Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dziennik Sprawy Bożej, T. I - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziennik Sprawy Bożej, T. I - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 828 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KRO­NI­KA TO­WIA­NI­ZMU

Przed pół wie­kiem z górą, w roku 1924 prof. Sta­ni­sław Pi­goń ujaw­nił nie­wiel­ki frag­ment za­pi­sków pa­mięt­ni­kar­skich Se­we­ry­na Gosz­czyń­skie­go do­ty­czą­cych lat 1801–1842, słusz­nie pod­kre­śla­jąc, iż z ogrom­nej spu­ści­zny rę­ko­pi­śmien­nej tego po­ety, jego wspo­mnie­nia sta­no­wią część naj­waż­niej­szą jako źró­dło hi­sto­rycz­ne obej­mu­ją­ce swą ak­cją duży ob­szar, jako prze­bo­ga­ta ko­pal­nia szcze­gó­łów bio­gra­ficz­nych i wresz­cie jako klucz do zro­zu­mie­nia wie­lu ta­jem­nic tej nie­zwy­kłej oso­bo­wo­ści. „ Na­le­ża­ło im się od daw­na ogło­sze­nie dru­kiem w ca­ło­ści“ – stwier­dzał edy­tor. Choć ów frag­ment pa­mięt­ni­kar­ski obej­mo­wał za­le­d­wie pierw­szą po­ło­wę ży­cia au­to­ra Zam­ku ka­niow­skie­go, sta­no­wił jed­nak nie­wiel­ką ca­łość, mniej wię­cej jed­no­li­tą pod wzglę­dem tre­ści i for­my.

W koń­co­wych par­tiach ogło­szo­nej przez Pi­go­nia Po­dró­ży mo­je­go ży­cia spi­sa­nej przez Gosz­czyń­skie­go w la­tach pięć­dzie­sią­tych ubie­głe­go wie­ku po­ja­wi­ło się kil­ka­krot­nie na­zwi­sko An­drze­ja To­wiań­skie­go, czło­wie­ka, któ­ry wy­warł de­cy­du­ją­cy wpływ na ży­cie i psy­chi­kę po­ety. Była to za­po­wiedź zmian za­rów­no w sta­nie du­cha pa­mięt­ni­ka­rza, wi­docz­nych w jego za­pi­skach i re­flek­sjach, jak i w cha­rak­te­rze jego dzia­łal­no­ści pu­blicz­nej. Choć Gosz­czyń­ski jako pa­mięt­ni­karz na­ro­dził się póź­no, a pod­nie­ta mi­strza mia­ła w tych za­in­te­re­so­wa­niach zna­cze­nie de­cy­du­ją­ce, na­le­ży pa­mię­tać, że nerw pa­mięt­ni­kar­ski ujaw­nił po­eta już daw­niej spi­su­jąc swój Dzien­nik po­dró­ży do Ta­trów.

Po­dróż mo­je­go ży­cia, acz­kol­wiek obej­mu­ją­ca okres dzie­ciń­stwa aż po wiek doj­rza­ły, spi­na­na, jak za­zna­czy­łem, w la­tach pięć­dzie­sią­tych, nie mo­gła jed­nak uwol­nić się od wpły­wu du­cha Spra­wy, jej jed­no­li­tość mo­ral­na opie­ra się bo­wiem wy­raź­nie na na­uce mi­strza; Pi­goń słusz­nie zwra­cał uwa­gę, że Po­dróż… jest jak­by eks­po­zy­cją Spra­wy Bo­żej. W po­ło­wie lu­te­go 1859 roku, gdy po­wsta­wał tekst Po­dró­ży mo­je­go ży­cia au­tor no­to­wał:

„Do­tąd jest to za­rys bar­dzo ogól­ny, roz­wi­nie­nia szcze­gó­ło­we przyj­dą póź­niej, je­że­li Bóg do­zwo­li ży­cia, je­że­li ta pra­ca jest we­dle my­śli Bo­żej, na mo­jej dro­dze. Mnie się zda­je, że tak jest, bo z nie­zwy­czaj­nym in­te­re­sem i w wol­no­ści od ni­skich po­bu­dek od­da­ję się tej pra­cy. Przy­najm­niej me jest ona grą fan­ta­zji; nie… jest to zmy­śle­nie, po­wieść wy­ma­rzo­na, ale wier­ny ob­raz rze­czy­wi­sto­ści, któ­rej się… do­tkną­łem w moim ży­ciu. Je­że­li wro­śnie w książ­kę, bę­dzie to z mo­ich ksią­żek naj­wię­cej może czy­ta­na i naj­po­ży­tecz­niej­sza, i je­dy­na, co ja­kiś czas prze­trwa“.

Ten kil­ku­dzie­się­cio­stro­ni­co­wy tekst za­słu­gu­je rów­nież na uwa­gę ze wzglę­du na pre­zen­ta­cję tech­ni­ki za­pi­su, w krę­gu bo­wiem tych sa­mych do­świad­czeń po­wsta­je tekst ob­szer­ne­go Dzien­ni­ka Spra­wy Bo­żej, po raz pierw­szy ujaw­nia­ny tu w ca­ło­ści.

1. DZIEN­NIK SPRA­WY BO­ŻEJ – DZIE­JE TEK­STU

,. Za­pi­ski pa­mięt­ni­kar­skie pro­wa­dził Gosz­czyń­ski sys­te­ma­tycz­nie nie­mal do ostat­nich ty­go­dni swe­go ży­cia. Szczę­śli­wym zbie­giem oko­licz­no­ści część nie ogło­szo­na do­tąd dru­kiem oca­la­ła do na­szych cza­sów, choć tyl­ko w ko­pii. Myśl o wy­da­niu Dzien­ni­ka nur­to­wa­ła już „ko­le­gę i przy­ja­cie­la“ Pi­go­nia, Jó­ze­fa Ko­men­dę (1890–1920), po­lo­ni­stę, pa­ro­let­nie­go se­kre­ta­rza Mu­zeum Na­ro­do­we­go w Rap­per­swi­lu, ba­da­cza ży­cia i twór­czo­ści Gosz­czyń­skie­go. On to przy­stą­pił w la­tach 1914–1919 do sko­pio­wa­nia ma­te­ria­łów po po­ecie zło­żo­nych w koń­cu lat sie­dem­dzie­sią­tych XIX w. przez Aga­to­na Gil­le­ra w Mu­zeum Rap­per­swil­skim. Ory­gi­na­ły rę­ko­pi­sów spło­nę­ły w 20 lat póź­niej w War­sza­wie wraz ze zbio­ra­mi tego Mu­zeum. Oca­la­ły je­dy­nie od­pi­sy Ko­men­dy, któ­re na krót­ko przed swą śmier­cią prze­ka­zał w roku 1919 Sta­ni­sła­wo­wi Pi­go­nio­wi. Pi­go­nia pa­sjo­no­wa­ły te od­pi­sy; po­waż­ną część sko­pio­wa­nych ma­te­ria­łów sko­la­cjo­no­wał z au­to­gra­fa­mi, w ten spo­sób sczy­ta­ny z au­to­gra­fa­mi Dzien­nik Spra­wy Bo­żej na­brał wagi pierw­szo­rzęd­ne­go do­ku­men­tu. W opar­ciu o sko­pio­wa­ne przez Ko­men­dę ma­te­ria­ły ogło­sił też Pi­goń w la­tach trzy­dzie­stych kil­ka szki­ców i stu­diów, a re­la­cje, tek­sty frag­men­tów Dzien­ni­ka do­ty­czą­ce Mic­kie­wi­cza wy­ko­rzy­stał przede wszyst­kim w to­mach XI i XVI Dzieł wszyst­kich A. Mic­kie­wi­cza za­wie­ra­ją­cych Prze­mó­wie­nia i Roz­mo­wy po­ety. W ten spo­sób Pi­goń pod­jął i zre­ali­zo­wał choć frag­men­ta­rycz­nie myśl Jó­ze­fa Ko­men­dy. Ca­ło­ści Dzien­ni­ka nie uda­ło mu się jed­nak wy­dać. Li­sty Se­we­ry­na Gosz­czyń­skie­go (1823 – 2875) ze­bra­ne i do dru­ku przy­go­to­wa­ne przez St. Pi­go­nia (Kra­ków 1937), ostat­nia więk­sza pu­bli­ka­cja Pro­fe­so­ra na te­mat Gosz­czyń­skie­go, za­mknę­ły Jego za­in­te­re­so­wa­nia po­sia­da­ny­mi ma­te­ria­ła­mi. W la­tach 1957 – 1961 prze­ka­zał teki od­pi­sów do zbio­rów Bi­blio­te­ki Na­ro­do­wej w War­sza­wie. Nie miał na­dziei, by mógł jesz­cze w cią­gu swe­go ży­cia do spraw tych po­wró­cić.

Po kil­ku­dzie­się­ciu la­tach od chwi­li, gdy za­pi­ski pa­mięt­ni­kar­skie Gosz­czyń­skie­go wzbu­dzi­ły za­in­te­re­so­wa­nie uczo­nych, po­dej­mu­je­my na nowo trud edy­tor­ski, świa­do­mi tego, iż na­le­ży co ry­chlej wy­dać w ca­ło­ści ten pierw­szo­rzęd­nej wagi do­ku­ment.

2. HI­STO­RIA PO­WSTA­NIA DZIEN­NI­KA

Myśl spo­rzą­dze­nia Dzien­ni­ka Spra­wy Bo­żej na­ro­dzi­ła się sto­sun­ko­wo wcze­śnie; wy­prze­dzi­ła o ok. 10 lat pi­sa­ną w la­tach pięć­dzie­sią­tych Po­dróż mo­je­go ży­cia. Za­mysł pi­sa­nia Dzien­ni­ka był nie­ja­ko lo­gicz­ną kon­se­kwen­cją gro­ma­dze­nia ma­te­ria­łów od chwi­li za­in­te­re­so­wań w po­ło­wie 1842 roku to­wia­ni­zmem. Zna­cze­nie do­ko­nu­ją­ce­go się w ży­ciu emi­gra­cji i wy­bra­nych jed­no­stek prze­ło­mu re­li­gij­ne­go wy­da­wa­ło się tak wiel­kie, że Gosz­czyń­ski po­sta­no­wił utrwa­lić te chwi­le gro­ma­dząc No­ta­ty. Świa­do­mie stał się kro­ni­ka­rzem Spra­wy Bo­żej An­drze­ja To­wiań­skie­go.

Tech­ni­ka pra­cy była po­dob­na jak przy pi­sa­nej póź­niej Po­dró­ży mo­je­go ży­cia, choć Dzien­nik Spra­wy po­wsta­wał ra­czej na bie­żą­co. Po­dob­nie jak w tam­tym za­pi­sie Gosz­czyń­ski naj­pierw „dzier­ga kan­wę“, wzno­si rusz­to­wa­nie fak­to­gra­ficz­ne, gro­ma­dzi na bie­żą­co pa­rer­ga, drob­ne za­pi­sy kro­ni­kar­skie, luź­ne re­flek­sje, by kie­dyś nadać im osta­tecz­ny kształt li­te­rac­ki. Pew­ne frag­men­ty zo­sta­ją istot­nie póź­niej opra­co­wa­ne, ca­łość jed­nak nig­dy nie otrzy­ma­ła osta­tecz­nej re­dak­cji. Z bie­giem lat ma­te­ria­łów przy­by­wa­ło, bra­kło na­to­miast cza­su i sił na ich li­te­rac­ką re­dak­cję. Pa­mięt­nik, któ­re­go war­tość do­ku­men­tal­na jest nie­za­prze­czal­na, po­zo­stał zbio­rem luź­nych za­pi­sków i no­tat wy­ma­ga­ją­cych upo­rząd­ko­wa­nia edy­tor­skie­go.

Pierw­szą no­tat­kę zdra­dza­ją­cą za­mie­rze­nia kro­ni­kar­skie Gosz­czyń­skie­go znaj­du­je­my sto­sun­ko­wo póź­no, bo do­pie­ro 8 grud­nia 1843 r.; wów­czas to zo­bo­wią­zy­wał się po­eta: „Każ­dą so­bo­tę po­świę­cić głów­nie przej­rze­niu i po­rząd­ne­mu uło­że­niu no­tat ze­bra­nych w cią­gu ty­go­dnia“.

Po­kaź­ny zrąb ma­te­ria­łów nie­wąt­pli­wie już wów­czas ist­niał. Sam Dzien­nik Spra­wy Bo­żej, choć pro­wa­dzo­ny nie­sys­te­ma­tycz­nie od sierp­nia 1841 roku, zda­je się świad­czyć, iż wte­dy wła­śnie za­mysł pa­mięt­ni­ka za­czął się ry­so­wać. W cią­gu kil­ku lat Gosz­czyń­ski zy­sku­je so­bie w krę­gu to­wia­ńe­zy­ków opi­nię kro­ni­ka­rza Spra­wy. 5 czerw­ca 1844 r. no­to­wał m.in.:

„Adam po­le­cił mi prze­kład pism mi­strza na fran­cu­skie. Mó­wił tak­że do­brze o mo­ich No­ta­tach, któ­re mu ko­mu­ni­ko­wa­łem i wi­dzi po­do­bień­stwo, że będą dru­ko­wa­ne“.

No­ta­ty Gosz­czyń­skie­go udo­stęp­nia­ne bra­ciom speł­nia­ją ogrom­ną rolę pro­pa­gan­do­wą. Mi­ko­łaj Ka­mień­ski pro­te­stu­ją­cy w grud­niu 1844 roku prze­ciw­ko pi­smu Alek­san­dra Chodź­ki do cara, w nocy po lek­tu­rze no­tat po­ety „wśród wiel­kich po­kus ura­to­wa­ny zo­stał“ i wy­rzekł się swej woli na rzecz mi­strza. W roku 1860 z ra­cji za­ry­so­wu­ją­ce­go się za­tar­gu Dzwon­kow­skich z To­wiań­skim, prze­pi­su­je dla nich Gosz­czyń­ski nie­któ­re noty z roz­mów z mi­strzem, udo­stęp­nia im też cały zbiór pism zwią­za­nych ze Spra­wą. Fak­ty po­dob­ne, choć rzad­ko od­no­to­wy­wa­ne w Dzien­ni­ku, nie­wąt­pli­wie mu­sia­ły sta­no­wić za­chę­tę dla pra­co­wi­te­go kro­ni­ka­rza. Spo­rzą­dza­ne po­cząt­ko­wo luź­no i nie­sys­te­ma­tycz­nie no­ta­ty wy­prze­dzi­ły o kil­ka lat doj­rze­wa­ją­cy za­mysł pi­sa­nia Dzien­ni­ka Spra­wy Bo­żej. 27 stycz­nia 1847 r. Gosz­czyń­ski za­no­to­wał zna­mien­ne po­sta­no­wie­nie: „Od dnia dzi­siej­sze­go za­pi­sy­wać wszyst­ko, co się ty­czy Spra­wy; pi­sać kro­ni­kę Spra­wy“. W ten spo­sób za­mysł od kil­ku co naj­mniej lat luź­no re­ali­zo­wa­ny przy­bie­ra co­raz re­al­niej­sze kształ­ty. Po­sta­no­wie­nie pi­sa­nia kro­ni­ki wy­prze­dza jed­no­cze­śnie o kil­ka­na­ście mie­się­cy za­le­ce­nie i bło­go­sła­wień­stwo sa­me­go mi­strza:

„Za­pi­suj każ­dą myśl, któ­ra cię ude­rzy. Po­świę­caj pi­sa­niu go­dzi­ny przed­po­łu­dnio­we, no­tuj, zbie­raj ma­te­ria­ły“ (3 VI 1848).

Kro­ni­kar­skie za­in­te­re­so­wa­nia bra­ta Se­we­ry­na otrzy­ma­ły sank­cję naj­wyż­szą. Ale na­stęp­ne lata nie od­sła­nia­ją śla­dów pra­cy po­ety nad li­te­rac­kim kształ­tem Dzien­ni­ka. Do­pie­ro 21 maja 1855 r. na­tra­fia­my na in­te­re­su­ją­cy za­pis:

„Od trzech dni pra­cu­ję nad upo­rząd­ko­wa­niem no­tat i in­nych ma­te­ria­łów do mo­je­go Dzien­ni­ka. Kto wie, jak dłu­go po­ży­ję, czy nie na­dej­dzie wkrót­ce po­ło­że­nie, w któ­rym o po­dob­nej pra­cy ani my­śleć, a ona tym­cza­sem ma dla mnie pew­ną wagę, dla­te­go ko­rzy­stam z tej pory przy­ja­znej i usi­łu­ję zro­bić, o ile da się zro­bić. Bę­dzie jej wie­le, bar­dzo wie­le bra­ko­wa­ło, ale za­pro­wa­dzi się pew­ny po­rzą­dek – a ktoś kie­dyś może i z tego sko­rzy­sta“.

Ja­kaś więc część ma­te­ria­łów z lat ubie­głych zo­sta­ła wów­czas upo­rząd­ko­wa­na. Na po­cząt­ku roku 1859 po­wsta­je rys ogól­ny ży­cia po­ety do­pro­wa­dzo­ny do roku 1842, zna­ny pt. Po­dróż mo­je­go ży­cia. O pra­cy re­dak­cyj­nej nad Dzien­ni­kiem Spra­wy Bo­żej znów brak in­for­ma­cji. Do­pie­ro w koń­cu maja 1864 roku znaj­du­je­my in­te­re­su­ją­cy, ale ostat­ni już, za­pis mó­wią­cy o po­rząd­ko­wa­niu ma­te­ria­łów:

„Pra­cu­ję od kil­ku dni nad upo­rząd­ko­wa­niem mo­ich no­tat. Dzi­siaj prze­zie­ra­łem od­no­szą­ce się do Spra­wy no­wej epo­ki i do Koła To­wiań­skie­go. Wie­le po­pa­li­łem“.

Re­dak­cja była więc praw­dzi­wą „re­duk­cją“. Nie wie­my, jaka część ma­te­ria­łów zo­sta­ła wów­czas przej­rza­na, co w tym okre­sie utrzy­mu­ją­ce­go się re­wi­zjo­ni­zmu wo­bec Spra­wy zo­sta­ło pod­da­ne ca­ło­pa­le­niu. W la­tach na­stęp­nych Gosz­czyń­ski kon­ty­nu­uje wpraw­dzie swój Dzien­nik, ale za­pi­sy są co­raz bar­dziej spo­ra­dycz­ne. Od sze­re­gu już lat po­eta od­cho­dził od Koła, po­wra­cał do ak­tyw­nej twór­czo­ści li­te­rac­kiej, co nie­wąt­pli­wie wpły­nę­ło na zmniej­sze­nie za­in­te­re­so­wa­nia for­mą za­pi­su pa­mięt­ni­kar­skie­go. Po­wrót wio­sną 1872 roku do kra­ju, wzmo­żo­ne kon­tak­ty to­wa­rzy­skie, cze­go śla­dy od­naj­du­je­my jesz­cze w luź­nych za­pi­skach, rów­nież nie sprzy­ja­ją pra­cy nad Dzien­ni­kiem Spra­wy Bo­żej. Do nada­nia mu osta­tecz­ne­go kształ­tu po­eta nie zdą­żył już po­wró­cić. W nie­speł­na czte­ry lata po osie­dle­niu się we Lwo­wie za­koń­czył swo­je tu­ła­cze ży­cie. Dzien­nik po­zo­stał zbio­rem luź­nych za­pi­sów i nie upo­rząd­ko­wa­nych, no­tat, któ­rym obec­nie na­le­ża­ło nadać kształt edy­tor­ski3. NA­RO­DZI­NY I ROZ­WÓJ SPRA­WY BO­ŻEJ

Dzien­nik Gosz­czyń­skie­go re­je­stru­je po­cząt­ko­wo wy­da­rze­nia z re­tro­spek­cji po­czy­na­jąc od daty po­wsta­nia pierw­sze­go do­ku­men­tu – wy­kła­du na­uki An­drze­ja To­wiań­skie­go Bie­sia­dy z Ja­nem Skrzy­nec­kim na po­lach Wa­ter­loo (17 I 1841). Daje wy­raz, choć z ko­niecz­no­ści w ogrom­nym skró­cie, tym tę­sk­no­tom, któ­re wy­ja­śnia­ją ge­ne­zę ca­łe­go ru­chu po­wsta­łe­go w ło­nie emi­gra­cji. Zna­mien­na jest pod tym wzglę­dem no­tat­ka z 12 sierp­nia 1841 r.:

„Dziw­ne wie­ści emi­gra­cyj­ne. Go­rec­ki, Mic­kie­wicz i So­bań­ski Izy­dor we­zwa­ni byli na ja­kieś po­słu­cha­nie, gdzie im ob­ja­wio­no, że w prze­cią­gu sze­ściu mie­się­cy Pol­ska bę­dzie jak była i emi­gra­cja wró­ci do kra­ju. Wy­pa­dek ten nie ma być dzie­łem ani ary­sto­kra­cji, ani de­mo­kra­cji, ale przy­cho­dzi ta­kim spo­so­bem, że nikt ani po­my­ślał,o nim. Sam Bóg (…) przy­wra­ca Pol­skę. Wieść ta za­kra­wa na baj­kę; roz­le­cia­ła się jed­nak we mgnie­niu oka po emi­gra­cji pa­ry­skiej i wzru­szy­ła wszyst­kie umy­sły naj­pięk­niej­szy­mi ma­rze­nia­mi“.

Gosz­czyń­ski nie po­tra­fi wy­ja­śnić zja­wi­ska ra­cjo­nal­nie, ale echa sze­rzą­cej się Spra­wy wy­wo­łu­ją w nim „dziw­ną ra­dość“. To­wiań­ski swo­ją na­uką daje złud­ną, ale któż o tym wów­czas my­ślał, od­po­wiedź na te tę­sk­no­ty i ma­rze­nia, 'któ­rych rze­czy­wi­stość ów­cze­sna była za­prze­cze­niem. Po­nad skłó­co­ny­mi obo­za­mi po­li­tycz­ny­mi i pro­gra­ma­mi ide­owy­mi po­wsta­je idea o sank­cjach re­li­gij­nych – „Jest to nic wię­cej, tyl­ko na­sza de­mo­kra­cja, na­sze naj­szla­chet­niej­sze teo­rie po­li­tycz­ne i fi­lo­zo­ficz­ne pod­nie­sio­ne do re­li­gii“ – no­to­wał 4 czerw­ca 1842 r. z wzra­sta­ją­cym en­tu­zja­zmem dla Spra­wy, wer­bo­wa­ny przez Na­bie­la­ka nowy jej adept – Se­we­ryn Gosz­czyń­ski. Sza­rzy­zna i bez­na­dziej­ność emi­gra­cyj­nej eg­zy­sten­cji zna­la­zła do­peł­nie­nie w tę­sk­no­tach za wznio­sły­mi ide­ała­mi. Gar­st­ce tu­ła­czy To­wiań­ski uka­zał się jako twór­ca ca­ło­ścio­wej wi­zji świa­ta, na­uki ży­wej, czer­pią­cej swe soki z No­we­go Te­sta­men­tu, z nie­go wy­pro­wa­dza­ją­cej swą moc i za­chę­tę do ak­tyw­ne­go dzia­ła­nia, na nim bu­du­ją­cej swe na­ka­zy mo­ral­ne. Mistrz zda­wał się ra­to­wać emi­gran­tów od cał­ko­wi­te­go ban­kruc­twa. Dla­te­go z za­in­te­re­so­wa­niem ob­ser­wo­wa­ne od sierp­nia 1841 roku wie­ści i echa wy­stą­pień To­wiań­skie­go zo­sta­ją życz­li­wie, je­śli nie en­tu­zja­stycz­nie przy­ję­te. Dzien­nik Gosz­czyń­skie­go uka­zu­je ko­lej­ne fazy kształ­to­wa­nia się ru­chu, od­sła­nia nie­kie­dy scep­ty­cyzm wo­bec ro­dzą­cej się Spra­wy. „Ro­zum po­wi­nien być do­rad­cą czło­wie­ka“ – no­to­wał po­eta przy oka­zji lek­tu­ry ar­ty­ku­łu o La – men­na­is'm, a z dru­giej stro­ny da­wał wy­raz swym roz­ter­kom, na któ­re od­po­wiedź znaj­do­wał w mo­dli­twach, w po­szu­ki­wa­niu praw­dy w sa­mot­no­ści. Służ­ba ku chwa­le Bo­żej, sku­pie­nie du­cho­we sta­wa­ło się rów­nież „waż­ną usłu­gą dla do­bra Oj­czy­zny“. 2 sierp­nia 1842 r. do­cho­dzi do de­cy­du­ją­cej roz­mo­wy Gosz­czyń­skie­go z Mic­kie­wi­czem, któ­ry już od roku jest zwo­len­ni­kiem Spra­wy Bo­żej i człon­kiem zor­ga­ni­zo­wa­ne­go przed trze­ma mie­sią­ca­mi Koła. Tę­sk­no­ty chi­lia­stycz­ne Gosz­czyń­skie­go, jego wia­ra w przyj­ście Kró­le­stwa Bo­że­go, w „czło­wie­ka z nie­ba“ po­zwa­la­ją mu usu­nąć ostat­nie wąt­pli­wo­ści. Au­tor Uczty ze­msty, od 20 lat nie prak­ty­ku­ją­cy, od­by­wa spo­wiedź i od­ro­dzo­ny we­wnętrz­nie we­dług wszel­kich rzym­sko­ka­to­lic­kich form re­li­gij­nych roz­po­czy­na swą dzia­łal­ność w „no­wym Ko­ście­le“ bu­do­wa­nym przez mi­strza To­wiań­skie­go:

„Przyj­mu­ję wia­rę w po­słan­nic­two mi­strza, osta­tecz­nie, na za­wsze. Nie wi­dzę nig­dzie praw­dy, tyl­ko w idei To­wiań­skie­go“ – no­to­wał Gosz­czyń­ski 2 sierp­nia 1842 r. po wi­dze­niu się w St. Ger­ma­in z Mic­kie­wi­czem. W Dzien­ni­ku od­sła­nia po­wo­dy „wej­ścia do Spra­wy No­wej Epo­ki“, w któ­rej sło­wo Chry­stu­sa mia­ło być czy­nem. W za­pi­sach no­we­go adep­ta to­wia­ni­zmu, nie­daw­ne­go dzia­ła­cza de­mo­kra­tycz­ne­go, zna­mien­ne są przede wszyst­kim nie tyle tę­sk­no­ty do ja­kie­goś syn­kre­ty­zmu re­li­gij­no-fi­lo­zo­ficz­ne­go, ile złu­dze­nia o moż­li­wo­ści osią­gnię­cia na grun­cie mi­sty­ki syn­kre­ty­zmu po­li­tycz­ne­go. Gosz­czyń­ski z dumą pi­sze, że po raz pierw­szy mistrz po­tra­fił ze­brać Po­la­ków „aby byli jed­no“. Z wia­rą i en­tu­zja­zmem pod­kre­ślał sło­wa To­wiań­skie­go: „ oto kil­ku­dzie­się­ciu Po­la­ków od roku dają wzór mi­ło­ści, zgo­dy, jed­no­ści, w ja­kie świat dzi­siej­szy wie­rzyć nie mógł“. Z uzna­niem pi­sał Gosz­czyń­ski w kil­ka mie­się­cy póź­niej o sta­ra­niach To­wiań­czy­ków „zwró­ce­nia emi­gra­cji z bez­dro­żów par­tii po­li­tycz­nych i dok­tryn ro­zu­mo­wych“:

„ nie two­rzy­my no­wej par­tii, nie za­mie­rza­my bu­rzyć daw­nych, je­dy­nie dą­ży­my do po­łą­cze­nia wszyst­kich w uczu­ciu pol­skim opar­tym na praw­dzie, na mi­ło­ści Boga i woli Bo­skiej“.

Były de­mo­kra­ta z dumą pod­kre­ślał ta­kie choć­by stwier­dze­nie mi­strza, iż jest „ary­sto­kra­cja naj­ohyd­niej­szą rze­czą na zie­mi“. Lud po­zo­sta­wał w jego oczach i w świe­tle wy­znań To­wiań­skie­go naj­waż­niej­szą czę­ścią na­ro­du, albo wła­ści­wym na­ro­dem. W ten spo­sób ro­man­tycz­ne tę­sk­no­ty do kon­struk­cji ca­ło­ścio­we­go świa­to­po­glą­du znaj­do­wa­ły dla nie­któ­rych uj­ście w to­wia­ni­zmie, w jego aspek­tach fi­lo­zo­ficz­nych i spo­łecz­nych. Z taką samą na­dzie­ją pa­trzył rów­nież na ten ruch Lu­cjan Sie­mień­ski, 'kie­dy w nie da­to­wa­nym li­ście po­cho­dzą­cym za­pew­ne z je­sie­ni 1842 roku pi­sał do Gosz­czyń­skie­go:

„ wię­cej może być ży­wio­łu do wskrze­sze­nia i od­ro­dze­nia Pol­ski niż we wszyst­kich do­tych­cza­so­wych sto­wa­rzy­sze­niach. W czym ta na­uka szcze­gól­niej wie­lu ude­rza, to w tym, że w niej znik­ną owe drob­ne po­dzia­ły na­mięt­no­ści po­li­tycz­nych, jak: de­mo­kra­cja, ary­sto­kra­cja, zjed­no­cze­nie itp. W ob­li­czu prawd wiel­kich wszy­scy się zbra­ta­ją. Do tego jest po­wszech­na dąż­ność “.

A nie­co wcze­śniej pi­sał wprost:

„ ja­kaś nie­od­gad­nio­na siła po­py­cha nas usta­wie ku roz­my­śla­niu nad re­li­gią, nad jej po­wo­ła­niem do rzą­dze­nia na­ro­da­mi“.

W imię tych tę­sk­not dą­żo­no na­wet do zjed­na­nia dla Spra­wy du­cha cara Alek­san­dra, od­wo­ły­wa­no się do Na­po­le­ona, któ­ry ja­ko­by miał otwie­rać epo­kę pa­no­wa­nia Chry­stu­sa. W ten spo­sób świat po­re­wo­lu­cyj­nych prze­mian i sto­sun­ków ukształ­to­wa­nych w wy­ni­ku wiel­kiej epo­pei na­po­le­oń­skiej zy­ski­wał sank­cję re­li­gij­ną. W du­chu tej wiel­kiej spra­wy szu­ka­no po­ro­zu­mie­nia ze Sto­li­cą Apo­stol­ską. Za­pi­sy Gosz­czyń­skie­go ujaw­nia­ją tę­sk­no­ty i wia­rę w bli­skość ery zla­nia się dwóch to­nów: tonu re­li­gij­ne­go wnie­sio­ne­go w dzie­je przez Chry­stu­sa i tonu po­li­tycz­ne­go re­pre­zen­to­wa­ne­go przez Na­po­le­ona. Gosz­czyń­ski to­wiań­czyk i au­tor Li­stu bra­ter­skie­go pi­sa­ne­go w koń­cu 1842 roku szu­ka ko­rze­ni prawd fi­lo­zo­ficz­nych bądź po­li­tycz­nych w re­li­gii; bez tej pod­sta­wy wszyst­ko sta­je się „błę­dem, a na­stęp­nie źró­dłem spo­rów, przy­czy­ną nie­na­wi­ści i roz­dwo­jeń“. Obro­na ludu i peł­ne zjed­no­cze­nie się z nim moż­li­we jest do­pie­ro w idei re­li­gij­nej, a nie w dok­try­nie po­li­tycz­nej. Od­bu­do­wa Pol­ski moż­li­wa jest wów­czas, gdy ma „w du­chu swo­im owo tchnie­nie Boże“, sta­je się spra­wą świę­tą i w ta­kim zjed­no­cze­niu nie­po­ko­nal­ną. Szu­ka­nie dla Pol­ski ra­tun­ku w wal­ce stron­nictw jest dla neo­fi­ty to­wia­ni­zmu nie­do­rzecz­no­ścią. Nie­na­wiść stron­nictw pro­wa­dzi bo­wiem do „po­świę­ce­nia Pol­ski in­te­re­so­wi stron­nic­twa“. Idea re­li­gij­na nie­sie na­to­miast na­kaz mi­ło­ści, łą­czy w imię wspól­ne­go celu i szczę­ścia.

„Oto przy­szedł czło­wiek ze sło­wem Bo­żym w ustach, z ubó­stwie­niem Chry­stu­sa, z naj­wyż­szą po­boż­no­ścią w du­chu na­szej na­ro­do­wej wia­ry, ci­chy, po­kor­ny, szcze­ry, łą­czy lu­dzi w Bogu, speł­nia mi­łość czy­na­mi, przy­zna­je naj­wyż­szą wol­ność du­cho­wi, prze­po­wia­da Pol­sce przy­szłość, ja­kiej ża­den może na­ród nie miał do­tąd, ze spra­wy uci­śnio­ne­go ludu robi spra­wę sa­me­go Boga, po­twier­dza wszyst­ko, co mo­gło być wznio­słe­go, śla­chet­ne­go w czy­nach, pod­no­si god­ność czło­wie­ka wy­żej nad wszel­kie ide­ały do­tych­cza­so­wych ma­rzy­cie­li po­li­tycz­nych, fi­lo­zo­ficz­nych i re­li­gij­nych ; nie two­rzy żad­nej sek­ty, żad­nej par­tii, nie klei żad­ne­go Kom­tu, żad­nej Cen­tra­li­za­cji, żad­nej dy­na­stii, nie my­śli o pam­wa­niu, chce tyl­ko roz­po­cząć sze­reg no­wych my­śli, no­wych prac oświe­tlo­nych ideą re­li­gij­ną " – pi­sał z prze­ko­na­niem neo­fi­ty au­tor Li­stu bra­ter­skie­go, w któ­rym uza­sad­niał praw­dzi­wość no­wej na­uki. Dzien­nik i pi­sma to­wia­ni­sty­ezne Gosz­czyń­skie­go od­sła­nia­ją, jak rzad­ko któ­ry tekst z… epo­ki, ge­ne­zę ru­chu i ku­li­sy sto­sun­ko­wo szyb­kie­go roz­prze­strze­nia­nia się idei Spra­wy Bo­żej. Już we wrze­śniu 1842 roku wy­znaw­cy mi­strza dzia­ła­ją w Or­le­anie i w in­nych mia­stach Fran­cji, na­wią­za­ny zo­sta­je kon­takt z sek­tą Vin­tra­sa, ma­ją­cy być pierw­szym urze­czy­wist­nie­niem idei bra­ter­stwa na­ro­dów w imię „naj­święt­szej idei”. Echa na­uki To­wiań­skie­go do­cie­ra­ją i znaj­du­ją zwo­len­ni­ków w Kra­ko­wie i w War­sza­wie, w Szwaj­ca­rii i we Wło­szech, a na­wet na te­re­nie Ro­sji (Pe­ters­burg), Ukra­iny i w Cze­chach. Przy­czyn roz­gło­su Spra­wy do­pa­try­wa­no się naj­czę­ściej w nie­zwy­kłej oso­bo­wo­ści mi­strza i jego wprost, ma­gne­tycz­nym wpły­wie na oto­cze­nie; w sy­tu­acji emi­gra­cji skłó­co­nej po­li­tycz­nie i po­grą­żo­nej nie­kie­dy w krań­co­wej de­pre­sji psy­chicz­nej; w koń­cu rów­nież w atrak­cyj­no­ści na­uki To­wiań­skie­go da­ją­cej obiet­ni­cę nie­uchron­ne­go i szyb­kie­go od­ro­dze­nia Pol­ski i świa­ta, a tak­że speł­nia­ją­cej na­dzie­je i tę­sk­no­ty ro­man­ty­ków do ca­ło­ścio­we­go świa­to­po­glą­du. Da­le­cy je­ste­śmy od ide­ali­zo­wa­nia roli to­wia­ni­zmu, ale nie­wąt­pli­wie ma ra­cję Pi­goń, kie­dy pod­kre­śla, że:

„ przy wszyst­kich swych wy­bo­cze­niach był to fakt dzie­jo­wy ma­ją­cy wła­sne roz­le­głe ko­rze­nie, wła­sną ko­ro­nę, kwia­ty i na­sio­na. Z so­ków epo­ki czer­pał on treść rów­nież dla owych wy­bo­czeń… Po­ko­le­nie po­ło­wy w. XIX wzro­słe w ro­man­tycz­nym kul­cie czło­wie­ka, wie­rzą­ce jak w do­gmat w twór­czą wszech­moc jaź­ni i jak w do­gmat dru­gi w zisz­czal­ność Kró­le­stwa Bo­że­go na zie­mi, w jego osią­gal­ność ludz­ką mocą, po­ko­le­nie sko­re do he­ro­izmu re­li­gij­ne­go… – tu­taj wła­śnie, przez to­wia­nizm, wy­po­wie­dzia­ło się w dzie­jach pol­skiej kul­tu­ry bo­daj­że naj­zu­peł­niej, a w każ­dym ra­zie naj­cha­rak­te­ry­stycz­niej. Pra­wy­mi dzieć­mi cza­su byli oni wszy­scy “.

Ry­chło jed­nak ruch to­wia­ni­stycz­ny za­czął też ob­ja­wiać pierw­sze symp­to­my po­waż­nych scho­rzeń, któ­re wi­docz­ne są już w sto­sun­kach ero­tycz­nych Teo­do­ra E. Rut­kow­skie­go, we wza­jem­nych ob­mo­wach, w bun­cie bra­ta Pil­chow­skie­go, któ­ry przy­zna­je so­bie nie­omyl­ność, w na­ra­sta­ją­cych ten­den­cjach fi­lo­car­skich Koła ro­dzą­cych pro­test Sło­wac­kie­go; ro­śnie wśród zwo­len­ni­ków Spra­wy zna­cze­nie re­kwi­zy­tów i róż­ne­go ro­dza­ju bi­be­lo­tów peł­nią­cych funk­cję re­li­kwii, sze­rzy się nad­mier­ne wy­czu­le­nie na sny i wi­dze­nia, któ­rym przy­pi­su­je się kon­takt z za­świa­tem oraz do­cho­dze­nie tą dro­gą do świa­do­mo­ści ko­lej­nych eta­pów po­przed­nich wcie­leń itp. Pra­gnie­nie to­tal­nej prze­bu­do­wy sto­sun­ków m.in. oby­cza­jo­wych, mo­bi­li­za­cja nie­mal żoł­nier­ska na­rzu­ca­ją­ca „nowy ton“ we wszyst­kim, na­ka­zu­ją­ca obo­wią­zek no­we­go urzą­dze­nia fa­mi­lii, mó­wią­ca o no­wych obo­wiąz­kach ro­dzin­nych w du­chu apo­stol­stwa Spra­wy gro­zi­ły wy­pa­cze­niem, były po­nad siły prze­cięt­nych lu­dzi. Przede wszyst­kim jed­nak rysy pa­to­lo­gicz­ne ru­chu ob­ja­wia­ją się w na­ra­sta­ją­cym kul­cie mi­strza oraz jego żony, tj. „sio­stry Ka­ro­li­ny“, w wie­rze w nie­omyl­ność mi­strza, w kul­cie, któ­ry do­pro­wa­dził z cza­sem do za­chwia­nia tak za­wzię­te­go i że­la­zne­go wy­znaw­cy idei to­wia­ni­zmu, ja­kim był pr zez dłu­gie lata Se­we­ryn Gosz­czyń­ski.

Dzien­nik Spra­wy Bo­żej od­sła­nia w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach na­ra­sta­nie wszel­kich symp­to­mów cho­ro­by, naj­czę­ściej nie uświa­do­mio­nych przez au­to­ra.

Tre­ścią no­wej nad­cho­dzą­cej epo­ki mia­ło być „wy­zwo­le­nie du­cha“, sku­pie­nie się w „to­nie Chry­stu­so­wym“, do­ko­na­nie tego, cze­go nie do­peł­nił Na­po­le­on. To­tal­na kry­ty­ka ist­nie­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści jako nie po­dej­mu­ją­cej tonu Chry­stu­so­we­go wy­mie­rzo­na była rów­nież prze­ciw Ko­ścio­ło­wi; od­czu­wa­no po­trze­bę „zwy­cię­że­nia księ­ży mi­ło­ścią więk­szą dla Chry­stu­sa“. Stąd wy­nikł co­raz bar­dziej za­ostrza­ją­cy się za­rów­no na płasz­czyź­nie dok­try­nal­nej, jak i mo­ral­no-oby­cza­jo­wej kon­flikt z Ko­ścio­łem. W ło­nie emi­gra­cji opo­zy­cję ka­to­lic­ką prze­ciw to­wiań­czy­kom mo­bi­li­zo­wa­li księ­ża Zmar­twych­wstań­cy – zwłasz­cza księ­ża Hie­ro­nim Kaj­sie­wicz, Piotr Se­me­nen­ko i Alek­san­der Je­ło­wic­ki. Dzien­nik Gosz­czyń­skie­go ujaw­nia po­szcze­gól­ne eta­py na­ra­sta­ją­ce­go wrze­nia, wza­jem­nych boj­ko­tów i po­tę­pień. Jesz­cze jed­no źró­dło „po­tę­pień­czych swa­rów“ nę­ka­ją­cych na­szą emi­gra­cję.

Nie­dłu­go też trwa­ła jed­ność Koła po­wo­ła­ne­go przez mi­strza z po­cząt­kiem maja 1842 roku i zor­ga­ni­zo­wa­ne­go w sió­dem­ki z po­cząt­kiem 1843 roku. W czte­ry lata póź­niej, w kwiet­niu 1846 roku na­stę­pu­je bunt w ło­nie ru­chu przy­no­szą­cy w efek­cie roz­łam Koła i wy­ło­nie­nie się ugru­po­wa­nia Mic­kie­wi­czow­skie­go. Dzie­je tej apo­sta­zji, pro­ces na­ra­sta­nia kry­ty­ki mi­strza i za­ry­so­wy­wa­nia się no­wej orien­ta­cji uka­zu­ją kro­ni­kar­skie za­pi­sy Gosz­czyń­skie­go. Ża­den inny do­ku­ment epo­ki nie od­sła­nia w ta­kim stop­niu tego nie­zwy­kle skom­pli­ko­wa­ne­go i zło­żo­ne­go pro­ce­su na­ra­sta­ją­cych kon­flik­tów w ło­nie emi­gra­cyj­ne­go ru­chu re­li­gij­ne­go. Dzien­nik pi­sze wpraw­dzie czło­wiek naj­dłu­żej wier­ny mi­strzo­wi, wy­trzy­mu­ją­cy wszel­kie prze­ciw­no­ści, na­zy­wa­ją­cy po­stę­po­wa­nie Mic­kie­wi­cza „sza­tań­skim po­lo­wa­niem na du­sze bra­ci“, ale jed­no­cze­śnie po­wo­li re­wi­du­ją­cy rów­nież swo­je wła­sne sta­no­wi­sko, po­dej­mu­ją­cy licz­ne „służ­by“ z bra­tem Ada­mem, bę­dą­cy nie­za­prze­czal­nie pod jego uro­kiem, uka­zu­ją­cy siłę tej nie­zwy­kłej in­dy­wi­du­al­no­ści.

Kon­se­kwen­cje apo­sta­zji Mic­kie­wi­cza dla sa­me­go Gosz­czyń­skie­go były dość zło­żo­ne. Z jed­nej stro­ny wio­sną 1846 roku za­czął so­bie au­tor Dzien­ni­ka chy­ba po raz pierw­szy uświa­da­miać nie­wła­ści­we po­stę­po­wa­nie bra­ci, za­czął się du­sić w Kole, z dru­giej znów stro­ny Mic­kie­wi­czow­ska apo­sta­zja przy­nio­sła więk­szą ak­ty­wi­za­cję Gosz­czyń­skie­go-po­ety w koń­cu lip­ca 1847 roku, pod­czas wi­dze­nia się z mi­strzem, zo­sta­je Gosz­czyń­ski pa­so­wa­ny na „wiesz­cza epo­ki no­wej“, otrzy­mu­je „świa­tło i siłę na tę dro­gę“. Po od­stęp­stwie Mic­kie­wi­cza To­wiań­ski zmie­rzał do zak­ty­wi­zo­wa­nia Gosz­czyń­skie­go, któ­re­mu po­wie­rzył za­da­nie to­ro­wa­nia dro­gi no­wej po­ezji Apel To­wiań­skie­go o pu­blicz­ną dzia­łal­ność twór­czą przy­po­mi­na po­sta­wę Mic­kie­wi­cza; w ten spo­sób dzię­ki re­wi­zjo­ni­zmo­wi bra­ta Ada­ma, za­cho­wu­jąc jed­ność z mi­strzem, Gosz­czyń­ski zo­sta­je po­bu­dzo­ny do twór­cze­go dzia­ła­nia.

Ak­ty­wi­za­cja Gosz­czyń­skie­go wi­docz­na jest nie tyl­ko w po­dej­mo­wa­nej wów­czas w du­chu to­wia­ni­stycz­nym twór­czo­ści po­etyc­kiej, ale rów­nież w czyn­nej służ­bie bra­ter­skiej, w za­bie­gach o „na­wró­ce­nie“ bra­ta Ju­liu­sza Sło­wac­kie­go, w kry­tycz­nej po­sta­wie wo­bec po­stę­po­wa­nia wie­lu bra­ci oraz w kry­ty­ce sy­tu­acji we­wnętrz­nej we Fran­cji w czerw­cu 1848 roku. Gosz­czyń­ski zga­dza się praw­do­po­dob­nie wów­czas cał­ko­wi­cie z za­cy­to­wa­ną opi­nią To­wiań­skie­go, iż „Fran­cją rzą­dzić za­czę­ło pie­kło. Fran­cuz dzi­siaj tonu Chry­stu­so­we­go znieść nie może. Złe Fran­cji wy­stą­pi­ło w ca­łej sile“.

Sy­tu­acja po­li­tycz­na we Fran­cji czy­ni co­raz bar­dziej nie­zno­śną eg­zy­sten­cję uchodź­ców z Pol­ski. By­to­wa­nie na emi­gra­cji sta­je się wy­jąt­ko­wo trud­ne – szy­ka­ny, po­zba­wia­nie żoł­du, de­por­ta­cje, oto ob­raz, jaki daje się od­two­rzyć spod po­wo­dzi in­nych re­la­cji do­ty­czą­cych ży­cia Koła. Po­wrót do twór­czo­ści po­etyc­kiej po­wo­du­je na­wią­za­nie sto­sun­ków z wy­daw­ca­mi po­znań­ski­mi i pe­ters­bur­ski­mi, a zak­ty­wi­zo­wa­na po­sta­wa Gosz­czyń­skie­go wo­bec rze­czy­wi­sto­ści ów­cze­snej ob­ja­wia się w na­wią­za­niu kon­tak­tów z emi­gra­cyj­ny­mi ugru­po­wa­nia­mi po­li­tycz­ny­mi, w spo­tka­niach z J. B. Ostrow­skim i wy­słan­ni­ka­mi z kra­ju, w pro­pa­gan­dzie to­wia­ni­zmu wśród emi­gran­tów, wresz­cie z bie­giem lat, w mia­rę na­ra­sta­nia po­sta­wy re­wi­zjo­ni­stycz­nej wo­bec Koła, w co­raz ak­tyw­niej­szym udzia­le w ży­ciu kul­tu­ral­nym Pa­ry­ża – w na­wro­cie za­in­te­re­so­wań mu­zycz­nych, obec­no­ści na kon­cer­tach pry­wat­nych, za­in­te­re­so­wa­niach ope­rą ro­man­tycz­ną itp.

Szcze­gól­nie re­we­la­cyj­ne in­for­ma­cje Dzien­ni­ka do­ty­czą kon­tak­tów Gosz­czyń­skie­go z mło­dzie­żą przy­by­wa­ją­cą z kra­ju do Pa­ry­ża na po­cząt­ku lat sześć­dzie­sią­tych. Dys­ku­sje z Zyg­mun­tem Sie­ra­kow­skim, Żu­kow­skim od­sła­nia­ją na­stro­je i za­mia­ry mło­dych stu­diu­ją­cych w Pe­ters­bur­gu. Na­ra­sta­nie wrze­nia re­wo­lu­cyj­ne­go w przed­dzień po­wsta­nia stycz­nio­we­go wi­docz­ne jest w tych par­tiach Dzien­ni­ka, któ­re mó­wią o kon­tak­tach to­wiań­czy­ków z wło­skim ru­chem re­wo­lu­cyj­nym i na­ro­do­wym, a przede wszyst­kim z jego przy­wód­cą Ga­ri­bal­dim, w pró­bach na­wią­za­nia kon­tak­tu z re­wo­lu­cjo­ni­sta­mi ro­syj­ski­mi, przede wszyst­kim z Her­ce­nem, we wzmo­żo­nej agi­ta­cji to­wia­ni­stycz­nej wśród wy­słan­ni­ków z Li­twy, Ukra­iny i Kró­le­stwa, wśród przy­by­szów z Sy­be­rii, w po­now­nej pró­bie na­wią­za­nia kon­tak­tów z Ho­te­lem Lam­bert oraz xv pu­blicz­nym po­sta­wie­niu idei Spra­wy na ze­bra­niu… emi­gra­cyj­nym w Bi­blio­te­ce Pol­skiej w Pa­ry­żu. Dzien­nik Spra­wy Bo­żej jest chy­ba je­dy­nym za­cho­wa­nym do­ku­men­tem mó­wią­cym o za­an­ga­żo­wa­niu to­wiań­czy­ków w okre­sie po­wsta­nia stycz­nio­we­go. Do­tąd nie uświa­da­mia­li­śmy so­bie, jak ogrom­na i wszech­stron­na agi­ta­cja zo­sta­ła wów­czas pod­ję­ta.

Koń­co­we par­tie Dzien­ni­ka, choć po­sia­da­ją­ce duże luki i za­pis znacz­nie krót­szy, in­for­mu­ją o dal­szych tu­ła­czych lo­sach au­to­ra. Szcze­gól­nie wzru­sza­ją­ce są po­dró­że po­ety po Ga­li­cji, po­wrót na daw­ne szla­ki wę­dró­wek kon­spi­ra­cyj­nych i ta­trzań­skich włó­częg, od­świe­ża­nie sta­rych i za­wie­ra­nie no – wych zna­jo­mo­ści, cał­ko­wi­te ze­rwa­nie wię­zi z Ko­łem i wier­ność pod­sta­wo­wym ide­om to­wia­ni­zmu wi­docz­na na­wet w po­dej­mo­wa­nej agi­ta­cji.4. VETO BRA­TA SE­WE­RY­NA

Se­we­ryn Gosz­czyń­ski był nie­wąt­pli­wie jed­nym z naj­bar­dziej i naj­dłu­żej pra­wo­wier­nych to­wiań­czy­ków. Przy­stą­piw­szy do Koła na po­cząt­ku sierp­nia 1842 roku, wła­ści­wie już do koń­ca ży­cia, a więc przez bli­sko 35 lat po­zo­stał wy­znaw­cą i apo­sto­łem na­uki mi­strza An­drze­ja To­wiań­skie­go. Wy­trwał w swej pra­wo­wier­no­ści i po­tra­fił prze­zwy­cię­żać naj­więk­sze prze­ciw­no­ści pię­trzą­ce się już od roku 1844 przed Ko­łem. Z za­cię­to­ścią neo­fi­ty po­zo­stał wier­ny mi­strzo­wi w chwi­li, gdy za­czę­ła się za­ry­so­wy­wać w ło­nie Koła pierw­sza opo­zy­cja w związ­ku z pi­smem Alek­san­dra Chodź­ki do cara. Wy­ka­zał że­la­zny cha­rak­ter na­wet wów­czas, gdy wio­sną 1846 roku po­wstał roz­łam w Kole pod prze­wo­dem Mic­kie­wi­cza, na­zwa­ny „bluź­nier­stwem prze­ciw­ko du­cho­wi Spra­wy, któ­ry jest praw­dą!“ Ale fala bun­tu mio­ta­ją­ca wów­czas Ko­łem przy­nio­sła już pierw­sze re­flek­sje kry­tycz­ne, któ­re na­ra­sta­ły i wzmac­nia­ły się z bie­giem lat do­pro­wa­dza­jąc w koń­cu do cał­ko­wi­te­go ze­rwa­nia związ­ków z Ko­łem, przy za­cho­wa­niu wier­no­ści ide­om to­wia­ni­zmu. I choć w swych za­pi­skach pa­mięt­ni­kar­skich rzad­ko za­głę­biał się Gosz­czyń­ski w opi­sy wła­snych sta­nów du­cho­wych, re­la­cjo­nu­jąc ra­czej wy­da­rze­nia, chęt­niej od­twa­rza­jąc dys­ku­sję i star­cia pro­gra­mo­we, Dzien­nik sta­je się mimo to pa­sjo­nu­ją­cym do­ku­men­tem dzie­jów du­szy to­wiań­czy­ka. Z po­cząt­ku mil­cze­niem, po­tra­fi on wy­ra­zić swe sym­pa­tie z za­ry­so­wu­ją­cą się opo­zy­cją, z upły­wem lat i na­ra­sta­ją­cą falą kry­ty­cy­zmu daje co­raz czę­ściej upust swym tę­sk­no­tom do prze­mian i swym umie­jęt­no­ściom kry­tycz­nej ob­ser­wa­cji śro­do­wi­ska. Pod tym wzglę­dem Dzien­nik jest pierw­szo­rzęd­nym źró­dłem in­for­ma­cji. Już wio­sną 1849 roku do­strze­ga Gosz­czyń­ski „ton pro­ku­ra­tor­ski“ we wza­jem­nych oskar­że­niach się bra­ci, wi­dzi „śmierć we­wnętrz­ną na ich twa­rzach i po­sta­wach , albo ru­chy ży­cia fał­szy­we­go“. Nie waha się ope­ro­wać ter­mi­no­lo­gią nie­zwy­kle ostrą i wstrzą­sa­ją­cą w swym kry­ty­cy­zmie, kie­dy pi­sze o „świę­tych kon­wul­sjach w Kole i fał­szy­wych pra­cach bra­ci“. Jed­no­cze­śnie kształ­tu­je się bar­dzo zło­żo­na, o ak­cen­tach apo­lo­ge­tycz­nych ale i nie wol­na od kry­ty­cy­zmu po­sta­wa kro­ni­ka­rza wo­bec mi­strza. Już la­tem 1849 roku wy­ra­ża się Gosz­czyń­ski kry­tycz­nie o ro­dzą­cych się we­wnątrz Koła „po­sfo­ro­wa­ne­go jak psiar­nia“ ten­den­cjach do ad­o­ra­cji mi­strza na­zy­wa­ne­go Pa­nem. Bez ko­men­ta­rza przyj­mu­je po­eta w mar­cu 1852 roku wło­sy To­wiań­skie­go otrzy­ma­ne od Na­bie­la­ków. Z na­ra­sta­ją­cym kry­ty­cy­zmem ob­ser­wu­je „bał­wo­chwal­stwo“ w sto­sun­ku do To­wiań­skie­go pod­trzy­my­wa­ne przez Ka­ro­la Ró­życ­kie­go. W kwiet­niu 1859 roku nie wy­trzy­mu­je do koń­ca zbio­ro­wej lek­tu­ry pi­sma To­wiań­skie­go:

„Wy­sze­dłem przed cza­sem – no­to­wał w Dzien­ni­ku – mę­czą mię te ka­za­nia, któ­re już Bóg wie, ile razy sły­sza­łem. Ró­życ­ki nie ma w tym tak­tu . To robi at­mos­fe­rę tych scha­dzek trud­ną do znie­sie­nia. A tym­cza­sem trze­ba mil­czeć, bo wie­lu bra­ci roz­mi­ło­wa­ło się w tym to­nie i spo­so­bie pro­wa­dze­nia rze­czy“.

Brak tonu Chry­stu­so­we­go w Kole, nie­do­łę­stwo, bał­wo­chwal­stwo pro­wa­dzą­ce do cał­ko­wi­te­go za­śle­pie­nia i bez­kry­tycz­ne­go za­pa­trze­nia się na Zu­rych (gdzie była sie­dzi­ba mi­strza), pro­wa­dzi zda­niem Gosz­czyń­skie­go do nie­wol­nic­twa i no­we­go pa­pi­zmu, na­kła­da na bra­ci „kaj­da­ny cięż­sze i moc­niej­sze“ od do­tych­cza­so­wych. Wzra­sta­ją­ca na prze­ło­mie lat sześć­dzie­sią­tych ad­o­ra­cja mi­strza wzma­ga kry­ty­cyzm pa­mięt­ni­ka­rza. So­li­da­ry­zu­je się on zwłasz­cza z Dzwon­kow­ski­mi po­pa­da­ją­cy­mi w co­raz ostrzej­szy kon­flikt z An­drze­jem To­wiań­skim i jego żoną Ka­ro­li­ną. Od­rzu­ca zde­cy­do­wa­nie wia­rę w nie­omyl­ność mi­strza na­zwa­ną „bez­boż­nym zu­chwal­stwem“, „fał­szy­wym“ i „wiel­kim zbo­cze­niem czło­wie­ka“ pro­wa­dzą­cym do dal­szych błę­dów; za­cho­wu­je scep­ty­cyzm wo­bec gło­szo­nej przez To­wiań­skie­go idei me­temp­sy­cho­zy, któ­ra może być praw­dą lub nie. Za­sa­dą nie­omyl­ną po­zo­sta­je dlań na­to­miast prze­ko­na­nie o ko­niecz­no­ści prak­tycz­ne­go za­sto­so­wa­nia prawd ewan­ge­licz­nych i przede wszyst­kim na tej kru­chej płasz­czyź­nie utrzy­mu­je po­eta wia­rę w po­słan­nic­two mi­strza. Dla­te­go z po­cząt­kiem maja 1860 roku wśród na­ra­sta­ją­ce­go kry­ty­cy­zmu wo­bec bra­ci no­to­wał jesz­cze Gosz­czyń­ski z prze­ko­na­niem neo­fi­ty:

„Spra­wa jest to moje ży­cie pod­nie­sio­ne do wyż­szej po­tę­gi, mój ro­zum oświe­co­ny więk­szą i czyst­szą ja­sno­ścią, moje czu­cie po­ru­szo­ne w więk­szej głę­bi“.

A w kil­ka mie­się­cy póź­niej stwier­dzał:

„Zo­sta­wiw­szy lu­dzi, człon­ków Koła, za­trzy­muj­my po­sa­dę Koła, bo po­sa­da jest praw­dzi­wa, Chry­stu­so­wa…“

Po­rzu­ce­nie spo­rów i mi­sty­fi­ka­cji a po­wrót do obo­wiąz­ków wzglę­dem Oj­czy­zny sta­je się bez­względ­nym na­ka­zem chwi­li, są one bo­wiem rów­nież isto­tą ży­cia chrze­ści­jań­skie­go. „Za­nie­dba­nie stru­ny pol­skiej“ wy­pa­czy­ło jego zda­niem dzia­łal­ność Koła.

„Koło na­sze przed­sta­wia mi bu­do­wę, któ­rej ka­mie­nie za­miast wap­na są le­pio­ne bło­tem“ – no­to­wał 31 sierp­nia 1860 r. Opór i od­rzu­ce­nie tonu pa­nu­ją­ce­go w Kole uwa­żał za na­czel­ny obo­wią­zek „w nim bo­wiem sku­pi­ło się wszyst­ko złe pola re­li­gij­ne­go i po­li­tycz­ne­go epo­ki prze­szłej; jest to esen­sja złe­go w chrze­ści­jań­stwie zni­żo­nym“. Re­flek­sje o po­dob­nej tre­ści prze­wi­ja­ją się dość czę­sto w Dzien­ni­ku na po­cząt­ku lat sześć­dzie­sią­tych. Gosz­czyń­ski sta­ra się uka­zać, iż w Kole szu­kał „za­rod­ka bra­ter­stwa chrze­ści­jań­skie­go“, nie zna­la­zł­szy go, zmu­szo­ny był do ze­rwa­nia nie tyle z brać­mi, ile z du­chem nie­chrze­ści­jań­skim Koła; po­wrót bra­ci „w sfe­rę prak­ty­ki ży­cia chrze­ści­jań­skie­go“ miał stwa­rzać wa­run­ki do dal­sze­go współ­dzia­ła­nia.

Na­ra­sta­nie kry­ty­cy­zmu po­ety wo­bec Koła i sa­me­go mi­strza wi­docz­ne jest w dwóch li­stach-do­ku­men­tach włą­czo­nych do Dzien­ni­ka w grud­niu 1862 i w maju 1863 roku, a ad­re­so­wa­nych do To­wiań­skie­go. W jed­nym z tych li­stów Gosz­czyń­ski pi­sał:

„By­łem i ja bał­wo­chwal­cą, ad­o­ra­to­rem two­im, za­sła­nia­łem so­bie Chry­stu­sa two­ją oso­bą, by­łem twar­dym, nie­bra­ter­skim przez fa­na­tyzm, przez wstręt do ofia­ry, przez le­ni­stwo w służ­bie Bo­żej itd. Grze­szy­łem ad­o­ra­cją, bał­wo­chwal­stwem i za to ude­rzo­ny zo­sta­łem na dłu­gi czas nie­płod­no­ścią du­cha…“

Dra­mat du­szy Gosz­czyń­skie­go-to­wiań­czy­ka sta­je się tym głęb­szy, im sto­su­nek do mi­strza jest peł­niej­szy nie­kon­se­kwen­cji, wa­hań i roz­dar­cia. Dzien­nik Spra­wy ujaw­nia jak rzad­ko któ­ry do­ku­ment nie­usta­ją­cą wal­kę we­wnętrz­ną tego naj­dłu­żej pra­wo­wier­ne­go bra­ta. Mimo osła­bie­nia wię­zów z Ko­łem, a z cza­sem zu­peł­ne­go usta­nia kon­tak­tów oso­bi­stych z Ró­życ­kim czy na­wet z Dzwon­kow­ski­mi i in­ny­mi brać­mi, wy­raź­ne­go ze­rwa­nia z to­wiańsz­czy­zną w po­ło­wie 1865 roku, Gosz­czyń­ski po­zo­sta­je nadal pod uro­kiem tej na­uki.

„Ga­daj­cie, co chce­cie, prze­ciw To­wiań­skie­mu, prze­ciw Kołu, ale nie ga­daj­cie prze­ciw­ko rze­czy po­sta­wio­nej przez nie­go, prze­ciw praw­dom, któ­re on przy­niósł“ – pi­sał w maju 1864 roku. Jesz­cze pod ko­niec ży­cia, już po po­wro­cie do kra­ju, dzia­ła­jąc w zu­peł­nie in­nej at­mos­fe­rze, no­sił się z za­mia­rem dzia­ła­nia w du­chu Spra­wy. Praw­dzi­wy sens po­słan­nic­twa mi­strza wi­dział bo­wiem, mimo tylu lat ob­ser­wa­cji i zbie­ra­nia kry­tycz­nych spo­strze­żeń w „za­sto­so­wa­niu do ży­cia pry­wat­ne­go i pu­blicz­ne­go prawd po­da­nych przez Chry­stu­sa, przez wy­ja­śnie­nie ich głęb­sze, prost­sze…“ (19 V 1873).

I w tej tę­sk­no­cie do prak­tycz­ne­go za­sto­so­wa­nia ide­ałów ewan­ge­licz­nych, tę­sk­no­cie, któ­ra ob­ja­wia się w po­sta­wie Gosz­czyń­skie­go od pierw­szej chwi­li jego ze­tknię­cia się z to­wia­ni­zmem, aż po ostat­nie go­dzi­ny jego ży­cia w roku 1875, kry­je się od­po­wiedź na za­gad­kę na­ro­dze­nia du­cha Spra­wy, jej roz­wo­ju i zmierz­chu. Dzien­nik Spra­wy Bo­żej Se­we­ry­na Gosz­czyń­skie­go jest je­dy­nym w swym ro­dza­ju do­ku­men­tem mó­wią­cym o po­szu­ki­wa­niu przez garst­kę tu­ła­czy au­ten­tycz­nych war­to­ści wy­gna­nych ze świa­ta, lecz obu­dzo­nych w ich du­szach przez To­wiań­skie­go, uka­zu­ją­cym dra­ma­tycz­ne zma­ga­nia się re­we­la­to­ra, jego naj­bliż­szych współ­pra­cow­ni­ków i wy­znaw­ców z prak­tycz­nym wcie­le­niem w ży­cie za­sad jego na­uki. Czy­ta­jąc tę je­dy­ną kro­ni­kę to­wia­ni­zmu pa­mię­taj­my, iż wszyst­kie błę­dy, upad­ki, zma­ga­nia i dzi­wac­twa to­wiań­czy­ków ro­dzi­ły się w dro­dze ku naj­wyż­szym au­ten­tycz­nym war­to­ściom. Na­kaz po­szu­ki­wa­nia tych war­to­ści two­rzył z nich apo­sto­łów Spra­wy, jak­by przed­sta­wi­cie­li emi­gra­cyj­ne­go la­ika­tu nie kon­tro­lo­wa­ne­go przez Ko­ściół i scho­dzą­ce­go na tory sek­ciar­stwa, przy­bie­ra­ją­ce­go nie­kie­dy for­my skraj­nej try­wia­li­za­cji.

Co by­śmy dziś nie my­śle­li o tym ru­chu, za­cho­wu­ją nadal swą ak­tu­al­ność sło­wa Wła­dy­sła­wa Mic­kie­wi­cza wy­ra­żo­ne w li­ście do Igna­ce­go Do­mey­ki z 28 mar­ca 1874 r. z oka­zji ogło­sze­nia li­stów po­ety do­ty­czą­cych to­wia­ni­zmu:

„O tym wiel­kim ru­chu zo­staw­my sąd po­tom­no­ści. Ko­ściół na­wet klą­twy żad­nej na To­wiań­skie­go nie rzu­cił. Od śred­nich wie­ków nie zna­la­zło się żad­ne dru­gie po­dob­ne koło lu­dzi ze­bra­nych z taką wia­rą, z ta­kim sil­nym prze­czu­ciem, że musi stać się wiel­ka od­mia­na, że nie na dar­mo ka­zał nam Chry­stus pro­sić, aby Kró­le­stwo Boże przy­szło i na tej zie­mi. W pi­smach sa­me­go To­wiań­skie­go są dziw­nie wznio­słe my­śli, są też i dla mnie nie­zro­zu­mia­łe. Pierw­sze do­kład­ne wy­obra­że­nie o tym ru­chu bę­dzie moż­na mieć wła­śnie z za­mie­rzo­nej prze­ze mnie pu­bli­ka­cji“.

Edy­cja Dzien­ni­ka Spra­wy Bo­żej od­da­wa­na po raz pierw­szy do rąk Czy­tel­ni­ków w ca­łym swym za­cho­wa­nym zrę­bie jest wy­ni­kiem pra­cy ze­spo­ło­wej po­dej­mo­wa­nej od sze­re­gu lat pod moim kie­run­kiem przez stu­den­tów lub ab­sol­wen­tów pro­wa­dzo­nych prze­ze mnie w Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim se­mi­na­riów ma­gi­ster­skich z za­kre­su edy­tor­stwa tek­stów ro­man­tycz­nych. Trze­ba tu pod­kre­ślić, iż po­ko­na­nie ogrom­ne­go wy­sił­ku po­trzeb­ne­go do od­czy­ta­nia, sko­la­cjo­no­wa­nia, upo­rząd­ko­wa­nia i skom­ple­to­wa­nia tek­stu było moż­li­we je­dy­nie w wy­ni­ku pra­cy ze­spo­ło­wej, któ­rą we wstęp­nym eta­pie pod­ję­ły mgr Gra­ży­na Nie­du­szyń­ska i mgr Wie­sła­wa Kor­da­czuk. Po odej­ściu mgr Nie­du­szyń­skiej do ze­spo­łu do­łą­czy­ła mgr Ma­ria Mag­da­le­na Ma­tu­siak. Dzię­ki współ­pra­cy mgr Wie­sła­wy Kor­da­czuk i mgr Ma­rii M. Ma­tu­siak przy­go­to­wy­wa­ny pod moim kie­run­kiem od roku 1975 tekst Dzien­ni­ka Spra­wy Bo­żej może być obec­nie od­da­ny do rąk Czy­tel­ni­ków.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: