- W empik go
Filomena - ebook
Filomena - ebook
Święty Bonawentura, czyli Giovanni Fidanza według legendy, jako maleńkie dziecko, został cudownie uzdrowiony przez wstawiennictwo św. Franciszka. W związku z tym, iż jego twórczość była przeniknięta ideą miłości, nazywany został Doktorem Serafickim. Było to związane z symbolem miłości, jakim w Średniowieczu był chór anielski zwany Serafinami. Pozostawił po sobie bardzo bogate piśmiennictwo, szereg traktatów teologicznych i pism okolicznościowych. (za Wikipedią). Ale Bonawentura nie był wyłącznie teologiem, pisał również wspaniałe utwory poetyckie. Takim właśnie jest polecany tutaj poemat „Filomena” opowiadający o ogromnej miłości, jaką autor żywi do Pana Boga. Jego to wysławia najpiękniejszymi słowami, w których zawiera całe swoje nadzwyczajne uczucie. „Filomena” to wspaniały przykład cudownej poezji miłosnej, chociaż jej przedmiotem nie jest stworzenie, lecz Stwórca.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8064-659-9 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1.
Filomeno! dni wiośnianych
Zwiastunie i wieszczu,
Z tobą wraca pora miła
Bez chłodu i deszczu,
I pierś każdą wskróś przejmują,
Twoje rzewne tony,
Leć tu do mnie mądry ptaszku
Leć, leć upragniony!
2.
Do mnie, do mnie! poszlę ja cię
Gdzie sam iść nie mogę,
Do miłego przyjaciela
Poszlę w górną drogę.
Twojej słodkiej lutni granie
Rozerwie smutnego,
Bo mój słaby głos nie w stanie
Wzbić się aż do Niego.
3.
Litościwa ty ptaszyno
Wyręcz mię niezdarę,
Kochankowi zanieś memu
Choć słówek tych parę.
Mów: że gorę dlań miłością,
Dziwną, niezmierzoną,
I że pragnę ujrzeć Jego
Postać ubóstwioną.
4.
Jeźli spyta kto: dla czego
Wybrałem ja Ciebie,
Abyś wieści niósł odemnie
Do Pana na niebie?
To odpowiedz, że twej pieśni,
Jak mówią, dźwięk czysty
Bardzo sobie upodobał
Pan nasz wiekuisty.
5.
Miłe ptaszę, słuchaj rady.
Ona cię zachęci;
Bo jeżeliś pieśń ptaszęcą,
Zachował w pamięci,
To gdy natchnie Cię Duch święty
Ty piejąc w pokorze,
Mógłbyś zostać muzykantem
Na niebieskim dworze.
6.
Gadka chodzi o słowiku
Że gdy zgon swój czuje,
Na najwyższy, na wierzchołek
Drzewa wylatuje.
I rozpuści swój gardziołek,
Od rannej jutrzenki
Coraz inne, coraz nowe,
Zawodzi piosenki.
7.
I nim jeszcze wstaną zorze
Już dzwoni w krzewinie,
A gdy słońce wstanie złote
O pierwszej godzinie,
Coraz głośniej piosnka jego
W gaju się odzywa,
Oj! to grajek nieznużony,
Nigdy nie spoczywa.
8.
Koło trzeciej już godziny
Aż tak się rozkrzyczy,
Że i miarę traci — wszystek
Rozpłynion w słodyczy.
Gardziołek mu pęka prawie
Od tonów nawału;
Do piękniejszych coraz pieśni
Przybywa zapału.
9.
Lecz w południe, kiedy słońce
Najmocniej dopiéka,
Ot — w ostatniem wysileniu
Pęka pierś słowika.
Oci! oci! — świergot zwykły,
Wydaje ptaszęcy —
I zmysły go opuszczają,
I nie śpiewa więcej!.......