- promocja
Escape Room - ebook
Escape Room - ebook
Escape Room, najnowsza powieść nagradzanego pisarza Christophera Edge'a, to ekscytująca przygoda, która zmusza czytelników do zastanowienia się nad tym, co byliby w stanie zrobić, aby uratować dzisiejszy świat. Kiedy dwunastoletnia Ami przybywa do The Escape, myśli, że to tylko gra, czyli pokój ucieczki z zagadkami i wyzwaniami do pokonania, zanim skończy się czas. Razem z kolegami z drużyny, do której należą Adjoa, Ibrahim, Oscar i Min, dowiadują się, że zostali wybrani aby uratować świat i muszą współpracować, aby znaleźć odpowiedź. Ale kiedy tylko zostają zamknięci w pierwszym pokoju, szybko zdają sobie sprawę, że to nie jest zwykła gra… Od przepastnej biblioteki kurzu po starożytny grobowiec Majów, opustoszałe centrum handlowe nękane przez wymarłe zwierzęta, po moduł dowodzenia statku kosmicznego zmierzającego na Marsa, niebezpieczeństwa wydają się nie mieć końca. Czy Ami i jej przyjaciele znajdą odpowiedź, zanim będzie za późno?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9979-1 |
Rozmiar pliku: | 3,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Oto budynek Escape.
Wygląda dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam: neonowe ostrze wznoszące się ponad ciemnymi, pozbawionymi okien magazynami, które go otaczają. Gdy się zbliżam, widzę LED-owe światełka migoczące w lustrzanych powierzchniach – chwytają moje odbicie w kalejdoskopie barw.
Cała aż drżę z przejęcia. Oto moja nagroda za ciężką pracę: wieczór przygód w Escape.
Jeśli tylko zdołam się dostać do środka.
Z początku nie jestem pewna, czy to nie element gry. Obchodzę budynek, szukając wejścia, ale widzę tylko nieskończoną ścianę szkła. Tak jakby architekt zapomniał umieścić w nim drzwi, co może być problematyczne, jeśli ktoś chce tam wpaść z wizytą. Może właśnie dlatego nazwali to miejsce Escape – bo tak trudno się z niego wydostać.
Lecz nagle je dostrzegam. W połowie ściany – to, co początkowo wzięłam za odbicie, okazuje się obrotowymi drzwiami. Gładkie panele pokrywające cały budynek wyginają się łagodną szklaną krzywizną od wnęki do zewnątrz. Docieram do wejścia i przystaję. W podwójnych skrzydłach widzę swoje odbicie w wersji stereo. Robię krok do przodu i popycham skrzydło po prawej stronie. Nie mogę się doczekać rozpoczęcia gry.
Drzwi się nie poruszają. Są zamknięte.
Spoglądam do góry i widzę czarną kulę obiektywu, która wpatruje się we mnie z sufitu. Pośrodku jarzy się czerwona kropka. Ktoś mnie obserwuje.
Macham przyjaźnie do kamery.
– To ja… Ami Oswald – mówię z pełnym nadziei uśmiechem. – Przyszłam na grę.
Chwila ciszy, gdy czekam na odpowiedź. A potem rozlega się trzask zwolnionego zamka. Zaliczyłam pierwszą próbę. Znowu popycham skrzydło. Drzwi zaczynają się obracać, a ja wchodzę do środka Escape.
Powietrze natychmiast robi się chłodniejsze, a kiedy drzwi zamykają się za moimi plecami, stłumiony szum ruchu ulicznego cichnie i zastępuje go nabożna cisza. Znajduję się w jakimś lobby – w dużej okrągłej przestrzeni, która wygląda jak mostek statku kosmicznego. Po zakrzywionych ścianach prześlizgują się takie same fale kojących barw jak na zewnątrz, a samo lobby jest oświetlone koncentrycznymi kręgami świateł umieszczonych w sklepieniu. Pośrodku znajduje się okrągła recepcja, lśniąca taką samą bielą jak podłoga. Zmieściłoby się tutaj z tysiąc osób, ale rozglądam się dookoła i nie widzę nikogo poza mną.
Podchodzę do recepcji, słuchając, jak ostry stukot moich kroków rozchodzi się echem po pustym lobby. Myślałam, że ktoś wyjdzie mi na powitanie, ale gdy docieram do stanowiska, widzę jedynie czekający na mnie identyfikator.
AMI
Sięgam i przypinam go sobie do bluzki. Przynajmniej dobrze napisali moje imię: Ami z i, a nie y.
Kiedy tata robił rezerwację, powiedział, że to najlepszy escape room na całym świecie. Niektórzy ludzie nazywają escape roomy „pokojami zagadek” albo „pokojami ucieczki”, ale tak czy inaczej zawsze chodzi o to samo: ekipa graczy zostaje zamknięta w jakimś pomieszczeniu i aby się z niego wydostać, musi szukać wskazówek i rozwiązywać zagadki, zanim skończy im się czas. Lubię łamigłówki, więc tata uznał, że wizyta tutaj będzie dla mnie idealnym prezentem. Ale wygląda na to, że mam grać w pojedynkę.
– Hej.
Na dźwięk pozdrowienia niemal wyskakuję ze skóry.
Odwracam się i widzę stojącą za mną dziewczynkę. Na nosie ma okulary przeciwsłoneczne w kolorze jaskrawego różu, ale jeszcze bardziej rzuca się w oczy jej promienny uśmiech. Na ramiona opadają jej luźne czarne warkocze, a na ciemnobrązowej skórze widać trochę piegów. Dziewczynka ma na sobie koszulkę z minirękawkami i rysunkiem starej konsoli do gier, spodnie w czarno-białą kratkę i neonowozielone adidasy. Wygląda naprawdę ekstra.
– Pracujesz tutaj? – pytam.
Dziewczynka zdejmuje okulary, kręci przecząco głową i pokazuje identyfikator na koszulce.
– Jestem Adjoa – mówi z uśmiechem. – Przyszłam na grę, tak samo jak ty.
Ja też się uśmiecham: entuzjazm Adjoi jest zaraźliwy. Czuję przypływ tej samej ekscytacji, która mnie ogarnęła na widok budynku Escape. Może jednak będzie fajnie.
– To gdzie reszta? – pyta Adjoa, unosząc pytająco brew. – Myślałam, że ma być cała ekipa.
Jakby w odpowiedzi słyszymy szum obrotowych drzwi, a gdy się odwracamy, widzimy dwóch chłopców, którzy wchodzą do lobby. Są chyba w podobnym wieku, co ja – tak jak Adjoa, co stało się jasne, gdy zdjęła ciemne okulary – ale nie licząc tej jednej wspólnej cechy, trudno nie zauważyć, że wydają się diametralnie różni od siebie.
Pierwszy z nich porusza się szybko, idzie zdecydowanym krokiem w naszą stronę, a jego krótkie blond włosy w świetle lamp przybierają popielatobiały kolor. Niespokojne oczy strzelają z boku na bok.
– Więc to tu? – pyta, a jego głos rozchodzi się echem po przepastnym lobby. – Nie powala.
W czarnym zapinanym na suwak topie i spodenkach do joggingu wygląda, jakby wybierał się na siłownię, choć to w sumie całkiem praktyczny strój. W escape roomach poza rozwiązywaniem zagadek i szukaniem wskazówek można się czasem trochę spocić, bo zdarzają się też zadania fizyczne. Na przykład trzeba przeskakiwać przez pułapki-potykacze albo czołgać się przez labirynt laserów. Wszystko zależy od motywu danej gry.
Drugi chłopiec nadal stoi po przeciwnej stronie lobby, tuż przy drzwiach, i rozgląda się dookoła szeroko otwartymi oczami. On z kolei ma na sobie workowaty szary sweter i sztruksy w kolorze khaki – zdecydowanie nie wygląda, jakby szykował się na zadania fizyczne. No chyba że mamy uciekać przed policją modową. Mój wzrok zatrzymuje się na kostce Rubika w jego rękach – chłopak obraca kwadraty szczupłymi palcami, jakby w rozkojarzeniu. Przyglądam się zaciekawiona, jak kolorowe wzory na powierzchniach sześcianu śmigają niczym odbicia barw migoczących na ścianach.
Pierwszy chłopiec z pewną siebie miną zatrzymuje się przy recepcji.
– Cześć… – zaczynam, ale on nie zwraca na mnie uwagi. Wyciąga rękę i sięga po dwa kolejne identyfikatory, których do tej pory nie zauważyłam. Przypina sobie ten z napisem OSCAR, po czym ogląda się przez ramię.
– Hej! – woła do drugiego chłopca, który dalej stoi przy drzwiach. – Ty jesteś Ibrahim?
Tamten na dźwięk jego głosu spogląda w naszą stronę i kiwa głową. Jego nieposłuszne ciemne włosy są sczesane do tyłu, a kościste rysy układają się w zamyślony grymas.
– To ja.
Podchodzi do nas śpiesznym krokiem. Kostka Rubika nadal obraca się w jego rękach. Oscar podaje mu identyfikator z imieniem IBRAHIM.
– Dzięki – mówi chłopak, odkładając kostkę na blat recepcji. Łamigłówka została rozwiązana: na każdej ściance sześcianu widać tylko jedną barwę. Ibrahim bierze identyfikator i uśmiecha się do nas nieśmiało. – Wy też przyszliście tu zagrać?
– Witamy w ekipie! – mówi wesoło Adjoa, obdarzając go swoim promiennym uśmiechem. – Myślicie, że powinniśmy nadać sobie jakąś nazwę? Superkwartet, Fantastyczna Czwórka czy coś w tym stylu? Musimy wybrać coś, co będzie dobrze wyglądało na szczycie tabeli wyników.
– Do zwycięstwa nie jest nam potrzebna żadna durna nazwa – rzuca pogardliwie Oscar, a wtedy nagle odzywa się nowy głos:
– A może Pięcioraki Umysł?
Odwracam się zaskoczona i po drugiej stronie recepcji widzę jeszcze jedną dziewczynkę. Chyba nie jest dużo starsza ode mnie – ma pewnie dwanaście, trzynaście lat. Jej proste czarne włosy są przycięte na ostrego boba, a pod grzywką błyszczą ciemne oczy. Chwilę trwa, nim odnajduję jej identyfikator z imieniem – trudno go dojrzeć pośród reszty znaczków pokrywających dżinsową kurtkę, którą ma na sobie. Wreszcie widzę go pomiędzy żółtymi uśmiechniętymi buźkami, symbolami superbohaterów i pacyfkami.
MIN
– No bo jeśli ta gra naprawdę jest taka trudna, jak mówią – ciągnie dziewczynka – to będziemy musieli mocno ruszać głowami.
Następuje chwila ciszy: wszyscy czworo zastanawiamy się, skąd Min się tutaj wzięła. Po wygiętych ścianach przemykają zmienne kolorowe wzory. Jedyne drzwi prowadzące do budynku to te, którymi sami się tu dostaliśmy, a przecież nie widziałam, żeby Min przez nie wchodziła.
– Mnie się podoba – mówi wreszcie Adjoa, przerywając milczenie. – Jest nas pięcioro, więc jeśli wszyscy będziemy ze sobą współpracować, to tak, jakbyśmy byli pięć razy bystrzejsi.
Min kiwa głową.
– Albo i jeszcze więcej – dodaje. – Ami, co o tym myślisz?
Rozglądam się po lobby, żeby sprawdzić, czy nikt się już nigdzie nie ukrywa. Ale na blacie recepcji nie ma więcej identyfikatorów czekających na właścicieli. Adjoa, Oscar, Ibrahim i Min wpatrują się we mnie w jasnym świetle lamp. Wygląda na to, że ja mam być kapitanką zespołu.
– Mnie pasuje – zgadzam się. – Tylko kiedy zaczynamy grę?
W tym momencie światła gasną, a rozmigotane kolory śmigające po ścianach znikają w statycznym rozbłysku. Na sekundę ogarnia mnie strach, ale potem zastępuje go fala podniecenia, bo na ścianie pojawia się twarz jakiegoś mężczyzny.
Zaczyna się.
Game on.2
– Witajcie w Escape – mówi ten człowiek i cała przestrzeń wypełnia się jego głosem. – Jestem waszym Gospodarzem, a wy zostaliście wybrani, aby uratować świat.
Wygląda jak ci mężczyźni, którzy zawsze prezentują wiadomości w telewizji: jest gładko ogolony i ma idealnie proporcjonalne rysy. Ściany lobby zmieniają się w wygięty ekran pokryty monitorami – ze wszystkich powierzchni spogląda na nas Gospodarz. Jego krótkie ciemne włosy są upstrzone siwizną, a linie na twarzy marszczą się w wyrazie troski.
– Jesteście ostatnią nadzieją ludzkości – kontynuuje. – Mogę się tylko modlić, by udało wam się odnieść sukces tam, gdzie inni zawiedli.
Mówi, jakby naprawdę chodziło o koniec świata, ale ja nie mogę powstrzymać uśmiechu. Te przygody w escape roomach zawsze się tak zaczynają: mistrz gry nakreśla kontekst i tłumaczy, na czym polega zadanie. Może chodzić o włamanie się do skarbca banku, żeby wykraść z niego bezcenny skarb, albo poszukiwanie tajnej formuły w laboratorium naukowym. W każdym escape roomie jest inny cel do zrealizowania. A teraz Gospodarz objaśni, na czym polega nasza misja ratowania świata…
Rozglądam się po pozostałych uczestnikach. Ich twarze są oświetlone blaskiem ekranu. Ibrahim intensywnie wpatruje się w Gospodarza, przechylając lekko głowę, a stojący obok niego Oscar krzyżuje ręce na piersiach. Adjoa podchwytuje moje spojrzenie i posyła mi rozemocjonowany uśmiech, po czym kiwa głową w stronę Min. Patrzę na nią i widzę, że Min wyciągnęła skądś notes i zapisuje jak szalona. Gospodarz mówi dalej:
– Musicie znaleźć Odpowiedź.
Wręcz słyszę tę wielką literę w jego głosie. U dołu ekranu zaczyna się przesuwać pasek informacyjny:
Znajdźcie Odpowiedź. Uratujcie świat. Znajdźcie Odpowiedź. Uratujcie świat. Znajdźcie Odpowiedź. Uratujcie świat. Znajdźcie Odpowiedź.
– Wszystko, co będzie wam potrzebne do zwycięstwa, ukryte jest wewnątrz Escape. Zagadki, które tam znajdziecie, i wyzwania, z którymi się zmierzycie, z początku mogą się wydawać nie do pokonania, ale dla was nie ma rzeczy niemożliwych. Rozglądajcie się uważnie. Wszystko jest elementem gry. Ruszcie głowami i znajdźcie Odpowiedź. Potrzebujemy jej, aby uratować świat.
Min podnosi głowę znad notesu.
– Jeśli chcecie, żebyśmy znaleźli Odpowiedź, to czy nie wypadałoby najpierw powiedzieć, jak brzmi pytanie? – pyta.
Sądziłam, że nagranie zostało z góry przygotowane, ale Gospodarz przerywa i kieruje spojrzenie na Min.
– Mamy wiele pytań – odpowiada, kręcąc smutno głową. – I z każdym dniem pojawia się ich coraz więcej. Palące pytania, pytania za milion dolarów, ale teraz to wszystko tylko kwestia czasu. Zegar tyka. Rozpoczęło się odliczanie.
Gospodarz spogląda na nas z ekranu, a ja odnoszę wrażenie, że jego stalowoszare oczy są skierowane prosto na mnie.
– Znajdźcie Odpowiedź – mówi wolno. – Znajdźcie Odpowiedź, nim będzie za późno.
Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Mówi zagadkami – no ale podobno jestem dobra w zagadki. Jednak zanim jeszcze mam czas rozruszać swoje szare komórki, słyszę Oscara:
– Znaleźć Odpowiedź, ocalić świat, ta-dam. – Pstryka palcami tak głośno, że dźwięk rozchodzi się echem. – To na co czekamy?
Rozlega się metaliczny skrzyp i twarz Gospodarza pęka na dwie części. Słyszę zaskoczony wdech Adjoi, gdy ekrany na ścianie rozsuwają się na boki, odsłaniając otwarte drzwi. A więc to musi być wejście do pierwszego z pokoi – właśnie tutaj gra rozpoczyna się na poważnie.
Pomieszczenie za portalem jest pogrążone w całkowitej ciemności, ale Oscar już wkracza do środka. Wygięte ściany lobby znowu jarzą się kolorami: śmigają po nich strzałki, które pokazują nam kierunek.
– Będę monitorował każdy wasz ruch – mówi Gospodarz. Jego bezcielesny głos unosi się w powietrzu, gdy Ibrahim, Adjoa i Min szybkim krokiem ruszają za Oscarem. – Droga przez Escape doprowadzi was do mnie. Nie przyjmujcie niczego na wiarę. Niczemu nie ufajcie. Odpowiedź może być ukryta nawet w najmniej spodziewanym miejscu.
Biegnę w kierunku ciemnego pomieszczenia, żeby dogonić resztę.
Pora uratować świat.