- W empik go
Eneida Wirgiliusza - ebook
Eneida Wirgiliusza - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 204 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Po zabiciu Mezencyusza Eneasz zwycięzca wznosi pomnik dla Marsa : ciało zaś zabitego Pallasa z wielką okazałością do miasta Ewanrda odsyła. Tymczasem dla pogrzebania ciał ległych na placu rycerzy, staie zawieszenie broni między stronami walczącemi, na dni dwanaście. Latynus nie mogąc Ładnych otrzymać posiłków do prowadzenia dalszey woyny, na radzie zdanie swoie otwiera, iżby prosić Eneasza o zgodę należało. Eneasz zaś z woyskiem dwiema drogami do oblężenia miasta Laurentu pośpiesza. Turnus podobnie woysko swoie na dwie części rozdzieliwszy, drogę nieprzyjacielowi zachodzi. Żwawą utarczkę iazda stron obudwóch odbyła, w którey mężna Kamilla z narodu Wolsków poległa. Po czem Rutulowie cofaią się do miasta, za któremi i Eneasz postępuie, lecz noc zbliżaiąca się nie pozwoliła stoczyć potyczki.
Tymczasem z wód iutrzenka obudzona wstaie,
Eneasz choć mu serce śmierć Pallasa kraie,
Choć pogrzeb towarzyszów w pilney ma pamięci,
Zwycięzca śluby bogom z pierwszą zorzą święci.
Ogromny dąb obszernych konarów pozbawia;
Jak pomnik godzien Marsa, na wzgórzu go stawia,
Zdartą z Mezencyusza zdobyczą pokrywa;
Zawiesza hełm, na którym krwawa kita pływa,
Włócznię, kirys licznemi pociski strzaskany,
Miecz w oprawie słoniowey i puklerz miedziany.
A kiedy go tłum wodzów otoczył do koła,
Podniecając ich radość i dumę, zawoła:
Towarzysze! dziś trwalsze nam szczęście błysnęło.
Precz ztąd trwoga! naywiększe spełniliśmy dzieło:
Patrzcie! pierwszym zwycięztwa cieszymy się łupem;
Zuchwały Mezencyusz z rąk moich legł trupem;
Wolna droga do murów i władzcy Latynów:
Gotuycie się odważnie do woiennych czynów;
A kiedy podnieść znaki nakażą nam bogi,
Świadomi wtenczas hasła, nieznaiący trwogi,
Niezwłocznie młódź ognistą prowadźcie do boiu,
Lecz wprzód czciymy pogrzebem w krwawym ległych znoiu
Ten ieden hołd poniosą w Plutona krainy:
Idźcie, mężom walecznym, których krew i czyny
Zrodziły tę oyczyznę, stos pogrzebny wznieście.
Przedewszystkiem, niech staną w smutnem oyca mieście
Zwłoki Pallasa, który choć męztwem zasłynął
W tym strasznym dniu, wyrokiem przeznaczenia zginął.
Rzekł, i płacząc przystąpił, gdzie z duszą zbolałą
Stary Acet młodzieńca martwe ściskał ciało.
Niegdyś giermek Ewandra, ten w późne dni swoie,
Z lubym szedł wychowańcem na nieszczęsne boie.
W około sług i Troian stał orszak ponury,
I z rozpuszczonym włosem Jliońskie córy.
Lecz gdy wstąpił Eneasz na wyniosłe progi,
Ze wszystkich wzbił się piersi ku niebu ięk srogi,
I cały gmach bolesną rozległ się żałobą.
Eneasz śnieżną głowę uyrzawszy przed sobą,
I bladą pierś Auzońskiem rozdartą żelazem,
Z głębi serca żałosnym przemawia wyrazem:
Ciebież nieszczęsny synu, los mi pozazdrościł,
Abyś iako zwycięzca w państwach mych nie gościł,
Ni z tryumfem w rodzinne wrócił okolice?
Nie tem oycu o tobie dawał obietnice,
Gdy cię słał w kray Latynów, i żegnaiąc z trwogą,
Woynę mi z twardym ludem przepowiadał srogą.
Dziś może pełen próżney nadziei i wiary,
Składa świętym ołtarzom modły i ofiary,
Kiedy my iuż zgasłego, niedłużnego niebu,
Zapłakani darzymy smutną czcią pogrzebu.
Nieszczęsny! martwe zwłoki niesiem w twoie ściany.
Toż słowo? toż nasz powrót? tryumf spodziewany?
Lecz nie oycze! nie uyrzysz ran ochydnych w synu,
Ani iego ucieczki, lub niecnego czynu,
Żądaną w takim sromie śmiercią nie przypłacisz.
Jakąż tarczę Auzonio i ty Julu tracisz!
Tak płacząc, podnieść każe ciało bohatera,
I orszak tysiąc mężów z wszystkich rot wybiera,
By mu do ostateczney towarzysząc chwili,
Przy pogrzebie, łzy oyca biednego uczcili.
Szczupła, lecz winna sercu, żałoby osłodo!
Wnet inni miękkie nosze i plecionkę młodą
Z rószczek i wić dębowych, zwiiaiąc w pierścienie,
Nad łożem gęstych liści zawieszaią cienie,
I zacnego młodzieńca na giętkie te pręty
Kładą, iakby kwiat dłonią dziewiczą uszczknięty.
Jak pieszczony fijołek, lub hyacynt świeży,
Który ieszcze niezwiędły z całą krasą leży,
Choć go ziemia iuż w siły nie podsyca nowe.
Dwie błyszczące od złota szaty purpurowe
Kazał przynieść Eneasz, które dla kochanka
Chętną utkała ręką, Dydo Tyryanka,
I w cienkie złota żyłki nić wplatała drobną.
Jednę kładzie na ciało, iako cześć żałobną,
W drugą zwiia dla ogniów przeznaczone włosy.
Nadto z Laurentskich boiów zbiera łupów stosy.
Daie zabrane groty, tarcze i rumaki,
I długim rzędem każe, nieść te męztwa znaki,
Wiąże w tył ręce brańców poświęconych cieniom,
Co krew swoię pogrzebnym dadź maią płomieniom.
Wodze, pomniki zwycięztw wzięli na ramiona,
Na puklerzach wyryte zwalczonych imiona.
Sędziwego Aceta prowadzą za niemi,
Nędzny za każdym krokiem chyli się ku ziemi,
Biie pierś, lica dłonią szaloną rozrywa;
Za nim wóz, który ieszcze krwią Rululską spływa;
Bez woiennego rzędu idzie Eton rączy,
Smutny po zgonie pana, łzy kropliste sączy;
Daley włócznia i szyszak: inną bowiem zbroię,
Zabrał Turnus zwycięzca, iako zdobycz swoię.
Wrescie posępnym hufcem Teukry, a w ich ślady
Tyrreni, i z orężem spuszczonym Arkady.
Gdy z grobowem milczeniem ruszył orszak cały,
Te dodał słowa z iękiem Eneasz zbolały:
"Żegnay wielki Pallasie! żegnay mi na wieki!
Nam nieba, kres prac naszych wskazuiąc daleki,
Inne łzy twardym woyny gotuią, wyrokiem."
Więcey nie rzekł, i wolnym szedł do murów krokiem.
Z pokorą i z gałązką oliwy zieloną,
Już z miasta Latyńskiego przyszło posłów grono,
Prosząc by martwe ciała leżące pod niebem,
Zabrać i godnym uczcić dozwolił pogrzebem;
By ostatnią zwalczonym chciał oddać powinność,
I świekr niegdyś, na dawną pamiętał gościnność.
Na to chętnie pobożny Eneasz się skłania,
I tę odpowiedź czyni na słuszne żądania:
Jakiż to los Latyni dotknął was tą woyną!
Po cóż na nas, przyjaciół, dłoń wznosicie zbrojną?
O pokóy dla poległych marsowym żelazem
Błagacie, i żyjącym dałbym go zarazem.
Przyszedłem, gdyż wyroki to mieysce wskazały.
Nie mam woyny z narodem; lecz król wasz niestały
Wzgardził nami, i na nas Turna broń wyprawił.
Czemuż Turnus w tym boiu piersi nie nadstawił?
Nas chcąc wygnać i woynę zakończyć daremną,
Dla czegóż sam z orężem nie spotka się ze inną?
Żyłby ten, za kim męztwo, lub nieba wyrok;
Teraz idźcie i palcie nieszczęśliwe zwłoki."
Skończył; orszak z milczącem stanął podziwieniem,
Z obróconą ku sobie twarzą i spojrzeniem.
Wtedy niezłomny w gniewie, Drances, wiekiem zgięty,
Odwieczną ku Turnowi nienawiścią tknięty,
Zawoła: »Wielki w sławie! lecz większy w orężu!
Jakąż chwałą do niebios, podniosę cię mężu?
Będęż wprzód wielbić męztwo, czyli twoię prawość?
Wdzięczni, rozgłosim w mieście tak wielką łaskawość,
I ieśli dadzą losy, pokóy zawrzem święty.
Niech innych szuka związków syn Dauna zawzięty.
My sami nową Troię podźwignąć zdołamy,
I wyroczne ku niebu wyprowadzić bramy."
To gdy rzekł, odg!os zgody rozległ się po błoni,
I wraz na dni dwanaście stanął rożnym broni.
Troianie z Latynami, w lasach błądzą razem;
Brzmi zewsząd obosiecznym klon cięty żelazem;
Pada sosna, co w niebo szczyt wybiegły niesie
Dębów, partych klinami huczy odgłos w lesie,
I na ięczących wozach toczy się cedr wonny,
Wieść łez tylu posłanka, którey głos niepłonny,
Niósł Paliasa zwycięztwa przez Latyńskie góry;
Już napełnia żałobą Ewandrowe mury.
Z pogrzebnemi światłami, zwyczaiem naddziadów,
Z bram miasta wyszedł orszak posępny Arkadów,
Błyszcząc długi rząd świateł, zdala dzieli łany.
Gdy się iuż z żałosnemi złączywszy Troiany,
Weszli w miasto; niewiasty ciężkiem narzekaniem,
I załobnem powietrze napełniają łkaniem.
I Ewander w swych progach ostać się nie może,
Lecz wszedłszy w środek tłumu, na pogrzebne łoże
Upada, iakby Ciężkim przywalony głazem,
Ledwie we łzach bolsnym rzec zdoła wyrazem:
»Takichżem się twych synu, obietnic doczekał,
Kiedyś mi ostróżnieyszym, w walce bydź przyrzekał?
Wiedziałem ile może pierwsza broni chwała,
I ile na młodzieńcu pierwszy tryumf działa!
O młodości początki woyny opłakane!
O wzgardzone od bogów! i niewysłuchane
Modły i prośby moie! ty żono szczęśliwa
Nie żyiesz, iuż ta ciebie boleść nie przeszywa!
Jam zaś złamał wyroki, bom przeżył śmierć syna.
Jam był winien z Troiany iśdź w państwa Latyna,
Krew przelać wśród Rutulskich zastępów pogromu,
I z takim bydź przepychem niesiony do domu.
Nie skarżę was Troianie; nie przymierze winno,
Ni przyiźń nasza, dłonią związaną gościnną.
Los gnębi starość moie. Lecz to mię pociesza,
Ze gdy wcześnie miał ginąć, wprzódy Tusków rzesza
Padła iego orężem, usłana pod niebem.
Wszakże cię innyrn synu nie uczczę pogrzebem,
Jak Eneasz, Teukrowie, w tey nieszczęsney chwili,
I mężowie Tyrreńscy godnie cię uczcili.
Swietne synu tryumfy dłonią zdarłeś twoią
Tybyś ie rozstrzaskaną zdobił Turnie zbroią,
Gdyby ci Pallas zrównał, i w wieku i w sile!
Lecz po cóż, wam Troianie drogie biorę chwile?
Odeydźcie, i królowi odnieście te słowa:
Przy nienawistnem życiu ta myśl mię zachowa,
Ze padnie srogi Turnus pod iego prawicą,