- W empik go
Filozofia Fryderyka Nietzschego - ebook
Filozofia Fryderyka Nietzschego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 213 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nietzsche uznawał sam siebie za zwiastuna nowego typu filozofa i filozofii. Przedmowa do dzieła po śmierci wydanego: Wille zur Macht, jest otwartym i stanowczym przeciwstawieniem się Heglowskiemu powiedzeniu o tym, że sowa Minerwy latać zaczyna dopiero o zmierzchu. I istotnie, tego zmierzchowego nastroju nie znajdujemy w pismach Nietzschego. Są one raczej jak brzask, widziany i witany przez oczy rozpalone gorączkową nocną pracą myśli. Źrenice, spalone przez samotny żar wątpień, widzą słońce, lecz nie śmią wierzyć, że słońcem jest, a nie… nowym widziadłem, nawiedzającym samotników wśród nocy. O zmierzchu filozoficzna sowa Minerwy znajduje przynajmniej rzeczy pewne i gotowe. To, co dzień stworzył, to już tu jest: przedmiot myśli i podstawa pewności. Brzaskowa filozofia nie ma nic poza sobą; przed sobą ma swój dzień, któremu sama nie śmie wierzyć. Wszystko to zarysowuje się jak fatamorgana, jak czarodziejskie widzenia mgieł o świcie. Kształt rzeczywisty czy majaki? Na czym tu się oprzeć? Świat cały ma się dopiero wyłonić z tych mgieł i brzasków. Ma się wyłonić? Nie! Ma być stworzony. Filozofia typu, o którym mówił Hegel, była jak sąd Jehowy o dziele swoim, gdy już było przed nim ukończone. Ta nowa, która marzyła się Nietzschemu, jest jak stan myśli, zanim „stań się” wypowiedzianym zostanie.
Dla samego Nietzschego przecież była ona takim aktem samowoli, samoodrodzenia przez własny wysiłek i postanowienie z nicości powszechnego schopenhauerowskiego zaprzeczenia.
„Sowa Minerwy latać zaczyna o zmierzchu” – znaczy to: świat kultury i życia zostaje założony, stworzony bez udziału naszej świadomej woli. Myśl budzi się, gdy dzieło jest już ukończone, ukończone tak dalece, że się już rozpadać zaczyna. Filozofia poznaje jakieś dokonane lub dokonywające się przeznaczenie ludzkości, stworzone przez jej dotychczasowe życie i pracę. Zastaje ona jako rzeczywistość, jako przedmiot poznania to, czym człowiek bez jej udziału się uczynił. Poznaje los, którego zmienić nie zdoła, ma mu już się poddać tylko. Filozofia ma za jedyne zadanie uczynić to poddanie się świadomym. Stosunek życia do filozofii oddać tu można w obrazie więźnia, kującego dla siebie samego kajdany: Gdy je kuje, nie wie, że są kajdanami, że on je będzie nosić. Gdy zaczyna myśleć, zadaniem myśli staje się najwygodniejsze noszenie łańcuchów. Może jeszcze je odrzucić – przypomina Schopenhauer. I Nietzsche słusznie nazywa Hegla i Schopenhauera zwaśnionymi braćmi. Schopenhauer uwydatnia to, co nurtuje filozofię Hegla jako jej tragizm na wpół świadomy. Tragizm, który na wstępie do Filozofii prawa występuje niezmiernie: silnie i nadaje mu tak charakteryzujące go zabarwienie melancholijne. Myśl ukazuje nam załamy i zarysy stworzonego przez historię gmachu i uczy nas widzieć w nich kształt swobody, ojczyznę rozumu. Rozum poznaje sam siebie w historii i prawie. Gdy nie spełnia on też istotnie roli tylko służebnej wobec woli życia? Rozum przecież powstał z historii – mówią nam. Ale Schopenhauer wywodzi go też ze swej woli. To, co świat nasz tworzy, nie jest naszą myślą i swobodą, to, co świat sądzi i poznaje – nie tworzy go. Co do tego zgadza się Schopenhauer z Heglem. I przedział pomiędzy nimi nie jest bynajmniej tak wielki. Nietzsche wyprowadza konsekwencje z postawionej alternatywy: aby być swobodnym, trzeba własne życie, cel własnego życia stworzyć. Schopenhauer jest zaprzeczeniem świata stworzonego przez ślepą wolę, który myśl może wyłącznie poznawać. Nietzsche jest zwiastunem filozofii tworzenia, filozofii życia i kultury, przez swobodną, świadomą wolę stwarzanych.
Na tym za sadza się jego znaczenie w filozofii nowoczesnej. To zjednało mu władzę nad umysłami, zniechęconymi do filozofii, która opierała się zawsze tylko na swobodnym przyjmowaniu tego, co konieczność stworzyła.
Człowiek dotychczasowej filozofii miał, jak w platońskim micie, poza sobą, poza plecami swymi swój los – tam, poza nim rozstrzygał się on. Człowiek poznawał tylko przeznaczenie swoje na podstawie tych cieniów, jakie rzucało ono na ścianę jego filozoficznej pieczary. Z klasyczną ścisłością Platon ukazywał w swym micie prawdziwe znaczenie dotychczasowej filozofii. Poznawała ona idee, to jest, poznawała te cele, którym człowiek ma służyć. Los człowieka zatem był rozstrzygnięty przed filozofią: miała ona tylko umotywować wyrok. Tak, czy inaczej, była zawsze teodyceą, apologetyką pewnego określonego przeznaczenia. Dla Nietzschego staje się ona tworzeniem idei, a nie poznania: człowiek sam wyznacza sobie ten cel, dla którego ma żyć, chce żyć. Jest sędzią swoich własnych wzorów i ideałów. Nie idzie o poznanie i odczytanie losu, lecz o stworzenie go. Jako motto filozofii uznane zostają słowa: Hier sitze ich und formę Menschen nach meinem Bilde. Filozofem staje się człowiek walczący z istnieniem o siebie, o życie swe, o cel ludzkiego istnienia, walczący o los swój, a nie poznający go. Poza plecami tworzącego na swój obraz ludzi filozofa nie znajdujemy tu już tajemniczych idei, prawzorów, których cienie wytwarzają poznawany przez filozofa świat. Filozofia występuje we własnym swoim, ludzkim imieniu, nie jako pseudonim i maska pozaludzkich, kosmicznych, metafizycznych potęg. Filozofia przestaje być poznawaniem idei – staje się ich tworzeniem – to jest przełomowy punkt, zajmowany przez Nietzschego w rozwoju filozoficznej myśli. Idei – powtarzam, tj. wzorów, norm ludzkiego postępowania, twórczości. Idea, stworzona przez człowieka, odgrywa w filozofii Nietzschego taką samą rolę, jak idea poznana przez człowieka w filozofii Platona, Kanta albo Hegla. Poznana, a raczej niepoznana. Bo przecież w filozofii tych myślicieli dzieje były tylko stopniowym poznawaniem idei. Człowiek, urzeczywistniając swe istnienie, dowiadywał się, jakiemu celowi służy, po co żyje – innymi słowy, dostosowywał zawsze usprawiedliwienie do każdego etapu swojego istnienia.
Niezależność życia ludzkiego od człowieka, czyli panowanie nad człowiekiem sił, których życie jego było wynikiem, w ten tylko sposób godziło się z samodzielnością myśli, poznającej tak wytworzone życie. Henryk von Kleist intuicją wielkiego, tragicznego poety przeniknął tę podwójną grę filozofii, i jego fragment o Robercie Guiscardzie wydaje mi się niekiedy najlepszą introdukcją ułatwiającą nam przejście od klasycznej filozofii idealizmu niemieckiego do tragicznej filozofii Nietzschego.
W potężnym fragmencie Kleistowskiego dramatu Guiscard, wódz Normanów, widzących w nim przeznaczenie swoje, występuje jako człowiek, który wie, że nie opiera się na niczym, prócz własnej woli i mocy. Sam zarażony przez dżumę, wie, że stacza walkę z wrogim chaosem o los i przyszłość swoich poddanych. Jest coś z tego nastroju we współczesnym przebudzeniu się człowieka na pobojowisku historii. Siłą jego jest tylko własna istota jego taka, jaką ją uczyniła historia, historia, która przekształcała go bez jego woli. I oto dziś on, twór konieczności i chaosu, wie, że sam, być może już z zawiązkiem śmiertelnych chorób w piersi, może się stać dla siebie własnym przeznaczeniem i opatrznością, że dziecię chaosu i jego twór, własną mocą i siłą ma przezwyciężyć chaos. Tragiczny fragment Kleista, który w tak słuszny zachwyt wprawił Wielanda i który dziś przytłacza nas swym ogromem i siłą, i jasnością widzenia, powtarzam raz jeszcze, wydaje mi się introdukcją najodpowiedniejszą do filozofii Nietzschego, gdyż jest artystycznym ujęciem tragizmu walki pomiędzy jednostką – dziełem historii bezrozumnej i żywiołowej – o życie, przyszłość i swobodę człowieka. Ta zaś właśnie tragiczna atmosfera dziejowa naszej epoki wycisnęła piętno swe na filozofii Nietzschego. Cechą charakterystyczną i najtragiczniejszą może naszego momentu jest to właśnie, że kwestie ideału ukazują się mu niemal jak problemy biologiczne. Wiemy, że idea sama przez się nie jest bronią ani siłą, bo jest tylko dziełem człowieka. Siła idei – to siła życiowa ludzi żyjących dla niej, stwarzających ją, stwarzających samych siebie, moglibyśmy powiedzieć; tak przecież bowiem ostatecznie daje się streścić najcharakterystyczniejsze i najgłębsze zagadnienie dziejowe naszej epoki: czy zdoła ludzkość stworzyć, wychować typ człowieka, zdolny do swobodnego życia?
Czy człowiek skruszy i zwycięży przenaczenie, zwycięży chaos poza sobą i w sobie. Czy on, syn konieczności i chaosu, syn nocy i przypadku, uczyni sam siebie swobodnym? Rozum, nasz ludzki rozum, ukazuje się nam dziś jako przypadek wytworzony przez irracjonalną moc życia. Czy zdoła się on uczynić prawem? Czy zdoła on owładnąć tymi irracjonalymi mocami, które go wyłoniły, i skruszyć moc starej klątwy: proch jesteś – w proch się obrócisz. Mówiłem przecież, że i d e a, stworzona przez człowieka, ma w filozofii Nietzschego taką samą rolę, jak idea poznana u Platona lub Hegla. Dziecię przypadku i chaosu przeciwstawia się chaosowi z taką mocą, jakby było pomazańcem Opatrzności. W momencie, gdy walka pomiędzy człowiekiem a przyrodą doszła do najwyższych rozmiarów, jakie się kiedykolwiek marzyły myśli ludzkiej, w momencie, w którym techniczna potęga człowieka obejmuje żelaznymi ramionami cały glob, gdy olbrzymie, potworne siły, wyłonione przez człowieka, panują nad nim, przerastają go – istotnie stworzone są warunki dla postawienia tragicznej alternatywy: czy zdoła ten panujący nad światem zapanować i nad samym sobą, stać się naprawdę panem życia, wolnym. Myśl filozoficzna urzędowa stara się jeszcze przystosować chaos nowoczesnych potęg do szablonów i perspektyw średniowiecza. W filozofii Nietzschego pulsuje już krew gorączkowego, nowoczesnego świata. Słone, ciężkie tchnienie nowoczesnej, glob cały obejmującej oceanicznej kultury – przynosi samotnemu myślicielowi odgłosy i dźwięki nowoczesnego, tragicznie zmagającego się życia. Myśl jego pod ich wpływem marzy obrazy, które jej się nadludzkimi wydają, a które jeszcze ani dość głębokimi, ani dość rozległymi nie są. W straszliwej walce, jaką toczy dziś człowiek z naturą, w sobie, poza sobą, w potwornym pokłębieniu zmagających się mocy i przeciwieństw, problemy, z którymi zmagał się Nietzsche, postawione są tragiczniej, pełniej, silniej niż w jego filozofii. Mierząc ponad życie, samego życia jeszcze jego filozofia objąć nie zdołała. Nowoczesny człowiek dziś już głębszy i tragiczniejszy jest w swej treści niż Nietzschego nadczłowiek wymarzony. Pod tym jednym tylko względem ustępuje człowiek dzisiejszy swemu filozofowi: nie ma świadomości własnego tragizmu, własnego dzieła , własnej stwarzanej głębokości i toczonej walki. I na tym też zasadza się wielkość Nietzschego. I dlatego nie mylił się on, uważając się za zwiastuna nowej filozofii. Filozofia musi pójść w tym kierunku, gdyż w tym kierunku idzie życie.II
W kierunku kultu i tworzenia nadczłowieka? – zapyta sceptyczny czytelnik. To pozostawiamy na stronie; gdy zrozumiemy założenia, podstawy filozofii Nietzschego, ukaże się nam też prawdziwe znaczenie jego koncepcji. Jeżeli tu o tym mówię, to aby uprzedzić nie ironiczny uśmiech czytelnika, lecz skrystalizowanie uprzedzenia, utrudniającego zrozumienie.
Więc tak. Życie idzie w kierunku filozofii Nietzschego, gdyż niwecząc co dnia i co godziny niemal wszystkie formy wczoraj dopiero wytworzone, stwarzając coraz to nowe połączenia pomiędzy ludźmi, coraz to nowe zagadnienia i zadania, czyniąc rzeczywistością i obowiązkiem to, co wczoraj wydawało się nieprawdopodobnym zmyśleniem, marzeniem, życie raz na zawsze uniemożliwiło utrwalenie się pojęć o pewnych formach istnienia jako celach człowieka, którym ma być on poddany. To, co wczoraj istniało, jako taka obowiązująca forma, dziś należy już do przeszłości, jutro dzisiejsza ulegnie takiemu samemu losowi. Nic nie obowiązuje ostatecznie. Człowiek przyzwyczaja się do zmienności form życia społecznego, stosunków i wynikających z nich pojęć moralnych, a przynajmniej konwencjonalnych. Przyzwyczaja się do ich zmienności, a także do posługiwania coraz to nowymi urządzeniami społecznymi, coraz to nowymi stosunkami, coraz to nową atmosferą kulturalną. Tym samym przekonywa się, że siła i znaczenie tęgo wszystkiego, tych wszystkich form leży nie w nich, lecz w nim. Człowieka dzisiejszego uczy każdy dzień świadomego życia posługiwać się jako środkiem tym, co było dotychczas celem, formami życia społecznego i kultury. Człowiek nowoczesny przez samo życie jest przekonany o tym, że on jest właściwym sędzią wartości i wzorów. Atmosfera twórczego, bojowniczego kosmopolityzmu rozpowszechnia się po całym globie.
Trzeba być zaślepionym teoretykiem, książkowcem, aby jej nie dostrzegać, aby nie rozumieć tego kształtowanego przez życie, przez rzeczy same typu człowieka.
Powierzchowni spostrzegacze zanotowali wzrastającą mechanizację nowoczesnego życia i wyprowadzili stąd wniosek, że mechanizuje się samo życie, sam człowiek. Wniosek bardzo nieopatrzny. Człowiek istotnie przyzwyczaja się posługiwać, j a k mechanizmem, całym aparatem społecznego życia, przyzwyczaja się do traktowania go z tego punktu widzenia, wyrasta ponad społeczne urządzenia swojej epoki, swojego kraju, ponad zależność, poddanie się jakiemukolwiek środowisku, jakiejkolwiek kulturze. Staje się władcą środowisk, kultur, wzorów. Uczy się rozumieć, że o wartości jego rozstrzyga nie to, jak przystosowuje się do tej lub innej kultury, lecz jak urnie się nimi posłużyć. Słowem, nie od tego, czy przypada do miar w tym lub innym społeczeństwie uznawanych, lecz od tego, czym jest, co umie robić, zależy jego wartość. Wartość przenosi się od rzeczy i urządzeń na człowieka. Człowiek, jego zdolność i przy tym jego zdolność nie mierzona miarą jakiejś pojedynczej kultury, lecz przeciwnie: zdolność posługiwania się wszystkimi kulturami, całym aparatem kultury, jako swoim dziełem i narzędziem, staje się jedyną i najwyższą miarą.
Nie Nietzsche, lecz życie czyni człowieka sędzią miar, norm i wzorów.
Zastanówmy się jednak nieco bliżej nad powstającymi tu stosunkami pomiędzy formami życia a człowiekiem. Mówiliśmy już o tym, że człowiek przyzwyczaja się posługiwać jak mechanizmami różnymi formami kultury. Aby stosunek ten był istotnie takim, musi jednak czynić zadość jednemu warunkowi. Musi człowiek być zdolnym do wytwarzania własnych podstaw życia. Ideałem swobody ludzkiej jest dziś robotnik, umiejący pracować na stopie najwyższego napięcia nowoczesnych sił technicznych, zdolny do przystosowywania się do jego wymagań: robotnik, słowem, który przyswoił sobie i posiada sprawność techniczną najwyższą, jaka dziś istnieje. Taki robotnik jest już dziś w każdym społeczeństwie, w każdym środowisku członkiem organizmu pracującej, a więc wytwarzającej swoją własną swobodę ludzkości.
Z punktu widzenia tego typu ludzkiego, do roli narzędzia, środka, zabezpieczającego pracę i stwarzaną przez nią swobodę, sprowadzonym zostaje prawo, moralność, wszystkie wartości – wszystko to, co dotychczas sprawiało rządy nad ludźmi. Prawo, moralność, wartości są dopóty prawem, moralnością, wartościami, dopóki je za takie świadomy robotnik, świadomy przedstawiciel pracy, a więc jedyny typ człowieka stwarzający istotnie podstawy własnego życia, uznaje. Ten to typ człowieka, rodzący się w walce, jest istotnym, rzeczywistym sędzią wartości, wzorów, norm, prawodawcą życia. Być prawodawcą życia może tylko ten, kto jest w stanie stwarzać dla życia swego podstawy, kto jest w stanie woli swojej, myślom swoim nadawać bytową rzeczywistość.
Jest to jasne. Świadomość nowoczesna w drodze jednak długiej pracy dopiero dochodzi do zrozumienia tej myśli, do zlania w jedno poczucia swobody z rzeczywistością swobody – chociażby w myśli i świadomości tylko.
Świadomość nowoczesna rodzi się w warstwach niezależnych od pracy. Swoboda jest tu odczuwana jako zniknięcie granic. Potrzeba długiej pracy, aby ta formalna, uczuciowa swoboda wypełniła się w myśli chociażby tylko rzeczywistą, realną treścią.
Warstwy tworzące świadomość nie czują i nie zdają sobie sprawy z warunków swojej swobody, z jej rzeczywistości, ze sposobu, w jaki się urzeczywistnia.