- W empik go
Estetyka czyli Umnictwo piękne: część ogólna - ebook
Estetyka czyli Umnictwo piękne: część ogólna - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 611 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Myśl napisania gruntownego estetycznego dzieła powstała z powodu moich prelekcyi publicznych w tym przedmiocie w r. 1842. Rzeczywiście wziąłem się już w ten czas do pracy, i ztąd powstało zawczesne zapowiedzenie wyjścia mojej Estetyki przez księgarnią Kamieńskiego w Poznaniu.
Kierowałem się w tej pracy systemem Estetyki Hegla, którego byłem uczniem. Atoli im więcej rozświecały mi się własne pojęcia, przy głębszem wzieraniu w rzecz, tem bardziej odstępowały od pojęć mistrza. Przekonałem się, iż nie ma możności ich pogodzenia, bo widziałem, że jest różnica w samej zasadzie. Odsłaniały mi się w sztuce coraz wyższe potęgi wyobraźni, a nie widziałem ich w duchu Heglowskim, którego istotą jest samo myślenie.
Nie widziałem podobieństwa, aby z filozofii czystego myślenia, której absolutem jest idea, przyjść można do upostaciowania sztuki. System Estetyki Hegla wydał mi się dla tego myśleniem o sztuce, ale nie umiejętnością sztuki; bo gdy sztuka jest tworzeniem, jakże zbudować umiejętność tworzenia, nie wychodząc z zasady tej siły ducha, która tworzy?
Trzeba mi więc było porzucić prace około Estetyki, porzucając system filozofii czystego myślenia, i wziąść się do poprzednich badań nad tą siłą ducha, która kształtuje i tworzy. Rezultatem tych badań, będzie filozofia wyobraźni, którą następujące tomy Filozofii i Krytyki obejmować będą.
Tom niniejszy nie zawiera dla tego jeszcze Estetyki, jako umiejętności, ale jest przygotowaniem do niej, częścią przez ogólne o sztuce pojęcia, nadewszystko zaś przez dokładniejsze władz estetycznych rozwinięcie. Co się z tego w całość złożyło, wydaję na świat pod nazwą Estetyki Ogólnej. Rozbudzony w umysłach narodowych interes dla filozofii sztuk pięknych przez Listy z Krakowa, może i dla niniejszej pracy sprowadzi jakie uwzględnienie. Fizjologowie uczą, że chory śni o zdrowiu, cierpiący nędzę i niedostatek marzą o roskoszach życia, bo sen do równowagi przywraca stan duszy. Może i to do równowagi wyższego duchowego życia należy, że się wśród jego burzy i znojów rozwija urocza filozofia sztuk pięknych, jakby śnienie ideałów lejących harmonią w ducha, znękanego rozstrojem świata.WSTĘP.
ESTETYKA UWAŻANA JAKO PRZEJŚCIE DO FILOZOFII CZYSTEJ.
Do wyrazu filozofia zwykliśmy przywięzywać badania rzeczy zaświatowych, i długo filozofia, u metafizyka jedno znaczyło. Sam przedmiot filozofii nadawał jej takie stanowisko. Bóg, dusza, wieczność, są to pojęcia nie mające z tym światem nic wspólnego, jeżeli ten świat uważany tylko za materyą, ciężką, zmysłową, przemienną, ograniczoną przestrzenią i czasem. A pod taką cielesność, zmienność i skończoność, niepodpadają ani Bóg, ani duch, ani nieśmiertelność. Są to więc przedmioty innego poznania i innej sfery, niżeli jest świat i wszystko, co pod zmysły podpada.
Dalej z prostego widzenia rzeczy wypadało, że człowiek myślić poczynający, wyosobniał i zewnątrz siebie stawiał wszystko, co nie było jego osobą; w konsekwencyi wyłonił leż z łona materyi, i zewnątrz świata postawił, co nie było ani materyą, oni zmiennością. Wyosobnił więc Bóstwo w niebiosach, a duszom nadał nieśmiertelne mieszkanie po za grobem, w zaziemskich krainach wiecznej szczęśliwości lub wiecznego cierpienia. Ta metafizyka religijnych wyobrażeń przeniosła się wczas do filozofii, usunęła myśl badawczą z tego świata przemijających pojawów i naznaczyła jej regiony pozaświatowe, jako regiony ducha.
W naszych dopiero czasach zstąpiła filozofia do świata, odkąd tak w naturze, jak w rzeczywistych objawach ludzkości, poznawać i pojmować zaczęła duchowość i Boga. Ów artykuł nauki chrześciańskiej, który lud w dobrej wierze, obok metafizyki filozofów, przez kilkanaście wieków powtarzał: "Bóg jest wszędzie i na każdem miejscu" zajaśniał wreszcie pojęciem filozoficznem, i roztworzył nowy zakres badań dla filozofii, obszerny, jak świat i ludzkość.
Znikła metafizyka, a logika zajęła jej miejsce. Logika jest to nauka myślenia, nie w tem rozumieniu, aby myślić uczyła, bo myślenie jest przyrodzoną własnością ducha, ale aby wnikała i poznawała naturę myślenia, rozwinęła myśl od pierwszego zaczątku, czyli pewnika, i w coraz dalszym systematycznym postępie, dosięgła najwyższego swego szczytu, to jest Boga, z którego wyszła.
Myśl w tem odrębnem uważaniu tworzy system filozoficzny, który tak w naturze, jak w rzeczywistych pojawach ducha w ludzkości, znajduje zatwierdzenie i zastosowanie. – Takie jest dzisiejsze stanowisko filozofii, którą głównie Niemcy wzięli w posiadłość. I namby, aby poznać system filozofii panującej, od logiki rozpocząć należało.
Nieprzyzwyczajonych wszakże do tego rodzaja myślenia, do owego wzierania myślą w myśli, duchem w ducha, nie przynęci logika do zamiłowania filozofii. Rozlega się ona przed nią, jak step ukraiński, po którym umie się kierować i buja swobodnie syn stepu, ale gdzie oko wędrowca, z okolic gór, łanów, lasów i ogrodów niespotykając nic, na czemby się oparło i spoczęło, nad niebo i zimię, – nuży się i gubi i słuch tęskny za głosem rodzinnym na próżno się wytęża.
Rozpoczynam dla tego kurs nauk filozoficznych od estetyki, czyli od filozofii sztuk pięknych. Rozumiem, że jak miłym jest oczom naszym świat, dla tego, że piękny; tak i miła stanie nam się filozofia, gdy ją dopatrzymy w arcydziełach sztuki; że zatem tędy, jak gdyby przez piękno elizejskie pola, najpowabniejsza droga, w rozległe i głębokie obszary pojęć filozoficznych.
Atoli filozofia sztuk pięknych już jest filozofią zastosowaną, jak naprzykład astronomia jest zastosowaniem matematyki: i trafia mnie zaraz na wstępie zarzut, że bez znajomości systemu filozofii, estetyki pojąć nie będzie można.
Takby było w istocie, gdybyśmy tu pojmowali zastosowanie w takiem rozgraniczeniu, w jakiem jest np. narzędzie do dzieła roboczego. Bez igły zapewne nikt sukni nie uszyje, bez siekiery drzewa nie urąbie, bez dłóta posągu nie wyrobi. Atoli zastosowanie w umiejętności nie jest tak materyalne i narzędziowe. Nie można i nie należy trzymać w takim odstępie prawd pojętych i prawd zastosowanych. I owszem takiej między niemi wzajemności zachodzi stosunek, że nie możnaby zastosować pojęć czystych do świata, gdyby tych pojęć w świecie nie było.
Wyjaśnimy tę prawdę bliżej. Gramatyka jest układem prawideł językowych, i uczymy się z gramatyki obcych języków. Ale te prawidła są z języka zdjęto, i nie język od reguł, ale reguły od języka zależą. Z drugiej strony jednak jest pewna konieczność myśli i następstw, której języki mimo wielkiej swej dowolności ulegają, które można naprzód rozwinąć i budowie wszystkich języków podłożyć. Zastosowanie więc prawideł grammatycznych do języka jest tylko o tyle podobne, o ile te prawidła już są w języku zawarte, i na odwrót języki z ogólnego organizmu mowy ludzkiej wypływają. Ztąd podobieństwo uczenia się wprzódy języka, a potem jego gramatyki. Na ten sposób uczymy się wszyscy języka ojczystego.
Inny, widoczny podobnej wzajemności przykład między myślą i przedmiotem stawia nam matematyka. Liczba i wszystkie jej następstwa; figura i wszystkie jej własności, zdjęte są ze świata. 1 dla tego prawdy matematyczne są prawdami świata fizycznego i dadzą się doń zastosować. Matematyka niczego nic uczy w abstrakcyi, coby nie istniało w rzeczywistości. Więcej powiem, tak ściśle tu teorya z praktyką powiązana, że się nad krańce rzeczywistych pojawów świata dalej rozwinąć nie da. (1) Prawdy matematyczne są czysto przedmiotowe, są zewnątrz nas, a w nas tylko jest wiedza tych prawd. Liczba i figura, jak czas – (1) W rozprawie "filozofia, filologia i matematyka uważane jako zasadnicze umiejętności naukowego wychowania, " w dziale trzecim (zob. Tygodnik literacki poznański z roku 1839.) wytknąłem dzisiajsze granice działań arytmetycznych, zakreślone potęgowaniem, pierwiastkowaniem i logarytmowaniem, i wskazałem podobieństwo dalszego złożenia liczby, gdyby sit; przez siebie potęgowała pewną ilość razy. Wszakże wszystkie zabiegi i namysły rozwinienia tego nowego działania w dalszą teoryą pokazały się daremne. Zdaje się prawic, jakby dla tego tu teorya nic więcej nie dawała, ie w naturze nie ma pojawów, któreby szły według prawideł nowych złożeń liczbowych. Widzimy w naturze stosunki i przestrzeń są formy ze świata zdjęte, pełne utajonej treści, czyli ukrytych własności, które rozum matematyczny w nich wykrywa. Prawa wypatrzone w elipsie, którą sobie matematyk na papierku zakreśla, nie są inne, jeno te same prawa, których słuchają planety, krążąc elipsowym biegiem około słońca. Za pomocą własności kątów i trójkątów rozmierza się z największą dokładnością przestrzeń ziemi, a z własności kuli i kątów kulistych obliczają się wielkości słońc, księżyców i planet; i zaćmienia, naprzód obrachowane, na sekundę nie chybiają. Zgoła cała teorya matematyki złożona jest w naturze. Wszystko tam najdokładniej obliczone i wszystko dzieje się według tych samych praw, które matematyka z siebie wysnuwa. Jest zatem podobieństwo nietylko matematykę zastosować do świata fizycznego, ale na odwrót ze świata fizycznego rozwinąć matematykę. Prawa świata, są prawa liczb, a kształty światów i tworów nieorganicznych, są figury geometryczne. Taki sam wzajemności stosunek zachodzi między filozofią czystą, a filozofią zastosowaną. Filozofia już nie jak matematyka samej tylko formy sięga, ale w istotę, w treść się zagłębia. Istotą zaś świata jest życie: życie natury, – geometryczne proste i odwrotne np. w prawidle Mariotta: że ściśliwość i elastyczność powietrza idzie w stosunku sił ściskających. Widzimy prawa sięgające do drugiej i trzeciej potęgi n… p… w prawie Newtona: że adstrakcya działa w odwrotnym stosunku kwadratów z odległości ciał przyciąganych, – albo w prawie grawitacyjnem Keplera: że kwadraty z czasów obiegu planet około słońca mają się, jak sześciany ze średnich ich odległości od słońca. Nie dawno temu wykrył Ohm formułę logarytmiczną dla obrachowania płynu galwanicznego, pod którą się dadzą podciągnąć i objaśnić pojawy magnetyczne na ziemi. Do wyższych atoli złożeń nad potęgi, prawa natury, ile dotąd wiadomo, nie sięgają.
i tycie ludzkości. W tem rozumieniu abstrakcye filozoficzne są w świecie, a świat w nich, i filozofia da się zastosować do świata, a ze świata da się filozofia rozwinąć. Rozum doświadczeniem nabyty jest poniekąd taką filozofią ze świata wziętą.
Twierdzenie to zbyt ważne, bo okazujące przedmiotowość myśli, i jako takie, stanowiące całą wartość filozofii, wyjaśnia się jeszcze z następującego uważania rzeczy.
Bóg jest początkiem i końcem wszystkiego. Wszystko, co jest, jest przez Boga i w Bogu, według nauki Pawła Ś., że w Bogu się ruszamy, w Bogu oddychamy, w nim wszystko jesteśmy. Tak religia, jak filozofiia chroniąc się od panteizmu, by nieprzypuścić jedności świata i bóstwa, uważają świat fizyczny i spółeczny tylko jako objawienie nieskończonej mądrości boskiej, według której wszystko się dzieje. Mądrość Boga, jest myśl Boga rozlana w stworzeniu, przeglądająca porówno wielkością swoją ze ziarnka piasku, jak ze słońc i planetów; wzbudzająca podziwienie, równie w uorganizowaniu niedojrzanego okiem żyjątka, jak w szczytnej budowie człowieka. Nie ma tworu, nie ma miejsca, któregoby Bóg mądrością swoją nie zapełniał, gdzieby siebie nie objawiał. Nie ma nic, gdzieby Boga nie było. Wszędzie jest Bóg i na każdem miejscu, jest wielkie pojęcie Chrystyanizmu. Świat więc cały jest myślą Boga.
Ale ta myśl Boga przedewszystkiem do wiedzy rozwija się w człowieku, w którego tchnął Bóg ducha nieśmiertelnego, i któremu dał cząstkę nieskończonej mądrości swojej. Go się więc w człowieku samodzielną mocą ducha rozwinie, jako będące boskiego pochodzenia, nie może być inne, tylko to samo, co jako myśl i mądrość Boga świeci w świecie.
pojawów. Takie samo było pojęcie starego testamentu, Bóg rzekł: niech się stanie, i stało się. Wyrzeczona tu jest wola boska, która się w tę chwilę przeoblekła w pojawy świata. A wola boska jest mądrość jego, myśl jego, która się stawała ciałem. Świat więc jest objawieniem woli, mądrości i myśli Boga. I znowu rzekł Bóg: stwórzmy człowieka na obraz i podobieństwo naszę. I stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje, na wyobrażenie Boże stworzył mężczyznę i białogłowe,
Rodzaj ludzki jest zatem, podobnie jak świat, wyobrażeniem woli., mądrości i myśli boskiej. Są to dwie strony objawienia się Boga. W całej naturze i w ludzkości żyje i objawia się ta sama myśl boska. Tylko, ie w naturze jest wyryta bez woli i wiedzy siebie, w człowieku zaś ma wiedzę i wolę, jak ją ma sam Bóg.
Opierając te wnioski na powadze pisma., chciałem oraz okazać, że pod względem najwyższych pojęć filozofia z religią jest w zgodzie, i tym sposobem zaraz na wstępie uchylić dość powszechne uprzedzenie, jakoby filozofia przeciwreligijne i bezbożne miała dążności.
Mamy więc dwojaki rozwój myśli boskiej: wryty i utajony w przyrodzeniu, gdzie się od razu rozwinęła i stała ciałem – i rozwój myśli postępowy w ludzkości, zdążającej koleją czasu do coraz wyiszwej doskonałości pojęć. Wypada ztąd, ie filozofia nie może być sprzeczna z naturą, ani teorya z praktyką; – że Bóg równie przegląda mądrością twoją z natury, i świeci z niej temi samemi promieniami myśli, któremi poświetla w duchowych pojawach ludzkości, jakiemi są religia, umiejętność, dzieje, władza, prawo i t… p.
że nakoniec myśl odrębnie uważana i systematycznie rozwinięta, czyli system filozoficzny, ujrzeć się musi, jak w zwierciedle, we wszystkich pomienionych objawieniach myśli boskiej.
Filozofia z takiego rzeczy uważania nabiera nieskończonej wartości, bo nie uczepiona jest na słabej tkance swoistego (subjektowego) rzeczy widzenia, ale z całej rozległej rzeczywistości wyrasta, płodnemi sokami utajonych tam myśli karmiona. Najnierozsądnisjsze ztąd mniemanie, i dowodzące krótkiego rzeczy widzenia, jak gdyby systemy filozoficzne były urojeniami, nic wspólnego niemającemi z rzeczywistym światem. Cała wiedza jest, jak nić, uwiązana u podnóża przedwiecznej mądrości. Kto się tej nici uczepi, może ją dowolnie w różne strony prowadzić, ale zawsze po niej dojdzie do Boga, którego mądrości wypływem jest rzeczywistość. Jak matematyk idąc za koniecznem następstwem wniosków, nic wymyślić nie potrafi, coby się nie dało sprawdzić w rzeczywistości; podobnie filozof ścisłej logiczności myśli, – nie urojenia, ale rzeczywiste przedmiotowe prawdy wykrywa. Bo źródło wiedzy i objawów świata jest to samo; konieczności i następstwa myśli we filozofii i w rzeczywistości te same.
Ale utajonych prawd i myśli przeobleczonych w ciała lub upostaciowania społeczne, nie każde oko dostrzega, jak praw mechaniki we wszystkich robotach i ruchach naszych zwyczajnie nie zauważa. Bośmy przyzwyczajeni chodzić od teoryi do praktyki, a do rozwijania teoryi z praktyki niewprawni. Droga jednak jest ta sama i jak w językach i w matematyce i w każdej umiejętności, tak i w filozofii, jest dla tożsamości myśli, nietylko podobieństwo stosowania prawd logicznych, czyli systemu filozoficznego do natury i rozlicznych objawów ducha w ludzkości, ale i na odwrót wyprowadzenia z nich filozofii.
Nie będziemy i my więc stosowali systemu jakiego filozoficznego do sztuk pięknych, ale ze sztuk pięknych będziemy wysnuwali filozofią. Będziemy w nich dopatrywali myśli i pojęć, które prawem konieczności rozwinięte, równoległe z innemi równoczesnemi objawami ducha, dadzą Estetykę czyli filozofią sztuk pięknych.
Kładąc za zasadę to określenie filozofii, że jej przedmiotem jest poznanie Boga we wszystkich objawieniach mądrości i myśli jego, będziemy tam wszędzie mogli filozofią rozwijać, gdzie się myśl boska sama rozwinęła i rozwija, czyli gdzie się objawiła i objawia.
Główne rozwoje myśli boskiej, czyli ducha, są w przyrodzeniu, w religii, w dziejach narodów, w postępach oświaty, i dla tego mamy filozofią natury, filozofią religii, filozofią historyi, i filozofią umiejętności. Należy nam się więc przedewszystkiem zastanowić, o ile w sztukach pięknych rozwija się myśl boska, o ile one są dziełmi ducha, i objawieniem się jego, ażeby ztąd wykazało się, o ile w sztukach pięknych pojąć się mogła filozofia.
Aby rzecz tę w zupełności objąć, rozważymy następnie:
1) stanowisko człowieka do sztuki,
2) stanowisko sztuki do natury,
3) stanowisko sztuki do Boga.
Rozwiązanie tych trzech pytań stanowić będzie pierwszą ogólną część Estetyki, i naprowadzi nas na pojęcie piękna i sztuki samej.I.STANOWISKO CZŁOWIEKA DO SZTUKI.
1) Człowiek i świat zewnętrzny
Ostatniem dziełem stworzenia był człowiek. Na to podanie biblijne zgadza się także filozofia. Człowiek do istnienia swojego potrzebował świata, z temi wszystkiemi bogactwy przyrodzenia i z całą nieprzeliczoną rozlicznością tworów; nie tak dla tego, ie te żywioły i twory potrzebne były do jego utrzymania i życia, – bo śmiesznem byłoby zarozumieniem, ażeby w tym ogromie świata, i tej ilości nieprzebranej ciał niebieskich, leżały jedynie warunki wątłego fizycznego życia ludzkiego; – ale dla tego, że… człowiek stworzon był na to, aby poznawał Boga w jego objawieniu; a więc świat zupełny, zupełne dzieło boskiej potęgi, wielkości i mądrości, musiało być przed nim.
Kiedy więc człowiek wychodził z łona natury, już natura była tem, czem jest dzisiaj, zupełnym rozwojem myśli boskiej w stworzeniu. A przeznaczeniem było człowieka poznawać ten świat wielki i niezmierzony, a przezeń poznawać wielkiego i niezmierzonego Boga, stwórcę swego.
Przeznaczenie to leżało w duchowej istocie człowieka, będącej tej samej nieśmiertelnej natury, co Bóg, i dla tego imierzającej do niego, jak do źródła swego. Buch myśli jest tym nieustannym kierunkiem ducha człowieczego do jego wiedzy, nieustannem przezieraniem z materyi i przez ma – teryą w sfery ducha, nieustannym i coraz rozciąglejszem poznawaniem duchowej istoty boskiej. Lecz gdyby człowiek opatrzony był od natury we wszystko tak, jak inne zwierzęta, gdyby, jak one, przynosił z sobą wszystko na świat, co mu ku utrzymaniu życia potrzebne, i jak one potrzebował tylko nachylić głowy ku ziemi, trawą i owocami obsutej i źródłami zroszonej, by się nakarmić i napoić, – jak zwierzęta ociążałby na duchu, i prowadził życie niewinne, bo bez wiedzy. Raj niewinności jego, owego niemowlęcego stanu, gdzie mu matka natura wszystkiego sama starczała, skończyć się musiał; i człowiek musiał wyjść wreszcie w świat obcy, ojczymy, który mu doskwierał, nic mu bez walki nie dawał – aby się obudziła w człowieku samodzielność, aby uczuł w sobie potęgę ducha nad materyą, uczuł siłę boską, ku zwalczeniu natury i zhołdowaniu jej. Potrzeby zatem wywołały namysł, namysł wywołał pracę, praca siłę, siła potęgę, potęga wiedzę i dotąd ludzkość rozwija się na tej drodze.a) Pierwsze stanowisko do świata.
Pierwsze więc stanowisko człowieka do natury było nieprzyjacielskie i korzyściowe. Człowiek uganiał się za dzikiemi zwierzętami, i z całej natury szukał dla siebie łupu, korzyści materyalnych. Trzy stany z takiego pierwotnego wypłynęły stanowiska: stan łowczy, pasterski i rolniczy. Pierwszy dziki, jak stan zwierząt drapieżnych; jak zatrudnienie wprawiające do krwi i mordu. Drugi łagodny, bo łagodne było pożycie wśród gromady owiec płochliwych, z których miał pokarm i odzież. – Ale oba te stany jeszcze są tułacze, koczujące. Dopiero rolnicy przywiązani nadzieją żniwa do miejsca, wiążą się w spó – łeczność. Połączonemi siłami rozwijają przemysł, pracę podbijają naturę, może płody ziemi, i stają się bezpośre – dniem narzędziem Opatrzności.
Rolnictwem obudzony duch ludzki dwa bierze różne kierunki: jeden religijny, do Boga, aby błogosławił zasiewom i plonom; – drugi przemysłowy, aby pracy rąk przyjść narzędziowemi środkami w pomoc. Oba te kierunki nieskończonego były na dobro ludzkości wpływu, i dla tego pierwszych nauczycieli rolnictwa kładziono w poczet bogów; a po dziś dzień stan rolniczy podstawą bytu towarzyskiego. Rolnictwo najwyżej rozwinęło przemysł, i otworzyło pole wszelkim wynalazkom. Ono najjaśniej dało poznać Boga, a z tąd nasiona religii i wszystkich umiejętności, wraz z nasionami zboża, siejbiarza rzucone były ręką. Z rolnictwa przeszedł człowiek do dwóch wyższych szczebli rozwoju ducha swego: do przemysłu i umiejętnej wiedzy.
Zatrudnienia onych trzech stanów, mając na celu tylko materyalne pożytki człowieka, które zachodem i pracą wydobywa z natury tak organicznej, jak nieorganicznej, same jedne trzymałyby go na niskiem bardzo stanowisku, bo i zwierzęta dołożyć muszą zachodu i pracy, aby dogodzić naturalnym potrzebom swoim.A) Drucie stanowisko do świata.
Lecz z tego stanowiska sięga człowiek zaraz w drugie, które go wyżej stawia, a nieskończenie wyżej od zwierząt Łowczy, pasterz i rolnik przemyśliwa, jakby zachód i pracę swoję ułatwił, siły swoje podniósł i zmnożył, jakby, czego mu natura nie dała, uzbroił się w broń odporną i aacze – pną, przeciw innym jej tworom i żywiołom. Rozwija się tu talent jego wynalazczy, którym wydziera berło przyrodzeniu, i sam sok ie świat nowy stwarza.
Wiele o tem pisano i rozumowano, jakim sposobem człowiek trafił na pierwsze wynalazki. Jedni to przypisywali przypadkowi, drudzy doświadczeniu. – Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Pierwsze niegodne byłoby Opatrzności boskiej, która stawiwszy człowieka bezbronnego i nagiego w świat nacierający nań żywiołami, w świat zwierząt opatrzonych bronią ku napaści, nie mogła przypadkowi poruczyć sposoby zasłonienia życia i starczenia potrzebom jego koniecznym. Drugie przypuszcza, że człowiek przed doświadczeniem był bez sposobu zaradzenia sobie, czego równie w żywotnich i nieodbitych potrzebach jego przypuścić nie można.
Wystawienie sobie pojedynczego przykładu naprowadzi nas na prawdę. – Człowieka bezbronnego, zostającego w stanie natury, napada zwierz drapieżny. Przeczuwa on olbrzymią jego siłę, a oraz niebezpieczeństwo życia samego; bo trzask i łom drzew znamienuje zwierza pochód, z ócz błyska chęć mordu i łupu, z paszczęki rozwartej kły sterczą ku pożarciu, sierć na karku i grzbiecie najeżona z zajadłości. Już go dosięga, ucieczka niepodobna. Syn natury nie ma nic, coby przeciwstawił kłom, pazurom lub rogom. Ale oto tuż przy nogach leży kamień i drzewo nachyla ku niemu gałęzie swoje. Pierwszą myślą człowieka będzie, albo porwać za kamień, i użyć go za pocisk, albo złamać gałęź i użyć jej za pałkę. Miałżeby tu czekać za doświadczeniem albo za przypadkiem? Trzebaź było wprzódy tysięcy ofiar za nim człowiek jednem lub drugiem nauczony poradzić sobie umiał, za nim poznał skutki rzutu i spadku ciał, i nauczył się ich zastosowania w każdej potrzebie? – Nie sądzę. I owszem pierwszy zaraz człowiek, w przypuszczonym zdarzeniu, bez namysłu poprzedniego i niczem nienauczony, użył, jak trzeba, pocisku i pałki ku swojej obronie. I dziś jeszcze każdy na ten sam sposób ich użyje.
Cóż więc jest, co prowadzi człowieka na wynalazek pocisku i broni, i na stosowne ich użycie? Kto mu powiedział, że kamień z zamachem ręki rzucić, pałkę u cienkiego końca pochwycić należy, ażeby skuteczniejsze były razy? – Oto instynkt wrodzony. Ten sam instynkt, którym ciało dąży do równowagi, gdy noga się połknie; ten sam instynkt, którym zwiera się powieka oka, przed ciosem mu grożącym, którym rękoma chwytamy się za głowę, jakby dla osłonienia i uratowania tej monarchini ciała naszego, gdy od nagłego trzasku lub grzmotu, zda się, że dachy i sklepienia runą na głowy nasze. Myśliż kto o tem, w którą stronę nagiąć ciało, aby równowagą ratować się od upadku; albo, że na to zastawia rękę, aby się o nią złamała pierwsza wielkość ruchu, i że poświęca mniej ważną część ciała, aby szlachetniejszą uratować? Nic z tego wszystkiego. Sam tu instynkt bezpośredniego umysłu działa.
I nie może być co innego, jak instynkt, co nas do pierwszych wynalazków wiedzie. Bo kiedy przyrodzenie nie dało człowiekowi dostatecznych środków obrony, ni dostatecznych narzędzi na zaspokojenie potrzeb jego, musiało mu dać instynkt zaradczy, którym obiera pierwszy lepszy ku temu środek, pierwsze lepsze potrzebne wynajduje narzędzie. Instynktem jadł człowiek owoce, a nie jadł ziół, ni trawy, instynktem zszywał sobie z szerokich liści odzież, lub okrywał się futrami zabitych zwierząt;
instynktem budował sobie szałasze, szukał ognia przez tarcie drzewa o drzewo, rąbuł je ostrzem krzemienia; ziemię kopal rogiem wolim; swoił sobie owce, konie i bydło.
Ale, że człowiek ma obok instynktu i rozum, to jest, ie szuka i bada przyczyny, robi wnioski, przewiduje skutki, że umie na korzyść swą obrócić, co w naturze odkrył doświadczeniem, albo co mu przypadek nawinął; – wypada ztąd, że wydoskonalenie pierwotnych wynalazków i wynalezienie tych wszystkich, które przechodzą za zakres koniecznych potrzeb człowieka, mogło być skutkiem namysłu, kombinacyi, doświadczenia, a nawet i przypadku; jak n… p… wynalazek szkła i farby purpurowej w dawniejszych, a wynalazek prochu i naśladowanie granatów w nowszych czasach.
Na wynalazki nieodzownie potrzebne do życia człowieka, potrzeba było tylko chwili czasu. Nadarzały się, skoro potrzeba się nadarzała. Dla tego wynalazki poczynają się wraz z człowiekiem, i idą w równi z wynalazkiem mowy, gestów, będących tego samego instynktu skulkiem. Surowe, ale trafne, są najdokładniejszym zastosowaniem się do praw natury, bez poznania i wiadomości tych praw; są najprostszym środkiem i wyrazem potrzeby, bez wiedzy o tem. Jest to mądrość instynktowa, w omacku materyi działająca, będąca zawsze na zawołaniu, ilekroć chodzi o żywotnie potrzeby człowieka. Rozumowa dopiero wyższość jego, owe surowe, instynktem nagromadzone wynalazki udoskonala, i zbytkowe do nich przydaje.
Na ileż się tu już nie zdobył rozum i przemysł ludzki, i na co się jeszcze nie zdobędzie! Jaka ogromna różnica od pierwotnego stanu natury do dzisiejszej cywilizacyi! – Wystawmy sobie okolicę dziką, gęsto zarosła, jak są jeszcze amerykańskie bory, ie przedrzeć się przez nie trudno; ryk lwa, niedźwiedzia lub innej dziczy, na przemian się rozlega; ptaki drapieżne kraczą; po bujnych naroślach ziemi snują się i syczą gadziny jadowite, grzmot huczy straszliwie, pioruny biją, deszcz ulewą leje. Wśród tak groźnego przyrodzenia stawa rodzina łudzi bez odzienia, bez broni, bez przytułku, tuli się sama do siebie, a nastraszona walką żywiołów i drapieżnością zwierząt, nie ma, kędyby uciekła. Gdziekolwiek zwróci pierzchliwe kroki, ta sama dzicz natury ją ogarnia. Tara wstrzymują pochód spienione rzek bałwany, z hałasem rozbijające się o brzegi strome, albo też nieprzejrzana wód powierzchnia kładzie krańce oku i lądowi, owdzie wysokie i urwiste skały nieprzepartą stawiają ścianę. Wszędzie, to kamień ostry, to roślina kolczasta, to korzenie i gałęzie kończaste, szarpią i ranią ciało, niczem nieosłonione. To stan natury. Stawmy obok tego obraz cywilizacyi. – Rzeki i morza stały się ogniwami, łączącemi naród z narodem. Przerzynają je okręty, na podobieństwo miast pływających. Przez góry dawniej nieprzebyte prowadzą wygodne gościńce, i armie tędy przechodzą. Mosty rzucono na rzeki, a pod rzekami idą drogi sklepione. Piorun niebu wydarty, i z łona ziemi wydarte wszystkie jej bogactwa. Siły straszliwe natury w służbę wzięte, lasy prześwietlone, osuszone bagna, powierzchnia ziemi zmieniona. Gdzie dzicz zalegała, wznoszą się ogrody, zboża rosną, wsie i miasta gromadnie przysiadły. Zwierzęta ujarzmione, cała natura zhołdowana. We wszystkich żywiołach panuje człowiek, panuje na lądzie, na wodzie, na powietrzu, i coraz bardziej, coraz szerzej i dalej rozpościera swoje panowanie. W tajnie przyrodzenia wgląda; słońc i gwiazd obroty oblicza; wielkie dzieło stworzenia odgaduje, i poznaje w niem jednego, wielkiego Boga.
Talent zatem wynalazczy w człowieku, będący jedną stroną siły jego intelligencyjnej, podniósł go do tej wysokości, której żaden twór inny nie dosięga.c) Trzecie stanowisko do świata.
Ale te wszystkie wynalazki mają jeszcze materyalne tylko, acz wyższe potrzeby na celu. Po ich zaspokojeniu, przy wczasie i spokojności, nowa objawia się potęga w człowieku, która go na trzeci najwyższy stopień godności i znaczenia dźwiga. Budzą się potrzeby ducha. – i duch żyje i potrzebuje pokarmu. Ale nie sytości, nie wygody, nie roskoszy cielesnej. Jak bogi nieśmiertelne posila się ambrozją piękności, a poi nektarem wiedzy. Owo tchnienie stwórcy, którem przy stworzeniu ożywił człowieka, poznaje swój początek niebieski, i jak kwiat ku słońcu, jak magnes ku północy, obraca się w stronę poczęcia swego, ku Bogu.
Bóg jest najwyższą doskonałością, z którą porównane pojedynkowe twory i pojawy świata, wydać się muszą niedoskonałe, ułomne, nietrwałe. Materya w ogólności mało przydatna, aby wyrazić myśl bożą w zupełnej doskonałości tworów, ile, że różnym wpływom przypadkowym uległa, częstokroć ją nawet spacza w objawie. Ztąd tęskność ducha człowieczego, postawionego wśród materyalnego świata, wśród samych ułomności, do owej istoty najwyższej i najdoskonalszej, którą przenika duchem.
Ta tęskność ducha człowieczego do Boga, skoro się tylko pozna duchem, jest bardzo naturalna. Wystawmy sobie rnłodzieńcu z uczuciem wyższem, nie wiedział, kto jego ojcem, i tego, który go wychował, człowieka, materjalnym tylko oddannego widokom, nazywał drogiem imieniem rodzica. Naraz dowiaduje się, że go rodzi mąż inny, mąż dzielny, wielki, którego dotąd nie widział i nie znał. Jakieżto nagle nieznane obejmuje go uczucie, jaka radość niespodziana, że mu ten nie dał życia, którym może byłby jako obcy pogardzał, a jako syn szanować go i czcić musiał? Zda się, że krew na tę wieść inaczej zapłynęła w jego żyłach, że goręcej zagrzała jego serce, mocniej rozpięła żagle uczuć jego, że go unosi w sfery wyższe, szlachetne, zkąd wziął początek swój. Ale oraz tęskność nieskończona ogarnia go. Drogie imę ojca chciałby nadać temu, który nim jest w istocie, a nawzajem z ust jego usłyszeć, co się dotąd tysiąckrotnie bez znaczenia o uszy jego odbiło, owo słodkie i rodzicielskiem uczuciem nabrzmiałe "synu mój. " Jego tęskność nie ma miary. Idzie na wszystkie narody, przechodzi kraje dalekie, i szuka i dopytuje się o ojca swego; aż go znajdzie, pozna instynktem serca, umiłuje sympatyą krwi.
Jeżeli taka siła jest krwi, nie miałażby być wyższa potęga ducha? Nie miałżeby ten duch w nas żywotni, poznawszy się synem nieskończonego Bogu, duchem z ducha, światłem z światłości; – nic miałżeby równie unieść się dumą, że nie materya go rodzi, unieść roskoszą, że mu dał życie Bóg wielki w niebiesiech? Nie miałżeby zatęsknić do niego całą potęgą duszy swojej, i szukać go, aby znaleść, poznać, i sprowadzić do przybytku swego?
Człowiek zmysłowy radby miał i doskonałość zmysłową, dotykalną, widzialną. Radby sprowadził Boga na ziemię, z nim tamieszkał i patrząc się twarz w twarz, rozkoszował duszą w Bogu. Z tego to uczucia i popędu stawiały zawsze ludy bogom świątynie Da ziemi i wyobrażały ducha w materyalnej osłonie. A owi obrazobórcy, walcząc nierozmyślnie przeciwko naturalnym skłonnościom ludów, nie postrzegli się, że powinni byli w konsekwencyi burzyć i kościoły, będące, jak obrazy, czci ludu przedmiotem.2) Objawienie się ducha w człowieku.
Od chwili zatem, w której obudzi się w człowieku duch jego, i dojdzie do wiedzy siebie samego; od chwili, w której człowiek pozna się, że nie jest samą materyą, samem ciałem, ale, że w tem ciele objawia się duch, stanowiący nieśmiertelną i najszlachetniejszą cząstkę istoty jego; – odtąd duch człowieka tęskni za Bogiem, a dogodzenie tej tędze obudza wiarę, ideały i pojęcia; i prowadzi do religii, sztuk pięknych i do umiejętności.
Chwile te, jakby jasnowidzenia w duchu, odsłaniające nam rodzicielstwo Boga, będącego źródłem wszystkiej duchowości, rzadkie są w życiu ludzkiem, rzadsze w życiu nacodów. Początek ich niedociekły i nie nadarzają się na zawołanie nasze. Jest to nagłe przejrzenie ducha – są to chwile objawienia.
Objawienie jest drgnieniem ducha człowieczego do Boga, gdy nań stoczyło się naraz światło boskie; iż przewidział z materyi, co jak gruba katarątka słoniła mu oko wnętrza i nie wiedział się synem boskim, – jest drgnieniem ducha, niby pierwszem drgnieniem dziecięcia w żywocie matki, dającego pierwszy znak życia, i sprawuje tę sarnę radość i uniesienie w człowieku, co w matce. Tu bowiem niewiasta przychodzi do wiedzy, że jest matką człowieka; taro człowiek przychodzi do wiedzy, że jest synem Boga. Tu się rozwija życie, tam pomysł; oba nieśmiertelne, jak duch, który je rodzi.
Wprowadzając ten wyraz objawienie do filozofii, musimy się jaknajdokładniej w rozumieniu naszem określić, aby przez mylne jego pojęcie nie pomówiono nas o wsteczne dążności mystycyzmu, pietyzmu, kwietyzmu i t… p. Objawienie w najużywańszem t… j… w religijnem znaczeniu, jest bezpośrednie zstąpienie ducha boskiego na człowieka, i odkrycie mu prawd wielkich człowieczeństwa, atoli też przyszłości. Każdy nieumiejętny prostaczek może tym sposobem mieć objawienia i bez poprzedniej nauki cudownie zostać mędrcem i nauczycielem narodów. Filozofia w tem cudownem znaczeniu objawienia nie bierze, lecz i owszem naturalny i konieczny widząc związek między duchem Boga, a duchem człowieka, prawdy w człowieku pojęte uważa jako prawdy boskie, jako rozświetlone iskry mądrości jego. Są to więc owe idee Platońskie, będące od wieków w duchu bez wiedzy naszej i objawiające nam się naraz; są to w dalszem następstwie owe dzieci Sokratesowe, które nauczyciel ucząc nas, z nas na świat wydobywa; są idee Malebransza, odwiecznie w Bogu złożone; są wreszcie monady Leibnica z jednej wiekuistej monady pochodne. Lecz twórca pomysłu nie umie sobie zdać rachunku, zkąd się stało to nagłe rozświetlenie się jego ducha – nie potrafi oznaczyć, jaką drogą wstąpił ten nowy promień mądrości boskiej w niego. I dla tej to niedociekłości nazywamy myśl, prawdę i wiedzę taką, objawioną.
Nie przeto jednak będzie takie objawienie prawdy kwietyzmem ducha, albo bezpośredniem wiedzeniem. Prawdy wszelkie wyrabiają się pracą ducha, i ztąd sława i wielkość pracowników. A im rozleglejsze pole wiedzy człowieka, i więcej natężone siły ducha, tem, że tak powiem, rozleglejszy materyał palny i tem zajętliwszy, aby weń trysła i rozpaliła się płomieniem iskra nowej prawdy. Bezpośrednie wiedzenie tyczy się wiedzy samego Boga, jako bezpośrednio rodzajowi ludzkiemu danej, i odrzuca dalsze istoty najwyższej badanie, jako spaczające tę wiedzę i wyziębiające wiarę, którą jedynie Bóg pojęty być może. Objawienie nasze i owszem zdąża do coraz wyższego i dokładniejszego poznania Boga, bo coraz nowe prawdy z jego łona przechodzą w łono ludzkości.
Rzucając myślą w przeszłość, widzimy prawdy te w ścisłym ze sobą związku, w koniecznem takiem, a nie innem, po sobie następstwie. Dowód to najsilniejszy, że prawdy te nie są przypadkowemi, sporadycznemi pomysłami ludzkiemi, ale są objawianiem się w kolei czasu wśród ludzkości wiekuistego ducha.
Ztąd religia, ślepą przyjęta wiarą, nie jest jeszcze objawieniem; ale jest niemów kierunek umysłu i serca wszystkich narodów do jakiejś istności wyższej, jest dalej owo nagłe przejrzenie z błędu do prawdy, jakby z ciemności do światłości; są nakoniec chwile natchnień, w których człowiek bliższym się czuje bóstwa, i pojrzy jasno w świat ducha. Nauka wszelka jest ciągłem powtarzaniem objawienia prawd już objawionych, i w system, to jest: w organiczny związek, między sobą ujętych. Lecz tworzenie nowych prawd i nowych pomysłów jest najwyższem objawieniem.
Nie można utrzymywać, aby one były skutkiem następstwa myśli, czyli wnioskiem logicznym z danych przesłanek; albowiem jako ewangelia mówi: że są ludzie, co patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą, – tak miliony istót mysią, a do owego wyniku, owego wniosku roiświecającego przyszłość nie przyjdą. Czas obecny jest czasem krytyki, burzącej wszysko, co nam dały zeszłe wieki. Ród ludzki w cierpieniach czuje i widzi te cierpienia, wzdycha za nową myślą, coby świat inny, lepszy odbudowała, ale tej myśli przeczuwanej i pożądanej oczekiwaniem narodów nikt dotąd nie odgadł; wieszczowie nam tylko pieją śród przedświtów lepszego poranku; w głos nucą: "Drogi przed nami otwarte są inne, zgińcie me pieśni, wstańcie czyny moje, " – wszakże obłok niebieski, coby te drogi narodom rozświetlił, jeszcze nie zeszedł.
Objawienie jest więc światło mądrości boskiej, udzielające się ludzkości w postępie. Niemowlęce umysły go nie wytrzymają, a przez szatę samej zmysłowości i grubą korę materyalizmu nie przejdzie. Trzeba więc duchowego usposobienia człowieka, aby w nim myśl wyższa objawić się mogła. Usposobienie takie duchowe nazywamy natchnieniem, jakby powtórzonem tchnieniem Boga w muł ziemie, x której ulepion. W chwilach natchnienia objawiają się tylko wyższe uczucia, ideały i prawdy. W takich chwilach czuje człowiek przytomność bóstwa, myśl rozświecona przenika z ciemności w światłu, dusza się unosi i do wszystkiego wielkiego sposobnym człowieka czyni.
Pod tym względem Mickiewicz wejrzał głębiej w ducha, gdy powiedział, że, aby prawdę z góry otrzymać, trzeba się do tego życiem usposobić i zarzucił dotychczasowej filozofii, iż tego dotąd nie pojmowała. Starożytni wyrazem σοφοτ i mędrców i prawych ludzi razem nazywali. Jak wiara bez dobrych uczynków martwą jest, tak mądrość bez cnoty i poświęcenia niepłodna. W życiu, w czynach jest druga połowica filozofii.
Każda myśl puszczona w okolice Jucha i odsłaniająca do wiedzy jednę jego istoty cząstkę, każde pojęcie pochwycone, każdy pomysł pierwszy, – czy to on powstał w duchu filozofa, malarza, poety lub kompozytora, czy od samej żywej zapalił się wiary, – jest skutkiem takiego objawienia. Jest niejako błyskawicą myśli po ciemnościach ogarniających umysł człowieka; jest iskrą jasną, w noc wnętrza naszego pryśniętą, i odkrywa się w tych ciemniach oblicze pomysłu, i chwyta je człowiek i pojmuje duchem. Geniusze są to krzemienie, z których pryskają te iskry rozświetlające.
Myśl na ten sposób objawioną wiara dopiero pielęgnuje, rozum rozwija, a wyobraźnia sztukmistrza uzewnętrznia. Prawdy i ideały leżą pokładami w ciemnych głębiach ducha człowieczego, jak lśkniące złota i drogie kamienie w otchłaniach zaczarowanych, strzeżonych przez siedmiogłowego smoka cielesności. Tylko olbrzymy umysłowe to straszydło zwalczają, i ukazują raz po raz światu, połyskujące cudnem światłem bogactwa ducha.3) Trzy drogi objawienia.
Trzema drogami zstępuje na człowieka objawienie; sercem, rozumem, wyobraźnią, i głębię ducha jego rozświetla myślami, których pochodzenie jest boskie. Serce gore uczuciem, i prawdy tędy objawione, kwiecą rażącą światłością słońca, w które patrzeć nie można. Prawdy rozumu są, jak promienie księżyca, blade, ale jasne. Prawdy wyobraźni wreszcie, ubarwione w zmysłowych kształtach, jak tęcz siedmiokolorowa, powstająca ze złamania się promieni światła w kroplach wody. Na odwrót temi sa – memi trzema drogami duch w utęsknieniu swojem do Boga, występuje na zewnątrz, rozwija wiarę, pojęcia i ideały i w trzech wielkich uzewnętrznia się postaciach duchowych: w religii, w umiejętnościach, i sztukach pięknych. To troje daje świadectwo na ziemi, że tylko człowiek jest boskiego pochodzenia. Zwierzę wszystko ma z nim wspólne, ale nie ma religii, ni umiejętności, ni sztuki, bo nie ma ducha nieśmiertelnego, – w tem trojgu leży apoteoza ludzkości. Bóg sam objawia się w tych trzech przybytkach rozwijającego się ducha ludzkiego. W każdym odbywa się służba boża. Sztukmistrze, miłośnicy nauk, porówno jak słudzy boży, są kapłanami najwyższego Boga, a potężniejsi z nich, połyskujący światłem ducha, niby mieczem archanioła, stoją jak cherubinowie i serafinowie, najbliżej tronu majestatu jego.a) Uczucie – Religia.
Tęskność ducha do Boga, najbliższą jest uczuciowej strony człowieka, bo tęsknica sama jest uczuciem, ulewającem się ze serca. Dla tego to sercem najprzód ludzie przenikają Boga. Uczuciem tęsknem szukają najwyższej istności; i gdziekolwiek ją znajdą, silną i żywą pochwytują wiarą, bo wiara poi pragnienie ich ducha, zaspokaja tęsknicę ich duszy.
Po potrzebach materyalnych do życia wiara stała się najpierwszą potrzebą ducha. Tędy pierwsze zstępowało objawienie na ludzkość, i upostaciowało się w religie, ktoremi narody naprzód dochodziły do wiedzy Boga i ducha. Religia jest najpierwszą fórtą, którą ludy dzikie, wychodząc z bytu materyalnego i zwierzęcego, wstępują w okolice ducha, i zaczynają być ludźmi.c Wyobrażenie – Sztuka.
Bóg jest duchową siłą attrakcji. Jak do słońca ciążą planety, tak około Boga toczą się i krążą wszystkie duchy. On je przyciąga do siebie, jak planeta przyciąga do siebie wszystkie ciała, że nań spadają. On łączy duchy w upostaciowania i kształty duchowe, podobnie jak siłą spójności tworzą się i utrzymują kształty ciał. I owa tęsknica ducha w nas, – przez serce występująca, jako miłość Boga, przez rozum, jako dążność poznania go, – niczem innem nie jest, tylko owym pociągiem, i skutkiem owej attrakcyi duchowej.
Ale krom tych dwóch kanałów, któremi się pociąg ten objawia, i na zewnątrz jako religia i filozofia upostacia, jest jeszcze trzecia droga dla ducha człowieczego, i trzecie upostaciowanie się jogo duchowością.
Wyobraźnia jest tą trzecią władzą duszy, i jej daną jest siła twórcza. Zostawiamy na później rozprowadzenie stanowiska wyobraźni, dotąd mało poznanego. Ni rozum, ni serce utworzyć coś zdolne, mimo, że dotąd albo jednemu albo drugiemu przypisywano jedyną siłę twórczą, mimo, że panowanie rozumu stało się wszechwładne. Dziedziny czucia i dziedziny myśli są nie zawodnie wielkiemi potęgami ducha ludzkiego, ale są potęgami jednostronnemi, i dla tego z twórczości, z czynu obrane. Potęgą twórczą w nas jest wyobraźnia, stanowiąca jedność zmysłowych wrażeń i umysłowej wiedzy – łącznik uczucia i myśli – spój serca i rozumu. Twierdzenie to nowe udowodnić nam wypada.
Człowieka życie jest utkwione w materyi. Duch tylko w niej i przez nią działać moie. Przez wpływ na materyą może się jedynie obudzić duch w niej utajony; a wpływ na materyą nie może znów być inny tylko przez materyą, Ztąd wynika ta konieczność, że, aby się obudził duch w człowieku, potrzeba dla niego zewnętrznego świata, któryby na niego wpływał, i potrzeba ciału człowieczemu takiej organizacyi, którąby wpływy te, jako wrażenia na siebie mógł przyjmować. Pięciu zmysłami stoi człowiek otworem na wrażenia zewnętrznego świata. Wrażenia te przyjmuje wyobraźnia i w tej chwili stają się wiedzą, jako wyobrażenia.
Wyobrażania jest więc naprzód bierna, wystawiona na działanie zmysłów, i na odbijanie się na niej obrazów natury, i sprawująca, że je człowiek, jako całość, i jedność wyobrażenia pojmuje. Przez zmysły nasze np. z przedmiotu naturalnego konia, wpływają tyloliczne wrażenia, maści, kształtu, ruchu, rżenia, twardości lub miękości włosia, kopyt i skóry i t… p… ale jedność tych wszystkich wrażeń, w której właściwie leży obraz konia, żadnym osobnym zmysłem nie wraża się. Tę jedność daje wyobraźnia. Wrażenia owe pojedyńcze wpływały na nerwy i obudzały czucie, jedność dopiero tych wrażeń daje myśl, czyli wiedzę konia.