Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ezaw i Jakub. The Adventure of the Priory School - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ezaw i Jakub. The Adventure of the Priory School - ebook

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.

Z elitarnej szkoły ucieka syn księcia Holdernesse. Wiadomo, że chłopiec tęskni za matką (książę i jego żona są w separacji), zaś w przeddzień ucieczki otrzymał od ojca list, który zabrał ze sobą. Równocześnie zaginął jeden z wykładowców nazwiskiem Heidegger. Sądząc po tym co znaleziono w ich pokojach, mały lord wyszedł całkowicie ubrany, natomiast nauczyciel tylko częściowo, zabrał też rower. Brak danych by coś ich łączyło, poza tym, że opuścili budynek tej samej nocy. Książę zapewnia, że w liście nie było niczego, co mogłoby sprowokować ucieczkę. Holmes ustala, że kierunki na wschód, zachód i południe od szkoły można wykluczyć, pozostaje wrzosowisko, za którym jest zamek księcia. Na wrzosowisku detektyw z doktorem natrafiają na dwa różne ślady opon rowerowych... (za Wikipedią). Inny tytuł opowiadania to „Zniknięcie młodego lorda”.

 

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-613-2
Rozmiar pliku: 158 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ezaw i Jakub

Na małej scenie naszego mieszkania przy Backer Street rozegrało się sporo nadzwyczajnych wypadków; ludzie dramatycznie wchodzili i schodzili ze sceny. Ale nie mogę sobie przypomnieć bardziej gwałtownego i budzącego wprost przestrach wejścia, jak wówczas, gdy przybył do nas po raz pierwszy pan dr. Thorneycroft Huxtabie, M. A. G. h. D. etc. Jego kartę wizytową, która wydawała się za małą, aby pomieścić całą godność i ciężar piastowanych przez niego dostojeństw akademickich, doręczono nam kilka sekund pierwej; niebawem wszedł i on sam we własnej osobie tak dumny, tak pompatyczny, tak pełen godności, że wydawał się ucieleśnieniem świadomej siebie wielkości i powagi. Ale skoro tylko wszedł, ledwie drzwi się za nim zamknęły, zachwiał się w stronę stojącego opodal stołu, usiłował oprzeć się na nim, lecz wnet runął jak długi na ziemię. I oto na niedźwiedziej skórze przed naszym kominkiem leżała ta majestatyczna postać bez przytomności i bez czucia. Zerwaliśmy się z miejsc, przez kilka chwil przypatrywaliśmy się z milczącem zdziwieniem w tę potężną nawę ludzką, która opowiadała o jakichś gwałtownych i niosących zagładę burzach, tam daleko na szerokim oceanie życia.

Potem Holmes podłożył mu poduszkę pod głowę, ja zaś zbliżyłem kieliszek brandy do jego ust. Miałem przy tem sposobność przypatrzeć mu się bliżej. Ciężkie, wybladłe oblicze jego było całe pofałdowane zmarszczkami troski, obwisłe powieki, zamykające oczy nie miały w sobie kropli krwi, szerokie usta zaciskały się w kątach boleśnie, broda była nieogolona. Kołnierz i koszulę pokrywał pył, pochodzący widocznie z długiej podróży, włosy były zmierzwione, w nieładzie oblepione na pięknej głowie.

Patrząc na niego, nie można było wątpić, że człowieka tego dotknął cios ciężki.

– No, co się dzieje z naszym gościem, Watsonie? – pytał Holmes.

Dotknąłem ręką jego pulsu, który drgnął tylko nieznacznie, niby wątła nitka pod skórą.

– Zupełne wyczerpanie – odpowiedziałem – a może to być także głód i zmęczenie.

– Bilet jazdy tam i z powrotem z Mackleton w Anglii północnej – rzekł Holmes, wyjmując z kieszeni kamizelki naszego gościa bilet kolejowy. – Niema jeszcze dwunastej godziny, niewątpliwie wczas rano wyruszył w drogę.

Pomarszczone powieki zaczęły drżeć, para szarych, wygasłych oczu, spojrzała na nas zdziwionym wzrokiem.

W chwilę później leżący zerwał się, stanął na nogach, rumieniec wstydu oblał jego twarz.

– Przebacz mi pan tę moją słabość, mr. Holmes; jestem trochę przemęczony. Dziękuję panom bardzo za starania i opiekę nademną. Śmiem jeszcze prosić o szklankę mleka i o kawałek bułki, jestem przekonany, że siły natychmiast mi powrócą. Przybyłem tu osobiście, mr. Holmes, aby się zapewnić, że pan pojedziesz ze mną; obawiałem się, że telegram, chociażby najrozpaczliwiej zredagowany, nie przekona pana o absolutnej nagłości sprawy. Chwili zwlekać nie można!

– Skoro czujesz pan już, że ci siły wracają...

– Jestem już zupełnie zdrowy i pokrzepiony. I wprost zrozumieć nie mogę, jakim sposobem osłabienie mogło mną tak bardzo owładnąć. Ale do rzeczy. Chciałbym mr. Holmes, abyś pojechał pan ze mną do Mackleton, najpierwszym pociągiem, jaki odchodzi w tamtą stronę.

Mój przyjaciel potrząsnął przecząco głową, ku niezmiernemu niezadowoleniu naszego gościa.

– Towarzysz mój, dr. Watson, może potwierdzić, że jestem teraz ogromnie zajęty. Tylko jakiś wypadek nadzwyczajnie ważny mógłby mnie nakłonić do opuszczenia Londynu w obecnej chwili.

Gość nasz porwał się z miejsca i wyciągnął ręce do góry.

– Pan się pyta o ważny wypadek? Jak to? Czyżbyś pan nie słyszał nic jeszcze o uprowadzeniu jedynego syna księcia Holdernesse?

– Co? Księcia Holdernesse? Byłego ministra? Więc uprowadzono mu syna?

– Tak jest, mr. Holmes. Usiłowaliśmy ukryć ten wypadek, aby się nie dostał do wiadomości prasy, ale wczoraj “Globe” pomieścił już pogłoskę. Sądziłem, że miałeś pan już w ręku ten dziennik.

Holmes wyciągnął długie szczupłe ramię wyszukał w bibliotece tom podręcznej encykłopedyi.

– Holdernesse, szósty książę, K. G. P. C. – poprostu pół alfebetu! Baron Beverley, Earl of Carlston – mój Boże, pokaźna lista. Lord-porucznik of Hallamshire od roku 1900, zaślubił Edytę, córkę Sir Karola Appledore 1888. Spadkobierca i jedyny syn lorda Saltire. Posiada około 250.000 akrów roli, kopalnie w Lancashire i Wallii. Adresy: Carlston-House Terrace. Holdernesse, Hall, Hallamshire; Carlston Castle, Bangor, Wallia. Lord admiralicyi od r. 1872; pierwszy sekretarz – no, no, niema co mówić, bez wątpienia jeden z najznamienitszych poddanych Korony.

– Z najznamienitszych, a może i najbogatszych. Już z tego, co słyszałem o panu, wiem, że jesteś pan biegły w prowadzeniu interesów. Spodziewam się też, że pracujesz pan głównie z powodu zamiłowania do spraw tego rodzaju. Bądź co bądź jednak niech pan przyjmie do wiadomości, że książę Holdernesse oświadczył już, iż ofiaruje temu czek na 5.000 funtów szterlingów, kto mu wskaże, gdzie się jego syn znajduje, a dalszy tysiąc funtów szterlingów, temu, kto wykryje człowieka, czy ludzi, którzy uprowadzili młodego księcia.

– Istotnie książęca propozycya – odparł Holmes. – Zdaje mi się kochany Watsonie, że nie odmówimy naszego towarzystwa doktorowi Huxtable w jego podróży do Anglii północnej. A teraz, doktorze Huxtable, skoro pokrzepiłeś się szklanką mleka, może zechcesz łaskawie przedstawić nam, co się stało, kiedy się stało, jak się stało, a wreszcie co dr. Thorneycroft Huxtable, kierownik zakładu wychowawczego w Mackleton ma wspólnego z tą sprawą i dlaczego dopiero we trzy dni po wypadku – wnoszę to ze stanu pańskiej brody – przybywa tutaj, aby skorzystać z moich skromnych usług.

Nasz gość spożył tymczasem mleko i bułkę i niebawem powrócił blask jego oczu, policzki zaróżowiły się, a barwa twarzy stała się jeszcze żywsza, kiedy zaczął mówić i przedstawiać nam sytuacyę z wielką jasnością i plastyką.

– Przedewszystkiem muszę wam powiedzieć, moi panowie, że mój zakład jest szkołą przygotowawczą. Jestem jej założycielem i kierownikiem. Może moje nazwisko nie jest panom zupełnie obce, może któryś z panów przypomina sobie dzieło Huxtable’a “Komentarze do Horacego“? Otóż zakład mój jest, bez przesady, najlepszą i najbardziej polecaną szkołą przygotowawczą w Anglii. Lord Leverstoke, Earl of Blackwater, Sir Cathcart Soames, wszyscy powierzali mi swoich synów. Ale wydawało mi się, że moja szkoła doszła do punktu największego rozkwitu, kiedy przed trzema tygodniami książę Holdernesse przysłał do mnie swego sekretarza Mr. Jamesa Wildera z zawiadomieniem, że zamierza oddać pod moją pieczę młodego lorda Saltire, dziesięcioletniego chłopca, swego jedynaka i spadkobiercę. Nie przypuszczałem wówczas, że będzie to prolog do nieszczęścia, druzgoczącego moje życie.

– Dnia 1-go maja – ciągnął dalej dr. Huxtable – na początku kursu letniego przybył chłopiec do zakładu. Był to zachwycający młody człowiek; niebawem czuł się u nas zupełnie jak we własnym domu. Mogę jeszcze dodać – a sądzę, że nie popełnię przez to niedyskrecyi, zwłaszcza, że częściowe zwierzenia w podobnych wypadkach są absurdem – mogę więc dodać, że chłopiec nie był szczęśliwy w rodzicielskim zamku. Jest to publiczną tajemnicą, że pożycie dostojnej pary książęcej było bardzo niezgodne i że cała sprawa zakończyła się wreszcie rozwodem na podstawie obopólnej umowy, poczem księżna zamieszkała w południowej Francyi. Stało się to na krótki czas przedtem, a wszyscy wiedzą, że chłopiec było ogromnie przywiązany do matki. To też po jej odjeździe z Holdernesse Hall popadł w melancholię i to było głównym powodem dla którego ojciec postanowił umieścić go w moim zakładzie. Po czternastu dniach młody lord zaprzyjaźnił się ze wszystkimi, zdawało się, że jest zupełnie szczęśliwy.

– Po raz ostatni widziano go dnia 13-go maja, w nocy ubiegłego poniedziałku. Pokój jego znajdował się na drugiem piętrze, wchodziło się do niego przez inną większą salę, gdzie spali dwaj uczniowie. Chłopcy ci ani nic nie widzieli, ani nie słyszeli, tak więc wydaje się wykluczonem, aby młody Saltire tą drogą wymknął się z zakładu. Okno pokoju było otwarte, tuż pod niem znajduje się silna krata, porośnięta bluszczem i sięgająca aż do ziemi. Nie znaleźliśmy wprawdzie przy ścianie śladów jego nóg, ale jest to niewątpliwie jedyne możliwe wyjście w tym wypadku. Nieobecność chłopca odkryto we wtorek o godzinie 7-ej rano. Wychodząc, wdział zwykłe ubranie szkolne, czarny tużurek i ciemno-szare spodnie. Oczywiście nie może być mowy o tem, by ktoś obcy wszedł do pokoju, jest też absolutnie pewnem, że nie słyszano ani krzyków, ani odgłosów jakiejś walki; Caunter, starszy z chłopców, sypiających w pokoju obok, ma sen ogromnie lekki i byłby się był natychmiast zbudził.

– Kiedy dowiedziałem się o zniknięciu lorda Saltire, przeczytałem natychmiast spis nazwisk członków całego zakładu: uczniów, nauczycieli i służby. Otóż stwierdziliśmy, że lord Saltire nie uciekł sam jeden. Równocześnie z nim zniknął niemiecki nauczyciel, Heidegger. Jego pokój znajdował się również na drugiem piętrze, ale na najdalszym końcu domu, chociaż po tej samej stronie, co pokój młodego lorda. I on widocznie położył się do łóżka, bo pościel była zgnieciona; okazało się też, że wyszedł z domu nie zupełnie ubrany, koszula i skarpetki leżały na ziemi przy łóżku. Nie ulega wątpliwości, że spuścił się na dół po kracie z bluszczem, można było dokładnie rozróżnić ślady jego stóp na murawie przed domem. Rower, umieszczony w drewnianej budce obok trawnika, zabrał ze sobą.

– Profesor Heidegger – kończył dr. Huxtable – był w moim zakładzie już od dwóch lat, miał jak najlepsze świadectwa. Ale był to człowiek milczący, zamknięty w sobie i dlatego nie cieszył się sympatyą ani w kole innych nauczycieli, ani wśród uczniów. Nie udało nam się odnaleźć żadnego śladu zbiegów i dzisiaj, we czwartek, wiemy o nich tak samo niewiele, jak wiedzieliśmy we wtorek. Oczywiście pojechałem natychmiast do Holdernesse Hall, oddalonego tylko o kilka mil, sądziłem bowiem, że chłopiec w skutek nagłego uczucia tęsknoty za domem rodzinnym powrócił do ojca. Ale tam nie wiedziano o niczem. Książę jest strasznie oburzony; co się mnie tyczy, widziałeś pan, sam przed chwilą ten stan nerwowego wyczerpania, którego powodem stało się poczucie niepewności i ciążącej na mnie odpowiedzialności. O, Mr. Holmes, jeżeli kiedykolwiek nie wahałeś się wytężyć wszystkich sił dla wykrycia prawdy, to błagam cię, abyś to teraz uczynił. Bo w ciągu całego życia nie spotkasz wypadku, któryby bardziej na to zasługiwał.

Sherlock Holmes słuchał z nadzwyczajnem zajęciem sprawozdania tego nieszczęśliwego dyrektora. Ściągnięte brwi, głęboka zmarszczka między niemi wskazywały wyraźnie, że nie potrzebował wezwania i zachęty, aby skoncentrować całą swą uwagę na ten problem, który pomijając już związane z nim ogromne zyski finansowe, tak silnie działać musiał na jego miłość do spraw skomplikowanych i niezwykłych. W ciągu opowiadania wyjął z kieszeni notatnik i zapisał jedną czy dwie uwagi.

– Jest to wielka opieszałość ze strony pana, że wcześniej nie zwróciłeś się do mnie o pomoc – rzekł bardzo surowo. – W skutek tego będę miał wiele trudności do zwalczania zaraz przy rozpoczęciu śledztwa. Bo naprzykład wydaje mi się całkiem niemożliwem, aby z tej kraty bluszczowej i z tego podeptanego trawnika doświadczony znawca i obserwator nie mógł nic wyczytać. – Oczywiście dzisiaj zapóźno już na to.

– Przyjmuję naganę, mr. Holmes, chociaż nie poczuwam się do winy. Jego wysokość chciała za każdą cenę uniknąć skandalu. Książę obawiał się, że jego nieszczęście rodzinne stanie się dla świata tematem plotek i domysłów, a zawsze żywił do tego głęboki wstręt.

– A przecież odbyło się już śledztwo, prowadzone przez urzędników policyjnych?

– Tak jest, mr. Holmes. I dało nawet zrazu bardzo pocieszające rezultaty. Punkt wyjścia znalazł się natychmiast, ponieważ doniesiono nam, że widziano jakiegoś chłopca w towarzystwie starszego mężczyzny, którzy bardzo wczesnym porannym pociągiem odjechali z poblizkiej stacyi. Ale wczoraj otrzymaliśmy wiadomość, że odszukano tych nieznajomych w Liwerpolu i że z naszą sprawą nie pozostają w żadnym związku. Są to ludzie zupełnie obcy. Zrozpaczony niepowodzeniem, cierpiąc strasznie wskutek tej nieszczęśliwej tajemnicy, postanowiłem po nieprzespanej nocy najpierwszym pociągiem udać się wprost do pana i błagać, abyś zechciał dopomódz nieszczęśliwemu człowiekowi.

– Domyślałem się, że badania na miejscu zarzucono zupełnie, kiedy policya wpadła raz na trop fałszywy.

– Nikt ani nie pomyślał o dalszem prowadzeniu śledztwa, wszyscy byli najmocniej przekonani, że sprawa jest na dobrej drodze.

– Oczywiście. I w ten sposób zmarnowano trzy dni. Prawdę mówiąc, nie można było bardziej powikłać wszystkiego i gorzej sprawy poprowadzić.

– Rozumiem to i przyznaję. Niestety zbyt późno doszedłem do tego przekonania.

– Ale nie trzeba jeszcze tracić nadziei; rozwiązanie problemu nie jest niemożliwe. I bardzo się cieszę, że będę się mógł zająć wyjaśnieniem. Czy nie stwierdziłeś pan przypadkiem, aby między niemieckim nauczycielem, a zaginionym chłopcem istniał jaki stosunek przyjaźni lub zaufania?

– Absolutnie żaden.

– Czy nauczyciel udzielał lekcyi w klasie, do której chodził młody lord?

– Nie. O ile wiem, zdaje mi się, że się nie mylę, chłopiec nie mówił nigdy z tym nauczycielem.

– To bardzo ciekawe. A czy lord Saltire posiadał także rower?

– Nie.

– Więc może brakuje w zakładzie jakiegoś innego roweru?

– Nie.

– Czy jesteś pan tego pewien?

– Najzupełniej.

– Zadziwiające. Nie przypuszczasz pan chyba na seryo, aby ten nauczyciel niemiecki odjechał w nocy na swoim rowerze, trzymając chłopca na ramionach?

– Ani nie pomyślałem o tem.

– Więc jakąż utworzyłeś pan sobie teoryę, która mogłaby wytłómaczyć to zniknięcie?

– Sądzę, że zabranie roweru mogło mieć tylko na celu wprowadzenie pościgu na trop fałszywy. Można było rower ukryć gdzieśkolwiek, a obaj uciekający poszli pieszo.

– Zapewne, tak możnaby to tłómaczyć, ale byłby to z ich strony bardzo niedorzeczny pomysł; jak pan sądzi? Wszak w szopie było jeszcze więcej rowerów?

– O tak, było ich kilkanaście.

– Więc czy pan nie sądzi, że gdyby nauczyciel chciał był obudzić podejrzenia, iż uciekli na rowerach, byłby zabrał jeszcze jeden rower, a potem ukrył oba?

– Zdaje mi się, że byłby chyba tak postąpił, a nie inaczej.

– Niewątpliwie; tu dwu zdań mieć nie można. Ale wobec tego niem a też mowy o teoryi wprowadzenia na fałszywy trop. Mimo to jednak ta historya z rowerem jest nieocenionym punktem wyjścia naszego śledztwa. Prócz tego ma i inne dobre strony: roweru nie można tak łatwo ukryć, ani zniszczyć, jakby się mogło wydawać. Ale jeszcze jedno pytanie: czy w przeddzień ucieczki odwiedzał kto młodego lorda?

– Nie.

– Czy otrzymał jaki list?

– Tak jest, mr. Holmes.

– Czy wiadomo panu, od kogo ten list pochodził?

– Od Jego Książęcej Mości.

– Czy otwierasz pan listy przychodzące do uczniów zakładu?

– Nie.

– Więc jakże możesz pan wiedzieć, że list ten pochodził od ojca młodego księcia?

– Na pieczęci był wyryty herb książęcy, adres był napisany dobrze mi znanem, charakterystycznem pismem księcia. Oprócz tego książę przypomina sobie dokładnie, że właśnie w ten dzień wysłał list do syna.

– Czy poprzednich dni chłopiec odbierał jakie listy?

– Żadnych, o ile sobie przypominam.

– A czy otrzymywał kiedy listy z Francyi? To bardzo ważne.

– Nie, nigdy.

– Oczywiście pojmujesz pan do czego zdążają wszystkie moje zapytania. Albo chłopca uprowadzono przemocą, albo też uciekł dobrowolnie. Ale jeżeli uciekł dobrowolnie, musiał mieć do tego jakąś podnietę, inaczej nie zdecydowałby się na to, nie uczyniłby tego bez powodu. To przecież zupełnie zrozumiałe. Skoro zaś nikt go nie odwiedzał, więc zachęta do ucieczki, namowa musiała nadejść listownie. I dlatego tak mi zależy na tem, aby się dowiedzieć, kto korespondował z chłopcem w ostatnim czasie.

– Obawiam się, że w tej kwestyi nie bardzo zdołam panu dopomódz. O ile wiem, listy, jakie otrzymywał, pochodziły tylko od ojca, pozatem od nikogo innego.

– I, jak pan mówiłeś, właśnie w dzień ucieczki otrzymał list od niego. Czy stosunek ojca do syna był bardzo przyjacielski?

– Książęca Mość nikomu nie okazuje nigdy zbytniej łaskawości. Książę zanadto jest zajęty wielkiemi, publicznemi sprawami, wskutek czego zwyczajne uczucia ludzkie prawie nie mają przystępu do jego serca. Mimo to jednak zawsze obchodził się z chłopcem bardzo łagodnie, chociaż na swój sposób.

– Ale sympatye młodego lorda skłaniały się raczej ku matce?

– Tak jest.

– Czy mówił to wyraźnie?

– Nie.

– Więc sam książę?

– Ależ nie, jakże możnaby nawet przypuścić, aby książę wtajemniczał mnie w takie prywatne sprawy.

– Jakimże zatem sposobem mogłeś pan się o tem dowiedzieć?

– Kilkakrotnie rozmawiałem bardzo poufnie z sekretarzem książęcej mości, z panem Jamesem Wilderem. On to dał mi dość szczegółowe informacye o życiu, upodobaniach i sympatyach lorda Saltira.

– Tak. Toby mi wystarczyło. Ale jeszcze jedno: czy ostatni list księcia do syna znaleziono może w pokoju chłopca?

– Nie, chłopiec zabrał go widocznie. – Mr. Huxtable spojrzał nagle z niepokojem na zegarek. – Ale zdaje mi się, Mr. Holmes, że już czas, abyśmy ruszyli na dworzec Euston.

– Każę przywołać dorożkę – odparł Holmes – za kwadrans będziemy panu służyć. Dobrze-by też było, jeżeli zamierzasz pan wysłać telegram do domu, Mr. Huxtable, abyś mieszkańców zakładu i okolicznych sąsiadów pozostawił w przekonaniu, że poszukiwania odbywają się jeszcze w Liwerpolu, albo gdziekolwiek indziej. Tymczasem spokojnie będę się mógł zająć pracą w pańskim własnym domu. A kto wie, może ślady nie są jeszcze tak zatarte, aby dwóch starych, wytrawnych wyżłów, jak Watson i ja, nie mogło już nic wywęszyć.

Tego samego jeszcze wieczora oddychaliśmy świeżem, wzmacniającem powietrzem północnej Anglii w okolicy, gdzie się znajduje słynna szkoła Dra Huxtable. Było już późno wieczorem, kiedy przybyliśmy na miejsce. Na stole w hali parterowej leżał bilet wizytowy; nadbiegający służący zaczął coś szeptać do ucha panu domu, poczem Dr. Huxtable zwrócił się ku nam nagłym ruchem z widocznem wzruszeniem.

– Książę i Mr. Wilder są w mojej pracowni. Jeżeli panowie pozwolą, przedstawię was zaraz Książęcej Mości. Chodźmy na górę.

Znałem oczywiście niejeden portret słynnego dyplomaty, mimo to jednak nie łatwo było sobie go wyobrazić, bo rysy księcia różniły się znacznie od tych portretów. Był to smukły, poważnie wyglądający mężczyzna, bardzo starannie ubrany, twarz miał podłużną, chudą, nos orli, zanadto długi, prawie groteskowy. Barwa twarzy była trupio blada, a wydawała się jeszcze bledsza w skutek kontrastu z długą, ostro przyciętą, ognisto rudą brodą, która spływała na białą kamizelkę, ozdobioną tylko łańcuszkiem od zegarka, przeciągniętym przez środek. Stojąc na dywanie przed kominkiem, książę wyglądał jak posąg kamienny. Kiedy weszliśmy do pokoju, spojrzał na nas zdziwionym, nawpół obojętnym wzrokiem. Przy nim z boku stał młody człowiek; przypuszczałem, że jest to Mr. James Wilder, prywatny sekretarz księcia. Był nizki, nerwowy, pełen życia, miał inteligentne, jasno-niebieskie oczy i ruchliwe rysy twarzy. On rozpoczął rozmowę zdecydowanym, stanowczym tonem.

– Przybyłem dzisiaj rano trochę za późno, doktorze Huxtable, aby powstrzymać pana od tej zamierzonej podróży do Londynu. Dowiedziałem się bowiem, że postanowiłeś pan udać się do Mr. Sherlocka Holmesa i prosić go, aby, objął kierownictwo śledztwa. Jego książęca Mość, doktorze Huxtable, był przerażony, że ośmieliłeś się pan uczynić taki krok, nie zasiągnąwszy pierwej rady.

– Skoro się dowiedziałem, że usiłowania policyi nie odniosły żadnego skutku.... – tłómaczył się zakłopotany dyrektor.

– Jego Książęca Mość nie sądzi bynajmniej, aby policyi nie udało się osiągnąć żadnych rezultatów. Przeciwnie...

– Ależ doprawdy Mr. Wilder...

– Wszak wiesz pan chyba, doktorze Huxtable, jak Jego Książęcej Mości zależy na tem, aby uniknąć wszelkiego skandalu. Właśnie dlatego starał się, aby jak najmniej osób wtajemniczyć w tę sprawę.

– Złe można każdej chwili bardzo łatwo naprawić – usprawiedliwiał się drżącym głosem dyrektor – Mr. Holmes może przecież powrócić do Londynu pierwszym pociągiem, który odchodzi ze stacyi.

– W to bardzo wątpię – odparł Holmes głosem uprzejmym aż do przesady. – To północne powietrze jest tak wspaniałe i przyjemne! Skoro tu już jestem, skorzystam ze sposobności i przepędzę dni kilka wśród tych torfowisk. Zajęcia z pewnością mi nie zbraknie. Oczywiście zależy to zupełnie od pańskiej dobrej woli czy znajdę gościnę pod pańskim dachem, czy też poszukam jej w domu zajezdnym.

Widziałem, jak nieszczęśliwy dyrektor wił się niespokojnie, nie wiedząc, jak ma postąpić. Dopiero głęboki, stentorowy głos rudobrodego księcia, brzmiący jak tam-tam, wzywający gości na obiad, wyratował go z tego kłopotliwego położenia.

– Godzę się zupełnie na to, panie doktorze Huxtable, co powiedział przed chwilą Mr. Wilder. Byłbyś pan postąpił daleko lepiej, gdybyś pan zapytał przedtem, jakie jest moje zdanie. Ale stało się. Teraz, skoro wtajemniczyłeś pan już Mr. Holmesa w całą sprawę, byłoby w istocie niedorzecznością, gdybyśmy nie skorzystali z jego łaskawej ochoty, niema też żadnego powodu, Mr. Holmes, abyś pan szukał gościny w niewygodnym zajeździe, przeciwnie, cieszyłbym się bardzo, gdybyś zechciał zamieszkać u mnie w Holdernesse Hall.

– Dziękuję bardzo Waszej Książęcej Mości – odparł Holmes. – Sądzę jednak, że korzystniej będzie ze względu na cel mojego badania, abym pozostał na miejscu wypadku.

– Zależy to wyłącznie od pańskiej woli, Mr. Holmes. Pozatem i Mr. Wilder i ja gotowi jesteśmy służyć panu każdą informacyą, jakiejbyś pan potrzebował.

– O, prawdopodobnie będę zmuszony odwiedzić w tym celu księcia pana – rzekł Holmes. – Tymczasem chciałbym tylko zapytać, czy i w jaki sposób tłómaczy książę pan to dziwne zniknięcie syna.

– Jest to dla mnie sprawa wprost niemożliwa do wytłómaczenia.

– Wybaczy książę pan, że potrącę pewną strunę, która może księciu panu nie będzie przyjemną, ale, niestety, jest to bardzo ważne i nie mam innego sposobu dowiedzenia się o tem. Czy książę pan sądzi, że księżna ma w tem coś wspólnego, że może przyłożyła do tego rękę?

Wielki minister drgnął nerwowo i zwlekał z odpowiedzią.

– Zdaje mi się, że o tem nie może być mowy, – rzekł wreszcie.

– Prócz tego możnaby kwestyę wytłómaczyć jeszcze w inny sposób, także dosyć prawdopodobny, mianowicie, że porwano dziecko, aby wymusić okup. Czy nie stawiono księciu panu podobnej propozycyi?

– Nie, panie.

– Jeszcze jedno pytanie ośmielę się zadać Waszej Książęcej Mości. Słyszałem, że książę pan pisał do syna w tym samym dniu, kiedy się zdarzył ten wypadek.

– Nie, pisałem list dzień przedtem.

– Oczywiście, ale właśnie owego dnia syn otrzymał ten list.

– Tak jest.

– Otóż czy było może w tym liście coś takiego, co mogłoby wytrącić go z równowagi, albo też nakłonić go do popełnienia tego czynu.

– Nie, panie, z wszelką pewnością.

– A czy książę pan sam oddał ten list na poczcie? – pytał dalej Holmes.

Zanim książę mógł odpowiedzieć, sekretarz jego wtrącił...........The Adventure of the Priory School

We have had some dramatic entrances and exits upon our small stage at Baker Street, but I cannot recollect anything more sudden and startling than the first appearance of Thorneycroft Huxtable, M.A., Ph.D., etc. His card, which seemed too small to carry the weight of his academic distinctions, preceded him by a few seconds, and then he entered himself–so large, so pompous, and so dignified that he was the very embodiment of self-possession and solidity. And yet his first action when the door had closed behind him was to stagger against the table, whence he slipped down upon the floor, and there was that majestic figure prostrate and insensible upon our bearskin hearthrug.

We had sprung to our feet, and for a few moments we stared in silent amazement at this ponderous piece of wreckage, which told of some sudden and fatal storm far out on the ocean of life. Then Holmes hurried with a cushion for his head and I with brandy for his lips. The heavy white face was seamed with lines of trouble, the hanging pouches under the closed eyes were leaden in colour, the loose mouth drooped dolorously at the corners, the rolling chins were unshaven. Collar and shirt bore the grime of a long journey, and the hair bristled unkempt from the well-shaped head. It was a sorely-stricken man who lay before us.

˝What is it, Watson?˝ asked Holmes.

˝Absolute exhaustion–possibly mere hunger and fatigue,˝ said I, with my finger on the thready pulse, where the stream of life trickled thin and small.

˝Return ticket from Mackleton, in the North of England,˝ said Holmes, drawing it from the watch-pocket. ˝It is not twelve o'clock yet. He has certainly been an early starter.˝

The puckered eyelids had begun to quiver, and now a pair of vacant, grey eyes looked up at us. An instant later the man had scrambled on to his feet, his face crimson with shame.

˝Forgive this weakness, Mr. Holmes; I have been a little overwrought. Thank you, if I might have a glass of milk and a biscuit I have no doubt that I should be better. I came personally, Mr. Holmes, in order to ensure that you would return with me. I feared that no telegram would convince you of the absolute urgency of the case.˝

˝When you are quite restored–˝

˝I am quite well again. I cannot imagine how I came to be so weak. I wish you, Mr. Holmes, to come to Mackleton with me by the next train.˝

My friend shook his head.

˝My colleague, Dr. Watson, could tell you that we are very busy at present. I am retained in this case of the Ferrers Documents, and the Abergavenny murder is coming up for trial. Only a very important issue could call me from London at present.˝

˝Important!˝ Our visitor threw up his hands. ˝Have you heard nothing of the abduction of the only son of the Duke of Holdernesse?˝

˝What! the late Cabinet Minister?˝

˝Exactly. We had tried to keep it out of the papers, but there was some rumour in the Globe last night. I thought it might have reached your ears.˝

Holmes shot out his long, thin arm and picked out Volume ˝H˝ in his encyclopaedia of reference.

˝ 'Holdernesse, 6th Duke, K.G., P.C.'–half the alphabet! 'Baron Beverley, Earl of Carston'–dear me, what a list! 'Lord Lieutenant of Hallamshire since 1900. Married Edith, daughter of Sir Charles Appledore, 1888. Heir and only child, Lord Saltire. Owns about two hundred and fifty thousand acres. Minerals in Lancashire and Wales. Address: Carlton House Terrace; Holdernesse Hall, Hallamshire; Carston Castle, Bangor, Wales. Lord of the Admiralty, 1872; Chief Secretary of State for–' Well, well, this man is certainly one of the greatest subjects of the Crown!˝

˝The greatest and perhaps the wealthiest. I am aware, Mr. Holmes, that you take a very high line in professional matters, and that you are prepared to work for the work's sake. I may tell you, however, that his Grace has already intimated that a Cheque for five thousand pounds will be handed over to the person who can tell him where his son is, and another thousand to him who can name the man, or men, who have taken him.˝

˝It is a princely offer,˝ said Holmes. ˝Watson, I think that we shall accompany Dr. Huxtable back to the North of England. And now, Dr. Huxtable, when you have consumed that milk you will kindly tell me what has happened, when it happened, how it happened, and, finally, what Dr. Thorneycroft Huxtable, of the Priory School, near Mackleton, has to do with the matter, and why he comes three days after an event–the state of your chin gives the date–to ask for my humble services.˝

Our visitor had consumed his milk and biscuits. The light had come back to his eyes and the colour to his cheeks as he set himself with great vigour and lucidity to explain the situation.

˝I must inform you, gentlemen, that the Priory is a preparatory school, of which I am the founder and principal. Huxtable's Sidelights on Horace may possibly recall my name to your memories. The Priory is, without exception, the best and most select preparatory school in England. Lord Leverstoke, the Earl of Blackwater, Sir Cathcart Soames–they all have entrusted their sons to me. But I felt that my school had reached its zenith when, three weeks ago, the Duke of Holdernesse sent Mr. James Wilder, his secretary, with the intimation that young Lord Saltire, ten years old, his only son and heir, was about to be committed to my charge. Little did I think that this would be the prelude to the most crushing misfortune of my life.

˝On May 1st the boy arrived, that being the beginning of the summer term. He was a charming youth, and he soon fell into our ways. I may tell you–I trust that I am not indiscreet, but half-confidences are absurd in such a case–that he was not entirely happy at home. It is an open secret that the Duke's married life had not been a peaceful one, and the matter had ended in a separation by mutual consent, the Duchess taking up her residence in the South of France. This had occurred very shortly before, and the boy's sympathies are known to have been strongly with his mother. He moped after her departure from Holdernesse Hall, and it was for this reason that the Duke desired to send him to my establishment. In a fortnight the boy was quite at home with us, and was apparently absolutely happy.

˝He was last seen on the night of May 13th–that is, the night of last Monday. His room was on the second floor, and was approached through another larger room in which two boys were sleeping. These boys saw and heard nothing, so that it is certain that young Saltire did not pass out that way. His window was open, and there is a stout ivy plant leading to the ground. We could trace no footmarks below, but it is sure that this is the only possible exit.

˝His absence was discovered at seven o'clock on Tuesday morning. His bed had been slept in. He had dressed himself fully before going off in his usual school suit of black Eton jacket and dark grey trousers. There were no signs that anyone had entered the room, and it is quite certain that anything in the nature of cries, or a struggle, would have been heard, since Caunter, the elder boy in the inner room, is a very light sleeper.

˝When Lord Saltire's disappearance was discovered I at once called a roll of the whole establishment, boys, masters, and servants. It was then that we ascertained that Lord Saltire had not been alone in his flight. Heidegger, the German master, was missing. His room was on the second floor, at the farther end of the building, facing the same way as Lord Saltire's. His bed had also been slept in; but he had apparently gone away partly dressed, since his shirt and socks were lying on the floor. He had undoubtedly let himself down by the ivy, for we could see the marks of his feet where he had landed on the lawn. His bicycle was kept in a small shed beside this lawn, and it also was gone.

˝He had been with.........
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: