- W empik go
Dziewczynka z Luna Parku: część 2 - ebook
Dziewczynka z Luna Parku: część 2 - ebook
W białej, lekkiej sukience księżniczka Aniceta występowała przed publicznością. Śpiewała w wielu językach, a jej występom towarzyszyły zawsze gromkie brawa. Jednak gdy tylko schodziła ze sceny i zdejmowała piękny strój stawała się Anką - kilkuletnią dziewczynką, która lubiła zabawę z innymi dziećmi. Wraz z ukochanym ojcem jeździła z występami od miasteczka do miasteczka, nigdzie nie zagrzewając dłużej miejsca. Aż pewnego razu oboje trafili do Luna Parku, gdzie ojciec znalazł stałą pracę. Życie dziewczynki wreszcie ma szansę się zmienić...
Druga część powieści autorstwa Zofii Dromlewiczowej.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-116-7701-8 |
Rozmiar pliku: | 223 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Anetko pośpiesz się!
Anka poprawiła kapelusz, wciągnęła niciane rękawiczki i ukazała się oczom Kazia i Tadzia, którzy jak zwykle spojrzeli na nią z całkowitem uznaniem.
— Możemy już iść — zdecydował Kazio.
Tadzio, który zawsze udawał niezmiernie punktualnego i skrupulatnego, spojrzał poważnie na zegarek:
— Wystarczy jeżeli wyjdziemy stąd za siedem minut — zdecydował.
— Za siedem i pół — roześmiał się Kazio wykrzywiając twarz pociesznie.
— Nie błaznuj — upomniał go brat.
— E, jesteś za poważny mój drogi — zdecydował Kazio — do kina przecież idziemy, a nie na jakąś poważną uroczystość.
Rzeczywiście Anka i obaj chłopcy wybierali się do kina.
Zachęcił ich do tego wielki afisz, oznajmujący wyświetlanie nowego filmu z Mary Pickford. Afisz nie zdałby się wprawdzie na nic w zwykłych warunkach, gdyż zajęcie Anki, która w popołudniowych godzinach stawała się niezmiennie „ księżniczką Anicetą” oraz „dziewczynką z Luna Parku“, nie pozwalało jej na wychodzenie w tym czasie.
Szczęśliwym jednak zbiegiem okoliczności Anka miała kilk dni wolnych. Przemalowywano bowiem estradę w sali, w której występowała i dzięki temu dziewczynka mogła udać się do kina.
Mieli iść w trójkę, Anka, Kazio i Tadzio.
— Żałuję, że to nie jest lotniczy film — odezwał się Kazio.
— Niedługo już zagrają lotniczy także — pocieszał go brat,— widziałem afisze, zapowiadające jakąślotniczą bujdę.
— Bujdę,? — oburzył się chłopiec — dlaczegp. uważasz, że bujdę.
— Czy ty myślisz, że oni to wszystko naprawdę kręcą?
— Naprawdę kręcą, wiem nawet, że się jeden lotnik zabił podczas zdjęcia.
— Nie wierzę w to.
— Czytałem w gazecie.
— No, może, wiesz to byłoby straszne, aby się zab ć podczas takiego zdjęcia. Napiszę o tem wiersz — postanowił po chwili.
— Chodźmy już — zawołał Kazio, — już najwyższy czas.
— Chodźmy — powtórzyła Anka i dzieci udały się w stronę wyjścia.
— Anka zatrzymała się nagle.
Lubiała przebywać w towarzystwie Kazia i Tadzia. Obaj chłopcy lubieli ją szczerze i nawet podziwiali trochę, co naturalnie podobało się dziewczynce. Wiedziała więc, że w ich towarzystwie spędzi bardzo miłe popołudnie, zwłaszcza, że w kinie była zaledwie kilka razy.
Teraz jednak poczuła, że ma ochotę spędzić owe zapowiadające się przyjemnie godziny w towarzystwie „smutnego Michasia“.
Tak, Anka czuła już niejednokrotnie, że Kazio i Tadzio byli dla niej niązmiernie sympatycznymi i wesołymi towarzyszami, lecz przyjacielem, prawdziwym przyjacielem był tylko „smutny Michaś”. Zwłaszcza od czasu jego choroby Anka czuła dokładnie, jak bardzo jest jej Michaś bliski i drogi.
— Chciałabym, aby pan Michaś poszedł z nami — oznajmiła chłopcom.
Ci nie mieli nic przeciwko niemu. Wprawdzie Michaś budził w obu chłopcach pewien jakgdyby lęk, wprawdzie nie bardzo wiedzieli, jak do niego mówić, jak pokonać jego małomówność i nieśmiałość, mimo to czuli podziw dla jego lalek, które modelował z taką zręcznością i podobała im się myśl, że pójdą w jego towarzystwie razem do kina.
— Ale prędko — zakomenderował Kazio.
— Już pędzę po niego.
— Czy on tylko będzie chciał — wątpił Tadzio.
Ania też nie była tego pewna.
— Już lecę — zawołała raz jeszcze i pobiegła do pracowni.
„Smutny Michaś” siedział w pracowni i oglądał badawczem spojrzeniem szeregi woskowych postaci. Obok niego stał Jan Kurek.
Podążał on za spojrzeniem syna, patrząc na figury z prawdziwą niechęcią.
— Jużbym wolał Michaś, abyś się czem innem zajął —powtarzał ostatnio często do syna.
Michaś uśmiechał się pobłażliwie i znowu wracał do swego zajęcia. Jan Kurek teraz również mruczał pod nosem coś niebardzo pochlebnego dla woskowych figur, gdy do pracowni wbiegła Anka.
— Co to, nie poszłaś jeszcze — zdziwił się Michaś.
— A prawda, do kina miałaś iść — przypomniał sobie Jan Kurek, uśmiechając się przyjaźnie do dziewczynki, zaraz jednak westchnął i dodał:
— Co też ci ludzie wymyślają, mój Boże!
— A co? — zdziwiła się Anka.
— Bo i po co ci kino, dziewczyno. Dawniej ludzie nie wiedzieli co to kino i było dobrze, a teraz to się tylko wszystkim w głowie niepotrzebnie przewraca.
— To pan Kurek nie lubi kina? — zdziwiła się Anka.
— Lubię, nie lubię, tak sobie mówię.
— A przecież ojciec chciał kino zakładać!
— E, co ty tam wiesz, co wy się wogóle na tem znacie. Interes, to interes. Ale żeby dziewczyna tak do kina w biały dzień latała niewiadomo poco, to też inna rzecz!
— Niech się zabawi, po co jej ojciec zabawę psuje?
— Ja jej nic nie nie psuję. Ona wie.
I rzeczywiście Anka wiedziała, że Jan Kurek tak sobie tylko wzdycha i narzeka z przyzwyczajenia, a gdyby kto inny zabronił jej pójścia na jaką przyjemność, to by się pierwszy oburzał i gniewał.
— A ja właśnie chciałam prosić pana Michasia, aby z nami poszedł.
— Dokąd? — zdziwił się Michaś.
— Do kina.
— Nie, ja nie pójdę, ja jestem zajęty — tłumaczył Michaś, ale Anka spostrzegła, że jej propozycja zrobiła mu przyjemność.
— Niech pan Michaś pójdzie z nami — powtórzyła — będzie nam weselej.
„Smutny Michaś” uśmiechnął się niepewnie, jakby nie Wierząc, że jego obecność może powiększyć czyjąś przyjemność.
Natomiast Jan Kurek szybko podtrzymał projekt Anki.
— A idź, naturalnie, że idź — zawołał, patrząc na mizerną twarz syna. — zabawisz się choć trochę.
— A przecież ojciec na kino narzekał — uśmiechnął się Michaś.
— Narzekałem — zmieszał się Jan Kurek lecz zaraz odzyskał zwykłą pewność siebie. — Narzekałem, bo ja sobie zawsze jaką rozrywkę i bez kina wynajdę. A ty, to tu siedzisz i siedzisz i tylko z temi kukłami gadasz.
Michaś patrzył niezdecydowanie, lecz Anka pociągnęła go za rękaw.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.