- promocja
- W empik go
Fearless. Broken Love. Tom 5 - ebook
Fearless. Broken Love. Tom 5 - ebook
W obliczu zniszczonej miłości ulegniesz czy będziesz nieustraszony?
Lake czuje, że stała się obca dla samej siebie. Pożegnanie z niewinnością nastąpiło szybko i brutalnie podzieliło jej życie na dwa etapy. Teraz ma krew na rękach, ale nie żałuje. Boi się jedynie o Keirana. Wie, że dla niego zdrada, nawet podyktowana dobrymi intencjami, jest gorsza niż morderstwo.
Ta dziewczyna była dla Keirana jak światło. To ona uratowała go przed potworem. Jednak kiedy tego dnia spojrzał jej w oczy, nie widział zbawczyni. Zobaczył za to morderczynię swojego ojca. Czy to miłość do Keirana zniszczyła Lake? A może Lake dokonała tego sama?
Ostatni tom bestsellerowej serii Broken Love autorstwa B.B. Reid.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67014-02-1 |
Rozmiar pliku: | 885 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lake
Nigdy nie sądziłam, że będę miała powód, by z niecierpliwością wyczekiwać końca wakacji.
– Skarbie – jęknęłam przy jego ustach i odsunęłam się. – Wiesz, w którymś momencie będziesz musiał mnie puścić.
– Nie. – Jeszcze mocniej złapał mnie za tyłek i przycisnął do siebie. Uśmiechnęłam się przy jego klatce piersiowej, siedząc mu na kolanach.
– Zachowujesz się jak dziecko.
– Myślisz, że mnie to obchodzi? – zapytał ostro, a potem dodał niemal błagalnie: – Zostań ze mną.
Jak miałam się temu oprzeć? Nie grał fair i dobrze o tym wiedział. Co gorsza, pochylił się i potarł swoim nosem o mój. Czułam na twarzy jego słodki oddech.
Keiran zawsze był bardzo zaborczy, ale wydawało mi się, że tym razem jest inaczej. Trzymał się mnie niemal desperacko, jakby próbował powstrzymać to, co się działo.
Jutro wyjadę z Six Forks, żeby studiować w Nebrasce. Jeszcze kilka miesięcy temu niczego nie pragnęłam tak bardzo, jak opuścić to miejsce i uciec przed torturami Keirana. Nigdy bym nie pomyślała, że będę chciała tutaj zostać właśnie z jego powodu. Będziemy studiować w dwóch różnych miejscach, oddalonych od siebie o tysiąc sześćset kilometrów.
Czułam się tak, jakby nasza bajka dobiegła końca. Moje ciało stężało z niepokoju. Czy on zacznie studia w Arizonie i o mnie zapomni? A co, jeśli zrozumie, że tak naprawdę wcale mnie nie pragnie? A co, jeśli znajdzie kogoś silniejszego, bardziej zdeterminowanego i lepiej przystosowanego, by sobie z nim radzić?
Jego dziwne zachowanie wzbudziło we mnie lęk. Zalała mnie fala niechcianych emocji i musiałam się przytrzymać jego ramion. A co, jeśli on się czuł równie bezradny, co ja?
– Boisz się? – Westchnęłam ciężko, pozwalając, by nasze niepewności zawisły między nami.
– Tak.
Nie spodziewałam się po nim szczerości. Keiran właśnie przyznał się do tego, że się boi. Na myśl, że potrafiłam doprowadzić go do tego stanu, z jednej strony się cieszyłam, z drugiej – bałam. Byliśmy razem zaledwie od kilku miesięcy, ale odnosiłam wrażenie, że należę do niego od zawsze.
Poniekąd tak właśnie było.
Nie zdążyłam mu powiedzieć, że podzielam jego obawy, bo warknął i natychmiast postawił mnie na ziemi.
– Dobra. Idź już sobie.
Nie miałam pojęcia, co go tak rozdrażniło. Zniknął bez słowa, nie patrząc na mnie, a ja zostałam sama na placu zabaw, na którym się spotykaliśmy, gdy chcieliśmy pobyć sami.
– Co się właśnie stało? – wyszeptałam.
Ruszyłam w stronę parkingu, ale jego samochód zniknął. Keiran zawsze był bardzo zaborczy, a teraz jego zachowanie zupełnie o tym nie świadczyło. Wskoczyłam do swojego samochodu zdezorientowana, czując się, jakby się mną zabawił.
Następnego dnia pojechałam z Willow i ciocią Carissą na lotnisko, wciąż zła i zraniona. Keiran nie odezwał się do mnie od spotkania na placu zabaw.
Właśnie przygotowywałam się do opuszczenia domu po raz pierwszy, a on był nie wiadomo gdzie, krążył jak wściekły lew po klatce. Wiedziałam, że nie strzelił focha. To nie było w jego stylu, mimo to jego zachowanie wciąż wydawało mi się dziecinne. Gwałtownie wyciągnęłam z samochodu walizkę i bagaż podręczny. Kątem oka widziałam, że ciocia i przyjaciółka unoszą brwi.
– Wszystko w porządku, skarbie?
– Tak – wycedziłam. Nie chciałam być niemiła dla cioci, ale nieobecność Keirana mnie drażniła. Z każdą minutą robiłam się coraz bardziej wściekła. Popatrzyłam na swoje drżące dłonie, żeby uniknąć kontaktu wzrokowego.
Usłyszałam, że Willow mamrocze coś do cioci. Marzyłam, żeby chociaż na chwilę zostawiły mnie w spokoju. Wejście na pokład samolotu wydawało mi się teraz jeszcze trudniejsze, biorąc pod uwagę, jak się zakończyło nasze ostatnie spotkanie z Keiranem.
– Hej.
Oderwałam wzrok od drgającej ręki i skupiłam go na mojej zatroskanej przyjaciółce.
– Co on znowu zrobił? – Po jej ostrym tonie poznałam, że nie odpuści. Rozejrzałam się, ale ciocia zniknęła.
– Skąd pomysł, że to on coś zrobił, a nie ja? – Nie zamierzałam ponosić winy za naszą kłótnię, ale miałam już dosyć tego, że ludzie traktują mnie jak dziecko, gdy chodziło o niego.
– To chyba nie ma znaczenia, prawda? Ty tu jesteś, a jego nie ma. A powinien.
– Pokłóciliśmy się wczoraj.
– O co?
– Sama chciałabym wiedzieć.
– Nie rozumiem – odezwała się zniecierpliwiona.
– Keiran nie chce, żebym wyjeżdżała. To chyba dla niego zbyt wiele. – Niestety nie tylko dla niego to było takie trudne. Gdy dotarło do mnie, jak samolubnie się zachował, mój gniew przybrał na sile.
– Czy na pewno jesteście gotowi na związek na odległość?
– Nie wiem, Will. Kilka miesięcy temu traktował mnie jak swoją ofiarę, a nie dziewczynę. Nie mam żadnego doświadczenia, ale sądziłam, że przy mnie będzie. – Do jasnej cholery… Dlaczego mówiłam, jakbyśmy ze sobą zerwali, a nie tylko się pokłócili?
– Ktoś powinien kopnąć go w chuja.
Nie chciałam się roześmiać, ale nie mogłam się powstrzymać. Złapałam się za boki i zgięłam wpół, śmiech wstrząsał całym moim ciałem. Nie chodziło o to, co powiedziała, tylko o frustrację na jej twarzy. Willow mocno ściągnęła brwi.
– Dziewczyny? – zawoła ciocia, podchodząc do nas z butelką wody. – Czas na odprawę.
Jeszcze raz rozejrzałam się po tłocznym parkingu, mając nadzieję, że Keiran jednak zmienił zdanie i uratuje moje łamiące się serce.
Dziesięć minut później pomachałam cioci na pożegnanie i odnalazłyśmy z Willow nasze miejsca. Przyjaciółka natychmiast wyciągnęła szkicownik, a ja odchyliłam głowę i zamknęłam oczy.
Nagle ktoś zaczął krzyczeć i zrobiło się jakieś zamieszanie po drugiej stronie samolotu. Czułam nadchodzący przypływ łez, ale Keiran Masters mnie przed nim uratował.
– Proszę pana! Nie może pan wejść na pokład samolotu bez biletu. Proszę pana!
Willow spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
– O nie – jęknęła z niedowierzaniem i uderzyła głową o oparcie.
Przełknęłam ślinę, starając się nie uśmiechnąć. Przyjaciółka domyśliła się moich emocji i posłała mi spojrzenie, jakby chciała powiedzieć, że mi odbiło. Możliwe, ale podskórnie przeczuwałam, kto jest odpowiedzialny za ten stan.
Moje podejrzenia zostały potwierdzone, a serce przyspieszyło, gdy stanął przede mną Keiran Masters.
Włosy miał w nieładzie, rozbieganym wzrokiem przesuwał po wszystkich miejscach w samolocie. Dyszał ciężko, jakby właśnie skończył długi bieg. Kiedy mnie zauważył, zamarł. Desperację na jego twarzy zastąpiła niepewność, a potem zaborczość. W jednej chwili znalazł się przy mnie i przyklęknął.
– Lake.
– Lepiej, żebyś w tym momencie zaczął błagać – mruknęła Willow obok. Oczy miała zamknięte, twarz rozluźnioną, jakby jego obecność ukoiła ją tak samo jak mnie.
– Jeśli Lake będzie słuchać, jestem gotowy błagać. – Spojrzał mi głęboko w oczy.
• Miesiąc później •
Podrygiwałam zniecierpliwiona, czekając, aż Willow pozbiera swoje kolorowe długopisy. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.
Właśnie zaczęłyśmy pierwszy rok studiów i wybrałyśmy ogólny kierunek, więc razem chodziłyśmy na trzy wykłady z pięciu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym miała zacząć pierwszy rok studiów z dala od chłopaka i w dodatku bez przyjaciółki.
– Willow, możesz się pospieszyć?
– Jezu, Lake. Co z tego, że spóźnisz się na randkę na Skypie. Przecież on i tak będzie później wydzwaniał do ciebie milion razy.
– Nie jest taki zły.
– Och, wierz mi, jest. Ale to chyba nawet słodkie z jego strony.
Keiran zawsze był apodyktyczny, ale dzięki rozłące stał się bardziej czuły. Nie znałam go od tej strony.
Sheldon twierdziła, że to normalne w przypadku chłopaków, którzy uważali, że ktoś lub coś do nich należy. Keiran już oznaczył swoje terytorium, ale nie mógł go teraz chronić, dlatego był taki niespokojny.
Jej słowa.
Nie wiedziałam, czy mam wziąć jej komentarz za prawdę objawioną, czy uznać, że po prostu przemawiają przez nią ciążowe hormony. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że będzie mieć dziecko i że mój postrzelony chłopak przekonał ją, by nie usuwała ciąży.
Jeśli to w ogóle możliwe, dzięki temu zakochałam się w nim jeszcze bardziej. Jako dziecko znał tylko śmierć. Nigdy nie sądziłam, że jako dorosły tak bardzo będzie cenić życie.
Willow wreszcie skończyła się pakować i dołączyła do mnie przy drzwiach.
– Przepraszam, ale nie mogę iść dzisiaj z tobą na lunch. Na następnych zajęciach mam test i muszę ogarnąć tyle materiału, ile się da.
– Kujonka – wytknęłam jej żartobliwie.
– Skoro tak mówisz… Byłabyś taka sama, gdybyś tak bardzo się nie zafiksowała na punkcie…
– Hej.
Willow i ja podskoczyłyśmy, słysząc głęboki głos Keirana. Stał na korytarzu z rękami w kieszeniach i uśmiechał się zawadiacko.
– Cześć, Willow – rzucił wymownie. Na pewno usłyszał jej komentarz.
Przyjaciółka przewróciła oczami i pomachałam mu na pożegnanie. Keiran znał ją na tyle, by się nie obrażać za jej złośliwości. Willow cierpiała i wszyscy łącznie z nią byli tego świadomi.
Keiran w końcu na mnie spojrzał i natychmiast zrobiło mi się gorąco. Oboje zamarliśmy, nie mogąc oderwać od siebie wzroku.
– Cześć.
Dopiero po kilku chwilach dotarło do mnie, że się odezwał.
– Cześć. – Nie mogłam wydusić nic więcej, bo miałam problem z oddychaniem.
To był mój pierwszy romantyczny związek.
Mój pierwszy chłopak.
Pierwsza miłość.
Zmieniłam się w totalnego mięczaka.
– Czy możecie przestać na siebie patrzeć tak, jakbyście mieli się na siebie rzucić? Można by zajść w ciążę od samego gapienia się na was.
– Willow!
Nie powinnam być zaskoczona, bo Willow zawsze mówiła to, co ślina przyniosła jej na język. Ognisty charakter pasował do koloru jej włosów.
Przewróciła oczami.
– Wracam do krainy kujonów. Kupiłam środek odkażający, więc pamiętajcie, żeby po sobie posprzątać i wyczyścić każdą powierzchnię. Bo wiecie, niektórzy ludzie na przykład jedzą ze stołu.
Odeszła żwawym krokiem, śmiejąc się pod nosem. Zerknęłam na Keirana, który wyglądał, jakby z trudem zachowywał powagę.
– Nie prowokuj jej.
W jego lekko przymkniętych oczach widziałam żar.
– A co, nie chciałabyś, żebym wziął cię na każdej powierzchni?
O kurwa.
– W takim razie przestań się na mnie gapić, jakbyś tego chciała.
– A jak mam na ciebie patrzeć?
Roześmiał się i w końcu do mnie podszedł.
– Wiesz, o niczym innym nie marzę – dotknął palcami moich włosów – ale odpowiedzialny mężczyzna najpierw powinien nakarmić swoją kobietę.
– Kiedy zrobiłeś się taki szarmancki?
Uśmiechnął się szerzej.
– Może po prostu chcę być dla ciebie lepszy. – Wyciągnął do mnie rękę, a ja bez wahania ją złapałam. Zatraciłam się w szczerych emocjach, które widziałam w jego oczach.
Zaprowadził mnie do najbliższej stołówki. Niestety była to Brady Hall. Nie chciałam tutaj jeść, bo zawsze przesiadywały tu same mięśniaki, ale stwierdziłam, że Keiran może się tu odnaleźć. Sportowcy zawsze zachowywali się głośno i niestosownie. Zawsze gwizdali i wykrzykiwali sugestywne komentarze za mną i Willow.
Po namyśle…
– Skarbie?
– Tak? – Keiran otworzył dla mnie drzwi.
– W sumie to nie jestem zbyt głodna.
Spojrzał na mnie zaskoczony, a potem się uśmiechnął.
– Nie ściemniaj – powiedział, myśląc, że pewnie nie mogę doczekać się seksu. Złapał mnie za nadgarstek i wciągnął do środka. Podeszliśmy do kasy. Okazałam legitymację studencką, a Keiran zapłacił gotówką. Gdy wzięliśmy jedzenie, modliłam się, by mięśniaki już sobie poszły. Jutro czekał ich mecz, więc dzisiaj byli najbardziej nabuzowani.
Po dotarciu do stolika zrozumiałam, że nikt nie wysłuchał mojej modlitwy. Dlaczego musieliśmy przyjść akurat tutaj? Przecież na terenie uczelni były jeszcze dwie stołówki.
– Skarbie, jeśli jeszcze raz będę musiał cię zawołać, poczujesz moją rękę na tyłku, ale nie tak, jak to sobie wyobrażałaś.
– Hm? Co?
– Co się dzieje? Dlaczego jesteś taka spięta?
– Och, bez powodu.
Zacisnął szczękę i domyśliłam się, że moje kłamstwo mu nie umknęło. Potrafił czytać z mojej twarzy jak z otwartej księgi.
– Masz mnie nigdy nie okłamywać. Rozglądasz się, jakbyś się bała, że ktoś zaraz na ciebie naskoczy. Czy ktoś cię źle potraktował? – Teraz to on się rozejrzał, jakby szukał sprawcy. Skupił wzrok na znajdującym się niedaleko stoliku futbolistów i zmrużył oczy. Powinnam była się domyślić, że na to wpadnie. – To oni? – zapytał przez zaciśnięte zęby i skinął głową w stronę zawodników.
– Nie rozumiem pytania. – To było kolejne kłamstwo. Rozumiałam i wiedziałam również, co się stanie, jeśli potwierdzę jego podejrzenia. Keiran znajdował się na obcym terenie, był sam, a tamci mieli przewagę liczebną. Mięśniaki zawsze trzymają się razem, na dobre i złe. Keiran miał tego świadomość, bo też taki kiedyś był, ale w tej chwili dyszał ciężko i wiedziałam, że bronienie mojego honoru jest ważniejsze.
– Lake, nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Wierzysz mi?
– Tak, Keiran, i właśnie to przeraża mnie najbardziej. Czasami lepiej jest po prostu odpuścić.
Gdy tylko te słowa opuściły moje usta, usiadł obok mnie rozgrywający drużyny.
– Cześć, piękna.
Przewróciłam oczami. Chłopak wiele razy pytał mnie o imię, ale ja nigdy nie chciałam mu go zdradzić. Wolałam go nie zachęcać, bo byłoby jeszcze gorzej.
– Kiedy umówisz się ze mną na randkę? – zapytał Sean.
– Chcesz ją dokądś zabrać po tym czy przed tym, jak złamię ci kark?
O cholera.
Panika zastąpiła irytację, kiedy na czole Keirana zauważyłam pulsującą żyłkę, która nie zwiastowała niczego dobrego. Sean ani na chwilę nie oderwał wzroku od moich piersi i właśnie popełnił katastrofalny błąd, bo mnie dotknął. Nigdy wcześniej nie był tak śmiały, ale oczywiście musiał to zrobić w tym momencie.
Keiran podniósł się z krzesła. Myślałam, że przeniesie się do innego stolika, on jednak złapał Seana za gardło i przyciągnął go do siebie.
Zerwałam się na równe nogi w tym samym momencie, co cała drużyna futbolowa. Wszyscy w stołówce ucichli, łącznie z pracownikami. Keiran nie miał żadnego wsparcia, a właśnie trzymał za gardło gwiazdę futbolu.
Byłam pewna, że to się źle dla niego skończy.
Szybko zgarnęłam ze stołu widelec. Lepszej broni nie miałam, ale jeśli trafiłabym w odpowiednie miejsce, mogłam wyrządzić sporą szkodę. Byłam gotowa chronić Keirana równie zaciekle, co on mojego honoru.
– Popełniasz wielki błąd, koleś. Sugeruję ci, żebyś go puścił, bo inaczej drużyna futbolowa nie oszczędzi ci bólu – odezwał się ktoś.
– Bólu? – Keiran na oczach całej stołówki zmienił się w najbardziej przerażającą wersję siebie. Bez ostrzeżenia kopnął chłopaka i posłał go na podłogę. Płynnym ruchem złapał Seana za prawą rękę i wygiął ją pod dziwnym kątem, aż chłopak zawył. Przypomniałam sobie podobną sytuację, kiedy Keiran powstrzymał Trevora w damskiej szatni, gdy ten usiłował mnie zgwałcić. – Coś wam powiem o bólu. Wasz, jak się domyślam, rozgrywający poczuje ból wtedy, kiedy złamię mu rękę jak zapałkę. A wy będziecie cierpieć jutro, kiedy przegracie mecz, bo on nie potrafi stwierdzić, że laska należy do kogoś innego.
– Nie wierzę ci. – Jerald, jeden ze sportowców, nakazał drużynie otoczyć Keirana. Mój niepokój sięgnął zenitu. Zacisnęłam dłoń na broni, która teraz wydawała mi się żałosna. Zastanawiałam się, czy w ogóle udałoby mi się dotrzeć do nich na czas.
Keiran został otoczony, mimo to nie ruszył się i nie odezwał.
Jeden z największych graczy wyszedł z szeregu. Już chciałam ostrzec Keirana, bo wydawało mi się, że go nie zauważył. On jednak jeszcze mocniej pociągnął za ramię Seana i chłopak krzyknął z boleścią. Jerald zaczął grozić Keiranowi. Sądząc po tym, jak ramię zostało wygięte, jeszcze chwila, a kość pęknie. Właściwie już teraz wydawało mi się, że jego ramię w takim stanie do niczego się jutro nie nada.
To się nie mogło skończyć dobrze.
Nawet jeśli Keiran wyjdzie z tego cało, ludzie się na mnie uwezmą i zostanę wyrzutkiem. Znowu.
– Jego ramię długo tak nie wytrzyma – zauważył drwiąco Keiran.
– Kurwa! – Twarz Jeralda zrobiła się czerwona ze złości, podczas gdy Keiran wydawał się opanowany, jakby wcale nie groził komuś połamaniem kończyny przy świadkach.
– Proszę – jęknął Sean.
– Wiesz, co robić – oznajmił Keiran.
– Odsuńcie się! Odsuńcie!
Wszyscy natychmiast się wycofali. Teraz oddychało mi się lżej, ale zagrożenie jeszcze nie minęło.
Keiran puścił chłopaka, więc co powstrzyma ich teraz przed atakiem?
– Lake. – Skupiłam wzrok na swoim chłopaku. – Idź do wyjścia, skarbie.
– Nie.
– Lake – powtórzył groźnie.
– Nie zostawię cię tu samego.
– Jeśli coś ci się stanie, sytuacja skończy się znacznie gorzej. Idź.
Westchnęłam rozdarta.
I co ja mam teraz zrobić? Co robić?
– Co tu się, u diabła, wyprawia? – Trener drużyny minął mnie pędem, a za nim podążało dwóch ochroniarzy. Wszyscy się odsunęli, zostawiając nas samych.
Keiran zaraz zostanie aresztowany. Teraz już się o niego nie bałam. Byłam wściekła i chciałam wbić mu ten widelec w mózg, żeby wygrzebać z niego resztki rozumu.
Wiedziałam, że ktoś musiał nakablować. Z drugiej strony nic dziwnego – w końcu Keiran niemal złamał chłopakowi rękę… za to, że tamten mnie złapał. Na samą myśl o dotyku tego gnoja skóra mi ścierpła.
– Nic, trenerze. Tylko się wygłupiamy – odezwał się Jerald, nie odrywając wzroku od Keirana.
– To dlaczego mój rozgrywający trzyma się za ramię? I kim ty, kurwa, jesteś? – warknął trener do Keirana.
Mój chłopak uśmiechnął się drwiąco. Wiedziałam, że gdyby mógł, wyciągnąłby rękę i poklepał mężczyznę po głowie.
– Chłopcze, oby ta ręka nie była złamana! Ochrona! Wyprowadźcie tego gówniarza z mojej stołówki.
Ochroniarze chcieli podejść do Keirana, ale on posłał im takie spojrzenie, że stężeli i sięgnęli do paska spodni. Oby się nie okazało, że szkolna ochrona nosi przy sobie broń.
Keiran zignorował ich i złapał mnie za rękę, a potem wyprowadził ze stołówki. Kiedy zostawiliśmy budynek w tyle, wciąż nie mogłam wyjść z szoku.
– Nie mam pojęcia, dokąd mam iść, skarbie. Ogarnij się.
Jego spokojny ton wyrwał mnie z transu. Szybko wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku.
– Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.
– Czy ty go bronisz?
– Nie, bronię siebie! Teraz nie będę mogła się pokazać na uczelni. On jest gwiazdą futbolu.
– Czyli co? Miałem mu pozwolić cię dotykać tylko dlatego, że potrafi rzucać piłkę? To się już nigdy więcej nie powtórzy, Lake.
– Ale ty czasami jesteś nieznośnym kutasem! Sean jest nieszkodliwy. Nie mogłeś po prostu odpuścić?
– Trzeba było cię chronić, więc nie. – Jego głos złagodniał. Obym tylko nie uległa. Ta sytuacja mogła się skończyć o wiele gorzej. Keiran nigdy nie wygrałby z całą drużyną, a jeśliby to zgłosili, znowu trafiłby do więzienia.
– Jesteś pewien, że nie zrobiłeś tego z zazdrości?
– Tak, to też był powód.
Wybuchnęłam śmiechem. Był taki uroczy i dumny. Szkoda tylko, że nie z tego, co potrzeba.
– Co ja mam teraz zrobić, Keiran? Znowu zostanę szkolnym wyrzutkiem.
Zamiast odpowiedzieć, przyciągnął mnie bliżej siebie. Mimowolnie złapałam go za szyję i zaciągnęłam się jego zapachem.
– Ucieknij ze mną.
– To nie jest odpowiedni moment, żeby dobierać mi się do majtek. Straciłeś ten przywilej, kiedy postanowiłeś zrobić komuś krzywdę i niemal zostałeś za to aresztowany.
– Mówię poważnie.
– A niby dlaczego mielibyśmy uciec? Dokąd?
– Chcę, żebyś wróciła ze mną do Arizony. Już nie mogę dłużej wytrzymać, Lake. Naprawdę się, kurwa, starałem, ale to na nic.
– Nie mogę tak po prostu opuścić uczelni.
– Chcę, żebyś była blisko mnie. Chcę mieć cię w swoim łóżku. Chcę patrzeć na ciebie i dotykać cię codziennie.
– Ale co ze studiami?
– Uczelnia w Arizonie też nie jest zła.ROZDZIAŁ 1
• Pięć lat później •
Lake
Popełniłam błąd. Przez ostatnie siedem miesięcy czułam się jak przestępczyni. Byłam odpowiedzialna za śmierć Mitcha Mastersa, ojca mojego byłego oprawcy, a teraz chłopaka. Ten człowiek był złem wcielonym i stanowił zagrożenie dla Keirana.
Musiałam coś udowodnić i ochronić ukochanego.
Keiranowi nie udało się mnie zniszczyć, ale możliwe, że ja zniszczyłam jego.
– Jeśli nie stać pani na prawnika, załatwimy kogoś z urzędu. – Policjant, który mnie aresztował, odczytywał przysługujące mi prawa, ale ja się na tym nie skupiałam i nie martwiłam o siebie, bo wiedziałam, co stanie się za pięć… cztery… trzy… dwa…
– Zabieraj od niej łapy!
Mocno zacisnęłam powieki, modląc się, żeby odpuścił. To nie jego policja ścigała. Ja ugrzęzłam w bagnie po uszy, ale jeśli on zaatakuje policjantów, którzy tylko wykonywali swoje obowiązki, znajdzie się w jeszcze większych tarapatach niż ja.
– Ty skurwielu!
– Łap go!
Obróciłam się. Dash i Keenan rzucili się za Keiranem, który szedł w moją stronę z niepohamowaną złością. Pozostali policjanci już wyciągnęli broń i krzyczeli ostrzegawczo. Wiedziałam, że gdyby nie jego brat i najlepszy przyjaciel, Keiran by się nie powstrzymał. Musieli go popchnąć i przycisnąć siłą do ziemi. Skrzywiłam się, ale Keiran chyba nawet tego nie zauważył. Skupiał wzrok na mnie, a w jego oczach widziałam gniew i niedowierzanie.
– Wujku Keke – zawołała Kennedy łamiącym się głosem. Zamieszanie i najazd chyba całego wydziału policji wybudził ją ze snu. Sheldon mocno trzymała córkę w ramionach. W oczach przyjaciółek widziałam łzy. Willow trzymała się za duży brzuch. Chybabym umarła, gdyby przeze mnie coś się stało jej dziecku. Nie poradziłabym sobie z poczuciem winy.
– Lepiej go ogarnijcie, bo sam trafi do aresztu. Mamy tam dużo miejsca.
– Zajmiemy się nim, panie władzo – warknął Keenan. Wiedziałam, że tak naprawdę chciał go nazwać o wiele gorzej, ale pilnował się ze względu na swoją narzeczoną i córkę stojące niedaleko. Przynajmniej jeden z nich myślał trzeźwo.
Zostałam zaprowadzona do policyjnego wozu, jeszcze raz zerknęłam na Keirana. Nie miałam pojęcia, co się dalej wydarzy, ale nie żałowałam tego, co zrobiłam. Miałam tylko nadzieję, że on mi wybaczy.
• Kilka godzin wcześniej •
– To co, Will? – Keenan odchrząknął i się uśmiechnął, a ja po prostu wiedziałam, że zaraz powie coś głupiego. Dzisiaj wszyscy zebrali się w salonie Keenana i Sheldon. – Jak to jest być w ciąży?
Jęknęłam, bo przypomniałam sobie, jak bardzo rozemocjonowana była Sheldon na tym samym etapie ciąży. Keenan nie miał pojęcia, w co się wpakował. Keiran i ja wymieniliśmy spojrzenia, ale już było za późno.
– Jakbym miała w macicy kosmitę.
– Naprawdę? Zawsze sądziłem, że to bardziej przypomina motyle w brzuchu.
Keiran jęknął.
– To dlatego, że nie masz macicy.
– To prawda, ale…
– Nie – ciągnęła, jakby wcale się nie odezwał. – Wy tylko wtykacie fiuta tam, gdzie nie trzeba, a przez późniejsze dziewięć miesięcy nic nie musicie robić.
– Skarbie… – upomniał ją Dash, ale Willow posłała mu mordercze spojrzenie.
– Nawet nie zaczynaj. Jest gorąco i czuję się jak wieloryb pływający na pustyni.
– Jesteś piękna.
– Daruj sobie, Chambers. I tak dzisiaj zamoczysz, nie musisz lizać mi dupy.
Tym razem przesadziła – nieważne, że była w ciąży. Nozdrza Dasha zafalowały, a on się nachylił i wyszeptał jej coś do ucha. Niestety byłam na tyle blisko, że wszystko słyszałam.
– Jeśli nie będziesz się zachowywać, to dzisiaj nie będzie żadnego lizania, tylko dostaniesz po dupie.
Willow się zaczerwieniła i schyliła głowę, a Dash uśmiechnął się z zadowoleniem. To niesamowite, że dwie tak bardzo niepasujące do siebie osoby mogą tworzyć tak udany związek. Widać było, że Dash uwielbia przejmować kontrolę, a Willow lubi go do tego zmuszać.
– Myślałem, żeby nauczyć Ken grać w koszykówkę.
– Nie sądzisz, że jest trochę za wcześnie? Ma za małe ręce, musiałaby trzymać piłkę w obu – oponowała Sheldon.
– Ale jedną już może kozłować. Kiedyś trzeba zacząć, a jeśli ma grać w drużynie Lynxów na pozycji skrzydłowej, to musi zacząć trenować jak najwcześniej.
– Hola, hola. A skąd pomysł, że ona w ogóle będzie grać na pozycji skrzydłowej? Zostanie obrończynią.
– Och, a niby którą? – zapytał Keiran, mrużąc oczy.
– Oczywiście, że rzucającą. – Keenan wzruszył ramionami, jakby już postanowił.
– Zabawne, bo ja myślałem, że lepiej się sprawdzi jako rozgrywająca. Jest urodzoną przywódczynią.
– To mój dzieciak i ja decyduję – odpowiedział dumnie Keenan.
– Doprawdy? – warknęła Sheldon. Chłopaki ją zignorowali i kłócili się dalej.
– Stary, ona będzie grać dla drużyny Liberty – oznajmił Dash. Nie chciał odpuścić.
– No nie wiem. Lynx to lepsza drużyna. Miałaby większą szansę na sukces.
– Zgadzam się, ale powinna grać na pozycji skrzydłowej, a nie obrończyni.
– Wiem, jak to rozwiążemy. – Dash się wyszczerzył.
– Jak?
– Przebierzcie się.
Wszyscy wstali jednocześnie. Keenan pobiegł na górę, a Keiran i Dash przepychali się w drodze do wyjścia. Sheldon westchnęła ciężko i wskazała kciukiem za siebie.
– Oni są nienormalni, prawda?
– Mam nadzieję, że Dash nie uważa, że może decydować za naszego syna.
– Oczywiście, że tak uważa. Jest podobny do naszego ojca, czy mu się to podoba, czy nie. Jedyna różnica jest taka, że on nie zachowuje się jak skończony dupek.
– Znowu rozmawialiście o prawach do opieki nad Kennedy?
Sheldon prychnęła i zerknęła nerwowo na schody. Pokręciła głową, bo najwyraźniej nie chciała o tym rozmawiać, jeśli Keenan mógł coś słyszeć. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale jej rodzice zażądali prawa do opieki nad dzieckiem w przypadku śmierci Sheldon. A kiedy ona się na to nie zgodziła, zagrozili, że usuną ją z testamentu, dopóki nie zmieni zdania.
– Nadal mu o tym nie powiedziałaś?
– Żeby przy spotkaniu z rodzicami doszło do jeszcze większej kłótni? Przecież wiesz, że on jest w gorącej wodzie kąpany.
– Trafna uwaga, ale z drugiej strony wkrótce na pewno się o tym dowie.
– Keenan jest świetnym ojcem. Dlaczego twoi rodzice mają z nim problem?
– Uważają, że znowu da nogę, jak stwierdziła moja matka.
– Ale o co chodzi? – zapytała Willow, marszcząc brwi, zdezorientowana. – Keenan uciekł, gdy się dowiedział, że jesteś w ciąży?
Sheldon spuściła wzrok i pokręciła głową.
– Zniknął tej nocy, gdy Kennedy została poczęta.
– Myślisz, że by został, gdyby o niej wiedział?
– Jestem pewna, że za nic na świecie by nie zniknął.
– Hej, Shelly! – Keenan zbiegł po schodach, trzymając w ramionach śpiącą Kennedy jak bombę, która zaraz ma eksplodować. – Twoja córka znowu zmoczyła się w łóżku. Zajmiesz się tym? – Podał dziecko swojej kobiecie i rzucił się do drzwi, zanim Sheldon zdążyła odpowiedzieć.
– Keenan, ty dupku!
– O tak – podsumowała Willow z beznamiętną miną. – Tytuł ojca roku gwarantowany.
Sheldon westchnęła ciężko i zabrała Kennedy na górę, żeby ją umyć, więc ja postanowiłam wyjść na zewnątrz. Z podwórka dobiegały krzyki, przekleństwa i dźwięk rytmicznego kozłowania.
– O rany. – Willow sapnęła z zachwytem. Na chwilę oślepił mnie widok trzech imponujących nagich klat opływających potem. Chłopaki zaciekle walczyli o piłkę. Nie byłam pewna, czy w koszykówkę da się grać w trzy osoby, ale widocznie zasady nie miały dla nich znaczenia.
Keenanowi udało się wyrwać piłkę bratu i przy okazji go popchnął. Skrzywiłam się, widząc bolesny upadek Keirana. On jednak szybko się pozbierał i przejął piłkę w trakcie rzutu. Keenan przeklął i zaatakował go razem z Dashem. Oglądanie Keirana w akcji, bez koszulki działało na mnie pobudzająco. Pot zebrał mi się między piersiami, mój oddech przyspieszył.
Dash i Keenan go osaczyli. Przesuwał między nimi wzrokiem, szukał jakichś słabych punktów. Wydawało mi się, że tym razem nie uda mu się wyjść z opresji, ale wtedy on puścił do mnie oko i wykonał ruch.
Piłka poleciała w powietrze. Keiran wbił pięść w kaloryfer Dasha i łokieć w rzymski nos Keenana, a potem przepchnął się i złapał piłkę, gdy oni jęczeli z bólu.
– Hej! – krzyknęła Willow. – Tak nie wolno. – Obróciła się do mnie, jej oczy płonęły tak samo jak ogniste włosy. – Może tak robić? – Pokręciłam głową, udając zatroskanie, chociaż starałam się ukryć uśmiech, bo Keiran zaliczył kosza i obrócił się do mnie z zarozumiałym uśmiechem.
– No dalej, lamusy. Gramy czy pijemy herbatkę?
Dash pierwszy rzucił się na Keirana i powalił go na ziemię. Udało mu się go uderzyć w szczękę, a potem Keenan odepchnął kumpla i również przyłożył mojemu chłopakowi. Skrzywiłam się. Zaczęli się okładać pięściami.
– Co tu się dzieje? – zapytała Sheldon, gdy znalazła się na podwórku.
– Keiran rzucił kosza, a potem zaczęli się bić.
Sheldon uniosła brwi, w jej oczach błysnęła furia.
– Czy oni wiedzą, że są dorosłymi facetami, a nie nastolatkami?
Skinęłam głową w stronę jatki. Keenan przyłożył Keiranowi pięścią w krocze, a Dash przewrócił Keenana na ziemię.
– Możesz spróbować im to wyjaśnić. Życzę powodzenia.
Obserwowałam, jak Sheldon i Willow bezwstydnie manipulują swoimi facetami.
Sheldon fuknęła i podeszła do nich.
– Keenan, mam ochotę na seks.
W jej głosie nie było ani odrobiny pożądania, ale on i tak przestał okładać Dasha i skupił na niej uwagę.
– Ja spadam – oznajmił i wstał.
To by było na tyle, jeśli chodzi o przyszłość jego córki.
Kiedy otoczył Sheldon ramieniem i zaczął gryźć ją po szyi, ona obróciła się w naszą stronę z uśmiechem.
– Życzę powodzenia z waszymi.
– Dash, stopy mnie bolą i jestem głodna – jęknęła celowo Willow.
– Moja kobieta mówi, że już nie mogę się bawić. – Dash uderzył Keirana po raz ostatni, aż głowa mu odskoczyła na bok, a potem się podniósł. Patrzyłam, jak odchodzą, i dopiero potem zauważyłam, że Keiran mnie obserwuje. W jego oczach dostrzegałam iskrę, którą znałam aż za dobrze. Czułam, że robi mi się jeszcze bardziej gorąco.
– Widziałem, jak na mnie patrzysz.
– Niby jak? Ja tylko skupiłam się na tym, że Dash próbuje ci podbić oko.
– Widziałem – upierał się zachrypniętym tonem. Zmniejszył dystans między nami i oparł mnie o słupek.
– Jesteś spocony.
– Podoba ci się to.
– To, że zalewasz mnie śmierdzącym potem? A niby dlaczego miałoby mi się to podobać?
– Bo to ci przypomina, że mogę cię zerżnąć tak mocno, że nie będziesz w stanie oddychać i się ruszać, gdy już z tobą skończę.
– Ty świntuchu. – Chciałam być zniesmaczona, serio, ale spocony wydawał się taki seksowny.
Uśmiechnął się i przycisnął ciało do mojego. Teraz drążek wbijał mi się w plecy, ale prawie go nie czułam – koncentrowałam się na jego twardym ciele. Keiran przygryzł mój podbródek i wyszeptał:
– Mógłbym cię teraz zerżnąć.
– Ale jesteś cały posiniaczony – zauważyłam kusicielsko. – Mogłabym ci zrobić krzywdę. – Zatrzepotałam rzęsami. Byliśmy już ze sobą szmat czasu, ale on wciąż lubił mnie gonić. A ja chciałam być jego ofiarą.
– Podnieś ręce i złap za drążek.
Posłuchałam go. Ani chwilę nie odrywając ode mnie wzroku, rozpinał mi spodenki. Poczułam jego palec przesuwający się po wrażliwej skórze na mojej talii i westchnęłam. Przez to, że musiałam unieść ręce, koszulka mi się podciągnęła, więc mógł mnie tam dotknąć.
– Masz taką miękką skórę.
Boże, a on miał głos jak aksamit. Taki głęboki i gładki. Ściągnął mi spodenki razem z majtkami i teraz od pasa w dół byłam naga.
– Ktoś nas może zobaczyć.
– Niech patrzą. – Przykucnął i założył sobie moje nogi na ramiona. Opuściłam jedną rękę i przesunęłam palcami po jego włosach. Pragnęłam zamknąć oczy, zatracić się w tej chwili, ale jeszcze bardziej chciałam na niego patrzeć.
– Kennedy może nas zobaczyć. – Zamknij się! Zamknij!
Rzucił mi karcące spojrzenie i ponownie umieścił moją rękę na drążku.
– Nie pozwolą jej wyjść.
– Skąd wiesz?
– Bo za nimi nie poszliśmy. Domyślą się.
– I to cię podnieca, prawda? – zażartowałam, ale robiłam to specjalnie, żeby go zirytować.
– Ty mnie podniecasz. A teraz się zamknij.
Wolałam, żeby mówił dalej. Dotyk jego oddechu na mojej skórze był niemal tak samo przyjemny jak muśnięcia języka. Chciałam, by zrobił mi dobrze.
I tak też się stało.
Keiran z pasją ssał mnie przy drążku, gdzie każdy mógł nas zobaczyć. Głębokie pchnięcia jego języka i myśl o tym, że ktoś mógłby nas przyłapać, jeszcze bardziej mnie podnieciły. To było niebezpieczne. Dyszałam i jęczałam jego imię, nie przejmując się tym, że możemy mieć widownię.
– Keiran, proszę – błagałam, kiedy już nie mogłam wytrzymać.
W odpowiedzi jęknął i zaczął ssać moją łechtaczkę, aż krzyknęłam z rozkoszą. Przytrzymał mnie mocniej, bo rzucałam się przy drążku, szczytując. Nie przestawał pieścić językiem mojej pulsującej szparki.
– Ja pieprzę – wydyszałam ciężko. – Zerżnij mnie, teraz.
Błyskawicznie zdjął spodenki, podciągnął mnie i wszedł bez zabezpieczenia.
– Cholera – warknął.
Zerżnął mnie tak, że aż trząsł się wbity w ziemię drążek, po czym się ubraliśmy i wróciliśmy do domu. Keiran wykorzystał ostatnią okazję, żeby złapać mnie za tyłek, a potem weszliśmy do salonu. Wszyscy już tam byli i udawali, że wcale nie wiedzą, co właśnie zrobiliśmy. Kennedy zauważyła nas jako pierwsza. Przestała się bawić swoim żółwiem ninja i owinęła rączki wokół moich nóg.
– Cześć, ciociu Lake.
– Hej, kochanie.
– Pobawimy się żółwikami?
– Oczywiście. – Podążyłam za nią do kącika z zabawkami. Kątem oka widziałam, że Keiran zajmuje miejsce, z którego miał na mnie dobry widok. Miałam wrażenie, że to jego nawyk jeszcze z czasów, gdy mnie dręczył. O dziwo, już nie czułam się zagrożona – wręcz przeciwnie, dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. – Mogę być Mikeyem?
– Nie, tym. – Podała mi żółwia z niebieską bandaną i wyjaśniła zasady zabawy najlepiej, jak tylko mogła to zrobić czterolatka.
Przez resztę popołudnia bawiliśmy się z Ken żółwiami, a potem mała musiała iść spać.
Później niespodziewanie odwiedziła nas Di.
Sheldon zaczęła niechętnie ją akceptować, ale wciąż dało się wyczuć między nimi napięcie. Nikt nie wiedział, dlaczego Sheldon ma z dziewczyną taki problem. Moja przyjaciółka chyba sama nie była tego pewna. Kiedy Di nie była wredna, potrafiła być pociągająca.
Tego dnia wszyscy poczuliśmy potrzebę, by spędzić wspólnie czas, więc zamówiliśmy pizzę, skrzydełka i urządziliśmy sobie wieczór filmowy, ale wkrótce zwyczajne spotkanie zmieniło się w naradę, podczas której omawialiśmy strategię.
– Wciąż nie wiemy, kto porwał Kennedy i zabił Johna.
– O czym ty mówisz? Przecież to była tamta wariatka. Sorry, Di.
– Nie szkodzi – odparła.
Gdy Keenan odwrócił wzrok, Di wycelowała skrzydełkiem w jego głowę. I trafiła.
– To nie była Esmerelda. Kiedy zostaliśmy porwani, zapytałem ją o to. Skoro nie skorzystała z okazji i nie przechwalała się, że zajęła się moimi bliskimi, to nie mogła tego zrobić. Powiedziała tylko, że nie miała okazji, bo wtedy Kennedy już by nie żyła, a ja cierpiałbym jeszcze bardziej.
– Cholera – wymamrotał Keenan. Zwrócił się do Di: – Mój błąd, Di. Twoja matka jest popierdoloną wariatką.
Dziewczyna pokazała mu środkowy palec i nachyliła się.
– Nadal mamy jeden spory problem.
– Kurwa! Muszę znaleźć odpowiedzi, i to szybko.
W tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do domu wpadł chyba cały oddział policji, wykrzykując, że mamy paść na ziemię.
Wszyscy unieśli ręce. Założyliśmy, że zjawili się po Keirana, ale ku naszemu zdziwieniu policja go minęła i zakuła w kajdanki mnie.
– Lake Monroe, jesteś podejrzana o zabójstwo Mitchella Mastersa. Masz prawo zachować milczenie…
• Obecnie •
– Muszę przyznać, Monroe, że nieczęsto trafiają do nas takie jak ty. Jestem również świadomy, że nie pierwszy raz trafiłaś tutaj z powodu morderstwa. – Popatrzyłam na detektywa, a on ciągnął dalej: – Pięć lat temu byłaś świadkiem strasznej zbrodni. Dwójka twoich kolegów z klasy została spalona żywcem. – Popatrzył wymownie na grubą teczkę leżącą na stole. – Anya Risdell i Trevor Reynolds.
– Pamiętam to. O co panu chodzi?
– Oboje wiemy, że nie zamordowałaś Mitcha Mastersa, więc lepiej powiedz mi prawdę.
– Nie mam pojęcia, o czym pan mówi.
– Wydaje mi się, że wiesz. No dalej… To Keiran zabił swojego ojca, więc po co komplikować sobie życie? Wtedy wykazałaś się odwagą. Co cię teraz powstrzymuje?
– Kocham go.
– Kochasz? – żachnął się. – Ta miłość będzie cię kosztować dwadzieścia lat życia bez możliwości wyjścia za dobre sprawowanie. Nie pozwól, żeby jego fiut zrujnował ci życie.
Byłam pewna, że takim komentarzem przekroczył granicę profesjonalizmu, ale puściłam to mimo uszu.
– On tego nie zrobił.
– Dlaczego miałbym w to uwierzyć? Właśnie powiedziałaś mi, że go nie wydasz, bo go kochasz. Skąd mam wiedzieć, że teraz nie kłamiesz?
Zmrużyłam oczy. Coś mi tu śmierdziało. To przesłuchanie przypominało zasadzkę. Detektyw bardziej skupiał się na oskarżeniu Keirana niż na dowodach przeciwko mnie.
– Jestem tutaj, bo podejrzewacie mnie o morderstwo czy dlatego, że jestem dziewczyną podejrzanego o morderstwo?
– Cóż, jesteśmy pewni, że za to odpowiadasz, tylko że nie mogłaś działać sama.
Moje serce przyspieszyło po raz pierwszy, odkąd weszłam do tego pomieszczenia. Nagle zaschło mi w ustach i odjęło mi mowę. Ciekawiło mnie, co detektyw ma do powiedzenia, mimo to milczałam. On uznał to za zachętę. Wyciągnął z teczki kartkę i przesunął ją po stole.
– Poznajesz to?
Zerknęłam na dokument i natychmiast rozpoznałam swoje nazwisko na górze tabelki. To była karta z rejestru gości w ośrodku leczenia chorób nowotworowych – miejscu, w których Mitch przebywał od trzech lat, walcząc z chorobą.
– Co ciekawe, odwiedziłaś to centrum tego samego dnia, gdy ojciec twojego chłopaka został brutalnie zamordowany. A jeszcze ciekawsze jest to, że wpisałaś się na listę… ale nie ma śladu po tym, że stamtąd wyszłaś.
Jeśli ktoś kiedyś stwierdził, że ciało nie może się pocić jednocześnie we wszystkich miejscach, to ja właśnie obaliłam tę teorię.
– Chcę prawnika.
Wyprostował się.
– I dobrze. Będzie ci potrzebny.
Zerknęłam na swoje nazwisko na kartce. Nie byłabym taka głupia, gdyby tamtego dnia mnie nie przyłapano.