- W empik go
Dzieła Jana-Chrzciciela Pokelina Moliera w ośmiu tomach. Tom 3 - ebook
Dzieła Jana-Chrzciciela Pokelina Moliera w ośmiu tomach. Tom 3 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Franciszka Kowalskiego
Tom trzeci.
Wilno
Drukiem T. Glücksberga.
Księgarza i typografa szkół białoruskiego nauk… okręgu.
1847.
Pozwolono drukować pod warunkiem aby po wydrukowaniu, złożone były w Komitecie Cenzury, exemplarze prawem przepisane. Wilno, dnia 28 Czerwca 1847 roku.
Pełniący obowiązek Cenzora
J. Fok.
KRYTYKA SZKOLY ŻON.
(LA CRITIQUE DE L'ÉCOLE DES FEMMES).Uwaga nad Krytyką szkoły żon.
Ta komedyjka, równie jak i następująca: Improwizacja w Wersalu (l'in-promptu de Versailles), są niejako ustępem z życia autora, i o tyle nas tylko obchodzić mogą, o ile dotykają towarzyskich i dworskich jego stosunków: w pierwszej dał odpowiedź swoim licznym i niesprawiedliwym krytykom, w drugiej wystawi! na śmieszność swoich przeciwników aktorów teatru Burgońskiego, i wścibskich wietrzników Markizów. Obie wytłumaczyłem jedynie, aby nic nie opuszczając, okazać polskiej Publiczności całkowite dzieła najsławniejszego w swoim wieku komika.
Krytyka szkoły ton grana była w Palais royal d. 1 Czerwca 1663 r.
Markizowie drugiego rzędu, małe dowcipki i nieszczęśliwi mężowie, zajadłe i nieustanne na Szkołę żon miotali pociski. Molier nakoniec stracił cierpliwość; a chcąc się zemścić, prawdziwą w tym celu napisał komedją, a nie prosty dyalog, jak wielu utrzymuje. Charaktery tu są dobrze skreślone i utrzymane, stopniowanie porządne zapału, żywy obraz obcowania i obyczajów, wszystko to powinno kłaść tę sztuczkę wyżej nad zimny rodzaj dyalogu, w którym dwie lub trzy osoby zawsze na scenie a bez ruchu, rozprawiają w moralnych albo krytycznych przedmiotach.
Najzajadlejszy z nieprzyjaciół naszego autora Devise utrzymywał, że l'abbé Dubuisson przyniósł Molierowi tę napisaną przez siebie krytykę i że ją na teatrze pod swojem wystawił imieniem. Powieść ta jest mylna; l'abbe Dubuisson był jednym z członków i wprowadzicielów modnych i wykwintnych w Paryżu salonów: mógłże go tak dalece obchodzić Molier, który właśnie w swoich Wykwintnisiach wyśmiał i zniszczył tę bronioną przez niego zarazę?
Ledwie się Krytyka szkoły żon pokazała, Devise napisał drugą, i kazał ją drukować pod tytułem: Zelinda, czyli prawdziwa krytyka szkoły żon. Dziełku tego autora nic nie brakowało, tylko imaginacji, dowcipu i wesołości: nie mogło więc szkodzić sławie Moliera.
Boursault, który wówczas bardzo miernym był pisarzem, i nie okazał był jeszcze talentu, jakiego później w swoich Dwóch Ezopach niejakie dał dowody, dostrzegł siebie w osobie Lizydasa, i wystawił wkrótce w teatrze hotelu Burgońskiego Obraz Malarza (le portrait du peintre), rodzaj malej dramy nędznej, ułożonej zupełnie na wzór komedyjki, ale nudnej i pełnej niesmacznych i poziomych żartów.ELIZA.
Tem gorzej dla tych, którzy się sadzą na tak ciemny język. Piękna rzecz zabijać najwykwintniejsze towarzystwa mnóstwem brukowych dwuznaczników! piękne mi żarty! wieleż światowiec pokaże dowcipu, jeśli powie: "Pani musisz być bardzo sprawiedliwą, bo szale sprawiedliwości nie tylko nosisz w ręku, ale i na ramionach; dla tego, że na niej zobaczył szal turecki. Nie jestże to grzecznie i dowcipnie? i ten komu się uda podobny wyskok dowcipu, czyż nie może się nim pochlubić?ELIZA.
Nie, nie; jeszcze nie idzie. Zawsze mi tkwi w pamięci ten wieczór, kiedy chciała widzieć Damona, znając jego sławę i dzieła. Ty znasz tego człowieka i jego niedbalstwo w prowadzeniu rozmowy. Zaprosiła go do siebie na wieczór; a on nigdy się nie wydał tak niemym i niejako martwym, jak wtedy, wpośród dwónastu osób, których ona chciała nim uczęstować, i którzy go mierzyli wielkiemi oczami jako człowieka inaczej niż oni stworzonego. Sądzili, że dowcipnemi słówkami całe usmieszy towarzystwo, że każdy z ust jego wyraz będzie cudem, i że będzie improwizował z każdej rzeczy, którą postrzeże, lecz bardzo ich omyliło jego milczenie; i dama lak mu była rada, jak ja jej teraz.KLIMENA.
Ach mój Boże! co ty mówisz? czyż może z tem się odezwać osoba, co ma tak wielki dostatek uczuć i rozsądku? możnaż tak śmiało iść wbrew rozumowi i wszystkiemu? A w istocie mówiąc, jestże na świecie umysł tak niesyty płaskich żartów, aby mógł nawet dotknąć bredni, któremi ta komedja jest napełniona? Co do mnie, wyznaję, żem w niej nie znalazła dowcipu ani ziarneczka. Dzieci przez uszy obrzydłym przeraziły mnie wstrętem, śmietanka do kawy osłabiła mi serce, a kasza i kluski ledwo mnie nie zabiły.URANJA.
Uczciwość kobiety nie jest w powierzchowności. Źle odbija chcieć być rozsądniejszą nad te, które są rozsądne. Przysada w tym względzie jest szkodliwszą, niż gdzie indziej, i nic w oczach moich niema śmieszniejszego nad tę drażliwość i niedotykalstwo honoru, które każdą rzecz obracają na złą stronę, dają gorszące znaczenie najniewinniejszym słowom, i rażą się cieniem rzeczy. Wierz mi, kobiety z temi ceregielami nie są uważane za wzorowe; przeciwnie, ich surowość tajemnicza, skromnictwo i przysada, oburzają świat przeciw ich czynnościom. Onegdaj kilka pewnych dam było na tej komedji naprzeciw loży w której ja siedziałam z moją siostrą: ich wykręcania się podczas sztuki, odwracania głów, zakrywania oczów, wzbudziły naokoło tysiączne nie bardzo pochlebne zdania o ich postępkach; nawet jakiś lokaj głośno zawołał, że ich uszy są czyściejsze niż inne części ciała.DORANT.
Więc ty jesteś, mój Markizie, z tych nadętych paniczów, którzy nie chcą aby parter miał rozsądek, i nie lubią z nim śmiać się choćby na najlepszej sztuce? Widziałem niedawno w teatrze jednego z naszych przyjaciół, który się tym sposobem wydał na pośmiewisko: – Słuchał on całej sztuki z powagą najponurzejszą, i co wszystkich rozweselało, to mu brwi marszczyło. Na każdy chychot, wzruszał ramionami i patrzał na parter z litością, i często do niego wołał w gniewie: "Śmiej się, parterze, śmiej się. " Drugą była komedją ta ponurość naszego przyjaciela: dał ją grzecznie dla całego zgromadzenia, i każdy się zgodził, że nikt lepiej graćby jej nie mógł. Wiedzźe mój Markazie, proszę ciebie, że rozsądek niema wyznaczonego sobie miejsca w komedji, że stojąc, czy siedząc, można dać złe zdanie; i że nakoniec, mówiąc ogólnie, jabym się bardzo zgodził ze zdaniem parteru; bo między ludźmi co go składają, jest wielu, którzy są zdolni sądzić podług prawideł o sztuce, i że inni sądzą z upodobania jakie w niej znajdują, bez ślepego uprzedzenia, bez przysadnej grzeczności, ani śmiesznego niedotykalstwa.DORANT.
Śmiej się wiele ci się podoba. Ja dobrego rozsądku utrzymuję stronę! i nie mogę znieść wybuchów mózgu naszych trzpiotowatym paniczów. Zły jestem widząc tych ludzi, którzy pomimo swe znaczenie, wystawiają się na śmieszność; tych ludzi, którzy sądzą o wszystkiem i mówią śmiało o każdej rzeczy, nie znając się na niej; którzy w komedji krzyczą na miejsca złe, a nie umieją ocenić dobrych; którzy widząc piękny obraz, lub słysząc koncert muzyczny, ganią i chwalą obojętnie, a złapawszy jaki wyraz techniczny sztuki, wyjeżdżają z nim ni w pięć ni w dziewięć. Powoli, moi Panowie, zamilczcie trochę. Kiedy wam nieba nie dały znajomości rzeczy, nie wzbudzajcie sobą śmiechu w osobach które was słuchają, i pamiętajcie, że milczeniem, można czasem ujść za rozsądnego.URANJA.
To prawda. Nasz przyjaciel bez wątpienia do tych należy ludzi. On chce swoje zdanie mieć pierwszem, i aby z uszanowaniem czekano jego wyroku. Każda pochwała sąd jego poprzedzająca jest zamachem przeciw jego umiejętnościom, za który się mści głośno, broniąc przeciwnej strony. On chce być pośrednikiem i radzcą spraw umysłu; i ja pewną jestem, że gdyby mu autor pokazał swę komedją przed wystawieniem jej publiczności, najwykwintniejsze oddałby jej pochwały.DORANT.
Ja powiem, że to się zgadza z jej charakterem, i że są osoby, które chcąc mieć koniecznie więcej niż drugie, honoru, wystawiają się same na pośmiewisko. Ta, mając rozsądek, poszła za złym przykładem owych, które za nadchodzącym wiekiem, chcą czemścić zapełnić stratę młodości, i sądzą… że pozór aż nadto skromnych po – stępków, zastąpi miejsce piękności i ponęt. Ta Pani, dalej niż inne posuwa swoje skromnictwo, i znajduje szkaradzieństwa tam, gdzie ich nikt nie widzi. Język nawet odmienić i przerobićby chciała; bo surowość jej obyczajów nie widzi żadnego słowa, w któremby nie miała do odrzucenia początku lub końca dla nieuczciwych i nieprzyzwoitych zgłosek.URANJA.
O! to mnie wcale nie obraża, bo żadnego tych satyr słowa nie stosuję do siebie. Takie satyry spadają wprost na obyczaje, i przez samą tylko uwagę, osobę uderzyć mogą. Nie stosujmy do siebie pocisków powszechnej nagany, i jeśli można, korzystajmy z jej nauki, jakoby nie do nas obróconej. Wszystkie śmieszne obrazy wystawiane na teatrach, powinny być od wszystkich widziane bez gniewu. Są to publiczne źwierciadła, w których, nie trzeba dawać do poznania, że postrzegamy siebie; a kto się gorszy z naganionej wady, jest o nią w publiczności posądzany.LIZYDAS.
Nie mam we zwyczaju ganić, i jestem bardzo pobłażający dziełom drugich. Ale, nie obrażając przyjaźni jaką Pan Porucznik okazuje dla autora, cały świat mi przyzna, że ten rodzaj komedji, nie może się właściwie nazwać komedja; i że wielka jest różnica tych fraszek od piękności sztuk poważnych. Jednak wszyscy na nie uczęszczają; teatr jest próżny, kiedy się wystawiają tragedje, bo całe miasto leci na te baneluki, komedje. Przyznam się, że mi to ściska serce; bo to wstydzi wiek nasz teraźniejszy,DORANT.
Zapewne; i kiedy ją Pani, co do trudności, położy nieco wyżej tragedji, nie bardzo się Pani omyli. Bo mnie się zdaje, że łatwiej jest sadzić się na wielkie zdania i uczucia, walczyć wierszami z losem, oskarżać przeznaczenia i bluźnić niebu, niż wejść jak należy w śmieszności ludzi, i zabawić ich przyjemnie na teatrze obrazem wad ich własnych. Kiedy się maluje bohatera, daje mu jakie się podoba, przymioty i postacie; są to obrazy od upodobania, w których się podobieństwa nie szuka; dość tylko iść za popędem wyobraźni, która się na różne strony giąć daje, i która często rzuca rzeczywistość, byle cud uchwycić mogła. Ale malując ludzi, trzeba ich wystawiać podług natury, a wiadomo, że co jest naturalnem, to jest trudniejszem: obrazy ich powinny być podobne; bo jeśli w nich poznać się nie dadzą ludzie obecnego wieku, za nic wszelkie usiłowanie. Słowem, w sztukach poważnych, aby ujść nagany, dosyć jest napisać rozsądnie i dobitnie; w zabawnych zaś, prócz tego, trzeba żartować; a to niełatwy jest zamiar chcieć rozśmieszyć uczciwych i rozsądnych ludzi.DORANT.
Dokończ, Panie Lizydasie. Pan chce powiedzieć, że publiczność nie zna się na tych rzeczach; a to jest pospolitą wszystkich was panów autorów obroną, obwiniać o niepowodzenie dzieł waszych, niesprawiedliwość wieku i nieumiejętność publiczności. Wiedz Panie Lizydasie, że publiczność ma dobre oczy, że potrafi sądzić o rzeczy z lorynetką i bez lorynetki, że wszystkie dzieła wasze polegają na jej sądzie i guście, którego wam się trzeba uczyć, abyście oklaski zyskiwać mogli: i że nakoniec ludzie rozsądni, prosto myślący, zdołają lepiej czasem sądzić o dziełach, niż cała zardzawiała pedantów umiejętność.DORANT.
Wy śmieszni jesteście ze swemi prawidłami, któremi zatrudniacie niewiadomych i głuszycie nas codziennie. Zdaje się, słysząc was, że te prawidła sztuki, są to niedocieczone tajemnice; a przecie, są to tylko rozsądne uwagi i przestrogi, aby unikać tego, coby mogło odjąć roskosz w słuchaniu dziel tego rodzaju; i sam zdrowy rozsądek co te prawidła wymyślił, łatwo je zachowa bez pomocy Horacego i Arystotelesa. Chciałbym wiedzieć, jeżeli największem prawidłem sztuki nie jest, umieć podobać się; i czy sztuka teatralna, która dopięła tego celu, źle jest napisaną? Czy Pan chce, aby publiczność uwodziła się temi prawidłami, i nie była sędzią swojej uciechy?DORANT.
Więc Pani, ich zarzuty bynajmniej nas obchodzić nie powinny. Bo jeśli sztuki podług prawideł pisane nie podobają się, a te co się podobają, nie są podług prawideł, więc te prawidła, jak się pokazuje, są ziemi. Żartujmy więc z tego pieniactwa prawidłowego, w które ci Ichmościowie publiczność wplątać pragną, i słuchajmy tylko w komedji wrażenia, jakie w nas sprawić może.
Idźmy za wewnętrznem uczuciem, nie szukając rozumowali zabraniających nam roskoszy.DORANT.
Za pozwoleniem Pana Lizydasa, Ja mówię, że podobać się jest to największa sztuka; i że ta komedja skoro się podobała tym, dla których jest zrobioną, nie po – winna się więcej troszczyć o nic, to dosyć dla niej. Z tem wszystkiem, pozwól sobie Panie powiedzieć, że ona nie grzeszy przeciw żadnym prawidłom, o których Pan mówi; ja, dzięki Bogu, czytałem je wszystkie, jak i Pan, i dowiodę, że może mało my posiadamy sztuk równie prawidłowo jak ta napisanych.LIZYDAS.
Są to wyrazy techniczne sztuki, których nam używać wolno. Ale ponieważ te słowa rażą Pańskie ucho, wytłumaczę się innym sposobem, i proszę go odpowiedzieć mi dokładnie na kilka zarzutów moich. Naprzód, nie grzeszyż ta sztuka przeciw właściwemu sztuk teatralnych nazwisku? bo imie poematu dramatycznego pochodzi od słowa greckiego, które znaczy działać, dla okazania, że natura tego poematu zasadza się na działaniu; w tej komedji przeciwnie, nie widać żadnego działania, bo wszystko zależy na opowiadaniach Anieli albo Walerego.DORANT.
Co do pieniędzy, które on wspaniale Waleremu daje, prócz tego, że list przyjaciela jest dla uiego dostateczną bezpieczeństwa ich rękojmią, nie można przypuścić, aby człowiek dziwaczny i śmieszny w pewnych rzeczach, nie był uczciwym w drugich. Co do sceny Stacha i Tereski wewnątrz domu, którą niektórzy mają za zimną i długą, nie jest ona bez przyczyny; bo Kornuta, mogąc być podczas swojej podróży oszukanym przez istną niewinność swojej kochanki, mógł równie za powrotem, długo czekać pode drzwiami swego domu, przez niewinność swoich służących; aby wszędzie był ukaranym przez te same środki ostrożności, których używa dla swego bezpieczeństwa.DORANT.
A co do tego kazania, jak Pan nazywa, ja zaręczam, że ludzie prawdziwie pobożni co go słuchali, nie znaleźli w niem nic znieważającego nasze tajemnice, ho te słowa: piekło i kotły smołą wrzące, są zdaje mi się dosyć usprawiedliwione dzieciństwem Kornuty i niewinnością Anieli. Co się zaś tycze uniesienia miłości w piątym akcie, uważanego u Pana za komiczną przesadę i niejako za podłość, ściśle istotę jego rozważywszy, niewidzimyż ludzi najuczciwszych, ludzi najpoważniejszych, którzyby w podobnych położeniach czuć nie mogli….OSOBY.
MOLIÉRE, Markiz śmieszny.
BRÉCOURT, człowiek przyzwoity.
La GRANGE, Markiz śmieszny.
DU CROISY, poeta.
PANI MOLIÉRE, satyryczka dowcipna.
PANI DU CROISY, słodziuchna.
PANNA DU PARC, grzecznisia układna.
PANNA BÉJART, skromnisia.
PANNA DE BRIE, rozsądna kokieta,
PANNA HERVÉ, służąca wykwintna
LA THORILLIÉRE, Markiz natrętny.
BÉJART, potrzebnicki.
CZTRECH gońców.
Scena w Wersalu, w przedpokoju Króla.Uwagi nad sztuczką Improwizacja w Wersalu.
Ludwik XIV zostawszy opiekunem Moliera, był rozgniewany, że z powodu szkoły żon, której ten Monarcha przyjaciel nauk, wszystkie czuł zalety, pozwolono sobie przeciw jej autorowi nienawistnych osobistości, i że ludzie których on nigdy nie dotykał, Devise i Boursault, Burso jako też i aktorowie innych teatrów, starali się go czernić pismami dziecinnemi i pełnemi złości. Ten Monarcha godny, aby panowanie jego było znajome potomności, ujął się za Molierem, i kazał mu się zemścić; stąd Naprędce w Wersalu wzięło swój początek, grane w Wersalu dnia 14 Października, a w Paryżu 4 Listopada, 1663 roku.
Sztuka la napisana z dowcipem i wesołością, wytrąciła nazawsze pióro z ręki Burrolta, który później miał sobie do wyrzucenia, że był jej powodem; poznał, że nie potrzebnie sobie ściągnął nieprzyjaciela tym straszniejszego im się sława jego wzmagała; i że potomność nie przebaczy tym, którzy uporczywie jego arcydzieła znieważać usiłowali. Rostropniejszy więc, po wystawieniu lej komedyjki zniknął z tłumu małych szczekaczów, którzy ciągle otaczali wóz Moliera; i chociaż swę sztukę Obraz Malarza wprzód jeszcze drukować kazał, owę komedją swoję puścił w zapomnienie, aż dopiero w roku 1682 przyjaciele jego La Grange i Vinot pierwszy raz ją w zbiorze innych dzieł jego umieścili.
Sztuka ta ściąga się jedynie do owczasowych okoliczności; tłumaczyłem ją tylko dla wyświecenia, niektórych szczegółów życia Moliera, nieodmieniając w niej nazwisk osób, ani ich pisowni, zwłaszcza, że te osoby były aktorami i towarzyszami naszego autora.MOLIÉRE.
A jaż to nie mogę czasem zapomnieć jakiego słowa? Jestże u was niczem niespokojność moja o pomyślne przyjęcie sztuki, które się mnie jednego tycze? I myślicie, że to mała rzecz wysławić cóś komicznego przed tak świetnem zgromadzeniem, i chcieć rozśmieszyć osoby, które w nas najgłębsze wrażają uszanowanie, i tylko się uśmiechną kiedy im się podoba? jakiż autor drżeć nie powinien wysławiając się na taką próbę? nie mamże ja raczej przyczyny powiedzieć, że dałbym wszystko abym się od tego uwolnił?MOLIÉRE.
Mój Boże! moja Panno, Królowie lubią prędkie posłuszeństwo i żadnych nie cierpią zawad. Oni chcą uciech, ale aby nie czekali na nie, a najmniej przygotowane, są dla nich najmilsze. Podobać się im, jest naszym obowiązkiem; i jeśli nam co rozkazują, powinniśmy prędko korzystać z ich woli. Lepiej jest źle ją wypełnić niż zwlekać jej wypełnienie; i chociaż się czasem zawstydzimy, że się nam źle uda, zawsze się możemy szczycić szybkiem ich rozkazów wykonaniem. Ale powtórzmy sobie proszę was.PANNA BÉJART.
Ale kiedy Panu kazano mścić się za osławianie siebie, czemużeś nie zrobił komedji aktorów, o której nam niedawno mówiłeś? Do niej wszystko miałeś gotowo; tem więcej, że kiedyś był w ich krytykach malowanym, miałeś powód malowania ich nawzajem, i to z największą łatwością; to byłoby dopiero prawdziwym ich obrazem, bo w ich sztukach twój, nie może się nazwać twoim. Bo aktora w roli komicznej wystawić dobrze nie można; nie jego się w niej maluje, ale osobę, którą on wyobraża, i na jego odmalowanie biorą się te same rysy i farby jakich on używa na wystawienie charakterów śmiesznych, które on podług natury naśladuje: ale malować aktora w roli poważnej, dopiero się wydadzą własne jego wady bo role poważne nie przypuszczają ani postaci, ani brzmienia głosu śmiesznego; a po tym ruchu i głosie zaraz aktora poznać można.MOLIÉRE.
To prawda; aleja miałem przeciwne temu powody i mówiąc między nami, to nie warto było pracy. Potem, trzeba było czasu na wykonanie tego zamiaru. Jako oni w te same dni co i my, grają swe sztuki, zaledwie dwa lub trzy razy mogłem być na ich teatrze, od kiedy tu jesteśmy; nie mogłem schwycić ich sposobu mówienia prócz niektórych mało znacznych śmieszności, które mnie najpierwej uderzyły w oczy; a chcąc wystawić podobne im obrazy, musiałbym więcej na ich poznanie potrzebować czasu.MOLIÉRE.
Mysłałem tedy o komedji, w którejby był poeta, i jabym go sam wyobrażał. Onby dawał do grania swą sztukę nowo przybyłej do stolicy trupie. Czy macie, rzekłby im, aktorów i aktorki zdolnych dobrze wysławić dzieło? bo moja sztuka, jest to sztuka….. O panie, odpowiedzieliby mu aktorowie; nasi mężczyźni i kobiety wszędzie odbierali poklaski, gdzieśmy tylko przechodzili.
A któż u was gra Królow? Oto ten młody Pan aktor. Co? ten wymuskany młodzik! czy żartujecie? Król powinien być za czterech wielki i gruby, Król, do sto katów, powinien być szerokiego swojej budowy obwodu, aby tron mógł zająć jak należy. To, moi kochani, już jest wielką wadą. Niechże mi zadeklamuje kilkanaście wierszy. Zarazby aktor zaczął mówić naprzykład, kilka wierszy i to najnaturalniej jak tylko może:
(deklamuje kilka wierszy traicznych).
Co? wy to nazywacie deklamacyą? krzyknąłby poeta: trzeba to mówić z napuszeniem. Słuchajcie mnie.
(deklamuje to samo, jak Montfleury, aktor Hotelu Burgońskiego).
Widzicie tę postawę? uważajcie to dobrze. Natężać trzeba głos na ostatni wiersz, i to mocno: tak można mieć pochwały i oklaski. Ale Panie, odpowiedziałby aktor, zdaje mi się, że Król samnasam zozmawiając z kapitanem swej gwardji, nie krzyczy z takim zapałem i nadętością. Ty nie wiesz co mówisz: gdybyś mówił swoim trybem, nie usłyszałbyś w parterze żadnego ach!…, No, obaczmyż jeszcze scenę kochanka z kochanką. Tu aktor z aktorką mówiliby scenę Kamilli i Kuryacyusza, naprzykład:
(deklamuje kilka wierszy miłośnych).
tym sposobem co i pierwszy kawałek, i jeszcze naturalniej. A poeta natychmiast: żartujecie: to nic nie warto, uważajcie, tak trzeba oddać tę scenę:
(deklamuje jak Panna Beauchateau, aktorka Hotelu Burgońskiego).
Widzisz jak to naturalnie i czule. Patrz na tę jej twarz uśmiechającą się w największych zasmuceniach. To tak być powinno. A tak przeszedłby wszystkich aktorów i wszystkie aktorki.