- promocja
Fałszywi arystokraci - ebook
Fałszywi arystokraci - ebook
Jak daleko można się posunąć, aby spełnić marzenia i zaspokoić ambicje?
Chęć wybicia się ponad przeciętność towarzyszy człowiekowi od zawsze, a na przestrzeni wieków wielu ludzi fałszowało swoje rodowody, by wejść w szeregi arystokracji. Podawali się oni za cudownie ocalonych władców lub członków rodzin królewskich, chwalili fałszywymi koneksjami czy po prostu kupowali arystokratyczne tytuły. Czasem byli jedynie niegroźnymi mitomanami, czasem jednak mieli ogromny wpływ na bieg historii.
Fałszywi arystokraci przybliżają burzliwe losy ludzi, którzy budowali na nowo swe życiorysy, by wejść do niedostępnego dla nich świata. Marek Teler przedstawia, jak tworzyli oni swoje wizerunki, co w ich wypowiedziach było prawdą, a co fikcją, i dlaczego na ich opowieści nabierali się nawet wielcy arystokraci. Niektórzy z nich zabrali swoje tajemnice do grobu i do dziś nie wiadomo, kim byli naprawdę…
Bohaterami książki są samozwańcy, którzy wywoływali skandale na europejskich dworach, a także przedstawiciele kina, którzy z powodzeniem wcielali się w role arystokratów w prawdziwym życiu. To nie tylko opowieść o nietuzinkowych postaciach polskiej i światowej historii, ale też o tym, jak daleko można się posunąć, aby spełnić swoje marzenia i zaspokoić wygórowane ambicje.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8338-720-8 |
Rozmiar pliku: | 6,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KSIĄŻĘTA, HRABIOWIE, BARONOWIE, wytworne pałace i wielkie rezydencje… Beztroskie życie księżniczki lub księcia było i nadal jest marzeniem wielu, lecz dostąpić tego zaszczytu mogło tylko elitarne grono ludzi – z racji urodzenia lub szczególnych zasług. Na przestrzeni wieków nie brakowało jednak śmiałków, którzy próbowali osiągnąć ów splendor za wszelką cenę i posuwali się nawet do kłamstwa, aby móc choć przez chwilę „żyć lepszym życiem”.
_Fałszywi arystokraci_ opisują historie ludzi podszywających się pod księżniczki i książąt w nadziei, że przez oszustwo uzyskają przepustkę do świata, który z urodzenia nie był dla nich dostępny. Motywy ich działania były różne. Niekiedy udawali zmarłych członków rodzin królewskich, aby zdobyć władzę, jak pokazuje choćby historia Dymitra Samozwańca I. Innym razem chodziło wyłącznie o nawiązanie kontaktów z przedstawicielami rodów panujących, poczucie prestiżu i wzbudzenie zainteresowania mediów, którą to postawę najdobitniej reprezentuje przykład „księcia” Stanisława Bielskiego, znanego również jako aktor filmowy Harry Cort. Zdarzały się też przypadki kobiet, które chciały wybić się ponad przeciętność i bawiły się swoją tożsamością, narażając się na niebezpieczeństwo. Tragiczne losy „księżniczki Tarakanowej” dowodzą, że za chorobliwą ambicję można zapłacić najwyższą cenę.
Niekiedy przyjęcie „książęcej” tożsamości pozwalało zamknąć jeden rozdział życia, aby rozpocząć zupełnie nowy. Pochodzący z żydowskiej rodziny Mosze Waks został jako Michał Waszyński jednym z najwybitniejszych polskich reżyserów, a po II wojnie światowej cenionym producentem filmowym oraz odkrywcą talentu Audrey Hepburn i Sophii Loren. Na emigracji stał się katolickim „księciem Michałem”, starając się zerwać ze swoją żydowską przeszłością. Był to zapewne jego sposób na otrząśnięcie się po śmierci bliskich, ofiar Holokaustu, a dzięki swoim aktorskim zdolnościom i salonowemu obyciu był w nowej roli nad wyraz przekonujący.
Skomplikowana była natomiast historia Franciszki Czenstkowskiej, robotnicy rolnej z Kaszub, która przez ponad sześćdziesiąt lat utrzymywała, że jest cudownie ocalałą wielką księżną Anastazją Romanową. Do dziś nie ma pewności, czy była po prostu chorą psychicznie osobą, cynicznie wykorzystaną przez przedstawicieli białej emigracji, czy przebiegłą oszustką, która przyjęła nową tożsamość, aby spełnić marzenie Kopciuszka i wyrwać się z monotonii codziennego życia.
Otoczona nimbem tajemnicy jest też historia polskiego króla Władysława Warneńczyka, który zginął w bitwie pod Warną, lecz którego ciała nigdy nie odnaleziono. Zginął czy zaginął? Na tę historię da się patrzeć różnie i choć między bajki można włożyć opowieści o tym, że był ojcem Krzysztofa Kolumba, sprawa jego domniemanego pobytu na Maderze wymaga dokładniejszego zbadania.
Nie są to oczywiście wszystkie historie omówione _w Fałszywych arystokratach_, pokazują jednak, z jak złożoną materią mamy do czynienia. Fałszywi przedstawiciele arystokracji to nie tylko żądni sławy i sensacji szaleńcy, ale też ludzie, którzy umieli stworzyć siebie na nowo, aby dążyć do wyznaczonego sobie celu. Próbowali niejako oszukać przeznaczenie, choć skutki tego były różne. Należy im się za to podziw czy potępienie? To już pozostawiam ocenie czytelników.Jan z Wilczyny, Mikołaj Rychlik i… inni
1. _Portret Władysława III Warneńczyka_, Marcello Bacciarelli, 1768–1771
NAJSTARSZY SYN KRÓLA POLSKI Władysława II Jagiełły i Zofii Holszańskiej Władysław Jagiellończyk, który zapisał się w historii jako Władysław Warneńczyk, został koronowany na Wawelu 25 lipca 1434 roku, kiedy miał niespełna dziesięć lat. W imieniu małoletniego króla władzę przez kilka lat sprawowali Rada Opiekuńcza i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki w charakterze regenta. W roku 1439 Władysław osiągnął tak zwany wiek sprawny i rozpoczął samodzielne rządy, a już rok później objął również władzę na Węgrzech po śmierci króla Czech i Węgier Albrechta II Habsburga. W ramach swego węgierskiego panowania Jagiellończyk musiał się zmierzyć z rosnącą potęgą muzułmańskiej Turcji. Jesienią 1443 roku rozpoczął zbrojną wyprawę przeciw sułtanowi Muradowi II i po kilku wygranych bitwach 12 czerwca 1444 podpisał z nim dziesięcioletni rozejm w Segedynie¹.
4 sierpnia 1444 roku dwudziestoletni władca zerwał rozejm i ruszył na Turków z liczącymi 25 tysięcy żołnierzy wojskami złożonymi z Węgrów, Polaków i Wołochów, lecz 10 listopada został pokonany przez siły tureckie pod Warną nad Morzem Czarnym. Jak pisał Jan Długosz w _Rocznikach czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego_, towarzyszący królowi Władysławowi rycerze namawiali go w czasie bitwy, aby ratował się ucieczką. „Nie spoczął jednak, mając przez narażenie swej osoby na niebezpieczeństwo przynieść zgubę wszystkim wyznawcom prawowiernej wiary, ale stawiając wyżej od ocalenia godność rycerskiego stanu, a chwalebną śmierć wyżej od haniebnego życia, wmieszawszy się z oddziałem wojska w najgęstszy tłum wrogów, przez jakiś czas walczył bardzo dzielnie” – relacjonował dziejopis².
Kiedy z pola bitwy uciekł z grupą rycerzy wybitny wódz węgierski Jan Hunyady, wysłani przez niego posłowie sugerowali, by król poszedł za jego przykładem. Monarcha odrzekł im wszakże: „Idźcie i powiedzcie Janowi, memu zbiegowi, nie rycerzowi, że Węgrzy, straciwszy tamto wojsko, mogą wystawić drugie, a on sam bez narażenia na hańbę swej osoby nie może uciekać i woli stracić życie niż sławę, i tego dnia zginąć chwalebnie za wiarę, religię, lud chrześcijański i Węgry, niż haniebnie uciekać”³. W końcu Władysław przypłacił swoją odwagę życiem, lecz Długosz nie był zbyt dobrze poinformowany, jeśli chodzi o okoliczności jego śmierci. „A król Władysław, kiedy w nocy przerwano walkę, nigdzie się nie pokazał. Nie znaleziono jednak nikogo, kto by widział, że go schwytano lub zabito. I dziwne to zaiste, i zdumiewające, bo co o innych rycerzach, którzy nie wrócili, doniesiono pewne wiadomości albo o śmierci, albo o dostaniu się do niewoli” – pisał w kronice⁴.
Więcej informacji na temat losów Jagiellończyka można znaleźć w napisanym po bitwie pod Warną liście sułtana Murada II, w którym twierdził on, że polski władca został pojmany i przyprowadzony przed jego oblicze, a następnie ścięty mieczem. Według innej wersji do dekapitacji monarchy doszło na polu bitwy, po jego śmierci w starciu z janczarami. Jeden z tureckich wojowników zorientował się, że ma do czynienia z królem, ujrzawszy jego bogatą zbroję i pióra przy hełmie. Głowę zaniesiono sułtanowi Muradowi II, ten pokazał ją pojmanym polskim dworzanom, a ci potwierdzili, że to głowa króla. „Sułtan z wielką radością rozkazał wtedy wszystkim jeńcom odrąbać głowy, a z królewskiej głowy, zdjąwszy hełm, rozkazał zdjąć skórę i wypchać ją ziołami i watą, aby się nie zepsuła, a włosy na niej kazał rozczesać i ufarbować złotopurpurową farbą, kazał nasadzić na lancę i obnosić po swoich miastach, ogłaszając: oto jak Pan Bóg pozwolił mi pokonać nieprzyjaciela” – pisał Konstanty z Ostrowicy na podstawie informacji uzyskanych od Turków⁵.
2. _Bitwa pod Warną_, Jan Matejko, 1879 r.
Ciało króla nigdy nie zostało wydane Polakom, co od samego początku rodziło spekulacje, że monarsze udało się uciec z pola bitwy i znaleźć bezpieczne schronienie za granicą. Jan Długosz przedstawił panujące wówczas w Królestwie Polskim nastroje w napisanych w latach 1455–1480 _Rocznikach czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego_: „To jedno było pociechą, że mówiono, iż król Władysław jest cały i żyje i że uszedł ze swoimi już to do Konstantynopola lub Wenecji, już to na Wołoszczyznę lub do Siedmiogrodu, już to do Albanii i Rascji. Poświadczały to listy wielu poważnych ludzi. Tę wieść i nowość jako miłą i pożądaną przyjmowano i wierzono w nią. I ilekroć przynoszono do Krakowa list o życiu i zdrowiu króla, tylekroć miasto przepełnione niezmierną radością przez bicie w dzwony i palenie ognisk dawało wyraz radości. I jak wiedzieli, że król odznacza się niezwyciężonym bohaterstwem, tak byli przekonani, że on absolutnie nie poległ w tej walce”⁶. Mało tego, krążyły nawet pogłoski, jakoby cudownie ocalony władca miał się żenić w Konstantynopolu z córką samego cesarza Bizancjum⁷.
W całej Europie panowało zresztą ogromne zamieszanie związane z tym, co naprawdę wydarzyło się pod Warną. Papież Eugeniusz IV w listach z grudnia 1444 i marca 1445 roku gratulował królowi Władysławowi zwycięstwa, ale oczywiście listy te nie dotarły nigdy do adresata. Król Aragonii i Neapolu Alfons V Wspaniałomyślny zamierzał negocjować z Warneńczykiem układ dotyczący przyszłości terenów, z których ten wyrzucił jakoby Turków po swojej rzekomej wiktorii. Z kolei w maju 1445 roku uczestnik bitwy pod Warną Andrzej de Palatio napisał do kurii rzymskiej list, w którym dokładnie przedstawił przebieg walk i wyraził przypuszczenie, że król Władysław przebywa w niewoli lub w ukryciu, ponieważ po bitwie nikt go nie widział. Jednocześnie jednak – nie dostrzegając, że sam sobie zaprzecza – sugerował, że monarcha najprawdopodobniej utonął w czasie starcia⁸.
Tajemnica Warneńczyka stała się też pożywką dla różnej maści oszustów będących ponoć świadkami tego, co stało się z królem. W czerwcu 1445 roku niejaki Ambroży z Moraw, który przedstawiał się jako uczestnik bitwy pod Warną, twierdził, że Władysława zastąpił na polu bitwy tajemniczy Jakub z Anatolii, a sam władca odpłynął w nieznanym kierunku. Podobno chciał odbyć wielką podróż po świecie, by zebrać ogromną armię chrześcijan do ostatecznej konfrontacji z muzułmańskim najeźdźcą⁹.
Z każdym miesiącem wszakże wiadomości o królu przychodziło coraz mniej, a on sam nie dawał znaku życia, zaczęto więc wspominać o wyborze nowego monarchy. Już w kwietniu 1445 roku na zjeździe w Sieradzu polska szlachta ogłosiła królem młodszego brata Władysława, wielkiego księcia litewskiego Kazimierza Jagiellończyka. Ten jednak zwlekał z przybyciem do Królestwa Polskiego, uzasadniając to tym, że jego starszy brat w każdej chwili może wrócić. Dopiero kiedy coraz poważniej poczęto mówić o osadzeniu na tronie księcia mazowieckiego Bolesława IV, Kazimierz uznał, że musi przyjąć polską koronę, aby utrzymać władzę w rękach Jagiellonów. W efekcie 25 czerwca 1447 roku arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski Wincenty Kot koronował go na króla Polski¹⁰. Niemniej myśl, że starszy brat żyje, nieustannie powracała do Kazimierza. Co jakiś czas pojawiali się zresztą mężczyźni twierdzący, że są cudownie ocalałym Warneńczykiem.
Jedną z ciekawszych postaci podających się za polskiego króla był rycerz Jan z Wilczyny koło Ryczywołu, ponieważ z udawania członków rodzin książęcych i królewskich uczynił niejako sposób na życie. W 1447 roku pojawił się w Warszawie, gdzie rządził książę Bolesław IV, którego matką była Anna, córka Fiodora Olgierdowica, księcia na Kobryniu, Ratnie i Lubomli¹¹. Przebiegły oszust twierdził, że jest Lwem (Leonem) Ostrogskim, synem jej siostry Agafii i kniazia Wasyla Ostrogskiego. Lew Ostrogski towarzyszył Władysławowi pod Warną i poległ w czasie bitwy, lecz jego ciała nie znaleziono. Jan z Wilczyny został jednak wkrótce zdemaskowany. Mimo to po dwóch latach powrócił w tej samej roli – tym razem udał się do Żbikowa, mazowieckiej wsi należącej do biskupa poznańskiego Andrzeja Bnińskiego, i tam też bezskutecznie próbował jako Lew Ostrogski uszczknąć coś dla siebie. Wyszedł z roli księcia Ostrogskiego dopiero wtedy, gdy jakiś czas później mieszkańcy Wielkopolski surowo go ukarali – przypiekali oszusta ogniem i wieszali na drzewach¹².
Pragnienie bycia kimś więcej niż jedynie zwykłym rycerzem cały czas towarzyszyło wszakże Janowi z Wilczyny, postanowił więc znaleźć sobie znaczniejszą postać do udawania. W kwietniu 1451 roku udał się do Nadrenii w zachodnich Niemczech, a wracając stamtąd, zaczął twierdzić, że jest cudownie ocalonym Władysławem III, i z dnia na dzień zyskiwał coraz większy poklask wśród tych, którzy nigdy polskiego króla nie widzieli i wierzyli mu na słowo. Nie przeszkodziły mu w udawaniu Warneńczyka nawet nieodpowiednie warunki fizyczne. „On sam jest człowiekiem kłamliwym, niepodobnym do naszego króla ani pod względem ciała, ani postawy – ten był bowiem potężny, oszust zaś jest drobny” – pisał o rycerzu biskup poznański Andrzej Bniński w liście do księcia głogowsko-żagańskiego Henryka IX Starszego z 17 stycznia 1452 roku. Po pierwszych sukcesach Jan z Wilczyny ruszył w podróż po Polsce, by zyskać poparcie ludu. Kiedy jednak pod koniec roku 1451 znalazł się w Międzyrzeczu, został rozpoznany przez kasztelana gnieźnieńskiego Dobrogosta Ostroroga i przewieziony w kajdanach do Poznania.
W styczniu 1452 roku przyznał się wreszcie do oszustwa i począł błagać Kazimierza Jagiellończyka o łaskę, lecz nie zachowały się informacje, czy król zlitował się nad przebiegłym rycerzem, czy też wymierzył mu najsurowszą z kar – karę śmierci¹³.
W 1459 roku w Poznaniu pojawił się z kolei jako Władysław III Mikołaj Rychlik herbu Wręby, niegdyś dworzanin Władysława II Jagiełły, a następnie poległego pod Warną władcy. Był co prawda przynajmniej dziesięć lat starszy od Warneńczyka ( już w roku 1429 prowadził transakcje nieruchomościami w Przemyślu), ale swój nad wyraz dojrzały wygląd mógł przypisać dramatycznym przeżyciom ostatnich piętnastu lat. Rychlik bardzo dobrze znał osobę, za którą się podawał, towarzyszył bowiem polskiemu królowi w czasie wypraw wojennych, w tym w dramatycznie zakończonej krucjacie przeciw Turkom¹⁴. W niedługim czasie rozpoznał w Rychliku oszusta wojewoda poznański Łukasz Górka, który służył z nim na dworze królewskim. Oto jak opisywał jego dalsze losy czeski kronikarz Paweł z Pragi zwany Żydkiem:
„Ale pan wojewoda Łukasz poznał wnet, że to nie król, ale łgarz, i chciał go stracić. Lecz panowie starsi tegoż kraju nie dopuścili tego, lecz odłożyli to na roki walne królewskie. Potem nastąpił sejm, a gdy królowa stara zaparła się, że to jej syn, kazano mu zatem zrobić koronę papierową, stać w niej pod pręgierzem i dwa razy na dzień smagać go rózgami, a potem chowali go w więzieniu poczciwie aż do śmierci, aby nikt o nich nie mówił, że króla swego umorzyli”¹⁵.
Nie był to koniec sensacyjnych doniesień o polskim władcy. Jarosław Lew z Rožmitálu, czeski rycerz walczący pod Warną po stronie węgiersko-polskiej, spotkał w 1466 roku w czasie podróży po Hiszpanii pustelnika, który uznawany był za uratowanego króla Władysława III. Po ucieczce z pola bitwy miał on żyć z dala od świata w małej wsi w pobliżu Canta la Piedra, pokutując jakoby za złamanie podpisanego z Turkami rozejmu i sprzeniewierzenie się chrześcijańskim zasadom. Chociaż pustelnik ów wypierał się swego królewskiego pochodzenia, towarzyszący Jarosławowi z Rožmitálu polski rycerz zauważył, że tak jak monarcha, miał on sześć palców na prawej stopie¹⁶.
Zawołał wówczas: „Ty jesteś naszym panem i królem, który został pokonany przez Turków!”, na co pustelnik odparł: „Dziwię się, że klękasz przede mną i obejmujesz moje kolana, aczkolwiek wiesz, iż nie jestem tego godzien. Jestem człowiekiem grzesznym, zapomnij o mnie. Może Bóg mi przebaczy”, po czym wrócił do swojej ubogiej chaty. „To istotnie jest nasz polski król, z postawy i oblicza go rozpoznałem. Pamiętam go od dzieciństwa” – zapewniał Jarosława z Rožmitálu towarzyszący mu Polak. Czeski rycerz dodał zaś: „Pustelnik był już stary, mocno zbudowany, twarz miał podłużną, śniady na obliczu, nos wyrazisty, włosy czarne i długie oraz wąsy i brodę”¹⁷.
Filip Kallimach, sekretarz Kazimierza IV Jagiellończyka, a następnie doradca jego syna Jana I Olbrachta, w napisanym w 1476 roku dziele _Życie i obyczaje Grzegorza z Sanoka, arcybiskupa lwowskiego_ przypomniał, jakie pogłoski szerzyły się w Królestwie Polskim tuż po śmierci Warneńczyka: „Otóż wielu wróciło prostą drogą do domu z owej nieszczęsnej bitwy, która była ostatniem dziełem króla Władysława w życiu doczesnem, i chcąc swą hańbę ubrać w jakieś pozory uczciwości, twierdzili, że nie w walce opuścili króla, lecz że towarzyszyli mu w ucieczce. Szerzyli wieści, że z pewnością nie poległ, lecz w jakimś kraju pędzi żywot, nie dając się poznać, jakby się wstydził, iż przeżył klęskę swych braci, którą jak powszechnie wierzono – poniósł z powodu obrazy religii”¹⁸. Nie da się ukryć, że ucieczka z pola bitwy była dla rycerza hańbą, lecz pomoc królowi w ucieczce wyglądała już jak bohaterski gest, a zarazem podporządkowanie się monarszej woli.
Legenda o tym, że król Władysław III Warneńczyk ocalał, dotarła również na Maderę, gdzie miał on jakoby znaleźć schronienie jako Henrique Alemão (Henryk Niemiec). Sam Alemão był postacią historyczną, co potwierdzają zachowane dokumenty. Tajemniczy rycerz przybył na wyspę około 1450 roku, a 29 kwietnia 1452 infant portugalski Henryk Żeglarz nadał mu tam ziemię. Dokument Henryka Żeglarza potwierdził 18 maja 1457 roku król Portugalii Alfons V Afrykański. Henrique Alemão stawił się wówczas przed władcą, aby dostąpić zaszczytów ze strony portugalskiego dworu¹⁹.
Na otrzymanym terenie Alemão zajął się uprawą trzciny cukrowej. Z małżeństwa z Anną, przedstawicielką lokalnej szlachty, doczekał się dwojga dzieci: syna Zygmunta i córki Barbary. Henrique Alemão zginął w dramatycznych okolicznościach. Kiedy płynął z Portugalii na Maderę, rozpętała się wielka burza, a jego żaglowiec zatopiła skała spadająca z potężnego klifu Cabo Girão. Tak zakończył życie tajemniczy przybysz z daleka, który postanowił spędzić resztę swych dni na portugalskim archipelagu. Według XVIII-wiecznych przekazów z Madery na wyspie pojawili się polscy franciszkanie, rozpoznali w Alemão Warneńczyka i próbowali nakłonić go do powrotu. Henrique zaprzeczył swej tożsamości, lecz o spotkaniu dowiedział się król portugalski i wezwał domniemanego polskiego monarchę do Algarve. To właśnie w drodze stamtąd tajemniczego mieszkańca Madery spotkała tragiczna śmierć²⁰.
Tajemnicę królewskiego pochodzenia Henryka Niemca miała jakoby znać jego żona Anna, zwana „Senhorinhą Annes”, która po jego śmierci wyjawiła ją ich synowi Zygmuntowi. Ten postanowił wyruszyć do Polski, aby odzyskać utracone dziedzictwo, lecz w Lizbonie powstrzymali go przedstawiciele portugalskiego dworu. Wracając na Maderę, Zygmunt zginął rzekomo w podobnych jak ojciec okolicznościach – przygnieciony przez złamany w czasie burzy maszt. Według ksiąg genealogicznych rodów z Madery wdowa po Henrique Alemão wyszła potem za mąż za João Rodriguesa de Freitas z Algarve, który przez lata był wiernym towarzyszem tajemniczego rycerza. Wspólnie kultywowali później na wyspie pamięć Henrique, de Freitas zaś uczynił w swoim testamencie zapis na wieczystą mszę świętą za duszę rycerza w kościele w Madalena do Mar²¹.
Jednym z dowodów cudownego ocalenia króla Władysława Warneńczyka ma być list zakonnika Mikołaja Florisa do wielkiego mistrza krzyżackiego Ludwiga von Erlichshausena z 10 kwietnia 1452 roku:
„Wasza Dostojność! Do napisania tego listu skłoniła mnie konieczność natury nie osobistej, lecz publicznej. Słyszałem z ust oddawcy tego listu, Jana Polaka, że jesteś, Panie, szczególnym przyjacielem króla Władysława, niegdyś najdostojniejszego władcy i pana z Bożej łaski królestw Polski i Węgier. Chcę ci oznajmić cudowną nowinę, że król Władysław żyje obecnie na wyspach królestwa Portugalii, a ja jestem jego towarzyszem i współpustelnikiem. Odsuń zatem wszelkie wątpliwości. Jedynym celem napisania tego listu jest wykorzenienie obustronnej nienawiści i zawziętości między twoim Zakonem a Polakami, a to niechże się stanie za sprawą Ducha Świętego. Zlecam oddawcy tego listu, Janowi Polakowi, by wraz ze swoim stryjem, zwanym powszechnie »shipar«, a którzy cudownym zbiegiem okoliczności mnie na swój statek przyjęli i zawieźli do Lizbony, aby przekonali Waszą Dostojność o rzeczach, jakie widzieli i o jakich słyszeli. Może im Wasza Dostojność dać wiarę jak świętej Ewangelii. Proszę zatem przesłać ten list Matce królewskiej, ponieważ matka i syn są ze sobą najmocniej związani, jak to dyktuje sama istota miłości. Wyślijcie też pismo do Czechów i Węgrów. Rzecz jest pilna, dlatego zdążałem z wyspy do Lizbony szybszymi statkami, zwłaszcza zaś do króla Portugalii Alfonsa i jego książąt, by okazali w tej sprawie swą dobrą wolę. Zawierzcie tej pieczęci Mikołaja Florisa, towarzysza króla polskiego Władysława. Przesyłam pozdrowienia braterskie wielebnemu prowincjałowi naszego Zakonu na Polskę”²².
Historyk Jan Dąbrowski nie zwrócił na ten dokument większej uwagi, wspomniał o nim jedynie w przypisie w swojej publikacji poświęconej rządom Warneńczyka na Węgrzech²³. Portugalscy archiwiści, którzy mieli z nim styczność, uznali go jednak za prawdziwe i wartościowe źródło wiedzy na temat dalszych losów monarchy. O jego autentyczności przekonany był również aktor i reżyser, a zarazem doktor filozofii Leopold Kielanowski, który wnikliwie badał „życie po życiu” polskiego króla, a efekty swej pracy opisał w wydanej w 1991 roku w Londynie książce _Odyseja Władysława Warneńczyka_. Twierdził on jednak, że list został napisany w roku 1472, co nie jest możliwe, ponieważ jego adresat, Ludwig von Erlichshausen, zmarł 4 kwietnia 1467 roku na zamku w Królewcu²⁴.
Autentyczność listu Florisa nie oznacza wszakże, iż przekazane przez niego informacje są prawdziwe. W 1452 roku stosunki polsko-krzyżackie były już bardzo napięte i zaledwie dwa lata później wybuchła wojna trzynastoletnia, a w swych działaniach przeciw Polsce Krzyżacy często posługiwali się plotką i mistyfikacją. Za panowania Władysława Jagiełły rozpuszczali chociażby plotki o niemoralnym prowadzeniu się jego żon Jadwigi Andegaweńskiej, Anny Cylejskiej i Zofii Holszańskiej²⁵. Może więc list Florisa był elementem kolejnej krzyżackiej intrygi? Zakon miał świadomość, że wieść o żyjącym na Maderze starszym bracie może wzbudzić w królu Kazimierzu poczucie zagrożenia i niepewności. List zakonnika adresowany jest co prawda do wielkiego mistrza, lecz informacja o nim − a może i jego treść − dotarła z pewnością również do polskiego króla i jego matki Zofii. W _Kalendarzu Płockim_ (_E codicibus Plocensis_) można bowiem odnaleźć następujący zapis: „Żyje sprawiedliwy Władysław, król Polaków, twierdzi Mikołaj Floris, na podstawie znaków, króla cudownie znalezionego sprowadzą i szczęśliwie żyć będą pod królewską władzą”. Prośba Florisa o pokój między zakonem a Polakami mogła zaś wpłynąć na wstrzymanie działań polskiego króla i dać Krzyżakom więcej czasu na przygotowanie się do kolejnej wojny²⁶.
Można jedynie ubolewać, że po pierwsze, publikacja Kielanowskiego ukazała się w Londynie, i to w niewielkim nakładzie, a po drugie, jej autor nie mógł odpowiedzieć ewentualnym polemistom, gdyż zmarł 18 stycznia 1988 roku, zatem trzy lata przed wydaniem _Odysei Władysława Warneńczyka_. W roku 2011 kwestia pobytu króla na Maderze wróciła na tapet za sprawą portugalskiego pisarza i historyka amatora Manuela da Silva Rosy, który nie tylko utożsamił Henrique Alemão z Władysławem Warneńczykiem, ale też jego syna Zygmunta z odkrywcą Ameryki Krzysztofem Kolumbem²⁷. W wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej tłumaczył swój tok rozumowania: „Na związek Kolumba z postacią Henryka Niemca wskazuje też fakt, że w pewnym okresie życia Kolumb zamieszkał na Maderze, dokładnie tam, gdzie znajdował się pałac tajemniczego rycerza. Kolumb nie tylko na 15 lat przed swoimi odkryciami, które ewentualnie mogłyby ten fakt jakoś wytłumaczyć, ożenił się z arystokratką, ale też kontaktował się swobodnie z królem Portugalii. Opatrywał też swoje listy monogramem, na którym widać literę S. Wiadomo, że syn Henryka Niemca miał na imię Segismundo, czyli Zygmunt, imię to przewija się wśród Jagiellonów. Ostatecznych dowodów mogłyby dostarczyć badania porównawcze DNA, na które jednak nie zdecydowali się książęta Sanguszkowie, żyjący potomkowie Jagiellonów”²⁸.
3. _Portret Krzysztofa Kolumba_, Sebastiano del Piombo, 1519 r.
Choć sama koncepcja „królewskiego pochodzenia” Kolumba jest interesująca i oddziałuje na wyobraźnię, prace Rosy nie zyskały uznania w środowisku polskich badaczy, a jego teoria traktowana jest raczej jako sensacyjna plotka niż wartościowe naukowo odkrycie. Wydaje się bowiem mało prawdopodobne, by zarówno ojciec, jak i syn zmienili imiona, upozorowali swą śmierć i zaczęli nowe życie w zupełnie innym miejscu i otoczeniu. Przy okazji warto zauważyć, że Rosa nie musiał wcale prosić Sanguszków o zgodę, by pozyskać materiał genetyczny Jagiellonów. Właściwie większość członków europejskich dworów ma bowiem mniejszą lub większą domieszkę krwi tej dynastii.
Wydaje się zresztą dosyć zastanawiające, dlaczego król Polski i Węgier miałby się tytułować lub być nazywany Henrykiem Niemcem, skoro nie miał niemieckiego pochodzenia ani żadnych bliższych związków z Niemcami. Poza tym jego dzieci otrzymały imiona nawiązujące najprawdopodobniej do cesarza rzymsko-niemieckiego Zygmunta Luksemburskiego i jego żony Barbary Cylejskiej. Tajemniczy Henrique Alemão był więc raczej jakimś zaginionym niemieckim rycerzem niż polskim władcą, chociaż historia lubi zaskakiwać i nie można wcale wykluczyć tego, że Warneńczyk żył gdzieś na odludziu, prosząc Boga, aby wybaczył mu grzeszne życie. Towarzysząca jego śmierci tajemnica rozbudza zaś wyobraźnię kolejnych pokoleń badaczy i zapewne jeszcze nieraz pojawią się na temat władcy nowe, sensacyjne teorie.
Postać Władysława Warneńczyka pojawia się też bardzo często w literaturze, i to nie tylko w powieściach historycznych, takich jak _Warneńczyk_ Mieczysława Smolarskiego, _Warneńczyk_ Włodzimierza Barta czy _Warna_. _Władysław Warneńczyk_ Aliny Zerling-Konopki, ale również w komedii kryminalnej Alka Rogozińskiego _Teściowe w tarapatach_. Król Władysław III jest tam wspomniany w kontekście hotelu w Opatowie, w którym przebywają główne bohaterki powieści. Innym chętnie podejmowanym współcześnie wątkiem dotyczącym tragicznie zmarłego monarchy jest jego domniemana homoseksualna orientacja. „On, skłonny do rozkoszy męskich, ani w czasie pierwszej wyprawy przeciw Turkom, ani w czasie tej drugiej, którą wtedy prowadził, gdy szalała wojna nie zważając zupełnie na własne niebezpieczeństwo i na zagrożenie całego wojska, nie porzucał swych przeciwnych czystości, wstrętnych rozkoszy” – pisał Jan Długosz. Historycy głowią się nad tym, czy kronikarz za „przeciwne czystości, wstrętne rozkosze” uznawał homoerotyczne relacje króla, czy też chodziło mu po prostu o jego heteroseksualne kawalerskie uciechy. Długosz musiał jednak używać półsłówek, gdyż _Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego_ powstawały na dworze królewskiego brata, Kazimierza Jagiellończyka.
4. Nagrobek Władysława Warneńczyka w katedrze na Wawelu
Miejsce pochówku Władysława Warneńczyka pozostaje nieznane, ale w 1935 roku na jednym z kurhanów nad polem bitwy pod Warną wybudowano symboliczny grobowiec – cenotaf – monarchy. Wcześniej, bo w roku 1906, w katedrze na Wawelu umieszczony został nagrobek króla wykonany w Rzymie przez rzeźbiarza Antoniego Madeyskiego z czerwonego marmuru i brązu. Ukazuje on Władysława Warneńczyka jako rycerza i obrońcę chrześcijaństwa, który z dumą trzyma w rękach słynny miecz Szczerbiec. Piękno i realistyczne przedstawienie władcy na nagrobku skłoniło nawet dziennikarza Zbigniewa Święcha do wysnucia teorii, że grobowiec „oddycha”, Warneńczyk zaś stał się astralem – ciałem zawieszonym pomiędzy światem ziemskim a duchowym²⁹. O ile jednak w teorię o astralu trudno racjonalnie myślącym uwierzyć, o tyle prawdą jest, że monarcha pozostawił po sobie tajemnicę swej śmierci, która nigdy zapewne nie zostanie rozwikłana.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
K. Olejnik, _Władysław III Warneńczyk (1424–1444)_, Kraków 2007.
2.
J. Długosz, _Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Księga 11 i 12: 1431–1444_, Warszawa 2004, s. 357–358.
3.
Ibidem, s. 358–359.
4.
Ibidem, s. 363.
5.
K. Łukasiewicz, _Władysław Warneńczyk. Krzyżacy i kawaler Świętej Katarzyny_, Warszawa 2010, s. 126–127.
6.
J. Długosz, _Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Księga 12: 1445–1461_, Warszawa 2009, s. 11–12.
7.
F. Koneczny, _Dzieje Polski za Jagiellonów_, Kraków 1903, s. 156.
8.
K. Olejnik, _Władysław III Warneńczyk (1424–1444)_, op. cit., s. 228–229.
9.
Ibidem, s. 231–232.
10.
M. Bogucka, _Kazimierz Jagiellończyk i jego czasy_, Kraków 2009.
11.
J. Tęgowski, _Pierwsze pokolenia Giedyminowiczów_, Poznań–Wrocław 1999, s. 59–60, 67.
12.
A. Lewicki, _Pseudo-Warneńczyk_, „Kwartalnik Historyczny” 1895, nr 9, s. 243.
13.
S. Jakubczak, _Rychlik Mikołaj_, Polski Słownik Biograficzny, t. 33, Kraków 1992, s. 377.
14.
A. Lewicki, _Pseudo-Warneńczyk_, op. cit., s. 240.
15.
Ibidem.
16.
Ibidem, s. 240−242.
17.
L. Kielanowski, _Odyseja Władysława Warneńczyka_, Londyn 1991, s. 63.
18.
F. Kallimach, _Życie i obyczaje Grzegorza z Sanoka, arcybiskupa lwowskiego_, Lwów 1909, s. 47–48.
19.
L. Kielanowski, _Odyseja Władysława Warneńczyka_, op. cit., s. 48.
20.
Ibidem, s. 48–49.
21.
Ibidem, s. 61.
22.
Ibidem, s. 68–69.
23.
J. Dąbrowski, _Władysław I Jagiellończyk na Węgrzech (1440–1444)_, Warszawa 1922, s. 195, przyp. 4.
24.
L. Kielanowski, _Odyseja Władysława Warneńczyka_, op. cit., s. 65–68.
25.
J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański, _Władysław II Jagiełło_, Wrocław 2006, s. 292–293.
26.
K. Łukasiewicz, _Władysław Warneńczyk. Krzyżacy i kawaler Świętej Katarzyny_, op. cit., s. 152.
27.
M. Rosa, _Kolumb. Historia nieznana_, Poznań 2012.
28.
A. Szwedowicz, _Manuel Rosa: Kolumb był synem polskiego króla_, dzieje.pl, https://dzieje.pl/rozmaitosci/manuel-rosa-kolumb-byl-synem-polskiego-krola.
29.
Z. Święch, _Ostatni krzyżowiec Europy. Oddychający sarkofag Warneńczyka?_, Kraków 1995.