Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziewczyna w realu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,90

Dziewczyna w realu - ebook

Dojrzewanie to męka, a co dopiero dojrzewanie w sieci, na oczach setek internautów!

Eva ma 13 lat, rodziców influencerów i „własny” kanał na YouTubie. Ale tak naprawdę nie ma nic do gadania. To rodzice rozdają karty. Od urodzenia wybierają promowane produkty, zawierają umowy ze sponsorami, zapełniają grafik dnia i decydują jaki outfit zaprezentuje fanom. Wszystko jest na sprzedaż, nawet najbardziej wstydliwe szczegóły z prywatnego życia nastolatki. Ba, te „ważne tematy” klikają się najlepiej i przysparzają kanałowi kolejnych subskrybentów.

Wstyd i zażenowanie — te uczucia Eva zna aż za dobrze. Mierzy się z nimi niemal codziennie, kiedy koledzy ze szkoły szerują kolejne kompromitujące vlogi na temat jej pryszczy, trudów dojrzewania, a nawet pierwszej miesiączki! Kiedy jeden z filmów staje się viralem, dziewczyna mówi DOŚĆ! Tym razem posunie się tak daleko, jak trzeba, byle tylko kanał „Wszystko o Evie” przestał nadawać.

Tamsin Winter szybko podbija serca młodszych nastolatków.

„The Observer”

Zabawna i jednocześnie dająca do myślenia trzecia powieść Winter niezwykle prawdziwie ukazuje poczucie bezsilności oraz ujawnienia ciemną stronę internetowej sławy.

„The Guardian”

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07911-9
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

WI­TAMY NA KA­NALE

Na po­czą­tek mu­sisz wie­dzieć, że nie ma we mnie nic nie­zwy­kłego. Ab­so­lut­nie nic. Kiedy lu­dzie do­wia­dują się, że je­stem t ą Evą – Evą An­der­sen, dziew­czyną z ka­nału na YouTu­bie – ocze­kują ko­goś wy­jąt­ko­wego. Tylko że ja wcale taka nie je­stem. Przy­kro mi, je­śli ko­goś roz­cza­ro­wa­łam. Do tego jed­nak zdą­ży­łam ostat­nio przy­wyk­nąć.

Wiem, że wiele osób chcia­łoby być na moim miej­scu. Moje ży­cie na po­zór wy­gląda cał­kiem faj­nie – przy­naj­mniej z ze­wnątrz. Do­staję mnó­stwo rze­czy za darmo. Prawdę mó­wiąc, do­staję wię­cej, niż je­stem w sta­nie zu­żyt­ko­wać. W ga­rażu leżą nie­otwarte pu­dła pełne no­wych, nie­uży­wa­nych pro­duk­tów. W ze­szłym roku w li­sto­pa­dzie do­sta­li­śmy bi­lety na po­kaz fa­jer­wer­ków w parku roz­rywki Al­ton To­wers. Mo­gli­śmy przy oka­zji sko­rzy­stać ze wszyst­kich atrak­cji. Wieża swo­bod­nego spa­da­nia ro­biła wra­że­nie w ciem­no­ściach, choć po­tem było mi tro­chę nie­do­brze. W ze­szłe wa­ka­cje do­sta­li­śmy za­pro­sze­nie do Por­tu­ga­lii, gdzie mo­gli­śmy się za­trzy­mać w luk­su­so­wym domku na drze­wie. Przez jego śro­dek prze­cho­dziły ko­nary.

Mam wła­snego iPhone’a, ta­blet, xboxa, lap­top, a na­wet sper­so­na­li­zo­waną sta­cję do­ku­jącą, opa­trzoną moim imie­niem. Mam stosy ter­mi­na­rzy, or­ga­ni­ze­rów wel­l­ness, pla­ne­rów, ko­ło­no­tat­ni­ków i no­te­sów z mo­no­gra­mem (co do tych ostat­nich – na­wet nie wiem po co). Mam też wszyst­kie moż­liwe ro­dzaje lam­pek na ścianę: od za­baw­nych pand po ana­nasy. W ze­szłym ty­go­dniu do­sta­łam paczkę li­za­ków z ja­dal­nym zło­tem w środku. Fakt, to cza­sami przy­jemne.

Ale czę­sto mam wra­że­nie, że mnie przy­tła­cza. Może to brzmi dziw­nie i może by­ła­bym bar­dziej za­do­wo­lona, gdy­bym przez cały czas nie czuła na so­bie czuj­nego oka ka­mery. Ale ka­mera to­wa­rzy­szy mi non stop. Jej gi­gan­tyczne oko ni­gdy nie mruga, za to sta­ran­nie re­je­struje każdy mój krok. Przez to ob­ser­wują mnie ty­siące, a na­wet setki ty­sięcy in­nych oczu. Cały świat bacz­nie mi się przy­gląda.

By­łoby o wiele ła­twiej, gdy­bym miała eks­tra­wer­tyczną oso­bo­wość. Tak mówi moja przy­ja­ciółka Hal­lie, a ona wie do­słow­nie wszystko (no do­bra, myli się tylko wtedy, kiedy zwija so­bie war­ko­cze na czubku głowy i twier­dzi, że dzięki temu jest wyż­sza ode mnie). W tej kwe­stii ma jed­nak ra­cję. Eks­tra­wer­ty­kom jest ła­twiej. Kiedy by­łam młod­sza, lu­bi­łam śpie­wać, wy­ko­ny­wać układy ta­neczne i po­pi­sy­wać się przed ka­merą. Ży­cie gwiazdy YouTube’a wy­da­wało się prost­sze, gdy nie ob­cho­dziło mnie, co lu­dzie o mnie my­ślą. A może po pro­stu za­nim się zo­rien­to­wa­łam, c o my­ślą. Te­raz jed­nak czuję się jak śli­mak, który ma ochotę scho­wać się głę­boko w swo­jej sko­rupce, ale ktoś mu ją znisz­czył.

Po­win­nam już być do tego przy­zwy­cza­jona. Ro­dzice za­częli pu­bli­ko­wać po­sty o mnie przed tym, jak się uro­dzi­łam. Pro­wa­dzili bloga za­ty­tu­ło­wa­nego A może dziecko. Mieli dzie­sięć ty­sięcy ob­ser­wu­ją­cych, za­nim przy­szłam na świat. Pi­sali o wszyst­kim, co ro­bili w ciągu pię­ciu lat sta­rań o mnie. Tak, na­wet o tych obrzy­dli­wych rze­czach. Pięć lat. To dłu­żej, niż mu­sia­łam za­pusz­czać włosy, żeby uro­sły mi do pasa. Mama na­dal trzyma przy łóżku opra­wione zdję­cie USG z pod­pi­sem „Nasz mały Cud”. Tyle że ja tam wi­dzę tylko dry­fu­ją­cego ko­smitę.

Pierw­szy fil­mik na YouTu­bie za­mie­ścili wła­śnie po to, by po­ka­zać światu to zdję­cie. Dzie­wię­cio­mi­nu­towe na­gra­nie, na któ­rym moi ro­dzice pła­czą i się przy­tu­lają, a wo­kół nich po­ja­wiają się mi­liony emo­tek z ser­dusz­kami za­miast oczek. Za każ­dym ra­zem, gdy wi­dzę ten fil­mik, to się wzdry­gam. I my­ślę, że po­zo­stali wi­dzo­wie re­agują tak samo. Tata za­wsze po­wta­rza: „Eva była gwiazdą in­ter­netu, jesz­cze za­nim wy­sko­czyła z ma­cicy”. Też mi osią­gnię­cie.

Tak czy owak, fil­mik, w któ­rym po­ja­wi­łam się jako dry­fu­jący ko­smita, to był do­piero po­czą­tek. Moi ro­dzice wkrótce za­ło­żyli nowy ka­nał, który na­zwali Wszystko o Evie. Ty­tuł, mu­szę przy­znać, nie­zwy­kle trafny. Pra­wie co­dzien­nie pi­szą po­sty na mój te­mat. Tyle że Eva z ich fil­mi­ków to ja­kaś inna osoba. Nie ja.

Być może stało się tak dla­tego, że ostat­nio co­raz czę­ściej chcia­ła­bym, żeby to był ktoś inny. Pa­mię­tam, jak pierw­szego dnia po po­wro­cie z wa­ka­cji Al­fie Ste­vens, chło­pak z mo­jej klasy, wy­szu­kał fil­mik, na któ­rym mknę po zjeż­dżalni wod­nej X-Treme Bla­ster w aqu­aparku Tro­pi­cal Is­lands. W mo­men­cie, kiedy wpa­dam do ba­senu, głę­bo­kiego na sześć me­trów, przez do­kład­nie 2,8 se­kundy wi­dać, jak dół stroju ką­pie­lo­wego wrzyna mi się w po­śladki. Mój kum­pel Pyra mó­wił, że­bym się tym nie przej­mo­wała. Twier­dził, że strój ką­pie­lowy za­wsze się wrzyna przy du­żej pręd­ko­ści. Po­dobno to pod­sta­wowe prawo fi­zyki. Cho­ciaż moim zda­niem w fi­zyce aku­rat nie ma nic pro­stego. Wciąż nie je­stem pewna, co było dla mnie trud­niej­szym prze­ży­ciem: zjeż­dżal­nia X-Treme Bla­ster czy pierw­szy dzień w ósmej kla­sie.

Kiedy wró­ci­łam do domu, bła­ga­łam tatę, żeby wy­ciął kadr z wpi­ja­ją­cym się stro­jem ką­pie­lo­wym, ale od­parł, że się nie da, bo nie mają in­nych na­grań z tej słyn­nej zjeż­dżalni. „Poza tym – do­dał – nikt przy zdro­wych zmy­słach w ogóle nie zwróci uwagi na wrzy­na­jący się strój ką­pie­lowy, bo wszy­scy będą pa­trzeć, jak wy­trzesz­czasz oczy, ska­cząc na de­chę do wody”. Nie­szcze­gólne to po­cie­sze­nie. Cóż, skok na de­chę w stroju wcho­dzą­cym mię­dzy po­śladki oraz ty­siące in­nych że­nu­ją­cych mo­men­tów z mo­jego ży­cia na­dal można po­dzi­wiać na YouTu­bie. A co z rze­czami, któ­rymi m o i r o d z i c e nie chcą się chwa­lić przed świa­tem? Tego nie zo­ba­czy­cie na moim ka­nale: jak mama ma­cha rę­kami, żeby szyb­ciej wy­sechł jej dez­odo­rant pod pa­chami, albo jak tata goli włosy w no­sie.

A te­raz czas na krót­kie pod­su­mo­wa­nie dla tych, któ­rzy ni­gdy nie wi­dzieli fil­mi­ków z ka­nału Wszystko o Evie:

Wiek: 0 – Oto Eva. 325 ty­sięcy laj­ków. Na brzu­chu wciąż wi­dać czarno-żółtą koń­cówkę pę­po­winy. Wy­gląda jak ro­żek przej­rza­łego ba­nana. A to wcale nie jest naj­bar­dziej obrzy­dliwa rzecz na tym na­gra­niu. Mama uwiecz­niła rów­nież pierw­szą zmianę pie­luszki.

Wiek: 1 rok – Pierw­szy kro­czek Evy! 293 ty­siące laj­ków.

Niby ro­bimy z tego ta­jem­nicę, ale to wcale nie był mój pierw­szy krok. Mama na­gry­wała mnie bez prze­rwy przez kilka dni, bo była pewna, że lada chwila za­cznę cho­dzić. Po­tem na mo­ment odło­żyła ka­merę, a ja aku­rat wtedy zde­cy­do­wa­łam się przed­rep­tać przez sa­lon. Ro­dzice się iry­tują, kiedy ważne wy­da­rze­nia w moim ży­ciu dzieją się poza za­się­giem ka­mery. Pierw­sze kroki sta­wia­łam dwa­na­ście lat temu, a mama na­dal nie może o tym za­po­mnieć.

Wiek: 4 lata – Naj­słod­sze na­pady zło­ści u Evy! 441 ty­sięcy laj­ków.

To po­nad­pięt­na­sto­mi­nu­towa kom­pi­la­cja mo­ich na­pa­dów hi­ste­rycz­nego pła­czu. I pierw­szy ko­men­tarz: „Spoj­ler: ona jest roz­pusz­czona”. Pod ko­niec filmu sie­dzę przy stole i od­py­cham ta­lerz, krzy­cząc: „Nie chcę groszku!”. Al­fie Ste­vens usta­wił so­bie ten frag­ment jako dzwo­nek i de­ner­wo­wał mnie tym przez całą siódmą klasę.

Wiek: 6 lat – Boże Na­ro­dze­nie – Eva skarży się Mi­ko­ła­jowi! 2,8 mi­liona laj­ków.

Nikt nie sły­szał mo­jej wer­sji tej hi­sto­rii, więc opo­wiem ją te­raz. Ma­rzy­łam, żeby do­stać na gwiazdkę sa­lon pięk­no­ści dla cho­mi­ków, głów­nie dla­tego, że mama za­bro­niła mi ką­pać Coco, mo­jego cho­mika, w zle­wie. Kiedy ro­dzice za­brali mnie na spo­tka­nie z Mi­ko­ła­jem, po­pro­si­łam go tylko o ten je­den pre­zent. Za­miast tego do­sta­łam całą ko­lek­cję la­lek Re­bel Dolls. Fil­mik, na któ­rym na­chy­lam się nad ko­min­kiem i wy­krzy­kuję pre­ten­sje pod ad­re­sem Mi­ko­łaja, ma po­nad mi­lion udo­stęp­nień. Ka­mera jest nie­sta­bilna, bo tata śmiał się do roz­puku, re­je­stru­jąc ten mo­ment. Ro­dzice mó­wią: „Ten fil­mik był pierw­szym po­waż­nym suk­ce­sem Evy”. Tak na­prawdę tata na­zywa ten mo­ment Vi skød pa­pe­gøjen!, czyli: „Ustrze­li­li­śmy pa­pugę”. Ale spoko, duń­skie po­wie­dzonka ro­zu­mieją tylko on i bab­cia. Rze­czy­wi­ście, tam­tego dnia ka­nał miał naj­więk­szą oglą­dal­ność i zy­skał ty­siące no­wych subów. To tro­chę przy­gnę­bia­jące, kiedy u szczytu sławy jest się w wieku sze­ściu lat.

Kilka ty­go­dni po tym, jak fil­mik z Evą, która na­jeż­dża na Świę­tego Mi­ko­łaja, pod­bił in­ter­net, do­sta­łam w pre­zen­cie od pro­du­centa wy­ma­rzony sa­lon pięk­no­ści dla cho­mi­ków. W ze­sta­wie było pięć ro­dza­jów szczo­tek do fu­terka i spe­cjalny pro­szek, który roz­py­lało się w klatce, żeby cho­mik się w nim wy­tur­lał. Dla Coco było już jed­nak za późno. Od­szedł kilka dni po świę­tach. Tata po­wie­dział, że umarł ze sta­ro­ści. Ja twier­dzi­łam, że winny był brak szczot­ko­wa­nia i in­nych za­bie­gów pie­lę­gna­cyj­nych. Po­grzeb mo­jego cho­mika pew­nie na­dal można obej­rzeć na YouTu­bie.

Mama po­wie­działa, że Coco i tak nie cie­szył się zbyt­nią po­pu­lar­no­ścią, więc w na­stęp­nej ko­lej­no­ści ro­dzice dali mi kotka. Po­zwo­lili mi też za­trzy­mać sa­lon pięk­no­ści. Panna Fu­nia w końcu przy­zwy­cza­iła się do cze­sa­nia. Mia­łam sześć lat, kiedy wy­bra­łam jej imię. Te­raz wy­daje mi się ono tro­chę że­nu­jące. Ale film upa­mięt­nia­jący dzień, w któ­rym ją do­sta­łam, to je­dyny, jaki do dzi­siaj lu­bię oglą­dać. Mama pró­buje za­wią­zać kotce na szyi ró­żową ko­kardkę, a ki­cia na nią fu­czy. Te­raz my­ślę so­bie, że od po­czątku było wia­domo, że znaj­dziemy z Fu­nią wspólny ję­zyk.

Wiek: 9 lat – List na In­sta­gra­mie. 36 ty­sięcy laj­ków.

Chyba wła­śnie wtedy wszystko za­częło się zmie­niać. Przez ten głupi list, który na­pi­sa­łam pew­nego wie­czoru, za­nim po­szłam spać. Ja­kaś firma, którą ro­dzice pro­mo­wali na In­sta­gra­mie, przy­słała mi pa­pe­te­rię, więc po­sta­no­wi­łam na­pi­sać list sama do sie­bie. Pa­mię­tam, że do­sta­łam wtedy słabą ocenę z dyk­tanda, a na do­miar złego pan Eliot ogło­sił wy­niki na fo­rum klasy. Chcia­łam so­bie ja­koś po­pra­wić hu­mor. Wy­ko­rzy­sta­łam kilka mo­ty­wa­cyj­nych ha­seł, które prze­czy­ta­łam w cza­so­pi­smach mamy. Po­łowy z nich na­wet nie ro­zu­mia­łam: „Nie­moż­liwe nie jest fak­tem. To opi­nia”. „Po­dróż to cel”. „Je­steś ko­wa­lem wła­snego losu”. Bez­myśl­nie zo­sta­wi­łam list na biurku.

Kiedy na­stęp­nego dnia wró­ci­łam ze szkoły, mama po­wie­działa, że to naj­bar­dziej uro­cza rzecz, jaką kie­dy­kol­wiek wi­działa. Oznaj­miła też, że list do­cze­kał się już dzie­się­ciu ty­sięcy laj­ków na In­sta­gra­mie. Po­czu­łam się tak, jakby pan Eliot po raz ko­lejny wy­czy­tał mój wy­nik przy wszyst­kich. Tyle że tym ra­zem nie przy ca­łej kla­sie, ale przy ca­łym świe­cie.

Mam lat trzy­na­ście i trzy czwarte. Ma­te­riały z ca­łego mo­jego ży­cia można zna­leźć w in­ter­ne­cie, je­śliby ktoś chciał zer­k­nąć. Każda chwila zo­stała uwiecz­niona – za­cho­wana na przy­szłość jak sło­iki z czer­woną ka­pu­stą w oc­cie, które moja duń­ska bab­cia Far­mor la­tami trzy­mała w spi­żarce. Wszystko – od pierw­szego od­de­chu po prysz­cze, które wczo­raj wy­sko­czyły mi na bro­dzie. Je­śli ktoś do­brze po­szuka, znaj­dzie na­wet ko­men­ta­rze sprzed dzie­się­ciu lat. Ale nie po­le­cam. Może mam coś nie tak z głową, bo wszel­kie miłe ko­men­ta­rze za­po­mi­nam, za to pa­mię­tam wszyst­kie złe.

Bab­cia Far­mor mówi, że blog Wszystko o Evie to za­le­d­wie „je­den mały ścieg w mi­ster­nym ki­li­mie” przed­sta­wia­ją­cym to, kim je­stem. I że nie po­win­nam go trak­to­wać zbyt po­waż­nie. Mówi też, że ten blog to ana­nas we wła­snym soku. Ale ja­koś ni­gdy nie udało mi się od­gad­nąć, co by to miało zna­czyć.

Choć się wście­ka­łam, mama nie chciała usu­nąć li­stu Zo­stań ko­wa­lem wła­snego losu. Po­wie­działa, że prze­sa­dzam i że mi przej­dzie. Za­wsze tak mówi. Tata się z nią zgo­dził. Ar­gu­men­to­wał, że #self­care jest te­raz na cza­sie i że dzięki temu zy­skamy mnó­stwo no­wych ob­ser­wu­ją­cych. Bo wła­śnie to się li­czy w mo­jej ro­dzi­nie: od­słony i udo­stęp­nie­nia, lajki i od­laj­ko­wa­nia, wię­cej subów i wskaź­nik za­an­ga­żo­wa­nia. Nie czy­jeś uczu­cia ani strój ką­pie­lowy wła­żący mię­dzy po­śladki. Dla­tego cza­sem mam wra­że­nie, że Eva – ta na ka­nale – jest waż­niej­sza niż praw­dziwa ja.

Gdyby po­rwali mnie ko­smici, moi ro­dzice naj­pierw na­krę­ci­liby o tym fil­mik na YouTube’a, a do­piero po­tem za­wia­do­mi­liby po­li­cję. Wiem, że mnie ko­chają. Mó­wią o tym ca­łemu światu dwa razy w ty­go­dniu. I udo­stęp­niają do­słow­nie wszystko na mój te­mat.

Nie mam ła­two. Dwie osoby, które ko­chają mnie naj­bar­dziej pod słoń­cem, jed­no­cze­śnie nisz­czą mi ży­cie...10.

„KIEDY NA­SZA CÓRKA DO­STAŁA OKRESU, PO­CHWA­LI­LI­ŚMY SIĘ TYM W SIECI”

Pod­czas prze­rwy obia­do­wej obej­rza­łam wy­stęp ro­dzi­ców w te­le­wi­zji tyle razy, że po lek­cjach mo­głam wy­re­cy­to­wać go z pa­mięci. Mama była uma­lo­wana moc­niej niż zwy­kle, a ta­cie chyba ja­koś spe­cjal­nie wy­su­szyli włosy, bo miał fry­zurę o trzy­dzie­ści cen­ty­me­trów wyż­szą. Pyra był tego dnia w klu­bie gier, więc usia­dłam sama na murku przed do­mem i po raz ko­lejny klik­nę­łam ikonkę od­twa­rza­nia. Nie chcia­łam oglą­dać pro­gramu jesz­cze raz, ale ja­koś nie mo­głam się po­wstrzy­mać. Tak jak­bym spraw­dzała, czy to na pewno się wy­da­rzyło.

– Wi­tamy po prze­rwie! – Pre­zen­terka o imie­niu Lisa wy­szcze­rzyła do ka­mery świeżo wy­bie­lone zęby. – Wiemy, że pierw­szy okres to nie­ła­twe wy­da­rze­nie w ży­ciu każ­dej dziew­czyny, ale wy­obraź­cie so­bie, jak to jest, kiedy dzie­li­cie się tym prze­ży­ciem z mi­lio­nami wi­dzów. Taki wła­śnie po­mysł mieli nasi dzi­siejsi go­ście. Jen i Lars An­der­se­no­wie pro­wa­dzą vloga pa­ren­tin­go­wego, a na­gra­nie na te­mat tego, że ich córka Eva do­stała okresu, obie­gło już chyba cały świat. Jen i Lars zgo­dzili się opo­wie­dzieć nam o tym coś wię­cej, więc, moi dro­dzy, wi­tam was w pro­gra­mie Dzień do­bry!

Ro­dzice uśmiech­nęli się jak na ko­mendę i po­wie­dzieli:

– Dzień do­bry!

Mu­sieli to chyba ćwi­czyć w po­ciągu. Drugi pro­wa­dzący, Je­remy, na­chy­lił się w ich stronę i po­wie­dział:

– Wasz ka­nał nosi na­zwę Wszystko o Evie. Za­miesz­cza­cie na nim po­sty o wszyst­kich wy­da­rze­niach z ży­cia swo­jej córki: od ata­ków zło­ści dwu­latka, po­przez im­prezy uro­dzi­nowe, po pierw­szy trą­dzik mło­dzień­czy. Wasz fil­mik in­for­mu­jący o tym, że Eva do­stała okresu, ma po­nad mi­lion wy­świe­tleń, a hasz­tag okre­so­we­wo­jow­niczki bije re­kordy po­pu­lar­no­ści. Je­śli ktoś z was jesz­cze nie wi­dział tego na­gra­nia, to za­pra­szamy.

Po­cią­gnę­łam no­sem, wdy­cha­jąc zimne po­wie­trze. Na te­le­fo­nie po­ja­wiły się pierw­sze se­kundy fil­miku mo­jej mamy. Na szczę­ście ktoś mi­ło­sier­nie za­trzy­mał od­twa­rza­nie, za­nim mama po­ka­zała światu moje majtki w jed­no­rożce.

– Czyli je­ste­ście vlo­gową ro­dzinką – pod­jęła Lisa. – I od lat pi­sze­cie po­sty na te­mat swo­jej córki.

Ro­dzice z uśmie­chem po­ki­wali gło­wami jak mi­strzo­wie pły­wa­nia syn­chro­nicz­nego. Lisa spoj­rzała na no­tatki, które trzy­mała w ręce.

– Eva ma te­raz trzy­na­ście lat. To trudny wiek. Dla­czego po­sta­no­wi­li­ście po­dzie­lić się ze świa­tem in­for­ma­cją o tym, że do­stała okresu?

Tata ści­snął mamę za rękę. Za­uwa­ży­łam, że robi to już po raz trzeci albo na­wet czwarty w trak­cie na­gra­nia.

Mama uśmiech­nęła się i od­parła:

– Ra­zem z Lar­sem za­wsze do­brze się za­sta­na­wiamy, za­nim opu­bli­ku­jemy ma­te­riały do­ty­czące Evy.

Sły­sząc coś ta­kiego, aż prych­nę­łam ze zło­ści.

– Poza tym Eva dość późno doj­rzewa, więc pu­dełko z pre­zen­tami na tę oka­zję mia­łam przy­go­to­wane już od ja­kie­goś czasu! Urzą­dzi­ły­śmy so­bie wspa­niałą im­prezę z oka­zji tego waż­nego wy­da­rze­nia w jej ży­ciu...

– Tak – prze­rwała jej Lisa, od­wra­ca­jąc się do ka­mery. Jej mio­do­wo­złote włosy za­lśniły w bla­sku świa­teł. – Mamy chyba na­wet parę fo­tek z tej wa­szej okre­so­wej im­prezy.

Na ekra­nie po­ja­wiły się na­gle zdję­cia na­szego sa­lonu z te­ma­tycz­nymi de­ko­ra­cjami. W tle sły­chać było głos mamy:

– To ważna chwila w ży­ciu Evy. W moim też, jako jej matki. Dla­tego chcia­łam, żeby wie­działa, że ma we mnie wspar­cie. Chcia­łam... O, prze­pra­szam, Lars! – Ka­mera uchwy­ciła uśmiech, jaki po­słała ta­cie. – Chcie­li­śmy dać jej do zro­zu­mie­nia, że okres to nie jest po­wód do wstydu. Że to coś zu­peł­nie nor­mal­nego. Dla­tego po­sta­no­wi­li­śmy po­dzie­lić się tym z wi­dzami na­szego ka­nału.

W tej sa­mej chwili tata wy­pro­sto­wał nogę i nie­chcący kop­nął w sto­lik ka­wowy. Ro­ze­śmiał się i po­wie­dział:

– Ra­zem z Jen chcie­li­śmy, żeby to ważne wy­da­rze­nie było dla Evy prze­ży­ciem po­zy­tyw­nym i da­ją­cym siłę. A dzięki na­szej plat­for­mie chcie­li­śmy też dać siłę in­nym ro­dzi­com w po­dob­nej sy­tu­acji.

– I czy to rze­czy­wi­ście było po­zy­tywne do­świad­cze­nie? – za­py­tał Je­remy. – Czy było ta­kie z punktu wi­dze­nia Evy? Bo na na­szym pro­filu fa­ce­bo­oko­wym po­ja­wiło się dzi­siaj parę kry­tycz­nych ko­men­ta­rzy. „Ża­den ro­dzic nie ma prawa upu­blicz­niać ta­kich rze­czy”, pi­sze Au­drey z Mil­ton Key­nes, a John z West Lo­thian do­daje: „To okru­cień­stwo wo­bec wła­snej córki. A co po­wie­cie tym z nas, któ­rzy uwa­żają, że pewne in­for­ma­cje na te­mat dzieci po­winny po­zo­stać w ro­dzi­nie?”.

– Cóż, jako ro­dzina je­ste­śmy ra­czej otwarci – od­po­wie­dział tata. – O ta­kich rze­czach roz­ma­wiamy w domu cał­kiem szcze­rze, nie tylko przed ka­merą. Nasz ka­nał to w rze­czy­wi­sto­ści prze­dłu­że­nie na­szej otwar­tej po­stawy i stylu ży­cia. Ra­zem z Jen są­dzimy, że Eva nie ma po­wo­dów do wstydu.

Za­pau­zo­wa­łam na­gra­nie, bo wie­dzia­łam, co te­raz bę­dzie. Frag­ment, który za­bo­lał mnie naj­bar­dziej. Wzię­łam głę­boki od­dech i ze­bra­łam się w so­bie, jak­bym miała szyb­kim ru­chem ze­rwać pla­ster.

– Mu­simy pod­kre­ślić, że je­ste­śmy bar­dzo uważni w kwe­stii tego, co za­miesz­czamy na na­szym ka­nale. Za­wsze się upew­niamy, że Eva nie ma nic prze­ciwko temu! – Mama za­trze­po­tała do­kle­ja­nymi rzę­sami, bo prze­cież do­brze wie­działa, że ostat­nie zda­nie było wie­rut­nym kłam­stwem. Nikt jed­nak nic nie za­uwa­żył. – Nie za­mie­ści­li­by­śmy żad­nej in­for­ma­cji, z którą mo­głaby się po­czuć nie­kom­for­towo. Wszystko o Evie to wy­jąt­kowy ka­nał. Mamy cały za­pas nie­sa­mo­wi­tych wspo­mnień, które prze­cho­wu­jemy i pu­bli­ku­jemy. Eva jest wdzięczna, że może wieść ży­cie jak z bajki. Gdy­by­śmy do­stali sy­gnał, że źle się z tym czuje, na­tych­miast prze­sta­li­by­śmy na­gry­wać te fil­miki.

Za każ­dym ra­zem, kiedy oglą­da­łam ten frag­ment, czu­łam się tak, jakby ktoś ude­rzał mnie pię­ścią w brzuch.

– Tak – od­parła Lisa. – Za­pro­si­li­śmy Evę, żeby ra­zem z wami wzięła udział w pro­gra­mie, ale nie przy­je­chała, bo jest w szkole, prawda?

Tata uśmiech­nął się i kiw­nął głową.

– Tak, szkoła jest na pierw­szym miej­scu.

– To bar­dzo roz­sądne po­dej­ście! – po­chwa­lił Je­remy i wszy­scy się ro­ze­śmiali. – Czyli Eva ma trzy­na­ście lat. Nie była ani tro­chę za­że­no­wana, kiedy mi­liony lu­dzi się do­wie­działy, że do­stała okresu?

– Kiedy się ma trzy­na­ście lat, wszystko wy­daje się tro­chę że­nu­jące! – od­parł tata. – Ale Eva jest do tego przy­zwy­cza­jona. Była po­pu­larna w sieci jesz­cze przed tym, za­nim opu­ściła łono matki! – I cała czwórka znów się ro­ze­śmiała.

– Na­szymi go­śćmi byli dzi­siaj Jen i Lars. Dzię­ku­jemy wam bar­dzo za roz­mowę...

Za­trzy­ma­łam na­gra­nie i prze­wi­nę­łam wia­do­mo­ści od Hal­lie i Jenny. Nie od­pi­sa­łam na żadną z nich, tylko wrzu­ci­łam te­le­fon do kie­szeni ma­ry­narki. Nad moim ser­cem za­wi­sła desz­czowa chmura, która z każ­dym kro­kiem ro­biła się co­raz cięż­sza i ciem­niej­sza, a kiedy sta­nę­łam pod drzwiami, my­śla­łam, że pęk­nie. Wpa­dłam do domu i bez słowa ru­szy­łam na górę. Nie zdję­łam na­wet bu­tów. Sły­sza­łam, że dzwoni bab­cia – te­le­fon był w try­bie gło­śno­mó­wią­cym.

Mama za­wo­łała za mną:

– Eva!

Ale ja od­po­wie­dzia­łam tylko:

– Daj mi spo­kój! – I za­trza­snę­łam za sobą drzwi do po­koju. Zwi­nę­łam się na łóżku, na­dal w bu­tach, i utkwi­łam wzrok w sznu­rach lam­pek na su­fi­cie. Cze­ka­łam.

Parę mi­nut póź­niej drzwi się uchy­liły i do po­koju zaj­rzała mama.

– Cześć, skar­bie. Wszystko w po­rządku?

Zer­k­nę­łam na nią, a po­tem znów wbi­łam wzrok w su­fit. Ob­wie­dzione czar­nymi kre­skami oczy, które w te­le­wi­zji wy­glą­dały ład­nie, te­raz przy­wo­dziły na myśl bor­suka. Mama po­woli po­de­szła do mo­jego łóżka, jak gdyby spo­dzie­wała się wy­bu­chu bomby. Usia­dła koło mnie.

– Czyli wi­dzia­łaś?

Skrzy­żo­wa­łam ra­miona i zwi­nę­łam dło­nie, tak żeby nie mo­gła mnie chwy­cić za ręce.

– Wiem, że w tej chwili to dla cie­bie trudne.

Po­czu­łam, że głasz­cze mnie po ra­mie­niu, i się od­su­nę­łam.

– Ale któ­re­goś dnia bę­dziesz z nas dumna. Z sie­bie też.

– Po­wie­dzia­łaś o mnie nie­prawdę. Kła­ma­li­ście – szep­nę­łam.

– Co mó­wi­łaś, ko­cha­nie?

– Kła­ma­li­ście – po­wtó­rzy­łam. – W te­le­wi­zji. Po­wie­dzia­łaś, że nie mam nic prze­ciwko temu i że prze­sta­li­by­ście krę­cić filmy, gdy­bym czuła się z tym nie­kom­for­towo. To są twoje słowa.

Mama znów po­gła­dziła mnie po ra­mie­niu, ale ode­pchnę­łam jej rękę. Siłą woli po­wstrzy­my­wa­łam się od pła­czu.

– Evo, jako twoi ro­dzice cza­sami mu­simy de­cy­do­wać o tym, co można po­wie­dzieć w da­nej sy­tu­acji. Kon­takty z me­diami to nie­pewny grunt. Jedno nie­prze­my­ślane słowo, a roz­pęta się bu­rza. Przy­kro mi, że się zde­ner­wo­wa­łaś. Okrop­nie się z tym czuję. Ale co mia­łam po­wie­dzieć? To był pro­gram na żywo. – Ści­snęła mnie za ra­mię, a po­tem wstała. – Prze­pra­szam. Mam na­dzieję, że wiesz, że ro­bimy to wszystko dla cie­bie.

– Ta, ja­sne – szep­nę­łam. Za­mru­ga­łam i po po­liczku spły­nęła mi łza. Obej­rza­łam się, żeby spraw­dzić, czy mama to za­uwa­żyła, ale zdą­żyła się już od­wró­cić.

Te­le­fon za­wi­bro­wał chyba po raz ty­sięczny. Na wy­świe­tla­czu po­ka­zało się imię Ca­rys.

Wszystko gra? Co po­wie­dzieli??

Inne wia­do­mo­ści, ozna­cze­nia, zrzuty ekranu i mi­gawki zi­gno­ro­wa­łam. My­śla­łam, że zdo­łam uda­wać, że to się nie dzieje na­prawdę. Od­po­wie­dzia­łam tylko na ob­ra­zek, który przy­słał mi Pyra – por­tret króla Ka­rola I ze wsta­wioną głową mo­jego są­siada. Prze­tar­łam oczy i od­pi­sa­łam Ca­rys: To, co zwy­kle. Że nic się nie stało.

Ca­rys na­pi­sała po chwili: Mó­wie­nie o to­bie na wi­zji to jed­nak po­ważna sprawa. Mam na­dzieję, że ja­koś się trzy­masz.

Te­le­fon znów za­wi­bro­wał. Ko­lejna wia­do­mość od Ca­rys: A tak z in­nej beczki, to cie­szę się, że wła­śnie ty zgło­si­łaś się na ochot­nika, żeby się mną za­jąć .

Od­pi­sa­łam: Też się cie­szę .

Z dołu roz­le­gło się wo­ła­nie taty:

– Eva! Bab­cia chce z tobą po­roz­ma­wiać!

Prze­rzu­ci­łam nogi przez kra­wędź łóżka, wsta­łam i ze­szłam na dół. Tata cze­kał już przy scho­dach z te­le­fo­nem w ręce. Zbie­głam, wy­rwa­łam mu go i ucie­kłam z po­wro­tem do sie­bie. Za­mknę­łam za sobą drzwi.

Gdy tylko usły­sza­łam głos babci, łzy znów na­pły­nęły mi do oczu. Pró­bo­wa­łam mó­wić bez­tro­skim to­nem, ale od po­wstrzy­my­wa­nia pła­czu aż roz­bo­lał mnie nos. Bab­cia za­py­tała, czy je­stem prze­zię­biona.

– Wi­dzia­łaś ten wy­wiad w te­le­wi­zji? – za­py­ta­łam.

Bab­cia od­po­wie­działa do­piero po chwili.

– Tak, twój tata przy­słał mi link. A wiesz, że już za cztery ty­go­dnie do mnie przy­je­dziesz? Mam na­dzieję, że nie bę­dzie wtedy wi­chury.

– I co my­ślisz o tym wy­wia­dzie?

Znowu ci­sza.

– Bab­ciu? – za­py­ta­łam, żeby się upew­nić, że nic nam nie prze­rwało roz­mowy.

– Wy­daje mi się, że twoi ro­dzice mają pełne ręce ro­boty z tym ka­na­łem. Chyba zy­skał ogromną po­pu­lar­ność. I my­ślę, że je­steś po pro­stu wspa­niała. A wiesz, co jesz­cze dzi­siaj wi­dzia­łam? Mor­świna!

Uśmiech­nę­łam się, opar­łam o po­duszki i wsłu­cha­łam w głos babci. W tle sły­chać było krzyk mew. Mia­łam wra­że­nie, że coś nie­sie mnie da­leko za ocean, że­bym mo­gła się wtu­lić w jej miękki, choć gry­zący weł­niany swe­ter. Czu­łam we wło­sach jej cie­pły od­dech. I sma­ko­wity za­pach zupy grøn­kål.

Znowu by­łam tamtą Evą. Nie tą, z któ­rej wszy­scy się śmieją. Ani nie tą, o któ­rej ro­dzice opo­wia­dają na wi­zji nie­stwo­rzone rze­czy.

Praw­dziwą Evą.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: