Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Fenomen Wielkiej Lechii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Fenomen Wielkiej Lechii - ebook

Tomasz J. Kosiński, zajmujący się dziejami, obyczajami i wierzeniami dawnych Słowian, podjął temat, który w ostatnich latach wzbudza laty mnóstwo emocji. Chodzi o Wielką Lechię, czyli słowiańskie imperium Lechitów, które według zwolenników tej koncepcji miało obejmować znaczną część Europy w starożytności i wczesnym średniowieczu.

Krytycy uznają tę teorię za pseudonaukową, fantazmat lub dosadniej bzdurę. Dla T.J. Kosińskiego jest to jednak „swoisty fenomen, pozytywnie oddziałujący na zainteresowanie Polaków swoją historią i dziedzictwem Słowiańszczyzny”. Autor przedstawia narodziny idei lechickiej w tekstach kronikarzy XII-XIII wieku i jej rozwój w kolejnych stuleciach aż do czasów współczesnych. Przybliża też lechickie motywy w literaturze i sztuce, m.in. w muzyce. Podsumowując, pisze: „czas odkryć Słowiańszczyznę na nowo, w tym także wiedzę o lechickim dziedzictwie”.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16359-1
Rozmiar pliku: 2,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Wstęp

_Naj­pierw cię igno­rują._
_Następ­nie wyśmie­wają cię._
_A potem ata­kują cię_
_i chcą cię spa­lić._
_A potem budują dla cie­bie pomniki._

Nicho­las Klein (1918)¹

Idea Wiel­kiej Lechii wzbu­dza ostat­nimi laty mnó­stwo emo­cji. Przez kry­ty­ków uzna­wana za teo­rię pseu­do­nau­kową, fan­ta­zmat, prze­jaw „szu­ro­stwa” lub dosad­niej: „ubec­kie rzy­go­winy”². Dla mnie jed­nak to swo­isty feno­men, pozy­tyw­nie oddzia­łu­jący na zain­te­re­so­wa­nie Pola­ków swoją histo­rią i dzie­dzic­twem Sło­wiańsz­czy­zny. Jego zasługą są: wzrost czy­tel­nic­twa w naszym kraju oraz roz­wój samo­edu­ka­cji histo­rycz­nej i świa­do­mo­ści oby­wa­teli, a także wzmoc­nie­nie ich patrio­ty­zmu i toż­sa­mo­ści naro­do­wej.

Lechicka kon­cep­cja naszych dzie­jów jest znana od dawna, ale można stwier­dzić, że jej swo­isty rene­sans roz­po­czął się ostat­nimi laty, a praw­dziwy boom nastą­pił po wyda­niu w 2015 r. książki JANU­SZA BIESZKA _Sło­wiań­scy kró­lo­wie Lechii_³. Autor oma­wia w niej poczty wład­ców przed­chrze­ści­jań­skiej Pol­ski zwa­nej Lechią, dowo­dząc ich ist­nie­nia na pod­sta­wie zapi­sów kro­ni­kar­skich (ok. 50 pozy­cji pol­skich i zagra­nicz­nych), w tym głów­nie na pod­sta­wie wąt­pli­wej _Kro­niki Pro­ko­sza_. W kolej­nych publi­ka­cjach Bieszk wery­fi­ko­wał pewne swoje usta­le­nia oraz roz­sze­rzał całą kon­cep­cję. Śro­do­wi­sko aka­de­mic­kie uznało jed­nak jego roz­wa­ża­nia za pseu­do­naukę, a w Inter­ne­cie poza wysy­pem wiel­ko­le­chic­kich blo­gów i kana­łów na YouTu­bie pod­jęto także zde­cy­do­wany atak na autora, pocho­dzący zarówno ze śro­do­wisk nauko­wych, kościel­nych, kato-naro­do­wych, lewi­cowo-libe­ral­nych, jak i rodzi­mo­wier­czych. Więk­szość kry­ty­ków powta­rza w kółko jak man­trę kilka zarzu­tów i pseu­do­ar­gu­men­tów opar­tych na nie­wie­dzy i woli ośmie­sze­nia całego nurtu, doszu­ku­jąc się w nim zapla­no­wa­nej akcji rosyj­skich służb, dzia­łań maso­ne­rii, sata­ni­stów, komu­ni­stów lub „świa­to­wego żydo­stwa”, w zależ­no­ści od śro­do­wisk, które wygła­szają owe oskar­że­nia, zgod­nie jed­nak dopa­tru­jąc się w tym zja­wi­sku spo­łecz­nej szko­dli­wo­ści.

Wygląda na to, że w sumie nie­winna kon­cep­cja histo­ryczna, znana od dawien dawna, odgrze­bana w daw­nych kro­ni­kach i znaj­du­jąca coraz to nowe potwier­dze­nia w nauce, np. bada­niach: arche­oge­ne­tycz­nych, antro­po­lo­gicz­nych, histo­rycz­nych, arche­olo­gicz­nych czy języ­ko­wych, trak­to­wana jest jako wyjąt­kowe zło i bywa porów­ny­wana przez co bar­dziej zacie­trze­wio­nych kry­ty­ków nawet do… faszy­zmu, czego nie będę komen­to­wał.

Niniej­sza publi­ka­cja nie jest pracą mono­gra­ficzną o Lechii i innych struk­tu­rach orga­ni­za­cyj­nych o róż­nych nazwach, które można z nią histo­rycz­nie łączyć, co wymaga szer­szego potrak­to­wa­nia. Jest to raczej dość ogólna próba ana­lizy tego wyjąt­ko­wego zja­wi­ska spo­łecz­nego, który daw­niej nazy­wano LECHI­ZMEM.

Mając na uwa­dze widoczny roz­wój tej idei, roz­róż­niał­bym obec­nie tutaj dwa poję­cia: WIEL­KO­LE­CHIZM i NEO­LE­CHIZM, co prawda bli­skie, ale jed­nak róż­niące się od sie­bie. Jak wia­domo, teo­ria lechicka powstała dawno temu, a jej esen­cją jest prze­ko­na­nie, że jeste­śmy potom­kami dum­nych i szla­chet­nych Lechi­tów. Prąd ten prze­ni­kał się z nur­tem wan­dal­skim, a póź­niej ewo­lu­ował w etos sar­macki. Nato­miast kon­cep­cja Wiel­kiej Lechii to zało­że­nie oparte na swo­bod­nych inter­pre­ta­cjach zapi­sów histo­rycz­nych, pocho­dzą­cych z wia­ry­god­nych, a cza­sem także dość wąt­pli­wych źró­deł, że przed powsta­niem pań­stwa Pia­stów ist­niała struk­tura orga­ni­za­cyjna Lechi­tów – uzna­wa­nych za przod­ków Pola­ków – o zna­mio­nach impe­rium, któ­rego nie pod­biła żadna z potęg sta­ro­żyt­nego świata.

W swoim opra­co­wa­niu przed­sta­wiam krótki rys histo­ryczny doty­czący powsta­nia i roz­woju tej kon­cep­cji oraz wybrane cie­ka­wostki odno­szące się do oma­wia­nego tematu. W zakoń­cze­niu pod­su­mo­wuję zwięźle całość moich roz­wa­żań i zasta­na­wiam się nad per­spek­ty­wami na przy­szłość. Podaję też jak zwy­kle bogatą biblio­gra­fię, a pod tek­stem umiesz­czam odno­śniki, tak nie­chęt­nie sto­so­wane w wydaw­nic­twach popu­lar­no­nau­ko­wych, wska­zu­jące jed­nak na źró­dła poda­wa­nych infor­ma­cji i zawie­ra­jące uzu­peł­nie­nie pew­nych pojęć (defi­ni­cje, wyja­śnie­nia itd.). Dość przy­datny powi­nien być także załą­czony indeks nazwisk.

Wyko­rzy­sta­łem tutaj czę­ściowo swoje tek­sty publi­ko­wane na stro­nie sla­via-lechia.pl, którą pro­wa­dzę od roku 2016. Bez­cenna oka­zała się też wie­dza, którą zdo­by­łem pod­czas przy­go­to­wy­wa­nia wcze­śniej­szych sze­ściu ksią­żek na temat daw­nej Sło­wiańsz­czy­zny, oraz moja aktyw­ność inter­ne­towa, zwią­zana z pró­bami pro­wa­dze­nia dys­ku­sji z oso­bami o tur­bo­ger­mań­skich poglą­dach (jak np. Roman Żucho­wicz, Artur Wój­cik, Paweł Miłosz) i innymi kry­ty­kami idei Wiel­kiej Lechii (choćby: Kamil „Van­dal” Baczew­ski, Andrzej Szu­bert _alias_ Opol­czyk, Michał Łuczyń­ski, Alek­san­dra Dobro­wol­ska vel Pijana Morana, Pie­tja Hudziak, Tomasz „Poświst” Roga­liń­ski czy Andrzej Przy­chodni). Pomocna oka­zała się też wymiana opi­nii ze zna­nymi filo­le­chi­tami (Janusz Bieszk, Cze­sław Biał­czyń­ski, Adrian Lesz­czyń­ski, Paweł Szy­dłow­ski, Wal­de­mar Wró­żek czy Woj­ciech Zie­liń­ski).

Widać tu wyraź­nie, że jak w każ­dym śro­do­wi­sku, także i wśród lubo­sło­wiań­skiej braci, nie ma zgod­no­ści. Każda z opi­nii ma grono zarówno swo­ich fanów, jak i prze­ciw­ni­ków, a oprócz nich jest cała rze­sza osób zagu­bio­nych lub poszu­ku­ją­cych, które jesz­cze nie do końca wie­dzą, o co w tym wszyst­kim cho­dzi. Ta roz­ma­itość poglą­dów tylko potwier­dza, że nie jest to niczyja agen­tura, choć i takie osoby zapewne wystę­pują w tej gru­pie, jak i zresztą w każ­dym innym śro­do­wi­sku infil­tro­wa­nym przez różne ośrodki wpływu. Nie demo­ni­zo­wał­bym jed­nak tego za bar­dzo, jak to sta­rają się robić „szla­chetni obrońcy jedy­nie słusz­nych idei”, mora­li­za­to­rzy spo­łeczni i wszel­kiej maści poucza­cze, któ­rzy sami zazwy­czaj nie są zbyt święci i mają wiele za uszami.

W mojej oce­nie neo­le­chic­kimi ide­ami i kon­cep­cją Wiel­kiej Lechii zaj­muje się dość zróż­ni­co­wana grupa nie­za­leż­nych bada­czy, pasjo­na­tów i komen­ta­to­rów, któ­rzy czę­sto sami się sprze­czają o to, czy było lechic­kie impe­rium, czy nie, lub czy _Kro­nika Pro­ko­sza_ to „Biblia Lechi­tów” czy też efekt nie­speł­nio­nych ambi­cji kro­ni­ka­rza ama­tora albo zbla­zo­wa­nego żar­tow­ni­sia. W pew­nym sen­sie zresztą wygląda to podob­nie jak wśród aka­de­mi­ków toczą­cych wieczne dys­ku­sje o swo­ich prze­ciw­staw­nych teo­riach choćby na temat pocho­dze­nia Sło­wian (alloch­to­nizm _ver­sus_ auto­chto­nizm), rodo­wodu Mieszka I (Pola­nin, Mora­wia­nin, wiking, Ger­ma­nin) czy związ­ków Sło­wian z innymi ludami (Wene­dami, Sar­ma­tami, Scy­tami, Swe­wami, Lugiami, Wan­da­lami itd.).

Wielu histo­ry­ków zarzuca neo- i wiel­ko­le­chi­tom, że zaj­mują się histo­rią mimo braku odpo­wied­niego wykształ­ce­nia. Jeśli o mnie cho­dzi, to rze­czy­wi­ście nie stu­dio­wa­łem histo­rii, tylko poli­to­lo­gię i nauki spo­łeczne, gdyż za młodu chcia­łem mieć szer­sze poję­cie o świe­cie i nie zamie­rza­łem jedy­nie wku­wać na pamięć zesta­wów dat i słu­chać aka­de­mic­kiej inter­pre­ta­cji prze­ka­zów histo­rycz­nych. Muszę jed­nak przy­znać, że naszą prze­szło­ścią pasjo­no­wa­łem się od dawna i zawsze uwa­ża­łem, że histo­ria jest naj­lep­szą nauczy­cielką, choć z jej nauk nie­stety mało kto wyciąga wnio­ski. Nawet moja praca magi­ster­ska była mono­gra­fią histo­ryczną (_Kielce w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym 1918–1939_), napi­saną pod kie­run­kiem prof. Bro­ni­sława Rysia, aka­de­mic­kiego histo­ryka.

Przy tej oka­zji chciał­bym nad­mie­nić, że jed­nym z moich ulu­bio­nych pro­fe­so­rów był Andrzej Wier­ciń­ski, znany antro­po­log, kul­tu­ro­znawca, reli­gio­znawca, który otwo­rzył mi oczy na wiele spraw zwią­za­nych m.in. z prze­ni­ka­niem się kul­tur róż­nych ludów i cywi­li­za­cji, pocho­dze­niem mitów i moty­wów mitycz­nych, adap­ta­cją idei i pod­staw reli­gij­nych naj­daw­niej­szych spo­łe­czeństw czy pozna­wa­niem naszego rodo­wodu i dzie­dzic­twa kul­turowego. Nie zapo­mnę jego zajęć w rodzaju: „Dziś będziemy mówić o jaju, a na następ­nych zaję­ciach o kró­liczku”_._ Bez poli­tyki, bez pro­pa­gandy, bez narzu­ca­nia jedy­nie słusz­nej inter­pre­ta­cji zna­nych fak­tów, „bez bzu i bezy”, po pro­stu wie­dza i pobu­dza­nie do samo­dziel­nego myśle­nia. Dzię­kuję, panie pro­fe­so­rze! Moje książki o sło­wiań­skich runach, bogach i wie­rze są w dużym stop­niu efek­tem wła­śnie takiej edu­ka­cji, jaką mia­łem szczę­ście ode­brać gdzieś na pro­win­cjo­nal­nej uczelni, bez tego całego aka­de­mic­kiego zadę­cia.

Zanim pod­ją­łem się wyzwa­nia pisa­nia ksią­żek o Sło­wiańsz­czyź­nie, reda­go­wa­łem i wyda­wa­łem cza­so­pi­sma, publi­ka­cje i mono­gra­fie histo­ryczne oraz napi­sa­łem wiele arty­ku­łów histo­rycz­nych, zaj­mo­wa­łem się też publi­cy­styką i dzien­ni­kar­stwem. Nie uwa­żam zresztą, że mono­pol na pisa­nie o histo­rii naszego kraju powinni mieć tylko histo­rycy, nie­rzadko ogra­ni­czeni jedy­nie do swo­jej dys­cy­pliny i pre­zen­tu­jący postawę, że z braku źró­deł nie­wiele da się powie­dzieć o naszej naj­daw­niej­szej histo­rii. Wycho­dząc z takiego zało­że­nia, trzeba by wysłać naszych pro­fe­so­rów na eme­ry­tury i zre­zy­gno­wać z pro­jek­tów nauko­wych w tej dzie­dzi­nie. Sta­łoby się to bez zbyt­niej zresztą straty, gdyż dzi­siaj więk­szość pol­skich uczelni sku­pia się głów­nie nie na pracy nauko­wej, ale jedy­nie na szko­le­niu nauczy­cieli. Dla­tego są one tak nisko noto­wane w świa­to­wych ran­kin­gach, które kla­sy­fi­ko­wane są dopiero w poło­wie pierw­szej pięć­setki.⁴

Na szczę­ście są też inne dzie­dziny nauki poza histo­rią, arche­olo­gią czy filo­lo­gią, wciąż obar­czo­nych filo­ger­mań­skim pięt­nem, jak cho­ciażby gene­tyka gene­alo­giczna czy antro­po­lo­gia, które takiej deka­denc­kiej i pasyw­nej posta­wie wobec sło­wiań­skich dzie­jów, naszego pocho­dze­nia i dzie­dzic­twa wycho­dzą naprze­ciw, zresztą głów­nie dla­tego że trud­niej nimi mani­pu­lo­wać. Dają one nam wciąż nowy mate­riał i przed­sta­wiają wnio­ski z badań, które możemy wyko­rzy­sty­wać do bar­dziej wia­ry­god­nej rekon­struk­cji naszych dzie­jów niż tylko na pod­sta­wie zni­ko­mych bądź mało wia­ry­god­nych daw­nych źró­deł pisa­nych, filo­nie­miec­kich inter­pre­ta­cji zna­le­zisk arche­olo­gicz­nych czy pra­in­do­ger­mań­skich ety­mo­lo­gii.

Jak słusz­nie zauważa Zbi­gniew Jac­niacki: _Roz­wa­ża­nia o nie­wa­ty­kań­skiej histo­rii wspól­not naszych przod­ków miesz­czą się w prze­dziale od bez­re­flek­syj­nego entu­zja­zmu do cał­ko­wi­tej pogardy_⁵. W niniej­szej pracy sta­ram się prze­śle­dzić te różne aspekty postrze­ga­nia naszych dzie­jów, funk­cjo­no­wa­nia idei toż­sa­mo­ścio­wych i poli­tycz­nych (lechizm, sar­ma­tyzm, wene­dyzm, kol­chi­dyzm itp.), oczy­wi­ście ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem kon­cep­cji Wiel­kiej Lechii.

Niniej­szą książkę dedy­kuję Win­cen­temu Kadłub­kowi, wybit­nemu pol­skiemu kro­ni­ka­rzowi, bło­go­sła­wio­nemu bisku­powi Kościoła kato­lic­kiego, który dzięki swo­jej wiel­kiej eru­dy­cji, patrio­ty­zmowi i odwa­dze zdo­łał utrwa­lić dla potom­no­ści zapi­ski naszych dzie­jów, opie­ra­jąc się na dostęp­nych wów­czas źró­dłach histo­rycz­nych. Część z nich na prze­strzeni lat zagi­nęła w pomroce burz­li­wych wyda­rzeń, a dziś jest powo­dem powąt­pie­wań i czę­sto nie­wy­bred­nych kpin współ­cze­snych histo­ry­ków, któ­rzy uznają Mistrza Win­cen­tego za baj­ko­pi­sa­rza, choć sami nie bar­dzo potra­fią udo­wod­nić, że nie miał on racji.

Moim zda­niem Kadłu­bek spi­sał znaną mu wie­dzę na temat naszych dzie­jów, korzy­sta­jąc zarówno ze źró­deł pisa­nych, jak i z ludo­wych prze­ka­zów. Wyko­rzy­stał zatem mate­riały histo­ryczny i etno­gra­ficzny, co sam zresztą zazna­cza w tek­ście, np. przy poda­wa­niu dwóch moż­li­wych ety­mo­lo­gii nazwy Kra­kowa – od Kraka lub kru­ków. Wydaje mi się, że gdyby chciał on tylko wykre­ować postać Kraka jako jed­nego z ojców narodu pol­skiego, to nie poda­wałby innych opo­wie­ści niehisto­rycznych z odmienną wer­sją ety­mo­lo­gii nazwy tego mia­sta. To jeden z wielu dowo­dów jego uczci­wo­ści i rze­tel­no­ści dzie­jo­pi­sar­skiej. Dla­tego należy oddać mu hołd i zacho­wać w pamięci jego doro­bek.

Zada­niem kry­tyki nauko­wej jest oczy­wi­ście wery­fi­ka­cja wszyst­kich przy­to­czo­nych przez niego infor­ma­cji, rzecz jed­nak w tym, że wiele źró­deł od tam­tych cza­sów jest już nie­do­stępna. Wciąż też wystę­puje nie­stety zja­wi­sko upo­li­tycz­nie­nia nauk histo­rycz­nych, co powo­duje nie­obiek­tywne podej­ście do tematu, wielu zaś histo­ry­ków na­dal kie­ruje się opi­niami, sym­pa­tiami lub anty­pa­tiami, a nie fak­tami, jed­no­cze­śnie stro­niąc od korzy­sta­nia z dorobku innych nauk, które mogą potwier­dzać pewne dane, na pierw­szy rzut oka nie do zaak­cep­to­wa­nia.

Dla­tego życzył­bym sobie i innym pasjo­na­tom histo­rii, tym z tytu­łami i bez nich, by potra­fili spoj­rzeć na nasze dzieje bez uprze­dzeń, nad­mier­nego scep­ty­cy­zmu ani gor­li­wego entu­zja­zmu, ale chłod­nym okiem wyłu­skali z nich prawdę o histo­rii naszego narodu, kraju, całej sło­wiań­skiej rodziny i swo­ich przod­kach. Sam będę pró­bo­wał też dorzu­cić do tego wiel­kiego dzieła małą cząstkę, która – mam nadzieję – może być też jedną z cegie­łek odbu­do­wa­nego gma­chu pol­skiego i sło­wiań­skiego ducha opar­tego na wie­dzy, praw­dzie, dumie, hono­rze i patrio­ty­zmie.

Jan Malicki pisał: _Nie można na przy­kład uznać za przy­pa­dek poja­wia­nie się mitu Lecha – czy sze­rzej – idei lechic­kiej zawsze w prze­ło­mo­wych chwi­lach naszego narodu_⁶_._ To prawda, lecz ten mit zaczyna powoli opie­rać się na praw­dzie odkry­wa­nej na nowo lub z tru­dem odkła­my­wa­nej, nie­stety głów­nie tylko przez nie­za­leż­nych bada­czy, pozo­sta­jąc obec­nie poza obsza­rem zain­te­re­so­wań aka­de­mi­ków. Dla nich to fan­ta­zmat, czyli pseu­do­nau­kowy wymysł, a moim zda­niem jest to feno­men, któ­rego „naukowy beton” nie rozu­mie.

_Tomasz J. Kosiń­ski_
Puerto Prin­cesa (Fili­piny),
luty 2021POWSTA­NIE I ROZ­WÓJ IDEI WIEL­KO­LE­CHIC­KIEJ

Powsta­nie i roz­wój
idei wiel­ko­le­chic­kiej

_Prawda jest podobna Bogu:_
_nie uka­zuje się bez­po­śred­nio,_
_musimy ją odga­dy­wać z jej prze­ja­wów._

Johann Wol­fgang Goethe

Nasza praw­dziwa histo­ria wycho­dzi powoli z ukry­cia; przez lata zasnuta mgłą prze­kła­mań wyni­ka­ją­cych z poli­tyki histo­rycz­nej kleru, zabor­ców, oku­pan­tów, komu­ni­stów i wier­nych im decy­den­tów oraz przed­sta­wi­cieli świata nauki, kul­tury i życia spo­łecz­nego.

Powody takiego stanu rze­czy się­gają zamierz­chłych cza­sów. Jesz­cze w cza­sach rzym­skich po okre­sie soju­szu sło­wiań­sko-rzym­skiego, opar­tego na han­dlu i wza­jem­nej nie­agre­sji, nastą­pił okres wza­jem­nej nie­chęci i rywa­li­za­cji, który skoń­czył się pod­bo­jem i osta­tecz­nie upad­kiem Rzymu. W tym cza­sie powstała sto­so­wana przez dłu­gie lata przez róż­nych eks­pan­syw­nych wład­ców rzym­ska zasada: „Dziel i rządź”. To wtedy rów­nież łaciń­skie słowo _scla­vus_ zaczęło ozna­czać już nie tylko Sło­wia­nina, ale także nie­wol­nika (ang. _slave_), wcze­śniej w uży­ciu było bowiem tylko łac. _servus_ – sługa. Był to celowy zabieg pro­pa­gan­dowy żydow­skich kup­ców, pod­chwy­cony przez Fran­ków, woju­ją­cych ze Sło­wia­nami, któ­rzy jako jeńcy sta­wali się nie­wol­ni­kami, sprze­da­wa­nymi głów­nie do kra­jów arab­skich. To wów­czas możemy mówić o pierw­szych prze­ja­wach poglą­dów anty­sło­wiań­skich, które ugrun­to­wały się pod­czas sło­wiań­skiego pod­boju Bał­ka­nów i wojen z Bizan­cjum⁷. To bizan­tyń­scy kro­ni­ka­rze opi­sy­wali Sło­wian jako okrut­nych dzi­ku­sów, uży­wa­jąc okre­śle­nia „bar­ba­rzyńcy” (łac. _bar­ba­rian_).

W śre­dnio­wie­czu i wie­kach póź­niej­szych nurt lechicki i etos sar­macki ukształ­to­wały toż­sa­mość naro­dową Pola­ków, dum­nych Lechi­tów i potom­ków Sar­ma­tów, narodu wybra­nego, które w okre­sie roman­ty­zmu, po moral­nej klę­sce zwią­za­nej z zabo­rami, prze­ro­dziły się w mesja­nizm, a u innych naro­dów sło­wiań­skich w pan­sla­wizm i jego różne odmiany (neo­sla­wizm, sło­wia­no­fi­lizm).

Ostat­nimi laty dzięki pracy kil­ku­na­stu nie­za­leż­nych bada­czy nastą­piła eks­plo­zja zain­te­re­so­wa­nia lechic­kimi hasłami, dla­tego warto przyj­rzeć się bli­żej temu, jakie są źró­dła tej kon­cep­cji, zwłasz­cza w kon­tek­ście wie­lo­śro­do­wi­sko­wej nagonki na auto­rów gło­szą­cych na powrót znane od dawna patrio­tyczne idee o utoż­sa­mia­niu Pola­ków z Lechi­tami czy ist­nie­niu Lechii jako spe­cy­ficz­nej fede­ra­cji wie­lo­ple­mien­nej, opar­tej na demo­kra­cji wie­co­wej oraz doraź­nych rzą­dach ksią­żąt i woje­wo­dów, zna­nej także pod innymi nazwami (_Sar­ma­cja Euro­pej­ska_, _Wan­da­lia_, _Chro­ba­cja_, _Sła­wia_ itp.), z któ­rymi można wią­zać dzieje przed­chrze­ści­jań­skiej Pol­ski.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.

Ale­xan­der C. Kauf­man, _Bil­lio­na­ire Maga­zine Cites Fake Gan­dhi Quote To Defend Insane Wealth_, „The Huf­fing­ton Post”, 26 sierp­nia 2015. „http://www.huf­fing­ton­post.com/entry/bil­lio­na­ire-maga­zine-fake-gan­dhi-quote_us_55dc836fe4b0a40aa3ac2ded”

2.

Zda­niem Sta­ni­sława Michal­kie­wi­cza oraz powta­rza­ją­cych za nim publi­cy­stów i komen­ta­to­rów z kato­licko-naro­do­wego kręgu w rodzaju: Rado­sława Patle­wi­cza, Grze­go­rza Brauna czy Woj­cie­cha Kempy.

3.

J. Bieszk, _Sło­wiań­scy kró­lo­wie Lechii_, War­szawa 2015.

4.

W świa­to­wym ran­kingu uczelni wyż­szych na 451. miej­scu, upla­so­wał się Uni­wer­sy­tet Jagiel­loń­ski, a Uni­wer­sy­tet War­szaw­ski skla­sy­fi­ko­wano na 462 pozy­cji. https://www.uj.edu.pl/wia­do­mo­sci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/95994776; zobacz też Listę Szan­ghaj­ską: https://busi­nessin­si­der.com.pl/tech­no­lo­gie/nauka/ran­king-naj­lep­szych-uczelni-swiata-pol­skie-uni­wer­sy­tety-i-poli­tech­niki-w-ran­kingu/klqj9kn; http://www.shanghairan­king.com/ran­kings

5.

http://zbi­gniew­jac­niacki-zycie­mo­je­ina­sze.blog­spot.com/2018/02/slo­wia­nie-czy-tata­rzy-jaka-to-roz­nica.html.

6.

J. Malicki, _Mito­lo­gia sar­macka: reko­ne­sans badaw­czy_, J. Malicki, D. Rott (red.), _Wokół Wacława Potoc­kiego: stu­dia i szkice sta­ro­pol­skie w 300. rocz­nicę śmierci poety_, Kato­wice 1997.

7.

_Bizan­cjum_ to ter­min histo­rio­gra­ficzny, uży­wany dopiero od XIX w. na okre­śle­nie śre­dnio­wiecz­nego Cesar­stwa Rzym­skiego ze sto­licą w Kon­stan­ty­no­polu. Zamien­nie uży­wano też okre­śle­nia „Cesar­stwo Wschod­nio­rzym­skie”, zwłasz­cza w odnie­sie­niu do okresu poprze­dza­ją­cego upa­dek Cesar­stwa Zachod­nio­rzym­skiego lub „Cesar­stwo Gre­ków” (ze względu na domi­na­cję grec­kiej kul­tury, języka oraz lud­no­ści). For­mal­nie było to wciąż Cesar­stwo Rzym­skie (łac. _Impe­rium Roma­num_, gr. _Βασίλεια Ῥωμαίων Basi­leia Roma­iow_). Świat arab­ski znał to pań­stwo pod nazwą _Rûm_ (ar. روم, „zie­mia Rzy­mian”).

8.

Ter­min „Święte Cesar­stwo” poja­wił się w piśmien­nic­twie nie­miec­kim w 1157 r., a „Święte Cesar­stwo Rzym­skie” w 1254 r. Skła­dało się ono z kró­le­stwa Nie­miec, Ita­lii i Bur­gun­dii. Król nie­miecki miał być uni­wer­sal­nym cesa­rzem rzym­skim dla łaciń­skiego Zachodu, odpo­wied­ni­kiem cesa­rza bizan­tyń­skiego dla grec­kiego Wschodu. Dopiero w 1441 r. poja­wiła się nie­ofi­cjalna nazwa „Święte Cesar­stwo Rzym­skie Narodu Nie­mieckiego” (łac. _Sacrum Impe­rium Roma­num Natio­nis Germanicæ_).

9.

K. Desch­ner, _Kry­mi­nalna histo­ria chrze­ści­jań­stwa_, t. I–V, Gdy­nia 1998––2002.

10.

Zapis _Lecho_ poja­wia się w _Rocz­ni­kach ful­daj­skich_, _Becho_ zaś wid­nieje w _Rocz­ni­kach met­teń­skich_.

11.

Histo­rycy i języ­ko­znawcy nie potra­fią wyja­śnić, dla­czego łaciń­ska nazwa rzeki _Licus_ prze­szła w _Lech_, twier­dząc jed­no­cze­śnie, że te hydro­nimy nie są rów­no­znaczne.

12.

Zda­niem kilku auto­rów, w tym także Janu­sza Bieszka, nazwa _Vin­de­li­co­rum_ ozna­cza _Wendo-Lechi­tów_, co wydaje się prze­ko­nu­jące, zwłasz­cza przyj­mu­jąc, że _Licus_ = _Lech_. Mając to na uwa­dze, wła­ściw­sze wydaje się raczej uży­wa­nie obec­nie nazwy _Wan­da­lici_ ani­żeli _Wan­da­lo­wie_ czy też _Wan­dale_ (o pejo­ra­tyw­nym zna­cze­niu).

13.

To może nam wska­zy­wać, iż _Lel_ i _Leh_ są skró­tami od _Lehel_, a _Polel_ i _Poleh_ (_Polak_) – od _Pole­hel_, wiemy bowiem o tym, że _Lachy/Lechici_ to ina­czej _Lacy_/_Lesi_.

14.

_Powieść minio­nych lat_, tłum. F. Sie­licki, Wro­cław–War­szawa–Kra­ków 1999.

15.

A. Małecki, _Lechici w świe­tle histo­rycz­nej kry­tyki_, Lwów 1897.

16.

Nie mylić z Mar­ci­nem Gali­cu­sem z Opawy, zwa­nym Pola­kiem, kro­ni­ka­rzem z XIII w.

17.

Ta zmiana może jed­nak wyni­kać z innej trans­li­te­ra­cji ich imion, które w łaci­nie zapi­sy­wano jako _Lesco, Lescho._ Formę _Lestko/Lestek_ odczy­ty­wano jako nie­po­prawny zapis _Leszko/Leszek_, gdzie sło­wiań­skiej gło­sce „sz” odpo­wia­dać miał łaciń­ski skład liter „st”. Należy przy tym wie­dzieć, że litera „z” została usu­nięta z pier­wot­nej łaciny w IV w. p.n.e. jako zbędna (język łaciń­ski, wywo­dzący się z etru­skiego, nie ma bowiem tego dźwięku), a została ponow­nie dodana w I w. n.e. wraz z „x” i „y” (_igrek_ – czyli „i” grec­kie), aby popraw­nie odda­wać w piśmie grec­kie wyrazy, w któ­rych zresztą gło­ska „sz” rów­nież nie wystę­po­wała.

18.

Pisa­łem o tym w _Rodo­wo­dzie Sło­wian_ (2017), zakła­da­jąc tam, że może tu cho­dzić o sym­bo­liczny opis buntu pogan wobec władcy, który mógł już wtedy przy­jąć chrzest i chciał narzu­cić nową wiarę swoim pod­da­nym.

19.

_Wąs_ jako atry­but władcy, co może być zwią­zane także z ter­mi­nem _wasal_, czyli pod­dany wąsala – pana.

20.

Karol Potkań­ski w swo­jej pracy _Lacho­wie i Lechici_ (1897), powo­łu­jąc się na _Monu­menta Polo­niae Histo­rica_, t. II, podaje, że Kadłu­bek zwie także Bole­sława Krzy­wo­ustego _monar­chus Lechiae_.

21.

A. Małecki, _Mity etno­ge­ne­tyczne w samo­świa­do­mo­ści histo­rycz­nej_, „Sen­sus Histo­riae”, vol. III, 2011/2.

22.

Nazwę Wisły zwią­zaną z etno­ni­mem Wan­da­lów znaj­du­jemy także w innych źró­dłach (za: _Monu­menta Polo­niae Histo­rica_, t. III): Rocz­nik wiel­ko­pol­ski, 1239 – _in ripa flu­mi­nis Wan­dali_; Kodeks dyplo­ma­tyczny pol­ski III, N. 28, 1254 – _super flu­uium Wan­da­lum a uulgo Wisła nom ina­tum_.

23.

Mistrz Win­centy Kadłu­bek, _Kro­nika pol­ska_, Wro­cław 1992.

24.

Ary­sto­te­les wypo­mina tu Alek­san­drowi sprawę zro­bie­nia z mace­doń­skich posłów wyprawki (odar­cie ze skóry i wypcha­nie ziel­skiem), którą Wanda wysłała wraz listem do Alek­san­dra. Według Mior­sza (za Bie­low­skim) to nie Ale­man, ale król Agry­anów – Lan­gar – został wysłany przez Alek­san­dra w 336 r. p.n.e. na pod­bój kró­le­stwa Wandy (Adei). Po jego klę­sce do Lechii miał się wybrać sam Alek­san­der wraz z wielką armią, która nie odnio­sła więk­szych suk­ce­sów nad Wisłą poza zbu­rze­niem Kra­kowa (Caran­tas), osta­tecz­nie wyco­fu­jąc się stam­tąd na zawsze po porażce pod Łysą Górą.

25.

_Car = char = chor_, bo to ten, który góruje (_chora_ – hora, góra), jest na szczy­cie hie­rar­chii. Anto­wie – Ento­wie, Hene­to­wie to Wene­to­wie, a Wene­do­wie – Wen­do­wie to Sło­wia­nie. Zwią­zek słowa _car_ z _cern_ – czer­nią też jest wart uwagi. Widać tu dziwną zbież­ność _car = cern_, czyli wielki = czarny, tak samo jak _vel = bel_, tj. wielki = biały. Może zatem Czar­no­bóg i Bia­ło­bóg to przy­domki tego samego bóstwa, tylko w róż­nych sza­tach, jak wysoka góra latem jest czarna, a zimą – biała, gdy pokrywa ją śnieg.

26.

W języ­kach tur­kij­skich nazwa _Carau­cas_ ozna­cza Czarną Górę, a podobna _Cau­cas_ – Bia­ło­górę.

27.

_Monu­menta Polo­niae Histo­rica_, t. II, 1872.

28.

_Ency­klo­pe­dia histo­ryczna świata_, t. IX, Kra­ków 2001.

29.

Zwa­nej póź­niej po pro­stu _Grad_ – Gród (połab. _Gard_, niem. _Garz_).

30.

T. Kosiń­ski, _Sło­wiań­skie skarby. Tajem­nice zabyt­ków runicz­nych z Retry_, War­szawa 2018.

31.

Łaciń­skie nazwy to: _Caro­du­nen­sis_, _Caro­du­num_.

32.

Nie­wy­klu­czone, że był to jed­nak powrót Lechi­tów w rodzinne strony, a Kra­ków (Wawel – Babel) był ich starą sto­licą.

33.

To „C” w nazwie może ozna­czać _Caryn­tian_, czyli pod­da­nych _cara_.

34.

S. Szu­kal­ski, _Swa­styka a Gama­dion_, 1939.

35.

Jak podaje Antoni Małecki, w IV w. o zbio­rze listów Ary­sto­te­lesa, uzna­jąc je za auten­tyczne, wspo­mina znany pisarz Grze­gorz Nazja­ceń­ski w swym piśmie do Olim­piana (nr 165). W V w. mówi o podob­nym zbio­rze Sim­pli­cius, komen­ta­tor tego filo­zofa grec­kiego. Póź­niej­szy, inny inter­pre­ta­tor dzieł Sta­gi­ryty, Ormia­nin imie­niem Dawid, nad­mie­nia o posia­da­nej przez sie­bie kolek­cji listów, zebra­nych w ośmiu księ­gach. W wieku IX chwali się posia­da­niem podob­nego skarbu Focjusz, znany patriar­cha Kon­stan­ty­no­pola, co omó­wiono w dziele Adolfa Stahra _Ari­sto­te­lia_ wyda­nym w dwóch tomach w 1832 r. Zda­niem Małec­kiego za jego cza­sów, czyli w poło­wie XIX w., nie­które znacz­niej­sze biblio­teki euro­pej­skie miały jesz­cze posia­dać po kilka lub kil­ka­na­ście listów Ary­sto­te­lesa, choć ten autor uważa je za nie­praw­dziwe, co jest oczy­wi­ście tylko jego prze­ko­na­niem, gdyż trudno mu tego dowieść.

36.

_Kata­log Mss. Wisloc­kiego_, nr: 173, 228, 506, 1982, 2315.

37.

A. Małecki, _Lechici…_

38.

_Cze­ska kro­nika Kosmy_, prze­kład: K. Hrdina i M. Bláhová, Praga–Lito­mysl 2005.

39.

M. Wisz­niew­ski, _Histo­rya lite­ra­tury pol­skiej_, vol. 2, 1840.

40.

R. Grze­sik, Żywot św. Ste­fana króla Węgier, czyli Kro­nika węgier­sko-pol­ska, War­szawa 2003.

41.

G. Baszko, Kro­nika Lechi­tów i Pola­ków (z daw­nego Ręko­pi­smu Biblio­teki Wil­la­now­skiey, wcze­śniej znana jako Kro­nika Bogu­fała), tłum. H. Kow­nacki, War­szawa 1822.

42.

B. Kur­bi­sówna, Stu­dia nad Kro­niką wiel­ko­pol­ską, Poznań 1952; A. Fałow­ski, B. Sen­dero, Bie­siada sło­wiań­ska, Kra­ków 1992; Kul­tura pol­ski śre­dnio­wiecz­nej XIV–XV w., pod red. B. Geremka, War­szawa 1997; Kro­nika wiel­ko­pol­ska, Poznań 2010.

43.

A.M. Kem­piń­ski, _Słow­nik mito­lo­gii ludów indo­eu­ro­pej­skich_, Poznań 1993.

44.

Kro­nika wiel­ko­pol­ska, wstęp i tłum. K. Abga­ro­wicz, War­szawa 1965.

45.

M. Hancke, _De Sile­sio­rum rebus_, 1705.

46.

A. Małecki, _Lechici…_

47.

J. Mora­czew­ski, _Dzieje Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej do pięt­na­stego wieku_, Poznań 1843.

48.

W XIX w. Józef Szuj­ski pisał o tym w swo­jej pracy _O fał­szy­wej histo­rii jako mistrzyni fał­szy­wej poli­tyki_ _: z powodu arty­kułu p. L. Wol­skiego pod tytu­łem Dyagnoza_ (Kra­ków 1877).

49.

Tłu­ma­cze­nie przy­miot­nika _chro­bry_ jako „dzielny” może wyni­kać z uzna­wa­nia Chro­ba­tów (Chor­wa­tów) za nie­zwy­kle odważ­nych i walecz­nych wojow­ni­ków.

50.

J. Mora­czew­ski, _Dzieje Rze­czy­po­spo­li­tej…_

51.

Dla utrzy­ma­nia naszych dobro­są­siedz­kich rela­cji przyj­mijmy jed­nak, że Czech to ten, który się „cie­szy”. Rubasz­ność Cze­chów jest dobrze znana, więc taka ety­mo­lo­gia, by tu paso­wała, jak Szwej­kowi noc­nik zamiast hełmu.

52.

T. Mil­ler, _3 tysiące lat pań­stwa pol­skiego, jakiego nie znamy_, Bielsk Pod­la­ski 2000.

53.

Moż­liwe, że _Dzierzwa/Dzier­swa_ to skrót imie­nia _Dzier­ży­sław_.

54.

Wyda­wać się może, że _Mierzwa/Miorsz_ jest krót­szą formą imie­nia _Miro­sław_ (_Mirosz_). Swoją drogą wygląda na to, że sło­wiań­skie imiona z koń­cówką_-osz_, jak _Sła­wosz_, _Miłosz_ czy _Bar­tosz_, to zgre­czone _Sław_, _Miło­sław_ i _Bart_ (_Wart, War­ty­sław_)_,_ podob­nie jak zla­ty­ni­zo­wano _Bogu­sława_, _Sjer­gieja_ (_Sro­gija_, czyli „sro­giego”) czy _Lubo­sławę_ (_Lubę_), two­rząc od nich _Bogu­sza_, _Ser­giu­sza_ i _Lubu­szę_. Chyba, że było odwrot­nie i to wła­śnie od takich form pra­in­do­sło­wiań­skich imion Grecy i Rzy­mia­nie przy­jęli swoje koń­cówki, odpo­wied­nio: -es, -us, itp.

55.

Maciej z Mie­chowa, _Opis Sar­ma­cji azja­tyc­kiej i euro­pej­skiej_, wstęp H. Barycz, przeł. T. Bień­kow­ski, posło­wie W. Voisé, Wro­cław–War­szawa–Kra­ków 1972.

56.

B. Otwi­now­ska, _Język–naród–kul­tura. Ante­ce­den­cje i motywy rene­san­so­wej myśli o języku_, „Stu­dia sta­ro­pol­skie”, 10, 1974.

57.

T. Ule­wicz, _Sar­ma­cja: stu­dium z pro­ble­ma­tyki sło­wiań­skiej XV i XVI w_., 1950.

58.

K. Potkań­ski, _Lacho­wie i Lechici_, „Roz­prawy Wydziału Filo­lo­gicz­nego Aka­de­mii Umie­jęt­no­ści”, t. XXVII, 1897.

59.

Medie­val Rus­sia’s epics, chro­nic­les, and tales, 1974; N. Kotliar, Kiev: ancient and modern city, Kiev 1983.

60.

J.C. Jor­dan, De ori­gi­ni­bus sla­vi­cis, 1745.

61.

Oczy­wi­ście nie zna­czy to, że powstała ona w XVIII w., ale tylko, że wtedy została odno­to­wana w pracy histo­rycz­nej, a w tra­dy­cji ludo­wej mogła być znana od dawien dawna.

62.

J.A. Zału­ski, Biblio­teka histo­ry­ków, praw­ni­ków, poli­ty­ków i innych auto­rów pol­skich lub o Pol­sce piszą­cych, Kra­ków 1832.

63.

Wyraz _łabędź_ może pocho­dzić od la + wed (powszechna wymien­ność b = w), co można tłu­ma­czyć jako „wodny wedun”, gdyż _*la_ to woda (lać), a _*wed_ –wie­dza. Ptak ten był ota­czany szcze­gól­nym kul­tem przez Sło­wian, ponie­waż odgry­wał rolę pośred­nika mię­dzy świa­tem ziem­skim a zaświa­tami.

64.

S. Kri­zin Sakač, Kra­pina, Kijev, Ara­rat. Kra­pin­ska, kije­vska i armen­ska priča o tro­jici braće i jed­noj sestri, 1940.

65.

J. Banasz­kie­wicz, _Pol­skie dzieje bajeczne mistrza Win­cen­tego Kadłubka_, Wro­cław 1998.

66.

Tenże, _Poda­nie o Pia­ście i Popielu. Stu­dium porów­naw­cze nad wcze­sno­śre­dnio­wiecz­nymi tra­dy­cjami dyna­stycz­nymi_, War­szawa 1986.

67.

T. Kosiń­ski, _Rodo­wód Sło­wian_, War­szawa 2017.

68.

W cze­skich prze­ka­zach to Czech jest oczy­wi­ście senio­rem, a Lech młod­szym z braci. Nie ma nato­miast mowy, jak wspo­mi­na­łem, o żad­nym Rusie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: