- W empik go
Edmund - ebook
Edmund - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 219 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Stefana Witwickiego.
Gdzież są świetne twoje mary?
Cele twoje?… Tegoż wieńca,
Łzy pragnęły zapaleńca,
Łzy, płomienie, i ofiary!
Józ. Bogdan Zaleski, w Rusałkach.
….. O, melancholy!
Who ever yet could sound thy bottom?
O, melancholijo! Któż zdołał zmierzyć twoją głębię?
SZEKSPIR, w Kymbelinie, a. 4. sc. 2.
WARSZAWA,
Drukiem K. Satrzowskiego i Komp.
przy ulicy Żabiej N er 472.
1829.
W niniejszeni dziele chciał autor wystawić charakter, cierpienia, i obłąkanie zapaleńca, (entuzijasty), tak same w sobie, jak w stosunku do innych ludzi.
Wiek, w którym poezija, stargawszy form i prawideł okowy, uniosła się aż do przesady w kraj fantazii, tęsknot, i melancholii; w którym filozofija,broniąc się nieczuło sci i ślepocie materyjalistów, zaczęła przechodzić w drugą ostateczność: w mistycyzm i idealizm; wiek dzisiejszy przysparza ofiar tej przemożnej serca i głowy choroby którą zowiemy c-małtaciją: a która dla towarzystwa tem jest nieszczęśliwsza, że chwyta się wyłącznie dusz piękniejszych, umysłów głębszych i szlachetnych.
Oddani na pastwę wybujałym i pożerającym uczuciom, płomieniem rozpasanej czułości namiętnie trawieni, entu-zijaści, otaczają się samotnością i czarnym smutkiem; w czczych marzeniach marnując najświetniejsze zdolności: w boleściach myśli wpadają wmizantropi-ję: anie wsparci pociechą i siłą wiary, chociaż niekiedy pełni religijnego uczucia, dochodzą często do zbrodni samobójstwa. Cierpienia tych istot nadzwyczajnych ile smucą i oburzają surowego moralistę, tyle znow dla wyobraźni poety bogate otwierają pole. *
Autor ku lepszemu wydaniu obranego przedmiotu, namiętność którą miał przedstawić odosobnił zupełnie od innych. Edmund niejest nawet zakochanym. Przez to straciło pismo na żywszym interesie i stało się trudniejsze: wszakże jego myśl główna zyskać natem powinna.
* Tu jest miejsce przypomnieć że często imieniem enłuzija-stów nietrafnie szafujemy. Nieraz to nazwanie dają ludziom którzy są tylko szarlatanami, lub nieuważnymi rozprawia – czami.
Kaztje wielkie uczucie może mieć swój entuzyazm. Edmund iest ofiarą enluzijazmupoezii.
Jest pewien rodzaj ludzi w szyderstwo obracających to wszystko co już dla nich przestaje byćpoważnem; zowiących nienaturalnością i fałszem co tylko się nie mieści w ich osobistych granicach;ludzi, a raczej półludzi, którzy w martwości czucia, w ograniczeniu myśli cały przestwór krajów imaginacii chcieliby cyrklem i liniją mierzyć, i działaniom umysłów jakby pokłonom niewolników przepisać jednostajne i niezmienne formy. Dla nich świat nie ma dziwów; życie, tajemnicy: i jest tylko miejscem, porą do obrania stanu, zrobienia tej lub owej ka-ryjery, i załatwiania interesów7. Me dla takich Mstoryja cierpień Edmunda. I żałować należy równic ich samych jak tej xiążki, jeżli kiedykolwiek ma być od nich czytana.
Prawda ie dramatyk szukający osób nie między zwyczajnymi ludźmi, unosząc się nad pospolite życia stosunki, wychodzi na niebezpieczniejsze pole; że mierność chcąc się dźwignąć w kraj pomysłowy, upada tym niczgrabniej, im bardziej się oddala od zwykłych podpór, im mniej może użyć miary przepisanej. Ale ograniczać myśli i uczucia jedynie wypadkami i prozą powszedniego zpowszednimi ludźmi pożycia,aby się nigdy nic wzniosły nad ten padół małości, niewoli, i nudów: byłoby to ubliżać losowi człowieka, i umyślnie poniżyć powołanie talentu.
Niech rozsądek stoi na straży naszej drogi ziemskiej; ale czyliż idzie zatem aby się wyrzekać wszystkiego co pod jego widoki i wnioski nic łatwo da się pod ciągnąc?… Myśl nie maź mieć swoich skrzydeł; dusza, swego świata?… Nad-zmysłowosc nie jest chimerą: tam czujące serce ciągle się kieruje; stamtąd ludzkość wzięła swoje najwyższe zaszczyty.
Autor nie śmiał swego pisma nazwać drama: gdyż do tego wyrazu łączy się wyobrażenie reprezentacii; a Edmund nie jest dziełem teatralnem; a przynajmniej niebył na scenę pisany.
EDMUND.
xięga I
Piękna okolica Szwajcaryi, ożywiona pogodnym Wschodem słońca.
WILHELM, WACŁAW.
(wchodzą) wacław
Nawet z dzieciństwa już to nie było jak insi, ale pan Wilhelm sam zobaczy ze się coraz pogorszą, chociaż te kilka czasów po winny były jak dzień przelecieć, a zwłaszcza mój Boie w tym pięknym wieku.
wilhelm (zatrzymując się).
Lecz powiem ci, poczciwy Wacławie, że już doprawdy czuję się zmęczony.
wacław
Można troche wypocząć. W tym kraju gdzie stanąć to pięknie aż oczom milo. Jak ja się cieszę ie łaskawy, kochany pan Wilhelm znowu z nami się zjechał. Panom to tam nie tyle, dla nich wszędzie i zabawa i rozmowa; ale biedny sługa jak z domu wyjedzic.to stałby się ptakiem a wracał do swoich. Milożto z ust czyich choć usłyszeć o kraju; a pan Wilhelm choć cudzy tak dobrze z nami o tem rozmawia. Jabym się nigdy w te podróże nie puszczał; już trzeci rok tak idzie co człowiek tylko nudzi i nudzi, nie ma do kogo i przemówić, a zostawiło się i kobietę i dzieci male. Jużto jegomość krzywdy im nie dozwoli, w każdym liście na końcu dopisuje: ale myślę sobie jak ma jechać obcy, wychowałem się w tym domu, a potem czy zasłabnie w dro – dzc, czy co, nie będzie komu dojrzeć, dopilnować.. pojechałem.
wilhelm
Dobry Wacławie, poświęcenie się twoje znalazło nagrodę w sercu twego pana, wacław
Jużcić to zawsze było serce najlepsze: gdybym pieniędzy nie trzymał to jak przyjdą z domu w jednymby ich tygodniu rozrzucił; sam biednych szuka a daje jakby nie wiedział co pieniądz znaczy. Żeby tylko sam siebie tak kochał jak jego ludzie kochają. Coż, kiedy te xiążki, te nieszczęścia: jak weimie myśleć, myśleć Bóg wie o czem i na co, nie doje, nio dospi, chodzi, a zawsze sam, zawsze smutny, że człowiekowi aż nie wiem co się dzieje. Coż dziwnego wielmożny panie, człowiek nie kamień; nie dać sobie takiej wygody, schnie w oczach prawie. Nigdy dla niego żadnej zabawy, uciechy, w takim wieku co to inszym aż ziemia pali się pod nogami. Ja nawet nie wiem jakie tam myśli do niego przystępują;
a mów mu o tem to niech Bóg broni. Jego panie ojciec miał ich pięcioro, a proszę było widzieć co za mężczyzna, gdyby nie przygoda sto latby przeżył. A ten unika ludzi jakby strzeż Boie czy zabit kogo, czy wyklęty. Zawsze jakieś'przemyślania, smutki; jak zacznie medytować, medytować gdyby pustelnik, to insi spią juz od dawna, on siedzi po nocach, oprze się lub patrzy w górę, właśnie nie równając jak nieme stworzenie. Ja mówie: panie Edmundzie, czemu się pan Edmund nie rozbiera, po co panu te myśli? jegomosć przykazywał żeby zdrowia szanować: to jak spojrzy to aż z nóg zwali, (oddając oczy) trupi trup właśnie, tylko oczy palusie strasznie,jakby co przystąpiło do chłopca; nic nie odpowie, bierze kapelusz i idzie sród nocy, ze ja już potem i gadać się boję. Dąż mnie pan wiarę że to czasem będzie cały tydzień taki co…
(znowu łzy ocierając, z ciezkiem westchnieniem) Ot? CO JUZ po – może mówić; skaranie nieba i dosyć.
wilhelm
Kochany Wacławie, los twego pąna i mnie mocno dotyka. Trzy miesiące spólnego w okolicach Rzymu pobytu, dały mi w nim poznać młodzieńca najpiękniejszych przymiotów. Jego szlachetny lubo dziwaczny charakter, i smutek którym młodość swoją otoczył, rychło mu ujęły me serce; i gdyby mię na miejscu nie zatrzymała słabość niestety żony, dla której właśnie podróż podjąłem, nie tak byśmy się prędko wtedy rozłączyli. Dzisiejsze moje z nim spotkanie się sprawia mi prawdziwą przyjemność, i niecierpliwie radbym go już uściskał. Może też towarzystwo moje i mej córki przyniesie mu jakie roztargnienie.
Ale istotnie musiał wyjść bardzo rano, kiedy obudziwszy się ze wschodem słońca, już go w domu nie znalazłem. Nie wątpię iż wcale nie wie o naszem przybyciu.
wacław
Ale bo też tak cicho państwo zajechali że ja nawet nic nie słyszałem. Za sen widzę ręczyć nie można. Dopiero dziś powiadają, przyjechał jakiś pan z córką; ani mi w głowie źeby to znajomy, aż po głosie pana Wilhelma poznałem. Pan Edmund nie widzi co się w dzień dzieje, a dopieroż4 miałby wiedzieć kto w nocy do oberży zajechał: nio widziałem nawet jak wyszedł przed świtem, tylko chłopiec powiadał że poszedł w tę stronę. Jużto panie najgorsze te Włochy. Czego on tam z sobą nie wyrabia! jakeś my od państwa odjechali! Ośm tygodni bidzie pojutrze jak jeździmy po Szwajcarach itu już jest przynajmniej spokojniejszy; ale bywało tam: to panie niedobry naród, powymyślali te tam figury, rozwaliny, tyle tego, a wszystko żeby wyciągać pieniądze i mamić panów że tak kiedyś było. W jednem panie miejscu takie rudera, kamienie, roz waliska, że to zwyczajnie jakiś zamekKróla, wielkie więzienie czy magazyny kiedyś stały, dosyć że my tam przyjechali: ja widzę że już porosło zielskiem choć kosić, po co i czas darmo tracić, on jak zaczął chodzić, chodzić, patrzy, wzdycha, coś gada po francuzku, rzuca rękami, głową: ot nikt nie uwierzy, dosyć że tak było, płakał panie i nieme kamienie jak rodzonego ojca całował.,. Straszne rzeczy, myślę sobie, aż on mnie ściska i krzyknął: " Co myślisz? " Powiedziałem co prawda, że to właśnie jak u nas w domu kiedy jegomość kazał stary lamus rozrzucać: szczęściem że nie miał w ręku kamienia; jak cisnął mi w oczy kapeluszem jakby Boże broń od pamięci odchodził: a to niech się z tego miejsca nie ruszę jeżeli zmyślam i jeżelim insze jakie słowo albo w złej myśli co powiedział.
wilhelm
Kiedy go widzisz tak czem zajętego, nietrzeba mu się sprzeciwiać, dobry Wacławie; gdyż czasem pomimo woli możesz mu istotna przykrość wyrządzić.
wacław
A ktoby tam chciał się sprzeciwiać… Ale długo, długo jeszczeby mówić gdybym miał o wszystkiem. Onegdaj taki deszcz, burza, jego niema; juz noc zapada, pytam się łudzi bo go tu wszyscy znają z jałmużny i z takiego życia: widzieli mówią na cmentarzu. Przychodzę; na kamieniu leżał jak kamień drugi; przemokły, blady, w ręku kapelusz, na oczach chustka, pod głową tylko jakaś xiążka była. Panie Edmundzie, na miłość boską! Co pan tu robisz w takiej burzy, przecież i suknia kosztuje. Ledwiem się słowa dopytał. " Dobrze mówisz, odpowie, na kamieniu burza, trzeba się pod kamień przed nią schować. " Żeby zaś młody chłopiec takie miał myśli! Gniewał się, dąsał, poszedł przecie do domu. Czyż pan rozumie ze człowiekowi nic się nie dzieje, patrząc jak się to dziecię pańskie marnuje i poniewiera? Ucieka od ludzi jakby bez edu-kaciiżadnej, spi po cmentarzach, nie gada, nie bawi się, nie użyie…
(wyjmuje z kieszeni list) w i l h E ł si
Cóż to masz za papier wacław
To ja chciałem panu powiedzieć o czem nikomu jeszczem ani wspomniał, a on broń Boże ieby się dowiedział, (ztajemnicą) Widząc ja panie że to coraz gorzej i gorzej, znalazłem chłopaka i podyktowałem list do jegomości. Pan Edmund wie żem niepiśmienny i ani się domyśla, a to już siódmy tydzień jak list przez pocztę posłany, (rozkłada usti pokazuje) Tutaj się pomylił i powalał bo i sam niekoniecznie był nauczony, otoż przepisał na nowy papier, a ten mnie się został. Proszę pana..
w i l h e l m
Uważ mój przyjacielu że ja, obcy człowiek, nie mam żadnego prawa do tajemnic familii.
wacław
Niema tu żadnych, pan to wszystko już wie; a potem dla takiego łaskawego co jabym miał do ukrywania? Niech tylko pan Wilhelm seryjo do niego, po ojcosku, żeby przecie wziął rozpamiętanie. Bo cóż, ja gadam, zwyczajnie sługa, to właśnie jakby nie słyszał.
(podaje list) I proszę powiedzieć czyja tu dobrze wszystko opisałem.
WILHELM, (czyta)
"Jaśnie wielmożny mój panie i dobrodzieju. Co mnie pan rozkazałeś wedle tego com wierny sługa zawsze był, ja tez panicza doglądam wiernie służąc, rzeczy wszystkich tu pilnuję, a to przez pewną okaziję już donoszę; ale niech pan będzie łaskaw zeby na mnie nie było winy bo pan Edmund nie wie, a mnie iął patrzeć bo to ja sam dyktuję, panu wiadomo żem niepiśmienny. Żeby wracał tobym już czekał, ale od roku mówi do domu do domu, a ja co prawda donoszę że my zawsze u cudzych, a pieniądze idą chociaż sarn wszystko trzymam; teraz mówi do Szwajcarów, potem może znow doWlochó w, tam najgorzej jak weźmie myśleć i nic nie gadać a tak smutny jestże ja się modlę nic nie pomaga. Według tego co był w domu to teraz daleko i strasznie gorzej, i taki smutny że pobladł i zmizerniał bardzo co prawda, a nie daj Boie byle co to gada o śmierci na moje starelata w takiem nieszczęściu. Wczoraj już poino byio siedział sam nad xiąźką co ja od malciiko-ici mówiłem nic nie wart nadto pisma, dziecko dzieckiem a po co tyle czytania, zdrowia nie będzie na coż zda się choćby najwięcej ochoty i sposobieństwa 9
(patrzy na Wacława) wacław
To ja sam wszystko dyktowałem, on tylko pisał bo zwyczajnie młody jeszcze chłopak; kazałem słowo w słowo i nic nie odmieniać, (z uśmiechem) A nie chwaląc się, nie było komu do szkół oddawać wielmożny panie.
wilhelm (czyta dalej)
" siedział, tak ja przychodzę ieby się rozbierał, ai sam już zrzucił kamizelkę; przed nili na xiążce małe portrety co wziął na wyjezdnem od panny Anieli..
wacław (przerywając)
To siostra pana Edmunda, kochane paniątko.
wilhelm (czyta)
" nieboszczyka ojca i nieboszczki pani a zapłakany strasznie był jakby, dopiero umierali; siedział podparty i w ręku trzymał pistolet a koniec jego nie dopuść Matko Boska miał w ustach; porwał się prędko i powiedział "ja tylko próbuję, nie chcę nikogo w nocy przebudzać" mnie żal się bardzo wziął pańskiego dziecka, gadałem na niego on zaczął całować jakby równego żebym nie płakał, potem ukląkł i długo modlił się serdecznie: ja układałem rzeczy w walizie i umyślniem nie brał światła aż dobrze zasnął: wziąłem pistolet, nabity był. (przestawszy czytać) Nic wspomniałeś mi o tym przypadku, (czyta Boję się i przeczuwam żeby nieszczęście jakie nic spotkało bo coraz gorzej i gorzej donoszę, pan Edmund pewno jeszcze nie zaraz będzie powracał, a pan dawniej pisałeś ie do nas przyjedziesz a donoszę ze dotąd nie przyjechałeś; niecli pan jaki sposób względem tego uczyni, wszak to dziecko nieboszczyka brata pańskiego i serce najlepsze a Panie broń coś do niego przystępuje, i zawsze bardzo smutny jest bardzo proszę pana. Ja to wszystko dyktuję, całuję nogi pańskie, wierny sługa… wmUw. "
wacław
Jakże się panu ten list wydaje?
wilhelm (oddając pismo)
Nic mi nie mówiłeś o tym przypadku. Stan Edmunda jest prawdziwie zatrważający. Jakąż pokładasz nadzieję w przesłaniu tego pisma?
wacław
Przecież jegomość'jest jego rodzonym stryjem i kocha ich jak ojciec właśnie, a trudnoż było czekać aż broń Jezu jakie nieszczęście przypadnie, kto za niego może ręczyć? Bo pan Wilhelm nie wie ze jegomość także miał tu jechać z panną Anielą, bo jest wdowiec a ona jak panią w domu, jak oko w głowie, i lekarze mówili ieby do ciepłych krajów jechała: tylko znać przyszła teraz do siebie to siedzą w domu j bo komu to miło taki s'wiat przejeżdżać!…
(głośniej i pokazując)
Ale proszę pana! tażto pan Edmund stoi na skale,tam odwrócony. Płaszcz jak za sobą wlecze, a nowiuteńki, nic nie zaszanuje.
wilhelm
Poznaję go; idźmy.
wacław
Ja wrócę do domu, on i tak się gniewa ia zanim chodzę.
wilhelm