Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,99

Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin - ebook

ŚWIATOWY BESTSELLER

KSIĄŻKA ZAKAZANA W CHINACH

INSPIRUJĄCA OPOWIEŚĆ O KOBIETACH, KTÓRE PRZETRWAŁY PASMO KRZYWD, STRAT I REWOLUCJI, ZACHOWUJĄC SWOJE CZŁOWIECZEŃSTWO.

Hillary Clinton

Babka autorki miała dwa lata, gdy zgodnie z chińską tradycją matka połamała jej kości stopy i skrępowała palce. Gdy dziewczynka błagała, by rozwiązać bandaże, matka z płaczem wyjaśniała, że robi to dla jej szczęścia. Dzięki temu babka wyrosła na lokalną piękność i stała się konkubiną generała.

Matka autorki wstąpiła do komunistycznego podziemia i walczyła o nowe Chiny. Wspięła się wysoko w hierarchii partyjnej, ale podczas rewolucji kulturalnej musiała klęczeć na rozbitym szkle i walić głową w chodnik na znak pokuty.

Mała Jung recytowała z pamięci Czerwoną Książeczkę Mao. Jako nastolatka naszywała łaty na spodnie, żeby wyglądać bardziej proletariacko. Na studiach skorzystała z cudem nadarzającej się okazji i opuściła swój kraj na zawsze. Została pierwszą osobą z komunistycznych Chin, która obroniła doktorat na brytyjskim uniwersytecie.

Jung Chang przełamała strach i opowiedziała światu o prawdziwych uczuciach swojego narodu. Od czasu pierwszego wydania Dzikie łabędzie zostały przetłumaczone na 37 języków i sprzedały się w ponad 13 milionach egzemplarzy na całym świecie. W Chińskiej Republice Ludowej ta książka wciąż jest zakazana.

***

„Hipnotyzująca. Jak wszystkie wielkie opowieści o przetrwaniu, pomimo nieustających tragedii i zgrozy, Dzikie łabędzie podnoszą na duchu: dzięki odwadze i sile charakteru jej bohaterów”. Antonia Fraser, „The Times”

„Wszystko w tej książce jest niezwykłe. Niczym wielka tragedia wzbudza emocje, od żalu po grozę, lecz także podziw, rozpacz i zachwyt, kiedy błyskotliwa inteligencja oświetla serce ciemności”. Minette Marrin, „The Sunday Telegraph”

„Jung Chang zaprasza nas do świata, w którym ciągły strach, nagła klęska, widmo tortur albo śmierci w męczarniach są traktowane jak coś tak oczywistego, jak jutrzejsza zmiana pogody”. Edward Behr, „The Los Angeles Times”

„Ból i zgroza kryjące się w ciszy niedawnej historii Chin stają się widoczne, bliskie i bezpośrednie”. Howard G. Chua-Eoan, „Time”

„Prawdziwa, żywa historia wyprowadzona z głębi rodzinnych wspomnień. Nieoceniona możliwość spojrzenia na powstawanie współczesnych Chin”. Richard Heller, „The Mail on Sunday”

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7587-4
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PODZIĘKOWANIA

Jon Halliday pomógł mi napisać _Dzikie łabędzie_. Spośród wielu jego zasług szlifowanie mojego angielskiego jest jedną z najbardziej oczywistych. W trakcie naszych codziennych dyskusji zmuszał mnie do ciągłego klarowania zarówno moich myśli, jak i mojej opowieści, a przy tym pomagał mi znajdować najwłaściwsze wyrażenia w języku angielskim. Wsparta jego historyczną wiedzą, drobiazgową dociekliwością i rozsądnymi uwagami, czułam się bezpiecznie.

Toby Eady jest najlepszym agentem, jakiego można sobie tylko życzyć. W delikatny sposób nakłonił mnie do tego, żebym zajęła się wyłącznie pisaniem.

Czuję się zaszczycona, że miałam do czynienia z tak znakomitymi profesjonalistami jak Alice Mayhew, Charles Hayward, Jack McKeown i Victoria Meyer z wydawnictwa Simon & Schuster w Nowym Jorku oraz Simon King, Carol O’Brien, Hellen Ellis z wydawnictwa HarperCollins w Londynie. Dla Alice Mayhew, mojej opiekunki w wydawnictwie Simon & Schuster, przeznaczam specjalne wyrazy wdzięczności za jej wnikliwe uwagi. Robert Lacey z HarperCollins wspaniale zredagował maszynopis, za co jestem mu głęboko wdzięczna. Pomocne uwagi padające w transatlantyckich rozmowach i ciepło, jakim promieniuje Ari Hoogenboom, zawsze dodawały mi energii. Dziękuję wszystkim, którzy pracowali przy tej książce.

Entuzjastyczne zainteresowanie moich przyjaciół stanowiło dla mnie niewyczerpane źródło zachęty. Wszystkim im jestem niezmiernie wdzięczna. Szczególnie pomogli mi Peter Whitaker, I Fu En, Emma Tennant, Gavan Mc Cormack, Herbert Bix, R. G. Tiedemann, Hugh Baker, Yan Jiaqi, Sun Li-qun, Y. H. Zhao, Michael Fu, John Chow, Clare Peploe, André Deutsch, Peter Simpkin, Ron Sarkar i Vanessa Green. Szczególna rola od początku przypadła Clive’owi Lindleyowi, z powodu jego cennych porad.

Moi bracia, siostra i przyjaciele z Chin z całą wielkodusznością pozwolili mi opowiedzieć dotyczące ich historie, bez których _Dzikie łabędzie_ nie byłyby możliwe.

Bardzo dużo miejsca w tej książce zajmuje historia mojej matki. Mam nadzieję, że oddałam jej sprawiedliwość.

Jung Chang

maj 1991, Londyn, AngliaCHRONOLOGIA

+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| Rok | Rodzina/Autorka | Ogólne |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1870 | Urodził się dr Xia. | Panowanie dynastii |
| | | mandżurskiej |
| | | (1644–1911). |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1876 | Urodził się Xue Zhiheng | |
| | (dziadek). | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1909 | Urodziła się babcia. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1911 | | Cesarstwo upada; |
| | | republika, gubernatorzy |
| | | wojskowi. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1921 | Urodził się ojciec. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1922–1924 | Generał Xue zostaje | |
| | szefem policji w rządzie | |
| | generałów w Pekinie. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1924 | Babcia zostaje konkubiną | |
| | generała Xue. Generał | |
| | Xue traci władzę. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1927 | | Kuomintang kierowany |
| | | przez Czang Kaj-szeka |
| | | jednoczy większą część |
| | | Chin. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1931 | Urodziła się mama. | Japonia najeżdża |
| | | Mandżurię. Japończycy |
| | | okupują Yixian, Jinzhou. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1932 | Babcia i mama jadą do | Manzhuguo rządzone przez |
| | Lulongu. | Puyi. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1933 | Umiera generał Xue. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1934 | | Długi Marsz: komuniści |
| | | w Yan'anie. |
| | | |
| | | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1935 | Babcia poślubia dr. Xia. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1936 | Dr Xia, babcia i mama | |
| | w Jinzhou. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1937 | | Japończycy wchodzą |
| | | w głąb Chin. Przymierze |
| | | komuniści–Kuomintang. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1938 | Ojciec wstępuje do | |
| | Partii Komunistycznej. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1940 | Ojciec w Yan'anie. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1945 | | Japonia kapituluje. |
| | | Jinzhou okupują |
| | | Rosjanie, chińscy |
| | | komuniści, Kuomintang. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1946–1948 | Ojciec w Chaoyangu, | Wojna domowa: komuniści |
| | a potem w partyzantce | walczą z Kuomintangiem. |
| | koło Chaoyangu. Mama, | |
| | aktywistka studencka, | |
| | przyłącza się do | |
| | komunistycznego | |
| | podziemia. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1948 | Mama aresztowana. | Oblężenie Jinzhou. |
| | | |
| | Mama i ojciec spotykają | |
| | się. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1949 | Rodzice się pobierają. | Proklamowanie ChRL. |
| | | |
| | Wyjazd rodziców | Komuniści zdobywają |
| | z Jinzhou. | Syczuan. |
| | | |
| | Marsz do Nankinu. | Czang Kaj-szek na |
| | | Tajwanie. |
| | Poronienie mamy. | |
| | | |
| | Ojciec w Yibinie. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1950 | Mama w Yibinie; | Reforma rolna. |
| | skupowanie żywności; | |
| | walki. | Udział Chin w wojnie |
| | | koreańskiej (do lipca |
| | Urodziła się Xiaohong. | 1953 roku). |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1951 | Mama zostaje szefową | Kampania „dławienia |
| | Ligi Młodzieży w Yibinie | kontrrewolucjonistów” |
| | jako podwładna pani | (Huige zabity). |
| | Ting; uzyskuje pełne | |
| | członkostwo w partii. | Kampania przeciw „trzem |
| | | złom”. |
| | Babcia i dr Xia | |
| | w Yibinie. | Kampania przeciw „pięciu |
| | | złom”. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1952 | W marcu przychodzę na | |
| | świat. | |
| | | |
| | Umiera dr Xia. | |
| | | |
| | Ojciec zarządza Yibinem. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1953 | Rodzi się Jinming. | |
| | | |
| | Rodzina przenosi się do | |
| | Chengdu. | |
| | | |
| | Mama zostaje szefową | |
| | Wydziału Spraw | |
| | Publicznych Wschodniego | |
| | Okręgu. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1954 | Ojciec zostaje zastępcą | |
| | dyrektora Wydziału Spraw | |
| | Publicznych w Syczuanie. | |
| | | |
| | Rodzi się Xiaohei. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1955 | Mama w areszcie. | Kampania „odkrywania |
| | | utajonych |
| | Dzieci w internatach. | |
| | | kontrrewolucjonistów”. |
| | | (Przyjaciele z Jinzhou |
| | | napiętnowani). |
| | | |
| | | Nacjonalizacja. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1956 | Mama zostaje zwolniona. | Kampania „stu kwiatów”. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1957 | Kampania antyprawicowa. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1958 | Idę do szkoły. | Wielki Skok; podwórzowy |
| | | wytop stali; komuny. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1959 | | Głód (do 1961 roku). |
| | | |
| | | Peng Dehuai występuje |
| | | przeciwko Mao i zostaje |
| | | potępiony. |
| | | |
| | | Kampania łapania |
| | | „prawicowych |
| | | oportunistów”. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1962 | Rodzi się Xiaofang. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1963 | | „Uczenie się od Lei |
| | | Fenga”, eskalacja kultu |
| | | Mao. Początek „rewolucji |
| | | kulturalnej”. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1966 | Ojciec uwięziony. | |
| | | |
| | Mama jedzie do Pekinu. | |
| | | |
| | Ojciec zwolniony. | |
| | | |
| | Zostaję przyjęta do | |
| | Czerwonej Gwardii. | |
| | | |
| | Pielgrzymka do Pekinu. | |
| | | |
| | Opuszczam Czerwoną | |
| | Gwardię. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1967 | Prześladowanie rodziców. | Nieudana próba |
| | | powstrzymania „rewolucji |
| | Ojciec pisze do Mao; | kulturalnej” przez |
| | aresztowanie; załamanie | marszałków; |
| | psychiczne. | |
| | | Tingowie rządzą |
| | Mama w Pekinie u Czou | Syczuanem. |
| | En-laja. | |
| | | |
| | Rodzice więzieni | |
| | i wypuszczani (do 1969 | |
| | roku). | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1968 | Rodzina wyprowadza się | |
| | z rządowego kompleksu. | |
| | | |
| | Powstaje Syczuański | |
| | Komitet | |
| | | |
| | Rewolucyjny. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1969 | Ojciec w obozie Miyi. | IX Zjazd KPCh legalizuje |
| | | „rewolucję kulturalną”. |
| | Zostaję wysłana do | |
| | Ningnanu. | |
| | | |
| | Umiera babcia. | |
| | | |
| | Pracuję jako robotnica | |
| | rolna w Deyangu. | |
| | | |
| | Mama w obozie Xichang. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1970 | Umiera ciotka Junying. | Tingowie usunięci. |
| | | |
| | Zostaję „bosonogą | |
| | lekarką”. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1971 | Mama poważnie chora | Umiera Lin Biao. |
| | w szpitalu w Chengdu. | |
| | | Wizyta Nixona. |
| | Mama zrehabilitowana. | |
| | | |
| | Wracam do Chengdu. | |
| | | |
| | Zostaję odlewnikiem | |
| | i elektrykiem. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1972 | Ojciec uwolniony. | Pojawia się Deng |
| | | Xiaoping. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1973 | Wstępuję na Uniwersytet | |
| | Syczuański. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1975 | Umiera ojciec. | |
| | | |
| | Spotykam pierwszego | |
| | cudzoziemca. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1976 | | Umiera Czou En-laj, Deng |
| | | zostaje wyrzucony. |
| | | |
| | | Demonstracje na placu |
| | | Tian’anmen. |
| | | |
| | | Umiera Mao; „banda |
| | | czworga” aresztowana. |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1977 | Zostaję asystentką, | Deng wraca do władzy. |
| | wysyłają mnie na wieś. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| 1978 | Dostaję stypendium | |
| | w Anglii. | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+2

„NAWET ZWYKŁA ZIMNA WODA JEST SŁODKA” – MOJA BABCIA WYCHODZI ZA MANDŻURSKIEGO DOKTORA

(1933–1938)

List od żony generała Xue zawierał także prośbę, żeby rodzice zabrali babcię do siebie. Chociaż zostało to wyrażone w tradycyjny, aluzyjny sposób, zrozumiała, że kazano jej się wyprowadzić.

Ojciec zabrał ją do domu z widocznym ociąganiem. Nie miał już ambicji odgrywania roli dobrego ojca rodziny. Od chwili, kiedy zaaranżował związek swojej córki z generałem Xue, jego akcje w świecie poszły w górę. Został awansowany na zastępcę szefa policji w Yixianie, wciągnięty na listę ludzi o znaczących koneksjach i stał się stosunkowo bogatym człowiekiem – zakupił pewne posiadłości ziemskie – i zaczął palić opium.

W tym samym czasie, kiedy go awansowano, wziął sobie konkubinę, kobietę z Mongolii, którą przedstawił mu jego bezpośredni szef. Obdarowywanie pnącego się w górę kolegi konkubiną było powszechną praktyką, a lokalny szef policji miał przy tym nadzieję, że i jego obejmie protekcja generała Xue. Pradziadek niedługo zaczął się rozglądać za drugą konkubiną – ponieważ człowiek z jego pozycją powinien mieć ich jak najwięcej, było to wskaźnikiem statusu społecznego. Nie musiał daleko szukać – jego konkubina miała siostrę.

Kiedy babcia wróciła do domu, sytuacja była zupełnie inna niż przed dziesięcioma laty, gdy go opuszczała. Oprócz jednej nieszczęśliwej i gnębionej żony, którą była jej matka, zastała teraz trzy małżonki. Jedna z konkubin urodziła córeczkę, która miała tyle samo lat, co moja matka. Siostra mojej babci, Lan, w zaawansowanym wieku szesnastu lat wciąż była niezamężna, co bardzo irytowało Yanga.

Babcia przeprowadziła się z jednego gniazda intryg do drugiego. Ojciec był obrażony zarówno na nią, jak i na jej matkę. Teraz, kiedy miał dwie konkubiny, które wolał o wiele bardziej niż żonę, był dla niej jeszcze bardziej nieprzyjemny. Jadał posiłki z nimi, a żona jadała sama. Na babcię zaś był obrażony za to, że wróciła do domu wtedy, kiedy wreszcie urządził sobie życie.

Poza tym uważał ją za osobę przynoszącą nieszczęście, ponieważ straciła męża. W tamtych czasach utrzymywano, że kobieta, której mąż umarł, ponosi odpowiedzialność za tę śmierć. Mój pradziadek widział więc w niej osobę przynoszącą pecha, stanowiącą groźbę dla jego pomyślnego losu, i chciał, żeby wyniosła się z jego domu.

Konkubiny podbechtywały go jeszcze. Zanim moja babcia wróciła do domu, urządziły wszystko po swojemu. Prababka była łagodną, nawet słabą osobą. Chociaż teoretycznie stała ponad konkubinami, w praktyce była zdana na ich łaskę. W 1930 roku urodziła syna, Yulina. Konkubiny straciły poczucie bezpieczeństwa, bo w razie śmierci pradziadka cały majątek przeszedłby w ręce jego syna. Jeśli Yang okazywał jakiekolwiek uczucia w stosunku do syna, konkubiny złościły się i obrażały. Od chwili jego narodzin wszczęły wojnę psychologiczną przeciw prababce. Jeśli w ogóle odzywały się do niej, to tylko po to, żeby narzekać i robić uwagi, a jeśli na nią patrzyły, to z lodowatym, kamiennym wyrazem twarzy. W pradziadku nie miała żadnego wsparcia, a jego wzgardy i potępienia dla niej wcale nie uśmierzyły narodziny syna – znalazł nowe powody, żeby mieć jej wszystko za złe.

Ale babcia miała silniejszy charakter od swojej matki, a przejścia minionych lat jeszcze bardziej ją zahartowały. Nawet w swoim ojcu budziła pewien lęk. Powiedziała sobie, że czasy, gdy potulnie go słuchała, już minęły, i zamierza walczyć o siebie i o swoją matkę. Jak długo będzie w tym domu, konkubiny mają być grzeczne, a nawet dobrze byłby widziany od czasu do czasu ich przymilny uśmiech.

Taka była atmosfera domu, w którym moja matka spędziła tak ważne dla dziecka lata – od drugiego do czwartego roku życia. Choć osłaniana przez swoją matkę, czuła przecież panujące w domu napięcie.

Babcia była teraz piękną młodą kobietą w wieku dwudziestu pięciu lat. Miała przy tym ogładę i kilku mężczyzn prosiło ojca o jej rękę. Ale ponieważ poprzednio była konkubiną, ci, którzy oferowali jej pozycję żony, byli zbyt biedni i nie mieli szans u pana Yanga.

Moja babcia nie cierpiała świata konkubin, pełnego podejrzliwości i małostkowej mściwości, w którym jedynym sposobem życia było dać się zdeptać lub deptać inne. Chciała tylko, żeby zostawiono ją w spokoju i żeby mogła wychowywać córkę.

Ojciec nieustannie popędzał ją do ponownego małżeństwa, czasem prawiąc niemiłe aluzje, czasem mówiąc jej wprost, że powinna go już uwolnić od obowiązku zajmowania się jej sprawami. Ale nie miała dokąd pójść i nie wolno jej było podjąć żadnej pracy. Po jakimś czasie, nie mogąc znieść takiej presji, załamała się.

Wezwano wtedy lekarza. Był to doktor Xia, w którego domu moją matkę ukrywano trzy lata wcześniej, po ucieczce babci z posiadłości generała Xue. Chociaż synowa doktora Xia była przyjaciółką babci, on sam nigdy jej nie widział. Kiedy wszedł do pokoju, jej uroda zrobiła na nim takie wrażenie, że wycofał się w pomieszaniu i wymamrotał do służącej, że poczuł się niedobrze. W końcu opanował się, wszedł jeszcze raz, usiadł i długo z babcią rozmawiał. Był pierwszym mężczyzną, któremu mogła powiedzieć to, co naprawdę czuła, więc zwierzyła się mu ze swojego smutku i swoich nadziei – aczkolwiek z pewną powściągliwością, jak przystało kobiecie wobec mężczyzny, który nie jest jej mężem. Doktor okazał się delikatny i współczujący, a moja babka wiedziała, że ją rozumie. Wkrótce zakochali się w sobie i doktor Xia się oświadczył. Powiedział mojej babci, że chce, by została jego prawowitą małżonką, a także obiecał, że wychowa moją mamę jak własną córkę. Babcia przyjęła oświadczyny ze łzami radości. Jej ojciec także był zadowolony, aczkolwiek pospieszył uprzedzić doktora Xia, że nie jest w stanie dać córce posagu. Doktor Xia odpowiedział, że to nie ma znaczenia.

Doktor leczył według tradycyjnej medycyny i prowadził rozległą praktykę w Yixianie, ciesząc się bardzo dużym uznaniem zawodowym. Nie pochodził z Hanów, jak rodzina Yang i większość ludzi w Chinach, ale był rdzennym mieszkańcem Mandżurii. Wywodził się z rodziny nadwornych lekarzy władców Mandżurii, którzy byli bardzo szanowani.

Znano go nie tylko jako świetnego lekarza, ale także jako dobrego człowieka, bo często leczył ludzi za darmo. Był wysokim mężczyzną, miał ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, i poruszał się elegancko. Zawsze chodził ubrany w tradycyjną długą szatę i kaftan. Miał miłe brązowe oczy, kozią bródkę i długie, opadające wąsy. Jego twarz i postać tchnęły spokojem.

Kiedy oświadczył się mojej babce, był już starszym człowiekiem. Miał sześćdziesiąt pięć lat, był wdowcem, ojcem trzech dorosłych synów i córki, a wszystkie jego dzieci założyły już swoje rodziny. Synowie mieszkali razem z nim. Najstarszy zarządzał domem i rodzinnymi dobrami, drugi prowadził u boku ojca praktykę lekarską, a trzeci – mąż koleżanki szkolnej mojej babci – był nauczycielem. W sumie jego synowie mieli ośmioro dzieci, a jeden z ich synów sam był już żonaty i miał syna.

Doktor Xia zebrał ich w gabinecie i powiedział o swoich planach. Słuchali z niedowierzaniem, popatrując na siebie wzajem, a potem zaległa głęboka cisza. Wreszcie najstarszy powiedział: „Przypuszczam, ojcze, że miałeś na myśli, że ona będzie twoją konkubiną”. Doktor Xia powtórzył, że zamierza pojąć moją babcię za prawowitą żonę. Zostałaby wtedy ich macochą, a to powodowało określone następstwa. Należałoby jej się takie traktowanie jak starszemu pokoleniu, na równi z mężem przysługiwałby jej wysoki status. W przeciętnym chińskim domu młodsza generacja była podporządkowana starszej, z odpowiednimi formami zaznaczającymi różnice ich pozycji, a w rodzinie doktora Xia obowiązywał jeszcze bardziej skomplikowany mandżurski system etykietalny. Młodsi musieli okazywać starszym szacunek każdego poranka i wieczoru, mężczyźni klękali, a kobiety składały głęboki ukłon. Podczas uroczystości rodzinnych mężczyźni powinni złożyć pełny _koutou_. Fakt, że babcia była poprzednio konkubiną, oraz różnica wieku oznaczały, że synowie doktora będą musieli być posłuszni komuś, kto ma niższy status i jest znacznie od nich młodszy. Tego już było dla nich za wiele.

Cała rodzina zebrała się razem i wszyscy dyskutowali z rosnącą złością. Nawet synowa, która była niegdyś koleżanką szkolną babci, okazała duże niezadowolenie, ponieważ małżeństwo jej teścia zmusiłoby ją do zupełnie nowych stosunków z dawną przyjaciółką. Nie mogłaby jeść przy tym samym stole ani siadać w jej obecności, musiałaby klęczeć, a nawet składać _koutou_.

Wszyscy członkowie rodziny – synowie, synowe, wnuki, nawet prawnuczek – wchodzili po kolei, aby błagać doktora Xia, żeby „wziął pod uwagę uczucia” swojej własnej „krwi i ciała”. Padali na kolana, składali pełny _koutou_, szlochali i krzyczeli.

Błagali doktora Xia, żeby rozważył to, że jest Mandżurem, a zgodnie z dawnym mandżurskim zwyczajem mężczyzna o jego pozycji nie powinien się żenić z chińską kobietą. Doktor Xia odpowiedział, że to prawo zostało już dawno zniesione. Syn argumentował, że gdyby ojciec był dobrym Mandżurem, respektowałby je nadal. Wielokrotnie wracała też sprawa różnicy wieku – doktor Xia był ponaddwukrotnie starszy od mojej babci. Ktoś przywołał stare przysłowie: „Młoda kobieta, która ma starego męża, w istocie należy do innego mężczyzny”.

Doktora Xia najbardziej bolał szantaż emocjonalny – zwłaszcza argument, że wzięcie za żonę byłej konkubiny będzie miało wpływ na pozycję społeczną jego dzieci. Wiedział, że jego dzieci mogą „stracić twarz”, i czuł się winny z tego powodu. Niemniej najważniejsze było dla niego szczęście mojej babci. Gdyby wziął ją jako konkubinę, nie tylko „straciłaby twarz”, lecz także stałaby się niewolnicą całej rodziny. Jego miłość nie wystarczyłaby, żeby ją osłonić, gdyby nie była legalną żoną.

Błagał swoją rodzinę, żeby przychyliła się do jego woli. Ale oni – zgodnie z przekonaniem panującym w ich kręgach społecznych – uważali, że nie należy pobłażać takim nieodpowiedzialnym życzeniom. Jedni wskazywali na jego sędziwy wiek. Inni mówili mu: „Już masz synów, wnuki i nawet prawnuki, dużą i dobrze prosperującą rodzinę. Czego jeszcze chcesz? Po co ci ten ślub?”.

Coraz więcej krewnych i przyjaciół pojawiało się na scenie, zaproszonych przez synów. Wszyscy jednomyślnie twierdzili, że ślub jest obłąkanym pomysłem. Wreszcie zwrócili żądła ku mojej babci. „Znowu chce wyjść za mąż, mimo że ciało pierwszego męża jeszcze nie ostygło w grobie – mówili. – Ta kobieta wszystko wykalkulowała: nie może zaakceptować statusu konkubiny i musi być legalną małżonką. Gdyby cię naprawdę kochała, to czy nie satysfakcjonowałoby jej to, że zostanie twoją konkubiną?” Przypisywali mojej babci niskie motywy, ostrzegali, że zaplanowała sobie, iż skłoni doktora do poślubienia jej, a potem będzie źle traktowała jego dzieci i wnuki.

Insynuowali także, że zamierza położyć rękę na pieniądzach doktora. Każda przemowa o właściwym postępowaniu, moralności i jego własnym dobru miała w tle milczące założenie dotyczące majątku. Krewni obawiali się, że babcia zagarnie dobytek doktora, gdy jako żona automatycznie stanie się zarządczynią majątku.

Doktor Xia był bogatym człowiekiem. Miał osiemdziesiąt hektarów ziemi uprawnej w okręgu Yixian i jakieś posiadłości na południe od Wielkiego Muru. Jego obszerny dom w mieście zbudowany był z szarej cegły, ozdobionej białym wzorem. Sufity były wybielone wapnem, a pokoje wytapetowane tak, że ukryto belki i złączenia, co uważano za wskaźnik powodzenia i majątku. Poza tym prowadził kwitnącą praktykę lekarską i był właścicielem apteki.

Kiedy członkowie rodziny zobaczyli, że nic nie wskórają, postanowili „popracować” bezpośrednio nad babcią. Pewnego dnia wstąpiła do niej synowa doktora Xia, która była jej szkolną koleżanką. Po herbacie i niezobowiązujących pogawędkach przeszła do istoty swoich odwiedzin. Babcia rozpłakała się, wzięła ją za rękę, jak to robiły zazwyczaj, i zapytała, jak by postąpiła, gdyby znalazła się w jej sytuacji. Odpowiedziało jej milczenie, więc ciągnęła: „Dobrze wiesz, co to znaczy być konkubiną. Nie chciałabyś nią być, prawda? Wiesz, jest takie powiedzenie Konfucjusza: _Jiang xin bi xin _– wyobraź sobie, że masz w piersi moje serce”. Lepiej czasami odwołać się do czyichś lepszych instynktów za pomocą myśli mędrca, niż po prostu powiedzieć nie.

Przyjaciółka wróciła do rodziny prawie z poczuciem winy i opowiedziała o niepowodzeniu swojej misji. Dodała, że nie ma serca dalej naciskać na babcię. Znalazła sprzymierzeńca w Deguim, drugim synu doktora, który leczył razem z ojcem i był z nim bliżej niż jego bracia. Powiedział, że należy pozwolić na to małżeństwo. Trzeci syn także zaczął się wycofywać, gdy żona opisała mu strapienie babci.

Najbardziej nieustępliwy okazał się najstarszy syn. Kiedy jego żona zobaczyła, że dwaj pozostali wahają się, powiedziała do męża: „Oczywiście, że im nie zależy. Mają swoją pracę i tego im ta kobieta nie zabierze. Ale ty? Jesteś jedynym zarządcą majątku ojca – a to przejmą ona i jej córka. Co wtedy pocznę ja i co poczną twoje biedne dzieci? Nie mamy niczego pewnego. Może powinniśmy umrzeć? Może właśnie tego chce twój ojciec! Może powinnam się zabić, żeby wszyscy byli zadowoleni!”. Jej mąż odpowiedział na to wzburzony: „Poczekaj tylko do jutra”.

Kiedy następnego ranka doktor Xia wstał, znalazł całą rodzinę, piętnaście osób, z wyjątkiem Deguiego, klęczącą przed jego sypialnią. W chwili, gdy się pojawił, jego najstarszy syn krzyknął: _koutou!_ i wszyscy głęboko się pochylili. Potem głosem rozedrganym z emocji syn wyrecytował: „Ojcze, twoje dzieci i cała twoja rodzina zostaną tu i będą bić pokłony choćby do śmierci, aż cię skłonimy do tego, żebyś zaczął myśleć o swojej rodzinie i miał także wzgląd na siebie samego i swój wiek”.

Doktor Xia był tak zły, że cały się trząsł. Poprosił swoje dzieci, żeby wstały, ale zanim ktokolwiek zdążył się ruszyć, najstarszy syn powiedział: „Nie, ojcze, dopóki nie odwołasz ślubu”. Doktor Xia próbował porozmawiać rozsądnie, ale syn, grając ofiarę, nadal szantażował go roztrzęsionym głosem. W końcu doktor Xia powiedział: „Wiem, co macie na myśli. Nie będę przecież żył wiecznie. A jeśli się martwicie o to, jak was będzie traktowała wasza przyszła macocha, to nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że bardzo dobrze. Wiem, że to dobra osoba. Oczywiście nie mam żadnych innych gwarancji oprócz jej charakteru…”.

Kiedy starszy syn usłyszał słowo „charakter”, zawołał: „Jak możesz używać słowa »charakter«, mówiąc o konkubinie! Żadna porządna kobieta nie zostałaby konkubiną, to po pierwsze!”. I zaczął sobie używać na mojej babci. Wtedy doktor Xia stracił panowanie nad sobą, podniósł laskę i zaczął okładać syna.

Przez całe życie doktor był wzorem opanowania i spokoju. Rodzina, wciąż na kolanach, patrzyła oniemiała. Prawnuk zaczął histerycznie krzyczeć. Najstarszemu synowi odjęło ze zdumienia mowę, ale tylko na chwilę, bo kiedy ją odzyskał, podniósł głos ponownie, nie tylko z powodu fizycznego bólu – głównie z urażonej dumy: zbito go na oczach całej rodziny. Doktor Xia przestał go okładać, z trudem łapiąc oddech z gniewu i wysiłku. Wtedy najstarszy syn znowu zaczął się wydzierać i obrażać babcię. Ojciec przerwał mu, mówiąc, żeby się zamknął, i uderzył go z taką siłą, że złamał laskę na dwoje.

Przez kilka sekund syn milczał upokorzony. Potem wyjął pistolet, popatrzył doktorowi Xia w twarz i powiedział: „Lojalny poddany przez swoją śmierć protestuje przeciwko cesarzowi. A posłuszny syn przeciwko swojemu ojcu. Tylko śmiercią mogę przeciwko tobie zaprotestować”. Rozległ się strzał. Syn się zachwiał, a potem osunął na kolana. Wpakował sobie kulę w brzuch.

Końskim zaprzęgiem zawieziono go do pobliskiego szpitala, gdzie zmarł następnego dnia. Prawdopodobnie nie zamierzał się zabić, chciał tylko wykonać gest na tyle dramatyczny, żeby złamać opór ojca.

Ta śmierć głęboko naruszyła równowagę doktora Xia. Chociaż na zewnątrz wydawał się spokojny jak zazwyczaj, ci, którzy dobrze go znali, widzieli, że ten spokój jest naznaczony wielkim smutkiem. Od tego czasu często ulegał atakom melancholii.

Yixian zakipiał od oburzenia, plotek i oskarżeń, które sprawiły, że doktor Xia, a szczególnie babcia poczuli się odpowiedzialni za tę śmierć. Niemniej doktor chciał pokazać, że nie został pokonany. Wkrótce po pogrzebie syna wyznaczył datę ślubu. Uprzedził swoje dzieci, że mają obowiązek okazywać szacunek nowej matce, i rozesłał zaproszenia do osób z miejscowej elity. Zwyczaj nakazywał im uczestniczenie w ślubie i przyniesienie prezentów. Doktor powiedział babci, żeby się przygotowała do wielkiej uroczystości. Babcia bała się oskarżeń, a zwłaszcza ich wpływu na doktora, i rozpaczliwie próbowała przekonać samą siebie, że nie jest winna. Ale przede wszystkim podjęła wyzwanie. Zgodziła się na pełny ceremoniał ślubny. W dniu ślubu opuściła dom ojca w pięknym powozie, w otoczeniu orszaku muzykantów. Zgodnie z mandżurskim zwyczajem jej rodzina wynajęła powóz, który ją dowiózł w pół drogi, skąd zabrał ją drugi, przysłany przez pana młodego. W miejscu przesiadki przy drzwiach powozu czekał jej pięcioletni brat, Yulin, zgięty wpół – co miało oznaczać, że przenosi ją na własnych plecach do powozu narzeczonego – a potem wszystko to zostało powtórzone przed domem doktora. Kobieta nie mogła tak po prostu wejść do domu mężczyzny, to by jej groziło utratą czci. Wszyscy powinni widzieć, że została tam zabrana, aby zaznaczyć wymagane obyczajem ociąganie się.

Druhny wprowadziły babcię do pokoju, gdzie odbywała się ceremonia. Doktor Xia stał za stołem, przykrytym ciężkim, czerwonym, haftowanym jedwabiem, na którym leżały tabliczki Nieba, Ziemi, Władcy, Przodków i Nauczyciela. Miał na głowie kapelusz, przyozdobiony jak korona, i był ubrany w długą luźną szatę z rękawami w kształcie dzwonów, tradycyjny strój Mandżurów do jazdy konnej i do łucznictwa, pochodzący jeszcze z nomadycznej przeszłości tego ludu. Ukląkł i pięć razy pochylił się w _koutou –_ przed każdą tabliczką, a potem sam wszedł do komnaty ślubnej.

Następnie babcia, ciągle w otoczeniu dwóch towarzyszek, pokłoniła się pięć razy, dotykając przy tym prawą ręką włosów – gest ten wyrażał pozdrowienie. Nie mogła składać _koutou_ z powodu ogromnej kunsztownej fryzury. Potem podążyła do komnaty ślubnej, gdzie doktor zdjął zasłaniający jej głowę i twarz czerwony welon. Druhny obdarowały każde z nich pustą wazą w kształcie dyni, które oni wymienili między sobą, a potem wyszły. Doktor i babcia przez chwilę siedzieli razem w ciszy, po czym doktor wyszedł powitać krewnych i gości. Babcia miała przez kilka godzin siedzieć bez ruchu i w samotności na kangu, patrząc w okno, na którym powieszono wielkie, wycięte z papieru, „szczęście dla dwojga”. Nazywało się to „siedzenie w błogim spokoju”, symbolizowało nieobecność wszelkiego niepokoju, jako że właśnie to uważano za główną cnotę kobiety. Kiedy goście już poszli, wszedł młody krewny doktora i trzy razy pociągnął ją za rękaw. Dopiero wtedy wolno jej było zejść z kangu. Z pomocą dwóch służących zdjęła ciężki, haftowany strój i włożyła prostą czerwoną suknię i spodnie. Wyjęła z włosów drogocenne ozdoby i rozczesała wysoką fryzurę, spinając włosy nad uszami w dwie spirale.

W 1935 roku moja mama, wtedy w wieku czterech lat, i moja babcia, wtedy dwudziestosześcioletnia, wprowadziły się do wygodnego domu doktora Xia. Był to właściwie cały kompleks, składający się z części mieszkalnej i z części dla pacjentów, z apteką wychodzącą na ulicę. W Chinach przyjęło się, że wzięty lekarz sam prowadził swoją aptekę; doktor Xia sprzedawał w niej tradycyjne chińskie leki, zioła i ekstrakty zwierzęce, które wyrabiał w pracowni przy pomocy trzech uczniów.

Fasadę domu ozdabiał czerwono-złoty okap. Pośrodku znajdowała się tabliczka, na której złotymi znakami napisano, że tu przyjmuje doktor Xia. Za sklepem był niewielki dziedziniec, na który wychodziło kilka pokoi zajmowanych przez kucharzy i służbę. Dalej kompleks rozdzielał się wokół kilku małych dziedzińców i mieszkali w nim członkowie rodziny doktora. W tyle był ogród z cyprysami i zimowymi śliwami. Na dziedzińcach nie rosła trawa – klimat był na to zbyt ostry – lecz po prostu leżała goła, twarda, brązowa ziemia, która latem zmieniała się w pył, a w zimie, po stopnieniu śniegu, w błoto. Doktor Xia, który uwielbiał ptaki, miał dla nich ogródek i każdego ranka, niezależnie od pogody, przy wtórze ich świergotu wykonywał tam _qigong_, powolne, płynne, pełne gracji chińskie ćwiczenia, zwane często _taiji_.

Po śmierci syna musiał znosić ciągły, milczący wyrzut rodziny. Nigdy nie mówił babci, jaki ból mu to sprawia. Chińskiemu mężczyźnie nie przystoi się wyżalać. Ona jednak wiedziała, co doktor przeżywa, i bardzo mu współczuła, choć w milczeniu. Odnosiła się do niego z wielką miłością i starała się zaspokoić jego potrzeby.

Dla jego rodziny zawsze miała uśmiechniętą twarz, chociaż lekceważono ją mimo okazywania formalnego szacunku. Nawet synowa, jej dawna koleżanka, unikała jej. Babcia wiedziała, że obarczają ją winą za śmierć najstarszego syna.

Jej styl życia zmienił się – zgodnie z mandżurskimi zwyczajami. Spała w pokoju z mamą, a doktor spał osobno. Bardzo wcześnie każdego ranka, zanim jeszcze wstała, leżała spięta i nasłuchiwała, czy nie nadchodzi ktoś z rodziny. Myła się co prędzej i pozdrawiała kolejno każdego, odpowiadając na ich lodowate powitania. W dodatku musiała sobie poradzić z ciężkim nakryciem głowy, które podtrzymywała peruka, włożona na uczesane włosy. I to wszystko w zamian za zimne „dzień dobry” – jedyne słowa, jakie członkowie rodziny wypowiadali do niej w ciągu dnia. Patrzyła na nich, jak się gną i kłaniają, i wiedziała, że nienawidzą jej z całego serca. Rytuał był jeszcze gorszy przez swoją nieszczerość.

Podczas świąt i innych ważnych okazji cała rodzina musiała jej składać _koutou_ i kłaniać się, a ona podnosiła się ze swojego krzesła i stawała obok niego. Puste krzesło symbolizowało ich matkę. W taki sposób dziękowała im za okazany jej szacunek. Mandżurskie obyczaje jakby umyślnie rozdzielały ją i doktora. Nawet jeść nie mogli razem. Jedna z synowych stała zawsze za babcią i podawała jej wszystko. Ale miała przy tym tak zimną twarz, że babci trudno było skończyć jedzenie, nie mówiąc już o cieszeniu się jego smakiem.

Kiedyś, niedługo po wprowadzeniu się do domu doktora, mama usadowiła się w wygodnym, ciepłym miejscu na kangu. Zobaczyła, że twarz doktora pociemniała – zerwał się i szorstko zepchnął ją z niego. Był to jedyny raz, kiedy okazał wobec niej fizyczną agresję. Zgodnie ze zwyczajami Mandżurów to miejsce było jego i miało rangę świętości.

Przeprowadzka do domu doktora dała babci nieco swobody, choć jednocześnie stanowiła pułapkę. Dla mamy sytuacja także była dość dwuznaczna. Doktor był dla niej bardzo dobry i wychowywał ją jak własną córkę. Nazywała go „ojcem”. Dał jej swoje nazwisko, Xia, które nosi do dzisiejszego dnia, a także nowe imię – Dehong, złożone z dwóch znaków. _Hong –_ znaczy „dzika łabędzica”, a _de_ jest imieniem rodowym i oznacza „cnotę”.

Rodzina doktora nie odważyła się obrazić babci wprost – byłoby to równoznaczne z porywaniem się na matkę. Najwcześniejsze wspomnienia mamy – poza tym, że przytulała ją babcia – dotyczą tego, jak dokuczali jej młodsi członkowie rodziny Xia. Nie płakała i ukrywała siniaki i zadrapania przed babcią, ale babcia i tak wiedziała, co się dzieje. Nie mówiła nic doktorowi, nie chciała go denerwować, miał dość problemów ze swoimi dziećmi. Ale mamie było źle. Często prosiła babcię, żeby wróciły do domu dziadków albo do domu, który kupił generał Xue, gdzie wszyscy traktowali ją jak małą księżniczkę. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że nie powinna prosić, żeby wróciły „do domu”, bo jedynym efektem prośby było to, że babcia płakała.

Najbliższymi przyjaciółmi mojej mamy były jej ulubione zwierzęta. Miała sowę, czarnego ptaka, który potrafił powiedzieć kilka prostych zdań, jastrzębia, białą mysz, kota oraz kilka koników polnych i świerszczy, które trzymała w szklanych butelkach. Z ludzi, poza matką, jej jedynym przyjacielem był stary woźnica doktora Xia, Duży Stary Li. Był to silny, chudy mężczyzna z gór Xing’an, leżących na dalekiej północy, tam gdzie się spotykały granice Chin, Mongolii i Związku Radzieckiego. Miał ciemną skórę, grube włosy, szerokie wargi i zadarty nos, co wśród Chińczyków było bardzo rzadkie. I właściwie wcale nie wyglądał na Chińczyka. Był wysoki, szczupły i żylasty. Ojciec wyuczył go na myśliwego i łowcę, razem wykopywali korzenie żeń-szenia i polowali na niedźwiedzie, lisy i jelenie. Przez pewien czas dobrze im się żyło ze sprzedaży skór, ale potem zostali wypchnięci z tego interesu przez bandytów, z których najgorsi pracowali dla Starego Marszałka, Zhang Zuolina. Duży Stary Li nie mówił o nim inaczej jak „ten sukinsyn bandzior”. Później, kiedy powiedziano mojej matce, że Marszałek jest zagorzałym antyjapońskim patriotą, przypomniała sobie, jak Duży Stary Li szydził z tego „bohatera” Północnego Wschodu.

Duży Stary Li doglądał ulubieńców mojej mamy, a także zabierał ją ze sobą na wyprawy. Tej zimy nauczył ją jazdy na łyżwach. Na wiosnę, kiedy śnieg i lód topniały, oglądali razem najważniejszą doroczną ceremonię „zamiatania grobów” i sadzenia kwiatów na grobach przodków. W lecie chodzili łowić ryby i zbierać grzyby, a na jesieni wypuszczali się za rogatki miasta, żeby strzelać do zajęcy.

Podczas długich mandżurskich wieczorów, kiedy wyje wiatr hulający na równinie, a mróz wzorami pokrywa okna, Duży Stary Li siadał na ciepłym kangu, brał moją mamę na kolana i opowiadał jej bajeczne historie o górach na północy. Szła spać z obrazami cudownych wysokich drzew, egzotycznych kwiatów, śpiewających melodyjnie kolorowych ptaków i korzeni żeń-szenia, które tak naprawdę były małymi dziewczynkami – i kiedy się je wykopało, trzeba je było przewiązać czerwonym sznurkiem, inaczej uciekały.

Duży Stary Li opowiadał także mojej mamie o obyczajach zwierząt. Tygrysy, które wędrowały po górach w północnej Mandżurii, były wielkoduszne i nigdy nie atakowały człowieka, o ile nie czuły się zagrożone. Uwielbiał tygrysy. Ale z niedźwiedziami sprawy miały się inaczej: były gwałtowne i za wszelką cenę należało ich unikać. Jeśli ci się zdarzy, że spotkasz niedźwiedzia, musisz stać nieruchomo, dopóki nie opuści głowy. A to dlatego, że niedźwiedź ma na czole kłak futra, który zasłania mu pole widzenia, gdy zwierzę schyli głowę. Jeśli chodzi o wilka, nie wolno się odwracać i uciekać, bo zawsze cię doścignie. Trzeba stać i patrzeć prosto na niego, jakbyś się nie bała. Potem możesz zacząć się bardzo, bardzo powoli wycofywać. Wiele lat później rady Dużego Starego Li uratowały mojej mamie życie.

Pewnego dnia, kiedy była w ogrodzie i rozmawiała ze swoimi zwierzętami, wnuki doktora Xia otoczyły ją całą bandą. Dzieci zaczęły ją popychać i wyzywać, a potem bić i szarpać coraz groźniej. Wepchnęły ją w kąt ogrodu, gdzie znajdowała się stara, wyschnięta studnia, i wrzuciły do środka. Studnia była dość głęboka i mama mocno się uderzyła o kamienie na dnie. W końcu ktoś usłyszał jej krzyki i zawołał Dużego Starego Li, który przybiegł, niosąc drabinę. Kucharz ją przytrzymywał, kiedy Li schodził na dół. W tym czasie pojawiła się babcia, odchodząca od zmysłów ze zdenerwowania. Po kilku minutach ze studni wyłonił się Li, trzymając moją mamę, prawie nieprzytomną, całą w siniakach i zadrapaniach. Li podał ją babci, która wniosła córkę do domu, gdzie zbadał ją doktor Xia. Jedno żebro było złamane i jeszcze po latach czasami się przemieszczało. Po tym zajściu mama już zawsze lekko utykała.

Kiedy doktor Xia spytał ją, co się stało, powiedziała, że popchnął ją „Numer Szósty”. Babcia, zawsze czuła na sympatie doktora, próbowała ją uciszyć, bo „Numer Szósty” był jego ulubieńcem. Kiedy więc wyszedł z pokoju, znowu powtórzyła, żeby mama nie skarżyła na niego i nie denerwowała doktora. Przez jakiś czas moja mama nie wychodziła z domu z powodu żebra. Pozostałe dzieci zupełnie ją ignorowały.

Bezpośrednio po tym wydarzeniu doktor Xia co jakiś czas zaczął wyjeżdżać z domu na kilka dni. Jeździł do stolicy prowincji, Jinzhou, która leżała jakieś czterdzieści kilometrów na południe, i rozglądał się za pracą. Atmosfera w domu była nieznośna, a wypadek, jaki przytrafił się mojej mamie, przekonał go, że sprawę przeprowadzki należy traktować jak najpoważniej.

Nie była to łatwa decyzja. W Chinach to, że pod jednym dachem żyje razem kilka pokoleń, przysparza rodzinie szacunku. Nawet ulice nosiły takie nazwy, jak „ulica Pięciu pokoleń pod wspólnym dachem” – dla upamiętnienia tych rodzin. Zerwanie ciągłości było uważane za nieszczęście i należało go unikać za wszelką cenę. Doktor Xia usiłował jednak robić dobrą minę do złej gry i powiedział mojej babci, że i tak będzie zadowolony, nawet jeśli mniej go będą szanować.

Babcia odczuła ogromną ulgę, chociaż próbowała tego nie okazywać. W rzeczywistości delikatnie popychała doktora Xia do tego kroku, zwłaszcza po tym, co spotkało moją matkę. Miała dość tej licznej rodziny, ich ciągłej lodowatej obecności, ich złych życzeń. Nie znalazła wśród nich towarzystwa ani też nie zaznała prywatności.

Doktor Xia rozdzielił swój majątek pomiędzy członków rodziny. Jedynymi rzeczami, jakie zatrzymał dla siebie, były podarunki, które jego przodkowie otrzymali od władców Mandżurii. Wdowie po swoim najstarszym synu oddał całą ziemię. Drugi syn odziedziczył aptekę, a najmłodszy dom. Doktor zatroszczył się też o to, żeby Duży Stary Li i reszta służących mieli zabezpieczoną przyszłość. Kiedy zapytał moją babcię, czy nie boi się biedy, odpowiedziała, że mając swoją córkę i jego, będzie szczęśliwa: „Jeśli kochasz, nawet zwykła zimna woda jest słodka”.

W mroźny dzień grudnia 1936 roku cała rodzina zebrała się przed bramą, żeby ich pożegnać. Wszyscy mieli suche oczy, oprócz Deguiego, jedynego syna, który poparł to małżeństwo. Duży Stary Li odwiózł ich wozem zaprzężonym w konie na stację, gdzie mama pożegnała się z nim wśród łez. Ale kiedy wsiedli do pociągu, już była podekscytowana. Nie jechała pociągiem od czasu, kiedy miała rok. Była bardzo przejęta i podskakiwała jak piłka, wyglądając oknem.

Jinzhou było sporym miastem, liczącym około stu tysięcy mieszkańców, stolicą jednej z dziewięciu prowincji Manzhuguo. Leżało około osiemdziesięciu kilometrów od morza, tam gdzie Mandżuria zbliża się do Wielkiego Muru. Podobnie jak Yixian, było otoczone murami, ale rozrastało się szybko i wydostało się już poza ich pierwotny obręb. Znajdowało się w nim kilka fabryk tekstylnych i dwie rafinerie oleju, stanowiło również ważny węzeł kolejowy i miało nawet własne lotnisko.

W pierwszej połowie stycznia 1932 roku Jinzhou okupowali Japończycy, którzy zajęli je po ciężkich walkach. Miasto miało niezwykle strategiczne położenie i grało główną rolę w zajęciu Mandżurii, a jego zdobycie było przedmiotem rozmów dyplomatycznych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Japonią oraz kluczowym epizodem w długim ciągu zdarzeń, które w końcu zakończyły się dziesięć lat później w Pearl Harbor.

Kiedy Japończycy rozpoczęli atak na Mandżurię we wrześniu 1931 roku, Młody Marszałek,

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: