Festiwal Lodowych Serc - ebook
Festiwal Lodowych Serc - ebook
Zajrzyj za kulisy najbardziej mroźnego festiwalu.
Mija rok, odkąd Justyna i Grzegorz znów są razem, ale do pełni szczęścia nadal czegoś im brakuje. Czy doczekają się upragnionego cudu?
Magda i jej syn spędzają wspólnie kolejne Boże Narodzenie. W ich mieszkaniu pojawia się jednak niespodziewany, a przy tym całkiem… atrakcyjny gość.
Amanda układa sobie życie na nowo. Miłą odskocznią od codzienności są coraz częstsze spotkania z Ksawerym, sąsiadem, który intensywnie przygotowuje się do udziału w festiwalu rzeźb. Czy wypite razem herbaty pomogą przełamać… lody?
Związek Kasi i Mikołaja wkracza na zupełnie nowy poziom. I choć nie brakuje sprzeczek, to dla nich zdecydowanie wyjątkowy czas.
Różni ludzie, odmienne koleje losu, ale każdy czeka na swój własny grudniowy cud.
Agata Przybyłek zabiera nas na Festiwal Lodowych Rzeźb, by przy dźwiękach kruszonego lodu ogrzać nasze serca opowieścią pełną nadziei i magii. Czy pozwolisz się zaczarować?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788367891097 |
Rozmiar pliku: | 896 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
23 grudnia na rynku w naszym mieście odbędzie się Festiwal Lodowych Rzeźb. Pojawią się na nim artyści z całego kraju. Podczas konkursu powstanie ponad trzydzieści wyjątkowych dzieł, które będzie można potem oglądać podczas zimowych spacerów. Uczestnicy będą mieli do dyspozycji trzymetrowe bloki lodowe, ich prace nawiążą do tematyki świątecznej. Najpiękniejsze rzeźby zostaną nagrodzone, przewidujemy również przyznanie nagrody publiczności. Już teraz zachęcamy do rezerwowania sobie czasu, żeby mogli Państwo uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu. Zaczynamy o 11.00. Czekamy na Was!Ksawery
Ksawery niósł właśnie piłę mechaniczną po schodach, gdy z mieszkania na piętrze wyszły dwie młode kobiety: jedna o brązowych włosach, a druga blondynka. Chyba przyjaciółki. Zaczęły się żegnać, kiedy je mijał, więc skierował ostrze piły w drugą stronę, by żadnej z nich nie musnąć. Mieszkał piętro wyżej, a dziewczyna o brązowych włosach była od pewnego czasu jego sąsiadką, choć nigdy jeszcze nie rozmawiali. Ładna z niej była kobieta. Ksawery znał się trochę na tym, bo często rzeźbił kobiety. Jakiś czas temu ukończył studia z rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych i od tamtej pory zawodowo zajmował się pracą twórczą. Przyjmował różne zlecenia, z których udawało mu się utrzymać. Kto wie, może stworzy rzeźbę jakiejś ślicznej pani na zbliżających się zawodach?
Przydługie, brązowe włosy podskakiwały mu lekko, gdy wchodził na górę. Ksawery był dwudziestosześcioletnim mężczyzną. Miał szczupłą sylwetkę, pociągłą twarz i niebieskie oczy. Ubierał się głównie w ciemne ubrania, uwielbiał brązy, granaty i szarości. Te kolory dobrze korespondowały z jego wnętrzem, choć wielu znajomych z Akademii Sztuk Pięknych ubierało się barwnie, jakby wylały się na nich farby. Dziś miał na sobie brązowe buty i kurtkę, czarne spodnie oraz golf w odcieniu gołębiej szarości.
Idąc na górę z piłą mechaniczną, myślał o nadchodzącym wyzwaniu. Do konkursu na najlepszą rzeźbę w lodzie zostało już tylko kilka tygodni, więc przywiózł wreszcie piłę z piwnicy rodziców i zamierzał w najbliższych dniach sporo poćwiczyć. W zamrażarce, która zajmowała mu sporo miejsca w sypialni, czekał już lodowy blok. Ksawery wiedział, że lód jest wymagającym surowcem, kruchym i delikatnym. Praca z nim zawsze wydawała się o wiele trudniejsza niż na przykład z metalem czy drewnem, które Ksawery obrabiał najczęściej.
Ale dawała też mnóstwo satysfakcji – pomyślał, wchodząc do mieszkania. I dlatego zgłosił się do konkursu. Bardzo chciał zaprezentować swój talent mieszkańcom miasta oraz dać ujście twórczej energii. Lubił też Boże Narodzenie. Kojarzyło mu się z dzieciństwem, z pysznym jedzeniem serwowanym przez babcię, do której często jeździli w Wigilię, i z radością z otwieranych prezentów. Myśl o zbliżających się świętach wywoływała w nim pozytywne emocje. To był kolejny powód, dla którego zgłosił się do konkursu.
W mieszkaniu panowały ciemności, więc Ksawery odszukał włącznik światła i zapalił żarówkę. Wniósł piłę do środka, zamknął drzwi i pozbył się kurtki. Nim zajął się lodem, poszedł do aneksu kuchennego, żeby coś zjeść. Matka, co prawda, proponowała mu obiad, ale Ksawery niezbyt lubił jej kuchnię, ciężką i tłustą. Gdyby nie wyprowadził się z domu, to pewnie wyglądałby teraz jak ojciec, który miał sporą nadwagę. No ale matce tego nie mógł powiedzieć. Zawsze się obrażała, gdy ktoś jej zwracał uwagę. Była krucha i delikatna, niemal tak samo jak bloki lodowe. A do tego bardzo przewrażliwiona na swoim punkcie.
Ksawery pochodził z nauczycielskiej rodziny. Jego matka uczyła w klasach I–III, ojciec geografii. Oboje zawsze mieli rację i nie znosili, gdy ktoś obnosił się z innymi poglądami od tych, które oni głosili – jedyne słuszne. Ksawery jednak urodził się buntownikiem i w ciągu swojego życia do perfekcji opanował przeciwstawianie się rodzicom. Chcieli, by dobrze się uczył – on przynosił do domu dwóje i tróje, choć był bystrym chłopakiem i gdyby tylko chciał, na pewno miałby świetne stopnie. Pragnęli, by zdobył jakiś „porządny” zawód i najlepiej państwową posadę – został rzeźbiarzem. Matka bez przerwy mu truła, by znalazł sobie jakąś dziewczynę – on nawet nie szukał.
Lubił mówić, że się nie udał rodzicom w przeciwieństwie do siostry, Moniki. Z ich dwojga to ona była zawsze rodzinna i realizowała taki plan na życie, jakiego oczekiwali rodzice. Skończyła administrację. Tuż po studiach wyszła za mąż, podjęła pracę na etacie w urzędzie miasta, a potem urodziła dwójkę dzieci. Jej mąż był prawnikiem i matka uwielbiała chwalić się koleżankom, czym się zajmuje zięć. Podczas spotkań rodzinnych bez końca wypytywała go o sprawy, które prowadził, żeby móc potem opowiadać o nich znajomym. Ksawery kochał Monikę, lubił jej męża oraz ich dzieciaki, ale postawa rodziców czasem doprowadzała go do białej gorączki. O jego pracę matka właściwie nie pytała. Odkąd skończył studia, nigdy nie przyjechała do jego pracowni ani na żadną wystawę. Ksawerego bolało, że rodzice traktują go gorzej od Moniki. Nie dawał tego po sobie poznać, ale przez to dystansował się wobec rodziców. Ostatnio wpadał tam właściwie tylko wtedy, kiedy zachodziła taka konieczność. Dziś na przykład po piłę, którą nie chciał zagracać sobie niepotrzebnie mieszkania i trzymał ją w garażu rodziców, gdy nie była mu potrzebna. Pogadali tylko o pogodzie i nadchodzącym konkursie. Ksawery już jakiś czas temu odkrył, że gdy nie dawał matce szansy na wygłaszanie komentarzy pełnych krytyki, był po spotkaniach z rodziną znacznie spokojniejszy.
Wyciągnął z zamrażalnika spaghetti, wrzucił na patelnię i mieszając, żeby makaron się nie przypalił, zaczął myśleć o rzeźbie. Jeszcze nie wiedział, co stworzy na nadchodzącym konkursie. Zbliżały się święta, więc myślał o wyrzeźbieniu Świętego Mikołaja albo Świętej Rodziny, ale nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji.
Sos do makaronu bulgotał, a zza ściany zaczęły dobiegać do Ksawerego odgłosy kłótni sąsiadów.
– Znowu…? – jęknął. Od pewnego czasu to zdarzało się notorycznie.
Awantury Pauli i jej chłopaka (imię dziewczyny zapamiętał, ponieważ często padało w tych sprzeczkach), powoli już działały mu na nerwy. Ich krzyki niosły się po budynku prawie codziennie. Ksawery jakiś czas temu kupił nawet stopery do uszu.
Odnosił wrażenie, że zna tych ludzi, choć Paulę widywał tylko czasami przez okno, kiedy prosiła swojego chłopaka, niejakiego Chudego, by jej wybaczył, bo po kłótniach czasem wyrzucał ją z mieszkania i zamykał drzwi na klucz. Stawała wtedy pod ich balkonem i darła się na całe gardło, zapewniając, że mimo wszystko go kocha. Ksawery zerkał wtedy na nią zza firanki, zastanawiając się, co też kieruje tą dziewczyną, że urządza takie sceny. On zdecydowanie wolał załatwiać swoje sprawy prywatnie i na pewno nie prosiłby nikogo o wybaczenie, krzycząc o tym wieczorem z chodnika na osiedlu. No ale ludzie byli różni. Nic mu do tego.
Paula znowu wyrzucała Chudemu, że ten, zamiast spędzać z nią czas, tylko siedzi przed komputerem. Ksawery mieszał makaron, myśląc o tym, że choć nie chciał podsłuchiwać sąsiadów, mimowolnie poznał w ostatnim czasie ich historie, zwyczaje i w ogóle życie. Wiedział na przykład, że ona kocha rosół, choć on nie znosi zup, bo o to też się czasami kłócili.
– Nienawidzę cię! – dobiegło do niego, a zaraz potem rozległ się trzask, jakby w ścianę uderzyło jakieś naczynie.
Ksawery westchnął. Bezsprzecznie Paula i Chudy byli w bardzo burzliwym związku. On chyba by w takim nie wytrzymał. Może i nie nazwałby siebie oazą spokoju, ale awantury niemal co wieczór? Nie, to zdecydowanie nie dla niego. Kiedy wracał po pracy, najbardziej łaknął spokoju.
Ksawery uśmiechnął się sam do siebie, uświadamiając sobie, że analizował życie i charaktery sąsiadów, jakby byli bliskimi znajomymi, choć tak naprawdę wcale ich nie znał. A podobno w miastach ludzie są wobec siebie anonimowi – pomyślał rozbawiony. Przełożył makaron na talerz i usiadł do stołu. Zza ściany dobiegł go trzask drzwi. Delektując się ciszą, wziął do ręki telefon i pochłonął posiłek, przeglądając posty na portalu społecznościowym. Potem pozmywał, przebrał się i poszedł do sypialni, żeby wyciągnąć z zamrażarki swój blok lodowy. Musiał działać szybko, by blok się nie stopił. Co prawda mocno obniżył temperaturę w mieszkaniu, przez co było mu trochę zimno, ale musiał to zrobić. Przez chwilę głowił się, jak go wyjąć oraz gdzie umieścić, ale wreszcie przetransportował zimną bryłę do łazienki, pod prysznic. Przyniósł piłę, założył plastikowe gogle, by żaden lodowy odprysk nie uszkodził mu oka, i upewniwszy się, że w łazience działa wentylacja, wziął głęboki wdech i odpalił piłę, nie chcąc tracić czasu. Zaczął odcinać kawałki lodu, na wszelki wypadek woląc nie myśleć o tym, jak nienawidzą go teraz sąsiedzi. Spontanicznie postanowił wyrzeźbić dziś postać Świętego Mikołaja. Miał nadzieję, że coś mu z tego wyjdzie, ponieważ nie posiadał w zapasie drugiego bloku lodu. Na szczęście do konkursu zostało jeszcze kilka tygodni, więc był czas, żeby w razie czego przygotować kolejny i znowu poćwiczyć.
Ciąg dalszy w wersji pełnej