Dzienniki. Legiony i II wojna światowa - ebook
Dzienniki. Legiony i II wojna światowa - ebook
Tadeusz Pełczyński żył w okresie w którym musiał walczyć dwukrotnie o niepodległość Polski – w legionach i w II wojnie światowej. Jego życiorys, jak i jego rodziny – żony Wandy Pełczyńskiej i ich syna był podporządkowany jednej idei: walce o niepodległość Polski. Po klęsce wrześniowej od początku wszedł w struktury Polskiego Państwa Podziemnego. W latach 1940–1941 komendant Okręgu Lubelskiego ZWZ. Od lipca 1943 zostaje zastępcą komendanta głównego AK. Dowodzi akcjami sabotażowymi przeprowadzanymi przez oddziały Kedywu. Ciężko ranny w Powstaniu Warszawskim, po wojnie na emigracji.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66649-05-7 |
Rozmiar pliku: | 9,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TADEUSZ PEŁCZYŃSKI urodził się 14.02.1842 roku w Warszawie. W roku 1915 wstępuje do Legionów, gdzie zostaje oficerem w 6 pułku piechoty obejmując stanowisko dowódcy plutonu. W roku 1917, po kryzysie przysięgowym, zostaje aresztowany. Zwolniony w roku 1918, został przyjęty do Wojska Polskiego i wyznaczony na stanowisko dowódcy 1 kompanii, a następnie batalionu w 6 pułku piechoty Legionów. W marcu 1920 przeniesiony został do Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie na stanowisko dowódcy kompanii, a później batalionu. 1 października 1923 kończy kurs i otrzymuje dyplom naukowego oficera Sztabu Generalnego. Z dniem 1 września 1924 zostaje przydzielony do Biura Ścisłej Rady Wojennej na stanowisko referenta w Wydziale „Wschód” Oddziału IIIa. W czasie przewrotu majowego 1926 roku opowiada się po stronie zamachowców. W maju 1927 rozpoczyna służbę w Oddziale II Sztabu Generalnego. Był oficerem, który w okresie międzywojennym najdłużej sprawował funkcję szefa polskiego wywiadu i kontrwywiadu. W styczniu 1939 został zwolniony ze stanowiska szefa Oddziału II SG i mianowany dowódcą piechoty dywizyjnej 19 Dywizji Piechoty. Powodem zwolnienia miała być działalność polityczna Wandy Pełczyńskiej wymierzona przeciwkowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu i Felicjanowi Składkowskiemu. Od 5 do końca września 1939 dowodził zgrupowaniem na tyłach Werhmachtu w Lasach Przyuskich.
Po zakończeniu kampanii wrześniowej przybył do Warszawy i podjął działalność konspiracyjną w SZP, a następnie ZWZ i AK. W latach 1940–1941 jest komendantem Okręgu Lubelskiego ZWZ. Rozpracowany przez tamtejsze Gestapo powrócił do Warszawy i objął funkcję szefa sztabu KG ZWZ-AK (VII 1941 – X 1944). Jednocześnie, od lipca 1943, był zastępcą komendanta głównego AK. 1 października 1943 mianowany przez Naczelnego Wodza na stopień generała brygady. Dowodził akcjami sabotażowymi przeprowadzanymi przez oddziały Kedywu. 21 lipca 1944 roku razem z generałem Okulickim wystąpił z wnioskiem do generała Komorowskiego by wywołać w Warszawie powstanie. W dniu 31 lipca na spotkaniu KG AK, był zwolennikiem rozpoczęcia powstania w Warszawie.
W czasie Powstania Warszawskiego został ciężko ranny podczas bombardowania gmachu PKO na ulicy Świętokrzyskiej (4 września 1944), przez co przestał pełnić funkcję szefa sztabu KG AK. Po upadku powstania trafił do niemieckiego obozu w Langwasser, a następnie w Codlitz. Po wojnie na emigracji, zmarł w roku 1985.
Tadeusz Pełczyński wraz ze swoją żoną Wandą Pełczyńską byli niemal wzorcową patriotyczną parą działającą w Polsce na rzecz niepodległości w czasach przed uzyskaniem przez Polskę niepodległości oraz działającą na rzecz umocnienia i rozkwitu Polski. Dlatego w tej książce prezentujemy nie tylko opis działań 6 pułku piechoty w okresie legionowym, ale też fantastyczne wystąpienie sejmowe Wandy Pełczyńskiej, w którym w duchu tolerancji i poszanowania wzajemnego wyraża pragnienie aby inne narodowości mieszkające w Polsce poczuły się jak u siebie w domu. Szczególną uwagę poświęca stosunkom polsko-ukraińskim i krytykuje dotychczasową politykę rządu polskiego wobec Ukraińców. Kto wie, czy gdyby nie posłuchano wtedy Wandy Pełczyńskiej, nie doszłoby do rzezi wołyńskiej. Odezwa Wandy Pełczyńskiej do premiera Mikołajczyka, pełna emocji i rozgoryczenia wobec jego postawy po powrocie do Polski, zawiera taki ładunek emocji, że zdaje się iż za chwilę papier na którym czyta się jej wystąpienie wybuchnie!
Książka składa się z 3 części: dziejów 6 pułku Legionów, Dzienników wojennych Tadeusza Pelczyńskiego i pism Wandy Pełczyńskiej.
Odcyfrowanie Dzienników stanowiło nie lada problem. Ich słaba jakość (prezentujemy je w oryginale) sprawiła, że nie zawsze udawało się je w 100% rozszyfrować. Są więc czasem ubytki w tekście. Ich wartość dla historyków jest jednak tak ogromna, że postanowiliśmy je zaprezentować.
Andrzej RybaZARYS
HISTORII WOJENNEJ
6-GO PUŁKU PIECHOTY
LEGJONÓW
W KTÓRYM SŁUŻYŁ
TADEUSZ PEŁCZYŃSKI
OPRACOWAŁ
PORUCZNIK EDWARD SKARBEK
.
Sen ojców naszych ciałem się staje...
Naprzód – po wolność, naprzód – po sławę,
Przez dróg granicznych Polski rozstaje,
Przez progi mogił żołnierskich krwawe.
Szlakiem orłowym – w dzień jutra nowy
Naprzód – pułk szósty pułk legjonowy. ^()
W CICHEM miasteczku Rozprzy pod Piotrkowem ruch ożywiony. Był to dzień 27 lipca 1915 roku. Nadszedł właśnie rozkaz Komendy Legjonów, nakazujący utworzenie nowego pułku legionowego – 6 pułku piechoty.
Ze szczupłego batalionu uzupełniającego wydzielono pośpiesznie kadry przyszłych kompanij i batalionów nowopowstającego pułku. Kadry te szybko wypełnili ochotnicy z Królestwa oraz młodzież lwowska, tłumnie zgłaszająca się pod znaki legjonowe.
Korpus oficerski w większości swej tworzyli wychowankowie i nauczyciele legionowej szkoły oficerskiej w Radomsku, w części zaś ochotnicy lwowianie ze szkół jednorocznych austriackich oraz kilku uzdrowieńców ze szpitali z formacyj legionowych. Taki sam żywioł składał się na korpus podoficerski.
Zaledwie osiągnięto początkowy stopień organizacji i wyszkolenia, a już nadszedł rozkaz wyjazdu na front.
Dnia 10 września 1915 roku pułk wyjechał w pole z chorągwią, jaką otrzymał parę dni przedtem od nieznanych oficerów z Warszawy. Uzbrojony był w broń rosyjską, przystosowaną do amunicji austriackiej, oraz w austriackie karabiny maszynowe. Umundurowanie i wyekwipowanie było pochodzenia austriackiego, w stanie bardzo lichym. Poszczególne oddziały zorganizowano według etatów i wzorów armii austriackiej.
Pułkiem dowodził krótko major Rylski. Do zwycięstw i chwały powiódł go major Mieczysław Norwid-Neugebauer, dzieląc z pułkiem wszystkie chwile doli i niedoli żołnierza bez Ojczyzny.
BOJE 6-GO PUŁKU PIECHOTY LEGJONÓW
NA POLESIU W LATACH 1915-1916
PIERWSZE WALKI
OFENSYWA WOJSK austriacko-niemieckich, zaczęta w maju 1915 roku pod Gorlicami, dobiegła końca. Jeszcze jeden rzut naprzód wojsk tych na Polesiu i obie strony walczące w nieustających z sobą zmaganiach szukały dla siebie jak najdogodniejszych pozycji do przetrwania zbliżającej się już rychło zimy.
W tym 23 września, dla zasilenia oddziałów legionowych młodziutki, jeszcze niezorganizowany należycie, 6-ty pułk piechoty Legjonów Polskich wszedł po wyładowaniu się w Kowlu w obszar operacyj wojennych. Rozpoczynał swe pierwsze kroki wojenne z radością, że dane mu jest walczyć przy boku I brygady; szedł z niezachwianem postanowieniem dotrzymania kroku zaprawionym już w bojach towarzyszom broni. Jeszcze tego samego dnia I bataljon 6 pułku otrzymał chrzest ogniowy, zajmując w brawurowem natarciu stację kolejową Maniewicze, po krótkiej choć ostrej potyczce z 12-tym pułkiem kozaków orenburskich. Posuwając się, w myśl rozkazu, naprzód w kierunku Styru pułk zajął bez walki szereg miejscowości, jak Perekrestje, Wołczeck, Wielkie Miedwieże i inne, staczając 30 września drugą z rzędu potyczkę pod Podczerewiczami, zakończoną również pomyślnie.
Dnia 1 października pułk przerzucono pod Kościuchnówkę z zadaniem zdobycia silnie umocnionej wsi Kołodzieje. Była to pierwsza, krwawa bitwa pułku. Dopiero dwukrotne natarcie bagnetem na okopy rosyjskie i krwawe odparcie zaciekłego, a ogromnemi siłami prowadzonego przeciwuderzenia nieprzyjacielskiego oddały pułkowi wieś w posiadanie. Mimo tego powodzenia, ze względu na gorszą sytuację na sąsiednim odcinku, pułk wycofał się nocą ze wsi pod Kościuchnówkę. W bitwie o Kołodzieje brał udział III bataljon. Następnego dnia oraz 3 października, broniąc ofiarnie pozycji pod Kościuchnówką przed wdzierającym się masowo nieprzyjacielem, III bataljon przyczynił się wydatnio do utrzymania linji bojowej. Wycofany z walki na rozkaz Komendy Legjonów, pułk stał od 4 do 10 października w odwodzie dywizji w Maniewiczach.
Po trzydniowym pobycie w Maniewiczach, gdzie dowództwo nad pułkiem objął major Mieczysław Norwid-Neugenauer, pułk odszedł na 14-dniowy odpoczynek do Hulewicz. Już jednak 20 października, zaalarmowany, otrzymał rozkaz wymarszu na linję bojową, biorąc tego samego dnia udział w boju pod Jabłonką. Według rozkazu operacyjnego wieś miała być zdobyta nazajutrz z dwu stron przez 6-y i 1-y pułki legionów. III bataljon 6-go pułku ruszył przed świtem do natarcia, jednakże pod silnym i morderczym ogniem rosyjskim zaczął się cofać. W tym momencie zupełnie dla nieprzyjaciela niespodziewanie weszły w walkę bataliony 1-go pułku piechoty. Nieprzyjaciel, zaatakowany z dwóch stron, uległ – zupełnie rozbity i w większości wzięty do niewoli. Jabłonka została zdobyta.^() Następnego dnia pułk wziął udział wraz z całą I brygadą Legjonów w natarciu na wieś Kukle. Żołnierz 6-go pułku starał się nieustępować towarzyszom broni z I brygady, dzielnie prąc naprzód przy zdobywaniu wsi, przyczem wyróżnił się podporucznik Ocetkiewicz. Trzy dni pułk trwał mężnie na zajętej pozycji wśród nieustannego ognia artyleryjskiego i karabinowego Rosjan. Dnia 25 października pułk otrzymał rozkaz zaatakowania folwarku Kopne, bronionego trzema rzędami silnie umocnionych okopów, ciągnących się na skraju lasu. Natarcie pułku miało odciążyć Niemców bezskutecznie atakujących Rosjan pod Sewerynówką. Pułk otrzymał rozkaz przełamania pozycyj nieprzyjacielskich, opartych o bagniste i zalesione brzegi rzeczki Okońki, a następnie zajścia na tyły silnie umocnionej pozycji rosyjskiej pod Sewerynówką. Natarcie wykonał I bataljon 6-go pułku pod dowództwem podporucznika Krzyczkowskiego. Nagłem a silnem uderzeniem zajął on pozycję rosyjską. Natarcie było tak gwałtowne, nieomal szalone, że kompanja odwodowa nie mogła nadążyć za nacierającymi. Zaskoczony nieprzyjaciel w popłochu opuścił silnie umocnione pozycje. Na zdobytych stanowiskach I bataljon odpierał w dalszym ciągu szereg wściekłych ataków nieprzyjaciela. Ściągając wroga przeciwuderzeniem, wspierany na skrzydłach oddziałami I brygady i niemieckimi, pułk zajął drugą linję pozycji. Pod naporem jednak pełnych trzech pułków rosyjskich oraz wskutek zacięcia się większości karabinów, zanieczyszczonych piaskiem, oraz pod wpływem ogólnego wycieńczenia żołnierzy kilkudniowemi zaciętymi walkami 6-ty pułk cofnął się na stanowiska wyjściowe. W odwrocie zginął trafiony kulą w serce dzielny podporucznik Krzyczkowski. Jednakże natarcie 6-go pułku i rozpaczliwe walki odwrotowe z zajętych już pozucyj wpłynęły na nieprzyjaciela, który osłabiony wycofał się nocą na pozycję pod Kamieniuchą. Wówczas patrole pułku zajęły folwark Kopne.
Chociaż bitwa pod Kuklami była bardzo krwawa, jednakże ofiary poniesione okupiła zdobyta na polu chwały nieprzemijająca sława pułków legionowych. Data „25.X.1915” i miejscowość „Kopne” wypisane zostały na chorągwi pułkowej dla wiecznego świadczenia, jak walczył i jak wysoko młodziutki szóstak dzierżył honor żołnierza polskiego.
Już następnego dnia bez chwili odpoczynku, pułk ruszył wślad za ustępującym nieprzyjacielem. Rozciągnięty na szerokiej przestrzeni frontu, bez żadnych własnych odwodów, jedynie w łączności z 1-ym pułkiem legionów i pułkiem grenadierów niemieckich, wziął udział w trzydniowych ciężkich zmaganiach o Kamieniuchę, zacięcie przez Rosjam bronioną liczną artylerją i silnemi piętrowemi redutami. Walki o wieś Kamieniuchę były tem cięższe, że żołnierz był już bardzo wycieńczony; odwodów żadnych nie było; przymrozki i dokuczliwe zimno dawały się silnie we znaki źle zaopatrzonym żołnierzom. Major Norwid, manewrując zręcznie, zdołał bez zwrócenia uwagi nieprzyjaciela wycofać z linji część oddziałów, stworzyć w ten sposób odwody i dać bodaj parugodzinny odpoczynek upadającemu ze znużenia żołnierzowi.
Po trzech dniach walki artyleryjskiej, gdy nasze linje nocami zbliżyły się już na odległość szturmową od stanowisk nieprzyjacielskich, III bataljon pod dowództwem chorążego Kominka ruszył dnia 29 października rankiem, do gwałtownego natarcia. Na prawo nacierały silne oddziały niemieckie, dalej 1-y pułk piechoty legionów. Zdecydowane natarcie chorążego Kominka, pod którego rozkazy oddały się samorzutnie nacierające obok kompanje niemieckie, wyparło nieprzyjaciela z trzech rzędów okopów silnie odrutowanych, a przeciwnatarcie nieprzyjacielskie załamało się zupełnie w gęstym ogniu karabinowym nacierających. Wówczas zagarnięto ponad 400 Rosjan do niewoli. W tym momencie znaczne siły rosyjskie pod osłoną lasów weszły na flankę 6-go pułku i tu przygotowane przez majora Norwida odwody powstrzymały posuwające się linje nieprzyjacielskie. Nieprzyjaciel zaskoczony cofnął się. Pułk poniósł w tej bitwie bardzo poważne straty; świadczy o tem raport stanu liczebnego pułku po bitwie: 5 oficerów, 7 podchorążych, 211 karabinów.
Była to druga z kolei krwawa i ciężka, ale wielce zaszczytna dla pułku bitwa. „Kamieniucha”, jako nazwa stoczonego boju, wypisana na chorągwi pułkowej, jest świadectwem uporu i zaciętości a zarazem wytrzymałości jeszcze młodego żołnierza-szóstaka.
Wycieńczony nadmiernym wysiłkiem, pułk odszedł do odwodu, jednakże już po dwu dniach objął pozycję pod Studzienicą, mając kilka kilometrów odcinka do utrzymania i przygotowania do walki pozycyjnej. Bez ciepłych mundurów, przy parustopniowym mrozie, pod nieustannym ostrzałem nieprzyjaciela, otrzymując ciepłą strawę jedynie w nocy, leżąc w płytkich okopach w szczerem polu na wietrze, żołnierz pracuje przy pomocy tylko łopatek polowych nad przygotowaniem pozycji na zimę. Okres tej pracy przerwało dnia 4 listopada zwinięcie przez Rosjan sąsiedniego odcinka., trzymanego przez pułk austriacki. Wskutek tego II bataljon 6-go pułku uderzył prostopadle do linji bojowej i przez dwa dni i dwie noce powstrzymywał ostatnim niemal wysiłkiem ciągle powtarzające się natarcia przeważającego nieprzyjaciela. W dniu 8 listopada III batajlon wraz z 1-ym pułkiem ułanów austriackich odebrał nieprzyjacielowi Wielkie Miedwieże. Odtąd reszta dni na pozycji upływała spokojnie.
Na tej walce ostatniej kończy się pierwszy okres szeregu krwawych bojów 6-go pułku. Wojna przybrała charakter pozycyjny. Dnia 12 listopada przydzielono pułkowi odcinek frontu pod spaloną Kościuchnówką, po wycofanym 1-ym pułku ułanów austriackich. Na umocnieniu pozycji, przygotowaniu ziemianek, schronów itp. Oraz na ciągłem „szarpaniu się” z nieprzyjacielem i liku pomyślnych wypadach, przemijał czas aż do dnia 15 grudnia. Wówczas to przydzielono pułkowi spokojniejszy i wygodniejszy odcinek w stanowiskach leśnych pod Optową.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------