- W empik go
Edukacja - ebook
Edukacja - ebook
Propozycja gruntownej zmiany systemu oświaty, wychodząca naprzeciw wyzwaniom współczesności i stawiająca sobie za cel uczynienie nauki inspirującym, budującym i ciekawym doświadczeniem. Takie kształcenie daje gwarancję, że dziecko nie zostanie zamęczone, zniechęcone arbitralnością i niesprawiedliwą oceną, za to zostanie uwolnione od uzależnienia od sfrustrowanego nauczyciela oraz pogoni za spełnianiem standardów egzaminacyjnych: mniej treści, mobilność, urozmaicone formy, zdrowie i współpraca.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8351-556-4 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Da się zrobić więcej niż nam się wydaje, o ile jest taka wola. Żyjemy w świecie naprawdę ogromnych możliwości. Dostępność informacji, szybkość jej przetwarzania, możliwa do uzyskania interaktywność w jej przyswajaniu czy atrakcyjność formy, w której się podaje treści, to istniejące fakty. Nasza wiedza z zakresu psychologii, mózgu i ogólnie pojętej pedagogiki umożliwia spersonalizowane podejście do ucznia i powinna zapobiegać popełnianiu kardynalnych błędów dydaktycznych. Możliwość nauki w jej praktycznym zastosowaniu, z wykorzystaniem „pozytywnego nakręcenia” satysfakcją, jaką to daje, to całkiem realny dzisiaj postulat. Pytanie sprowadza się więc do tego, czy interesariusze obecnego systemu wypuszczą go z ręki, widząc dla siebie większe korzyści w oświatowej rewolucji. Jeśli nie, kolejne pytanie sprowadza się do oceny stopnia determinacji tzw. społeczeństwa — rodziców, dziadków, nauczycieli, studentów, podatników, polskich firm i instytucji, itp — by przemóc opór tych, którym dobrze jest, jak jest. Wreszcie jest pytanie czy, jeśli się nie da na poziomie krajowym, to czy da się na jakimś innym? Kształt proponowanego tu modelu będzie zaś przedmiotem kolejnych rozdziałów.
Zacznijmy więc od państwa, jego biurokracji i elit politycznych. Tzw. spokój społeczny, jaki uzyskują dzięki zamęczaniu dzieci, jest czysto iluzoryczny. Być może brak inicjatywy, apatia i egoizm przekładają się na krótkoterminowe korzyści: nie trzeba martwić się milionowymi demonstracjami, nie pojawia się realna konkurencja do władzy na poziomie krajowym, samorządowym czy choćby skuteczna kontrola ze strony zorganizowanych grup nacisku pracowniczego czy środowiskowego. Władza może zatem bezkarnie stawiać na swoim coraz bardziej bezczelnie. Po pierwsze jednak, ten cmentarny spokój uzyskany jest za cenę galopującego cynizmu obywateli, a teraz już także masowej emigracji. Oba te trendy odbiją się czkawką samym elitom władzy i to dość szybko.
Cynizm obywateli przekłada się na wiele patologicznych zachowań, które mocno utrudniają rządzenie i czynią je mniej zyskownym. Przede wszystkim, sprawdzony i przejęty przez III RP sowiecki model wikłania obywateli w zachowania naruszające prawo ma od lat taką oto logikę, że pozwala łapać haki na masy ludzi, a gdy trzeba (np. jak się ktoś zacznie stawiać i tym samym stwarzać zagrożenie dla status quo) te haki będą jak znalazł, by takiego delikwenta przywołać do porządku. Przyzwyczaja a nawet zachęca on jednak ludzi do oszukiwania od najmłodszych lat. Potem okazuje się, że podatków nie tylko nie płacą nauczyciele od przychodów za korepetycje, ale także budowlańcy czy ktokolwiek oferujący cenę np. 20% niższą, tylko bez rachunku. Spadają więc znacznie wpływy do budżetu, czyli suma środków od których można wziąć odpał za przydzielane kontrakty publiczne też znacząco spada, zwłaszcza, że subsydia zewnętrzne (np. te z Unii Europejskiej) nieubłaganie się kurczą (także pod pretekstem coraz powszechniejszej plagi bezprawia). Krótkoterminowo można to rozwiązać zadłużaniem państwa licząc na to, że martwić się będą tym ci, którzy „przyjdą po nas”. No dobrze, ale to oznacza, że elity władzy utrudniają życie nie tylko sobie (nawzajem, bo politycy się rotują) ale i swym dzieciom, które zapewne te elity chętnie widziałyby na podobnych stanowiskach. Naprawdę ciężko rządzić poprzez wprowadzanie coraz to nowych przepisów, które wszyscy omijają, licząc na ich egzekwowanie przez policję i sądy, coraz bardziej demoralizowane. Niebawem więc rządzący mogą znaleźć się w sytuacji kierowcy niesterowalnego a rozpędzonego tira, z którego wyjść już za późno, a zderzenie z jakąś zabójczą przeszkodą bądź innym pojazdem jest kwestią czasu.
Problemy oświaty i postrzegania państwa przez jej pryzmat muszą wpłynąć ujemnie na demografię kraju. Domyślam się, że niechęć kobiet do rodzenia dzieci bierze się z różnych powodów, ale wizja przeczołgania pociech przez system edukacji, przez jaki matki same musiały przebrnąć, z pewnością nie jest czymś, czego one życzyłyby swoim dzieciom. I sobie samym, bo obecnie rodzice często muszą uczyć w domu dzieci tego, czego nie nauczyła szkoła, a zadań domowych jest coraz więcej. Nie dość więc, że obecny model edukacji może pośrednio wpływać na dzietność, to jeszcze z pewnością jest czynnikiem zachęcającym do emigracji. I znów, problemy demograficzne wpływają na poziom dostępnych w budżetach krajowym i lokalnym środków do wydawania, ale wpływają też na strukturę społeczną, rodząc problemy związane z zabezpieczeniem emerytalnym obywateli i możliwymi problemami związanymi z konieczną w tej sytuacji imigracją do Polski.
System emerytalny zawalił się po raz pierwszy wraz z transformacją ustrojową po 1989 roku. Galopująca inflacja i konieczność regulowania niektórych zobowiązań, np. mieszkaniowych, a także tąpnięcia związane ze skandalicznym przepadkiem środków na wielu krajowych funduszach, wykorzystywanych, raczej bezprawnie, do politycznej bieżączki, spowodowały konieczność przyspieszonego gromadzenia funduszy do zabezpieczenia uprawnień emerytalnych pokoleń wyżu demograficznego. Problemu bynajmniej nie rozwiązała reforma ubezpieczeń społecznych z końca XX w, więc państwo wciąż musi wygospodarowywać środki na emerytury i renty. Tylko, że teraz proporcje świadczeniobiorców do świadczeniodawców niebezpiecznie zbliżają się do stosunku 1:1 podczas, gdy kilkadziesiąt lat temu wynosił on jeszcze 2:7. W 2022 było ok 9,3 mln emerytów i rencistów i podobna liczba zatrudnionych w instytucjach i firmach mających 10 lub więcej pracowników. Dodajmy 4 mln zatrudnionych w sektorze mikroprzedsiębiorstw, w tym samozatrudnionych. Czyli jak na dziś stosunek ten wynosi m/w 1:1,4. Masowa ucieczka płatników, przy gwałtownym wzroście liczby osób uprawnionych do świadczeń, musi spowodować bardzo poważne napięcia społeczne.
Już teraz przeciętna emerytura nie wystarcza na choćby tylko dzienną opiekę nad emerytem. A przecież trzeba jeszcze pokryć opłaty, leki i jedzenie. Są oczywiście ośrodki, które zabierają emeryturę w zamian za opiekę i to nawet całodobową, ale nie każdy do takiego ośrodka się kwalifikuje, o ile oczywiście rodzina nie ma oporów, by seniora tam wysłać. Takie ośrodki są dofinansowywane. Państwo pośrednio dofinansowuje opiekę nad seniorami poprzez trzynastki, czternastki i ew. piętnastki. Można będzie niedługo uzyskać dofinansowanie dla niepełnosprawnych, ale strukturalnie nie rozwiązuje to problemu. Ci, którzy się nie załapią na dofinansowanie, muszą dokładać na rodzica z własnej kieszeni, choć i tak zarobki w Polsce małe, a ceny podstawowych towarów i usług już zrównały się z zachodnimi. Niektórzy w związku z tym zmuszeni są opiekować się niedołężnym rodzicem sami, a muszą to łączyć z pracą zawodową i np. rodzicielstwem. To wszystko budzi narastającą wściekłość i bunt, że człowiek ciężko haruje latami a potem nie stać go na podstawowe usługi, choć przecież płacił składki a gospodarka podobno rozpędzona, że hej! Ludzie coraz powszechniej obwiniają za ten stan rzeczy prawie wszędzie już widoczne złodziejstwo w sferze publicznej. Póki co, nie mogą wiele zaszkodzić, bo praca, bo rodzina, bo nie chcą iść do więzienia, ale niech się rządzącym noga powinie, to ludzie i to sobie przypomną…
Obrazu tej nędzy i rozpaczy dopełnia przemilczany fakt istnienia na rynku pracy milionów osób zbliżających się do wieku emerytalnego, które często przez całe dekady zatrudnione były na tzw. umowach śmieciowych. Była to (i jest) nieporadna próba umożliwienia przez państwo wykształcenia się klasy średniej poprzez stworzenie jej szansy na tanie zatrudnianie pracowników. Jakąś formę osłony emerytalnej, np. w postaci najniższej renty państwowej, trzeba im jednak będzie zapewnić.
Coraz większe dziury w ZUSie są i będą łatane sprowadzaniem do pracy osób z zagranicy. I dzieje się tak na całym Zachodzie. Problem w tym, że Polska oferuje stawki bardzo niskie, a funkcjonuje na praktycznie otwartym rynku pracy i w systemie (pomimo Schengen) dość swobodnego przepływu osób. Stwarza to kilka poważnych zagrożeń tak w krótkiej jak i dłuższej perspektywie. Po pierwsze, przybywają tu ludzie z krajów o naprawdę niskich zarobkach, czyli z obszarów nędzy, a często i przestępczości. Do tego dochodzi fakt, że wiele tych krajów wyznaje fundamentalistyczną wersję islamu, co źle wróży integracji tych osób w społeczeństwie polskim. Dodajmy do tego coś na kształt pewnika, że większość tych ludzi nie widzi Polski jako docelowego miejsca do życia. Można się więc spodziewać, że nie będą się ci ludzie starali ani integrować, ani nawet jakoś szczególnie przyzwoicie zachowywać. Nietrudno się domyśleć, że w społeczności polskiej zrodzi to podobne reakcje jak na Zachodzie, tylko być może jeszcze ostrzejsze: nastroje i zachowania antyimigranckie, a więc także i łamanie prawa, oraz tworzenie gett, bo tubylcy będą uciekać z kwartałów, gdzie osiedla się wielu imigrantów. Ponieważ ci ostatni niekoniecznie muszą być zainteresowani zakorzenieniem się tam, a więc także utrzymywaniem tych miejsc w należytym stanie, a do tego część nie płaci podatków, zaś wydaje minimum, resztę wysyłając rodzinom, sporo okolic może popaść w runię i stać się wylęgarnią przestępczości i chorób. Przestępczość w społecznościach imigranckich jest o wiele trudniejsza do zwalczania: ludzie ci mówią nieznanymi językami, policja najczęściej nie dysponuje ani nie ma dojścia do ich teczek osobowych w kraju pochodzenia, o ile nie ma umów albo bliskich relacji bilateralnych. Ludzie ci często są pod wpływem wysokiego poziomu testosteronu oraz niebezpiecznych używek, takich jak opium, które ściągają ze swych krajów i wprowadzają tu w obieg.