- W empik go
Elekcya: powieść - ebook
Elekcya: powieść - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 225 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie tylko treść tey powieści, lecz i szczegóły są historyczne; uboczne nawet okolicznosci, te właśnie, któreby czytelnikowi dowolnem rzeczy przyozdobieniem, wydawać się mogły, są owocem prawdy. Zaiste pisarz chcący i umieiący malować wiernie życie, z trudnościąby upatrzył obfitsze pole od tego, które tu szczęśliwy traf otworzył.
Zapadaiące powoli czerwone słońce, posyłało ukośne lecz skwarne ieszcze promienie na gościniec gęstey kurzawy obłokiem zakryty. Mnogi tłum ludzi iezdnych i pieszych, zwolna ciągnione, bogato złocone, ciążkiey budowy i w sutym zaprzęgu poiazdy poruszały te tumany; wznosiły ie niemniey, dzielne, wysmukłe, zwrotne, gniadey lub perłowey maści rumaki, które dźwigaiąc kosztownie przybranych ieźdzców z całą uieżdzalni sztuką, zwracały na siebie oczy kobiet; szły nakoniec bryki: naładowane żywnością, których małemi lecz zwinnemi konikami brodaci w wełnianą odzież przybrani, kierowali woźnice. Opodal od wielkiego gościńca, po lewey stronie wielkiego miasta, co niemal zupełnie wyniosłych pozbawione budowli, w obszerney leżało przestrzeni, stała szczególnieysza w swym rodzaiu budowa, prawie na środku rozlegley płaszczyzny. Płaszczyzna ta ode wsi, którey biała kościelna wieża połyskiwała czerwonawym blaskiem wieczorney zorzy, rozciągała się aż ku niskim okopom miasta i dalekim pagórkom, kryiącym przed okiem szeroko i wolno płynącą rzekę. Budowa wspomniona nie była podobną ani do tych, które na mieszkanie przeznaczyła potrzeba; ani do tych w których przepych i sztuka stawiaią sobie pomniki. Równała się raczey schronieniom, w których koczuiący pasterze na czas krótki mieszczą swoie trzody; dach iey bowiem, obnażony po części z pokrycia, był tylko z lekkich łat złożony; iednak znaczna iey obszernośc, dowodziła, że na inne przeznaczenie spoioną została. Ze zaś to iey przeznaczenie mimo prostego materyału zwyczaynem nie było, obiawiał ieszcze oczywiściey rozlicznych przygotowań
obraz. Tu tapicerowie zawieszali na ścianach sukienne zasłony granatowey i amarantowey barwy; tam inni zakrywali półap szerokiemi brytanii tey samey tkanki; tu znowu liczni służalce, by nie tracić czasu, ustawiali w mieyscach iuż skończonych wyzlacane krzesła czerwonym axamitem obite, a w tyle nich ławy takiemże osłonione suknem. Na około budowy koczowało mnóstwo ludu; iedni zatykali w pewnych rozmiarach różnofarbne proporce, inni w szable zbroyni, z nasrożoną miną, obchodzili wkoło iakby kwatermistrze, czytaiąc na głos w rozmaitych mieyscach imiona i nazwiska tych, co ie późniey zaiąć mieli; inni znowu strzegli wielkich stosów kosztownych sprzętów i obfitych zapasów żywności; a inni nakoniec na dobitne rozkazy otyłego i znakomitego zarządcy, (które w imieniu wyższego pana głosił) roznosili te sprzęty i żywność do zbudowanych wokoło szałasów.
Cały ten ruch ściągaiący uwagę snuiących się po gościńcu poiazdami, konno i pieszo, podobny był do rozkładającego się obozu w czasie woyny lub iakiey uroczystości. Przecież iakkolwiek przypominał oboie, nie był oznaką żadnego; tysiąc bowiem zbroynych ludzi, miało się w to mieysce zgromadzić, a lubo powód ich zgromadzenia byt świetny i wesoły, często przecież wśród niego strumienie krwi płynęły. Nie ieden iuż z czytelników odgadł okolicę w którąśmy go zawiedli; tym iednak którzy nie są rzeczy świadomi powiedzieć należy: że wieś z białą kościelną wieżą, nosi do dziś dnia nazwisko Woli; Warszawa iest onem wielkiem miastem bez wyniosłych budowli, w oddaleniu; owa zaś osobliwsza budowa, Szopą, czyli mieyscem zgromadzenia polskiego senatu przy nowego Monarchy wyborze; płaszczyzna obszerna iest to pole elekcyine , oczekuiace wyborców Króla; bo przed ośmiu miesięcami na dniu 16 Września 1668 roku Jan Kazimierz Waza, ostatni swego rodu na tronie Sarmatów, przygnębiony chorobą i długiem nieszczęściem, złożył naywyższą władzę, chcąc resztę dni swoich w klasztorze Saint Germain des Pres w Paryżu, w zakonney sukni przepędzić.
Oczekiwane Elekcyi widowisko zaymowało od dni kilku ciekawych stolicy mieszkańców; przyglądali się oni chciwie przygotowaniom do uroczystości, od którey oddalał ich zwyczay; bo w czasie spełnienia wyboru, samym tylko wyborcom wolno było bydź natem mieyscu.