Dźwięk spadających łez - ebook
Dźwięk spadających łez - ebook
Noc, podczas której diabeł opętał Detroit, naznaczyła Lukasa na zawsze. Właśnie wtedy, będąc małym chłopcem, uczestniczył w wydarzeniach, których nigdy nie powinien był nawet oglądać. Zmanipulowany, z niemającym już dla kogo bić sercem, utracił cząstkę siebie. Tak narodził się Silent. Milczący chłopak, którego jedyną siłą były… marzenia. Prozaiczne, lecz dla niego, otulonego obojętnością, nieosiągalne. Pragnął normalności, czystej pościeli, dobrej dziewczyny chcącej wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Chciał wzbić się w powietrze, wysoko, ponad otaczającą go beznadzieję. Marzenia te były jego przetrwaniem. Ostatnią płozą ratunku. Kiedy wreszcie wiatr zaczyna mu sprzyjać, wiejąc w plecy, a nie w oczy, Lukas zyskuje wiarę w odmianę losu. Ten jednak bywa przewrotny. Jedynie bezgraniczne braterstwo i pełna zrozumienia miłość mogą przywrócić dawno utraconą równowagę. Tylko czy uczucie do dziewczyny może dodać skrzydeł, a przyjaźń nauczyć latać? Wsłuchaj się w ciszę i usłysz zaklęty w krystalicznych kroplach dźwięk… Dźwięk spadających łez.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67024-57-0 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38
ROZDZIAŁ 39
ROZDZIAŁ 40Poranny wietrzyk jak gibki akrobata lawiruje pomiędzy zasłonami. Miota się, podskakuje, chce bezszelestnie dostać się do wnętrza. Wiesz, że mu się udało, jeśli prześlizguje się po twoim policzku, muska niczym najczulszy kochanek, głaszcze włosy, dmucha w rzęsy, chcąc wybudzić cię ze snu. Nie słyszysz go, ale wiesz, że jest.
Otacza cię cisza. Niemal czujesz, jak jej ręce zaciskają się na twojej głowie. Są jak obręcz. A z każdą mijającą, ulotną chwilą zaciska się ona coraz mocniej i mocniej.
Cisza, taka jak ta, sprawia, że w twojej głowie zaczynają kłębić się myśli, często te niechciane. Te, które pragniesz zepchnąć do najczarniejszego zakątka świadomości. Nie chcesz ich. Nie wiesz, co z nimi zrobić. Przerażają cię. Dlatego tak bardzo nie lubisz ciszy. Jako dziecko bałeś się ciemności, teraz drżysz, mimo że za oknem świt.
Jeśli otacza cię tylko cisza, unieś głowę, wypnij pierś, nie bój się. Jest jeden dźwięk straszniejszy niż świst przemykających po wnętrzu czaszki myśli. Odgłos zgniatający serce, miażdżący duszę. Jeśli go usłyszysz, wiedz, że jego echo będzie krążyć za tobą jak cień, nie opędzisz się, nie uciekniesz. Nie zasłaniaj uszu, nie zaciskaj na nich dłoni.
Otwórz oczy, po prostu.ROZDZIAŁ 1
Noc Diabła
Na peryferiach miasta stał niewielki dom. W tamtej chwili, a było już późno, bo Lukas szykował się do snu, słychać było jedynie spokojny głos jego matki, a na podwórzu, w oddali, ujadanie bezpańskiego psa. Łyse gałęzie drzew chwiały się na wietrze, a różnokolorowe zgniłe liście niczym dywan pokrywały podmokłą ziemię. Było spokojnie, ale gdy oddychało się głęboko, można było wyczuć, że to jedynie złudzenie. Coś wisiało w powietrzu.
Siatka otaczająca budynek pokryta była rdzą. Jej chropowata powierzchnia mieniła się w świetle księżyca i na tle jesiennego krajobrazu wydawała się wyjątkowo ładna, jakby oblepiona cukrem trzcinowym.
Przy furtce wejściowej stała biała, gipsowa figurka przedstawiająca Matkę Boską. Odnosiło się wrażenie, że jej uniesione oczy zerkają w jeden punkt – w okno na piętrze. Na szaroburym, październikowym tle rzeźba ta błyszczała jak najjaśniejsza gwiazda.
Wiatr przybierał na sile, pędził z centrum Detroit, gnał. Wyprzedzał samochody, niósł nowinę, złe wieści. Auto, którym jechał ojciec chłopca, Rhino, zostało daleko w tyle. Twarz mężczyzny była wykrzywiona. Tysiące emocji walczyło w jego wnętrzu. Tornado myśli kotłowało się w głowie. Jechał do domu.
Kobieta w średnim wieku ubrana w koszulę nocną głaskała czarne włosy swojego syna, a chłopiec, wtulony w jej pierś, nasłuchiwał bicia serca. Był szczęśliwy, gdy byli tylko we dwoje. Przepełniał go spokój. Lubił takie momenty.
Ich wieczorny rytuał przerwał świst. Kobieta usiadła na łóżku, a wkrótce potem zrobił to sześcioletni Lukas. Potarła ramiona i zerknęła w stronę okna. To tylko wiatr. Wtargnął do pokoju przez szczelinę w oknie. Chciał ostrzec. Podeszła do szyby. Jej wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem figurki. Ponownie przeszedł ją dreszcz. Szybkim ruchem zamknęła okno, próbując odgonić niechciane myśli i strach narastający w jej wnętrzu. Potrafiła go maskować, żyć z nim.
Wyrwała się z zamyślenia, wzięła z półki książkę i usiadła, otaczając dziecko ramieniem.
– Mamo. – Chłopiec uderzył piąstkami w kołdrę. – Dlaczego co wieczór czytasz mi o rycerzu i księżniczce? To jest nudne! – Podniósł głos.
– To jest ładne. To opowieści o pięknej miłości, o miłych dziewczynkach i odważnych chłopcach. – Poczochrała mu włosy i spojrzała na niego z czułością. – Sam kiedyś znajdziesz swoją księżniczkę. – Uśmiechnęła się, ale Lukas nie odwzajemnił się tym samym.
– Na pewno nie! Nie widziałem w okolicy żadnego zamku!
– Nie trzeba mieszkać w zamku, żeby być rycerzem lub księżniczką – powiedziała z przekonaniem.
– Jak to? – zdziwił się.
– Księżniczka to każda dobra dziewczynka. Taka, która ma wielkie serce. A dzielny rycerz to ktoś, kto potrafi zadbać o swoją królewnę. Zawsze stawia jej dobro ponad swoje i pokazuje, jak bardzo ją kocha. I pamiętaj, Lukas – objęła dłońmi jego twarz i spojrzała prosto w oczy – pamiętaj, że żaden odważny chłopiec nigdy nie bije dziewczyny. Nie można jej uderzyć nawet kwiatkiem, rozumiesz?
Chłopiec pokiwał głową, jakby wszystko zrozumiał, i zapytał:
– A czy ty znajdziesz kiedyś swojego księcia? – Zanim zdążyła sformułować odpowiedź, dodał: – Jeśli chcesz, to ja będę nim dla ciebie. – Zamyślił się. – Tylko najpierw muszę nauczyć się bić, żeby odpędzić smoka i wrogów.
Na te słowa przytuliła syna mocniej.
– Śpij już, rano zrobię twoje ulubione placki z bananami.
Chłopiec uśmiechnął się szeroko. Chciał, żeby już był ranek. Kołysany do snu, w akompaniamencie bijącego równomiernie i spokojnie matczynego serca, przymknął powieki.
Kobieta głaskała go po włosach, chcąc, by jak najszybciej zasnął.
Usłyszała dźwięk silnika. Serce zaczęło łomotać w jej piersi. W duchu modliła się, żeby Lukas już spał.
Rhino wysiadł z auta i trzasnął drzwiami. Na co dzień nie był spokojnym człowiekiem, ale tej nocy wydawał się wyjątkowo zdenerwowany. Gdyby złość była stanu ciekłego, zapewne kipiałaby mu z nosa. Zamaszystym ruchem otworzył furtkę i zacisnął pięści. Poluzował je dopiero, gdy opadł na kolana. Tuż przed figurą Matki Boskiej. Złożył ręce do modlitwy. Klęczał dobre pięć minut, szepcząc pod nosem sobie tylko znane słowa, a następnie wstał. Rozejrzał się dookoła, podwinął rękawy kurtki i, jakby popychany przez samego diabła, pognał do domu.
Drzwi otworzyły się z impetem. Kobieta pospiesznie zabrała ramię spod głowy śpiącego już syna i zerwała się z łóżka. Nakryła go kołdrą po same uszy, licząc, że gruby, wypchany puchem materiał stłumi odgłosy zbliżającej się nieuchronnie awantury. Ucałowała jeszcze czubek jego głowy i pobiegła w stronę niewielkiego, skąpanego w ciemności przedpokoju.
Pełna obaw i z uczuciem ucisku w piersi, którego mimo upływu lat nie udało jej się do końca oswoić, wyciągnęła dłoń w stronę włącznika światła. Znajdowała się na nim ciepła, szorstka ręka. Wyczuła kolczasty sygnet, nieodłączny atrybut jej męża, lecz to nie sprawiło, że odetchnęła z ulgą. Odskoczyła i mimo że jej serce pędziło, zapytała pewnie.
– Rhino?
Spokój mógł ją uratować albo wręcz przeciwnie – jeszcze mocniej rozwścieczyć mężczyznę.
Wszystko zależało od nastroju, który w jego przypadku bywał niezwykle kapryśny.
Miała świadomość tego, co uczyniła, więc gdy rozbłysło światło i zobaczyła wykrzywioną w grymasie złości twarz, dotarło do niej, że plan diabli wzięli.
Nabrała maksymalną ilość powietrza – jak człowiek, który wie, że zaraz znajdzie się pod wodą – naiwnie wierząc, że gdyby nadszedł czas, kiedy będzie walczyć o życie, to powietrze, nabrane w tej właśnie chwili, pomoże przetrwać, będzie jej ratunkiem.
Wyciągnęła ręce przed siebie, chcąc dotykiem złagodzić jego złość, ale był szybszy. Pięść zderzyła się z jej bladą, delikatną twarzą, a wstrzymywane powietrze, to samo, które miało być jej zapasowym tchnieniem, uszło z sykiem. Zatoczyła się na szafkę, z której wypadły buty. Straciła przytomność, a kiedy się ocknęła, spojrzała zamglonym wzrokiem w stronę męża.
Wiedziała, że w tym starciu nie ma szans.
– Myślałaś, że jak zadzwonisz na gliny i powiesz o miejscu przerzutu, to mnie zamkną i będziesz mogła się bezkarnie puszczać, co? – Kopnął kobietę w brzuch.
Nie zdążyła osłonić się kolanami, skulić w kłębek, tak, jak robiła to za każdym razem, gdy jej mąż nie miał humoru.
– Nie zrobiłam tego, przyrzekam – kłamała, sądząc, że to proste zapewnienie sprawi, że Rhino odpuści.
Prawda była taka, że owszem, to ona zadzwoniła na posterunek w Warren i podała miejsce spotkania męża z przemytnikiem wiozącym towar z Kanady. Liczyła, że zostanie z Lukasem sama, a diabeł, który stał nad nią jak kat, zniknie. Na zawsze.
– Miałaś pecha, wiesz? Zatrzymali go na moście Ambassador, debile. Jeszcze zanim się ze mną spotkał. Jesteś taka głupia! – Kopał na oślep, aż krew zaczęła sączyć się z jej ust. – Najważniejsza noc w roku, a ja nie mam towaru! A wszystko przez ciebie, suko! – Przez chwilę stał nieruchomo, napawając się widokiem zmaltretowanej kobiety. W końcu uklęknął przy niej i wiedząc, jaki jest jej najczulszy punkt, wysyczał: – Za to, że jesteś taka niewdzięczna, zabiorę mu to, co kocha najbardziej. – Zerknął w stronę pokoju, w którym spał niczego nieświadomy chłopiec. – A żeby twoje serce krwawiło, jeszcze zanim wbiję w nie nóż, coś ci powiem. – Uśmiechnął się podstępnie i szarpiąc za włosy, uniósł jej głowę. – Zrobię z niego kopię siebie, sobowtóra człowieka, którego tak bardzo nienawidzisz. Wpoję mu, że suki trzeba traktować twardą ręką. Tak wypiorę mózg, że będzie cię uważał za największe ścierwo.
Kobieta załkała. Marzyła, żeby ten koszmar się skończył. Żałowała, że nie uciekła z synem od tego potwora. Jednak na takie przemyślenia było już za późno.
– Zostaw mamę! Puść mamusię!
Rhino odwrócił głowę, słysząc krzyk Lukasa. Twarz kobiety wyrażała strach w najczystszej postaci. Chłopiec rzucił się na plecy ojca, a drobne rączki zacisnął na jego szyi. Małe, przerażone serduszko dudniło w piersi, gdy mężczyzna bez wysiłku zrzucił go na podłogę, sprawiając, że upadł przy zmasakrowanym ciele matki. Lukas bał się tak bardzo, że zmoczył spodnie od piżamy. Matka chwyciła go za rączkę, chcąc dodać otuchy, a ojciec śmiał się i krzyczał:
– Moczydupek! Moczydupek!
Zawstydzony i przerażony dzieciak marzył tylko o tym, by móc zamknąć oczy i przeczekać. Nie mógł jednak znieść łkania matki. Liczył, że to zły sen, koszmar, bo przecież całkiem niedawno usypiał w jej ramionach. I była ona taka piękna, delikatna i ciepła. Zupełnie inna od mamy, którą widział leżącą na podłodze, odwracającą od niego wzrok, jakby obawiała się, że dziecko ujrzy w jej oczach niewyobrażalne cierpienie i strach. Chciała chronić syna, złagodzić jego ból, dopóki była jeszcze w stanie.
– Kochanie – zwróciła się do niego – poślizgnęłam się na schodach. Tata mi nic nie zrobił. Tata cię kocha. – Spojrzała w końcu w oczy dziecka. – Czasem tak się dzieje, synku, nie martw się. – Objęła brzuch, chcąc złagodzić boleści. – Bez względu na to, co się stanie, będę tu. – Położyła dłoń w miejscu, w którym wyczuwalne było bicie małego serca. – Kocham cię.
– Ja ciebie też, mamusiu.
– Och, niemal się wzruszyłem. – Rhino się zaśmiał. – Lukas, podejdź tu – rozkazał.
Chłopiec puścił, do tej pory trzymaną kurczowo, rękę matki, zerknął na jej twarz i przymknięte powieki. Ostatni raz dotknął matczynego policzka. Wydawał mu się wyjątkowo blady. Podszedł do ojca. Z reguły spełniał jego żądania, w obawie przed siniakami, które nie były mu obce. Nie rozumiał tego, co się wydarzyło. Wiedział jedynie, że skutkiem wypadku, może być śmierć, i sądził, że tak też stało się w tym przypadku. Był przekonany, że mama nie żyje. Zrobiło mu się jej żal, a kiedy spojrzał na schody i zobaczył, że na drugim stopniu stoi jego samochodzik, znieruchomiał. Zastanawiał się, czy to na nim poślizgnęła się mama i nie miał wątpliwości, że gdyby posprzątał, ona wciąż byłaby przy nim. Płacząc, pobiegł do schodów. Sięgnął po autko i rzucił nim o ścianę. Wtedy, właśnie w tamtej chwili, w głowie Rhino zrodził się plan.
– Chodź tu, mały – zwrócił się do syna, siląc się na miły ton. – Powiem ci coś ważnego.
Lukas spuścił głowę i podszedł do ojca, a ten kontynuował:
– Pewnie myślisz, że to twoja wina, że mama nie żyje, co nie?
Chłopiec przez moment stał w bezruchu, a następnie wzdrygnął się, jakby dopiero doszedł do jego świadomości sens wypowiedzianych słów. Wybuchnął histerycznym płaczem.
– Masz rację, to twoja wina – powiedział Rhino, nie zważając na stan, w jakim znajduje się syn. – Ale nie bój nic, nikt się o tym nie dowie. Nikomu nie powiem. – Położył dłoń na wątłym ramieniu dziecka i zacisnął pokrzepiająco. – O ile ty również nikomu nie zdradzisz, co się stało. No bo wiesz, wtedy wszystko by się wydało i każdy dowiedziały się, co zrobiłeś. A tego przecież nie chcemy, prawda, zuchu?
Lukas przetarł nos rękawem i uniósł spuchnięte od płaczu powieki. Przez jego głowę przewijało się tysiąc pytań, a atakujące go z każdej strony uczucia były dla niego niezrozumiałe, nowe. Nie wiedział, jak sobie z nimi poradzić ani jak je nazwać. Był rozbity, przerażony i niewyobrażalnie smutny. Rhino postanowił nie tracić czasu i kuć żelazo, póki gorące, więc wykorzystał to, co wiedział o swoim dziecku, do własnych celów i zapytał:
– Lubisz superbohaterów?
Oczy chłopca rozszerzyły się z podekscytowania, lecz gdy spojrzał w bok, na ciało matki, spuścił wzrok i załkał.
– Możemy się umówić, że ja będę, załóżmy… – zamyślił się Rhino – Batmanem, bo uratuję cię od konsekwencji tego. – Ruchem głowy wskazał na kobietę. – A ty będziesz bohaterem, który milczy, dobra? To będzie twoja tajna broń, zgoda? – naciskał, a kiedy dziecko przytaknęło, dodał: – Od dziś jesteś Silent. Podoba się? – Klasnął z entuzjazmem nieadekwatnym do sytuacji. – Jesteś superbohaterem.
Chłopiec ponownie kiwnął głową.
– Widzę, że zajarzyłeś zasady tej zabawy, dzieciaku. Mój syn! – Klepnął go w ramię. – A teraz chodź, wspólniku, mamy robotę do wykonania.
Podszedł do kobiety, a Lukas pobiegł do kąta. Trząsł się. Jego ramiona podrygiwały. Mimo to milczał. Chciał być superbohaterem.
Rhino sapał i klął, ciągnąc ciało żony przez przedpokój.
– Rusz się i otwórz drzwi – syknął, na co chłopiec podskoczył przestraszony.
W końcu jednak je uchylił, a chłód, który wdarł się nagle do środka, przyniósł mu ukojenie. Łzy na policzkach wyschły. Chciał, żeby pozostały suche, jak najdłużej, ale nie potrafił tego sprawić. Rhino ciągnął ciało niczym bezwładną marionetkę, a w ciszy nocy można było usłyszeć jedynie stukot głowy uderzającej o kolejne schodki werandy.
Zaciągnął zwłoki w podmokłe grządki i udał się do schowka, by chwilę później wrócić z łopatą. Lukas stał jak zaczarowany. Nie płakał. Unikał patrzenia w kierunku rabatek, na których gdy było ciepło, rosły tulipany. Ulubione kwiaty matki. Rhino z zapałem kopał rów. Lukas szybko połączył fakty. Podszedł bliżej i opadł na kolana.
– Przyszedłeś pomóc. Nareszcie – stwierdził oschle Rhino. – Kop.
Chłopiec spojrzał na niego zdezorientowany.
– Łapami! – krzyknął. – Nie bądź taką księżniczką!
Lukas zanurzył rączki w zimnej, błotnistej glebie i uniósł wzrok. Widząc zacięty wyraz twarzy ojca, postanowił bardziej przyłożyć się do powierzonego mu zadania. Bał się, był cholernie, niewyobrażalnie przerażony. Szurał w czarnej ziemi tak mocno, że aż bolały go palce. Działanie to nie przynosiło żadnego efektu. Mimo to szorował paluszkami jak grabiami, aż w końcu sam już nie widział, czy ma jeszcze paznokcie. Nie czuł nic. Otaczała go cisza. Nawet wiatr odpuścił.
Z oczu chłopca poleciały krople, które wsiąkły w ziemię. Tę samą, która przykryła ciało jego matki.
Ciszę zakłócił dźwięk.
Ledwie słyszalny, ale łamiący serce odgłos, zaklęty w krystalicznych kroplach.
Dźwięk spadających łez.