- promocja
- W empik go
Dziki poradnik przetrwania. Megaporcja wiedzy o zwierzętach - ebook
Dziki poradnik przetrwania. Megaporcja wiedzy o zwierzętach - ebook
W naszym bezpiecznym, uporządkowanym życiu rzadko myślimy o nieszczęśnikach z drugiego końca łańcucha pokarmowego. A w przyrodzie nie ma zmiłuj – jeśli jesteś mały, musisz kombinować, inaczej cię zjedzą. Mnogość strategii, trików i chytrych forteli jest powalająca, a kreatywność zwierząt w wymyślaniu sposobów na przetrwanie – wprawia w osłupienie.
Przygotuj swoją szczękę na powolne opadanie, bo to NIE jest zwykły zbiór ciekawostek o zwierzętach. To opowieść o przebiegłych geniuszach, bezczelnych oszustach, a także o tych, którzy bronią się… klejem, kupą i włosami. Niektóre strategie – przywdzianie solidnej zbroi, zaopatrzenie się w groźną broń czy zatrudnienie agencji ochroniarskiej – od razu brzmią sensownie. Okazuje się jednak, że używanie własnej głowy zamiast drzwi do domu, udawanie czyjejś stopy, pupy czy języka albo namalowanie sobie oczu na plecach tak samo dobrze chroni przed drapieżnikami.
Na każdego wroga jest sposób, a pomysłowość natury nie ma granic – w myśl zasady, że jeśli coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9348-5 |
Rozmiar pliku: | 22 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zastanawiało cię kiedyś, jak to jest, kiedy wszystko dookoła chce cię pożreć? Na każdym kroku śledzi cię przebiegły myśliwy i tylko czeka na moment twojej nieuwagi… Oj, niełatwo jest być małym i przepysznym! Zwierzęta muszą sobie radzić z niebezpieczeństwami, które nam, ludziom, nie mieszczą się w głowie. Przykładowo: wstajesz rano i idziesz na śniadanie, a tu nagle okazuje się, że to ty będziesz czyimś śniadaniem… Od wieków trwa wyścig między drapieżnikami a ofiarami – aby przeżyć, jedne muszą się okazać sprytniejsze od drugich. Drapieżnik musi polować, a ofiara – skutecznie unikać stania się posiłkiem.
Zapraszam cię do fantastycznego świata podstępu, oszustwa, geniuszu i niepojętej odwagi. Przekonasz się, że zwierzęca pomysłowość nie zna granic, dowiesz się, czy warto udawać ptasią kupę, wyhodować sobie drugą głowę na ogonie i czy opłaca się chodzić wszędzie z kokosem pod pachą. Przedstawię ci techniki sprawdzone i pewne, nawet jeśli… nieprawdopodobne.
Skąd wiadomo, że to działa? Bo istnieje. Ewolucja nie pozwala na błędy, nie traci energii na bzdury: jeśli jakakolwiek strategia przetrwała do dziś, to z całą pewnością jest skuteczna i była szlifowana przez miliony lat.
My, ludzie, mamy to szczęście, że cywilizacja, w której żyjemy, zapewnia nam bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa. Dzięki naszym wielkim mózgom wypracowaliśmy system chroniący nas niemal idealnie. Nie musimy codziennie obawiać się o swoje życie – chociaż nieświadomie stosujemy wiele „zwierzęcych” technik przetrwania.
Na potrzeby tej opowieści, żeby pomóc ci lepiej wczuć się w sytuację stworzeń, którym życie nieźle daje w kość, spróbuję przeobrazić cię w małego robaczka… Wyobraź sobie, że patrzysz na świat z wysokości 5 centymetrów, masz miękkie, wiotkie ciałko i brak ci umiejętności obrony. To twoja pozycja wyjściowa. Ale nie martw się, spróbuję cię nauczyć technik przetrwania i wyposażyć w oręż, dzięki któremu nie będziesz się musiał bać.
JAK TO W KOŃCU JEST Z TĄ EWOLUCJĄ?
Najprościej mówiąc, ewolucja to baaardzo powolny i długotrwały proces, który docenia dobre pomysły i odrzuca te kiepskie. U podstaw ewolucji leży fakt, że wszyscy jesteśmy mutantami! W każdej komóreczce naszego ciała znajdują się pliki z informacjami o nas – to geny. Zakodowane są tam dane na temat tego, ile mamy mieć wzrostu jako dorośli, jaki będziemy mieli kolor włosów i oczu, a nawet co nieco o naszym charakterze. Czasem jednak zdarza się, że pliki ulegają uszkodzeniu i nagle pojawia się u nas jakaś cecha, której nie mieli nasi rodzice i dziadkowie. To właśnie mutacja. Mutacja może być czymś kiepskim, co skończy się chorobą lub kalectwem, ale może też być zmianą na lepsze. Ewolucja sprawia, że te mutacje, które okazały się przydatne, utrwalają się w kolejnych pokoleniach. Łatwiej będzie to zrozumieć na przykładzie.
Wyobraź sobie zwierzęta podobne do sarny, które pasą się na łące. Wszystkie jedzą to samo – trawy i zioła rosnące na ziemi. Któregoś dnia rodzi się młode, u którego zaszła mutacja – pomieszały się informacje dotyczące długości ciała, przez co maluch ma znacznie dłuższe nogi i szyję niż jego rówieśnicy. Kiedy dorasta, odkrywa, że może dosięgnąć liści z pobliskich drzew. Stado robi sobie z niego żarty, że taki dryblas, że „Ha, ha, jaka pogoda tam na górze?”, ale tak naprawdę wszyscy mu zazdroszczą, bo też chętnie spróbowaliby liści. Dryblas – mutant dorasta i okazuje się, że dzięki swojemu wzrostowi jest lepiej odżywiony i silniejszy od reszty stada. Łatwiej mu pokonać konkurentów i zdobyć dziewczynę.
Swoją mutację przekazuje dzieciom i one również rodzą się wyższe niż rówieśnicy. Nie tylko zdobywają dzięki temu więcej pożywienia, lecz także budzą większy respekt wśród drapieżników. Łatwiej im przeżyć i przekazać dalej swoje geny. Potomkowie reszty stada z czasem wymierają, a wysokie mutanty żyją dalej. Co więcej, jest ich tyle, że nie tylko cała trawa zostaje wyjedzona, ale znikają również wszystkie liście, do których do tej pory sięgały. I wtedy rodzi się kolejny mutant o jeszcze dłuższej szyi niż reszta stada, który znów sięga wyżej i może jeść to, co niedostępne dla innych. Sytuacja powtarza się wiele razy, przez kolejne miliony lat, i ze zwierzęcia podobnego do sarny powstaje zwierzę podobne do żyrafy.
Podobnie bywa z innymi cechami, takimi jak ubarwienie czy długie szpony. Zwierzęta specjalizują się i zdobywają nowe umiejętności. Wszystko to dzieje się niesłychanie wolno, tak że nie sposób dostrzec tych zmian w inny sposób, niż – przykładowo – przez porównanie skamieniałych szczątków do zwierząt żyjących obecnie.
U ludzi widać mutacje bardzo wyraźnie: różnimy się wzrostem, wielkością uszu czy nosów, co niekiedy działa na naszą korzyść, a innym razem chętnie byśmy coś w sobie zmienili. Powiedzmy, że ktoś kocha zbierać grzyby, ale urośnie bardzo wysoki i będzie mu ciężko się do nich schylać. A ktoś inny – drobny i szczupły – będzie mógł zrobić karierę jako skoczek narciarski albo dżokej, ale zawodowym koszykarzem czy siatkarzem raczej nie zostanie.Załóż odpowiednie ciuchy!
Zacznijmy od podstaw: najprostszy sposób na unikanie bycia zauważonym to wtapianie się w tło. Trendy kolorystyczne w świecie zwierząt okazują się stałe i niezmienne – w modzie od zawsze są kolory ziemi, czyli odcienie brązu i zieleni. Kreację uzupełniają wszelkie wzorki, przypominające cienie rzucane przez drzewa – pasy, plamki, cętki i maziaje. Takie wdzianko zapewnia zwierzęciu ochronę, w przyrodzie raczej nikt nie chce być zauważony – ani drapieżnik, ani ofiara.
Szczęśliwcy zamieszkujący środowisko o mniej więcej stałej kolorystyce mają ułatwione zadanie – gekonowi pustynnemu jeden ciuszek wystarczy za całoroczny kamuflaż.
Piaskowy kolor, piaskowy wzorek i może śmigać bezpiecznie po pustyni, niewidoczny dla oczu drapieżników.
Ale już taka polska łasica?
Wiosną, latem i jesienią brązowe futerko świetnie się sprawdza i znakomicie maskuje. Ale co począć zimą, gdy śnieg wokoło, a brąz rzuca się w oczy? Spokojnie – matka natura zadbała o niewidzialność łasicy także zimą i dała jej drugie futerko – bielusieńkie! Tym sposobem łasica jest niemal niewidoczna na śniegu – zarówno dla większych drapieżników, jak i swoich ofiar. Niestety, ryzykiem takiej sezonowej zmiany garderoby jest to, że czasem można nie trafić w pogodę. Jeśli zimą nie ma śniegu, to biedna łasiczka bardzo na tym traci: biała mocno rzuca się w oczy na leśnej ściółce. Nawet w ciemnościach widać ją lepiej w świetle księżyca, niż gdyby pozostała brązowa. Dlatego kiedy zimą pada śnieg, zawsze myślę o łasicach i o tym, że pewnie właśnie kamień spada im z serca i wychodzą z norek bez strachu.
Zmiana futra to bardzo czasochłonny proces: włosy zaczynają intensywnie wypadać, a na ich miejscu wyrastają nowe. Ma to swoje zalety, bo raz futerko staje się grubsze, co przydaje się zimą, a raz – cieńsze. Ma też oczywistą wadę, czyli nie kamufluje jak należy przez cały czas. Spróbujmy więc innej taktyki.
Co powiesz na chromatofory? Pod tą nazwą kryją się struktury o absolutnie odlotowych właściwościach! Chromatofory to komórki skóry zdolne do zmiany barwy w zależności od potrzeb. Najbardziej znanymi posiadaczami chromatoforów są kameleony, chociaż w ich przypadku mamy do czynienia z pewnym szeroko powtarzanym mitem. Kameleon naprawdę potrafi w dość widowiskowy sposób zmienić barwę w ciągu kilku sekund, ale nie dlatego, że zmieniło się tło, ale ponieważ ktoś go zdenerwował. Spotykany często w kreskówkach motyw, kiedy to kameleon – położony chociażby na kraciastym obrusie – po chwili sam jest w kratkę, to bujda. Nie wierz też w filmiki z sieci, na których kameleony w ułamku sekundy zmieniają kolory od różu przez turkus, pomarańcz, czerwień i błękit, gdy tylko dotkną jakiegoś kolorowego przedmiotu.
W naturze kameleon, aby stać się niewidzialny, potrzebuje bardzo dyskretnych zmian w kolorystyce – przechodzi powolutku od jasnozielonych do ciemnozielonych listków i delikatnie zmienia odcień w czasie kilku minut. Tak powstała ta strategia i temu głównie służy – płynnemu wtapianiu się w tło. Ale jest wyjątek, który sprawił, że pojawiły się te wszystkie opowieści. Samce kameleonów są bardzo przywiązane do terytorium i zaciekle bronią swoich włości przed innymi samcami. Jeśli intruz wtargnie na czyjś teren, zaczyna się sroga bitwa na kolory. Samce stają naprzeciwko siebie, nadymają się, otwierają paszcze i syczą, żeby wręcz ociekać grozą i mrokiem. Wtedy ich chromatofory zaczynają szaleć! Barwy ochronne idą w odstawkę, liczy się tylko to, żeby kolorystycznie zmiażdżyć przeciwnika. Kontrastowe plamy, niebieskie i czerwone rozbłyski, a do tego przepychanie i gryzienie, które trwają, dopóki jeden z walczących nie spadnie z gałęzi.
Ale, ale! Chromatofory MOGĄ działać jak u kameleonów z kreskówki, tyle że u zupełnie innych zwierząt. Najbardziej spektakularna zmiana kolorów, o precyzji i szybkości tak niepojętej, że faktycznie wygląda jak przeróbka komputerowa, to specjalność mątw.
Mątwy to słonowodne stwory o niezwykłej inteligencji – udowodniono między innymi, że potrafią liczyć! Nieźle jak na mięczaka, prawda? Przeprowadzono eksperyment, w którym mątwy dostawały do wyboru krewetki w dwóch pojemniczkach i zawsze wybierały ten, w których było więcej jedzonka, nawet jeśli liczby różniły się od siebie nieznacznie (4 kontra 5).
Jednak zdolności umysłowe to nic w porównaniu z tym, co te zwierzęta wyczyniają z kamuflażem. Ich skóra jest usiana chromatoforami tak gęsto, że mątwa zmienia odcień z całkowicie białej do zupełnie czarnej w ułamku sekundy! Potrafi odtworzyć niemal dowolny wzór, a nawet pulsować jak neon, aby w ten sposób zahipnotyzować rybę i udaremnić jej ucieczkę. Mątwa umie tak idealnie wkomponować się w otoczenie, że nawet jeśli wiesz, że tam siedzi, i tak jej nie dostrzeżesz.
Zdolności w tym zakresie przejawiają również inne morskie głowonogi (tak nazywamy te morskie mięczaki) – ośmiornice. One też są piekielnie inteligentne, a kolory zmieniają na zawołanie niemal tak szybko jak mątwa. Dodatkowo potrafią wiele innych odlotowych rzeczy, więc wrócę do nich jeszcze kilkukrotnie.
Jeśli zwierzę rezygnuje z maskujących barw i przybiera bardziej jaskrawe kolory, musi mieć w tym jakiś interes, na przykład… chce zaimponować dziewczynom.
Najlepiej widać to u ptaków – samce są bardzo kolorowe, niekiedy mają długie, barwne pióra, utrudniające, a wręcz uniemożliwiające lot, jak u pawia, bażanta czy egzotycznych rajskich ptaków. Takie ubarwienie to przekaz: „Halo, moje panie! Zobaczcie, jaki jestem dzielny! Przeżyłem, mimo że jestem taki kolorowy i każdy drapieżnik mnie widzi!”, czyli ma ono świadczyć o zdrowiu, sprawności i sprycie samca, jego zdolnościach przetrwania. Część ptaków wybiera działania mniej radykalne – przywdziewają kolorowe ciuszki tylko w okresie godowym. Przykładowo: u kaczek można obserwować przepiękną kolorową szatę godową oraz maskującą szatę spoczynkową. Jednak taka radykalna wymiana piór wiąże się z dużym ryzykiem – pierzenie się to dla ptaka duży wysiłek, a kaczor podczas niego nie może latać.
Samice są znacznie bardziej rozsądne i przez cały rok perfekcyjnie umieją w znikanie! Podczas gdy pan paw pręży się i puszy, pani paw jest niepozorna, ubarwiona tak, aby nie było jej widać na gnieździe. Co oczywiste, pozostaje w ukryciu dla bezpieczeństwa dzieci. Wiele ptaków tak bardzo polega na swoim kamuflażu, że czeka z ucieczką do ostatniej chwili, w nadziei że drapieżnik ich nie dostrzeże. Spacerując w ciszy po łąkach, można się nieźle wystraszyć, kiedy nagle spod nóg wystartuje spłoszony ptak. Gniazdująca w ten sposób kuropatwa jest niemal niewidoczna w trawie, gdy siedzi w niej bez ruchu.
Dotyczy to także skowronka oraz bażanta.
Jest jeszcze kwestia deseni – pasków, plamek, maziajów. Popatrz na zebrę.
Tak, masz rację: doskonale ją widać. A teraz popatrz na nią w stadzie. Ha! Widzisz różnicę? Kiedy zebr jest więcej, ich paski się zlewają, a drapieżnik widzi tylko falującą paskowaną masę. Zebry są zwierzętami stadnymi nie bez przyczyny. Trudno z takiego tłumu wyłowić jedną sztukę do upolowania. Dodatkowo drapieżniki kotowate (lwy, tygrysy, lamparty) i psowate (wilki, lisy, szakale) widzą kolory zupełnie inaczej niż człowiek. Dostrzegają odcienie żółci, brązu i szarości, dlatego zebra, nawet jedna, jest dla nich znacznie mniej widoczna niż dla ciebie. Inaczej mówiąc: jeśli jakieś zwierzę jest dla ciebie dobrze widoczne, to oznacza, że nie ty jesteś jego głównym wrogiem – strategie drapieżników i ofiar się do siebie dostosowują.
Czarno-białe paski mają w sobie coś magicznego, ponieważ zwierzę o tym deseniu jest niewidoczne nawet dla… komarów! Okazuje się, że jeśli zwykłą czarną krowę pomalować w białe paski, komary będą ją gryźć znacznie rzadziej niż niepomalowaną. Jest to o tyle zadziwiające, że komary szukają ofiar za pomocą nie wzroku, ale węchu. Paski jednak są prawdopodobnie przyczyną jakichś zakłóceń w widzeniu owadów. Zwierzęta w paski są też rzadziej atakowane przez muchy tse-tse, a skoro tak, to ten deseń również na tym poziomie zwiększa ich szanse na przeżycie: mucha tse-tse przenosi śmiertelną chorobę – naganę – na którą rocznie umiera na świecie około 3 milionów sztuk bydła. Paski mogły więc teoretycznie powstać wyłącznie z powodu niebezpiecznych owadów, a nie – dla zmylenia drapieżników. Chociaż najpewniej oba te czynniki zadziałały jednocześnie.