- W empik go
Ekonomiczny punkt widzenia - ebook
Ekonomiczny punkt widzenia - ebook
Murray N. Rothbard (1926-1995) był człowiekiem wyposażonym jedynie w maszynę do pisania, a stał się inspiracją do globalnej odnowy nauk wolnościowych. Podczas 45 lat pracy, w 25 książkach i tysiącach artykułów, walczył z każdym niszczycielskim trendem poprzedniego wieku — socjalizmem, upaństwowieniem, relatywizmem i scjentyzmem — obudził jednocześnie pasję wolności wśród tysięcy naukowców, dziennikarzy i aktywistów. Ucząc w Nowym Yorku, Las Vegas, Auburn i na konferencjach na całym świecie, Rothbard przewodził renesansowi austriackiej szkoły ekonomii. Inspirował zarówno akademicką jak i masową walkę z wszechwładnym państwem i dworem jego intelektualistów.
Ekonomiczny punkt widzenia to zbiór ponad 100 komentarzy autorstwa Murraya N. Rotbarda, poruszających szeroki wachlarz zagadnień. Choć dotyczą one wydarzeń gospodarczych w latach 80. i 90. XX wieku, to w zasadzie nie straciły nic na aktualności, jako że bolesne dla gospodarki skutki państwowego interwencjonizmu są ciągle takie same. Autor w charakterystyczny dla siebie, błyskotliwy sposób demaskuje powszechne wśród ekonomistów błędy, opłakane skutki opieki społecznej i mity na temat różnych rozwiązań politycznych, w tym również w sferze polityki fiskalnej oraz wymiany międzynarodowej, a także opisuje konsekwencje papierowego pieniądza i problemy transformacji ustrojowej w krajach byłego bloku wschodniego. Jest to doskonała lektura dla każdego zainteresowanego ekonomią i polityką gospodarczą, również dla osób dopiero zapoznających się z austriacką szkołą ekonomii i wolnorynkowym spojrzeniem na otaczającą nas rzeczywistość gospodarczą. Dzięki lekkiemu pióru i dowcipnemu stylowi Rothbarda Czytelnik będzie mógł bez problemu zrozumieć funkcjonowanie złożonych mechanizmów współczesnej gospodarki. Spis treści książki można obejrzeć, klikając w ten link.
Richard M. Ebeling: "Książka - podzielona tematycznie - porusza niemal wszystkie istotne dla społeczeństwa problemy polityczne na przestrzeni dekady. [...] Czytając te ponad 100 artykułów, przypomniałem sobie, jak wielki jest mój dług intelektualny wobec Rothbarda i jak dzięki jego pracom na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci bogatsza stała się sprawa wolności."
Robert P. Murphy: "W tych kwestiach, w których się z nim zgadzałem, Rothbard wspaniale trafiał w samo sedno, czym od razu do mnie przemawiał. Można to zauważyć w tym zbiorze. Argumenty Rothbarda są nie tylko trafne, ale też ścisłe i bezpośrednie. Ten zbiór pokazuje również ogrom wiedzy Rothbarda. Parafrazując Marka Twaina, im jestem starszy, tym mądrzejszy staje się Murray Rothbard."
Spis treści
WSTĘP DO DRUGIEGO WYDANIA AMERYKAŃSKIEGO
EKONOMICZNY PUNKT WIDZENIA
1. Czy doprawdy „liczy się gospodarka, głupcze”?
2. Dziesięć największych mitów ekonomicznych
3. O „merytorycznej” debacie
4. Kreatywna semantyka ekonomiczna
5. Teoria chaosu: piąta kolumna ekonomii matematycznej?
6. Statystyka: zniszczona od środka?
7. Konsekwencje ludzkiego działania: zamierzone czy nie?
8. Problem stopy procentowej
9. Czy mamy za mało oszczędności?
10. Peregrynacje po stronie podażowej
11. Keynesistowskie mity
12. Zmartwychwstanie keynesizmu
SOCJALIZM PAŃSTWA DOBROBYTU
13. Bodźce ekonomiczne a dobrobyt
14. Pomoc społeczna, jakiej nie znamy
15. „Kryzys” śmiertelności niemowląt
16. Bezdomni i głodni
17. Zamieszki dla wściekłości, zabawy i zysku
18. Oszustwo ubezpieczeń społecznych
19. Źródła kryzysu ubezpieczeń
20. Rządowe „ubezpieczenie” medyczne
21. Neokonserwatywne państwo dobrobytu
22. Po owocach…
23. Polityka głodu
24. Rząd kontra zasoby naturalne
25. Ekolodzy uderzają w Teksas
26. Rząd i huragan Hugo: zabójcza kombinacja
27. Woda nie płynie
POLITYKA JAKO PRZEMOC EKONOMICZNA.
28. Refleksje o latach osiemdziesiątych
29. Bush i Dukakis: ideologicznie tożsami
30. Perot, konstytucja i demokracja bezpośrednia
31. Łopot flagi
32. Perspektywy clintonomiki
33. Demaskacja clintonomiki
34. Regulacja cen powraca!
35. Diaboliczne założenia planu zdrowotnego
36. Praca wyjęta spod prawa: o płacy minimalnej raz jeszcze
37. Kłopoty ze związkami
38. Dziedzictwo Cesara Chaveza
39. Prywatyzacja
40. Zanim zaczniemy prywatyzować
41. „Kontrola” populacji
42. Ekonomika kontroli broni
43. Bony oświatowe: co poszło nie tak?
44. Rebelia whiskey: wzorzec dla naszych czasów?
45. Eisnerowanie Manassas
PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ POD OSTRZAŁEM
46. Akcje, obligacje i rządy głupców
47. Skandal z udziałem Salomon Brothers
48. Dziewięć mitów o krachu
49. Michael R. Milken kontra elita władzy
50. Panika na Wall Street
51. „Partnerstwo” publiczno-prywatne
52. Zatłoczone lotniska: przypadek zawodności rynku?
53. Widmo ponownej regulacji transportu lotniczego
54. Efekty konkurencji: 25 lat modelu Xerox 914
55. Wojna przeciwko samochodom
TAJNIKI FISKALIZMU
56. Czy podatki są za niskie?
57. Powrót ulgi podatkowej
58. Odliczenia od podatku i dotacje
59. Ten podatek od benzyny
60. Filister Babbitt i podatki: wzór odwagi?
61. Podatkiem liniowym w podatnika
62. Margaret Thatcher i podatek pogłówny
63. Koniec Żelaznej Damy
64. Kryzys budżetowy
65. Oszustwo poprawki o zrównoważonym budżecie
GOSPODARCZE WZLOTY I UPADKI
66. Krajowe Biuro Badań Ekonomicznych a cykle koniunkturalne
67. Powtórka z recesji inflacyjnej
68. Deflacja – dobrowolna i przymusowa
69. Bush i recesja
70. Czego nauczyła nas recesja?
71. Zrozumieć recesję
ZARAZA PIENIĄDZA DEKRETOWEGO
72. Odzyskajmy nasz pieniądz
73. Światowy kryzys walutowy
74. Nowy międzynarodowy projekt monetarny
75. „Atak” na franka
76. Powrót do stałych kursów wymiany
77. Krzyżowanie się stałych kursów wymiany
78. Keynesistowskie marzenie
79. Inflacja monetarna a inflacja cenowa
80. Kryzys bankowy!
81. Anatomia runu na bank
82. Pytania i odpowiedzi na temat towarzystw oszczędnościowo-pożyczkowych
83. Nawrót inflacji
84. Inflacja i spin doktorzy
85. Alan Greenspan: raport mniejszości
86. Tajemniczy Fed
87. Pierwszy krok w kierunku złota
EKONOMIA PONAD GRANICAMI
88. Protekcjonizm i upadek prosperity
89. Perspektywy „wolnego handlu”
90. Mit NAFTA
91. Czy istnieje życie po NAFTA?
92. Stalowa „uczciwość”
93. Krucjata przeciwko Republice Południowej Afryki
94. Czy diamenty naprawdę są wieczne?
95. Ceny ropy raz jeszcze
96. Przyczyny interwencji w Arabii Saudyjskiej
97. Podróż do Polski
98. Peru i wolny rynek
99. Standard złota w Rosji?
100. Czy powinniśmy wspomóc Gorby’ego?
101. Powitanie Wietnamczyków
KRES KOLEKTYWIZMU
102. Upadek socjalizmu
103. Rewolucja wolności
104. Jak denacjonalizować?
105. Radykalne zalecenia dla bloku socjalistycznego
106. Socjalistyczna giełda papierów wartościowych?
107. Chwalebny powojenny świat
108. Antyrządowa rewolucja
109. Problem działań doraźnych
GIGANCI, NA KTÓRYCH RAMIONACH STOIMY
110. William Harold Hutt (1899–1988)
111. Friedrich August von Hayek (1899–1992)
112. V. Orval Watts (1898–1993)
113. Ludwig von Mises (1881–1973)
114. Margit von Mises (1890–1993)
115. Historia Instytutu Misesa
POSTCRIPTUM
116. Rewolucja listopadowa… i co z nią zrobić
Kategoria: | Ekonomia |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-65086-01-3 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
22. PO OWOCACH…1
Jednym z najbardziej przerażających elementów Nowego Ładu była polityka rolna: w imię „zwalczania depresji” rząd federalny zorganizował ogromny kartel amerykańskich farmerów. W środku najgorszej depresji w historii Ameryki rząd federalny narzucił farmerom, by uprawiali pszenicę na co trzecim akrze ziemi i by dokonali uboju jednej trzeciej swoich prosiąt. Wszystko to miało przynieść wzrost cen na skutek wymuszonego spadku podaży. Kiedy mieszkańcy amerykańskich miast głodowali, przedstawiciele lewicy winili „amerykański kapitalizm” za wymuszone przez rząd obniżenie podaży produktów rolnych. Problemem jednak nie był kapitalizm, problemem były zorganizowane grupy nacisku – w tym wypadku agrobiznes – które wykorzystywały rząd federalny do zorganizowania i egzekwowania polityki kartelu rolnego. Wszystko w imię pomocy „jednej trzeciej narodu”, którą Franklin D. Roosevelt postrzegał jako „niedożywioną, „nieodzianą” i „żyjącą w nieodpowiednich warunkach mieszkaniowych”.
Polityka rolna Nowego Ładu trwa i rozwija się od 1933 roku, jej makabryczna logika jest realizowana kosztem konsumentów przez cały rok, przez rządy demokratów i republikanów, w czasach dobrych i złych. Jeśli chodzi o obcesowe niszczenie żywności przez rząd w trakcie recesji, jedna rzecz budzi słuszne wzburzenie – o ile media w ogóle się tą sprawą zajmują. Wrzawę podnieśli właśnie farmerzy ze środkowych nizin Kalifornii, która znajduje się w głębokiej recesji.
Szczególny problem stanowią owoce, uprawiane w Kalifornii brzoskwinie i nektaryny o nieco „zbyt małej wielkości”. Od lat trzydziestych sekretarz rolnictwa ustanawia standardową wielkość brzoskwiń i nektaryn. Owoce o choćby mikroskopijnie mniejszej wielkości lub wadze od rządowego standardu są nielegalne i muszą zostać zniszczone przez farmera pod groźbą surowych kar.
Nie oznacza to, że tych nieco mniejszych brzoskwiń i nektaryn nie udałoby się sprzedać konsumentom. Wręcz przeciwnie, większość ludzi, w tym wprawieni zbieracze owoców, nie jest w stanie dostrzec różnicy na oko, przez co konieczne staje się wykorzystanie kosztownych wag i maszyn sortujących. Szacuje się, że w sezonie uprawnym w 1992 roku sadownicy z Kalifornii będą zmuszeni zniszczyć co najmniej 225 tysięcy ton za małych owoców.
Rzecz w tym, że Gerawan Farming, największy na świecie plantator brzoskwiń, nektaryn i śliwek, został oskarżony o złamanie prawa federalnego, gdyż zamiast niszczyć małe owoce, śmiał sprzedawać je hurtownikowi z Los Angeles, który z kolei odsprzedawał je rodzinnym warzywniakom, a te zaopatrywały biedniejszych konsumentów, skłonnych kupić tańsze, choć mniejsze owoce.
Kluczowa tutaj jest oczywiście taniość. Sekretarz rolnictwa nie wymyśla sam swoich złośliwych regulacji. Zgodnie z prawem minimalną wielkość określają komitety farmerów uprawiających dany produkt. Farmerom wolno wykorzystywać rząd do egzekwowania karteli, w których większe i droższe owoce chroni się przed ich mniejszą i tańszą konkurencją. To tak, jakby Cadillac i Lincoln mogli egzekwować minimalną wielkość samochodu i zakazywać sprzedawania na rynku mniejszych pojazdów.
Prawdopodobnie najbardziej odrażającym aspektem tego systemu jest to, że członkowie komitetów farmerskich uzasadniają swoje działania dążeniem do zwiększania dobrobytu konsumentów. Tad Kozuki, członek ośmioosobowego Komitetu Zarządzającego ds. Nektarynek, wyraził opinię, że „mniejsze owoce nie są aż tak atrakcyjne dla oka, dlatego też komitety próbują zadowolić konsumenta i uważają, że dzięki temu popyt na nasze owoce wzrośnie”.
Brednie o „zadowoleniu konsumenta” przebił przewodniczący dziesięcioosobowego Komitetu Towarowego ds. Brzoskwiń John Tos, który uroczyście oświadczył, że „eliminujemy owoce o małej wielkości, gdyż tak mówią nam grupy fokusowe”, a następnie dodał, że dwa wspomniane komitety wydają właśnie 50 000 dolarów na bardziej szczegółowe analizy preferencji konsumentów owoców.
Koledzy, nie wydawajcie tych pieniędzy. Mogę przewidzieć rezultat za każdym razem: konsumenci będą zawsze woleli duże brzoskwinie od małych, tak jak mając do wyboru cadillaca i geo, będą woleli tego pierwszego – oczywiście w prezencie i bez konieczności dopłacenia różnicy. Ma się rozumieć, kluczowa w tym wszystkim jest cena. Mniejsze brzoskwinie byłyby tańsze, tak jak tańsze są geo, a konsumenci powinni mieć możliwość wyboru pomiędzy różnymi gatunkami, wielkościami i cenami.
Eric Forman, zastępca dyrektora Wydziału Owoców i Warzyw Urzędu Rynku Rolnego podlegającego Departamentowi Rolnictwa, był nieco bardziej szczery od należących do kartelu farmerów. Powiedział, że „konsumenci są gotowi wydawać więcej pieniędzy na duże owoce niż na małe, dlaczego więc mielibyśmy osłabiać pozycję produktu przynoszącego sadownikom większy zysk?” Innymi słowy, dlaczego mielibyśmy pozwolić sadownikom „osłabiać” pozycję produktu przynoszącego duży zysk w procesie niekiedy zwanym także konkurencją (w kręgach rolniczych będącą najwyraźniej pojęciem, którego nazwy nie wolno wymawiać)?
W kwestii owoców rozsądek zachowują grupy konsumenckie i nękany Gerawan Farming. Scott Pattison, dyrektor wykonawczy organizacji Consumer Alert, słusznie zauważył, że ta polityka jest „skandaliczna”. Pyta on: „Dlaczego biurokraci i sadownicy mówią nam, że nie istnieje rynek? Gdyby konsumenci rzeczywiście nie kupowali małych owoców, to sadownicy musieliby zrezygnować z prób ich sprzedania. Wydaje mi się jednak, że matki z niskimi dochodami chętnie kupią mniejsze owoce, na które je stać, by dać je potem swoim dzieciom na lunch”. Z kolei Dan Gerawan, szef Gerawan Farming, trzymając nektarynkę, oświadczył sardonicznie: „to jest zło, nielegalny owoc”. Gerawan dodał, że rząd „sankcjonuje niszczenie owoców przeznaczonych dla biednych”.
Taka jest istota działania państwa dobrobytu: rząd tworzy kartele i ogranicza konkurencję, obniża produkcję, zwiększa ceny i szkodzi w szczególności konsumentom o niskich dochodach. Czyni to za pomocą dezinformujących kłamstw, wymyślanych przez technokratów zatrudnianych przezeń do administrowania państwem dobrobytu, a wszystko to przy starej obłudnej śpiewce o tym, że polityka ta ma na celu dobro konsumentów.
------------------------------------------------------------------------
1 Artykuł opublikowany po raz pierwszy w „The Free Market” w październiku 1992 roku.PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ POD OSTRZAŁEM
55. WOJNA PRZECIWKO SAMOCHODOM1
Jedną z fascynujących właściwości obecnego kształtu sceny politycznej jest jej przejmująca i niemająca właściwie precedensu polaryzacja. W ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami powstawania wyraźnego, aktywnego i bardzo rozległego oddolnego ruchu o charakterze ludowym, kierującego się głęboką niechęcią do prezydenta Clintona jako człowieka, do jego ideologii i polityki, do wszystkich ludzi z nim powiązanych oraz do rządowego Lewiatana w Waszyngtonie.
Jest to ruch wyjątkowo powszechny i obejmuje zarówno mieszkańców terenów wiejskich, jak i zwyczajowo umiarkowanych intelektualistów i profesorów. Świadczą o tym osobiste rozmowy, oddolne inicjatywy i sondaże opinii publicznej. Co dość dziwne, zazwyczaj w reakcji na tak aktywny ruch ludowy druga strona, czyli rząd, spuszczała z tonu i zaczynała iść z wiatrem. Jednak administracja Clintona mknie nieostrożnie do przodu, czym przyczynia się w coraz większym stopniu do rozwoju rzeczywistego kryzysu społecznego, czy też – jak powiedziałby Lenin – „sytuacji rewolucyjnej”.
Administracja Clintona w odpowiedzi próbowała wręcz ograniczyć wolność słowa swoich przeciwników. Pierwszy z dwóch najbardziej znanych niedawnych przykładów to zgłoszony przez Clintona projekt rozszerzenia definicji lobbyingu, tak by obejmowała właściwie każdą oddolną działalność polityczną (co oznaczałoby przymus rejestracji i inne uciążliwe regulacje). Na szczęście ten projekt „reformy lobbyingu” został zablokowany przez „obstrukcjonistów” z Senatu po tym, jak przeszedł przez Izbę Reprezentantów.
Drugi przykład to systematyczne działania prawne Departamentu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miejskiego (HUD) w celu odebrania wolności słowa w sprawach politycznych i prawa do zgromadzeń tym, którzy sprzeciwiają się rozwojowi publicznego budownictwa mieszkalnego dla „bezdomnych” w swojej okolicy. Okazuje się, że ta podstawowa aktywność polityczna wolnych mężczyzn i kobiet jest „dyskryminacyjna” i w konsekwencji „nielegalna”, a HUD zakończył szykany prawne wobec tych obywateli dopiero wówczas, gdy spotkał się z wyraźną i surową krytyką publiczną. Jednak nawet wtedy HUD nie przyznał, że się mylił.
Najnowszy Clintonowski pochód w kierunku totalitaryzmu dopiero się rozpocznie. Wygląda na to, że Biały Dom utworzył panel doradczy, znany jako „komitet Białego Domu ds. pogadanek o samochodach”, który miał przedstawić swoje zalecenia we wrześniu. Potrzeba „pogadanek o samochodach” bierze się rzekomo stąd, że auta, emitując zanieczyszczenia, stanowią zagrożenie dla środowiska.
To, że demonizowany pierwiastek chemiczny, ołów, został już wyeliminowany z benzyny, a za sprawą ciągłych działań władz federalnych silniki samochodowe są coraz bardziej „paliwooszczędne”, co odbywa się kosztem bezpieczeństwa, nie robi na tych ludziach żadnego wrażenia. Nie da się zaspokoić apetytu tego agresywnego ruchu na rzecz pełnego kolektywizmu: korzyści i ustępstwa tylko ich zachęcają i zaostrzają ich apetyt na eskalowanie żądań. Dlatego też dla uczestników pogadanek o samochodach zanieczyszczenia pochodzące z emisji spalin pozostają wciąż równie poważnym zagrożeniem, jak kiedyś.
W skład panelu ds. pogadanek o samochodach wchodzą ci sami podejrzani, co zwykle: Clintonowscy urzędnicy, ekolodzy, przychylni ekonomiści i kilka marionetek z przemysłu motoryzacyjnego. Oto niektóre z nowatorskich pomysłów, jakie omawia się obok podwyżki podatku od „paliwożernych” samochodów i ciężarówek (pytanie: czy jakiś samochód sączy delikatnie paliwo, zamiast je „pożerać”?):
- podniesienie minimalnego wieku, w jakim można otrzymać prawo jazdy;
- nakazanie kierowcom, którzy przekroczyli wiek maksymalny, by oddali prawo jazdy;
- wprowadzenie limitu samochodów będących własnością jednej rodziny;
- wprowadzenie możliwości dojazdu samochodem do pracy tylko w wybrane dni.
Krótko mówiąc, planuje się wprowadzenie przymusowej reglamentacji samochodów, by wymusić na niektórych grupach zupełne zaprzestanie jeżdżenia, a na innych zaprzestanie korzystania z samochodów, które łaskawie pozwala im się posiadać. Jeśli to nie jest totalitaryzm, to co nim jest? Skoro amerykańskie społeczeństwo naprawdę wścieka się na „grabież broni”, to poczekajmy, co będzie, gdy sobie uświadomi, że Lewiatan planuje zagrabić również samochody!
Oczywiście jeden z doradców Białego Domu, który rozmawiał o tym z prasą, przyznał, że niektóre z „bardziej szalonych pomysłów” zostaną odrzucone przez komitet. Czy to jest jedyna szansa na zachowanie naszej wolności?
Tymczasem, jak zwykle, tylko lewica publicznie skrytykowała te rozważania, skarżąc się, że uczestnicy pogadanek o samochodach nie działają wystarczająco szybko. Dan Becker z Sierra Club narzeka, że „w każdej sekundzie, kiedy słyszymy jęki z Białego Domu”, setki albo tysiące litrów zanieczyszczeń trafiają do powietrza. Kto wie? Może doktor David Kessler, najwyraźniej etatowy przewodniczący Agencji Żywności i Leków, przedstawi odkrycie, że emisja spalin jest „toksyczna”, dzięki czemu można by z dnia na dzień zakazać wszystkich samochodów?
Powinniśmy sobie zdać sprawę z tego, że wojna przeciwko samochodom nie zaczęła się wraz z odkryciem zanieczyszczeń. Wrogość do prywatnych samochodów jest wśród lewicowych liberałów powszechna od dziesięcioleci. Początkowo znajdowała przejaw w niewspółmiernie wielkiej histerii wokół pewnej pomniejszej kwestii estetycznej: stateczników w cadillacach z lat pięćdziesiątych. Zdumiewające jest to, ile przelano atramentu i zmarnowano energii, by potępić grozę stateczników.
Wkrótce jednak okazało się, że lewicowo-liberalne uskarżanie się na samochody ma niewiele wspólnego ze statecznikami czy zanieczyszczeniem. Lewicowców bowiem do szewskiej pasji doprowadza to, że prywatny samochód to mocno indywidualistyczny, wygodny, wręcz luksusowy środek transportu.
W przeciwieństwie do kolei samochód wyzwolił Amerykanów spod kolektywistycznej tyranii transportu zbiorowego: od konieczności ocierania się o „przekrój demokratycznego społeczeństwa” w autobusie lub pociągu oraz od hegemonii stałych rozkładów jazdy i tras. Prywatny samochód uczynił z każdego „króla drogi”, który może jechać, gdzie chce i kiedy chce, nie musząc wyjaśniać tego z sąsiadami albo ze swoją „wspólnotą”.
Ponadto kierowca i właściciel samochodu może dokonywać wszystkich tych cudów w wygodzie i luksusie, w przyjemnej atmosferze, bez potrzeby wielogodzinnego przepychania się ze swoimi „demokratycznymi” towarzyszami podróży.
I tak systemowa wojna przeciwko prywatnym samochodom rozpoczęła się, a następnie nabrała rozpędu. Skoro nie mogą zabrać nam samochodów od razu, to przynajmniej mogą w imię „wydajności paliwowej”, „walki z zanieczyszczeniem”, radości z ćwiczeń fizycznych lub choćby estetyki nakłonić nas albo przymusić do korzystania z samochodów, które byłyby droższe, mniejsze i lżejsze, przez co mniej bezpieczne, a także mniej luksusowe, a nawet mniej wygodne.
Skoro niechętnie pozwolili nam tymczasowo zachować swoje samochody, to mogą przynajmniej nas ukarać, utrudniając nam jazdę. Jednak clintoniści w swojej wielopłaszczyznowej kampanii na rzecz kolektywizmu, obejmującej opiekę zdrowotną, zabieranie broni oraz ataki na wolność słowa i prawa palaczy, pokazali, że nigdy się nie poddają.
W przeciwieństwie do poprzednich administracji są oni niestrudzeni, nieprzejednani i niczego nie przeoczają. Jeszcze wczoraj slogan: „jeśli pozwolimy im przyjść po nasze papierosy i broń, to następnym razem przyjdą po nasze samochody” mógłby wydawać się absurdalną hiperbolą. Teraz jednak ta wizja staje się aż nazbyt trzeźwą ilustracją rzeczywistości politycznej.
------------------------------------------------------------------------
1 Artykuł opublikowany po raz pierwszy w „The Free Market” w grudniu 1994 roku.PUBLIKACJE WYDAWNICTWA INSTYTUTU MISESA
Ukazały się:
Ludwig von Mises, Ludzkie działanie, 2007, 2011
Jesús Huerta de Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, 2009, 2011
Murray N. Rothbard, Wielki Kryzys w Ameryce, 2010
Pod prąd głównego nurtu ekonomii (red. Mateusz Machaj), 2010
Austriacy o standardzie złota (red. Llewellyn Rockwell), 2011
Philipp Bagus, Tragedia euro, 2011
Ludwig von Mises, Teoria a historia, Instytut Misesa–Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011
Ludwig von Mises, Kalkulacja ekonomiczna w socjalizmie, 2011
Jesús Huerta de Soto, Socjalizm, rachunek ekonomiczny i funkcja przedsiębiorcza, 2011
Adam Heydel, Dzieła zebrane, 2011
Henry Hazlitt, Ekonomia w jednej lekcji, 2012
Mateusz Machaj, Kapitalizm, socjalizm i prawa własności, 2013
Jörg Guido Hülsmann, Etyka produkcji pieniądza, 2014
Friedrich August von Hayek, Pieniądz i kryzysy, 2014
Hans-Hermann Hoppe, Teoria socjalizmu i kapitalizmu, 2015
W przygotowaniu m.in.:
Eugen Böhm-Bawerk, Ludwig von Mises, Murray N. Rothbard, Marksizm. Krytyka
Jörg Guido Hülsmann, Mises, ostatni rycerz liberalizmu
Murray N. Rothbard, Historia myśli ekonomicznej do Adama Smitha
O INSTYTUCIE MISESA
Instytut Ludwiga von Misesa, ufundowany we Wrocławiu w sierpniu 2003 r., jest niezależnym ośrodkiem badawczo-edukacyjnym, odwołującym się do tradycji austriackiej szkoły ekonomii, dorobku klasycznego liberalizmu oraz libertariańskiej myśli politycznej. Patronem organizacji jest jeden z najwybitniejszych ekonomistów w historii – Ludwig von Mises. Od 2006 r. jesteśmy organizacją pożytku publicznego.
Nasza misja i działalność
Celem Instytutu Misesa jest zwiększenie wiedzy społeczeństwa na temat procesów ekonomicznych i instytucji gospodarki rynkowej. Pragniemy żyć w kraju o prężnej gospodarce opartej na własności prywatnej i odpowiedzialności, gdzie podstawą funkcjonowania społeczeństwa będzie dobrowolna i pokojowa współpraca międzyludzka.
Wierzymy, że najlepszymi metodami urzeczywistnienia naszych celów są rzetelna edukacja i merytoryczna argumentacja w dyskusji. Dlatego wydajemy książki, udostępniamy liczne teksty naukowe na stronie www.mises.pl, prowadzimy lekcje, wykłady i seminaria. Publikujemy także raporty, komentarze i teksty publicystyczne. Wszystkie te działania wymagają nakładów – czasu i pieniędzy.
Jak możesz pomóc?
1. Przekazać darowiznę:
- Darowiznę można wpłacić przelewem na konto:
Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa
50-224 Wrocław, pl. Strzelecki 20
Nr konta 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
- Skorzystać z formularza na stronie www.mises.pl/przekaz-darowizne (możliwość płatności przelewem elektronicznym, kartą kredytową bądź systemem Pay-Pal).
Darowiznę można także od podstawy opodatkowania.
2. Przekazać 1% podatku dochodowego:
Szczegóły na stronie: www.mises.pl/wsparcie/1-procent/
3. Pracować jako praktykant, wolontariusz lub współpracownik:
Zainteresowanych prosimy o kontakt pod adresem: [email protected] lub [email protected]