Fenomen Wielkiej Lechii - ebook
Fenomen Wielkiej Lechii - ebook
Tomasz J. Kosiński, zajmujący się dziejami, obyczajami i wierzeniami dawnych Słowian, podjął temat, który w ostatnich latach wzbudza laty mnóstwo emocji. Chodzi o Wielką Lechię, czyli słowiańskie imperium Lechitów, które według zwolenników tej koncepcji miało obejmować znaczną część Europy w starożytności i wczesnym średniowieczu.
Krytycy uznają tę teorię za pseudonaukową, fantazmat lub dosadniej bzdurę. Dla T.J. Kosińskiego jest to jednak „swoisty fenomen, pozytywnie oddziałujący na zainteresowanie Polaków swoją historią i dziedzictwem Słowiańszczyzny”. Autor przedstawia narodziny idei lechickiej w tekstach kronikarzy XII-XIII wieku i jej rozwój w kolejnych stuleciach aż do czasów współczesnych. Przybliża też lechickie motywy w literaturze i sztuce, m.in. w muzyce. Podsumowując, pisze: „czas odkryć Słowiańszczyznę na nowo, w tym także wiedzę o lechickim dziedzictwie”.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16359-1 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
_Najpierw cię ignorują._
_Następnie wyśmiewają cię._
_A potem atakują cię_
_i chcą cię spalić._
_A potem budują dla ciebie pomniki._
Nicholas Klein (1918)¹
Idea Wielkiej Lechii wzbudza ostatnimi laty mnóstwo emocji. Przez krytyków uznawana za teorię pseudonaukową, fantazmat, przejaw „szurostwa” lub dosadniej: „ubeckie rzygowiny”². Dla mnie jednak to swoisty fenomen, pozytywnie oddziałujący na zainteresowanie Polaków swoją historią i dziedzictwem Słowiańszczyzny. Jego zasługą są: wzrost czytelnictwa w naszym kraju oraz rozwój samoedukacji historycznej i świadomości obywateli, a także wzmocnienie ich patriotyzmu i tożsamości narodowej.
Lechicka koncepcja naszych dziejów jest znana od dawna, ale można stwierdzić, że jej swoisty renesans rozpoczął się ostatnimi laty, a prawdziwy boom nastąpił po wydaniu w 2015 r. książki JANUSZA BIESZKA _Słowiańscy królowie Lechii_³. Autor omawia w niej poczty władców przedchrześcijańskiej Polski zwanej Lechią, dowodząc ich istnienia na podstawie zapisów kronikarskich (ok. 50 pozycji polskich i zagranicznych), w tym głównie na podstawie wątpliwej _Kroniki Prokosza_. W kolejnych publikacjach Bieszk weryfikował pewne swoje ustalenia oraz rozszerzał całą koncepcję. Środowisko akademickie uznało jednak jego rozważania za pseudonaukę, a w Internecie poza wysypem wielkolechickich blogów i kanałów na YouTubie podjęto także zdecydowany atak na autora, pochodzący zarówno ze środowisk naukowych, kościelnych, kato-narodowych, lewicowo-liberalnych, jak i rodzimowierczych. Większość krytyków powtarza w kółko jak mantrę kilka zarzutów i pseudoargumentów opartych na niewiedzy i woli ośmieszenia całego nurtu, doszukując się w nim zaplanowanej akcji rosyjskich służb, działań masonerii, satanistów, komunistów lub „światowego żydostwa”, w zależności od środowisk, które wygłaszają owe oskarżenia, zgodnie jednak dopatrując się w tym zjawisku społecznej szkodliwości.
Wygląda na to, że w sumie niewinna koncepcja historyczna, znana od dawien dawna, odgrzebana w dawnych kronikach i znajdująca coraz to nowe potwierdzenia w nauce, np. badaniach: archeogenetycznych, antropologicznych, historycznych, archeologicznych czy językowych, traktowana jest jako wyjątkowe zło i bywa porównywana przez co bardziej zacietrzewionych krytyków nawet do… faszyzmu, czego nie będę komentował.
Niniejsza publikacja nie jest pracą monograficzną o Lechii i innych strukturach organizacyjnych o różnych nazwach, które można z nią historycznie łączyć, co wymaga szerszego potraktowania. Jest to raczej dość ogólna próba analizy tego wyjątkowego zjawiska społecznego, który dawniej nazywano LECHIZMEM.
Mając na uwadze widoczny rozwój tej idei, rozróżniałbym obecnie tutaj dwa pojęcia: WIELKOLECHIZM i NEOLECHIZM, co prawda bliskie, ale jednak różniące się od siebie. Jak wiadomo, teoria lechicka powstała dawno temu, a jej esencją jest przekonanie, że jesteśmy potomkami dumnych i szlachetnych Lechitów. Prąd ten przenikał się z nurtem wandalskim, a później ewoluował w etos sarmacki. Natomiast koncepcja Wielkiej Lechii to założenie oparte na swobodnych interpretacjach zapisów historycznych, pochodzących z wiarygodnych, a czasem także dość wątpliwych źródeł, że przed powstaniem państwa Piastów istniała struktura organizacyjna Lechitów – uznawanych za przodków Polaków – o znamionach imperium, którego nie podbiła żadna z potęg starożytnego świata.
W swoim opracowaniu przedstawiam krótki rys historyczny dotyczący powstania i rozwoju tej koncepcji oraz wybrane ciekawostki odnoszące się do omawianego tematu. W zakończeniu podsumowuję zwięźle całość moich rozważań i zastanawiam się nad perspektywami na przyszłość. Podaję też jak zwykle bogatą bibliografię, a pod tekstem umieszczam odnośniki, tak niechętnie stosowane w wydawnictwach popularnonaukowych, wskazujące jednak na źródła podawanych informacji i zawierające uzupełnienie pewnych pojęć (definicje, wyjaśnienia itd.). Dość przydatny powinien być także załączony indeks nazwisk.
Wykorzystałem tutaj częściowo swoje teksty publikowane na stronie slavia-lechia.pl, którą prowadzę od roku 2016. Bezcenna okazała się też wiedza, którą zdobyłem podczas przygotowywania wcześniejszych sześciu książek na temat dawnej Słowiańszczyzny, oraz moja aktywność internetowa, związana z próbami prowadzenia dyskusji z osobami o turbogermańskich poglądach (jak np. Roman Żuchowicz, Artur Wójcik, Paweł Miłosz) i innymi krytykami idei Wielkiej Lechii (choćby: Kamil „Vandal” Baczewski, Andrzej Szubert _alias_ Opolczyk, Michał Łuczyński, Aleksandra Dobrowolska vel Pijana Morana, Pietja Hudziak, Tomasz „Poświst” Rogaliński czy Andrzej Przychodni). Pomocna okazała się też wymiana opinii ze znanymi filolechitami (Janusz Bieszk, Czesław Białczyński, Adrian Leszczyński, Paweł Szydłowski, Waldemar Wróżek czy Wojciech Zieliński).
Widać tu wyraźnie, że jak w każdym środowisku, także i wśród lubosłowiańskiej braci, nie ma zgodności. Każda z opinii ma grono zarówno swoich fanów, jak i przeciwników, a oprócz nich jest cała rzesza osób zagubionych lub poszukujących, które jeszcze nie do końca wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. Ta rozmaitość poglądów tylko potwierdza, że nie jest to niczyja agentura, choć i takie osoby zapewne występują w tej grupie, jak i zresztą w każdym innym środowisku infiltrowanym przez różne ośrodki wpływu. Nie demonizowałbym jednak tego za bardzo, jak to starają się robić „szlachetni obrońcy jedynie słusznych idei”, moralizatorzy społeczni i wszelkiej maści pouczacze, którzy sami zazwyczaj nie są zbyt święci i mają wiele za uszami.
W mojej ocenie neolechickimi ideami i koncepcją Wielkiej Lechii zajmuje się dość zróżnicowana grupa niezależnych badaczy, pasjonatów i komentatorów, którzy często sami się sprzeczają o to, czy było lechickie imperium, czy nie, lub czy _Kronika Prokosza_ to „Biblia Lechitów” czy też efekt niespełnionych ambicji kronikarza amatora albo zblazowanego żartownisia. W pewnym sensie zresztą wygląda to podobnie jak wśród akademików toczących wieczne dyskusje o swoich przeciwstawnych teoriach choćby na temat pochodzenia Słowian (allochtonizm _versus_ autochtonizm), rodowodu Mieszka I (Polanin, Morawianin, wiking, Germanin) czy związków Słowian z innymi ludami (Wenedami, Sarmatami, Scytami, Swewami, Lugiami, Wandalami itd.).
Wielu historyków zarzuca neo- i wielkolechitom, że zajmują się historią mimo braku odpowiedniego wykształcenia. Jeśli o mnie chodzi, to rzeczywiście nie studiowałem historii, tylko politologię i nauki społeczne, gdyż za młodu chciałem mieć szersze pojęcie o świecie i nie zamierzałem jedynie wkuwać na pamięć zestawów dat i słuchać akademickiej interpretacji przekazów historycznych. Muszę jednak przyznać, że naszą przeszłością pasjonowałem się od dawna i zawsze uważałem, że historia jest najlepszą nauczycielką, choć z jej nauk niestety mało kto wyciąga wnioski. Nawet moja praca magisterska była monografią historyczną (_Kielce w okresie międzywojennym 1918–1939_), napisaną pod kierunkiem prof. Bronisława Rysia, akademickiego historyka.
Przy tej okazji chciałbym nadmienić, że jednym z moich ulubionych profesorów był Andrzej Wierciński, znany antropolog, kulturoznawca, religioznawca, który otworzył mi oczy na wiele spraw związanych m.in. z przenikaniem się kultur różnych ludów i cywilizacji, pochodzeniem mitów i motywów mitycznych, adaptacją idei i podstaw religijnych najdawniejszych społeczeństw czy poznawaniem naszego rodowodu i dziedzictwa kulturowego. Nie zapomnę jego zajęć w rodzaju: „Dziś będziemy mówić o jaju, a na następnych zajęciach o króliczku”_._ Bez polityki, bez propagandy, bez narzucania jedynie słusznej interpretacji znanych faktów, „bez bzu i bezy”, po prostu wiedza i pobudzanie do samodzielnego myślenia. Dziękuję, panie profesorze! Moje książki o słowiańskich runach, bogach i wierze są w dużym stopniu efektem właśnie takiej edukacji, jaką miałem szczęście odebrać gdzieś na prowincjonalnej uczelni, bez tego całego akademickiego zadęcia.
Zanim podjąłem się wyzwania pisania książek o Słowiańszczyźnie, redagowałem i wydawałem czasopisma, publikacje i monografie historyczne oraz napisałem wiele artykułów historycznych, zajmowałem się też publicystyką i dziennikarstwem. Nie uważam zresztą, że monopol na pisanie o historii naszego kraju powinni mieć tylko historycy, nierzadko ograniczeni jedynie do swojej dyscypliny i prezentujący postawę, że z braku źródeł niewiele da się powiedzieć o naszej najdawniejszej historii. Wychodząc z takiego założenia, trzeba by wysłać naszych profesorów na emerytury i zrezygnować z projektów naukowych w tej dziedzinie. Stałoby się to bez zbytniej zresztą straty, gdyż dzisiaj większość polskich uczelni skupia się głównie nie na pracy naukowej, ale jedynie na szkoleniu nauczycieli. Dlatego są one tak nisko notowane w światowych rankingach, które klasyfikowane są dopiero w połowie pierwszej pięćsetki.⁴
Na szczęście są też inne dziedziny nauki poza historią, archeologią czy filologią, wciąż obarczonych filogermańskim piętnem, jak chociażby genetyka genealogiczna czy antropologia, które takiej dekadenckiej i pasywnej postawie wobec słowiańskich dziejów, naszego pochodzenia i dziedzictwa wychodzą naprzeciw, zresztą głównie dlatego że trudniej nimi manipulować. Dają one nam wciąż nowy materiał i przedstawiają wnioski z badań, które możemy wykorzystywać do bardziej wiarygodnej rekonstrukcji naszych dziejów niż tylko na podstawie znikomych bądź mało wiarygodnych dawnych źródeł pisanych, filoniemieckich interpretacji znalezisk archeologicznych czy praindogermańskich etymologii.
Jak słusznie zauważa Zbigniew Jacniacki: _Rozważania o niewatykańskiej historii wspólnot naszych przodków mieszczą się w przedziale od bezrefleksyjnego entuzjazmu do całkowitej pogardy_⁵. W niniejszej pracy staram się prześledzić te różne aspekty postrzegania naszych dziejów, funkcjonowania idei tożsamościowych i politycznych (lechizm, sarmatyzm, wenedyzm, kolchidyzm itp.), oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem koncepcji Wielkiej Lechii.
Niniejszą książkę dedykuję Wincentemu Kadłubkowi, wybitnemu polskiemu kronikarzowi, błogosławionemu biskupowi Kościoła katolickiego, który dzięki swojej wielkiej erudycji, patriotyzmowi i odwadze zdołał utrwalić dla potomności zapiski naszych dziejów, opierając się na dostępnych wówczas źródłach historycznych. Część z nich na przestrzeni lat zaginęła w pomroce burzliwych wydarzeń, a dziś jest powodem powątpiewań i często niewybrednych kpin współczesnych historyków, którzy uznają Mistrza Wincentego za bajkopisarza, choć sami nie bardzo potrafią udowodnić, że nie miał on racji.
Moim zdaniem Kadłubek spisał znaną mu wiedzę na temat naszych dziejów, korzystając zarówno ze źródeł pisanych, jak i z ludowych przekazów. Wykorzystał zatem materiały historyczny i etnograficzny, co sam zresztą zaznacza w tekście, np. przy podawaniu dwóch możliwych etymologii nazwy Krakowa – od Kraka lub kruków. Wydaje mi się, że gdyby chciał on tylko wykreować postać Kraka jako jednego z ojców narodu polskiego, to nie podawałby innych opowieści niehistorycznych z odmienną wersją etymologii nazwy tego miasta. To jeden z wielu dowodów jego uczciwości i rzetelności dziejopisarskiej. Dlatego należy oddać mu hołd i zachować w pamięci jego dorobek.
Zadaniem krytyki naukowej jest oczywiście weryfikacja wszystkich przytoczonych przez niego informacji, rzecz jednak w tym, że wiele źródeł od tamtych czasów jest już niedostępna. Wciąż też występuje niestety zjawisko upolitycznienia nauk historycznych, co powoduje nieobiektywne podejście do tematu, wielu zaś historyków nadal kieruje się opiniami, sympatiami lub antypatiami, a nie faktami, jednocześnie stroniąc od korzystania z dorobku innych nauk, które mogą potwierdzać pewne dane, na pierwszy rzut oka nie do zaakceptowania.
Dlatego życzyłbym sobie i innym pasjonatom historii, tym z tytułami i bez nich, by potrafili spojrzeć na nasze dzieje bez uprzedzeń, nadmiernego sceptycyzmu ani gorliwego entuzjazmu, ale chłodnym okiem wyłuskali z nich prawdę o historii naszego narodu, kraju, całej słowiańskiej rodziny i swoich przodkach. Sam będę próbował też dorzucić do tego wielkiego dzieła małą cząstkę, która – mam nadzieję – może być też jedną z cegiełek odbudowanego gmachu polskiego i słowiańskiego ducha opartego na wiedzy, prawdzie, dumie, honorze i patriotyzmie.
Jan Malicki pisał: _Nie można na przykład uznać za przypadek pojawianie się mitu Lecha – czy szerzej – idei lechickiej zawsze w przełomowych chwilach naszego narodu_⁶_._ To prawda, lecz ten mit zaczyna powoli opierać się na prawdzie odkrywanej na nowo lub z trudem odkłamywanej, niestety głównie tylko przez niezależnych badaczy, pozostając obecnie poza obszarem zainteresowań akademików. Dla nich to fantazmat, czyli pseudonaukowy wymysł, a moim zdaniem jest to fenomen, którego „naukowy beton” nie rozumie.
_Tomasz J. Kosiński_
Puerto Princesa (Filipiny),
luty 2021POWSTANIE I ROZWÓJ IDEI WIELKOLECHICKIEJ
Powstanie i rozwój
idei wielkolechickiej
_Prawda jest podobna Bogu:_
_nie ukazuje się bezpośrednio,_
_musimy ją odgadywać z jej przejawów._
Johann Wolfgang Goethe
Nasza prawdziwa historia wychodzi powoli z ukrycia; przez lata zasnuta mgłą przekłamań wynikających z polityki historycznej kleru, zaborców, okupantów, komunistów i wiernych im decydentów oraz przedstawicieli świata nauki, kultury i życia społecznego.
Powody takiego stanu rzeczy sięgają zamierzchłych czasów. Jeszcze w czasach rzymskich po okresie sojuszu słowiańsko-rzymskiego, opartego na handlu i wzajemnej nieagresji, nastąpił okres wzajemnej niechęci i rywalizacji, który skończył się podbojem i ostatecznie upadkiem Rzymu. W tym czasie powstała stosowana przez długie lata przez różnych ekspansywnych władców rzymska zasada: „Dziel i rządź”. To wtedy również łacińskie słowo _sclavus_ zaczęło oznaczać już nie tylko Słowianina, ale także niewolnika (ang. _slave_), wcześniej w użyciu było bowiem tylko łac. _servus_ – sługa. Był to celowy zabieg propagandowy żydowskich kupców, podchwycony przez Franków, wojujących ze Słowianami, którzy jako jeńcy stawali się niewolnikami, sprzedawanymi głównie do krajów arabskich. To wówczas możemy mówić o pierwszych przejawach poglądów antysłowiańskich, które ugruntowały się podczas słowiańskiego podboju Bałkanów i wojen z Bizancjum⁷. To bizantyńscy kronikarze opisywali Słowian jako okrutnych dzikusów, używając określenia „barbarzyńcy” (łac. _barbarian_).
W średniowieczu i wiekach późniejszych nurt lechicki i etos sarmacki ukształtowały tożsamość narodową Polaków, dumnych Lechitów i potomków Sarmatów, narodu wybranego, które w okresie romantyzmu, po moralnej klęsce związanej z zaborami, przerodziły się w mesjanizm, a u innych narodów słowiańskich w panslawizm i jego różne odmiany (neoslawizm, słowianofilizm).
Ostatnimi laty dzięki pracy kilkunastu niezależnych badaczy nastąpiła eksplozja zainteresowania lechickimi hasłami, dlatego warto przyjrzeć się bliżej temu, jakie są źródła tej koncepcji, zwłaszcza w kontekście wielośrodowiskowej nagonki na autorów głoszących na powrót znane od dawna patriotyczne idee o utożsamianiu Polaków z Lechitami czy istnieniu Lechii jako specyficznej federacji wieloplemiennej, opartej na demokracji wiecowej oraz doraźnych rządach książąt i wojewodów, znanej także pod innymi nazwami (_Sarmacja Europejska_, _Wandalia_, _Chrobacja_, _Sławia_ itp.), z którymi można wiązać dzieje przedchrześcijańskiej Polski.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
Alexander C. Kaufman, _Billionaire Magazine Cites Fake Gandhi Quote To Defend Insane Wealth_, „The Huffington Post”, 26 sierpnia 2015. „http://www.huffingtonpost.com/entry/billionaire-magazine-fake-gandhi-quote_us_55dc836fe4b0a40aa3ac2ded”
2.
Zdaniem Stanisława Michalkiewicza oraz powtarzających za nim publicystów i komentatorów z katolicko-narodowego kręgu w rodzaju: Radosława Patlewicza, Grzegorza Brauna czy Wojciecha Kempy.
3.
J. Bieszk, _Słowiańscy królowie Lechii_, Warszawa 2015.
4.
W światowym rankingu uczelni wyższych na 451. miejscu, uplasował się Uniwersytet Jagielloński, a Uniwersytet Warszawski sklasyfikowano na 462 pozycji. https://www.uj.edu.pl/wiadomosci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/95994776; zobacz też Listę Szanghajską: https://businessinsider.com.pl/technologie/nauka/ranking-najlepszych-uczelni-swiata-polskie-uniwersytety-i-politechniki-w-rankingu/klqj9kn; http://www.shanghairanking.com/rankings
5.
http://zbigniewjacniacki-zyciemojeinasze.blogspot.com/2018/02/slowianie-czy-tatarzy-jaka-to-roznica.html.
6.
J. Malicki, _Mitologia sarmacka: rekonesans badawczy_, J. Malicki, D. Rott (red.), _Wokół Wacława Potockiego: studia i szkice staropolskie w 300. rocznicę śmierci poety_, Katowice 1997.
7.
_Bizancjum_ to termin historiograficzny, używany dopiero od XIX w. na określenie średniowiecznego Cesarstwa Rzymskiego ze stolicą w Konstantynopolu. Zamiennie używano też określenia „Cesarstwo Wschodniorzymskie”, zwłaszcza w odniesieniu do okresu poprzedzającego upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego lub „Cesarstwo Greków” (ze względu na dominację greckiej kultury, języka oraz ludności). Formalnie było to wciąż Cesarstwo Rzymskie (łac. _Imperium Romanum_, gr. _Βασίλεια Ῥωμαίων Basileia Romaiow_). Świat arabski znał to państwo pod nazwą _Rûm_ (ar. روم, „ziemia Rzymian”).
8.
Termin „Święte Cesarstwo” pojawił się w piśmiennictwie niemieckim w 1157 r., a „Święte Cesarstwo Rzymskie” w 1254 r. Składało się ono z królestwa Niemiec, Italii i Burgundii. Król niemiecki miał być uniwersalnym cesarzem rzymskim dla łacińskiego Zachodu, odpowiednikiem cesarza bizantyńskiego dla greckiego Wschodu. Dopiero w 1441 r. pojawiła się nieoficjalna nazwa „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego” (łac. _Sacrum Imperium Romanum Nationis Germanicæ_).
9.
K. Deschner, _Kryminalna historia chrześcijaństwa_, t. I–V, Gdynia 1998––2002.
10.
Zapis _Lecho_ pojawia się w _Rocznikach fuldajskich_, _Becho_ zaś widnieje w _Rocznikach metteńskich_.
11.
Historycy i językoznawcy nie potrafią wyjaśnić, dlaczego łacińska nazwa rzeki _Licus_ przeszła w _Lech_, twierdząc jednocześnie, że te hydronimy nie są równoznaczne.
12.
Zdaniem kilku autorów, w tym także Janusza Bieszka, nazwa _Vindelicorum_ oznacza _Wendo-Lechitów_, co wydaje się przekonujące, zwłaszcza przyjmując, że _Licus_ = _Lech_. Mając to na uwadze, właściwsze wydaje się raczej używanie obecnie nazwy _Wandalici_ aniżeli _Wandalowie_ czy też _Wandale_ (o pejoratywnym znaczeniu).
13.
To może nam wskazywać, iż _Lel_ i _Leh_ są skrótami od _Lehel_, a _Polel_ i _Poleh_ (_Polak_) – od _Polehel_, wiemy bowiem o tym, że _Lachy/Lechici_ to inaczej _Lacy_/_Lesi_.
14.
_Powieść minionych lat_, tłum. F. Sielicki, Wrocław–Warszawa–Kraków 1999.
15.
A. Małecki, _Lechici w świetle historycznej krytyki_, Lwów 1897.
16.
Nie mylić z Marcinem Galicusem z Opawy, zwanym Polakiem, kronikarzem z XIII w.
17.
Ta zmiana może jednak wynikać z innej transliteracji ich imion, które w łacinie zapisywano jako _Lesco, Lescho._ Formę _Lestko/Lestek_ odczytywano jako niepoprawny zapis _Leszko/Leszek_, gdzie słowiańskiej głosce „sz” odpowiadać miał łaciński skład liter „st”. Należy przy tym wiedzieć, że litera „z” została usunięta z pierwotnej łaciny w IV w. p.n.e. jako zbędna (język łaciński, wywodzący się z etruskiego, nie ma bowiem tego dźwięku), a została ponownie dodana w I w. n.e. wraz z „x” i „y” (_igrek_ – czyli „i” greckie), aby poprawnie oddawać w piśmie greckie wyrazy, w których zresztą głoska „sz” również nie występowała.
18.
Pisałem o tym w _Rodowodzie Słowian_ (2017), zakładając tam, że może tu chodzić o symboliczny opis buntu pogan wobec władcy, który mógł już wtedy przyjąć chrzest i chciał narzucić nową wiarę swoim poddanym.
19.
_Wąs_ jako atrybut władcy, co może być związane także z terminem _wasal_, czyli poddany wąsala – pana.
20.
Karol Potkański w swojej pracy _Lachowie i Lechici_ (1897), powołując się na _Monumenta Poloniae Historica_, t. II, podaje, że Kadłubek zwie także Bolesława Krzywoustego _monarchus Lechiae_.
21.
A. Małecki, _Mity etnogenetyczne w samoświadomości historycznej_, „Sensus Historiae”, vol. III, 2011/2.
22.
Nazwę Wisły związaną z etnonimem Wandalów znajdujemy także w innych źródłach (za: _Monumenta Poloniae Historica_, t. III): Rocznik wielkopolski, 1239 – _in ripa fluminis Wandali_; Kodeks dyplomatyczny polski III, N. 28, 1254 – _super fluuium Wandalum a uulgo Wisła nom inatum_.
23.
Mistrz Wincenty Kadłubek, _Kronika polska_, Wrocław 1992.
24.
Arystoteles wypomina tu Aleksandrowi sprawę zrobienia z macedońskich posłów wyprawki (odarcie ze skóry i wypchanie zielskiem), którą Wanda wysłała wraz listem do Aleksandra. Według Miorsza (za Bielowskim) to nie Aleman, ale król Agryanów – Langar – został wysłany przez Aleksandra w 336 r. p.n.e. na podbój królestwa Wandy (Adei). Po jego klęsce do Lechii miał się wybrać sam Aleksander wraz z wielką armią, która nie odniosła większych sukcesów nad Wisłą poza zburzeniem Krakowa (Carantas), ostatecznie wycofując się stamtąd na zawsze po porażce pod Łysą Górą.
25.
_Car = char = chor_, bo to ten, który góruje (_chora_ – hora, góra), jest na szczycie hierarchii. Antowie – Entowie, Henetowie to Wenetowie, a Wenedowie – Wendowie to Słowianie. Związek słowa _car_ z _cern_ – czernią też jest wart uwagi. Widać tu dziwną zbieżność _car = cern_, czyli wielki = czarny, tak samo jak _vel = bel_, tj. wielki = biały. Może zatem Czarnobóg i Białobóg to przydomki tego samego bóstwa, tylko w różnych szatach, jak wysoka góra latem jest czarna, a zimą – biała, gdy pokrywa ją śnieg.
26.
W językach turkijskich nazwa _Caraucas_ oznacza Czarną Górę, a podobna _Caucas_ – Białogórę.
27.
_Monumenta Poloniae Historica_, t. II, 1872.
28.
_Encyklopedia historyczna świata_, t. IX, Kraków 2001.
29.
Zwanej później po prostu _Grad_ – Gród (połab. _Gard_, niem. _Garz_).
30.
T. Kosiński, _Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry_, Warszawa 2018.
31.
Łacińskie nazwy to: _Carodunensis_, _Carodunum_.
32.
Niewykluczone, że był to jednak powrót Lechitów w rodzinne strony, a Kraków (Wawel – Babel) był ich starą stolicą.
33.
To „C” w nazwie może oznaczać _Caryntian_, czyli poddanych _cara_.
34.
S. Szukalski, _Swastyka a Gamadion_, 1939.
35.
Jak podaje Antoni Małecki, w IV w. o zbiorze listów Arystotelesa, uznając je za autentyczne, wspomina znany pisarz Grzegorz Nazjaceński w swym piśmie do Olimpiana (nr 165). W V w. mówi o podobnym zbiorze Simplicius, komentator tego filozofa greckiego. Późniejszy, inny interpretator dzieł Stagiryty, Ormianin imieniem Dawid, nadmienia o posiadanej przez siebie kolekcji listów, zebranych w ośmiu księgach. W wieku IX chwali się posiadaniem podobnego skarbu Focjusz, znany patriarcha Konstantynopola, co omówiono w dziele Adolfa Stahra _Aristotelia_ wydanym w dwóch tomach w 1832 r. Zdaniem Małeckiego za jego czasów, czyli w połowie XIX w., niektóre znaczniejsze biblioteki europejskie miały jeszcze posiadać po kilka lub kilkanaście listów Arystotelesa, choć ten autor uważa je za nieprawdziwe, co jest oczywiście tylko jego przekonaniem, gdyż trudno mu tego dowieść.
36.
_Katalog Mss. Wislockiego_, nr: 173, 228, 506, 1982, 2315.
37.
A. Małecki, _Lechici…_
38.
_Czeska kronika Kosmy_, przekład: K. Hrdina i M. Bláhová, Praga–Litomysl 2005.
39.
M. Wiszniewski, _Historya literatury polskiej_, vol. 2, 1840.
40.
R. Grzesik, Żywot św. Stefana króla Węgier, czyli Kronika węgiersko-polska, Warszawa 2003.
41.
G. Baszko, Kronika Lechitów i Polaków (z dawnego Rękopismu Biblioteki Willanowskiey, wcześniej znana jako Kronika Bogufała), tłum. H. Kownacki, Warszawa 1822.
42.
B. Kurbisówna, Studia nad Kroniką wielkopolską, Poznań 1952; A. Fałowski, B. Sendero, Biesiada słowiańska, Kraków 1992; Kultura polski średniowiecznej XIV–XV w., pod red. B. Geremka, Warszawa 1997; Kronika wielkopolska, Poznań 2010.
43.
A.M. Kempiński, _Słownik mitologii ludów indoeuropejskich_, Poznań 1993.
44.
Kronika wielkopolska, wstęp i tłum. K. Abgarowicz, Warszawa 1965.
45.
M. Hancke, _De Silesiorum rebus_, 1705.
46.
A. Małecki, _Lechici…_
47.
J. Moraczewski, _Dzieje Rzeczypospolitej Polskiej do piętnastego wieku_, Poznań 1843.
48.
W XIX w. Józef Szujski pisał o tym w swojej pracy _O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki_ _: z powodu artykułu p. L. Wolskiego pod tytułem Dyagnoza_ (Kraków 1877).
49.
Tłumaczenie przymiotnika _chrobry_ jako „dzielny” może wynikać z uznawania Chrobatów (Chorwatów) za niezwykle odważnych i walecznych wojowników.
50.
J. Moraczewski, _Dzieje Rzeczypospolitej…_
51.
Dla utrzymania naszych dobrosąsiedzkich relacji przyjmijmy jednak, że Czech to ten, który się „cieszy”. Rubaszność Czechów jest dobrze znana, więc taka etymologia, by tu pasowała, jak Szwejkowi nocnik zamiast hełmu.
52.
T. Miller, _3 tysiące lat państwa polskiego, jakiego nie znamy_, Bielsk Podlaski 2000.
53.
Możliwe, że _Dzierzwa/Dzierswa_ to skrót imienia _Dzierżysław_.
54.
Wydawać się może, że _Mierzwa/Miorsz_ jest krótszą formą imienia _Mirosław_ (_Mirosz_). Swoją drogą wygląda na to, że słowiańskie imiona z końcówką_-osz_, jak _Sławosz_, _Miłosz_ czy _Bartosz_, to zgreczone _Sław_, _Miłosław_ i _Bart_ (_Wart, Wartysław_)_,_ podobnie jak zlatynizowano _Bogusława_, _Sjergieja_ (_Srogija_, czyli „srogiego”) czy _Lubosławę_ (_Lubę_), tworząc od nich _Bogusza_, _Sergiusza_ i _Lubuszę_. Chyba, że było odwrotnie i to właśnie od takich form praindosłowiańskich imion Grecy i Rzymianie przyjęli swoje końcówki, odpowiednio: -es, -us, itp.
55.
Maciej z Miechowa, _Opis Sarmacji azjatyckiej i europejskiej_, wstęp H. Barycz, przeł. T. Bieńkowski, posłowie W. Voisé, Wrocław–Warszawa–Kraków 1972.
56.
B. Otwinowska, _Język–naród–kultura. Antecedencje i motywy renesansowej myśli o języku_, „Studia staropolskie”, 10, 1974.
57.
T. Ulewicz, _Sarmacja: studium z problematyki słowiańskiej XV i XVI w_., 1950.
58.
K. Potkański, _Lachowie i Lechici_, „Rozprawy Wydziału Filologicznego Akademii Umiejętności”, t. XXVII, 1897.
59.
Medieval Russia’s epics, chronicles, and tales, 1974; N. Kotliar, Kiev: ancient and modern city, Kiev 1983.
60.
J.C. Jordan, De originibus slavicis, 1745.
61.
Oczywiście nie znaczy to, że powstała ona w XVIII w., ale tylko, że wtedy została odnotowana w pracy historycznej, a w tradycji ludowej mogła być znana od dawien dawna.
62.
J.A. Załuski, Biblioteka historyków, prawników, polityków i innych autorów polskich lub o Polsce piszących, Kraków 1832.
63.
Wyraz _łabędź_ może pochodzić od la + wed (powszechna wymienność b = w), co można tłumaczyć jako „wodny wedun”, gdyż _*la_ to woda (lać), a _*wed_ –wiedza. Ptak ten był otaczany szczególnym kultem przez Słowian, ponieważ odgrywał rolę pośrednika między światem ziemskim a zaświatami.
64.
S. Krizin Sakač, Krapina, Kijev, Ararat. Krapinska, kijevska i armenska priča o trojici braće i jednoj sestri, 1940.
65.
J. Banaszkiewicz, _Polskie dzieje bajeczne mistrza Wincentego Kadłubka_, Wrocław 1998.
66.
Tenże, _Podanie o Piaście i Popielu. Studium porównawcze nad wczesnośredniowiecznymi tradycjami dynastycznymi_, Warszawa 1986.
67.
T. Kosiński, _Rodowód Słowian_, Warszawa 2017.
68.
W czeskich przekazach to Czech jest oczywiście seniorem, a Lech młodszym z braci. Nie ma natomiast mowy, jak wspominałem, o żadnym Rusie.