Dzienniki intymne. Biedna Belgia! - ebook
Dzienniki intymne. Biedna Belgia! - ebook
Intymne notatki Baudelaire’a odkryte po jego śmierci. Myśli, tematy fragmenty, materiały do dwóch nienapisanych książek, „Moje serce obnażone” i „Biedna Belgia!”. W pierwszej „parzącym niby lód stylem, spiekłym i zmrożonym w abstrakcję” chciał zamknąć swoją wściekłość na cały świat oraz najbardziej osobiste myśli i uczucia. Miało to być podsumowanie jego życia. Druga, pierwotnie pomyślana jako rodzaj literackiego przewodnika, przekształciła się w zjadliwy i stronniczy pamflet, wyraz rozpaczy i bezradności „znużonego człowieka, który za sobą, w głębi lat, widzi jedynie gorycz rozczarowań, a przed sobą burzę, nie wróżącą niczego, ani nowej nauki, ani bólu”.
Kategoria: | Publicystyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-66511-79-8 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I
Materiały do dwóch zamierzonych książek – wydane później jako _Dzienniki intymne_ i _Biedna Belgia!_ – znaleziono po śmierci Baudelaire’a w jego tajemniczym drewnianym kuferku przywiezionym z Brukseli do Paryża w końcu czerwca 1866 roku. Dotknięty afazją i częściowym paraliżem poeta strzegł go jak oka w głowie. W klinice doktora Duvala, gdzie przebywał od początku lipca do śmierci, 31 sierpnia 1867, nie pozwolił wynieść go na strych, trzymał w szafie, a klucz od niego miał zawsze przy sobie. Były tam – jak pisał w lipcu 1866 roku Auguste Poulet-Malassis, wydawca _Kwiatów zła_ i towarzysz brukselskiego wygnania, do przyjaciela chorego poety, Charles’a Asselineau – „książki i papiery przywiezione do Brukseli , kilka książek ofiarowanych przez przyjaciół, egzemplarz _Kwiatów_, przygotowany do wydania w ostatecznym kształcie, rękopisy poematów prozą oraz stosy kartek i karteczek, notatek o Belgii, które stanowczo nie nadają się do publikacji”. Zagadkowy tom _Kwiatów_ przygotowany do trzeciego wydania nigdy się nie odnalazł, okazał się pewno egzemplarzem drugiego z powtykanymi tu i tam późniejszymi wierszami. W stosach notatek o Belgii ginęły mniejsze i większe kartki przyszłych _Dzienników intymnych_.
Chociaż w znakomitej większości pisane na gorąco, kartki z kuferka często zaskakują precyzją, zwięzłością, zręcznością sformułowań, subtelnością ironii oraz przenikliwością analiz – jak maksymy francuskich moralistów.
Sześć dni po śmierci Baudelaire’a urządzono licytację wyposażenia jego pokoju u doktora Duvala. Drewniany kuferek podróżny, brzytwę, neseserek z przyborami do mycia zębów i inne akcesoria toaletowe kupił ktoś za trzy franki. Matka zachowała wszystkie papiery i wywiozła je do Honfleur, gdzie zamieszkała w roku 1857, po śmierci drugiego męża, generała Aupicka.
Luźne kartki przyszłych _Dzienników_ wypożyczył od niej niebawem Asselineau, przygotowując wydaną w roku 1869 biografię poety, gdzie zacytował ich małe fragmenty. Później trafiły do Poulet-Malassisa, bibliofila i kolekcjonera rękopisów, ten je wstępnie poklasyfikował, dość przypadkowo ponumerował i nakleił po kilka na duże arkusze brystolu. Po jego śmierci przeszły w ręce Eugène’a Crépeta, który w roku 1887 opublikował tom _Dzieł pośmiertnych_ Baudelaire’a, włączając do niego _Dzienniki intymne_ (z drobnymi opuszczeniami); to on wymyślił ten niezbyt fortunny tytuł. Z późniejszych wydań najważniejsze są dwa: edycja z roku 1949 opracowana przez Jacques’a Crépeta (syna Eugène’a) przy współudziale Georges’a Blina oraz edycja Claude’a Pichois w Bibliotece Plejady z roku 1975, na której opiera się niniejsze tłumaczenie. Na uwagę zasługuje też wydanie kartek z kuferka opracowane dla serii Folio wydawnictwa Gallimard przez André Guyaux, które ukazało się w roku 1986.
_Biedna Belgia!_ była wstępnie uporządkowana – Baudelaire podzielił swoje notatki na trzydzieści trzy części, odpowiadające obecnym trzydziestu trzem rozdziałom tekstu oraz sporządził szczegółowy konspekt całości. Rękopis trafił najpierw do Asselineau, który w biografii Baudelaire’a podał spis rozdziałów planowanej książki, a potem do Poulet-Malassisa; ten – odwołując się do konspektu – ponumerował kartki całości zgodnie z przewidzianym przez autora porządkiem. Kolejny właściciel, Eugène Crépet, opublikował fragmenty _Biednej Belgii!_ w _Dziełach pośmiertnych_. Pierwsze pełne wydanie notatek, opracowane przez Jacques’a Crépeta i Claude’a Pichois, ukazało się dopiero w roku 1952; prócz tekstu zawierało także streszczenia zgromadzonych przez Baudelaire’a wycinków z prasy belgijskiej. Na tej edycji Claude Pichois oparł _Biedną Belgię!_, wznawiając ją w Bibliotece Plejady – ten tekst jest podstawą naszego tłumaczenia. W wydaniu z 1986 roku André Guyaux podał pełny tekst wycinków i wzbogacił przypisy.
II
Na _Dzienniki intymne_ składają się trzy odrębne całostki: _Race_, _Higiena_ i _Moje serce obnażone_. Każda z prawie dwustu kartek _Dzienników_ nosi, wypisany ręką Baudelaire’a jeden z tych trzech tytułów, co pozwoliło podzielić kartki na trzy kategorie, odpowiadające trzem różnym projektom, które zresztą częściowo na siebie zachodziły – można przypuszczać, że gdyby Baudelaire zaczął je realizować, zmieniłby przeznaczenie niektórych karteczek, a co najmniej ich fragmentów. _Race_, pochodzące z lat 1855–1862, miały być zbiorem luźnych spostrzeżeń, pomysłów literackich, aforyzmów i paradoksów rozświetlających mroczne duchowe niebo autora. Byłyby spokojniejsze od nierzadko agresywnego _Mojego serca_. _Higiena_ pochodzi zapewne z pierwszej połowy roku 1862 i jest zapisem nieudanych prób odzyskania wiary, spłacenia długów i odbudowy moralnej ufundowanej na upartej, codziennej pracy. Sens tytułu Baudelaire wyjaśnił w szkicu o Teofilu Gautierze, to „szacunek, jaki pisarz winien jest swemu ciału”, w znaczeniu: sobie samemu. _Moje serce obnażone_ byłoby autobiografią w stylu _Wyznań_ Jana Jakuba Rousseau, raczej duchową niż anegdotyczną i zarazem zbiorem krótkich esejów i obserwacji. Zapowiadające dzieło notatki powstawały w latach 1859–1866.
Z tego opisu widać, że Baudelaire nie zamierzał pisać „dzienników”, choć niektóre notatki, także te z _Biednej Belgii!_, są bardzo intymne. Byłyby to raczej jakieś „rozmaitości”, może coś podobnego do kajetu Balzaka wydawanego pod tytułem _Myśli, tematy, fragmenty_, który autor nazywał swoją „spiżarnią”, bo zaglądał tam, kiedy brakowało mu pomysłów.
W korespondencji Baudelaire’a słowo _Race_ jako tytuł planowanego dzieła pojawia się tylko raz, w sierpniu 1862 roku, bez żadnego komentarza. O _Higienie_ nie ma w niej ani słowa, prawdopodobnie te rzeczywiście intymne notatki poeta poczynił dla samego siebie, bez myśli o druku. Natomiast o _Moim sercu_ wspomina parokrotnie w listach do matki, co pozwala wyrobić sobie o nim pewne pojęcie.
Pierwszego kwietnia 1861 pisze:
„Tym, co mnie ocaliło od samobójstwa, były dwie myśli, które wydadzą Ci się dość dziecinne. Pierwsza to myśl, że mam obowiązek zostawić Ci dokładne wskazówki dotyczące spłaty wszystkich moich długów a wobec tego muszę przedtem pojechać do Honfleur, gdzie są stosowne notatki, zrozumiałe tylko dla mnie. Druga – mam się przyznać? – to myśl, że ciężko byłoby skończyć ze sobą przed publikacją choćby prac krytycznych, jeśli już mam zrezygnować z dramatów (mam pomysł na drugi), powieści i wielkiej książki _Moje serce obnażone_, o której rozmyślam od dwóch lat i w której zamknę całą swoją wściekłość. Ach! Jeśli kiedyś ta książka ujrzy światło dzienne, _Wyznania_ Jana Jakuba wydadzą się całkiem blade. – Jak widzisz, wciąż marzę. Do napisania tej osobliwej książki przydałoby mi się mnóstwo różnych listów, które przez dwadzieścia lat, niestety, rozdawałem albo paliłem”.
Nieco później, szamocząc się między upojeniem i splinem, traci nadzieję:
„Mam nadal jakieś plany: _Moje serce obnażone_, powieści, dwa dramaty, jeden dla Comédie Française, ale czy kiedyś to wszystko napiszę? _Już nie wierzę_”.
Niebawem odzyskuje wiarę w siebie, planuje pobyt u matki, gdzie w roku 1859 wydajnie pracował przez kilka miesięcy; w liście z 25 lipca 1861 czytamy:
„Nie piszę o wszystkich marzeniach literackich, które chciałbym zrealizować w Honfleur. Zajęłoby to zbyt wiele czasu. Szybciej będzie opowiedzieć Ci, jak przyjadę. Mówiąc krótko, mam dwadzieścia pomysłów na powieść, dwa na dramaty i będę pisał wielką książkę _o sobie samym_, moje _Wyznania_”.
Przez dwa lata Baudelaire nie wspomina o swojej „wielkiej książce”; nie wyjechał na dłużej do matki, wpadał tam tylko na krótko po pieniądze. Sytuacja zmieniła się w roku 1863, kiedy poeta zawarł umowę na wydanie _Mojego serca obnażonego_ ze znanym i energicznym wydawcą Hetzlem. Na początku czerwca pisze do matki:
„Potem wrócę na pół roku do Honfleur, postaram się spisać kilka chodzących mi po głowie nowel i skończę _Moje serce obnażone_, o którym wciąż namiętnie myślę i które będzie czymś całkiem niepodobnym do sławetnych _Wyznań_ Jana Jakuba Rousseau. Mam już propozycję , na razie jest tylko zbiorem notatek”.
I odpowiadając na jej list dodaje:
„To, co piszesz o _Moim sercu obnażonym_, jest dla mnie przykre . Ależ tak! Naturalnie! Książka, o której marzę, będzie pełna goryczy. Z pewnością oszczędzę matkę, a nawet ojczyma. Ale opowiadając o swoim wychowaniu, o kształtowaniu się mych poglądów i uczuć, chcę wciąż podkreślać, że czuję się obcy światu i jego sprawom. Zwrócę przeciwko całej Francji swój niewątpliwy talent mówienia impertynencji. Potrzeba mi zemsty, jak zmęczonemu kąpieli. To jasne, że nie wydam _Mojego serca obnażonego_, dopóki nie zbiorę sumy, która pozwoliłaby mi w razie potrzeby schronić się za granicą”.
Tymczasem Baudelaire udaje się do Brukseli, by umknąć paryskim wierzycielom i odczytami podreperować swoją sytuację finansową. Przyjęty obojętnie, postanawia zemścić się pamfletem _Biedna Belgia!_ i przedłuża pobyt, by zbierać materiały, ale zgromadzi jedynie stos notatek. Nie przestawał też myśleć o _Moim sercu_, ale zdołał dodać do niego jedynie kilka kartek (te o numerach 3, 15 i 84 noszą suchy stempel hotelu Grand Miroir, w którym zamieszkał). Nie rezygnował jednakowoż z zamiaru dokończenia i wydania tego – jak pisał w lutym 1865 do jednego ze znajomych – „grubego potwora, traktującego _de_ _omni re_, zatytułowanego _Moje serce obnażone_”. Nie opuszczały go jednak wątpliwości, w styczniu tegoż roku zwierzał się matce: „_Moje serce obnażone_ napiszę przy Tobie. To będzie wielkie święto macierzyństwa. Oby go nie zepsuła przedwczesna starość!”.
_Moje serce obnażone_ miało zatem być wielką książką o nim samym, gorzkim, wściekłym, dygresyjnym traktatem moralnym pełnym impertynencji i prowokacji; zemstą – na kim i za co? Na wszystkich Francuzach, podwórzowym ptactwie tak oswojonym, że nie śmie wyjść za płot, zemstą na całej Francji; zemstą za to, że świat i jego sprawy są autorowi obce. Gwałtowność ataków, także personalnych, niekiedy budzi zażenowanie czytelnika; odrzuca go skrajny mizoginizm i wizja państwa rządzonego przez arystokratów, w którym najważniejsi są poeta, ksiądz i żołnierz, a reszta to hołota pod knut; ale żarliwość, przenikliwość i szczerość imponują. Właśnie szczerość, w której widzi swoją przewagę nad autorem _Wyznań_. Mówiłby więc szczerze o swoim dzieciństwie, przebudzeniu uczuć, o wychowaniu i kształceniu poglądów, opowiedziałby też zapewne o kryzysie opisanym w _Higienie_. A także o ludziach, z którymi się zetknął; żałuje, że spalił i rozdał ich listy, teraz by mu się przydały. Z jakąż satysfakcją czytalibyśmy te portrety, których szkice i okruchy znajdujemy w _Dziennikach_!
Obok rozdziałów autobiograficznych w _Moim sercu_ znalazłyby się rozdziały spekulatywne, małe eseje, bo miała to być książka _de omni re_ – _de omni re scibili_, o wszystkich rzeczach, które można poznać. A więc przeczytalibyśmy o niespożytym, wiecznym, powszechnym i przemyślnym ludzkim okrucieństwie, o sztuce wróżenia, z wody, kart, ręki itp., o stroju, jego cnotach i rozkoszach, jak i o tym, skąd w duszy człowieka bierze się powołanie aktorskie, o sławie i kondycji aktora oraz o jego miejscu w społeczeństwie.
Nienapisana książka przypominałaby zapewne _Malarza życia nowoczesnego_, gdzie małe eseje na różne tematy łączy pojęcie nowoczesności i postać Guysa. Tutaj łączyłoby je poszukiwanie prawdy o człowieku i postać autora. Baudelaire nie budował długich, skomplikowanych fabuł prozą czy wierszem, wyrażał się większymi i mniejszymi fragmentami, z których przemyślnie komponował swoje dzieła.
III
Tak więc 24 kwietnia 1864 roku Baudelaire znalazł się w Belgii. Był w kiepskiej formie, od 23 stycznia 1862, kiedy to „owiało skrzydło demencji”, dokuczały mu zawroty głowy, nieustające zmęczenie, a przede wszystkim niemoc twórcza; dręczyli go wierzyciele. Sądził, że pomoże mu zmiana klimatu i otoczenia. Liczył, że w Brukseli znajdzie wydawcę na zebrane szkice o sztuce i literaturze oraz na wznowienie _Sztucznych rajów_; zaproponowano mu napisanie powieści. Za odczyty spodziewał się co najmniej pięciuset franków, dostał sto.
Rosła w nim złość i pretensja. Belgia była wstrętna, zdecydował, że zniesławi ją książką. Zwiedził kilka prowincjonalnych miast, Malines, Antwerpię, Liège, Gandawę i Brugię, parę dni spędził w Namur u Ropsa, malarza, z którym się zaprzyjaźnił. Pracował intensywnie od czerwca do września, robiąc notatki i gromadząc wycinki prasowe, potem zwolnił tempo, a w lutym 1865, po bliżej nieokreślonym „piekielnym ataku”, książkę zarzucił. Nie przeszkadzało mu to zapewniać matki i swego kuratora sądowego, Ancelle’a, że jest prawie gotowa i miesiąc wystarczy na jej wykończenie. Czasem dopisywał jakiś mały fragment, jak ten o epidemii cholery w Epilogu, bardzo osobisty i okrutny; po śmierci króla dopisał cały rozdział. Na przełomie lat 1865 i 1866 sporządził szczegółowy konspekt dzieła na użytek ewentualnych wydawców paryskich. Chociaż intelekt działał całkiem sprawnie, czego niezbicie dowodzi korespondencja i ostatnie notatki, właściwe mu trudności z pisaniem wzrosły do tego stopnia, że nie był zdolny skończyć żadnego dłuższego utworu. Niedokończona _Biedna Belgia!_ stała się dlań istnym koszmarem.
Ogarniała go bezradność i wściekłość. Wściekłość na cały świat: „Chciałbym obrócić przeciwko sobie cały rodzaj ludzki – wyznaje matce – widzę w tym rozkosz, która mi wszystko wynagrodzi”. Tymczasem wprawia się na Belgii, bo Belgię ma pod ręką. Ten młody kraj amerykanizuje się szybciej niż inne państwa europejskie, a Bruksela jest w porównaniu z Paryżem małym, kołtuńskim miasteczkiem. Wszystko go tutaj drażni, wszystko mierzi: rozpanoszony materializm, atrofia ducha, zanik religijności, demokracja, buńczuczna wiara w postęp, której towarzyszy ogólne schamienie i spodlenie. Grzmiał na to wszystko już we Francji, teraz dawne obsesje się potęgują. Tyrania ludzkiej twarzy jest tu „dotkliwsza niż gdzie indziej”. Wszędzie wyczuwa się wrogość: „Wrogie oczy i wrogie twarze, wszędzie, wszędzie”. Dręczy go „obfitość garbusów”, koślawców i kulawych. Czuje się osaczony. Ucieka w samotność, izoluje się, jest więźniem hotelu Grand Miroir i swojej choroby. Jego, trzeba to przyznać dość osobliwe, sposoby wymiany myśli: ironia, paradoks, prowokacja i przesada, są niezrozumiałe dla prymitywnych Belgów. Czuje się jak Epimenides po latach zbudzony ze snu w zupełnie innym, niemieszkalnym świecie. Jedyną pociechą jest piękno kościelnych wnętrz i flamandzkiego malarstwa.
W końcu lutego 1866 ukazuje się jego ostatnia książka, czy raczej książeczka: wydane podziemnie przez Poulet-Malassisa w nakładzie 260 egzemplarzy _Szczątki_ są zbiorem dwudziestu trzech wierszy, zawierają sześć skonfiskowanych utworów z _Kwiatów zła_, kilka wierszy młodzieńczych, które nie weszły do _Kwiatów_, parę wierszy z lat 1861–1862 (w tym piękny _Głos_), świeższe wierszyki okolicznościowe oraz trzy, stosunkowo łagodne, antybelgijskie „błazeństwa”. W tym czasie drastycznie pogorszył się stan jego zdrowia. Dręczyły go uporczywe bóle i zawroty głowy, mdłości, torsje, zaburzenia chodu i równowagi, upadki. Narastała degradacja psychiczna: zanik woli, apatia, nastroje depresyjne, ataki złości. Słabość i smutek zrodziły strach. Był czterdziestoczteroletnim starcem.
W marcu 1866 znowu odwiedził Namur i Ropsa. Piętnastego kolejny raz podziwiał Saint-Loup, swój ulubiony kościół, arcydzieło „stylu jezuickiego” (termin „barokowy” nie był jeszcze w użyciu). Potknął się i upadł. Pojawiły się zaburzenia czynności mózgu. Odwieziono go do Brukseli. Trzydziestego albo trzydziestego pierwszego marca nastąpił udar i paraliż prawej strony ciała. Matka przewiozła go do Paryża 29 czerwca.
Los _Biednej Belgii!_ był przesądzony: miała na zawsze pozostać stosem kartek. A czym Baudelaire chciał ją uczynić? „Pod pozorem błazeństwa książką bardzo poważną i surową” oraz „atakiem na liberałów i wolnomyślicieli” – to jego sformułowania. Potwierdził je dobitnie w liście do Ancelle’a z 18 lutego 1866: „celem tej satyry jest wyszydzenie wszystkiego, co nazywają _postępem_ – a co ja nazywam _pogaństwem idiotów_”.
Flaubert, kiedy pisał _Panią Bovary_, przeżywał męki przedstawiając znienawidzone prowincjonalne mieszczaństwo; Baudelaire nie miał jego hartu, Belgia odpychała go tak mocno, że opisanie jej było ponad jego nadwątlone siły. Miał zebrany materiał, wiedział, _co_ chce napisać, ale nie wiedział _jak_. I czy taka kombinacja pamfletu, przewodnika i rozprawy moralno-politycznej w ogóle _da_ się napisać; nie wiedział, jak zespolić przyziemny opis z satyrą i naganą. Stąd pomysł wprowadzenia anegdotycznych przystawek.
I stąd _Amoenitates_ _Belgicae_. Połączone w rękopiśmienny tomik przez Poulet-Malassisa i obdarzone przez niego łacińskim tytułem epigramaty Baudelaire’a nigdy nie miały być zbiorkiem poetyckim. Ich przeznaczenie Baudelaire objaśnił na przedostatniej kartce _Biednej Belgii!:_ „MAŁE BŁAZEŃSTWA – rozsiać, każde w stosownym miejscu”. Te dwadzieścia trzy epigramaty oraz trzy „błazeństwa” ze _Szczątków_ miały zostać wplecione w tekst pamfletu, który upodobniłby się w ten sposób do wydanej w roku 1594 _Satyry menippejskiej o cnotach hiszpańskiego Katolikonu_ skierowanej przeciwko katolickiej Lidze wojującej z protestantami. Wydaje się, że Baudelaire, szukając kształtu dla swojego pamfletu na Belgię, postanowił odwołać się do tego właśnie utworu. Można nawet przypuszczać, że wystraszony gwałtownością i przesadą wstępnych notatek, dopisał do nich jeszcze bardziej gwałtowne i przesadne epigramaty, by zbliżyć się do napastliwego tonu _Satyry_. Nadając dziełu odcień pastiszu, usprawiedliwiłby swój rabelaisowski niekiedy język i łatwiej uchyliłby się od odpowiedzialności za dosadność ataku.
*
Fragmenty _Dzienników intymnych_ mają podwójną numerację: Liczby rzymskie pośrodku kolumny to numery arkuszy brystolu, na które naklejono kartki z kuferka Baudelaire’a ponumerowane trochę przypadkowo w prawym górnym rogu liczbami arabskimi. Żadna z tych numeracji nie pochodzi od poety.
Kartki _Biednej Belgii!_ ponumerowane są w sposób ciągły liczbami arabskimi i podzielone na rozdziały opatrzone numeracją rzymską; Baudelaire dokonał jedynie tego podziału.
Autorski konspekt _Biednej Belgii!_ jest tutaj (za wydaniem Claude’a Pichois) rozbity na streszczenia poszczególnych rozdziałów zamieszczone petitem na początku odpowiedniej partii notatek. Baudelaire w swoich niecierpliwych zapiskach dość kapryśnie używa dużych liter i wyróżnień kursywą, wydawcy tradycyjnie zachowują te dowody spontaniczności.
_Ryszard Engelking_RACE
I
1.
RACE
Nawet gdyby Bóg nie istniał, Religia wciąż byłaby Święta i _Boska_.
Bóg jest jedyną istotą, która, by rządzić, nie musi istnieć.
To, co stworzył duch, żywotniejsze jest od materii1.
Miłość to skłonność do prostytucji2. Bo też nie ma szlachetnej rozkoszy, której nie dałoby się sprowadzić do Prostytucji.
W teatrze, na balu każdy posiada wszystkich.
Czym jest sztuka? Prostytucją.
Przyjemność bycia w tłumie to tajemniczy wyraz rozkoszy płynącej z pomnożenia liczby.
_Wszystko_ jest liczbą. Liczba jest we _wszystkim_. Liczba jest w każdej istocie. Upojenie jest liczbą3.
Ludzi dojrzałych nawyk twórczej koncentracji chroni przed rozproszeniem4.
Miłość może się zrodzić ze szlachetnego źródła: potrzeby prostytucji; kazi ją jednak szybko potrzeba zawłaszczania.
Miłość pragnie wyjść z siebie, zespolić się ze swoją ofiarą jak zwycięzca ze zwyciężonym, a jednocześnie zachować przywileje zdobywcy.
Protektor kosztuje rozkoszy anioła i rozkoszy posiadacza. Miłosierdzia i okrucieństwa. Niezależnie od płci, urody i gatunku zwierzęcia.
Zielony mrok wilgotnych letnich wieczorów5.
Niezmierzona głębia myśli w potocznych powiedzonkach, tunele drążone przez pokolenia mrówek6.
Anegdota o myśliwym, dowód ścisłego związku miłości z okrucieństwem7.II
2.
RACE
O kobiecości Kościoła jako źródle jego wszechpotęgi8.
O barwie fioletowej (tajemna miłość, milcząca i skryta, kolor panien kanoniczek)9.
––––––
Kapłan jest wielki, gdyż skłania do wiary w mnóstwo przedziwnych rzeczy.
To, że Kościół chce się zajmować wszystkim i być wszystkim, jest potrzebą ludzkiego ducha.
Lud ubóstwia władzę.
Kapłani to słudzy i apostołowie wyobraźni.
Tron i ołtarz, maksyma rewolucyjna.
––––––
E. G. albo UROCZA AWANTURNICA10
––––––
Religijne upojenie wielkim miastem. – Panteizm. Ja to wszyscy; wszyscy to ja.
Wir.III
3.
RACE
Chyba zapisałem już gdzieś w moich notatkach, że miłość zdecydowanie przypomina torturę bądź operację chirurgiczną11. Tę myśl można rozwinąć w sposób zaiste gorzki. Nawet gdy kochankowie bardzo są w sobie zadurzeni i bardzo się nawzajem pożądają, zawsze jedno z nich jest spokojniejsze, znaczy: mniej opętane. Ten bądź ta to chirurg czy kat – drugie to pacjent, ofiara. Słyszycie te westchnienia, preludium hańbiącego dramatu, te jęki, krzyki, rzężenia? Któż ich nie wydawał, któż ich nie wymuszał? Czyż jest coś gorszego w torturze zadawanej staranną dłonią oprawcy? Te wywrócone niczym w hipnozie oczy, te napięte mięśnie kończyn, stężałe jak pod działaniem stosu galwanicznego – pijaństwo, szał i opium w swych najwścieklejszych skutkach nie ukażą wam tak strasznych, tak frapujących tego przykładów. Patrzcie! twarz człowieka, stworzona, jak chce Owidiusz, aby odbijać gwiazdy12, nabiera wyrazu obłąkanego okrucieństwa lub rozpręża się w jakiejś odmianie śmierci. Gdyż doprawdy dopuściłbym się profanacji, nazywając ekstazą ów rodzaj rozpadu.
– Przerażająca gra, w której jedno z grających musi stracić panowanie nad sobą!
Zastanawiano się kiedyś przy mnie, co w miłości jest najprzyjemniejsze. Ktoś oczywiście powiedział: brać – ktoś inny: dawać. Jeden twierdził: tryumf ambicji! – drugi: rozkosz pokory! Całe to bractwo świntuchów przemawiało niczym _Naśladowanie Chrystusa_13. – Znalazł się także bezwstydnik utopista, który oświadczył, że w miłości najprzyjemniejsze jest przysparzanie ojczyźnie obywateli.
Ja zaś powiadam: jedyną i najwyższą rozkoszą miłości jest pewność czynienia _zła_14_._ – Albowiem mężczyzna i kobieta wiedzą od chwili narodzin, że zło zawiera w sobie wszelkie rozkosze.IV
4.
PLANY.RACE.PROJEKTY
– Komedia w stylu Silvestre’a15.
Barbara i baran16.
– Chenavard stworzył typ ponadludzki17.
– Przyrzeczenie złożone Levaillantowi18.
– Przedmowa – mieszanina mistyki i żartu.
Sny i teoria snów à la Swedenborg19.
Myśl Campbella (_The Conduct of Life_.)20
Koncentracja.
Potęga upartej myśli.
– Absolutna szczerość, sposób na oryginalność.
– Opowiadać z patosem komiczne historie21.
5.
RACE.SUGESTIE
Gdy człowiek zachoruje, nieomal wszyscy jego przyjaciele po cichu życzą mu śmierci; jedni, by skonstatować, że są o wiele zdrowsi; drudzy bezinteresownie – w nadziei, że obejrzą agonię22.
Arabeska jest najbardziej uduchowionym z rysunków.V
6.
RACE, SUGESTIE
Pisarz obraca kapitałem, zaszczepiając upodobanie do gimnastyki intelektualnej.
Arabeska jest najczystszym z rysunków.
Kobiety kochamy tym mocniej, im bardziej są nam obce. Kochać kobietę inteligentną to rozkosz pederasty23. Natomiast wulgarność odpycha pederastów.
Zmysł błazeństwa niekiedy nie wyklucza miłosierdzia, ale to rzadkie24.
Entuzjazm dla czegoś, co nie jest abstrakcją, to oznaka słabości i choroby.
Chudość jest bardziej naga, bardziej nieprzyzwoita niż tłuszcz25.VI
7.
– _Tragiczne niebo_. Abstrakcyjny epitet odniesiony do bytu fizycznego26.
– Człowiek pije światło wraz z powietrzem. Zatem lud ma rację, twierdząc, że nocne powietrze jest niezdrowe do pracy27.
– Lud z natury jest czcicielem ognia.
Sztuczne ognie, pożary, podpalacze.
Typ urodzonego czciciela ognia, _Parsa z natury_, to temat na nowelę.
8.
Pomyłki w ocenach z twarzy wynikają z zaćmienia rzeczywistego obrazu przez halucynację, którą ten obraz rodzi28.
Poznaj więc radości surowego życia; i módl się, módl bez przerwy. Modlitwa to zbiornik siły. (_Ołtarz woli. Dynamika moralna. Czarnoksięstwo sakramentów. Higiena duszy_)29.
Muzyka drąży niebo.
Jan Jakub opowiada, że wchodząc do kawiarni, zawsze czuł pewien niepokój. Naturom nieśmiałym bileterzy teatralni przywodzą na myśl Trybunał Piekielny30.
Życie ma tylko jeden niewątpliwy urok; to urok _Gry_. A jeśli nie obchodzi nas przegrana i wygrana?31VII
9.
SUGESTIE. RACE
Narody wydają wielkich ludzi wyłącznie wbrew sobie – tak samo jak rodziny32. Czynią wszystko, co mogą, żeby ich nie było. A zatem aby istnieć, wielki człowiek potrzebuje siły szturmowej większej niż siła obronna miliona śmiałków.
Oto, co da się powiedzieć o śnie, strasznej cowieczornej przygodzie: dzień w dzień ludzie zasypiają z odwagą, której nie można by zrozumieć, gdybyśmy nie wiedzieli, że wynika z nieświadomości niebezpieczeństwa33.
10.
Zdarzają się istoty tak gruboskórne, że nie można zemścić się na nich pogardą34.
Wielu przyjaciół, wiele par rękawiczek35. Ci, którzy mnie kochali, byli ludźmi pogardzanymi, rzekłbym nawet: godnymi pogardy, gdybym chciał przypochlebić się ludziom przyzwoitym36.
Girardin mówi po łacinie! _Pecudesque locutæ_37.
Zaiste to godne społeczeństwa niedowiarków – wysłać Roberta-Houdina do Arabów, by wykorzenić ich wiarę w cudy38.VIII
11.
Te piękne, wielkie żaglowce, kołyszące się lekko (tańczące) na spokojnych wodach, te krzepkie żaglowce, bezczynne, nostalgiczne, czyż nie pytają nas w niemym języku: „Kiedy popłyniemy ku szczęściu?”39.
W dramacie pamiętać o baśniowości, czarnoksięstwie i romantyzmie40.
Dekoracje, nastroje, w których trzeba skąpać całą opowieść. (Przejrzeć _Usherów_41 i odwołać się do najgłębszych wrażeń zrodzonych z haszyszu i opium).
12.
Czy istnieją szaleństwa matematyczne i szaleńcy twierdzący, że dwa i dwa to trzy? Albo inaczej: czy halucynacja – oby słowa się nie pogryzły – może zawładnąć sferą ścisłego rozumowania?
Jeśli człowieka, który przyzwyczaił się do nieróbstwa i marzeń, do tak skrajnego lenistwa, że dzień w dzień odkłada na jutro to, co najważniejsze, inny człowiek obudziłby któregoś ranka brutalną chłostą i chłostałby go bezlitośnie, aż tamten, niezdolny do pracy dla przyjemności, zacznie pracować ze strachu – czyż ten drugi, chłoszczący, nie byłby prawdziwym przyjacielem i dobroczyńcą pierwszego?42 Można zresztą przypuszczać, że z czasem przyszłaby i przyjemność, bliższe to prawdy niż mniemanie, że miłość przychodzi po ślubie.
Podobnie w polityce, prawdziwym świętym jest ten, kto chłoszcze i katrupi lud dla dobra ludu.
Wtorek, 13 maja 185643
Wziąć egzemplarze od Michela
Napisać do Manna,
do ,
do _Marii Clemm_44.
Posłać do pani Dumay – spytać, czy Mirès45……
Wszystko, co nie jest z lekka zniekształcone, wydaje się nieczułe; – wynika stąd, że nieprawidłowość, to znaczy zaskoczenie, niespodzianka, zdumienie, stanowi istotny element i charakterystyczną cechę piękna46.IX
13.
NOTATKI.RACE
_Théodore_ de Banville nie jest bynajmniej materialistą; jest promienisty47.
Jego poezja przywołuje szczęśliwe godziny48.
Po każdym liście od wierzyciela napisz pięćdziesiąt linijek na jakiś pozaziemski temat, a będziesz zbawiony.
Wielki uśmiech na pięknej twarzy olbrzyma49.
14.
_O samobójstwie i manii samobójczej z punktu widzenia statystyki, medycyny i filozofii_50_._
_Brierre de Boismont_
Odszukać fragment:
_Żyć z istotą, która nie czuje do ciebie nic prócz wstrętu…_
Portret _Serenusa_ u _Seneki_ i _Stagiriusza_ u _św. Jana_ _Chryzostoma_.
_Acedia_, choroba mnichów.
_Tædium vitæ_51.
15.
RACE
Interpretacja i parafraza porzekadła_: Namiętność wszystko odnosi do siebie_52_._
Rozkosz duchowa i cielesna wzbudzona burzą, elektrycznością, piorunami – larum mrocznych miłosnych wspomnień z głębi minionych lat.X
16.
RACE
Znalazłem definicję Piękna – mojego Piękna. To coś, co jest żarliwe i smutne, a także trochę niejasne, otwierające pole domysłom. Pozwólcie, że odniosę swe przemyślenia do obiektu obdarzonego czuciem, obiektu najciekawszego w świecie, mianowicie kobiecej twarzy. Głowa urzekająca i piękna, kobieca oczywiście, to głowa skłaniająca do marzeń, w których rozkosze mieszają się mgliście ze smutkiem; wionąca melancholią, znużeniem, nawet przesytem – bądź też, przeciwnie, żarem, pragnieniem życia, zmieszanym jednak z resztką goryczy, zrodzonej z wyrzeczeń albo rozpaczy. Inne cechy Piękna to żal i tajemnica.
Piękna twarz męska nie musi podsuwać – chyba że oczom kobiety (oczywiście o męskim oku) – owych obrazów rozkoszy, którymi twarz kobieca prowokująco emanuje tym bardziej nieodparcie, im więcej w niej melancholii. Ale również w tej głowie musi być coś żarliwego i smutnego: potrzeby ducha i ambicje zepchnięte w mrok, cień siły gniewnej i bezczynnej, czasem cień mściwej obojętności (bo nie wolno tutaj zapomnieć o idealnym typie Dandysa), czasem także – i to jedna z najciekawszych cech piękna – tajemnica; wreszcie (obym miał odwagę wyznać, jak bardzo nowoczesna jest moja estetyka) _Nieszczęście_. – Nie twierdzę bynajmniej, że Radość nie może towarzyszyć Pięknu, lecz sądzę, że stanowi ona jedną z jego najbardziej prostackich ozdób – podczas gdy Melancholia jest, by tak rzec, jego dostojną towarzyszką, właściwie nieodłączną, bo nie wyobrażam sobie niemal (byłbyż mój umysł zaczarowanym zwierciadłem?) odmiany Piękna zupełnie pozbawionej _Nieszczęścia_. – Wychodząc z powyższych przesłanek – ktoś mógłby powiedzieć: opętany nimi – nie mogę nie zakończyć wnioskiem, że najdoskonalszym przykładem męskiego Piękna jest _Szatan_ – w duchu Miltona53.XI
17.
RACE
Samouwielbienie54.
Harmonijna układność charakteru.
Eurytmia charakteru i możliwości.
Spotęgować wszystkie możliwości.
Zachować wszystkie możliwości.
Kult (magia, wzywanie duchów).
Ofiara i przyrzeczenie to najwznioślejsze formuły i symbole wymiany55.
Dwie podstawowe zalety w literaturze: nadnaturalizm i ironia56.
Własny punkt widzenia, postać, w jakiej rzeczy objawiają się pisarzowi, potem szatańska przekora myśli. Nadnaturalizm obejmuje ogólne zabarwienie i akcent, to jest intensywność, dźwięczność, przejrzystość, wibracyjność i głębię, a także echa przestrzenne i czasowe.
Są w życiu chwile, kiedy czas i przestrzeń stają się głębsze, a poczucie istnienia ogromnie się nasila.
O stosowaniu magii do przyzywania wielkich zmarłych, do przywracania i wzmacniania zdrowia57.
Natchnienie przychodzi zawsze, kiedy tego _chcemy_, ale nie zawsze odchodzi na nasze życzenie58.
O mowie i piśmie jako działaniach magicznych, wzywaniu duchów59.
O kobiecych minach.
Czarujące minki gwarantujące piękno to:
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Minka obojętna, | Minka władcza, |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Minka znudzona, | Minka uparta, |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Minka trzpiotliwa, | Minka zagniewana, |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Minka bezwstydna, | Minka cierpiąca, |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Minka oziębła, | Minka kocia – figlarna, |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Minka niezwykle skupiona, | leniwa i zaczepna. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
W pewnych, prawie nadnaturalnych stanach duszy cała głębia życia objawia się w najzwyklejszym choćby widoku, który nagle przyciągnie oczy. Staje się on tej głębi symbolem60.
Kiedy w pośpiechu przechodziłem na drugą stronę bulwaru, usiłując umknąć powozom, moja aureola odczepiła się i potoczyła w błoto na asfalcie. Szczęśliwie zdążyłem ją podnieść; ale zaraz przyszła mi do głowy przeklęta myśl, że to z pewnością zły omen; w żaden sposób nie mogłem się jej pozbyć; dręczyła mnie cały dzień61.
O kulcie samego siebie w miłości – pod kątem zdrowia, higieny, stroju, duchowego szlachectwa i wymowy62.
_Self-purification and anti-humanity._
W akcie miłosnym jest wielkie podobieństwo do tortury bądź operacji chirurgicznej63.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_