Dzielny Oczak - ebook
Dzielny Oczak - ebook
Dzielna jest Zezia, dzielny jest jej młodszy brat zwany Oczakiem. Cała rodzina Zezików daje radę, co wcale nie oznacza, że wszystko zawsze jest spoko.
Miało być pięknie, wyjazd na obóz harcerski to świetny początek wakacji. Ale to także doskonała okazja dla pecha, który zmieni idealne plany w katastrofę. Na szczęście trafiło na Franka, chłopca, który się nie poddaje.
"Dzielny Oczak" to szósta książka cyklu o rodzinie Zezi. Tym razem historię poznamy z perspektywy bystrego chłopca. Zezię w kolejnej dziecięcej przygodzie zastąpił młodszy brat Franek...
Będzie się działo!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-665-8 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zadecydował tak, bo czuł, że nie ma innego wyjścia. To znaczy inne wyjście z pewnością istniało, ale Franek chciał być dzielny, i koniec. Od kiedy rozpadło się małżeństwo jego Rodziców i Mama zamieszkała niby blisko, ale jednak daleko od Franka, chłopiec wiedział, że musi sobie ze wszystkim radzić sam.
Wielkanoc w tym roku przebiegła w naprawdę pogodnej i miłej atmosferze. Ale Franek i tak czuł, że to nie jest szczęście ani pełna radość z przebywania z bliskimi. Marzył, by Rodzice byli, jeśli nie razem, to przynajmniej szczęśliwi i uśmiechnięci osobno. Był już na tyle duży, że wiedział, iż w tej kwestii niewiele zależy od niego. To Mama i Tata są odpowiedzialni za swoje szczęścia. Dwa osobne szczęścia.
Mimo to Franek uznał, że jako prawie nastolatek powinien być silniejszy i bardziej zorganizowany. Postanowił częściej myśleć o innych i im pomagać, by mieli więcej powodów do uśmiechu. Chciał robić konkretne rzeczy z myślą o innych ludziach. I nigdy tego postanowienia nie porzucić.
Odkąd Państwo Zezikowie przestali być razem, okazało się, że mogą ze sobą rozmawiać normalnym głosem i dochodzić do porozumienia. Franek zastanawiał się nieraz, na czym to polega.
Doskonale pamiętał czasy, gdy Rodzice kłócili się lub nie odzywali się do siebie nawet przez kilka dni. Z jednej strony czuł ulgę, że dla wszystkich członków rodziny zakończył się ten mroczny i nieprzyjemny czas. Z drugiej strony zastanawiał się jednak, dlaczego ludzie, którzy kiedyś tak bardzo się kochali, że stworzyli rodzinę, czasem muszą się rozstać, by móc spokojnie ze sobą rozmawiać i być dla siebie mili.
Mama zajęła się swoim sklepikiem w Malinówce i zamieszkała nieopodal domu, w którym mieszkał Oczak wraz ze swoim starszym bratem Gilerem. Od tego czasu stosunki między nią a Tatą rzeczywiście zdecydowanie się poprawiły.
Czas świąt wielkanocnych był całkiem udany. Mama nie biegała już nerwowo po kuchni, gotując tysiące dań, których domownicy i tak nie byli w stanie zjeść. Przyjechała do domu Taty w Wielki Piątek. Oboje MNIEJ WIĘCEJ posprzątali dom Taty, czyli dawny dom Mamy i Taty. Mama przygotowała smakołyki w umiarkowanej ilości. Tata był pogodniejszy i miał dobry humor.
Franek domyślał się, dlaczego Pan Zezik czuje się tak dobrze. Mama rozstała się z Panem Miłoszem i znów mieszkała sama. A Tata chyba cały czas głęboko w sercu liczył na to, że kieeeeedyś mooooooże Mama do niego wróci.
W Wielką Sobotę do domu dotarła osiemnastoletnia Zuzanna wraz ze swoim chłopakiem Wincentym. Rodzice byli bardzo dumni ze swojej córki. Zuzanna spokojnie, ale konsekwentnie realizowała swój plan. Tak jak sobie obiecała, sumiennie przygotowywała się do studiów, po których miała zostać nauczycielem takich dzieci jak jej brat Giler. Wincenty, który bardzo kochał Zuzannę, wspierał ją w tym całym sercem.
Piętnastoletni Giler był już tak wysoki, że prawie dorównywał wzrostem Panu Zezikowi, który był najwyższy z całej rodziny. Czarek miał na twarzy trądzik, czyli mnóstwo pryszczy, które podobno miały mu zniknąć z twarzy, gdy ostatecznie dojrzeje.
Franek rozumiał, że w przypadku jego starszego brata chodzi tylko o dojrzewanie ciała. Wyjątkowy stan umysłu Gilera miał pozostać bez większych zmian. Pomimo kiełkującej na twarzy koziej bródki i jasnych wąsików Giler był, jaki był.
Franek jednak jako jedyny nie czuł się wobec sytuacji Czarka bezsilny. Wiedział, że Giler pozostanie Gilerem i nie należy tego na siłę zmieniać.
Franek czuł gdzieś głęboko w środku, że on sam też jest wyjątkowy, bo jego serce jest pełne chęci do sprawiania radości innym.
W szkole radził sobie świetnie i był bardzo lubiany zarówno przez kolegów i koleżanki, jak i przez nauczycieli. Lubiły go nawet klasowe łobuzy! Bo Franek nigdy się nie skarżył i nigdy nikogo nie oceniał. Zawsze starał się zrozumieć. Nauczył się tego w domu, patrząc na Rodziców, Siostrę i ich stosunek do Gilera.
Zapytany, kim chce zostać, kiedy dorośnie, Franek nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Lubił być w ruchu. Działał w harcerstwie, był przewodniczącym klasy i kapitanem swojej drużyny piłkarskiej. Mimo to czuł, że chce robić coś więcej, coś bardziej wyjątkowego. Wieczorami, gdy już miał odrobione lekcje, Franek wyciągał czasem Tatę i Gilera na wieczorne spacery z psem Blakierem. Tata zazwyczaj niechętnie wychodził z domu.
Gdy święta się kończyły, Mama wraz z Zuzanną wracały do swojego domku. Zarówno Franek, jak i Giler mogli spać u Mamy i przebywać tam, ile chcieli. Gdy Mama żegnała się i wychodziła, Pan Zezik z głębokim westchnieniem ciężko opadał na kanapę, włączał telewizor i zamykał się w sobie.
Franek nieraz zastanawiał się, dlaczego Tata, który tak mocno kochał Mamę, pozwolił jej odejść i o nią nie zawalczył. Wiedział jednak, że to jest sprawa między Tatą i Mamą. Niemniej smutno mu było patrzeć na Tatę, który jakoś nie potrafił zacząć wszystkiego od nowa.
Mama, choć też była sama, pracowała pełną parą w swoim sklepiku. Cały czas przebywała wśród ludzi, była uśmiechnięta i pełna życia. Zawsze miała coś do zrobienia. Stała się radosna i miała w głowie mnóstwo kolorowych projektów i pomysłów.
Witryna w Mamy sklepiku z rękodziełem była teraz bardzo kolorowa. Wylegiwały się na niej wielobarwne pasiaste drewniane koty. Tuż obok leżały soczyście czerwone flanelowe serca, turkusowe gipsowe gwiazdki, pstrokate dywaniki i ręcznie malowane ramki do zdjęć. Mama w ogóle odzyskała spokój i uśmiech. Częściej znajdowała czas na czytanie książek i przeglądanie albumów z obrazami i zdjęciami pięknych zakątków świata. Zuzia i Franek wiedzieli, że od jakiegoś czasu marzy o podróży do Meksyku. Podobno jest tam bardzo kolorowo i pięknie.
Od kiedy Mama zrezygnowała z pracy w banku, prowadziła skromniejsze życie. Marzenie o podróży do Meksyku było dla niej raczej trudną do zrealizowania tęsknotą, dlatego na razie stworzyła sobie własny mały Meksyk w sklepiku.
Franek miał przyjaciółkę Ewę. Był z nią bardzo związany. Ewa była spokojna i też lubiła ludzi. Miała młodszego brata Rafała, który był podobny do Gilera w zachowaniu i całej swojej niezwykłości. Dlatego tak doskonale się z Frankiem rozumieli.
Dzieci uważnie przyglądały się dorosłym. Dziwiły się, dlaczego niektórym jest tak trudno polubić innych. A jeśli nawet nie jakoś bardzo polubić, to żyć z nimi w zgodzie i choćby mówić sobie „dzień dobry” przy różnych okazjach. I Franek, i Ewa byli zgodni co do tego, że wszystkich ludzi da się polubić. Czasem wystarczy wczuć się w ich sytuację i cierpliwie wysłuchać.
Franek wiedział na przykład, że gdy smutny i wiecznie czymś zmęczony Tata chce pomilczeć ze swoim synem, to nie ma sensu marudzić. Bo Tata stawał się wtedy jeszcze bardziej zasmucony i zamknięty. Gdy z kolei Tata miał jaśniejsze spojrzenie, bo właśnie porozmawiał sobie z Mamą, to był to idealny moment, by zaproponować mu wspólny spacer z psem. Kwiecień w tym roku raz zaskakiwał piękną pogodą, a raz niepokoił gwałtownymi burzami i chłodnymi wieczorami. Franek siedział sobie z Ewą w swoim pokoju w jeden z takich właśnie przenikliwie zimnych wieczorów i popijali w milczeniu ciepłe kakao.
Ewa zagadnęła swojego przyjaciela:
– Jak myślisz, czemu twoja Mama nie chce wrócić do Taty?
Franek westchnął. Nie znał odpowiedzi.
– Oni się wiecznie kłócili. Mama powiedziała mi kiedyś, że czuła się bardzo samotna.
Ewa dopiła swoje kakao. Dziewczynka miała jasne włosy, które błyszczały teraz wyjątkowo mocno.
– Tata na pewno kocha Mamę po swojemu. Ale widocznie nie kocha jej tak, jak Mama by chciała – dodał.
Ewa uśmiechnęła się delikatnie.
– To smutne. Giler też kocha twoją Mamę po swojemu.
– Wiem – odparł szybko Oczak – ale Giler to jej dziecko, może wtedy jest inaczej… Tata jest taki… nieobecny…
Ewa i Franek pożegnali się. Następnego dnia miały się odbyć pierwsze lekcje po przerwie świątecznej. Gdy za dziewczynką zamknęły się drzwi, Franek spojrzał na merdającego ogonem Blakiera. Pies bardzo chciał wyjść na dwór, ale właśnie nadeszła pora kąpieli Czarka, którą zawsze nadzorował jego młodszy brat. Tata pustym wzrokiem wpatrywał się w ekran telewizora.
– Tato, wyjdziesz na sekundę z psem czy wolisz popilnować Czarka?
Odpowiedź była dokładnie taka, jakiej się spodziewał.
– Czarek da sobie radę, Franku. Musimy go uczyć samodzielności. Nawet jeśli rozchlapie trochę wody albo nie wytrze się zbyt dokładnie, to jednak wolałbym, żeby próbował kąpać się sam. A co do psa, to na dworze jest bardzo zimno. Wypuszczę go do ogródka. Pewnie za chwilę i tak będzie piszczał pod drzwiami, bo zmoknie i zmarznie.
Tata pewnie miał rację, ale…Franek jakoś nie był przekonany. Pies został wypuszczony do ogródka i rzeczywiście po niespełna pięciu minutach zaczął drapać w drzwi. Do Gilera Franek jednak wolał iść. Jego starszy brat rzeczywiście sam z powodzeniem umył się pod prysznicem. Ale ucieszył się, gdy Franek podał mu ciepły szlafrok z kaloryfera i pomógł mu dokładnie wytrzeć stopy.
Gdy chłopcy spędzali czas w domu Mamy, zawsze tak było. Mama nie chciała słyszeć o tej całej samodzielności. Był czas i na spacer z psem, bez względu na aurę, i na pomoc Czarkowi przy wieczornej toalecie. Potem oczywiście Rodzice sprzeczali się o to, czyj pomysł na Gilera jest lepszy. Każde z nich obstawało przy swoim, więc w końcu wspólnie zadecydowali, że gdy Giler jest u jednego Rodzica, to drugi nie wtrąca się do jego metod. Franek na szczęście nigdy nie musiał skarżyć jednemu Rodzicowi na drugiego. Tego szczęśliwie udawało się unikać. Rodzice byli w stałym kontakcie. Tata doskonale wiedział, że jego była żona jest najlepszą Mamą dla ich wspólnych Dzieci. A Mama wiedziała, że jej były mąż jest dla nich najlepszym Tatą. I to była prawda.Franek wracał właśnie ze szkoły i zbliżał się do domu. Zauważył, że po drugiej stronie ulicy, tuż przy kamienicy, która stała pusta od dnia przystąpienia Zuzi do pierwszej Komunii Świętej, stanął duży samochód dostawczy. Metalowa tabliczka z napisem: „Na sprzedaż”, zniknęła z bramy, która była teraz otwarta.
Franek przystanął. Z zaciekawieniem zerkał, czy poza pracownikami wynajętymi do remontu i porządków, bo taki właśnie napis widniał na samochodzie, w bramie pojawią się może przyszli lokatorzy. Ale nic takiego się nie stało.
Dom był w kiepskim stanie. Ściany popękały. Cały ogród pokrywała gęstwina dawno niestrzyżonej trawy, żywopłotów i ogromnej ilości chwastów, pnączy i poplątanych krzaków. Metalowe ogrodzenie o wyszukanym splocie zardzewiało. W wielu miejscach farba odpadała od daaawno temu pięknych, ale obecnie brudnych ozdób.
Na ten obraz nędzy i rozpaczy zawsze z żalem patrzył Pan Zezik i ubolewał nad stanem pięknej przed laty kamienicy. W końcu był rzeźbiarzem. Dla Franka było to bardzo dziwne, bo przecież w tym samym czasie na remont czekały wszystkie balkony w domu Pana Zezika, włącznie z popękanym tarasem. Tej sprawie Tata jednak nie przyglądał się z tym samym współczuciem.
Odkąd Mama wraz z Zezią wyprowadziły się z domu Taty, Pan Zezik zachowywał się tak, jakby się obraził na budynek, o który wcześniej z taką pieczołowitością dbała Mama. To z pewnością przez ten dom Mama rozstała się z Tatą. To na pewno było powodem.
Tata więc dbał o dom, i tu pada dziwne słowo, DORAŹNIE. Czyli jeśli trzeba było przystrzyc trawę czy coś posprzątać, to Pan Zezik z ciężkim sercem, ale jednak zabierał się do pracy. O budynek z zewnątrz nie dbał już tak bardzo.
Początkowo, tuż po rozstaniu, Mama martwiła się, że Tata przestał dbać o wygląd domu. Gdy jednak skupiła się na pracy w banku i swoich sprawach, przestała zauważać i dom, i Tatę. Teraz od ponad dwóch lat mieszkała we własnym domku, a każdą jej chwilę pochłaniał sklepik. Tata też czasem jej w nim pomagał, ale tylko wtedy, kiedy o to prosiła. Wyglądem domu nie przejmował się zatem nikt.
Franek jak torpeda wpadł do kuchni, by wykrzyczeć Tacie informację dnia. Najpierw został wylizany przez swojego ukochanego psa Blakiera. Dopiero po chwili zorientował się, że Tata stoi przy oknie kuchennym i bacznie obserwuje kolejny duży samochód, który właśnie podjechał przed opuszczoną posesję. Czyli Tata już widział i wiedział.
.
.
.
...(fragment)...
Całość dostępna w wersji pełnej.