze sa­me­go Gdań­ska dwa ty­sią­ce lu­dzi po­szło i nie­ma­ło pie­nię­dzy w Rzy­mie po­zo­sta­wi­li. Pru­sa­cy nie­są wca­le bun­tow­ni­ka­mi prze­ciw swej wła­dzy, a utwo­rzo­ny zwią­zek wy­pły­nął z ko­niecz­no­ści i do­bre­go za­mia­ru; nie­ła­mie on po­słu­szeń­stwa wzglę­dem mi­strza, ale tyl­ko nad­uży­cia ukra­ca. Przy tem oświad­cze­niu zło­żo­no tak­że od­pis aktu związ­ko­we­go. Le­gat od­parł na to: "Co­kol­wiek uczy­ni­li­ście dla służ­by Bo­żej i ku czci Ojca Świę­te­go, to wszyt­sko było wa­szą po­win­no­ści, ale wy bi­sku­pów i oso­by du­chow­ne pod­cią­ga­cie pod pra­wa przez was sta­no­wio­ne, a to jest prze­ciw przy­ka­za­niu Bo­że­mu."

Gdy le­gat za­czął na­le­gać, aby sta­ny po­zwo­li­ły mu za­wy­ro­ko­wać nad związ­kiem, Hans Ba­isen od­parł, że przy­tem mu­sia­ło­by być po­wie­dzia­ne nie­jed­no, cze­go­by pew­nie Oj­ciec Świę­ty do­wie­dzieć się nie­chciał i coby za bar­dzo do­tknąć mo­gło za­kon krzy­żac­ki.

Tym­cza­sem miesz­kań­ce świec­cy cią­gle ob­le­ga­li wiel­kie­go mi­strza, że już z nim po­tra­fią się o wszyst­ko uło­żyć i zgo­dzić, byle tyl­ko tego na­przy­krzo­ne­go le­ga­ta z kra­ju się po­zbyć. Mistrz nie­miał w tem tak­że in­te­res­su, aby przed­miot spraw po­mię­dzy miesz­kań­ca­mi a za­ko­nem w ca­łej na­go­ści przed wła­dzą apo­stol­ską sta­wia­no i wy­pra­wił po­sel­stwo do le­ga­ta z prze­ło­że­niem, że wszyst­ko da się z miesz­kań­ca­mi na dro­dze do­bro – wol­nej uła­twić, aza­tem żle­by było spo­koj­ne umy­sły po­ru­szać. Le­gat zra­zu ob­sta­wał przy swo­jem, ale po roz­wa­że­niu rze­czy, nie­mógł po­wie­dzieć, że go­tów za­tar­gi po­mna­żać, boby to było wca­le nie w du­chu za­sa­dy ko­ściel­nej; z tej więc przy­czy­ny oświad­czył, że ma po­cie­chę z upew­nie­nia w kra­ju po­ko­ju i opu­ścił Pru­sy.VIII.

Trze­ba przy­znać, że w tem wy­stą­pie­niu ziem i miast pru­skich na­prze­ciw le­ga­to­wi, wy­bi­ja się wiel­ka zręcz­ność. Wi­dać ja­sno, że całe po­stę­po­wa­nie było od bar­dzo zdat­nych lu­dzi i ze wszyst­kich stron ob­my­śla­ne. Głów­nem dzia­ła­czem nie­wąt­pli­wie po­ka­zu­je się tu To­wa­rzy­stwo jasz­czur­ki, któ­re z tej przy­czy­ny ob­ja­śnić trze­ba.

Po­łą­cze­nie się miast nie­miec­kich w sprzy­mie­rze han­ze­atyc­kie dało im tyle mocy, że nie­tyl­ko szlach­ta nie­mo­gła ich nadal na­pa­dać, ale sama była za­gro­żo­na od sta­nu miej­skie­go. Szlach­cie któ­ry się do­pu­ścił zbrod­ni w mie­ście, zo­stał zwy­kle przez urzę­dy miej­skie ima­ny i są­dzo­ny, a może na­wet z pew­nem uprze­dze­niem. Ztąd szlach­ta za­czę­ła tak­że roz­my­ślać nad pod­nie­sie­niem siły swe­go sta­nu przez wza­jem­ną po­moc i wią­za­ła po­mię­dzy sobą sto­wa­rzy­sze­nia, któ­rym zwy­kle nada­wa­ła zna­ki na­kształt her­bo­wych. Tym spo­so­bem w Niem­czech utwo­rzy­ły się brac­twa ry­ce­rzy smo­ka jak nad­mie­ni­li­śmy, przy Wi­tow­dzie, kie­dy się chciał ko­ro­no­wać; brac­two lwa, tar­czy Świę­te­go Je­rze­go i inne. W Pru­sach roz­wi­ja­ły się cią­gle te same sto­sun­ki co w Niem­czech: rów­nie mia­sta han­ze­atyc­kie wzro­sły w bo­gac­two i w po­tę­gę i rów­nie wy­stę­po­wa­ły na­prze­ciw­ko ry­cer­stwu. W oko­li­cach Ra­dzi­mia bra­cia Mi­ko­łaj i Jan Re­ny­so­wie, bra­cia Fry­de­ryk i Mi­ko­łaj Kyn­the­na­wi za­ło­ży­li w r. 1397. sto­wa­rzy­sze­nie ry­cer­skie, któ­re na znak no­si­ło jasz­czur­kę. Sta­tu­ta to­wa­rzy­stwa tego opie­wa­ły, że człon­ko­wie będą sta­wa­li so­bie do po­mo­cy w słusz­nych spra­wach z po­świę­ce­niem ma­jąt­ku i ży­cia. Czte­rej naj­star­si będą mie­li wła­dzę nad to­wa­rzy­stwem i będą wy­da­wa­li prze­pi­sy i roz­ka­zy bądź wzglę­dem służ­by Bo­żej, bądź wzglę­dem wspar­cia zu­bo­ża­łych człon­ków. Ale oprócz na­bo­żeń­stwa ko­ściel­ne­go i tych ce­lów gło­śno wy­rze­czo­nych, mia­ło to­wa­rzy­stwo swą ob­rzę­do­wość ta­jem­ną i cel ta­jem­ny pod­ko­py­wa­nia prze­wa­gi miast nad ry­cer­stwem. Zra­zu nie­wie­lu po­ka­zy­wa­ło się człon­ków i przez dłu­gi czas mało co było sły­chać o ry­cer­zach jasz­czur­ki; za­pew­ne po­tę­ga miast han­ze­atyc­kich na­ka­zy­wa­ła im mil­cze­nie. Mistrz Ulryk któ­ry po­legł w bi­twie pod Grun­wal­dem sprzy­jał to­wa­rzy­stwu, uznał je r. 1408. i po­zwo­lił mu ufun­do­wać jed­nę wi­ka­ryą. W sa­mym środ­ku XVgo wie­ku to­wa­rzy­stwo jasz­czur­ki za­czę­ło kwit­nąć i li­czy­ło w swym gro­nie naj­zna­ko­mit­szych z ry­cer­stwa ziem­skie­go. Opór zręcz­nie uczy­nio­ny le­ga­to­wi, wy­szedł oczy­wi­ście z uchwał tego to­wa­rzy­stwa. Po wy­jeź­dzie le­ga­ta z kra­ju ry­ce­rze jasz­czur­ki ścią­ga­li się do swe­go mia­sta sto­łecz­ne­go Ra­dzi­mia jak utrzy­my­wa­li dla ob­ra­nia wi­ka­riu­sza swe­go brac­twa przy ko­ście­le to­ruń­skim. Za­pro­si­li Chełm­no i To­ruń do ta­jem­nej na­ra­dy: ile wia­do­mo uchwa­li­li tam, że po­trze­ba ze­brać pew­ne fun­du­sze, aby było o czem bro­nić spra­wy to­wa­rzy­stwa i po­sta­no­wio­no ścią­gnię­cie po­dat­ku szos, oraz wy­da­no roz­po­rzą­dze­nia wzglę­dem do­cho­du z pfun­dzol­lu. Za­pa­dła tak­że uchwa­ła, aby nadal było sze­ściu lub ośmiu w na­czel­nej ra­dzie to­wa­rzy­stwa.

Po ta­kich przy­go­to­wa­niach za­czę­ły gru­chać wie­ści ile się zda­je przez sa­mych ry­ce­rzy jasz­czur­ki pusz­cza­ne, że wiel­ki mistrz już żą­dał wojsk od mi­strza inf­lanc­kie­go i za­gra­ni­cą wer­bu­je na­jem­ne­go żoł­nie­rza. Po­dob­no z umy­słu i we­dług do­brze uło­żo­ne­go pla­nu, dwaj ry­ce­rze jasz­czur­ki roz­po­czę­li spór z bi­sku­pem po­me­zań­skim o ry­bo­łó­stwo w jed­nem je­zio­rze i po­mi­mo sta­rań i bi­sku­pa i wiel­kie­go mi­strza spór ten wy­to­czy­li aż przed sto­li­cę apo­stol­ską.

Z prze­ciw­nej stro­ny, a szcze­gól­niej u du­cho­wień­stwa nie – za­sy­pia­no tak­że spra­wy: w dy­ece­zyi war­miń­skiej ogło­szo­no z am­bon zda­nie Le­ga­ta przy od­jeź­dzie z Prus wy­rze­co­ne, iż wszy­scy uczest­ni­cy związ­ku, są w grze­chu śmier­tel­nym i po­win­ni być w klą­twie pa­piez­kiej, a zmar­li jego człon­ko­wie są na wiecz­nem po­tę­pie­niu. Gdy bi­skup war­miń­ski cią­gle zda­nie le­ga­ta po­pie­rał, przy­szło w He­ils­ber­gu na Wiel­ka­noc (r. 1451.) do wiel­kie­go wzbu­rze­nia umy­słów.

Tym­cza­sem i po­mię­dzy mia­sta­mi inf­lanc­kie­mi za­czął się ja­kiś cał­kiem nowy ruch po­ka­zy­wać: Ryga, Re­wal, Do­rpat i Wen – den od­by­wa­ły zgro­ma­dze­nia, wy­pra­wi­ły po­sła do miast związ­ko­wych pru­skich i zda­wa­ło się, że z nie­mi w po­ro­zu­mie­niu sta­ną. Ar­cy­bi­skup ryg­ski upo­mi­nał wiel­kie­go mi­strza, aby ob­sta­wał przy pra­wach i przy­wi­le­jach za­ko­nu, bo im wię­cej ustą­pi, tem wię­cej zja­wi się wy­ma­gań; po­wi­nien­by na­przód użyć środ­ków po­jed­naw­czych, a sko­ro się nie­po­ka­żą sku­tecz­ne­mi, niech na­tych­miast na­czel­ni­ków przed Rzym po­zy­wa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: