- W empik go
Ekonomia to stan umysłu - ebook
Ekonomia to stan umysłu - ebook
Najnowsza książka autora bestsellera Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej.
Żyjemy doprawdy w ciekawych czasach. Ani język tradycyjnych nauk społecznych, ani polityczny dyskurs liberalizmu czy konserwatyzmu, ani lewicowe teorie XX wieku nie pozwalają zrozumieć współczesnych zjawisk, które zaskakują nas swoją gwałtownością, skalą i jednocześnie pozornym brakiem racjonalności. Stąd może popularność języka ekonomii, którego pojęcia i metafory atakują nas z każdej strony i są używane do opisu nawet dziedzin pozornie od ekonomii odległych.
Andrzej Leder zaprasza nas do przyjrzenia się ekonomii od podszewki. A co, jeśli nauka, którą uznajemy za teorię wykorzystywania zasobów w warunkach deficytu, jest w istocie sztuką rozprowadzania nadmiaru? Konsekwencje tego odwrócenia prowadzą autora do wizji ekonomii diametralnie różnej od tego, co serwują nam eksperci w podręcznikach i mediach. Znajdziemy tu elementy filozofii, socjologii, antropologii, psychoanalizy i lingwistyki, a wszystko to po to, by wreszcie zrozumieć czasy, w których przyszło nam żyć.
Leder na koniec zapala nam światełko nadziei. Przywołując Tukidydesa, woła: Potrzeba nam więcej Ateńczyków i Atenek! Ludzi mających cywilną odwagę warunkującą odwagę myślenia. Oby było wśród nich jak najwięcej ekonomistów. Czytajcie Andrzeja Ledera!
Piotr Dominiak
Zaciskające się szczęki globalnego konfliktu nadają formę rzeczywistości. Ten nieprawdopodobny nacisk krystalizuje się w postaci rodzącego się ogromnego bogactwa, jednocześnie zaś w otchłaniach nędzy, w które zapadają się całe ludy; rodzi ruchy społeczne i wynalazki techniczne, wywołuje wojny, przekształca języki, którymi je opisujemy, a także teorie i symbole, w imię których je toczymy. Świat jest globalny, jego globalność jest jednocześnie życiodajna i dusząca; jak imadło ściska ludzkość w jedną rzeczywistą masę.
(fragment książki)
Kategoria: | Nauki społeczne |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67805-30-8 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PIOTR DOMINIAK
Ta książka traktuje o ekonomii. Ekonomii innej niż znana z setek podręczników akademickich i tysięcy artykułów publikowanych corocznie w tak zwanych renomowanych czasopismach naukowych o międzynarodowym zasięgu. Autor zaprasza nas, byśmy spojrzeli na ekonomię i gospodarkę z odmiennej perspektywy, a właściwie z wielu perspektyw, marginalizowanych czy wręcz niedostrzeganych przez osoby parające się badaniami ekonomicznej aktywności społeczeństw i indywidualnych aktorów gospodarczej sceny.
Nie będę streszczać tutaj całej książki. Wydało mi się to niemożliwe ze względu na wielość wątków i odniesień, wielowarstwowość. Zwracam uwagę na całkowicie subiektywnie wybrane elementy, które wydawały mi się ciekawe (z punktu widzenia ekonomisty) i które, mam nadzieję, dobrze odczytałem. Zaproszony do napisania tego wstępu, zastrzegłem, że mogę to zrobić tylko z pozycji ekonomisty, czując się niekompetentny w zakresie między innymi rozważań lingwistycznych, psychologicznych czy antropologicznych, choć okazały się one dla mnie naprawdę interesujące.
Wielość poruszanych problemów, ich interpretacja z punktu widzenia tak wielu dyscyplin, których zaangażowania w analizy procesów gospodarczych „standardowy” ekonomista pewnie się nie spodziewa, czyni tę pracę ekscytującą, ale powoduje też, że stawia ona przed odbiorcą duże wymagania. Zastanawiałem się, czy jest to lektura dla ekonomistów. Czy sięgnie po nią wielu z nich/nas? Czy odciśnie ona jakieś piętno na prowadzonych przez nich/nas badaniach i na nauczaniu ekonomii?
Wiem jedno – ekonomiści powinni po nią sięgnąć. Nie odrzucać po przeczytaniu pierwszego zdania. Spróbować przełamać ramy, w których większość z nas tkwi. Spojrzeć na klasyczne pojęcia ekonomiczne, przez autora przywołane – jak równanie Fischera, efekt Balassy–Samuelsona, _tâtonnement_ Léona Walrasa wskaźnik finansowy FISIM (_financial intermediation services indirectly measured_, usługi pośrednictwa finansowego mierzone pośrednio) czy dylemat Triffina – w zupełnie inny sposób. Pierwsze zdanie książki: „Ekonomia jest sztuką rozprowadzania nadmiaru” mnie też poruszyło. Wszak jestem ekonomistą! W miarę czytania nabierałem jednak przekonania, że warto podjąć wyzwanie, jakie stawia przed nami autor. Popatrzeć na mechanizmy kształtujące gospodarkę dużo szerzej, niż zazwyczaj to robimy. Szerzej, inaczej, aby dostrzec rzeczy leżące u źródeł tego, co badamy, czasem bez głębszej refleksji. Andrzej Leder zaprasza nas do wyjścia poza własny ogródek, poza płot odgradzający ortodoksyjną ekonomię (ale także wiele nurtów heterodoksyjnych) od dynamicznie zmieniającego się, coraz bardziej zagmatwanego świata. Poza płot zbudowany ze „standardowych” metod, ujęć, koncepcji, toków rozumowań i… języka. Trochę trudu, odwagi. Warto.
Przytoczone wyżej pierwsze zdanie książki brzmi rzeczywiście prowokacyjnie dla przeogromnej większości ekonomistów. Wszak wykształcono nas (mam na myśli wiele pokoleń przedstawicieli tej profesji i wielu absolwentów studiów nieekonomicznych, których programy zawierały jakieś, choćby śladowe, przedmioty dotyczące gospodarki) w przeświadczeniu, że ekonomia traktuje o rzadkości dóbr, czyli o ich niedoborze. Później niektórzy z nas uczyli kolejnych studentów tego właśnie założenia. To owa rzadkość motywowała ludzi do produkowania więcej, lepiej, taniej. Postawienie sprawy na głowie (bo tak zapewne potraktuje to początkowo wielu czytelników), umieszczenie w centrum rozważań nadmiaru budzi naturalny opór i chyba zdziwienie tych, którzy ekonomię do tej pory znali z typowych podręczników i z elementarnych kursów tego przedmiotu.
Teza ta wywodzi się z „ogólnej teorii ekonomii” przedstawionej w 1949 roku przez Georges’a Bataille’a w jego pracy _Część przeklęta_. Bataille to intelektualista o wszechstronnych zainteresowaniach, znany szerszej publiczności ze swych skandalizujących powieści, jako twórca „literatury transgresyjnej”, a także jako filozof nawiązujący do myśli Nietzschego. „Ogólna teoria ekonomii” Bataille’a nie przebiła się do świadomości środowisk ekonomicznych. Ale to właśnie w tej teorii nadmiar jest kluczową kategorią. Nadmiar energii, który może być zużytkowany produktywnie (na wzrost), jest marnotrawiony – na zapewnienie zbędnego luksusu albo na konflikty grożące istniejącemu systemowi (na przykład wojny, ale również dary i składane ofiary). Teoria ta nie jest optymistyczna i określenie ekonomii jako nauki ponurej, które zawdzięczamy Thomasowi Carlyle’owi, choć sformułowane z innych powodów, wydaje się do tej teorii pasować.
Czy książka Andrzeja Ledera też jest pesymistyczna? Nie sądzę, by zamiarem autora było straszenie. Starał się pokazać ułomność dominującej ekonomii postrzegającej świat z bardzo wąskiej perspektywy i wyjaśnić niezwykle skomplikowane, zagmatwane mechanizmy rządzące działalnością gospodarczą. Owo przeskoczenie płotu, w obrębie którego ekonomiści prowadzą badania i tworzą swoje teorie, daje czytelnikom szansę na dostrzeżenie mechanizmów, relacji, powiązań, które umykały dotąd ich uwadze. A może, mówiąc wprost, nie mieli świadomości ich istnienia. Co z tego wynika? Krytyka systemu, w którym żyjemy, czyli kapitalizmu – to na pewno. Czy jednak pesymizm, którym przesiąknięta jest część IV, dominuje też w całej książce? Czy jest to tylko przestroga przed czymś, co choć wysoce prawdopodobne, może nie jest nieuchronne?
Przyjęcie tezy o tym, że to nadmiar jest najważniejszą kategorią ekonomiczną, pozwala autorowi nie tylko na odmienne od przytłaczającej większości ujęć spojrzenie na gospodarkę, ale przede wszystkim na dostrzeżenie uwikłania procesów ekonomicznych w przeogromną siatkę powiązań/relacji z innymi procesami społecznymi.
U Ledera nadmiar energii prowadzi do nadmiernej produkcji, wytwarzania ponad niezbędne potrzeby. To zaś, jego zdaniem, służy wzrostowi systemu, który do takich efektów doprowadził, czyli globalnego kapitalizmu, albo wiedzie do zniszczenia między innymi w postaci wojny.
Co się stanie, jeśli wzrost globalnej gospodarki kapitalistycznej, opartej na dominacji rynków, wyhamuje? Albo jeśli owo wyhamowanie zostanie wymuszone presją społeczną (na przykład działaniami ruchów ekologicznych, rozprzestrzenianiem się koncepcji postwzrostu, ekonomii współdzielenia)? Konflikty wewnętrzne? Globalne? Lektura książki skłania do zadawania sobie takich pytań i poszukiwania na jej stronach odpowiedzi.
Ta książka zmusza do refleksji. Różnorodnych, dotyczących rozmaitych sfer naszego życia. Wytrąca ekonomistów ze stanu samozadowolenia, poczucia satysfakcji, że oto ekonomia (tak ortodoksyjna, jak i heterodoksyjna) ze swoim dotychczasowym aparatem i programami badawczymi jest w stanie objaśnić świat, w którym żyjemy. Lektura książki Andrzeja Ledera wymaga wysiłku intelektualnego. I to niemałego. Autor jest bowiem erudytą, którego wiedza każdemu czytelnikowi imponuje, ale i trochę go przytłacza. Bez tej szerokiej i wszechstronnej znajomości wielu dyscyplin tego typu książka nie mogłaby oczywiście powstać. Jak wspomniałem wcześniej, znajdujemy w niej elementy ekonomii, socjologii, antropologii, psychoanalizy, lingwistyki, historii. Mnóstwo nazwisk, nurtów, tytułów publikacji, a mimo to autor panuje nad tym wszystkim. Nawet jeśli nasza ograniczona wiedza utrudnia nam zrozumienie wszystkiego, to mamy przekonanie, że autor wszystkie elementy intelektualnej układanki potrafi złożyć w spójny, choć bardzo skomplikowany obraz.
Struktura książki oparta jest na semantyce Jacques’a Lacana. Trzy części, trzy różne perspektywy: pierwsza dotyczy kwestii reprezentacji (porządku _wyobrażeniowego_), druga – jest o ekonomii jako sferze __ znaków językowych (porządku _symbolicznego_), trzecia – odwołuje się do porządku _realnego_.
W części I autor pisze o _kwestii reprezentacji_. Zwraca uwagę, że pierwsze dwa stulecia kapitalizmu charakteryzował konflikt pomiędzy właścicielami a pracownikami, który koncentrował się w obrębie krajów Zachodu, ale rozlewał się na cały glob w postaci kolonializmu. W XXI wieku przekształciło się to w konflikt globalny pomiędzy rozwiniętą, dominującą Północą a tą częścią świata, która jest przez ową Północ eksploatowana i marginalizowana. Obie strony nie widzą się, nie mają rzeczywistego obrazu siebie nawzajem. Są nawzajem nieobecne w swoich _imaginariach_. Operują kalkami odległymi od realiów. Leder, pisząc o tym wzajemnym niedostrzeganiu, nazywa je _kwestią reprezentacji_. Owa (nie)widzialność („można spojrzeć, ale nie zobaczyć”) umożliwia mechanizm _zaprzeczenia/zakłamania_. I zdarza się, że role oprawców/ciemiężycieli i ofiar się odwracają. Przykładów takich sytuacji jest w części I sporo. We współczesnym świecie strony konfliktów się rozmywają, są trudne do uchwycenia. Wcześniejsze fronty – robotnicy _versus_ kapitaliści, partie mieszczańskie kontra partie rewolucyjne, ruchy feministyczne a tradycje męskiej dominacji – choć całkowicie nie zaniknęły, to ich znaczenie relatywnie zmalało, ponieważ ustąpiły konfliktom globalnym. „Dziś negocjacje pomiędzy polskimi górnikami a polskim rządem zawieszone są we mgle. Ani górnicy, ani reprezentacja polityczna polskiego społeczeństwa nie mają większego wpływu na wydarzenia, które nadchodzą, i podmioty, które na nie rzeczywiście wpływają. Nie są nawet wobec nich reprezentowani”. Niedostrzeganie relacji „widzialnych”, bo bliskich grup z grupami odległymi, niemal „niewidzialnymi” wynika z komplikacji powiązań współczesnego globalnego świata. A to, zdaniem autora, ma ogromny wpływ na przepływy nadmiarowej energii.
Leder podkreśla też rolę języka łączącego, ale również dzielącego ludzi. W średniowieczu takim językiem była łacina. „Tak jak język kościoła przed piętnastoma wiekami przynosił poszczególnym ludom «barbarzyńskim» uniwersalizujące pojęcia wieczności i transcendencji, tak język ekonomii niesie społeczne medium pozwalające tworzyć planetarną rzeczywistość”. A obecnie?
Dawniej znajomość łaciny umożliwiała dołączenie do elit i dawała przewagę nad tymi, którzy jej nie rozumieli, teraz znajomość języka ekonomii, a praktycznie – języka finansów, jest czynnikiem dzielącym na wtajemniczonych i niewtajemniczonych, tworzącym nowe pola napięć i konfliktów. Trudno nie zgodzić się z Andrzejem Lederem, gdy pisze on: „w rodzącym się średniowieczu sieć klasztorów, siedzib biskupów, krążących mnichów i wysłanników papieskich niosących sformułowane po łacinie pisma tworzyła niepowtarzalną mapę reprezentowania, której potęga mogła konkurować z wszelką ówczesną potęgą «ziemską», lokalną, osadzoną terytorialnie i nad nią i przeważać, tak dzisiaj sieć przepływów informacji ekonomicznych i władza jej centrów jest większa niż władza jakiejkolwiek reprezentacji i woli politycznej…”.
Zdaniem autora słowa składające się na język ekonomii są oparte na jednym podstawowym znaku, jakim jest znak pieniądza. I właśnie pieniądzowi Leder poświęca rozdział 1 części II, nie tylko dla ekonomistów bardzo interesujący. „Jednostką znaczenia języka ekonomii jest zdanie oznajmujące cenę”. W przypadku ceny nie ma sensu pytanie, czy jest ona prawdziwa, czy fałszywa. Jakie są tego konsekwencje? To właśnie między innymi wyjaśnia autor w tej części książki.
Pieniądz jako kategoria ekonomiczna od dawna, właściwie od zawsze, budził dyskusje i spory. Nie jest łatwo jednoznacznie go zdefiniować. Współcześnie posługujemy się rozmaitymi jego miarami (tak zwanymi agregatami), co uświadamia nam, że określenie tego, co jest, a co nie jest pieniądzem, staje się płynne. Leder słusznie przypomina, że istnieje (mniej więcej) zgoda co do tego, jakie funkcje pieniądz pełni. Zgody nie ma co do jego istoty i genezy. Hipotezy dotyczące pochodzenia pieniądza są różne. Najpopularniejsza (przynajmniej jeśli chodzi o nauczanie przedmiotu „ekonomia”) jest hipoteza wiążąca jego narodziny z rozwojem wymiany handlowej od stadium barteru. Ale są przecież i inne. Marks definiował pieniądz jako utowarowioną pracę. Do tej koncepcji _laboryzmu,_ mającej swe źródła u Adama Smitha, nawiązuje współcześnie Mariana Mazzucato. Trzecia hipoteza to „czartalizm”, której reprezentantem jest między innymi Georg Friedrich Knapp. Wywodzi ona powstawanie pieniądza z politycznych decyzji władz państwowych. To państwo (suweren) „określa prawa pola symbolicznego, przez które przepływa rozprowadzana energia, _podmiot_ może tylko kierować swoje _pragnienie_ zgodnie z jego prawami”. Hipoteza czwarta, ostatnio spopularyzowana przez Davida Graebera, opisuje pieniądz jako formę długu. Autor cytuje Alfreda Mitchella-Innesa: „Pieniądzem jest kredyt i tylko kredyt”1. Trzeba przyznać rację Lederowi, że próby monopolizowania „prawdy” przez zwolenników którejkolwiek z tych hipotez prowadzą donikąd. Błędne jest jego zdaniem założenie (w przypadku każdej z nich) jednoczynnikowej, liniowej formy przyczynowości w opisie genezy pieniądza. Uważam za słuszny pogląd, że pieniądz zrodził się „ze zbiegu różnych przyczyn i skutków” i przyczynowość tych procesów powstawania pieniądza nie ma charakteru linearnego i jednowymiarowego, lecz jest procesem przestrzennym, konstelacyjnym, splotem różnych oddziaływań występujących w rozmaitych wymiarach. Konsekwencją takiego rozumienia genezy pieniądza jest teza, że „substancją pieniądza jest więc kilka przecinających się wymiarów relacji, wzajemnie warunkujących się i równoważących; relacje pracy, wymiany, władzy i długu”. Proces powiązań tych relacji podlega ciągłemu zaburzaniu wbrew postulatom _equilibrium_ Léona Walrasa. Zakłócenia te są powodowane falami nadmiaru energii, która musi być rozprowadzana.
W tej części książki autor przeciwstawia też pojęcie wartości językowej pojęciu wartości monetarnej, stawiając tezę, iż w języku naturalnym mamy do czynienia ze zrywaniem ciągłości formy, podczas gdy język ekonomii ową ciągłość przywraca.
Rozważania na temat języka naturalnego i języka ekonomii, a szczególnie roli tego drugiego w kształtowaniu naszego _imaginarium_ uważam za niezwykle interesujące i inspirujące dla ekonomistów próbujących opisywać zmiany współczesnych gospodarek. Lingwistyka, na pozór tak odległa od tak przyziemnych spraw jak gospodarka, jawi się dzięki autorowi jako bardzo pożyteczna perspektywa pozwalająca dostrzec wiele istotnych aspektów procesów gospodarczych, które pozostają poza polem widzenia wąsko rozumianej (i tak powszechnie uprawianej) ekonomii.
Język ekonomii, oparty na cyfrach, a nie na literach, pozwala na przekraczanie barier kulturowych, ale jak zaznacza Leder: „Trzeba jednak zawsze pamiętać o tym, że niezależnie od podobieństwa form językowych ekonomii do tych występujących w naukach przyrodniczych, ekonomia nie jest opisem niczego naturalnego; powołuje do istnienia quasi-naturę. A właściwie quasi-żywioł zwany kapitalizmem”. Obserwując sposoby prowadzenia badań i opisy gospodarczej rzeczywistości, odnoszę wrażenie, że ekonomiści rzadko zdają sobie z tego sprawę.
Wśród bardzo wielu wątków i perspektyw wyróżniłbym próbę łączenia, pozornie odległych, koncepcji „wibrujących membran” ekonomii-świata Fernanda Braudela i _Wielkiego Innego_ Jacques’a Lacana. Jedną z konkluzji jest teza, że „Ceny nie są określane w największej mierze przez odniesienie do towaru, który reprezentują, lecz raczej przez relację z całym systemem wszystkich cen i z konstelacją różnych cen tego samego towaru. Pojawia się naddeterminacja znaków przez same znaki, wypierająca odniesienie do obiektów”. Ilustracją tego jest przypadek giełdowego indeksu cen towarów żywnościowych GSCI (Goldman Sachs Commodity Index), którego wprowadzenie spowodowało istotny wzrost cen wielu towarów. Dostatecznie wiele _pragnień_ rządzących rozprowadzaniem energii poprzez system finansowy skierowanych zostało na nowy znak – GSCI. Przyciągała je obietnica zysku, pomnożenia energii wpisanej w ten indeks.
_Wielki Inny_ u Ledera to kapitał, rynek, państwo, banki centralne. Odgrywa w przestrzeni społecznej wielką rolę, choć jej zrozumienie wcale nie jest łatwe. Wpływa na nasze zachowania po stronie podażowej i po stronie popytowej, na możliwość prognozowania przyszłości itd. „Zapewne ów _Wielki Inny_ to społeczny świat produkcji i konsumpcji, narzucający człowiekowi jako przynależnemu do aspirującej klasy średniej pragnienie ferrari jako cechy dystynktywnej, pozwalającej czuć radość z wysokiej pozycji społecznej. Przemysł reklamowy wykorzystuje tę strukturę pragnienia. Sugerując, że w głosie płynącym z radia, chwalącym ferrari, mówi do człowieka sam _Wielki Inny_”. _Innym_ jest też boska opatrzność, jak ją rozumieją purytanie. Ich indywidualne _pragnienia_ determinowane są przez domniemane _pragnienie_ _Innego_ (boskiej opatrzności).
Ale _Inny_ hiperkapitalizmu (obecnego stadium rozwoju gospodarczego) jest różny od _Innego_ z przeszłości; mamy do czynienia z innym globalnym systemem rozprowadzania nadmiaru energii. Nadal jednak ten _Wielki Inny_ pomaga wyjaśniać kwestie współczesnej gospodarki, na przykład ogólnej nierównowagi, zaufania, wiarołomstwa, ewolucji pieniądza, nierówności.
Analiza języka ekonomii jako niezwykle ważnego elementu kształtującego społeczne relacje w gospodarce jest bardzo inspirująca. „ęzyk ekonomii oparty jest bowiem na konstrukcji znaku monetarnego”, pisze Leder, co jak wspomniałem, umożliwia mu przekraczanie granic kulturowych. Język ten ma jednak swoje poważne ograniczenia. Zawsze bowiem coś pozostaje poza nim „na zewnątrz”. Spektakularny przykład to pojęcie PKB, który mierzy znaczną część wyników ludzkiej aktywności gospodarczej, ale bardzo wiele jej form pozostaje poza polem jego widzenia.
Ekonomistów z pewnością bardzo zainteresuje rozdział 9 o intrygującym tytule _Teoria marginalistyczna i maszyny pragnące, czyli perwersje schizoanalizy_. Leder konfrontuje tu między innymi teorię rynków efektywnych Eugene’a Famy oraz filozofię Gilles’a Deleuze’a i Félixa Guattariego, dostrzegając w tych koncepcjach punkty styczne. Sięgając do korzeni relacji, czy też – by użyć marksowskiego terminu – do stosunków ekonomicznych, nie pozostaje na poziomie abstrakcji, lecz przytacza wiele przykładów, również współczesnych, związanych z postępem technicznym w produkcji, a przede wszystkim w finansach. Rozwój systemu bankowego, rynku instrumentów pochodnych, powszechność bankomatów i kart kredytowych, wreszcie technologie blockchain i świat kryptowalut – to wszystko jest analizowane przez pryzmat kategorii i narzędzi w zasadzie nieużywanych ani w ekonomii głównego nurtu ani w nurtach heterodoksyjnych.
Ważne miejsce w rozważaniach Ledera zajmuje kwestia zaufania i wiarołomstwa (część III). Zaufanie jest niezbędnym warunkiem każdej relacji społecznej, a system społeczny to skomplikowany system relacji zaufania. Wiarołomstwo zaś możliwe jest dopiero na bazie fundamentalnego zaufania. To poglądy reprezentowane między innymi przez Bernarda Stieglera (ale sięgające źródłami do Kartezjusza), które nabierają nowego znaczenia w kontekście współczesnej ekonomii i gospodarki, w konfrontacji ze światem finansów, jaki widzimy wokół siebie. Pieniądz nie może istnieć bez zaufania. Nie mogą bez niego funkcjonować sprawnie system bankowy czy rynek kredytowy. To również podstawa finansjalizacji, której jesteśmy świadkami. Zdaniem autora „Finansjalizacja odpowiada fazie, w której już istniejący, przesycony i gotowy do ekspansji system ekonomiczny gwałtowanie kolonizuje nowe obszary relacji społecznych, dotychczas pozostające poza jego granicami, dopiero wykształcając ich reprezentację”. Stoi za nią zaufanie, nie do ludzi, ale do symboli postrzeganych jako trwałe w czasie, pewne, niezniszczalne. Kryzys lat 2007–2008 był kryzysem zaufania, które załamało się na skutek wiarołomstwa instytucji (ludzie kupujący instrumenty _subprime_ ufali instytucjom je oferującym, a nie sprzedawcom). To zaufanie zostało w miarę szybko odbudowane (głównie dzięki zaangażowaniu instytucji państwa i organizacji międzynarodowych), choć obiektywnie jego podstawy wydają się kruche. Jeśli zaufanie do systemu finansowego zostałoby trwale podważone, nadmiar nagromadzonej w nim energii (zgodnie z tezą Bataille’a) doprowadziłby do rozpadu istniejącego systemu gospodarczego i do rozpętania wielu konfliktów społecznych i politycznych. O tym niebezpieczeństwie traktuje część IV.
_Wojna, która nadchodzi…_ – to tytuł części IV, w której autor przechodzi do konsekwencji, jakie z jego rozważań teoretycznych, często bardzo abstrakcyjnych, wynikają dla współczesnego świata. Opisuje narastanie konfliktów, których intensyfikacja w pierwszych dekadach XXI wieku nas zaskoczyła. Choć jego zdaniem te konflikty narastały stopniowo, a my nie dostrzegaliśmy ich nadejścia, zaprzeczaliśmy sami istnienia ich przesłanek, wypieraliśmy możliwość ich wystąpienia. Tkwiliśmy w _imaginarium_, w którym na przykład nie mieściło się wystąpienie wojny. I to mimo że pojawiały się pewne zwiastuny, które Leder nazywa _chlaśnięciami_ (_slaps_), sygnalizujące, że zbliża się coś burzącego nasz dotychczasowy porządek. Autor przedstawia długą listę przykładów takich _chlaśnięć_ z ostatnich lat. To nie tylko _czarne łabędzie_ w rozumieniu Taleba, to także _szare nosorożce_, coś, o czym wiemy, że nastąpi i że jest groźne, ale ignorujemy jego przyszłe konsekwencje. To właśnie je Leder uznaje za charakterystyczne dla współczesności. Zwraca uwagę, na to, że kryzysy form świata i _imaginarium_ prowadzą albo do pewnych modyfikacji/ulepszania tego, co było, albo do katastrofy.
Lecz powrót do nieco zmienionego „tego, co było” nie zmienia dystrybucji _nadmiaru_, w każdej postaci: „Bogaci stają się coraz bogatsi, biedni coraz biedniejsi; zaś ci, którzy królują w społeczeństwie spektaklu, pozostają na środku sceny”. I w konsekwencji: „Na jednym biegunie pola mamy kumulację potencjału nagromadzonego bogactwa w postaci _obsadzonych_ _pragnieniami_ znaków finansowych, kapitału, zasobów symbolicznych, wreszcie materialnych – jak choćby ziemia i fabryki. Na drugim – ogromny _nadmiar_ gromadzącego się głodu, żalu, nienawiści, tęsknoty do zwykłego życia i strachu przed śmiercią”. Konflikty stają się nieuniknione.
Przykładem są zmiany klimatyczne, o których wiemy, że następują, wiemy też, jakie będą ich efekty. Ba, wiemy, co powinniśmy robić – i…? „Katastrofa klimatyczna wydaje się progiem nie do przekroczenia. Żeby zmienić trajektorię ruchu, trzeba by zmienić _fantazmat_ powszechnej konsumpcji, a wraz z nim całe _imaginarium_ naszego świata. Alternatywy, choć istnieją – spójrzmy choćby na ruch _degrowth_ – nie mają porównywalnej siły uwodzenia”. Tak jak postwzrost (_degrowth_) nie przebił się jeszcze do podręczników ekonomii i do głównego nurtu badań, również koncepcja Kate Raworth – ekonomia obwarzanka (_doughnut economics_) – jest w gruncie rzeczy ignorowana przez zdecydowaną większość ekonomistów.
A zatem nie da się nic zrobić? Leder nie daje nam wiele nadziei. Wymowa rozdziału 2 części IV jest przecież konsekwencją analiz z poprzednich części książki. No ale trochę optymizmu tu znajdziemy. Choćby w tytule tego rozdziału: _A wystarczyłoby…, czyli wszyscy będziemy klasą kreatywną…_ Wystarczyłoby, by _system symboliczny_ wszedł na inną trajektorię, wystarczyłoby więc nieco zmienić syntaksę i semantykę języków ekonomicznych, by można było „nie tylko ograniczyć szkody, ale wręcz aktywnie przyczynić się…”. Pozornie to niewiele, ale jak tego dokonać? A nawet jeśli będziemy wiedzieli jak, zmiana potrwa bardzo długo. Czy mamy jeszcze czas na zmianę sposobu myślenia o przyszłości? Bo: „Rządzące nami _imaginarium_, wraz z _fantazmatem_ produkcji/konsumpcji opartym na eksploatacji paliw kopalnych, jest tak stabilne, tak obciążone _pragnieniami_ miliardów ludzi, że jego zmiana będzie długotrwałym i bolesnym procesem, który albo się uda, albo, jeśli nie, doprowadzi do katastrofy o nieprzewidywalnych dzisiaj skutkach. Ta przemiana wymagać będzie fundamentalnej przebudowy relacji społecznych, co w języku przyjętym tutaj oznacza: fundamentalnej zmiany struktur symbolicznych rozprowadzających _nadmiar_”.
Tylko dzięki kreatywności ludzi mogą (a muszą) zmienić się kierunki przepływów i treści znaków wartości. Wymaga to innej niż zapisana w wielu dokumentach i mocno zdewaluowana CSR (społeczna odpowiedzialność biznesu), odpowiedzialności, którą trzeba by zapisać w znakach języka ekonomii, w znaku pieniądza, w znakach dotyczących własności. Na razie nie wygląda to dobrze: „Z perspektywy przyjętej w tej książce niemożność tkwi w bezwładności systemu symbolicznego fundującego światowy język ekonomii. W tym, że siły, utrzymujące _znaczące_ w ich pozycjach, _obsadzające_ ich związki i kierujące przepływem rozprowadzanego _nadmiaru_, to przede wszystkim siły _pragnień_ uprzywilejowanego miliarda ludzi zamieszkujących globalną Północ”.
Ponura rzeczywistość? Leder na koniec zapala nam światełko nadziei. Przywołując Tukidydesa, woła: Potrzeba nam więcej Ateńczyków i Atenek! Ludzi mających cywilną odwagę warunkującą odwagę myślenia. Oby było wśród nich jak najwięcej ekonomistów.
Czytajcie Andrzeja Ledera!
1 Alfred Mitchell-Innes, _Credit Theory of Money_, „The Banking Law Journal” 1914, nr 31, s. 151–152.