Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Filozofia Fryderyka Nietzschego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Filozofia Fryderyka Nietzschego - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 213 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Nie­tz­sche uzna­wał sam sie­bie za zwia­stu­na no­we­go typu fi­lo­zo­fa i fi­lo­zo­fii. Przed­mo­wa do dzie­ła po śmier­ci wy­da­ne­go: Wil­le zur Macht, jest otwar­tym i sta­now­czym prze­ciw­sta­wie­niem się He­glow­skie­mu po­wie­dze­niu o tym, że sowa Mi­ner­wy la­tać za­czy­na do­pie­ro o zmierz­chu. I istot­nie, tego zmierz­cho­we­go na­stro­ju nie znaj­du­je­my w pi­smach Nie­tz­sche­go. Są one ra­czej jak brzask, wi­dzia­ny i wi­ta­ny przez oczy roz­pa­lo­ne go­rącz­ko­wą noc­ną pra­cą my­śli. Źre­ni­ce, spa­lo­ne przez sa­mot­ny żar wąt­pień, wi­dzą słoń­ce, lecz nie śmią wie­rzyć, że słoń­cem jest, a nie… no­wym wi­dzia­dłem, na­wie­dza­ją­cym sa­mot­ni­ków wśród nocy. O zmierz­chu fi­lo­zo­ficz­na sowa Mi­ner­wy znaj­du­je przy­najm­niej rze­czy pew­ne i go­to­we. To, co dzień stwo­rzył, to już tu jest: przed­miot my­śli i pod­sta­wa pew­no­ści. Brza­sko­wa fi­lo­zo­fia nie ma nic poza sobą; przed sobą ma swój dzień, któ­re­mu sama nie śmie wie­rzyć. Wszyst­ko to za­ry­so­wu­je się jak fa­ta­mor­ga­na, jak cza­ro­dziej­skie wi­dze­nia mgieł o świ­cie. Kształt rze­czy­wi­sty czy ma­ja­ki? Na czym tu się oprzeć? Świat cały ma się do­pie­ro wy­ło­nić z tych mgieł i brza­sków. Ma się wy­ło­nić? Nie! Ma być stwo­rzo­ny. Fi­lo­zo­fia typu, o któ­rym mó­wił He­gel, była jak sąd Je­ho­wy o dzie­le swo­im, gdy już było przed nim ukoń­czo­ne. Ta nowa, któ­ra ma­rzy­ła się Nie­tz­sche­mu, jest jak stan my­śli, za­nim „stań się” wy­po­wie­dzia­nym zo­sta­nie.

Dla sa­me­go Nie­tz­sche­go prze­cież była ona ta­kim ak­tem sa­mo­wo­li, sa­mo­odro­dze­nia przez wła­sny wy­si­łek i po­sta­no­wie­nie z ni­co­ści po­wszech­ne­go scho­pen­hau­erow­skie­go za­prze­cze­nia.

„Sowa Mi­ner­wy la­tać za­czy­na o zmierz­chu” – zna­czy to: świat kul­tu­ry i ży­cia zo­sta­je za­ło­żo­ny, stwo­rzo­ny bez udzia­łu na­szej świa­do­mej woli. Myśl bu­dzi się, gdy dzie­ło jest już ukoń­czo­ne, ukoń­czo­ne tak da­le­ce, że się już roz­pa­dać za­czy­na. Fi­lo­zo­fia po­zna­je ja­kieś do­ko­na­ne lub do­ko­ny­wa­ją­ce się prze­zna­cze­nie ludz­ko­ści, stwo­rzo­ne przez jej do­tych­cza­so­we ży­cie i pra­cę. Za­sta­je ona jako rze­czy­wi­stość, jako przed­miot po­zna­nia to, czym czło­wiek bez jej udzia­łu się uczy­nił. Po­zna­je los, któ­re­go zmie­nić nie zdo­ła, ma mu już się pod­dać tyl­ko. Fi­lo­zo­fia ma za je­dy­ne za­da­nie uczy­nić to pod­da­nie się świa­do­mym. Sto­su­nek ży­cia do fi­lo­zo­fii od­dać tu moż­na w ob­ra­zie więź­nia, ku­ją­ce­go dla sie­bie sa­me­go kaj­da­ny: Gdy je kuje, nie wie, że są kaj­da­na­mi, że on je bę­dzie no­sić. Gdy za­czy­na my­śleć, za­da­niem my­śli sta­je się naj­wy­god­niej­sze no­sze­nie łań­cu­chów. Może jesz­cze je od­rzu­cić – przy­po­mi­na Scho­pen­hau­er. I Nie­tz­sche słusz­nie na­zy­wa He­gla i Scho­pen­hau­era zwa­śnio­ny­mi brać­mi. Scho­pen­hau­er uwy­dat­nia to, co nur­tu­je fi­lo­zo­fię He­gla jako jej tra­gizm na wpół świa­do­my. Tra­gizm, któ­ry na wstę­pie do Fi­lo­zo­fii pra­wa wy­stę­pu­je nie­zmier­nie: sil­nie i na­da­je mu tak cha­rak­te­ry­zu­ją­ce go za­bar­wie­nie me­lan­cho­lij­ne. Myśl uka­zu­je nam za­ła­my i za­ry­sy stwo­rzo­ne­go przez hi­sto­rię gma­chu i uczy nas wi­dzieć w nich kształt swo­bo­dy, oj­czy­znę ro­zu­mu. Ro­zum po­zna­je sam sie­bie w hi­sto­rii i pra­wie. Gdy nie speł­nia on też istot­nie roli tyl­ko słu­żeb­nej wo­bec woli ży­cia? Ro­zum prze­cież po­wstał z hi­sto­rii – mó­wią nam. Ale Scho­pen­hau­er wy­wo­dzi go też ze swej woli. To, co świat nasz two­rzy, nie jest na­szą my­ślą i swo­bo­dą, to, co świat są­dzi i po­zna­je – nie two­rzy go. Co do tego zga­dza się Scho­pen­hau­er z He­glem. I prze­dział po­mię­dzy nimi nie jest by­najm­niej tak wiel­ki. Nie­tz­sche wy­pro­wa­dza kon­se­kwen­cje z po­sta­wio­nej al­ter­na­ty­wy: aby być swo­bod­nym, trze­ba wła­sne ży­cie, cel wła­sne­go ży­cia stwo­rzyć. Scho­pen­hau­er jest za­prze­cze­niem świa­ta stwo­rzo­ne­go przez śle­pą wolę, któ­ry myśl może wy­łącz­nie po­zna­wać. Nie­tz­sche jest zwia­stu­nem fi­lo­zo­fii two­rze­nia, fi­lo­zo­fii ży­cia i kul­tu­ry, przez swo­bod­ną, świa­do­mą wolę stwa­rza­nych.

Na tym za sa­dza się jego zna­cze­nie w fi­lo­zo­fii no­wo­cze­snej. To zjed­na­ło mu wła­dzę nad umy­sła­mi, znie­chę­co­ny­mi do fi­lo­zo­fii, któ­ra opie­ra­ła się za­wsze tyl­ko na swo­bod­nym przyj­mo­wa­niu tego, co ko­niecz­ność stwo­rzy­ła.

Czło­wiek do­tych­cza­so­wej fi­lo­zo­fii miał, jak w pla­toń­skim mi­cie, poza sobą, poza ple­ca­mi swy­mi swój los – tam, poza nim roz­strzy­gał się on. Czło­wiek po­zna­wał tyl­ko prze­zna­cze­nie swo­je na pod­sta­wie tych cie­niów, ja­kie rzu­ca­ło ono na ścia­nę jego fi­lo­zo­ficz­nej pie­cza­ry. Z kla­sycz­ną ści­sło­ścią Pla­ton uka­zy­wał w swym mi­cie praw­dzi­we zna­cze­nie do­tych­cza­so­wej fi­lo­zo­fii. Po­zna­wa­ła ona idee, to jest, po­zna­wa­ła te cele, któ­rym czło­wiek ma słu­żyć. Los czło­wie­ka za­tem był roz­strzy­gnię­ty przed fi­lo­zo­fią: mia­ła ona tyl­ko umo­ty­wo­wać wy­rok. Tak, czy in­a­czej, była za­wsze teo­dy­ceą, apo­lo­ge­ty­ką pew­ne­go okre­ślo­ne­go prze­zna­cze­nia. Dla Nie­tz­sche­go sta­je się ona two­rze­niem idei, a nie po­zna­nia: czło­wiek sam wy­zna­cza so­bie ten cel, dla któ­re­go ma żyć, chce żyć. Jest sę­dzią swo­ich wła­snych wzo­rów i ide­ałów. Nie idzie o po­zna­nie i od­czy­ta­nie losu, lecz o stwo­rze­nie go. Jako mot­to fi­lo­zo­fii uzna­ne zo­sta­ją sło­wa: Hier sit­ze ich und for­mę Men­schen nach me­inem Bil­de. Fi­lo­zo­fem sta­je się czło­wiek wal­czą­cy z ist­nie­niem o sie­bie, o ży­cie swe, o cel ludz­kie­go ist­nie­nia, wal­czą­cy o los swój, a nie po­zna­ją­cy go. Poza ple­ca­mi two­rzą­ce­go na swój ob­raz lu­dzi fi­lo­zo­fa nie znaj­du­je­my tu już ta­jem­ni­czych idei, pra­wzo­rów, któ­rych cie­nie wy­twa­rza­ją po­zna­wa­ny przez fi­lo­zo­fa świat. Fi­lo­zo­fia wy­stę­pu­je we wła­snym swo­im, ludz­kim imie­niu, nie jako pseu­do­nim i ma­ska po­za­ludz­kich, ko­smicz­nych, me­ta­fi­zycz­nych po­tęg. Fi­lo­zo­fia prze­sta­je być po­zna­wa­niem idei – sta­je się ich two­rze­niem – to jest prze­ło­mo­wy punkt, zaj­mo­wa­ny przez Nie­tz­sche­go w roz­wo­ju fi­lo­zo­ficz­nej my­śli. Idei – po­wta­rzam, tj. wzo­rów, norm ludz­kie­go po­stę­po­wa­nia, twór­czo­ści. Idea, stwo­rzo­na przez czło­wie­ka, od­gry­wa w fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go taką samą rolę, jak idea po­zna­na przez czło­wie­ka w fi­lo­zo­fii Pla­to­na, Kan­ta albo He­gla. Po­zna­na, a ra­czej nie­po­zna­na. Bo prze­cież w fi­lo­zo­fii tych my­śli­cie­li dzie­je były tyl­ko stop­nio­wym po­zna­wa­niem idei. Czło­wiek, urze­czy­wist­nia­jąc swe ist­nie­nie, do­wia­dy­wał się, ja­kie­mu ce­lo­wi słu­ży, po co żyje – in­ny­mi sło­wy, do­sto­so­wy­wał za­wsze uspra­wie­dli­wie­nie do każ­de­go eta­pu swo­je­go ist­nie­nia.

Nie­za­leż­ność ży­cia ludz­kie­go od czło­wie­ka, czy­li pa­no­wa­nie nad czło­wie­kiem sił, któ­rych ży­cie jego było wy­ni­kiem, w ten tyl­ko spo­sób go­dzi­ło się z sa­mo­dziel­no­ścią my­śli, po­zna­ją­cej tak wy­two­rzo­ne ży­cie. Hen­ryk von Kle­ist in­tu­icją wiel­kie­go, tra­gicz­ne­go po­ety prze­nik­nął tę po­dwój­ną grę fi­lo­zo­fii, i jego frag­ment o Ro­ber­cie Gu­iscar­dzie wy­da­je mi się nie­kie­dy naj­lep­szą in­tro­duk­cją uła­twia­ją­cą nam przej­ście od kla­sycz­nej fi­lo­zo­fii ide­ali­zmu nie­miec­kie­go do tra­gicz­nej fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go.

W po­tęż­nym frag­men­cie Kle­istow­skie­go dra­ma­tu Gu­iscard, wódz Nor­ma­nów, wi­dzą­cych w nim prze­zna­cze­nie swo­je, wy­stę­pu­je jako czło­wiek, któ­ry wie, że nie opie­ra się na ni­czym, prócz wła­snej woli i mocy. Sam za­ra­żo­ny przez dżu­mę, wie, że sta­cza wal­kę z wro­gim cha­osem o los i przy­szłość swo­ich pod­da­nych. Jest coś z tego na­stro­ju we współ­cze­snym prze­bu­dze­niu się czło­wie­ka na po­bo­jo­wi­sku hi­sto­rii. Siłą jego jest tyl­ko wła­sna isto­ta jego taka, jaką ją uczy­ni­ła hi­sto­ria, hi­sto­ria, któ­ra prze­kształ­ca­ła go bez jego woli. I oto dziś on, twór ko­niecz­no­ści i cha­osu, wie, że sam, być może już z za­wiąz­kiem śmier­tel­nych cho­rób w pier­si, może się stać dla sie­bie wła­snym prze­zna­cze­niem i opatrz­no­ścią, że dzie­cię cha­osu i jego twór, wła­sną mocą i siłą ma prze­zwy­cię­żyć cha­os. Tra­gicz­ny frag­ment Kle­ista, któ­ry w tak słusz­ny za­chwyt wpra­wił Wie­lan­da i któ­ry dziś przy­tła­cza nas swym ogro­mem i siłą, i ja­sno­ścią wi­dze­nia, po­wta­rzam raz jesz­cze, wy­da­je mi się in­tro­duk­cją naj­od­po­wied­niej­szą do fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go, gdyż jest ar­ty­stycz­nym uję­ciem tra­gi­zmu wal­ki po­mię­dzy jed­nost­ką – dzie­łem hi­sto­rii bez­ro­zum­nej i ży­wio­ło­wej – o ży­cie, przy­szłość i swo­bo­dę czło­wie­ka. Ta zaś wła­śnie tra­gicz­na at­mos­fe­ra dzie­jo­wa na­szej epo­ki wy­ci­snę­ła pięt­no swe na fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go. Ce­chą cha­rak­te­ry­stycz­ną i naj­tra­gicz­niej­szą może na­sze­go mo­men­tu jest to wła­śnie, że kwe­stie ide­ału uka­zu­ją się mu nie­mal jak pro­ble­my bio­lo­gicz­ne. Wie­my, że idea sama przez się nie jest bro­nią ani siłą, bo jest tyl­ko dzie­łem czło­wie­ka. Siła idei – to siła ży­cio­wa lu­dzi ży­ją­cych dla niej, stwa­rza­ją­cych ją, stwa­rza­ją­cych sa­mych sie­bie, mo­gli­by­śmy po­wie­dzieć; tak prze­cież bo­wiem osta­tecz­nie daje się stre­ścić naj­cha­rak­te­ry­stycz­niej­sze i naj­głęb­sze za­gad­nie­nie dzie­jo­we na­szej epo­ki: czy zdo­ła ludz­kość stwo­rzyć, wy­cho­wać typ czło­wie­ka, zdol­ny do swo­bod­ne­go ży­cia?

Czy czło­wiek skru­szy i zwy­cię­ży prze­na­cze­nie, zwy­cię­ży cha­os poza sobą i w so­bie. Czy on, syn ko­niecz­no­ści i cha­osu, syn nocy i przy­pad­ku, uczy­ni sam sie­bie swo­bod­nym? Ro­zum, nasz ludz­ki ro­zum, uka­zu­je się nam dziś jako przy­pa­dek wy­two­rzo­ny przez ir­ra­cjo­nal­ną moc ży­cia. Czy zdo­ła się on uczy­nić pra­wem? Czy zdo­ła on owład­nąć tymi ir­ra­cjo­na­ly­mi mo­ca­mi, któ­re go wy­ło­ni­ły, i skru­szyć moc sta­rej klą­twy: proch je­steś – w proch się ob­ró­cisz. Mó­wi­łem prze­cież, że i d e a, stwo­rzo­na przez czło­wie­ka, ma w fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go taką samą rolę, jak idea po­zna­na u Pla­to­na lub He­gla. Dzie­cię przy­pad­ku i cha­osu prze­ciw­sta­wia się cha­oso­wi z taką mocą, jak­by było po­ma­zań­cem Opatrz­no­ści. W mo­men­cie, gdy wal­ka po­mię­dzy czło­wie­kiem a przy­ro­dą do­szła do naj­wyż­szych roz­mia­rów, ja­kie się kie­dy­kol­wiek ma­rzy­ły my­śli ludz­kiej, w mo­men­cie, w któ­rym tech­nicz­na po­tę­ga czło­wie­ka obej­mu­je że­la­zny­mi ra­mio­na­mi cały glob, gdy ol­brzy­mie, po­twor­ne siły, wy­ło­nio­ne przez czło­wie­ka, pa­nu­ją nad nim, prze­ra­sta­ją go – istot­nie stwo­rzo­ne są wa­run­ki dla po­sta­wie­nia tra­gicz­nej al­ter­na­ty­wy: czy zdo­ła ten pa­nu­ją­cy nad świa­tem za­pa­no­wać i nad sa­mym sobą, stać się na­praw­dę pa­nem ży­cia, wol­nym. Myśl fi­lo­zo­ficz­na urzę­do­wa sta­ra się jesz­cze przy­sto­so­wać cha­os no­wo­cze­snych po­tęg do sza­blo­nów i per­spek­tyw śre­dnio­wie­cza. W fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go pul­su­je już krew go­rącz­ko­we­go, no­wo­cze­sne­go świa­ta. Sło­ne, cięż­kie tchnie­nie no­wo­cze­snej, glob cały obej­mu­ją­cej oce­anicz­nej kul­tu­ry – przy­no­si sa­mot­ne­mu my­śli­cie­lo­wi od­gło­sy i dźwię­ki no­wo­cze­sne­go, tra­gicz­nie zma­ga­ją­ce­go się ży­cia. Myśl jego pod ich wpły­wem ma­rzy ob­ra­zy, któ­re jej się nad­ludz­ki­mi wy­da­ją, a któ­re jesz­cze ani dość głę­bo­ki­mi, ani dość roz­le­gły­mi nie są. W strasz­li­wej wal­ce, jaką to­czy dziś czło­wiek z na­tu­rą, w so­bie, poza sobą, w po­twor­nym po­kłę­bie­niu zma­ga­ją­cych się mocy i prze­ci­wieństw, pro­ble­my, z któ­ry­mi zma­gał się Nie­tz­sche, po­sta­wio­ne są tra­gicz­niej, peł­niej, sil­niej niż w jego fi­lo­zo­fii. Mie­rząc po­nad ży­cie, sa­me­go ży­cia jesz­cze jego fi­lo­zo­fia ob­jąć nie zdo­ła­ła. No­wo­cze­sny czło­wiek dziś już głęb­szy i tra­gicz­niej­szy jest w swej tre­ści niż Nie­tz­sche­go nad­czło­wiek wy­ma­rzo­ny. Pod tym jed­nym tyl­ko wzglę­dem ustę­pu­je czło­wiek dzi­siej­szy swe­mu fi­lo­zo­fo­wi: nie ma świa­do­mo­ści wła­sne­go tra­gi­zmu, wła­sne­go dzie­ła , wła­snej stwa­rza­nej głę­bo­ko­ści i to­czo­nej wal­ki. I na tym też za­sa­dza się wiel­kość Nie­tz­sche­go. I dla­te­go nie my­lił się on, uwa­ża­jąc się za zwia­stu­na no­wej fi­lo­zo­fii. Fi­lo­zo­fia musi pójść w tym kie­run­ku, gdyż w tym kie­run­ku idzie ży­cie.II

W kie­run­ku kul­tu i two­rze­nia nad­czło­wie­ka? – za­py­ta scep­tycz­ny czy­tel­nik. To po­zo­sta­wia­my na stro­nie; gdy zro­zu­mie­my za­ło­że­nia, pod­sta­wy fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go, uka­że się nam też praw­dzi­we zna­cze­nie jego kon­cep­cji. Je­że­li tu o tym mó­wię, to aby uprze­dzić nie iro­nicz­ny uśmiech czy­tel­ni­ka, lecz skry­sta­li­zo­wa­nie uprze­dze­nia, utrud­nia­ją­ce­go zro­zu­mie­nie.

Więc tak. Ży­cie idzie w kie­run­ku fi­lo­zo­fii Nie­tz­sche­go, gdyż ni­we­cząc co dnia i co go­dzi­ny nie­mal wszyst­kie for­my wczo­raj do­pie­ro wy­two­rzo­ne, stwa­rza­jąc co­raz to nowe po­łą­cze­nia po­mię­dzy ludź­mi, co­raz to nowe za­gad­nie­nia i za­da­nia, czy­niąc rze­czy­wi­sto­ścią i obo­wiąz­kiem to, co wczo­raj wy­da­wa­ło się nie­praw­do­po­dob­nym zmy­śle­niem, ma­rze­niem, ży­cie raz na za­wsze unie­moż­li­wi­ło utrwa­le­nie się po­jęć o pew­nych for­mach ist­nie­nia jako ce­lach czło­wie­ka, któ­rym ma być on pod­da­ny. To, co wczo­raj ist­nia­ło, jako taka obo­wią­zu­ją­ca for­ma, dziś na­le­ży już do prze­szło­ści, ju­tro dzi­siej­sza ule­gnie ta­kie­mu sa­me­mu lo­so­wi. Nic nie obo­wią­zu­je osta­tecz­nie. Czło­wiek przy­zwy­cza­ja się do zmien­no­ści form ży­cia spo­łecz­ne­go, sto­sun­ków i wy­ni­ka­ją­cych z nich po­jęć mo­ral­nych, a przy­najm­niej kon­wen­cjo­nal­nych. Przy­zwy­cza­ja się do ich zmien­no­ści, a tak­że do po­słu­gi­wa­nia co­raz to no­wy­mi urzą­dze­nia­mi spo­łecz­ny­mi, co­raz to no­wy­mi sto­sun­ka­mi, co­raz to nową at­mos­fe­rą kul­tu­ral­ną. Tym sa­mym prze­ko­ny­wa się, że siła i zna­cze­nie tęgo wszyst­kie­go, tych wszyst­kich form leży nie w nich, lecz w nim. Czło­wie­ka dzi­siej­sze­go uczy każ­dy dzień świa­do­me­go ży­cia po­słu­gi­wać się jako środ­kiem tym, co było do­tych­czas ce­lem, for­ma­mi ży­cia spo­łecz­ne­go i kul­tu­ry. Czło­wiek no­wo­cze­sny przez samo ży­cie jest prze­ko­na­ny o tym, że on jest wła­ści­wym sę­dzią war­to­ści i wzo­rów. At­mos­fe­ra twór­cze­go, bo­jow­ni­cze­go ko­smo­po­li­ty­zmu roz­po­wszech­nia się po ca­łym glo­bie.

Trze­ba być za­śle­pio­nym teo­re­ty­kiem, książ­kow­cem, aby jej nie do­strze­gać, aby nie ro­zu­mieć tego kształ­to­wa­ne­go przez ży­cie, przez rze­czy same typu czło­wie­ka.

Po­wierz­chow­ni spo­strze­ga­cze za­no­to­wa­li wzra­sta­ją­cą me­cha­ni­za­cję no­wo­cze­sne­go ży­cia i wy­pro­wa­dzi­li stąd wnio­sek, że me­cha­ni­zu­je się samo ży­cie, sam czło­wiek. Wnio­sek bar­dzo nie­opatrz­ny. Czło­wiek istot­nie przy­zwy­cza­ja się po­słu­gi­wać, j a k me­cha­ni­zmem, ca­łym apa­ra­tem spo­łecz­ne­go ży­cia, przy­zwy­cza­ja się do trak­to­wa­nia go z tego punk­tu wi­dze­nia, wy­ra­sta po­nad spo­łecz­ne urzą­dze­nia swo­jej epo­ki, swo­je­go kra­ju, po­nad za­leż­ność, pod­da­nie się ja­kie­mu­kol­wiek śro­do­wi­sku, ja­kiej­kol­wiek kul­tu­rze. Sta­je się wład­cą śro­do­wisk, kul­tur, wzo­rów. Uczy się ro­zu­mieć, że o war­to­ści jego roz­strzy­ga nie to, jak przy­sto­so­wu­je się do tej lub in­nej kul­tu­ry, lecz jak urnie się nimi po­słu­żyć. Sło­wem, nie od tego, czy przy­pa­da do miar w tym lub in­nym spo­łe­czeń­stwie uzna­wa­nych, lecz od tego, czym jest, co umie ro­bić, za­le­ży jego war­tość. War­tość prze­no­si się od rze­czy i urzą­dzeń na czło­wie­ka. Czło­wiek, jego zdol­ność i przy tym jego zdol­ność nie mie­rzo­na mia­rą ja­kiejś po­je­dyn­czej kul­tu­ry, lecz prze­ciw­nie: zdol­ność po­słu­gi­wa­nia się wszyst­ki­mi kul­tu­ra­mi, ca­łym apa­ra­tem kul­tu­ry, jako swo­im dzie­łem i na­rzę­dziem, sta­je się je­dy­ną i naj­wyż­szą mia­rą.

Nie Nie­tz­sche, lecz ży­cie czy­ni czło­wie­ka sę­dzią miar, norm i wzo­rów.

Za­sta­nów­my się jed­nak nie­co bli­żej nad po­wsta­ją­cy­mi tu sto­sun­ka­mi po­mię­dzy for­ma­mi ży­cia a czło­wie­kiem. Mó­wi­li­śmy już o tym, że czło­wiek przy­zwy­cza­ja się po­słu­gi­wać jak me­cha­ni­zma­mi róż­ny­mi for­ma­mi kul­tu­ry. Aby sto­su­nek ten był istot­nie ta­kim, musi jed­nak czy­nić za­dość jed­ne­mu wa­run­ko­wi. Musi czło­wiek być zdol­nym do wy­twa­rza­nia wła­snych pod­staw ży­cia. Ide­ałem swo­bo­dy ludz­kiej jest dziś ro­bot­nik, umie­ją­cy pra­co­wać na sto­pie naj­wyż­sze­go na­pię­cia no­wo­cze­snych sił tech­nicz­nych, zdol­ny do przy­sto­so­wy­wa­nia się do jego wy­ma­gań: ro­bot­nik, sło­wem, któ­ry przy­swo­ił so­bie i po­sia­da spraw­ność tech­nicz­ną naj­wyż­szą, jaka dziś ist­nie­je. Taki ro­bot­nik jest już dziś w każ­dym spo­łe­czeń­stwie, w każ­dym śro­do­wi­sku człon­kiem or­ga­ni­zmu pra­cu­ją­cej, a więc wy­twa­rza­ją­cej swo­ją wła­sną swo­bo­dę ludz­ko­ści.

Z punk­tu wi­dze­nia tego typu ludz­kie­go, do roli na­rzę­dzia, środ­ka, za­bez­pie­cza­ją­ce­go pra­cę i stwa­rza­ną przez nią swo­bo­dę, spro­wa­dzo­nym zo­sta­je pra­wo, mo­ral­ność, wszyst­kie war­to­ści – wszyst­ko to, co do­tych­czas spra­wia­ło rzą­dy nad ludź­mi. Pra­wo, mo­ral­ność, war­to­ści są do­pó­ty pra­wem, mo­ral­no­ścią, war­to­ścia­mi, do­pó­ki je za ta­kie świa­do­my ro­bot­nik, świa­do­my przed­sta­wi­ciel pra­cy, a więc je­dy­ny typ czło­wie­ka stwa­rza­ją­cy istot­nie pod­sta­wy wła­sne­go ży­cia, uzna­je. Ten to typ czło­wie­ka, ro­dzą­cy się w wal­ce, jest istot­nym, rze­czy­wi­stym sę­dzią war­to­ści, wzo­rów, norm, pra­wo­daw­cą ży­cia. Być pra­wo­daw­cą ży­cia może tyl­ko ten, kto jest w sta­nie stwa­rzać dla ży­cia swe­go pod­sta­wy, kto jest w sta­nie woli swo­jej, my­ślom swo­im nada­wać by­to­wą rze­czy­wi­stość.

Jest to ja­sne. Świa­do­mość no­wo­cze­sna w dro­dze jed­nak dłu­giej pra­cy do­pie­ro do­cho­dzi do zro­zu­mie­nia tej my­śli, do zla­nia w jed­no po­czu­cia swo­bo­dy z rze­czy­wi­sto­ścią swo­bo­dy – cho­ciaż­by w my­śli i świa­do­mo­ści tyl­ko.

Świa­do­mość no­wo­cze­sna ro­dzi się w war­stwach nie­za­leż­nych od pra­cy. Swo­bo­da jest tu od­czu­wa­na jako znik­nię­cie gra­nic. Po­trze­ba dłu­giej pra­cy, aby ta for­mal­na, uczu­cio­wa swo­bo­da wy­peł­ni­ła się w my­śli cho­ciaż­by tyl­ko rze­czy­wi­stą, re­al­ną tre­ścią.

War­stwy two­rzą­ce świa­do­mość nie czu­ją i nie zda­ją so­bie spra­wy z wa­run­ków swo­jej swo­bo­dy, z jej rze­czy­wi­sto­ści, ze spo­so­bu, w jaki się urze­czy­wist­nia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: