Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Filipiny 1898-1902 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Filipiny 1898-1902 - ebook

Po klęsce w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi w 1898 r., na mocy Traktatu Paryskiego z 10 grudnia tego samego roku, Hiszpania oddała swą odległą kolonię Filipiny Amerykanom. 4 lutego 1899 r., na dwa dni przed ratyfikacją traktatu pokojowego przez Senat USA, w Manili wybuchły walki pomiędzy wojskami amerykańskiego korpusu ekspedycyjnego, a siłami powstańców filipińskich wiernych prezydentowi Emilio Aguinaldo, który domagał się niepodległości kraju, a nie zmiany władzy kolonialnej. Wynikiem tego była bezwzględna i krwawa wojna amerykańsko-filipińska (1899-1902).

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16271-6
Rozmiar pliku: 5,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

WSTĘP

------------------------------------------------------------------------

Po klę­sce w woj­nie ze Sta­nami Zjed­no­czo­nymi w 1898 r. na mocy trak­tatu pary­skiego z 10 grud­nia tego samego roku Hisz­pa­nia oddała swą odle­głą kolo­nię — Fili­piny — Ame­ry­ka­nom. 4 lutego 1899 r., na dwa dni przed raty­fi­ka­cją trak­tatu poko­jo­wego przez Senat USA, w Manili wybu­chły walki pomię­dzy woj­skami ame­ry­kań­skiego kor­pusu eks­pe­dy­cyj­nego a siłami powstań­ców fili­piń­skich wier­nych pre­zy­den­towi Emi­lio Agu­inaldo, który doma­gał się nie­pod­le­gło­ści kraju, a nie zmiany wła­dzy kolo­nial­nej. Wyni­kiem tego była bez­względna i krwawa wojna ame­ry­kań­sko-fili­piń­ska (1899–1902).

Decy­zja władz ame­ry­kań­skich o anek­sji Fili­pin została pod­jęta nie bez wewnętrz­nych kon­tro­wer­sji. Rzecz­nicy poli­tyki impe­ria­li­zmu przed­sta­wiali ważne argu­menty uza­sad­nia­jące ten krok: nowe moż­li­wo­ści han­dlowe w Azji, rze­komą nie­zdol­ność Fili­piń­czy­ków do rzą­dze­nia wła­snym kra­jem po kil­ku­set latach hisz­pań­skiego kolo­nia­li­zmu oraz obawy o to, że jeśli Stany Zjed­no­czone nie opa­nują Wysp Fili­piń­skich, może to uczy­nić jakieś inne kon­ku­ren­cyjne mocar­stwo (Niemcy, Japo­nia, Wielka Bry­ta­nia lub Fran­cja). Z kolei prze­ciw­nicy kolo­nial­nej wła­dzy Sta­nów Zjed­no­czo­nych nad Fili­pinami przy­po­mi­nali, że anga­żo­wa­nie się w dzia­ła­nia kolo­nialne jest nie­mo­ralne i godzi w zasady ame­ry­kań­skiej demo­kra­cji, a przy­łą­cze­nie Fili­pin spo­wo­duje dopusz­cze­nie kolo­ro­wych, obcych kul­tu­rowo i w więk­szo­ści kato­lic­kich Fili­piń­czy­ków do wpły­wa­nia na naro­dowe rządy bia­łych Ame­ry­ka­nów. Nie bra­ko­wało też takich, któ­rym obo­jętne były wszel­kie względy moralne i rasowe kon­se­kwen­cje kolo­nia­li­zmu, a któ­rych jedy­nym celem było prze­ciw­sta­wie­nie się poli­tyce admi­ni­stra­cji pre­zy­denta Wil­liama McKin­leya.

Po zakoń­cze­niu wojny ame­ry­kań­sko-hisz­pań­skiej, w cza­sie gdy w Sta­nach Zjed­no­czo­nych poli­tycy deba­to­wali nad sprawą anek­sji Fili­pin, rewo­lu­cjo­ni­ści fili­piń­scy pod prze­wod­nic­twem Agu­inaldo prze­jęli kon­trolę nad więk­szo­ścią kraju i pro­kla­mo­wali powsta­nie Repu­bliki Fili­piń­skiej. Kiedy stało się jasne, że woj­ska ame­ry­kań­skie na Fili­pinach przy­go­to­wują się do wpro­wa­dze­nia wła­dzy kolo­nial­nej nad archi­pe­la­giem, drobny incy­dent w lutym 1899 r. dopro­wa­dził do otwar­tej wojny pomię­dzy dotych­cza­so­wymi sojusz­ni­kami. Ame­ry­ka­nie woleli nazy­wać kon­flikt „powsta­niem”, odma­wia­jąc w ten spo­sób Fili­piń­czy­kom prawa do walki z obcą inwa­zją.

Wojna ame­ry­kań­sko-fili­piń­ska toczyła się w dwóch fazach. Pierw­sza faza, od lutego do listo­pada 1899 r., prze­bie­gała pod kątem nie­uda­nych prób pro­wa­dze­nia przez woj­ska fili­piń­skie regu­lar­nej wojny z lepiej wyszko­lo­nymi i uzbro­jo­nymi siłami ame­ry­kań­skimi. Druga faza cecho­wała się stop­nio­wym przej­ściem wojsk Agu­inaldo od dzia­łań kon­wen­cjo­nal­nych do walki par­ty­zanc­kiej. Roz­po­częła się w listo­pa­dzie 1899 r. i trwała do wio­sny 1902 r., kiedy to zor­ga­ni­zo­wany opór Fili­piń­czy­ków ustał. 4 lipca 1902 r. pre­zy­dent The­odore Roose­velt ogło­sił amne­stię gene­ralną i for­mal­nie zakoń­czył wojnę na Fili­pi­nach. Mniej­sze walki trwały na­dal w kolej­nych latach, a lokalne powsta­nia prze­ciwko Ame­ry­ka­nom wybu­chały w róż­nych miej­scach aż do 1913 r.

Stany Zjed­no­czone przy­stą­piły do wojny na Fili­pi­nach ze zde­cy­do­waną prze­wagą mili­tarną, wyra­ża­jącą się dobrze wyszko­loną i wyekwi­po­waną armią i flotą, sta­łymi dosta­wami sprzętu woj­sko­wego i pełną kon­trolą nad dro­gami wod­nymi archi­pe­lagu. Za to siłom fili­piń­skim ni­gdy nie udało się uzy­skać pomocy z zewnątrz, chro­nicz­nie cier­piały na brak amu­ni­cji i uzbro­je­nia, a ich dzia­ła­nia kom­pli­ko­wały trudne warunki geo­gra­ficzne Fili­pin. W tych oko­licz­no­ściach pod­jęta przez Agu­inaldo w pierw­szych mie­sią­cach kon­fliktu próba pro­wa­dze­nia wojny kon­wen­cjo­nal­nej oka­zała się wiel­kim błę­dem. Armia fili­piń­ska doznała poważ­nych strat w ludziach i sprzę­cie, zanim zde­cy­do­wano się przejść do dzia­łań par­ty­zanc­kich, które mogły się oka­zać bar­dziej efek­tywne, gdyby przy­stą­piono do nich od początku wojny.

Wojna na Fili­pi­nach cecho­wała się wielką bru­tal­no­ścią z obu stron. Woj­ska ame­ry­kań­skie paliły całe wsie, sto­so­wały poli­tykę bez­względ­nej kon­cen­tra­cji lud­no­ści cywil­nej i tor­tury wobec podej­rza­nych o dzia­łal­ność par­ty­zancką. Powstańcy fili­piń­scy także tor­tu­ro­wali i mor­do­wali w wymyślny spo­sób wzię­tych do nie­woli żoł­nie­rzy ame­ry­kań­skich i ter­ro­ry­zo­wali lud­ność cywilną współ­pra­cu­jącą z siłami oku­pa­cyj­nymi. Tysiące postron­nych osób zgi­nęło pod­czas walk, w wyniku epi­de­mii cho­lery i mala­rii oraz z głodu wywo­ła­nego róż­nymi klę­skami w rol­nic­twie.

Mimo toczą­cej się wojny rząd kolo­nialny utwo­rzony przez Ame­ry­ka­nów na Fili­pi­nach w 1900 r. pod prze­wod­nic­twem Wil­liama H. Tafta roz­po­czął kam­pa­nię pacy­fi­styczną, którą okre­ślano mia­nem „poli­tyki pozy­ski­wa­nia” (_policy of attrac­tion_). Poko­jowe wysiłki skie­ro­wano przede wszyst­kim do fili­piń­skich elit i tych śro­do­wisk, które nie podzie­lały pla­nów Agu­inaldo wobec Fili­pin. Obej­mo­wały one różne formy samo­rządu tery­to­rial­nego, ogra­ni­czone reformy spo­łeczne i plany roz­woju gospo­dar­czego kraju. Z cza­sem wysiłki admi­ni­stra­cji kolo­nial­nej zaczęły przy­no­sić rezul­taty. Pro­gram poli­tyczny pozwo­lił Ame­ry­ka­nom pozy­skać wielu czo­ło­wych Fili­piń­czy­ków i znacz­nie osła­bić popar­cie dla ruchu nie­pod­le­gło­ścio­wego, co w znacz­nym stop­niu pomo­gło siłom zbroj­nym Sta­nów Zjed­no­czo­nych zwy­cię­sko zakoń­czyć wojnę.MOST SAN JUAN

MOST SAN JUAN

------------------------------------------------------------------------

Wie­czo­rem 4 lutego 1899 r. ame­ry­kań­scy żoł­nie­rze z kom­pa­nii D 1. ochot­ni­czego pułku pie­choty z Nebra­ski opu­ścili nowy poste­ru­nek przy dro­dze z San­tol do Santa Mesa na pół­nocno-wschod­nim przed­mie­ściu Manili i wyru­szyli na ruty­nowy patrol w kie­runku wschod­niego odcinka linii demar­ka­cyj­nej oddzie­la­ją­cej woj­ska ame­ry­kań­skie i fili­piń­skie.

Po kilku minu­tach mar­szu, około 21.00, na dzi­siej­szej ulicy Sociego, pomię­dzy fili­piń­skim poste­run­kiem — Blok­hau­zem numer 7 i osie­dlem (_bar­rio_) San­tol, za pło­tem, gdzie prze­bie­gała admi­ni­stra­cyjna gra­nica mia­sta, sze­re­gowi Wil­liam Gray­son i Orville Mil­ler dostrze­gli w ciem­no­ści trzy albo cztery nie­wy­raźne postaci ludz­kie, prze­my­ka­jące chył­kiem w zaro­ślach przed linią roz­gra­ni­cze­nia. Kilka godzin wcze­śniej nowy dowódca ame­ry­kań­skiego poste­runku w San­tol por. Burt Whe­edon dowie­dział się, że fili­piń­ski ofi­cer dowo­dzący Blok­hau­zem numer 7 prze­strze­gał jego ludzi przed zbli­ża­niem się do fili­piń­skich linii i zażą­dał opusz­cze­nia San­tol, co Ame­ry­ka­nie ode­brali jako groźbę poten­cjal­nego ataku i zapo­wiedź nie­uchron­nej kon­fron­ta­cji zbroj­nej.

„Ran­kiem 4 lutego powstańcy kazali moim ludziom opu­ścić mia­steczko, a kiedy nasi odmó­wili, ich dowódca zagro­ził, że nocą spro­wa­dzi wię­cej swo­ich żoł­nie­rzy i wyrzuci ich siłą” — napi­sał póź­niej w mel­dunku Whe­edon.

Pamię­ta­jąc o groź­bach Fili­piń­czy­ków, por. Whe­edon pole­cił swoim pod­wład­nym zatrzy­my­wać wszyst­kich uzbro­jo­nych ludzi usi­łu­ją­cych wejść do San­tol od strony odle­głych o nie­cały kilo­metr pozy­cji powstań­ców pomię­dzy Blok­hau­zem numer 7 i pobli­skim mostem San Juan odsy­łać ich na stronę fili­piń­ską. W przy­padku oporu jego ludzie mieli roz­kaz aresz­to­wa­nia opor­nych, a gdyby to nie było moż­liwe, dostali zgodę na otwar­cie ognia. Dla więk­szego bez­pie­czeń­stwa zwięk­szono czę­sto­tli­wość patroli, które kon­tro­lo­wały ulice pro­wa­dzące z poste­run­ków fili­piń­skich co pół godziny.

Widząc podej­rzany ruch po stro­nie Fili­piń­czy­ków, młody, ale mający już doświad­cze­nie w służ­bie war­tow­ni­czej Gray­son dał Mil­le­rowi ręką znak do zatrzy­ma­nia. Potem przy­klęk­nął na skraju ulicy, wymie­rzył z kara­binu Spring­fielda i gło­śno krzyk­nął do kry­ją­cych się ludzi:

– Stój!

Nie docze­kaw­szy się odpo­wie­dzi, gło­śno i wyraź­nie powtó­rzył roz­kaz, a wów­czas z dru­giej strony padła taka sama komenda wypo­wie­dziana po fili­piń­sku. Zasko­czony bli­sko­ścią obcego Gray­son pode­rwał kara­bin i nie namy­śla­jąc się, wystrze­lił do słabo widocz­nej postaci przed sobą. Młody ochot­nik nie zda­wał sobie sprawy, że przez przy­pa­dek oddał pierw­szy strzał w woj­nie ame­ry­kań­sko-fili­piń­skiej.

„Około ósmej wie­czo­rem — wspo­mi­nał póź­niej Gray­son — Mil­ler i ja ostroż­nie patro­lo­wa­li­śmy nasz odci­nek. Pode­szli­śmy do płotu i pró­bo­wa­li­śmy zoba­czyć, co robią Fili­piń­czycy po dru­giej stro­nie. Nagle, nie­mal pod naszym nosem, po lewej stro­nie, usły­sze­li­śmy cichy, ale wyraźny sygnał gwizdka z fili­piń­skiego poste­runku. Natych­miast odpo­wie­dział mu podobny gwiz­dek około dwu­dzie­stu pię­ciu kro­ków po pra­wej stro­nie. Wtedy z Blok­hauzu numer 7 roz­bły­sła czer­wona latar­nia. Ni­gdy przed­tem nie widzie­li­śmy takiego znaku. Po chwili coś pod­nio­sło się powoli przed nami. To był Fili­piń­czyk. Krzyk­ną­łem «Halt!». Zro­bi­łem to dosta­tecz­nie gło­śno, bio­rąc przy­kład z ofi­ce­rów dowo­dzą­cych strażą, któ­rzy czy­nili tak zgod­nie z regu­la­mi­nem woj­sko­wym. Gło­śno powtó­rzy­łem roz­kaz i wów­czas on odkrzyk­nął do mnie «Halto!». To ozna­czało wyzwa­nie do walki. Usły­sza­łem trzask odcią­ga­nego kurka kara­binu. Pomy­śla­łem wtedy, że naj­lep­sze, co mogę zro­bić, to strze­lić do niego. Bez chwili waha­nia wystrze­li­łem. Mój imper­ty­nencki Fili­piń­czyk padł. Nawet jeśli go nie zabi­łem, musiał umrzeć ze stra­chu”.

Natych­miast po strzale Gray­son i Mil­ler zaczęli się wyco­fy­wać. Wtedy z trawy, kilka metrów od płotu, pode­rwało się dwóch innych Fili­piń­czy­ków, pró­bu­jąc odciąć im drogę ucieczki do San­tol. Gray­son znowu krzyk­nął „Stój!”, a Mil­ler strze­lił do blo­ku­ją­cych drogę postaci, powa­la­jąc jedną z nich na zie­mię. Gray­son wygar­nął do dru­giego z nie­przy­ja­ciół i — jak mu się wyda­wało — „dostał swo­jego dru­giego Fili­piń­czyka”.

„Strze­laj! — wrza­sną­łem do Mil­lera i sekundę potem drugi Fili­piń­czyk padł tru­pem” — mówił po powro­cie do kraju 1 sierp­nia 1899 r. w wywia­dzie dla kore­spon­denta wycho­dzą­cej w San Fran­ci­sco gazety „Globe-Demo­crat”. „W następ­nej chwili sam poło­ży­łem swo­jego dru­giego Fili­piń­czyka. Sądzę, że go zabi­łem. Mój pierw­szy był, jak myślę, owym porucz­ni­kiem, który dał mi ostrze­że­nie za dnia. Nie wiem, ale chyba dostał za swoje”.

Nie wia­domo, czy w ciem­no­ściach i fer­wo­rze walki Gray­son nie­zbyt dokład­nie oce­nił sytu­ację, czy też, chcąc zro­bić więk­sze wra­że­nie na czy­tel­ni­kach, pod­ko­lo­ry­zo­wał swoją opo­wieść, ale jego rela­cja nie do końca odpo­wiada praw­dzie. Póź­niej usta­lono, że w wyniku potyczki na ulicy Sociego po stro­nie fili­piń­skiej zabity został tylko jeden czło­wiek. Był nim kpr. Ana­sta­cio Felix z 4. kom­pa­nii bata­lionu Morong, sta­cjo­nu­ją­cego w pod­sto­łecz­nej miej­sco­wo­ści San Juan del Monte, któ­rym dowo­dził płk Luciano San Miguel.

Bie­gnąc z powro­tem do swo­jego poste­runku przy dro­dze do San­tol, Gray­son krzy­czał ostrze­gaw­czo:

– Wsta­wać chło­paki, czar­nu­chy są wszę­dzie i zaraz tu będą!

Ostrze­że­nie Gray­sona przy­szło w samą porę. Po pierw­szych strza­łach na ulicy Sociego od strony fili­piń­skiej zaczęła się gęsta palba i wkrótce dwie kom­pa­nie z bata­lionu Morong pro­wa­dzone przez kapi­ta­nów Sera­pio Nar­va­eza i Vicente Ramosa prze­szły most San Juan, nacie­ra­jąc na sta­no­wi­ska ame­ry­kań­skie po dru­giej stro­nie rzeki. W ciągu 15 minut na całym odcinku roz­brzmiały wystrzały i zaczęła się cało­nocna puka­nina.

„Cała armia cze­kała na ten mój pierw­szy strzał — cią­gnął Gray­son — i kiedy w końcu padł, wszy­scy byli­śmy gotowi do walki. Fili­piń­czycy też się na nas szy­ko­wali, ale chyba nie byli jesz­cze cał­kiem gotowi. Jesz­cze jedna noc i pew­nie byliby zupeł­nie przy­go­to­wani, aby nas zaata­ko­wać. Wszy­scy wyglą­dali na zado­wo­lo­nych, że w końcu się zaczęło”.

Pod naci­skiem ata­ku­ją­cych Fili­piń­czy­ków trzy­dzie­sto­oso­bowa załoga poste­runku por. Whe­edona w pośpie­chu opu­ściła swoje pozy­cje w San­tol i zale­gła wzdłuż wykopu skry­wa­ją­cego rurę wodo­ciągu, który biegł na tyłach osie­dla. Podobny los spo­tkał nie­które inne oddziały roz­miesz­czone wzdłuż ponad dwu­dzie­sto­pię­cio­ki­lo­me­tro­wej linii demar­ka­cyj­nej wokół Manili.

W opi­nii naczel­nego dowódcy wojsk ame­ry­kań­skich na Fili­pi­nach gen. Elwella Otisa wybuch walk nie był zamie­rzony i doszło do niego przy­pad­kiem.

„Jeden z powstań­ców pod­cho­dząc do patrolu pułku z Nebra­ski nie chciał się zatrzy­mać ani odpo­wie­dzieć na wezwa­nie — wspo­mi­nał póź­niej. — W rezul­ta­cie nasz war­tow­nik strze­lił z kara­binu i zabił Fili­piń­czyka, a wtedy siły powstań­cze w Santa Mesa otwo­rzyły ogień do naszych wojsk, które tam sta­cjo­no­wały . Cała noc upły­nęła na wymia­nie ognia pomię­dzy oby­dwoma stro­nami na odcinku dwóch mil . Nie sądzę, aby przy­wódcy powstań­ców życzyli sobie w tym momen­cie otwar­tej wro­go­ści”¹.

W wyniku noc­nej strze­la­niny i ata­ków fili­piń­skich Ame­ry­ka­nie zostali w paru miej­scach wyrzu­ceni ze swo­ich sta­no­wisk, przy czym powstańcy zdo­byli jedno z ich dział. „Do godziny 10 w nocy woj­ska ame­ry­kań­skie zostały zaan­ga­żo­wane w walkę na odcinku dwóch mil na pół­noc i zachód od rzeki Pasig” — napi­sał ame­ry­kań­ski histo­ryk.

Woj­ska fili­piń­skie rze­czy­wi­ście nie były jesz­cze przy­go­to­wane do kon­fron­ta­cji z Ame­ry­ka­nami. W ponie­dzia­łek 6 lutego Senat ame­ry­kań­ski miał gło­so­wać w spra­wie raty­fi­ka­cji trak­tatu poko­jo­wego z Hisz­pa­nią i w tej sytu­acji nikt nie spo­dzie­wał się wybu­chu nowej wojny. 4 lutego wypa­dała sobota, więc wielu wyż­szych ofi­ce­rów fili­piń­skich udało się na krótki urlop do swo­ich domów. Naczelny dowódca armii fili­piń­skiej gen. Anto­nio Luna skła­dał wizytę rodzi­nie w San Fer­nando, na pół­noc od Manili. Jeden z jego zastęp­ców gen. Mariano Noriél czy­nił przy­go­to­wa­nia do swo­jego ślubu w leżą­cym 20 km na połu­dnie od Manili Parañaque, a dwaj inni wyżsi ofi­ce­ro­wie, gen. Arte­mio Ricarte i płk San Miguel, spra­wu­jący bez­po­śred­nią komendę nad woj­skami w Santa Mesa i San Juan del Monte, byli w tym cza­sie na spo­tka­niu z pre­zy­den­tem Agu­inaldo rezy­du­ją­cym w Malo­los. Dowódz­two nad 1800 żoł­nie­rzami pozo­sta­wili w rękach mło­dego i mało doświad­czo­nego mjr. Anto­nio Graya. Bra­ko­wało też wielu innych ofi­ce­rów. W decy­du­ją­cym momen­cie żoł­nie­rze fili­piń­scy zostali wła­ści­wie bez przy­wódz­twa. Jedy­nym, który pozo­stał na sta­no­wi­sku, był gen. Pan­ta­leon García, któ­rego punkt dowo­dze­nia znaj­do­wał się w May­pajo, parę kilo­me­trów na pół­noc od Manili.

Nie lep­sza sytu­acja pano­wała po stro­nie ame­ry­kań­skiej. W momen­cie wybu­chu wro­go­ści ame­ry­kań­scy dowódcy, gen. Otis i jego szef sztabu gen. Robert Hughes, grali w bilard. Woj­skowy komen­dant Manili gen. Arthur MacAr­thur i jego ofi­ce­ro­wie szta­bowi zaba­wiali się, gra­jąc w karty, a więk­szość wyż­szych dowód­ców linio­wych prze­by­wała z dala od swo­ich jed­no­stek. Pod murami ota­cza­ją­cymi histo­ryczne cen­trum Manili (_Intra­mu­ros_) setki żoł­nie­rzy ame­ry­kań­skich i cywi­lów obser­wo­wały występy cyr­kowe. Kiedy roze­szły się wie­ści o roz­po­czę­ciu walk i ogło­szono alarm, spe­cjalni gońcy roz­bie­gli się po całym mie­ście, ścią­ga­jąc wałę­sa­ją­cych się żoł­nie­rzy do koszar. Nie­liczni ofi­ce­ro­wie pró­bo­wali zapro­wa­dzić porzą­dek, ale zostali prak­tycz­nie unie­ru­cho­mieni, kiedy oka­zało się, że spie­szący do koszar żoł­nie­rze poza­bie­rali konie od ich powo­zów sto­ją­cych na uli­cach. Dopiero nad ranem 5 lutego udało się zapro­wa­dzić pewien porzą­dek i Ame­ry­ka­nie ruszyli do kontr­ataku.

Wokół incy­dentu z 4 lutego 1899 r. naro­sło potem wiele nie­po­ro­zu­mień. Obie strony oskar­żały się o spro­wo­ko­wa­nie walki, zarzu­ca­jąc sobie próbę bez­praw­nego wtar­gnię­cia na teren dru­giej strony. Wielu obiek­tyw­nych obser­wa­to­rów znaj­do­wało przy­czyny kon­fliktu po stro­nie ame­ry­kań­skiej. Sena­tor Richard Pet­ti­grew z Dakoty Połu­dnio­wej w trak­cie debaty na temat kosz­tów inter­wen­cji na Fili­pi­nach doszedł do wnio­sku, że był on skut­kiem jed­no­stron­nej próby Ame­ry­ka­nów roz­sze­rze­nia kon­tro­lo­wa­nej przez nich strefy:

„Wydaje się, że pomię­dzy liniami obu armii znaj­do­wało się mia­steczko zaj­mo­wane przez siły Agu­inaldo. Leżało ono jakieś 150 jar­dów przed pozy­cjami ame­ry­kań­skimi i gene­rał Otis chciał je zająć. Uzgod­nił więc z Agu­inaldo, że ten każe wyco­fać swoje patrole i odsu­nąć pozy­cje na dal­szą odle­głość, co zostało zro­bione. Następ­nej nocy powstań­czy patrol wkro­czył do opusz­czo­nego mia­sta. To nie była wyprawa wojenna, tylko zwiad poszu­ku­jący maru­de­rów. Jesz­cze poprzed­niej nocy zaj­mo­wali to mia­steczko i tego wie­czora wysłali patrol, aby spraw­dził, czy nie zosta­wili tam swo­ich ludzi, któ­rzy mogli się gdzieś zawie­ru­szyć. Nasi zało­żyli tam wła­sny poste­ru­nek i kiedy ci Mala­jo­wie, któ­rzy nie mówili naszym języ­kiem, nade­szli, chło­pak z Nebra­ski kazał im się zatrzy­mać, a oni tego nie zro­bili”².

Nie­za­leż­nie od oko­licz­no­ści, w jakich doszło do wybu­chu walk, szer. Gray­sona okrzyk­nięto wkrótce „czło­wie­kiem, który oddał strzał roz­po­czy­na­jący wojnę ame­ry­kań­sko-fili­piń­ską”. To spra­wiło, że po powro­cie do kraju stał się na krótko boha­te­rem ame­ry­kań­skiej prasy i znacz­nej czę­ści opi­nii publicz­nej.

O ile ni­gdy nie było wąt­pli­wo­ści co do osoby, która 4 lutego 1899 r. spro­wo­ko­wała wybuch wojny na Fili­pi­nach, o tyle długo nie było peł­nej zgod­no­ści co do miej­sca, w któ­rym się to stało. Przez ponad 100 lat pano­wało powszechne prze­ko­na­nie, że pierw­szy strzał padł z poste­runku na moście San Juan. Wyni­kało to pew­nie z faktu, że w tym miej­scu 29 stycz­nia, tydzień przed strze­la­niną na ulicy Sociego, zawarte zostało poro­zu­mie­nie o zawie­sze­niu broni, pod­pi­sane przez lokal­nych dowód­ców woj­sko­wych, płk. San Migu­ela i płk. Stot­sen­burga, i tam znaj­do­wał się jeden z głów­nych punk­tów kon­tro­l­nych na linii demar­ka­cyj­nej wokół Manili. W pobliżu mostu San Juan w dniach 4 i 5 lutego toczyły się też naj­cięż­sze walki. Dopiero w 2003 r. doko­nano wła­ści­wej loka­li­za­cji i 4 lutego 2004 r. z ini­cja­tywy fili­piń­skiego Naro­do­wego Insty­tutu Histo­rycz­nego (NHI) prze­nie­siono dwie pamiąt­kowe tablice (w języku angiel­skim i fili­piń­skim) z mostu San Juan kil­ka­set metrów dalej, na róg ulic Sociego i Silen­cio w dziel­nicy Santa Mesa, gdzie aktu­al­nie się znaj­dują.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. M.P. Lichauco, M. Sto­rey_, The Conqu­est of the Phi­lip­pi­nes by the Uni­ted Sta­tes, 1898–1925_, G.P. Put­nam and Sons, New York 1926, s. 92.

2. R.F. Pet­ti­grew, _Impe­rial Washing­ton: The Story of Ame­ri­can Public Life from 1870 to 1920_, Char­les H. Kerr & Co., Chi­cago 1922, s. 214.

3. Na Fili­pi­nach jest około 500 por­tów, w tym co naj­mniej 40 dostęp­nych dla dużych stat­ków mor­skich. Naj­waż­niej­sze z nich to: Manila, Cebu, Davao, Ilo­ilo, Cagyan de Oro i Batan­gas.

4. Archi­pe­lag Sulu w połu­dniowo-zachod­niej czę­ści Fili­pin składa się z około 400 wul­ka­nicz­nych wysp i kil­ku­set atoli kora­lo­wych. Wyspy słyną z pro­wa­dzo­nego od wie­ków połowu pereł.

5. Dzięki tym usta­le­niom Por­tu­ga­lii przy­pad­nie potem nie odkryta jesz­cze dotąd Bra­zy­lia.

6. W 1668 r. jezu­ici zmie­nili ich nazwę na Wyspy Mariań­skie, na cześć kró­lo­wej Marii Anny Austriac­kiej, wdowy po królu Hisz­pa­nii, Fili­pie IV.

7. S. Zweig, _Magel­lan_, Wydaw­nic­two „Śląsk”, Kato­wice 1983, s. 141–142.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: