- W empik go
Eliza Orzeszkowa do Henryka Nusbauma - ebook
Eliza Orzeszkowa do Henryka Nusbauma - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 191 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zupełnie mi nie podobna nie podziękować raz jeszcze Szanownemu Panu za okazaną mi wielką dobroć i obdarowanie mię tym serdecznym i ciepłym wspomnieniem, jakie bytność Pana w pamięci mojej pozostawiła. Im rzadziej na tym nienajmilszym ze światów dary takie otrzymujemy, tym żywszą budzą w nas one wdzięczność. Chciej Pan wierzyć; że tym razem z wdzięcznością łączy się szczera sympatia, którą pragnę bardzo, abyś Pan podzielił i dowiódł utrwaleniem znajomości naszej. Wszak może być ona nie przelotnym tylko błyskiem, lecz jednym z tych stałych promieni, które przyczyniają się do oświetlenia i rozgrzania często ciemne go i chłodnego życia. Chciałabym zapożyczyć cóś z nieomylności przyznawanej Piusom i Leonom, aby w tym wypadku nie mylić się…
Od dwóch dni zasmuconą jestem wypadkiem z bliska dotykającym domu mego. Mąż siostry Maryni Siemaszko, którą Sz Pan poznał u mnie umarł nagle pozostawiając młodą i niezmiernie go kochającą żonę w istotnej rozpaczy. Przez to Marynia cierpi bardzo, a ja lękam się o jej zdrowie.
Zresztą, wrażeń przygniatających bywa zazwyczaj więcej niż takich, które cieszą i skrzepiają. Jednym z tych ostatnich była bytność Wasza u mnie i bez względu na skuteczność mikstur i kąpieli przez Was zaleconych, a które dziś rozpoczynam, czuję się silniejszą przez myśl, że na szerokim świecie mam tak wysoce dobrych, zacnych i drogich przyjaciół.
Ojcu Pana nie znanemu mi osobiście, a jednak znanemu, przesełam wyraz głębokiego uszanowania.
El. Orzeszkowa
3 VIII 84, Miniewicze
Może za to, że nie mam przyjemności wierzenia w cuda nadprzyrodzone, dzieją się dla mnie na świecie cuda przyrodzone. Otrzymałam od Szanownego i Drogiego Pana – list! Sama już nie wiem, za co mam naprzód Panu dziękować: czy za te słowa dobre i cieple, które mi cały dzień uczyniły jasnym, czy za prześliczną książkę, z której dowiedziałam się o rzeczach bardzo ciekawych i która mi na zawsze pozostanie drogą pamiątką, czy za przyrzeczenie, że wkrótce Pana tu zobaczę. Chciałabym mieć piękniejszą wymowę, a nade wszystko umieć lepiej i śmielej mówić o sobie, aby wypowiedzieć, co i jak czuję dla Pana. Zdaje mi się przecież, że sympatia istotna i głęboka jest czymś takim, co odczuwamy, chociażby nam o niej nic nie mówiono. Nie wiem, jak to sobie panowie przyrodnicy tłumaczą, ale dla obserwatorów psychicznego życia jest to faktem, że pokrewieństwa moralne i umysłowe, połączone z tą sympatią nieokreśloną i której źródło, nie wiem, czy komukolwiek jest znanym, niewidzialnymi jakby atomami ulatują z wnętrzy ludzkich i tworzą niejako atmosferę, którą się oddycha i której nie czuć nie podobna. W. innych razach najżywsze nawet słowa i objawy mniej robią wrażenia. Czuje się, że są to, według, wybornego orzeczenia Francuzów, des choses voulues.
Więc tylko powiem Panu, że czekam Jego przybycia z upragnieniem szczerym. Mieszkam teraz w wiejskiej chacie nad samym Niemnem wśród okolicy smutnej trochę, ale pięknej. Piszę tego lata dość wiele, ale nic prawie nie czytam, bo więcej niż od lat dziesiątka chodzić mogąc włóczę się po polach i sąsiednich wioskach. Jakie tu są wysoce ciekawe różne grupy ludowe! Wszak na to wszystko popatrzym razem, nieprawdaż?
W tych dniach miałam miłe odwiedziny p.;Meyeta i dawnej, dawnej przyjaciółki mojej, pani Marrene. Obiecali mi się też państwo Chmielowscy. Ja czekam Pana. Serdecznie i długo rękę Pana ściskam. Do widzenia.
El. Orzeszkowa
23 II 85, Grodno
Nie wiem, od czego zacząć mam list ten, tak bardzo, tak występnie spóźniony. Chciałabym przede wszystkim dziękować za kilka słów, które otrzymałam, i za odpis przemówienia, które głębokością myśli swej i pięknością formy wzruszyło mię i zachwyciło, lecz od Pana pochodząc nie zadziwiło. Są ludzie, którym wielkie myśli i piękne uczucia są tak właściwe, jak liście drzewom. Mało jest takich i dlatego stanowią oni istotny kwiat i razem skarb ludzkości. Jednego z nich, twórcę wiadomego przemówienia, z radością w sercu mienię, się skromną, lecz rozumieć Go umiejącą przyjaciółką.
Z tym wszystkim czuję mocno, że nie dość dziękować i że koniecznie przeprosić Pana winnam. Czynię więc to, ale nie za swoją wolę przepraszam, która zawsze i w każdej chwili dobrą i chętną była. Umysł to mój i prawa ręka usypiają czasem tak głęboko i martwo, że nie podobna im zdobyć się na nic, na nic… Są to chwile bardzo dręczące i smutne, ale zupełnie konieczne, bo źródła swe mające w wielu żywiołach składających całokształt życia. O jednym tylko Tassie wspominają dzieje, który w celi więziennej stworzył poemat; ale naprzód był to poemat opiewający przeszłość, następnie pewną jestem, że pomiędzy jedną jego pieśnią a drugą upływały poecie dni, a może i miesiące, sennie, ciężko, można by rzec idiotycznie, gdyby na dnie duszy do snu nie stworzonej, a sennej nie wrzał głuchy bunt przeciw snowi. A są przecież rozległe, przestrzenie nie będące niczym innym jak rozszerzoną celą więzienną. Czy mylę się mniemając, że zdolności umysłu i siły uczucia nie znajdujące dla siebie właściwego ujścia przerabiają się w ciężar przytłaczający sprężyny działalności i szczęściem jest jeszcze, jeżeli nie łamiący ich całkowicie? Czy nie będzie to kiedykolwiek powszechnie uznaną prawdą, że zbrodnia z bohaterstwem, geniusz z szaleństwem i energia z apatią graniczą, z sobą o miedzę? Nie ulegnie apatii żadna z sąsiadek moich, której energii wystarcza jak raz na codzienne pacierze w kościele i kłótnie… w kuchni. Nieprawdaż? Bądź co bądź, ze smutkiem i wstydem wyznać przed Panem muszę, że zima ta przeszła mi sennie. I gdybym jeszcze usprawiedliwiać się mogła złym stanem zdrowia! Ale bynajmniej; daleko zdrowszą jestem, niż byłam wtedy, gdym pracowała więcej, wiele. W jesieni jeszcze napisałam lichą jakąś powieścinę i potem już tylko tłumaczyłam, co naprawdę nie jest żadną robotą.
Około Nowego Roku bardzo Pana oczekiwałam, jednak i przypuszczałam bardzo, że Pan nie przyjedzie. W środku zimy życie zajęć i stosunków najgorętsze i najtrudniej ogniwa swe rozwiązuje. Na szczęście, dwie nasze Wielkanoce schodzą się z sobą; w tym roku; przy tym sezon zimowy ma się już w tej porze ku schyłkowi, więc nadzieja moja powitania Pana więcej ma za sobą prawdopodobieństw. Pragnę bardzo nie omylić się i bardzo czekać Pana będę.
Teraz miałam u siebie kilka osób z dalszego świata. Pan Henryk Elzenberg przepędził z nami dni kilka i napełnił ciche nasze ściany potokami swej istotnie prześlicznej] wymowy. Zawsze utrzymuję, że gdyby… byłby on naszym Gambetą, tylko kto wie? czy rozumem i prawością charakteru nie przewyższyłby Gambety, szczególniej jeśli prawdą jest, że Numa Roumestan Daudeta jest wiernym portretem tego męża stanu. Ale co do wymowy, jest to wedle mnie prawdziwy i wielki talent, który, niestety, właściwego sobie ujścia mieć nie może. W dniu przyjazdu do Grodna p. Henryka był tu przejazdem z Petersburga powieściopisarz galicyjski, bardzo zresztą wykształcony i sympatyczny człowiek, p. Józef Rogosz. Mówiono o ważnych sprawach tego świata, p. Henryk wpadł w werwę i mówił sam z godzinę; Rogosz słuchał zdumiony, zachwycony, a potem z właściwą sobie żywą szczerością zawołał: „Ależ z pana znakomity mówca! Co by to było w parlamencie!” Ach, co by to było, gdybyśmy wszyscy na swoich miejscach byli…
Spostrzegam jednak, że zaczynam pisać plotki. Więc jeszcze trochę o… przyszłości. Zdaje się, że podróż nasza tego lata, a… raczej moja podróż do Białowieskiej Puszczy rozwieje się jak piękny sen. Powiadają, że wolną nie będę aż chyba w. jesieni, bo kilka miesięcy trwać musi kancelaryjna, korespondencja o tym przedmiocie. Czy zna Pan wiersz Asnyka pt. Szkoda? Przychodzi mi on na myśl zawsze, gdy spotykam zawód temu podobny. To mię tylko pociesza, że jadąc z Grodna do Białowieży droga do Miniewicz przedstawia zboczenie nieduże i że jeśli Pan tam jechać będzie, przedtem czy potem do Miniewicz zboczy.