Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziewczyna ze szkła - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
27 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,00

Dziewczyna ze szkła - ebook

Meg Kavanagh zawsze była niezwykle wrażliwa, jednak kochająca rodzina, a zwłaszcza relacja ze starszym bratem były prawdziwą ostoją dla jej „inności”. Kiedy brat dziewczyny ginie, a matka nie radzi sobie z tragedią, ojciec przenosi rodzinę do małego miasteczka w Wyoming. Meg coraz mocniej czuje, że jest zdana tylko na siebie w uporaniu się ze stratą, jednak właśnie wtedy w jej życie wkracza ktoś niespodziewany.

Henry Whitmire ma zbyt dużo pracy w gospodarstwie rodziców, by poza szkołą znajdować jeszcze czas na życie towarzyskie. Gdy w klasie pojawia się nowa dziewczyna, która nikomu nie chce zdradzić swojej historii, chłopak jest przekonany, że Bóg postawił na jego drodze wyjątkową relację.

Dziewczyna ze szkła to poruszająca historia o tym, że przyjęcie najcenniejszych darów wymaga odwagi, a to, co świat uważa za słabość, może okazać się największą siłą.

 

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66297-97-5
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Wy­att po­wie­dział mi kie­dyś, że gdyby wraż­li­wość była scho­rze­niem, to by­ła­bym nie­ule­czal­nie chora.

– Je­steś po pro­stu dziew­czynką ze szkła – mam­ro­tał pod no­sem za każ­dym ra­zem, gdy się za­ru­mie­ni­łam, roz­pła­ka­łam albo zbyt długo na ko­goś za­pa­trzy­łam.

Nie prze­szka­dzało mi to. Ale Wy­att wie­dział, że pew­nego dnia pęknę – cała, nie tylko moje serce. Chyba miał ra­cję. Kiedy wi­dzę obcą osobę, która cierpi, czuję fi­zyczny ból. A je­śli znam tego ko­goś – kom­plet­nie się roz­kle­jam.

Moja te­ra­peutka Ro­bin usi­ło­wała wy­peł­nić pęk­nię­cia, które po­wstały w dniu śmierci Wy­atta. Gdy pró­bo­wała na­kło­nić mnie do mó­wie­nia, jej głos wy­da­wał mi się szu­mem w tle. Ro­bi­łam, co mo­głam, żeby nie do­pusz­czać jej słów do sie­bie, ale na po­czątku se­sji po­wie­działa coś, co przedarło się do mo­jego umy­słu i przy­wo­łało ostre jak brzy­twa wspo­mnie­nie. I na­gle znowu zna­la­złam się w szczę­śliw­szym cza­sie i miej­scu. By­łam mała, a Wy­att sie­dział obok mnie, cie­pły i żywy.

– Meg­gie! Śli­nisz się na mnie! Obudź się już. Meg, je­ste­śmy na miej­scu. – Wy­szep­tane przez niego słowa pach­niały go­frami, które jadł na śnia­da­nie.

W tamte wa­ka­cje mia­łam nie wię­cej niż sie­dem lat, bo do­piero co skoń­czy­łam pierw­szą klasę. Wy­att miał dzie­sięć lat i był wy­soki jak na swój wiek. Lu­dzie trak­to­wali go jak o wiele star­szego, a on zwy­kle umiał spro­stać ich ocze­ki­wa­niom.

Tata zro­bił so­bie sza­łową fry­zurę i uznał, że jego po­cho­dząca ze Wschod­niego Wy­brzeża ro­dzina ko­niecz­nie musi zo­ba­czyć po­łu­dnie Sta­nów. Je­cha­li­śmy więc wy­po­ży­czo­nym czar­nym che­vro­le­tem sub­ur­ba­nem z Pit­ts­bur­gha do Na­shville w sta­nie Ten­nes­see. Mama na­ci­skała, że­by­śmy przy­naj­mniej za­trzy­mali się w ja­kimś przy­zwo­itym miej­scu, skoro tata tak nas tor­tu­ruje. W końcu wy­lą­do­wa­li­śmy w Ho­telu Ten­nes­sean, któ­rego ja­skrawy wy­strój świad­czył, że Na­shville uważa się za Hol­ly­wood Po­łu­dnia.

Wszy­scy pra­cow­nicy ho­telu gła­skali mnie po gło­wie i za­pew­niali, że będę za­chwy­cona po­ka­zem la­se­rów. Uwie­rzy­łam im. Pierw­szej nocy, po ką­pieli, bła­ga­łam mamę i tatę, żeby po­zwo­lili mi po­stać przed drzwiami i po­pa­trzeć na naj­wspa­nial­szy po­kaz wszech cza­sów. Na­wet w wieku sied­miu lat wie­dzia­łam, że tamte słowa były wy­ol­brzy­mione.

Miej­scowi zgro­ma­dzili się w atrium i cze­kali na roz­po­czę­cie. Po­tem zga­sły świa­tła, fon­tanna za­częła tań­czyć, a kilka la­se­rów zmie­niało ko­lor wody w prze­wi­dy­wal­nej ko­lej­no­ści. Ktoś za­grał pa­trio­tyczną pieśń na bia­łym sa­lo­no­wym pia­ni­nie. Nie­uza­sad­niona ob­łuda – to naj­wła­ściw­sze słowa opi­su­jące re­ak­cję tłumu. Do­kład­nie pa­mię­tam, że za­py­ta­łam:

– Mamo, czy oni ni­gdy nie byli nad Nia­garą?

– Taka już ludzka na­tura, że je­żeli inni na­dają cze­muś zbyt wielką wagę, to sami po­tem to wy­ol­brzy­miamy – od­szep­nęła. – Pa­mię­taj, że mu­sisz wy­ra­biać so­bie wła­sne opi­nie.

Ni­gdy nie za­po­mnę, jak na mnie wtedy po­pa­trzyła, do­ty­ka­jąc pal­cem mo­jej skroni.

Po tam­tej nocy nie pro­si­łam już ro­dzi­ców, żeby po­zwo­lili mi obej­rzeć po­kaz. Ale to nie tamto wspo­mnie­nie tak mnie przy­gnę­biało. Dru­giego dnia w Na­shville tata na­le­gał, że­by­śmy po­je­chali do tam­tej­szego we­so­łego mia­steczka. Uzna­li­śmy z Wy­at­tem, że miało po­ten­cjał – on uwiel­biał rol­ler­co­astery, a ja watę cu­krową.

Tam­tego ranka dość wcze­śnie za­ję­li­śmy miej­sce na par­kingu, żeby przejść przez bramę za­raz po otwar­ciu. Był li­piec, a w lipcu wszyst­kie wy­be­to­no­wane po­wierzch­nie w Na­shville pa­rują. Czu­łam za­pach roz­grza­nego as­faltu, gdy Wy­att po­dał mi krem z fil­trem i spray prze­ciw ko­ma­rom. Wtar­łam je w sie­bie, na­śla­du­jąc jego ru­chy.

Ob­ła­do­wani ma­pami, apa­ra­tami fo­to­gra­ficz­nymi i nie­le­gal­nymi bu­tel­kami z wodą, wy­gra­mo­li­li­śmy się z auta i ru­szy­li­śmy w dwu­ipół­ki­lo­me­trową trasę pod bramy we­so­łego mia­steczka. Do­strze­głam przed nami tłum zgro­ma­dzony wo­kół sta­rego czer­wo­nego pick-upa. Zmar­twi­łam się, że ci wszy­scy lu­dzie ze­brali się tam z po­wodu psa, któ­rego ktoś zo­sta­wił w au­cie w ten upał.

Ga­pie drwili z cze­goś, co znaj­do­wało się na pace sa­mo­chodu. Wy­att ka­zał mi za­kryć uszy dłońmi, więc to zro­bi­łam, ale roz­chy­li­łam lekko palce obu dłoni. Nie chcia­łam prze­ga­pić cze­goś waż­nego. Wtedy usły­sza­łam mę­skie głosy ję­czące w upale:

– Hej, wiel­gachna, przy­wieźli cię do mia­sta i o to­bie za­po­mnieli?

– Z czego jest uszyta ta kiecka? Z ba­lonu?

– To auto ma li­mit ob­cią­że­nia, ko­bieto.

Mó­wiło to trzech męż­czyzn, któ­rzy we­dług mnie wy­glą­dali tak samo. Byli chu­dzi, z za­pad­nię­tymi klat­kami pier­sio­wymi, i mieli w so­bie ner­wo­wość za­pchlo­nych psów. Mama i tata szybko prze­pro­wa­dzili nas na drugą stronę rzędu sa­mo­cho­dów, a Wy­att uważ­nie wpa­try­wał się we mnie, by się upew­nić, że ich nie sły­szę. Czy wie­dział, co było na pace pick-upa?

Ja jesz­cze tego nie wi­dzia­łam, bo by­łam za ni­ska. Ale gdy tylko zna­leź­li­śmy się tuż za pick-upem, ro­ze­śmiany tłum się roz­szedł i zo­ba­czy­łam ją. Była ol­brzy­mia. Mu­siała wa­żyć z dwie­ście ki­lo­gra­mów. Jej ciało wy­peł­niało całą pakę auta, a czę­ściowo na­wet wy­le­wało się bo­kami, co mu­siało być bo­le­sne… Jej krót­kie czarne włosy chyba były przy­strzy­żone tę­pymi ku­chen­nymi no­życz­kami, bo tłu­ste ko­smyki ster­czały na wszyst­kie strony. Miała na so­bie coś, co wy­glą­dało jak nie­bie­skie prze­ście­ra­dła zszyte ra­zem, z otwo­rami na ręce. A co naj­tra­gicz­niej­sze – ubra­nie było za krót­kie albo się pod­wi­nęło, gdy ko­bieta wsia­dła na tył auta. Sie­działa na ma­te­riale, więc nikt nie byłby w sta­nie na­cią­gnąć go na jej ko­lana. Owi­jał się tylko nie­zgrab­nie wo­kół gór­nej czę­ści jej ud. Mo­co­wała się z paczką draży – mo­ich ulu­bio­nych cu­kier­ków – a kiedy wresz­cie udało się jej ją otwo­rzyć, ku­leczki cze­ko­la­dowe wy­strze­liły w po­wie­trze na wszyst­kie strony i bez­gło­śnie po­spa­dały na jej mięk­kie ciało i roz­grzany as­falt.

Jej spoj­rze­nie mnie prze­śla­do­wało. Po­pa­trzy­łam jej w oczy tylko przez se­kundę, gdy zwró­ciła wzrok w na­szą stronę, jakby się za­sta­na­wiała, co mamy jej do po­wie­dze­nia.

– Nie gap się, Meg. To nie­grzeczne – wy­ce­dził przez zęby Wy­att, bio­rąc mnie za rękę i cią­gnąc mnie lekko za sobą.

Ale ja nie chcia­łam być nie­grzeczna. Pa­trzy­łam z nie­po­ha­mo­wa­nej cie­ka­wo­ści, jaką wzbu­dziła we mnie pustka w jej oczach. Nie było w nich żad­nego za­in­te­re­so­wa­nia, żad­nego bły­sku emo­cji. Spoj­rza­łam przez ra­mię, by się upew­nić, że ko­bieta od­dy­cha.

Od­wró­ciła się i prze­chy­liła głowę na bok, pa­trząc na mnie, a po­tem, ku mo­jemu zdu­mie­niu, uśmiech­nęła się. Nie był to zło­śliwy uśmie­szek, który miałby mnie od­stra­szyć, że­bym prze­stała się ga­pić. Był słodki. Lu­biła dzieci – na pewno miała dzieci albo wnuki – i po­lu­biła też mnie. Jej oczy zła­god­niały, kiedy od­po­wie­dzia­łam uśmie­chem i do niej po­ma­cha­łam, i sama unio­sła dłoń, by mi po­ma­chać. Po­czuła się szczę­śliwa dla­tego, że tam by­łam.

Opo­wie­dzia­łam tę hi­sto­rię Ro­bin, kiedy po­now­nie za­py­tała mnie, dla­czego czuję się winna śmierci Wy­atta. Nie umia­łam wy­ja­śnić mo­jego po­czu­cia winy. Wie­dzia­łam tylko, że ode­gra­łam wtedy ja­kąś rolę. Do­tknę­łam sceny, za­nim we­szli na nią ak­to­rzy, a mój do­tyk coś schrza­nił. Wy­att zgi­nął, a ja prze­ży­łam.

Bła­ga­łam Ro­bin, by mnie zro­zu­miała.

– Moja mama nor­mal­nie by funk­cjo­no­wała, gdyby za­miast mnie był tu Wy­att – po­wie­dzia­łam.

Ro­bin po­krę­ciła głową i przy­ło­żyła dłu­go­pis do ust.

– To nie­prawda.

– Śmierć Wy­atta jest zwią­zana z całą brzy­dotą tego świata – do­da­łam. – Jak pani może tego nie wi­dzieć?

Wen­ty­la­tor bu­czący w ką­cie prze­krę­cił się w moją stronę i za­czął zdmu­chi­wać mi na twarz dłu­gie ko­smyki wło­sów. Nie od­gar­nę­łam ich jed­nak, bo dzięki temu mo­głam za­mknąć oczy.

– Dla­czego śmierć two­jego brata jest czę­ścią świa­to­wej tra­ge­dii, Meg?

Po­sła­łam jej spod wło­sów spoj­rze­nie wy­ra­ża­jące głę­boką po­gardę.

– Wcale tego nie po­wie­dzia­łam. Prze­kręca pani moje słowa i z po­wro­tem wkłada mi je w usta. – Wszy­scy do­ro­śli w moim ży­ciu tak ro­bili i nie cier­pia­łam tego.

– W ta­kim ra­zie po­wiedz mi, co mia­łaś na my­śli, mó­wiąc… – Prze­rwała, żeby prze­czy­tać coś, co na­pi­sała w opra­wio­nym w skórę no­tat­niku. – „Śmierć Wy­atta jest zwią­zana z całą brzy­dotą tego świata”.

Po­sta­no­wi­łam wy­ka­zać się aniel­ską cier­pli­wo­ścią, żeby przy­spie­szyć tę se­sję.

– Cho­dziło mi o to, że nie­na­wiść tam­tego lip­co­wego po­ranka w Na­shville była na­dal żywa tego kosz­mar­nego dnia w Pit­ts­bur­ghu. Lu­dzie nie­na­wi­dzą się na­wza­jem, więc ką­sają się jak węże. Wszystko jest ze sobą po­wią­zane… Lu­dzie są ze sobą po­wią­zani. Wpa­damy na sie­bie… Nie­któ­rzy z nas są do­brzy, inni źli, a więk­szość jest mie­szanką jed­nego i dru­giego. Każda myśl wpro­wa­dzona w czyn ma swoje kon­se­kwen­cje. Co do jed­nej. – Od­chrząk­nę­łam. W końcu ubra­łam w słowa wnio­sek, do któ­rego do­szłam w dniu śmierci Wy­atta.

Moja twarz na pewno zdra­dzała moje wła­sne zdzi­wie­nie, bo Ro­bin przez chwilę przy­glą­dała mi się ba­daw­czo. Po­tem po­pra­wiła koc, który okry­wał jej skrzy­żo­wane nogi – uży­wała ta­kich re­kwi­zy­tów, żeby po­móc mi się zre­lak­so­wać – i spo­koj­nie na mnie po­pa­trzyła.

– Meg, czu­jesz ból, i to na­ma­calny. Masz po­czu­cie winy i to jest nor­malne. Ale te uczu­cia cię nie de­fi­niują. Są zwią­zane z fał­szy­wymi me­cha­ni­zmami, które wy­two­rzył twój umysł, żeby zro­zu­mieć stratę, ja­kiej do­świad­czy­łaś. – Pstryk­nęła kilka razy dłu­go­pi­sem i przez dłuż­szą chwilę za­pewne za­sta­na­wiała się, co po­wie­dzieć – i co tak na­prawdę zro­zu­miem z jej słów. – To prze­świad­cze­nie, któ­rego na­bra­łaś w dzie­ciń­stwie, że w ja­kiś spo­sób je­steś od­po­wie­dzialna za szczę­ście, a na­wet za bez­pie­czeń­stwo lu­dzi, któ­rych spo­ty­kasz na swo­jej dro­dze, tam­tej ko­biety w pick-upie w Na­shville… Jest błędne i nie­bez­pieczne. Mu­sisz się z tym upo­rać.

Z po­wro­tem spoj­rzała do no­tat­nika, prze­wer­to­wała go i za­trzy­mała się na ja­kiejś stro­nie w środku, którą przez mi­nutę czy­tała w mil­cze­niu. Może cze­kała, aż coś po­wiem. Wy­ła­my­wa­łam so­bie palce, żeby po­wstrzy­mać po­trzebę wy­peł­nie­nia ci­szy więk­szą liczbą słów. Słowa ni­czego nie zmie­niają.

W ką­ciku ust Ro­bin za­tań­czył uśmiech i jej spoj­rze­nie zła­god­niało. Od­gar­nę­łam włosy z twa­rzy, żeby le­piej ją wi­dzieć.

– Pod­czas na­szego pierw­szego spo­tka­nia – za­częła – po­pro­si­łam cię, że­byś opo­wie­działa mi o Meg sprzed śmierci Wy­atta.

– Pa­mię­tam.

– Mó­wi­łaś, że ni­gdy nie umia­łaś ukry­wać uczuć i by­łaś bar­dzo wraż­liwa. Za­cie­ka­wiło mnie, że lu­dzie w twoim oto­cze­niu za­wsze trak­to­wali cię, jak­byś była bar­dzo kru­cha. Jak na­zy­wał cię Wy­att? „Dziew­czyna ze szkła”?

Zna­jomy im­puls obronny szarp­nął wo­dze mo­ich my­śli. Wy­att nie chciał źle. Nie wie­dział, jaka będę ostra, kiedy się stłukę – jak oka­le­czę tych, któ­rzy za bar­dzo się do mnie zbliżą. Po­wstrzy­my­wa­łam łzy, aż oczy pie­kły mnie z wy­siłku.

Ro­bin wstała, co nie zda­rzyło się ni­gdy wcze­śniej, a koc spadł na pod­łogę z ci­chym szep­tem ba­wełny, frędzli i po­wie­trza. Te­ra­peutka uklę­kła przy moim krze­śle i do­tknęła mo­jego ra­mie­nia, jakby chciała po­ka­zać swoją po­wagę.

– Meg… Mu­sisz o tym za­po­mnieć. Je­steś sil­niej­sza, niż ci się wy­daje. Na li­tość bo­ską, nie je­steś od­po­wie­dzialna za śmierć Wy­atta. Twoja mama wcale nie wo­la­łaby, że­byś to była ty. A ko­bieta w pick-upie? To ona chciała spra­wić, że­byś swo­bod­niej się po­czuła, a nie na od­wrót. To ty by­łaś dziec­kiem, Meg… A ona była do­ro­sła.

Od­wró­ci­łam się, by unik­nąć tej in­wa­zji. Nie pro­si­łam o nią, więc wbi­łam wzrok w czarno-białą gra­fikę na ścia­nie, która miała in­spi­ro­wać klien­tów. Dziew­czyna na na­druku do­piero co wspięła się na szczyt góry. Stała spo­koj­nie i pa­trzyła w niebo. Pod spodem wid­niał na­pis: „Wdzięcz­ność”. Ro­bin po­wio­dła wzro­kiem za moim spoj­rze­niem i wró­ciła na swoje krze­sło, jakby cof­nął ją tam mon­ta­ży­sta filmu.

– Wszy­scy czu­jemy pustkę, kiedy ko­goś stra­cimy – po­wie­działa. – Wy­daje się nam, że ta zio­nąca pustka bę­dzie w nas na za­wsze i że wszy­scy wo­kół wi­dzą ją jak na dłoni. Ale to nie­prawda. Tę pustkę wy­pełni ży­cie. Coś zu­peł­nie in­nego, ale przy­naj­mniej nie bę­dziemy już czuć hu­la­ją­cego w niej wia­tru.

– Mówi pani tak, jakby pani uwa­żała, że po­win­nam zo­sta­wić to za sobą. – Po­chy­li­łam się do przodu, żeby się sku­lić. – A więc te­raz też ob­la­łam te­ra­pię?

Ro­bin znowu wstała i za­częła cho­dzić po ga­bi­ne­cie. Naj­wy­raź­niej nie wie­działa, co zro­bić z rę­kami.

– Oto co pró­buję po­wie­dzieć. Twoje ży­cie jest o wiele ob­szer­niej­szą hi­sto­rią niż ta jedna okropna rzecz, która się wy­da­rzyła. – Wy­cią­gnęła ręce w bok, by zi­lu­stro­wać swoje słowa. – Tak, tamta chwila ukształ­tuje twoją hi­sto­rię, ale by­łaś już na do­brej dro­dze, by wieść na­prawdę war­to­ściowe ży­cie. Śmierć Wy­atta dała ci jesz­cze szer­szą per­spek­tywę. Wi­dzisz świat wy­raź­niej niż reszta z nas. – Prze­rwała i wy­mam­ro­tała pod no­sem coś, co mi umknęło.

– Słu­cham? – spy­ta­łam.

Jej na­gły wy­buch eks­pre­sji mnie za­in­try­go­wał. Moje świeże, lecz bo­gate do­świad­cze­nia z te­ra­peu­tami wska­zy­wały, że wo­leli rów­no­wagę od pa­sji.

– Po­wie­dzia­łam, że moim zda­niem za­wsze wi­dzia­łaś świat wy­raź­niej. – Pa­trzyła na mnie przez chwilę za­my­ślona, z rę­kami wspar­tymi na bio­drach.

I na­gle do­tarło do mnie, że Ro­bin wi­dzi dla mnie na­dzieję. Wy­pro­sto­wa­łam się na sie­dze­niu.

– Tak jak przed chwilą, gdy po­sta­no­wi­łaś mi opo­wie­dzieć o wa­ka­cjach w Na­shville – po­wie­działa, ki­wa­jąc głową. – Ta hi­sto­ria nie miała nic wspól­nego ze śmier­cią Wy­atta, ale kiedy zde­cy­do­wa­łaś się nią po­dzie­lić, po­ka­za­łaś, na co cię stać.

– Niby na co? – Wier­ci­łam się pod jej spoj­rze­niem.

– Do­strze­gasz rze­czy, któ­rych inni nie za­uwa­żają. Taka wła­śnie je­steś i to po­chła­nia twój czas i ener­gię. To nic złego, ale jest to na­rzę­dzie, z któ­rym mu­sisz na­uczyć się ob­cho­dzić. Hi­sto­ria two­jego ży­cia to coś wię­cej niż psy­chicz­nie chory dzie­ciak z bro­nią.

– Nic na świe­cie nie jest waż­niej­sze niż to.

– Wiem, że w tej chwili tak się wy­daje. – Wes­tchnęła. Chyba sama mo­co­wała się ze swoim błę­dem. – Spójrz na to w ten spo­sób – pod­jęła w końcu. – Je­steś inna. Masz prze­wagę nad ró­wie­śni­kami, bo wiesz, jak cenne są ży­cie i re­la­cje z in­nymi. Ale, i wy­ra­żam tu swoją eks­percką opi­nię, mia­łaś już tę wie­dzę i tę mą­drość przed śmier­cią Wy­atta.

– Tak – od­rze­kłam. – I stąd okre­śle­nie: „dziew­czyna ze szkła”, o któ­rym wcze­śniej roz­ma­wia­ły­śmy.

Od­chy­li­łam się na krze­śle i skrzy­żo­wa­łam ra­miona. Wie­dzia­łam, co Ro­bin usi­łuje po­wie­dzieć, i naj­bar­dziej prze­ra­żało mnie to, że miało to sens.

Po­krę­ciła głową.

– Nie, nie cho­dzi o ten przy­do­mek. Nie o tym mó­wię. Nie­ba­wem zo­ba­czysz, że ktoś do­strzeże twoją siłę i mą­drość i za­chwyci się pięk­nem two­jej du­szy. Ten ktoś za­pra­gnie być czę­ścią two­jej opo­wie­ści, bo bę­dzie wspa­niała.2

_Drogi Wy­at­cie,_

_
_

_wy­jeż­dżamy z Pit­ts­bur­gha. To po­mysł taty. Nie chce dłu­żej miesz­kać wśród wspo­mnień. Jak wiesz, ni­gdy nie ra­dzi­łam so­bie ze zmia­nami, więc nie bar­dzo wiem, co ro­bić – jak opu­ścić Cie­bie i nasz dom._

_Oto co chcę Ci po­wie­dzieć: kiedy bę­dziesz nas szu­kał, to nie tu­taj. Ale nie prze­sta­waj szu­kać._

_Tak bym chciała, że­byś tu był i spra­wił, żeby wszystko się uło­żyło. Pi­sząc to, zda­łam so­bie sprawę, że tak na­prawdę chcia­ła­bym o wiele wię­cej. Ale prze­cież wiesz…_

_Ko­cham Cię na za­wsze._

_
_

_Meg_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: