- W empik go
Emigracja polska w obec ! Boga i narodu - ebook
Emigracja polska w obec ! Boga i narodu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 292 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W OBEC BOGA I NARODU
PRZEZ
Walerego Wielogłowskiego.
"(Bóg) Będzie sądził narody; napełni upaści: potłucze głowy wielu na Ziemi"
Psalm CIX.
WROCŁAW,
CZCIONKAMI C. H. STORCHA I SPÓŁKI.
1848.
(Nakładem Autora.)
DO
J.W. JANA SKRZYNECKIEGO,
GENERAŁA, WODZA NACZELNEGO WOJSK POLSKICH WROKU 1831 KOMMANDORA KRZTŻA WOJSKOWEGO POLSKIEGO, I OFFICERA KRZYŻA FRANCUZKIEGO LEGJI HONOROWEJ.
Szanowny Generale!
Pierwsze moje dziełko (Polska w obec Boga) ofiarowałem Ojcu Świętemu, jako Polak Chrześcianin, Naczelnikowi Chrześciaństwa. – Obecne zaś, poważam się Tobie Szanowny Generale poświęcić, w uczuciu powstańca polskiego Wodzowi Chrześcijańskiemu. – Komuż bowiem słuszniej mógłbym złożyć pracę tyczatcą się dwóch głównych zadań Wiary i Narodowości, jak Tobie Generale, który jesteś ich sumiennym i szlachetnym wyobrazicielem. – Synu konfederata Barskiego: w Twoich żyłach płynie ta krew poczciwa, którą miłość Ojczyzny do poświęceń zapala, a Wiara Świętym ogniem podsyca. Ty nosisz w piersi Twojej ten duch podniosły, który się z ziemi ku Niebu piątrzy, a opromieniony łaską wraca na grunt Ojczysty, potężny i płodny w bohatyrskie czyny. – Ty posiadasz Generale, wszelkie warunki na Wodza Chrześcijańskiego, i na rycerza zbawcę, w tych trudnych chwilach, a w trudniejszych jeszcze okolicznościach jakie przechodzić będziemy. – Masz ramie kute ze stali, – serce czyste i bez skazy, uczucie prawdy Bożej, – a wiedzę, oraz niesłychaną odwagę rycerskiego Twojego rzemiosła. – Ale Generale, to niejest dosyć!…. Wszak miałeś już w ręku Twojem Hetmańską buławę, a po kilku zwycięztwach wypadła Ci z dłoni, czyli raczej: dałeś ją sobie zniecierpliwionym rodakom wytrącić… Dla czego to Generale?…, oto: bo zapewne w pół po Bożemu, a w pól po ziemsku działałeś, i ztąd ani miałeś całej siły jaką daje krew, ani całej, jaką duch przysparza. Byłeś wierzący i pobożny, a przecież niestety! zbyt na świat obgledny. – Przy boku nosiłeś oręż, a zgubna pokusa podawała Ci w rękę pióro dyplomatyczne. – Sercem, byłeś powstaniec,– rycerz, – wódz, – Hetman Chrystusowy, – wybrane narzędzie miłosierdzia Pańskiego, a głową zszedłeś do ziemskiej polityki. Zniżyłeś więc Twego ducha, – a Bóg widząc iż dzielisz zaufanie między Niego, a świat, odebrał Ci urząd. – Tak jest Generale! temu przypisz, iż sprawy oswobodzenia polski nie dokończyłeś.
Przyznaję: iż w otaczających Cię żywiołach miałeś główne przeszkody: bo ogniem Twojego serca trudno Ci było roztopić lody ówczesnej polskiej niewiary, i duchem obdzielić puste z Boga piersi; lecz właśnie: Kiedy zimno w koło siębie czułeś, należało Ci Wodzu, gorący promień z Nieba pożyczyć, a nim i siebie i drugich rozpalić. – W Xięgach Machabeuszów, a nie w traktatach królów ziemskich było Twej wiedzy i Twego rozpału źródło. Ale stało się!…, upadłeś Generale, jak wielu na świecie ludzi znamienitych upada, którzy wyższej łaski zużytecznić nie potrafili.
Dzisiaj: nauczony doświadczeniem, a tułactwem i pracą sumienną wyrobiony, przeszedłeś w myśli pokajanej, ubieżoną ścieszkę Twoich dla kraju poświęceń, i dostrzegłeś w niej usterki, które z szlachetnem wyrzeczeniem się miłości własnej głośno przyznajesz, i surowo sam oceniasz. – Jest to wielkie i zaszczytne mój Generale, bo na tę odwagę osądzenia siebie samego, dusza mała ani skąpe serce się niezdobędzie, ale szuka raczej złożenia winy na drugich. Bóg Ci zapłać Generale, za tę szlachetną odwagę i za ten budujący przykład zwycięztwa nad sobą: ale to nie dosyć nasz wodzu!…, bo skończyć nie możesz na samem przyznaniu winy, ale wyższem poświę – i ceniem powetujesz szkodę. – Spotka Cię zaś Generale rychła ku temu sposobność, bo wierzę sumiennie: że Cię Pan Bóg ku sprawie zbawienia ojczyzny naszej powoła. – Wierzę w Twoje przeznaczenie: a znasz mnie Generale iż pochlebiać nie umiem, a Tobie tem mniej: że nas więcej jak ziemski stosunek łączy. – Wszakże co prawda: to w obec Boga i świata wyrzec powinienem, choćby mnie góry krytyki i prześladowania przycisnąć miały. – Czuję więc: iż na Tobie leży wybraństwo Boże i obowiązek służenia sprawie. Ciebie Opatrzność z umysłu oddaliła ze szranków naszych zwad politycznych, abyś ducha na próżno nie szafował, ale go znalazł pełnym, w chwili kiedy przyjdzie rozprawa z obcym nieprzyjacielem. –,
Do tego więc urzędu, – do tej sprawy, – trudnej, – niesłychanej, – najkrwawszej może, ale stanowczej, gotuj się w duchu Generale. – Wyswobodzaj się wcześniej z ziemi i z siebie, abyś był wolny, – wolny przed Bogiem i ludźmi. – Abyś niezna!: jeno Boga w Niebie, a Polskę na ziemi, a w tył się nie oglądając, szedł naprzód z wiarą, ku jednemu celowi i za jedną myślą. – Weź Boga w serce Generale! a gdy przyjdzie chwila zbliżonego już nad polską miłosierdzia: rozpuść wszystkie potęgi Twojego ducha, i rozmieć po całej polszce żar Twego zapału, aby wybuchnął pod Niebo jeden płomień ofiarny z ofiarnego ziemi polskiej ołtarza, i aby wszystkie Duchy błogosławione z Niebios, i wszyscy ludzie dobrej woli w ojczyźnie, świętym a niezwyciężonym zastępem, szli w duchu wspólnej za kraj ofiary, i w Imie krzyża zwyciężyli ziemskie dzisiaj piekło.
Tego, Ojczyźnie mojej, – tego i Tobie życzę Generale, zapewniając Cię, o głębokiem uszanowaniu i najoddańszych uczuciach, z jakiemi mam zaszczyt zostawać, Twoim najniższym sługą.
Walery Wielogłowski.
Pisałem: w Altwasser (na Szląsku) dnia 15. Sierpnia 1848 roku.
Wstęp
Gdyby tylko człowiek mial życie rośliny, toby już cierpiał, skoroby go z własnej wyrwano ziemi a na obcy grunt przeniesiono; i gdyby nieczuł więcej od zwierzęcia, toby utęskniał za norami swojemi a ku tej stronie często się oglądał, gdzie przeskakał młode lata, gdzie wydeptał mnogie ścieszki. – Ależ człowiek więcej cierpi i boli niezmiernie, gdy duszą oderwany od tych których kocha, a z któremi wspólną ma na tej ziemi pracę i cel zbawienia, opuszcza kraj, będący splotem jego duchowych związków i składem wszystkich pamiątek, łączących go z przeszłością, przyszłością i życiem obecnem. – Ten stan wyłączenia, da się tylko porównać z karą jakiej ulegli pierwsi ojcowie nasi, gdy ich Bóg z raju ziemskiego wypędził. I dla tego to: nikt wyżej ocenić nie jest zdolnym obywatelstwa narodowego, jak wygnaniec który go utracił, a ciągle o niem marzy, i ciągle odzyskać pragnie.
Lecz napróżnobym się porywał skreślać to uczucie, które się więcej w zapadłem a iskrzą-cem oku wygnańca, w zwierciadle łzy jego, oraz w pooranej przez smutek twarzy, jak w słowach maluje, powiem tylko: że to jest jakaś tęsknota niby duszy czyszcowej za zbawieniem, lub człowieka żywcem pogrzebanego za rychłym ratunkiem. – Co się zaś w sercu wygnańca dzieje, gdy słyszy o nowym ojczyzny ucisku lub prześladowaniu, pojmie tylko ten, który przez kraty więzienia patrzył na zniewagę matki lub kochanki, lub który z brzegu morza przyglądał się z trwogą i rozpaczą, jak łodź na której były jego zona i dzieci, morskie rozbijały bałwany, i coraz dalej ku głębinie niosły.
Rzec przeto można: iż zakochanie się w kraju rodzinnym, i ciągła za nim tęsknota a łaknienie ojczystego powietrza, tworzy niemal osobną namiętność w człowieku, która wszystkie przewyższając, opanowuje władze jego fizyczne i moralne, zwraca one gwałtownie ku wyłącznemu celowi ratunku ojczyzny, i niesie je często przez sferę samych niepodobieństw i illuzyi, w świat rzeczywisty, poświęceń i ofiary. – To uczucie, wzmaga się i rośnie w miarę czasu, trudności i przeszkód, zaostrza się i hartuje w niebezpieczeństwach, uśmiecha się męczeństwu, i niezmordowane a zawsze silne, szuka przedmiotu swojej miłości na wszystkich drogach, a choćby nawet i na bezdrożach. – Słowem: wygnaniec, ów wolności apostoł, a przecież miłości ojczyzny niewolnik, wyrywa się ku ziemi rodzinnej całą potęgą duszy, serca i ciała.
i nie dziw: bo ojczyzna dla każdego jest furtą do nieba. – Ile kto w kraju lub dla kraju dobrego przyrobi, tyle przed sąd Boży w zasłudze przyniesie, a ile w ojczyźnie zaniedba, tyle Bogu dłużny. Z punktu więc religijnego: każda dusza która tęskni za doskonałem i wiecznem szczęściem, musi, czy to z wiary lub przeczucia, mierzyć swoj pochód wedle ziemskiej w ojczyźnie zasługi, i nikt bezkarnie tego szczebla, ani pominie, ani przekroczy. Niechaj nam zaś nie bredzą sofiści, i zmarzłe filantropy, iż Bóg nie-baczy na pojedyncze narodowości, ale uważa tylko na ludzkość całą. – Jest to fałsz, którym się zasłaniać radzi samoluby, niechętni do spełnienia ojczystych obowiązków, i chcący ukryć egoizm albo tchórzostwo pod płaszcz religijnego niby to – kosmopolityzmu.
Bóg postanowił i uświęcił rodzinę, która jest początkowaniem narodowości, czyli mniejszem kółkiem plemiennego społeczeństwa; – jakżeby więc niemiał baczyć na naród cały, będący powszechną rodzin rodziną, i łańcuchem jednople-miennych pokoleń, wyrabiających się stopniowo, do spełnienia woli Bożej na ziemi, wedle praw i na drodze szczególnego posłannictwa każdemu narodowi w czasie naznaczonego. Tak jest:
ojczyzna, czyli naród jest rodziną rodzin, tak, jak ojcostwo jest w małym zakresie ojczyzną indywiduów; i dla tego to lud nasz, który wyłączony z politycznego życia, nierozumiał społeczeństwa wedle większego rozmiaru, dom ojca i puściznę rodzicielską, ojczyzną swoją nazywał.
Wreszcie: różnica pomiędzy narodami, wedle praw krwi i ducha, czyli wedle plemienności i zasad religijnych ustanowiona, nie wyłącza ani łamie wcale prawa harmonii jakie rządzi całą ludzkością. – Owszem, jak różnobarwne kolory tęczy, stapiają się w jednym białym promieniu, a osobne tony zlewają się w jednym zgodnym ak-kordzie, tak też i narody, zachowując swoją indywidualność łączyć by się mogły z sobą w harmonijnej zgodzie, i tworzyć rodzinę narodów, mających cel powszechny, a życie osobne.
Służy więc ten Bogu najlepiej i służy razem ludzkości, który w miejscu swego przeznaczenia to jest we własnej ojczyźnie, pracuje dla jej dobra i dla jej postępu. – Kocha również Boga, ten, który poświęca się dla najbliższego bo rodzinnego społeczeństwa; a ztąd tez przytoczyć tu będzie stósownem, wiersz naszego poety współtułacza, który tak pogrzebową mowę nad trumną jednego z wygnańców polskich kończy: „Innych dowodów nie będzie potrzeba; „Wskażesz rany za polskę, a wpuszczać do nieba.” (Górecki.)
Oh! tak jest niezawodnie: Bóg Polaka o sprawy polskie, Francuza o francuzkie a Włocha o włoskie najprzód zapyta, i sądzić będzie surowo tych, którzy bezpieczeństwa własnych narodowości swych niestrzegli i niebronili jak i tych którzy łamiąc prawo harmonii i sprawiedliwości na obcą narodowość napadali, a wreszcie i tych, którzy na rozbój z założonemi patrzyli i patrzą rękami.
Lecz sądzić może Bóg najsurowiej będzie nas wygnańców, którzyśmy Arkę polskiego przymierza z Bogiem i ludzkością uprowadziwszy, nieponieśliśmy bitym prawdy gościeńcem, ale błądziliśmy z nią i szarzali po manowcach, swarząc się o drogi, i fcfócąc kto ją poniesie, i kto z przodu, a kto z tyłu za nią pójdzie?!
Wszakże i tu, mniej z serca, jak z nierozumu i krewkości grzech płynął. – Mniej rozmysłem jak nienamysłem grzeszyliśmy. Dla tego, będzie nam Bóg i naród miłosierny a przebaczy usterki, dla wielkich boleści naszych, i dla ciężkiej za krajem tęsknoty, która niemal zmysły nam mieszała. – Przebaczy nam Bóg, bo widzi żeśmy polskę bardzo umiłowali, a często tylko z szału miłości, błądzili.
Oh! ufam Boże, iż nam przebaczysz, i wy-rozumisz, boś Sam w Świętem człowieczeństwie Zbawiciela, płakał nad ojczyzną Twoją Jeruzalem, i łzami T woj emi, miłość ziemskiej ojczyzny uświęcił. – Ty także Sam ocenisz smutek i położenie wygnańca, boś był równie tułaczem, a przez cały żywot Twój nie miałeś gdzie głowy złożyć.
Ty więc Boże, a za świat cały cierpiący Tułaczu, natchniesz mnie, abym w piśmie wydał, co w duszy mej z Twojej łaski noszę i co w sercach współbraci moich czytam. – Dasz mi ducha prawdy i bezstronności, a tę prawdę taką jeszcze przyobleczesz miłością, iżby się stała raczej uzdrowieniem zbolałych serc i ukojeniem w żalu, a nie nową obrazą ich ducha, i kością niezgody.
O Emigracji w ogólności i o jej potrójnym charakterze.
Wimy: iż zakres ziemi zajęty przez ród jednoplemienny, a mający wspólny cel religijny i polityczny nazywa się krajem. Ludność zaś jedno-plemienna ten zakres obsiedlająca, nazywa się narodem. – Kraj i naród razem wzięty, przybiera nazwisko od plemienia, i jest dla każdego z rodu czyli z narodu Ojczyzną. – Teraz więc: wyłączenie z ojczyzny jej członków, czy to dobrowolne lub przymuszone nazywa się Emigracyją czyli wychodztwem.
Trzy są rodzaje emigracyi, a ztąd także trzy oddzielne jej charaktery: pierwszy rodzaj nazwiemy: przemysłowy; drugi: polityczny czyli oppozycyjny; a trzeci: apostostolski. – Nad każdym z nich zastanowimy się pokrótce.
Do pierwszego rodzaju emigracyi należą najprzód ci: którzy dobrowolnie z przeludnionego usuwają się kraju, i szukają chleba na ziemi, przez nikogo niezajętej. – Tym wychodźcom przykrego nieczynimy wyrzutu. Chociaż bowiem żadna myśl wyższa ale sam tylko zwierzęcy interes z kraju ich wydala, przecież tyle mamy dla głodu wyrozumienia, iż usprawiedliwiamy ludzi (niższego szczególniej ducha) którzy uczuciem zachowawczem skłonieni, poświęcają wyższe względy, dla ratowania gasnącego w nich życia. – Ci ludzie wreszcie, obsiedlając się na pustych obszarach, (które opatrzność z umysłu trzyma w zasobie dla głodnych) nie-czynią nikomu krzywdy, i budują drugą ojczyznę, wśród wykarczowanych przez siebie borów i pól nieużytych.
Ale drygi poddział tego samego rodzaju mniej pracowity a więcej chciwy, stanowią właśnie ci: którzy dla zebrania bogactw nachodzą kraj już ob-siedlony, i piją z niego korzyści, fortelem raczej jak pracą lub zasługą zyskane. – Ten poddział nazwiemy emigracyją pasożytną i w trętnem obywatelstwem. – Niemożemy mieć dla tych ludzi ani pobłażania ani litości: gdyż na ziemi obcej nie-przychodzą szukać chleba, ale złota; nieprzycho clzą prosie, ale wydzierać, –nieprzy chodzą wcielić się w naród, ale raczej przypiąć się do narodowego ciała. – Nie godni tez są szacunku: bo są zbiegami z własnej ojczyzny, i dla brudnego łakomstwa poświęcają obowiązki względem rodzinnego kraju; – Stawiają wyżej pieniądz i dobrobyt nad uczucie, nad godność i nad związki ducha, a przyjąwszy za hasło: „ibipatria ubi bene” nikogo i nic niekochają prócz zysków, a w tych zyskach siebie. Za nic się nie poświęca – nie rosną w zwyź, ale wszerz, nie postępują ze społeczeństwem, ale go przez dueh egoizmu cofają – przestawszy być obywatelami własnej, niechcą i nieumieją być obywatelami przybranej ojczyzny. Niemają za sobą przeszłości, a nieśmieją na wątpliwym gruncie obcego kraju przyszłość swą budować. – Słowem: to przekradkowe ich obywatelstwo płynące z ducha przemyślnej chciwości, niżej ich stawia od zwierząt, robiących szkodę w cudzym łanie i niżej od pijawek, które przynajmniej złą krew z ciała anie dobrą wysyssają. – Oh Bogu dzięki! iż takiego rodzaju Emigracyi niebyło nigdy z polskiego plemienia, i że wolał każdy polak mrzeć raczej głodem na własnej ziemi, jak sięgać po kłosek na zagon cudzoziemca. – Lecz w czem jest szkoda, i szkoda niezmierna, to ze nasza polska, gościnna i dobroduszna, wszystkich włóczęgów do siebie przyjmując, zapominała: „iź się strzedz najwięcej należy domowego złodzieja.”
Trzeci pothltiał tego samego rodzaju obejmuje owych ludzi wędrownych, którzy się tułają po świecie z upodobania lub rzemiosła, bez żadnego szlachetnego celu, bez naukowego ani politycznego zamiaru, a więc też bez żadnej dla kraju korzyści. – Ludzi tego poddziału najwłaściwiej będzie nazwać ierowni;a?ni, bo jak ptastwo wędrowne przenoszą się z pola w pole, i przeciągają z kraju w kraj, żerując po łanach które nie siali, i po ogrodach których niesadzili. Kosmopolici ze zbytku, próżniactwa lub płochości, albo żebraki przez spodlenie ducha, opuszczają kraj własny w którym już im nudno, a szukają za granicą albo marnej rozrywki, albo poniżającej jałmużny. Bogatsi z nich opłacają obcą gościnność, utratą własnego majątku, zdrowia i czasu; a ubogie włóczęgi żyją kosztem skaczącej na łańcuchu małpy, lub tańcującego niedźwiedzia. – Dzięki Bogu, iż przynajmniej tych drugich nie wydaje polskie plemie bo wieśniak nasz przekładałby najcięższą w Ojczyźnie pracę, nad taki zarobek i nad poniżającą między obcemi włóczęgę. Co zaś do pierwszych, to może potrzeba w tej chwili sądzić ich łagodniej, bo wyjazd za granicę jest dla nich pewnym odpoczynkiem po latach tylu spędzonych w niewoli, i pewnem sił zaczerpnieniem do przyszłe ofiary. Jedno coby tylko sumiennie im radzić można: to, aby czasu i pieniędzy zagranicą lepiej używali, i niestarali się właśnie zapominać o polszce, – o jej nieszczęściach, o ciężarach jej położenia, lecz korzystali z chwilowej wolności, aby swobodniej nad środkami ratunku myślić i one przygotowywać mogli.
Drugi rodzaj emigracyi politycznej czyli oppozycyjne) ma także trzy swoje poddziały. – Do pierwszego należą ci, na których ciąży tajemne jakieś przekleństwo Boże i kara, jak to ńp: na żydach i cyganach.
Do drugiego zaś poddziału ci: którzy doznawszy porażki w walce z obcą siłą, lub nawet z większością własnego społeczeństwa, szukają czasowego na ziemi sąsiadów schronienia, w jedynym celu aby osobistą tylko wolność ubezpieczyć, i ukryć się przed grożącem im prześladowaniem.
Do trzeciego wreszcie poddziału emigracyi politycznej należą owi: którzy niemogąc pokonać przemagającej siły nieprzyjaciół, albo przeprowadzić we własnym kraju myśli lub zmian uważanych za zbawienne, wychodzą z kraju z całą wolnością ducha, jako cofający się chwilowo hufiec, lub pobita oppozycyi a, ale razem jako żywa i zbiorowa przeciw obcym gwałtom lub urzędowem nadużyciom protestacyja. – Ci ludzie siłą fizyczną przemożeni, ale niezwyciężeni, pokonani na ciele ale nie poddani w duchu, przenoszą tylko walkę na inne pole, ale jej niekończą, odsądzają się w tył, aby lepiej skoczyć na przód. – Nie chodzi im o własne bezpieczeństwo lub interes, bo go owszem poświęcili dla dobra ogólnego i dla wolności narodu, (czy to trafnie lub mniej trafnie pojętej.) – Czynią oni zatem pełniejszą ofiarę z siebie dla wszystkich, i przyjmują dobrowolne z narodu wyłączenie, w duchu potrzebnego za kraj męczeństwa. – Dla tego też unosząc (mimowolny często) z narodu szacunek, zyskują go nawet u samych nieprzyjaciół, a w krajach wolnych i cywilizowanych znajdują obok współczucia, chętną i przyjazną gościnność.
Trzeci rodzaj emUjrnctji który Apostolskim nazywamy, tem się różni od poprzednich, iż z Ojczyzny unosi na wygnanie myśl wyższą, a tę dla przyszłej korzyści narodu wyrabia, i w niej sani się kształci. – Wzorem zaś i jedynym przykładem dla takiej emigracyi, jest i będzie po wszystkie wieki Bóg nasz i Zbawiciel, który poddany sile ziemskiej jako człowiek, a przez te siłę w niemowlęctwie juz Swojem ścigany, oddalił się z Ojczyzny gdzie go czekało przedwczesne męczeństwo, i uniósłszy z sobą świętość przyszłego posłannictwa, gotował się do stanowczej za żywych i umarłych ofiary. Uszedł On więc tylko z pod noża dzieciobojców, aby podrósł na wygnaniu do śmierci krzyżowej. – Widzimy tez, iz w ciągu Świętego w obcej ziemi tułactwa, nieuczył się w rozmowie z Bogiem, jakby siebie broniąc drugich zabijać, ale raczej, jak umierając za drugich, obdzielić ich życiem prawdy i przygotować im nieśmiertelność.