- W empik go
Eliza Orzeszkowa do Jana Karłowicza - ebook
Eliza Orzeszkowa do Jana Karłowicza - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 298 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Skromną, lecz wielu trudnościami i niebezpieczeństwy zjeżoną robotę moje rozpocząć zamierzam od serii książek i broszur, które wyjdą drogą prenumeraty, a wyjdą one tą drogą dlatego przeważnie, aby warunki pieniężne nabycia ich dla jak najszerszej publiczności ułatwić i, o ile możności, zastąpić tym zupełny a dotkliwy brak miejscowej prasy. Do 1-ej serii, tej, po której, jeżeli wydawnictwo okaże się potrzebnym i pożytecznym, wychodzić będą dalsze, wejdą następujące, stanowczo mi już przyrzeczone dzieła:
T T Jeża „O spólnictwie, studium ekonomiczne”, którego tendencją będzie zwalczanie wkradających się do nas prądów socjalistycznych]).
Walerii Marrene „O wychowaniu domowym”. Ed Lubowskiego „Sąd honorowy”, komedia. W Przyborowskiego „Włościanie w Polsce”
„Na zimowe wieczory”, zbiór noweli Michała Bałuckiego M Konopnickiej „Hypatia. Wesaliusz i Galileusz”, trylogia dramatyczna.
El Orzeszkowej „Patriotyzm i kosmopolityzm]” .
Litwinem będąc i na Litwie stale mieszkając lepiej niż ktokolwiek inny znasz Pan stosunki i potrzeby nasze.
12 (24) października] 1879
Listy takie, jak ten, który dziś otrzymałam od Pana, wysoką nagrodą i silną Zachętą być mogą dla stokroć większych prac, niż są moje drobne roboty, które przecież muszą mieć chyba wartość jakąś, skoro obdarzają mię uznaniem i sympatią ludzi takich jak Pan.
opracowania obrazu stosunków ekonomicznych i usposobień moralnych ludu wiejskiego na Litwie, najspecjalniej zaś obrazu postępów, które zaszły we wszechstronnym bycie klas włościańskich u nas od pory emancypacji do dni obecnych.
6 XI 1879, Grodno
pragnę opowiedzieć Mu ustnie i obszerniej o planach i zamiarach moich, a także zwierzyć się z pewnymi wątpliwościami, które Pan jako znawca kraju i społeczeństwa naszego wyjaśnić mi niezawodnie dopomożesz. W zawodzie całkiem dla mnie nowym potrzebuję rad i wskazówek, o które w życiu dość samotnym, jakie prowadzę, bardzo jest trudno. Obawiam się, abym nie popełniła kapitalnej jakiej omyłki, na własne siły mogąc zapewne coś liczyć, w zupełności jednak im nie ufając.
Wyznaję, że było to z mej strony tak zwane próbowanie szczęścia, stojąc bowiem stanowczo i gorąco po stronie patriotyzmu, a kosmopolityzm tłumacząc jako międzynarodową sprawiedliwość wzbraniającą ludom krzywdzić i nękać się wzajemnie, bardzo mało spodziewałam się, aby rzecz ta dozwoloną być mogła przez cenzurę. Z łatwością wyobrazi Pan sobie moją radość, kiedy zwrócono mi rękopism zatwierdzony przez cenzora i nie mający ani śladu błękitnego ani czerwonego ołówka.
W istocie dwóch przyjaciół moich bardzo starannie około tej sprawy chodziło, zawsze jednak widzieć w tym można cząstkowy objaw zmienionych nieco względem nas usposobieniłagodniejszej aury, która nad głowami naszymi powiewać zaczyna.
4 I 1880, Grodno
Zaopatrzyliśmy księgarnię naszą w znaczny i piękny dobór książek dziecinnych różnej treści, ceny i postaci. Było tego dość na obładowanie dwu wielkich stołów i pulpitów. Cóż stąd, nie nabywano ich prawie, nie zwracano na nie uwagi
Nie wzgląd na kupieckie interesy nasze zwrócił uwagę naszą na fakt ten i obudził żal nad nim. Księgarnia rozwija się nadspodziewanie pomyślnie i 'nie mamy ani skłonności, ani potrzeby drżeć nad jakimś nie wyprzedanym artykułem. Ale znać w tym, jak dalece publiczność wileńska przyzwyczajoną nie jest do rzeczy nowych i pożytecznych i jak bardzo nie rozumie znaczenia literatury dziecinnej, która jednak ogromną posiada wagę jako część wychowania domowego, mającego w położeniu naszym mnóstwo innostronnych braków dopełniać i mnóstwu złym rzeczom zapobiegać.
14 IV 80, Grodno
Prasa tamtejsza niezbyt przyjaźnie usposobioną jest dla wszelkich zaczątków prowincjonalnego umysłowego ruchu, przewidując przy dłuższym i obszerniejszym jego rozwoju cień jakiś konkurencji, a jakkolwiek wiele i nawet szczerze mówi się tam o obywatelskich dążeniach i powinnościach, praktyka nie zawsze odpowiada wiernie teorii. Zresztą istnieją jeszcze pewne niedowierzania i wątpliwości co do zamiarów i kierunków nowej firmy. Wynika stąd głuche o nas milczenie prasy, przeciw któremu walczyć – wstyd mi jakoś było. Zbyt starą już jestem, aby czuć się zdziwioną lub obrażoną, z drugiej strony zbyt szczerze i na serio pracować pragnę dla celów nieosobistych, aby mię zdarzenia podobne, całkiem zresztą naturalne, zniechęcać miały. W tych dniach roześlemy przy wszystkich prawie pismach warszawskich prospekty wydawnictwa naszego, które szczęśliwie przeszły cenzurę i drukują, się w Warszawie. Prawdopodobnie spotkają się one z tym samym niechętnym ignorowaniem, które stało się udziałem pierwszych naszych kroków. Spodziewam się tego i niezbyt ufam w przesyłane mi stąd i zowąd przyjazne obietnice. Być może, iż bez łaskawości prasy warszawskiej sprawa pójdzie jaka tako, choćby kulawo. Trudno bo zaprawdę i wymagać od Litwy, aby sama przez się, nie napędzana przez nikogo, biegła. Jeżeli kulejąc idzie, to już dobrze.
Przy pilnych i zręcznych staraniach udaje się czasem wyzwolić rękopis po 4-ch lub 5-ciu tygodniach więzienia. Wprawdzie cenzurować można równolegle rzeczy kilka, przedstawia to jednak tę ważną niedogodność, że wybierać nie pozwala pomiędzy pp… cenzorami tych, którzy najmniej przykry posiadają temperament. W ogóle staramy się, aby rękopisy nasze przyjmował od komitetu jeden z cenzorów, ten, przez ręce którego przeszedł „Patriotyzm ”, a który był… uniwersyteckim kolegą jednego z moich przyjaciół itd. Tak idzie świat, rzecz prosta, że iść musi powoli…
15 V 80, Grodno
Na koniec prospekty nasze wydobyły się na światło dzienne, a nim pisma warszawskie przyniosą je Panu, śmiem przesłać pewną ich ilość prosząc abyś Szanowny Pan chciał rzucić za nimi tu i ówdzie przyjazne słowo. Wiem zresztą, że i bez tej prośby liczyć mogę z pewnością na pomoc i poparcie Pana. Nie należymyż do jednego bractwa walczących z tą przerażającą i przytłaczającą większością, o której Pan w ostatnim swym liście wspomina? Nie dążymyż do celów jednych, z różnymi zapewne siłami, lecz z jednostajnie dobrą wiarą i wolą; boć jeśli Pan sprawie postępu, a jak u nas zbawienia społeczeństwa, służy nauką i czynem, które dla kobiet pokolenia mego niedostępnymi być muszą, ja ciężką drogą samouctwa tyle przynajmniej zdobyłam, że w ślady mędrszych i silniej – szych iść pragnę, a do pewnego stopnia i mogę. I jeszcze, gdybyśmy żyli przed wiekami paru, czyliż nie spotkalibyśmy się na jakim pięknym stosiku, pobożnymi dłońmi ku chwale Boga dobroci wzniesionym? a że żyjemy w naszym wieku, czyliż nie grożą nam zarówno pogrzeby bez chorągwi, krzyżów i kropideł? Widzi Pan, ile to pomiędzy nami zachodzi podobieństw i braterskich spójni! Dumną tym jestem i wyznaję szczerze, iż w zamian wszelkich owych pośmiertnych pomp i uświęceń z radością przyjmuję szacunek i przyjaźń ludzi takich, jak Pan, chociażby składali oni w społeczeństwie mniejszość nieskończoną.
Jednak pomimo że z natury skłonniejszą jestem do pesymizmu niż do różanych na świat poglądów, mniemani, że mniejszość, do której wraz z Panem mam zaszczyt należeć, nie jest tak mało znaczącą i tak słabą, jak pochlebiają sobie ci, którzy by zdławić ją pragnęli. Jednak zdławić się ona nie daje nigdzie, nawet u nas, ilość nagradzając sobie jakością i mocą tej właśnie jakości trwale przeciwstawiać się potężnej, lecz mętnej i bądź co bądź umniejszającej się wciąż fali obskurantyzmu i fanatyzmów wszech rodzai. Jeżeli u nas objawia ona mniej żywotności i siły niż gdzie indziej, myślę, że winą tego główną jest szalony brak środków, za pomocą których działać by mogła. Nie mamy swobody głosu i pióra, nie mamy ognisk wiedzy i umysłowości w ogóle, nie mamy na koniec, prozaicznie mówiąc – pieniędzy. Taka np. gazeta, o której Pan pisze, oddać by mogła istotnie sprawie postępu wielkie usługi, lecz wymagałaby też potężnych zasobów materialnych, które któż zaryzykować zechce? Największe zasoby spoczywają jeszcze w ręku arystokracji rodowej, która, jak zresztą wszystkie jej podobne, wcale o czym innym myśli i co innego czyni. Gdyby w Warszawie był istotny uniwersytet, a nie smutna jego parodia, gdyby wyższe zakłady naukowe zgarnęły do Wilna znaczną sumę sił umysłowych i odpowiednich dążności, gdyby rolnictwo i przemysł, zdobywszy sobie pomyślne warunki istnienia, zakwitły i wytworzyły możny jakiś, poza arystokracją, stan społeczny, wtedy, jestem pewną, walka pomiędzy żywiołami zastoju i postępu wzmogłaby się ogromnie w energią i skuteczność. Nie w tym więc, wedle mnie, jądro biedy, że jest nas niewielu, lecz w tym, że ani zgromadzić się około czegoś, ani z czego kuć oręży nie mamy. Toteż w stosunku do tych, którzy przyjdą później i na szczęśliwszy moment trafią, każdy z nas porównać siebie może do owej ewanelicznej postaci, która torowała drogi na pustyni, żyjąc szarańczą i miodem leśnym, nie otrzymując za to ani szczęścia, ani sławy… Na ten temat ułożyłam małą ramotkę, którą posłałam do owego nie kiełkującego jakoś Ziarna i którą wydrukuję na pierwszej stronicy kalendarza naszego, a ponieważ mówimy o tym z Panem, posyłam ją przy tym liście. Niedołężnie, lecz jak myślę, wiernie maluje położenie nasze. Skoro zaś obciążam list dodatkiem jednym, niech towarzyszy mu drugi jeszcze. Czy Pan czytał VEsprit nouveau Quineta? Dużo deklamacji i nadętości Micheleto – Hugo – Quinetowskiej, ale mnóstwo też wzniosłych myśli i prawd pocieszających. Na wypadek jeśli Pan książki tej nie zna, wypisuję z niej wyjątek stosujący się do owych pogrzebów, którymi Kościół policzkuje zwłoki i pamięć tych, którzy zbyt dumni i zbyt prawi byli, aby zaparciem się swych przekonań zdobywać sobie spokój za życia i pośmiertne honory…
„Le moment viendra ou les habiles ne mettront plus leur art a tromper. Ils mentiront moins, parce que tout le monde verra le mensonge. Ils desespereront de faire la nuit, parce que la lumiere se sera faite dans les esprits. Eux aussi accepteront le combat a la face du jour.
„Mais la mort vous reste, nous dit-on, et vous ne la vaincrez pas.
„II est vrai. Beaucoup de gens meme travaillent a nous la rendre plus cruelle. Ils veulent y ajouter encore, en empechant nos amis de nous faire cortege dans ce moment supreme. Point d'amis pour ceux qui ont ose penser et mourir comme ils on vecu! A ceux-lale silence, l'abandon ou le champ des supplicies.
„Barbarie vaine. II depend de tout homme de se preparer, pour l'heure supreme, un magnifique cortege, qu'aucune puissance humaine n'empechera de passer et de resplendir dans la nuit.
„Travaillons a nous faire notre cortege a nous-memes.
„Je convie autour de moi, quand viendra ce moment, les pensees les plus hautes et les meilleurs ou j'aie pu m'elever, les verites que j'ai rencontrees et servies, les idees immortelles quim'ont apparu depuis ma jeunesse jusqu'a mon dernier jour. Qu'elles viennent et me protegent contre l'outrage au dela, de la mort”.
Orszak ten, towarzyszący znieważonym a świętym dla ludzkości zwłokom pracowników jej i miłośników, liczniejszym jeszcze być musi, niż go opisał Quinet. Pomnażają go jeszcze wszystkie bóle i troski nie za siebie i nie o siebie przeniesione, wszystkie przykłady, zachęty i natchnienia, które ze szlachetnego i czynnego życia słoneczną łuną rozlały się dokoła, wszystkie chwile odkradzione własnemu szczęściu na rzecz niewłasnego dobra, wszystkie godziny i dnie, które by spłynąć mogły w pokoju i wesołości, a które rozważanie rzeczy ludzkich i współczucie dla nich napełniły niezgłębioną melancholią lub cięższą jeszcze walką z tysiącem zwątpień i desperacji… Takim był orszak pogrzebowy szanownej pamięci przyjaciela Pana, a wobec niego jakże niskim rojem, pełzną złorzeczenia fanatyków i plotki dewotek!…
Smutno mi bardzo, że nie zobaczę Pana w czasie przejazdu Jego przez Grodno. Za trzy już dni wyjadę na wieś, a śpieszyć muszę, gdyż od początku wiosny bardzo chorować zaczęłam i świeże, wiejskie powietrze potrzebne mi jak zbawienie. W ostatnich dniach czerwca mam zamiar udać się do morskich kąpieli, do Połongi, aby potem znowu na cały miesiąc wrócić na wieś, zanim jesień z ciasnotą i dusznością miejską, a także przyjaznymi dla pracy szarymi dniami i długimi wieczory nadejdzie. Jeżeli jednak przez czas tych wycieczek moich spotkać mię ma przyjemność otrzymania od Pana listu – czego spodziewam się i o co proszę – adres mój pozostanie ten sam zawsze: w Grodnie.
Z przyrzeczenia przysłania nam artykułu do kalendarza bardzo się cieszę, naprzód, że będzie on pióra Pana, następnie, że materiał kalendarzowy – wstyd wyznać! – mamy dotąd nadzwyczaj ubogi. Broszurę przysłaną z chęcią wielką włączymy do kalendarza, ale czy nie lepiej byłoby, ze względu na projektowaną ilość egzemplarzy (5000), przedrukować ją zamiast wklejać? Tym sposobem znalazłaby się ona pod postacią artykułu we wszystkich egzemplarzach. Czekam rozporządzenia Pana we względzie tym i z upragnieniem wielkim nowej Jego pracy.
Ogromną usługę oświacie krajowej odda Sz Pan przez wydanie dzieła o mitologii i komentarza do Biblii. Wobec ogromnego ruchu, który panuje za granicą na polu historii i krytyki religii, u nas pustka ogromna. A jednak głównie i może jedynie ta to historia i krytyka skutecznie podkopać może przesądy i fanatyzmy wyznaniowe, jak też przyczynić się ogromnie do poznania istotnego pochodzenia i rozwoju pojęć moralnych i umysłowych ludzkości.
Owa wielka praca, o której tyle już razy wspominałam Panu, do której nie mam odwagi zabrać się o własnych tylko siłach, byłaby tej samej natury i na tymże polu. Od lat kilku układam plan i zbieram materiały do Szkiców z dziejów pojąć moralnych, pod jakim to tytułem przeprowadzić by się dało historią (szkicowo choćby traktowaną) rozwoju religii, zaczynając od pierwszych jej zawiązków w pierwotnej ludzkości i przechodząc następnie różne jej fazy, filiacje i odmiany u ludów starożytnych (Indie, Egipt, ludy semickie, Grecja, Rzym, szczepy germańskie.) aż do chrześcijanizmu – z jakiej to przeszłości wykazałoby się jasno pochodzenie tego ostatniego – po czym pierwsze wieki chrześcijaństwa, tworzenie się dogmatów, pożyczki zaciągane u starożytności, u szkoły aleksandryjskiej, u mitologii ludów barbarzyńskich itd. Paralelnie przeprowadzić by można niezmiernie ciekawy a tak w następstwach ważny dla Europy roz – woj religii żydowskiej (w epoce pochrystusowej), tworzenie się Talmudu i Kabały. Tu i ówdzie światła pewne mogłyby być rzucone na prawodawstwa i obyczajowość różnych ludów i czasów, lecz głównym przedmiotem byłaby zawsze religia, a raczej religie, wynurzające się jedna z drugiej i wzajem siebie wytwarzające, niszczące i dopełniające…
Lękam się, żebyś mię Szanowny Pan za lekkomyślną nie poczytał, iż śmiałam pomyśleć choćby o pracy podobnej. Wiem, iż jest ona ogromną i bardzo trudną i wielkiego bogactwa wiadomości i zdolności wymagającą. Lecz myśl, pomysł nie jest jeszcze grzechem, do wykonania zaś o; tyle tylko się wzięłam, że zapalczywie czytam książki z przedmiotem związek mające, robię notatki, wyciągi i – marzę, że kiedyś… może… Nigdy jednak sama jedna. Pragnę mocno, aby ktokolwiek znajdujący się w posiadaniu odpowiedniej wiedzy, a szczególniej metody, zabrał się do dzieła tego, a moją osobę wziął sobie do pomocy. Jako pomocnica współpracowałabym z całej siły – niewielkiej wprawdzie, ale szczerej, opracowywałabym te części, które najlepiej umiem, wedle ogólnego planu, w jak największej jedności myśli i formy z częściami opracowywanymi przez pracownika możniejszego, do innych służyć bym może mogła poszukiwaniem materiałów lub nasunięciem myśli jakiejś, którą niekiedy i słabsza głowa silniejszej poddać może, jeżeli nie jest zupełnie już słabą. Wspólne zresztą myślenie nad czymś, wspólne poszukiwanie nie tylko faktów, ale szczególniej wiążących je nici, to siła ogromna… Niechby robota ta ciągnęła się lat wiele – jeżeli przeżyję je jeszcze – lecz niechby cząstka tej pracy spełniona przeze mnie weszła zamiast kościelnej chorągwi – w skład pogrzebowego orszaku mego!…
Spostrzegam jednak, że pora mi skończyć ten list monstrualny, za monstrualność jego przeprosić Pana i wyrazić wysoki szacunek i serdeczną życzliwość, z jakimi pozwalam sobie uścisnąć dłoń Jego.
El. Orzeszkowa
Rękopis p. Krauzego i list S Wiszniows zwracam. Poezji nie mam gdzie i jak drukować. U pana Wiszniowskiego jeśli Sz Pan wyjedna dla mnie cokolwiek, będę bardzo a bardzo wdzięczną.
Nie odpisywałam tak długo na miły i wysoce mi cenny list Szanownego Pana dla różnych przeszkód ze strony tak zdrowia, jak zajęć pochodzących. Dziś śpieszę z podziękowaniem, za względności pełne przyjęcie propozycji mojej, która oby w czyn przejść mogła! Mam nadzieję, że w jesiennych miesiącach spotkamy się w Wilnie; może też – a przypuszczenie to formułuję z nieśmiałością wielką – zechce Sz Pan powtórzyć wycieczkę swą do Grodna, która niezatarte pozostawiła mi wspomnienie. Wówczas obszernie pomówimy o zajmującym nas przedmiocie.
Tymczasem w sezonowych losach moich zaszła zmiana. Do morza nie jadę; naprzód dlatego, że czuję się znacznie zdrowszą, niż byłam w zimie, więc konieczność podróży tej zniknęła; następnie dlatego, że – czasu nie mam. Zobowiązałam się ogłoszonym prospektem do napisania dwu książek i pisać je nie tylko muszę, ale chcę. Mam po temu usposobienie i korzystam zeń nie zważając na porę roku. Zaczęłam robotę około książki O kobietach i z jej powodu mam do Pana prośbę. Przede wszystkim kilka słów rzecz wyjaśniających.
Utrzymują niektórzy, iż zagadnienie równouprawnienia kobiety wobec pracy i nauki została już u nas dostatecznie rozważonym i roztrząśniętym, zbadanym i rozwiązanym, że zatem podnosić je w piśmiennictwie już nie pora. Nie mogę na żaden sposób zgodzić się z tym zdaniem. Pomijając nawet wysokie abstrakcyjne sfery, codzienna obserwacja naucza nas, że tak nędze, jak niedorzeczności kobiecego świata są, na równi z miłosierdziem Bożym, niezgłębione i granic nie mające. Z innej strony, przewodnicy ogółu – pisarze, w znacznej większości trwają jeszcze w mniemaniu, że kobieta jest i być powinna lilią, aniołem albo kroplą rosy, że zaś naprawdę nie może ona w sposób żaden być tym wszystkim, wynika stąd, że pod działającymi na nią w tym kierunku wpływami staje się i zostaje niczym. We wszystkich bez wyjątku warstwach towarzyskich kobiety błądzą bez miary i cierpią bez miary. Codziennie widzieć tu można siłę jakąś i zdolność, która marnie ginie, poryw jakiś, po którym następuje niezbędny upadek, próbę jakąś zwieńczoną nieuniknionym niepowodzeniem. Ani w rodzinie, ani poza rodziną kobieta nie jest jeszcze taką, jaką zapewne będzie kiedyś…. Jestże to zagadnienie rozwiązane i załatwiona sprawa?
Że książki nic nie rozwiązują i nie załatwiają od razu, wiem o tym; że jednak słowo jest światłem i hasłem, bodźcem i narzędziem – wszyscy o tym wiedzą. Zwolna, zwolna orze ono grunt pod siejbę i sieje – od sposobu, w jaki to uczyni, w znacznej części zależą plony.
Oto uwagi, które skłoniły mię do rozpoczęcia nowej książki o kobietach. Nowej, gdyż przed laty dziesięciu raz już taką pisałam. Boże! jakże to było dawno! ileż zmian na świecie, a większych jeszcze We mnie. Rzecz to jest niesłychanie ciekawa zająć się przedmiotem, którym się przed dziesięciu laty zajmowało. Horyzont ten sam, ale jakże się wydłużyły linie jego i ileż przybyło mu i chmur, i gwiazd!… Książka, moja dzielić się będzie na trzy części: Kobieta w historii, Kobieta spółczesna, Kobieta polska. Materiałów mam do niej wiele, ale wszystkich potrzebnych nie mam, i tu jest prośba moja do Pana. Pierwsze dwa rozdziały, o kobiecie pierwotnej i indyjskiej, już napisałam wspierając się na Lubbocku, Tylorze, Spencerze, Max Mullerze, Jacolliocie i innych. Do historii kobiety Egiptu, Judei, Rzymu i Grecji uzbierałam już rzeczy najpotrzebniejsze; lecz gdy przyszło do chrześcijanki, do tego mianowicie przełomowego momentu, w którym z połączenia trwających jeszcze ustaw rzymskich i rozwijających się doktryn chrześcijańskich powstał odmienny wielowzględnie od poprzedzających typ kobiety – niedostaje mi wiadomości mnóstwa. A potrzebuję ich tym bardziej, iż postawić chcę tezę cale w piśmiennictwie naszym nową, mianowicie, iż niezupełną prawdą jest, jakoby chrześcijanizm wyzwolił kobietę. Silnie jestem przekonaną i dowieść tego chcę, iż jedynym dobrodziejstwem przez chrześcijanizm kobiecie przyniesionym było ustalenie instytucji i obyczaju jednożeństwa, a i tu są zastrzeżenia, gdyż naprzód, jednożeństwo panowało już w Rzymie (po części też w Judei i Grecji), następnie, do ustalenia się go dopomogły właściwości klimatyczne i rasowe w połączeniu ze sprzyjającą udostojnieniu kobiety tradycją Germanów. Owszem, wprowadzeniem w pojęcia i obyczaj ascetyzmu, podniesieniem do wysokości dogmatu judejskiej legendy o zgubicielce Ewie chrześcijanizm dużo powstrzymał rozwój sprawiedliwości w stosunku do losów kobiecych, przeciwstawiona zaś temu wszystkiemu cześć Marii nie była nowością, boć przecie starożytne ludy posiadały różnorodne boginie swe, wpływ których na społeczne ustosunkowanie wcale od wpływu tej nowej bogini mniejszym nie był. W ogóle twierdzić będę, iż chrześcijanka wieków średnich, aż do odrodzenia się nauk i aż prawie do wielkiego ruchu umysłów i stosunków w wieku 18-m, nie tylko w dostojności i szczęściu nie wzrosła, lecz przeciwnie, zsunęła się niżej od kobiety rzymskiej, po części nawet greckiej i judejskiej.
Aby tezę tę poprzeć dowodami czerpanymi ze źródeł, potrzebuję przede wszystkim Ojców Kościoła. Wszystkich ich posiadać i czytać – nie podobna. Czy nie wie Pan o dziele jakim, które by reasumowało w sobie główne prądy epoki pierwotnie-chrześcijańskiej, a szczególniej wyjaśniało stosunek tworzycieli Kościoła, Ojców i konsyliów, do znaczenia i stanowiska współczesnej kobiety? Jeżeliby Pan wypadkiem posiadał cóś podobnego, za pożyczenie mi skarbu tego byłabym nieograniczenie wdzięczną. Jeżeli Pan wie o dziele takim, o tytuł i nazwisko autora serdecznie proszę: Dalej znowu mam prawie wszystko: historie czarownicy, wyrobnicy, kasztelanki, dworskiej damy i metresy, autorek takich, jak pani de Sevigne albo margrabina de Crequy… Z nich to bowiem składa się galeria średniowiecznych kobiecych typów. Ale chrześcijanki pierwotnej, nie Perpetuy i Felicyty, które dowodzą zapewne czegoś, lecz są zaledwie drobnym okruchem obrazu, chrześcijanki pierwotnej, takiej, jaką uczynić ją musiały doktryny Pawła, Tertuliana i konsyliów, nie znalazłam jeszcze, to jest, wiedząc o niej wiele nie znalazłam tego, co by dla prawdy wiadomości moich dowodem służyć mogło. Wierzę mocno, że jeśli tylko jest to rzeczą możliwą, znajdę w Panu chętną i przyjazną radę i pomoc. Na koniec, nie tylko na tym punkcie, ale i na wszystkich innych punktach tej zamierzonej i rozpoczętej pracy za każde rzucone mi światło szczerze i bardzo wdzięczną będę.
I – jeszcze jedna propozycja. Zaraz po powrocie do domu, we wrześniu lub październiku, prześlę, jeżeli Pan pozwoli mi na to, katalog książek moich. Zbiór to niewielki – tysiąc paręset tomów – ale być może, iż znajdą się w nim rzeczy nie znane jeszcze a użyteczne Panu. Wzajemnie, korzystać będę z radością i wdzięcznością z każdej cząstki biblioteki Pana, której użyczyć mi Pan zechcesz. Nadmieniam przy tym, że z obcych języków czytam tylko po francusku i niemiecku; angielskie zaś dzieła w przekładach francuskich lub niemieckich. Teraz ja i panna Kościałkowska uczymy się po czesku i trochę już umiemy.
Antropologii Waitza nie znam i kiedy będziemy już brać się do dzieła naszego, będę o nią Pana prosiła. Natomiast dwa razy już przewertowałam H Spencera Principes de Sociologie, pyszne podstawy do budowania „momentu narodzenia się duszy ludzkiej”. Czy dzieło to znane Panu, a jeżeli nie, czy mogę nim służyć i kiedy?
Długu mego za wkupienie mię do Instytutu Etnogr. Par. w tej chwili nie zwracam, gdyż list ten wysyłam przez posłańca, który by nie umiał sobie z przesyłką pocztową poradzić. Za dni kilka będę miała lepszą okazją. Żyjąc na wsi zna Pan całą doniosłość wyrazu tego.
Z wysokim szacunkiem i przyjaźnią
El. Orzeszkowa
28 VII 80, Świsłocz; adres: w Grodnie
Za słowa zachęty, za wskazówki i rady, za książki przesłane – serdeczne dzięki! Lecky'ego miałam u siebie, jakkolwiek w innej formie, bo tylko ostatni rozdział tyczący się kobiet, jako broszura pt… die Stellung der Frauen. Laurenta mam też w domu i chciałam właśnie sprowadzać go na wieś, gdy przyszedł mi od Pana. W tych dniach zwrócę trzy prze – słane mi tomy i katalog, w którym się jeszcze rozejrzeć nie mogłam, z kolei zaś serdecznie proszę o trzy książki Klarysy Bader, których nie znam, i Scherra Kultur – und Sittengeschichte. Załączani spis źródeł, które przysługują mi do I-ej części książki mojej (Kobieta w historii), prosząc o szczere zdanie, czy na podstawach takich rzecz może być poważną i wiarogodną. Nieocenionym źródłem do życia kobiet w czasach wszystkich, a przynajmniej do jednej strony życia tego, jest Baudrillarta Hist du luxe, 4 potężne tomy. Wiele też z tego, co wiedzieć chciałam o pierwszych wiekach chrześcijaństwa, znalazłam w Magie et Astrologie Alfreda Maury. Mam też w pamięci wiadomości trochę zaczerpniętych z czytań różnych i dających się wiązać w pewne loiczne łańcuchy. Z tym wszystkim czuję dobrze, iż trzeba by więcej – daleko więcej.