- W empik go
Faust - ebook
Faust - ebook
Dramat w dwóch częściach niemieckiego polityka, badacza i poety Johanna Wolfganga von Goethego, tworzony przez niego blisko 60 lat. Faust to uczony, który po latach, mimo ogromu swojej wiedzy, odkrywa, że ludzki umysł jest zbyt ograniczony, aby w pełni poznać sens istnienia. W jego pracowni pojawia się Mefistofeles, który założył się z Bogiem, że uda mu się opętać duszę uczonego. Kusi go, proponując zostanie jego duchowym przewodnikiem, co ma pozwolić mu poznać sens istnienia. W zamian za to Faust musi oddać mu swoją duszę.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-564-6 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DEDYKACJA
ROZMOWA WSTĘPNA W TEATRZE
TRAGEDII CZĘŚĆ PIERWSZA
PROLOG W NIEBIE
POCZYNA SIĘ TRAGEDIA
PRACOWNIA
PRZED BRAMĄ MIEJSKĄ
PRACOWNIA
PRACOWNIA
W PIWNICY AUERBACHA
U CZAROWNICY
ULICA
KOMNATKA MAŁGORZATY
PRZECHADZKA
U SĄSIADKI
ULICA
OGRÓD
ALTANA
JASKINIA W LESIE
KOMNATKA MAŁGORZATY
OGRÓD MARTY
PRZY STUDNI
ZAUŁEK
ULICA
EGZEKWIE
SABAT
INTERMEZZO
DZIEŃ POSĘPNY
NOC
WIĘZIENIE
TRAGEDII CZĘŚĆ DRUGA
AKT PIERWSZY
PROLOG
GRÓD CESARSKI
ZAPUSTY
INTERMEZZO PANTOMIMICZNE
INTERMEZZO PANTOMIMICZNE
WIRYDARZ ZAMKOWY
MROCZNY KRUŻGANEK
SALA RZĘSIŚCIE OŚWIETLONA
SALA RYCERSKA
AKT DRUGI
PRACOWNIA FAUSTA
LABORATORIUM ALCHEMICZNE
KLASYCZNA NOC SABATOWA
NAD UJŚCIEM PENEJU
NAD ŹRÓDŁAMI PENEJU
ZATOKI MORZA EGEJSKIEGO
AKT TRZECI
PRZED PAŁACEM MENELAUSA W SPARCIE
PODWORZEC ZAMKOWY
ARKADIA
AKT CZWARTY
WIERCHY
NA STOKU GÓR
W NAMIOCIE SAMOZWAŃCA
AKT PIĄTY
POMORZE
PAŁAC
PÓŹNA NOC
PÓŁNOC
DZIEDZINIEC PAŁACOWY
ZŁOŻENIE DO GROBU
ROZPADLINY GÓRSKIE
POŻEGNANIEDEDYKACJA
Znów, duchy zwiewne, przychodzicie do mnie,
zjawione smętnym oczom przed latami.
Do marzeń dawnych serce lgnie niezłomnie,
zatrzymać pragnie was i odejść z wami.
O, przybywajcie! niech was wyogromnię,
zjawy stłoczone za mgłą i mrokami;
gromado cicha, wonią opowita –
młodzieńczym czarem drżąca pierś zakwita.
Radosna przeszłość spromienia się jaśniej,
umiłowane cienie idą w gości;
jakby z zamierzchłej i przebrzmiałej baśni
mży pieśń przyjaźni i pierwszej miłości;
i ból powraca – wskrzesza z skarg i waśni
błędne rozstaje, życia zawiłości,
niesie imiona tych, co w szczęsnej chwili
złudą zmamieni dom mój opuścili.
Wy, którym pierwsze wyśpiewałem pieśni,
o, duchy dobre, dalszych nie słyszycie;
kędyż jesteście, bracia i rówieśni?
w echu pobrzmiewa zapomniane życie.
Cierpienie moje już się nie rozwieśni,
czymże nieznani? cóż po ich zachwycie?
kogóż śpiew skrzepi? jakich mam słuchaczy?
zmarłych jedynie, jedynie tułaczy.
Tęskność zbudzona do lotu się zrywa
ku onej cichej powagi krainie;
śpiew mój szelestem błędnym się wygrywa
jak wiatr, co struny potrąci i minie,
a w mężnym sercu słodycz wschodzi tkliwa,
drżenie mnie zmaga – łza po licach płynie...
tak teraźniejszość gubi się, szarzeje,
co przeminęło, prawdziwie istnieje.ROZMOWA WSTĘPNA W TEATRZE
Dyrektor, Poeta, Wesołek.
DYREKTOR
Pomóżcie, druhowie moi,
w ciężkim kłopocie i biedzie,
bardzo mnie to niepokoi,
czy się impreza powiedzie...
Dziś pragnę tłumom dogodzić,
co żyją i żyć pozwalają –
czymś im to trzeba nagrodzić,
a na zabawę czekają.
Kulisy kazałem ustawić,
lecz jakaż sztuka dziś wzruszy?
publiczność łaknie się bawić;
brwi wznosi, oczy bałuszy;
ja wiem, jak zdobyć jej serce!
– lecz właśnie jestem w rozterce –
bo choć się na sztuce nie znają –
straszliwie dużo czytają.
Co począć, by olśnić nowością
i myśl znaczniejszą przemycić –?
by przypodobać się gościom,
nauczyć, zniewolić, zachwycić –?
Boć przecie radość to duża,
gdy tak się cisną do sali
jak potok wezbrany, jak burza –
tłum biegnie – tłum rośnie – tłum wali;
gdy już o czwartej się garnie,
biletów żąda przy kasie,
jak w czasie głodu – piekarnie
szturmem zdobywa i pcha się.
Lecz któż tu mocen w potrzebie –?
któż oczaruje tych wielu?
Dziś apeluję do ciebie,
poeto, mój przyjacielu!
POETA
O, nie mów! Nie wspominajże mi tłumu,
przed którym duch ucieka jak najdalej;
nie chcę jaskrawizn, stłoczonego szumu,
co w topiel ciągnie na kształt chytrej fali.
Raczej mnie prowadź, kędy cichość nieba
jak modry bławat zakwita radością,
gdzie prócz łask bożych niczego nie trzeba
sercu, co żyje przyjaźnią, miłością.
Ach! wszystkie głębie, wszystkie uczuć cuda,
o czymśmy sobie półszeptem mówili
i pełni lęku, czyli czyn się uda –
ginie w przemocy rozkrzyczanej chwili.
Często latami hartują się dzieła,
zanim dojrzeją do pełnej wzniosłości.
Błyskotka ledwie zalśni, już zginęła.
dzieło rzetelne wskrześnie w potomności.
WESOŁEK
Bodaj się asan wraz z tym słowem schował!
Wyobraź sobie, gdybym ja tak prawił
wciąż o przyszłości – któż by baraszkował?
Tłum chce się bawić – z kimże by się bawił?
Chłop z wiary zawsze się na świecie przyda
istnienie jego warte coś – bez sporu –
kto swe dowcipy jak szelągi wyda
wszystkim – nikomu nie spsowa humoru;
na rozszerzenie wpływu bardzo łasy,
pragnie ogarnąć jak najszersze masy.
Odważny w karty gra! więc do roboty!
z fantazją łączcie wszystkie pokrewieństwa:
rozum, rozwagę, namiętność, tęsknoty –
lecz najważniejsza rzecz: dużo błazeństwa!
DYREKTOR
Najpierwsza, mniemam, rzecz – to ruch na scenie!
Ludzie chcą patrzeć – widzieć chcą najchętniej.
Gdy się im nadmiar przed oczy nażenie
tak, że to zdziwi, olśni, roznamiętni –
toś, bracie, wygrał już na całej linii,
kochać cię będą i nikt nie obwini.
Na tłum trza tłumem działać! Juści wtedy
każdy sobie wybierze z rozrzutności onej,
co mu dogadza – no i nie masz biedy;
do domu wraca widz zadowolony.
Dajecie sztukę – krajcież w kawałeczki –
bigosu trzeba dzisiaj publiczności;
robota łatwa, przyjęcie bez sprzeczki.
Cóż –? – sztukę dawać bez skrótów, w całości?
to mrzonki! pomylone obowiązki!
tak czy tak, tłum ją rozskubie na kąski.
POETA
Miast dobrego rzemiosła dajecie partactwa!
nie dojdziecie do ładu z rzetelnym artystą!
Moi szczwani panowie, z waszego matactwa
już zasadę robicie, widzę, oczywistą.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.