Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Filozofia i życie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Filozofia i życie - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 293 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Äîçâîëåíî Öåíçó­ðîþ. Âàðøàâà, 4 ôåâðàëÿ 1903 ã.

OD RE­DAK­TO­RA

„Bi­blio­te­ki fi­lo­zo­ficz­nej.”

Z praw­dzi­wem za­do­wo­le­niem wy­da­ją na wi­dok pu­blicz­ny ni­niej­szy prze­kład pra­cy Go­łu­chow­skie­go.1) Rzecz sama za­słu­gu­je ze wszech miar na przy­swo­je­nie na­szej li­te­ra­tu­rze. Jest to pra­ca kla­sycz­na w swo­im ro­dza­ju; pierw­szy wy­czer­pu­ją­cy roz­biór sto­sun­ku fi­lo­zo­fii do ży­cia na­ro­dów i jed­no­stek w po­wszech­nej li­te­ra­tu­rze fi­lo­zo­ficz­nej. Go­dzi się, aby taka pra­ca ziom­ka nie była obcą dla czy­tel­ni­ka pol­skie­go. A nie po­win­na mu być obcą i dla tego, że ści­sły zwią­zek fi­lo­zo­fii z ży­ciem sta­no­wi rys cha­rak­te­ry­stycz­ny umy­sło­wo­ści pol­skiej, uwy­dat­nia­ją­cy się wy­ra­zi­ście w tem pi­śmie, jak to sam Go­łu­chow­ski za­zna­cza w swo­jej przed­mo­wie.2)

!) Ty­tuł tej pra­cy brzmi: Die Phi­lo­so­piae in Utrem Yer­halt-niss zum Le­ben gan­zer Vol­ker u… ein­zel­ner Men­se­hen.–(Sto­su­nek fi­lo­zo­fii do ży­cia ca­łych na­ro­dów i po­szcze­gól­nych jed­no­stek). Dla do­bit­ne­go okre­śle­nia tre­ści tego trak­ta­tu, tłó­macz słusz­nie spro­wa­dził ten na­pis do dwóch głów­nych jego współ­czyn­ni­ków, ja­kie­mi są: Fi­lo­zo­fia i ży­cie.

2) Zob… też w tym wzglę­dzie Ze­szyt I-szy mej Hi­sto­ryi fi­lo­zo­fii w Pol­sce, str. 65 i nast.

Z tem więk­szem za­do­wo­le­niem wy­da­ję ten prze­kład, że do­ko­na­ny zo­stał przez zna­ko­mi­te­go pi­sa­rza, da­ją­ce­go rę­koj­mię nie tyl­ko su­mien­nej wier­no­ści w spo­lsz­cze­niu rze­czy, ale i moż­li­wej do­sko­na­ło­ści pod wzglę­dem wy­sło­wie­nia. Dość po­wie­dzieć, że prze­kład ni­niej­szy Chmie­low­skie­go czy­ta się jak pra­ca ory­gi­nal­na Go­łu­chow­skie­go. Wię­cej za­pew­ne wy­ma­gać nie moż­na.

Spo­dzie­wać się na­le­ży, że bliż­sze za­po­zna­nie się z tą pra­cą Go­łu­chow­skie­go za­chę­ci szer­sze koło czy­tel­ni­ków do wzię­cia do ręki i in­nych prac tego my­śli­cie­la, a w szcze­gól­no­ści jego Du­mań. Wo­gó­le, moż­na mieć na­dzie­ję, że wraz z Go­łu­chow­skim od­ży­ją w świa­do­mo­ści na­szych przed­sta­wi­cie­li ru­chu umy­sło­we­go i inni nasi my­śli­cie­le, star­si i now­si, tak nie­słusz­nie za­nie­dby­wa­ni wsku­tek śle­pej ule­gło­ści wzglę­dem ob­cych no­wi­nek, po­zba­wio­nych zbyt czę­sto głęb­szej war­to­ści. W każ­dym ra­zie, niech wy­da­nie ni­niej­sze­go pi­sma Go­łu­chow­skie­go bę­dzie na­po­mnie­niem dla młod­szych adep­tów fi­lo­zo­fii do na­wią­za­nia du­cho­wej tra­dy­cyi z pra­cą my­śli po­przed­nich po­ko­leń. Bez ta­kiej tra­dy­cji mowy być nie może o sa­mo­dziel­nym roz­wo­ju umy­sło­we­go ży­cia na­ro­du.

War­sza­wa, iv Grud­niu l902 r.

Hen­ryk Stru­ve

WSTĘP TŁÓ­MA­CZA.

Mało któ­ry nie tyl­ko z fi­lo­zo­fów, ale z pi­sa­rzów na­szych wo­gó­le tak mło­do i tak ry­chło osią­gnął roz­gło­śną sła­wę i cie­szył się nią w cią­gu lat dłu­gich, jak Go­łu­chow­ski. Zło­ży­ły się na to za­rów­no jego nie­po­spo­li­ty ta­lent, jak i zbieg pa­mięt­nych w dzie­jach oświa­ty na­szej oko­licz­no­ści, któ­re ści­śle złą­czy­ły jego imię ze wspo­mnie­niem o Fi­la­re­tach i Fi­lo­ma­tach.

Uro­dził się 11 kwiet­nia 1797 r. w Ga­li­cyi, we wsi Łącz­kach pod Tar­no­wem. Oj­ciec, Jan Ne­po­mu­cen, były ma­jor wojsk pol­skich za Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta, od­umarł go w r. 1808; mat­ka, Eu­fe­mia z Ra­dzi­łow­skich, od­da­ła 11-let­nie­go syna do li­ceum szla­chec­kie­go w Wied­niu, zwa­ne­go The­re­sia­num, gdzie wy­kład nauk, pro­wa­dzo­nych w du­chu re­li­gij­nym i za­cho­waw­czym, stał na wyż­szym nie­co po­zio­mie ani­że­li w in­nych szko­łach au­stry­ac­kich, a tem bar­dziej ga­li­cyj­skich, wiel­ce na­ów­czas za­nie­dba­nych. Go­łu­chow­ski prze­był tu lat osiem i zwró­cił na sie­bie uwa­gę prze­ło­żo­nych za­rów­no by­stro­ścią jak pil­no­ścią; za­wsze pierw­sze zaj­mo­wał miej­sce wśród uczniów. W r. 1815 na­pi­sał roz­praw­kę po nie­miec­ku „O zna­cze­niu hi­sto­ryi” (nie­dru­ko­wa­ną), a w roku na­stęp­nym: „O wpły­wie ma­te­ma­ty­ki na wy­kształ­ce­nie czło­wie­ka” (An­sicht des Ein­flus­ses der Ma­the­ma­tik auf die Bil­dung des Men­schen… lo­el­che bei Ge­le­gen­he­it einer be­son­de­ren wid stren­ge­ren Prit­fung aus die­ser Wis­sen­schaft, J. O…..ge­aus­sert hat, Wie­deń, 1816, str. 38).l)

Czy po ukoń­cze­niu The­re­sia­num Go­łu­chow­ski wró­cił za­raz do kra­ju, czy tez stu­dy­ował jesz­cze, zresz­tą bar­dzo krót­ko, w uni­wer­sy­te­cie he­idel­ber­skim, jak chcą nie­któ­rzy bio­gra­fo­wie, po­da­ją­cy, że tam ja­ko­by otrzy­mał sto­pień dok­to­ra fi­lo­zo­fii, nie wia­do­mo na­pew­no; a]e nie­wąt­pli­wą jest rze­czą, że w roku aka­de­mic­kim 181718 za­pi­sał się na wy­dział pra­wa i ad­mi­ni­stra­cyi w świe­żo wte­dy otwar­tym uni­wer­sy­te­cie war­szaw­skim i w cią­gu lat trzech ukoń­czył prze­pi­sa­ny kurs nauk ze stop­niem ma­gi­stra.

Na wy­dzia­le tym, sto­sun­ko­wo naj­le­piej zor­ga­ni­zo­wa­nym, bo tyl­ko roz­sze­rzo­nym z daw­niej­szej Szko­ły Pra­wa, wy­kła­da­li pro­fe­so­ro­wie zdol­ni i do­świad­cze­ni, a nie­któ­rzy i w pi­śmien­nic­twie na­uko­wem do­brze zna­ni, jak: Jan Win­cen­ty Bandt­ke, Ksa­we­ry Sza­niaw­ski, Kle­mens Urmow­ski, a od r. 1819: Wa­cław Alek­san­der Ma­cie­jow­ski, Fry­de­ryk hr. Skar­bek.

Są­dząc z upodo­bań fi­lo­zo­ficz­nych Go­łu­chow­skie­go, praw­do­po­dob­nem się wyda, iż oprócz przed­mio­tów obo­wiąz­ko­wych, słu­chał tak­że wy­kła­dów fi­lo­zo­fii, zwłasz­cza gdy w r. 1818 ka­te­drę tę ob­jął 34-let­ni Adam Igna­cy Za­bel­le­wicz, nie orzeł wpraw­dzie, lecz czło­wiek ro­zum­ny, oczy­ta­ny i do­brze wła­da­ją­cy mową oj­czy­stą. Był to Kan­ty­sta umiar­ko­wa­ny, trzy­ma­ją­cy się głów­nie dzieł Wil­hel­ma Kru­ga, nie lek­ce­wa­żą­cy by­najm­niej nauk em­pi­rycz­nych, ale od­dzie­la­ją­cy je sta­ran­nie od fi­lo­zo­fii, kto­rą wy­łącz­nie z du­cha ludz­kie­go wy­wo­dził, dą­żąc do wy­kry­cia tego, co jest wiecz­ne i bez­wa­run­ko­we. En­tu­zy­astycz­ny wiel­bi­ciel Pla­to­na, mogł prze­jąć słu­cha­czów swo­ich czcią i za­pa­łem

Roz­praw­kę tę prze­tło­ma­czył na pol­ski Mau­ry­cy Moch­nac­ki i po­mie­ścił ją r. w Ilim to­mie wy­da­wa­ne­go przez sie­bie „Dzien­ni­ka War­szaw­skie­go.” 1825.

dla pism jego, „ar­cy­dzieł fi­lo­zo­ficz­ne­go ge­niu­szu.”1) Może nie zbłą­dzi­my przy­pusz­cza­jąc, że i Go­łu­chow­ski pierw­szą po­bud­kę do uko­cha­nia au­to­ra świet­nych dy­alo­gów fi­lo­zo­ficz­nych, na­stęp­nie wie­lo­krot­nie ob­ja­wia­ne­go wy­mow­nie, po­wziął z od­czy­tów Za­bel­le­wi­cza, któ­ry za cza­sów jego po­by­tu w uni­wer­sy­te­cie, prócz in­nych nauk fi­lo­zo­ficz­nych, wy­kła­dał tak­że ob­szer­nie hi­sto­ryą fi­lo­zo­fii. Utrzy­mu­je się prze­cie po­da­nie, lubo z po­by­tem w He­idel­ber­gu zwią­za­ne, że Go­łu­chow­ski na­pi­sał roz­pra­wę wła­śnie o „Rze­czy­po­spo­li­te­ju Pla­to­na.

Pod ko­niec stu­dy­ów uni­wer­sy­tec­kich Go­łu­chow­skie­go wpro­wa­dzo­no no­wość, ce­lem za­chę­ce­nia mło­dzie­ży „do szla­chet­nej emu­la­cyi w roz­wi­ja­niu swo­ich wia­do­mo­ści na pi­śmie,” mia­no­wi­cie roz­pra­wy kon­kur­so­we, na­gra­dza­ne zło­te­mi me­da­la­mi, po dwa na każ­dy wy­dział, je­den war­to­ści złp. 400, dru­gi–200. Pierw­sze roz­strzy­gnię­cie kon­kur­su od­by­ło się oko­ło No­we­go Roku 1820. Go­łu­chow­ski przed­sta­wił aż trzy roz­pra­wy: fi­lo­zo­ficz­ną po pol­sku, 8) praw­ną i teo­lo­gicz­ną po ła­ci­nie; za te ła­ciń­skie otrzy­mał dwa me­da­le.

Zo­staw­szy na­uczy­cie­lem w li­ceum war­szaw­skiem r. 1820, wy­kła­dał tu pra­wo na­tu­ry, ale nie­dłu­go; po­sta­no­wiw­szy bo­wiem ubie­gać się o ka­te­drę fi­lo­zo­fii,

') A. I. Za­bel­le­wicz: „O za­słu­gach Pla­to­na w fi­lo­zo­fii,” str. 69. Rzecz ta dru­ko­wa­na jest w wy­daw­nic­twie: „Po­sie­dze­nie pu­blicz­ne Kró­lew­sko-war­szaw­skie­go uni­wer­sy­te­tu na uczcze­nie pa­miąt­ki uczo­nych mę­żów a mia­no­wi­cie Po­la­ków przy ukoń­cze­niu kur­su rocz­ne­go nauk od­by­te dnia 31 lip­ca 1821 roku.”

2) W „No­wo­rocz­ni­ku li­te­rac­kim na r. 1843,* wy­da­nym w Wil­nie przez ks. A. S. Kra­siń­skie­go, znaj­du­ją się dwa małe uryw­ki z „roz­pra­wy kon­kur­so­wej Jó­ze­fa Gr-go,”–je­den p… t. „Idea ży­cia” (str. 69–74), dru­gi p.' t. „Re­fle­xya i Wia­ra” (str. 75–88). Czy to są ustę­py z tej roz­pra­wy war­szaw­skiej, czy z póź­niej­szej, dla Wil­na prze­zna­czo­nej, trud­no wie­dzieć na­pew­no; ale to dru­gie przy­pusz­cze­nie wy­da­je się praw­do­po­dob­niej szem, bo Kra­siń­skie­mu w Wil­nie ła­twiej było do­stać od­pis roz­pra­wy wi­leń­skiej, tak samo jak lek-cyi wstęp­nej i rze­czy „o cier­pie­niach,” któ­re rów­nież czę­ścio­wo dru­kiem ogło­sił.

na kto­rą uni­wer­sy­tet wi­leń­ski roz­pi­sał kon­kurs, za­jął się ob­ro­bie­niem roz­pra­wy, ma­ją­cej za­wrzeć „Za­sa­dy lo­gi­ki, me­ta­fi­zy­ki i mo­ral­no­ści.” Dwu miał współ­za­wod­ni­ków: księ­dza Anio­ła Do­wgir­da i Mi­cha­ła Wisz­niew­skie­go; od­niósł nad nimi zwy­cię­stwo. W dniu 1 maja 1821 roku se­nat aka­de­mic­ki mia­no­wał go pro­fe­so­rem nad­zwy­czaj­nym. Jan Snia­dec­ki, zda­jąc spra­wę z prac kon­kur­so­wych, wy­chwa­lał Go­łu­chow­skie­go za ja­sny wy­kład i czy­sty ję­zyk, ra­dził tyl­ko, aże­by, za­nim przyj­dzie po­twier­dze­nie z mi­ni­ste­ry­um, od­był po­dróż na­uko­wą po An­glii i Szko­cyi, ce­lem star­cia z sie­bie ce­chy wy­łącz­nie nie­miec­kiej, jaka się w roz­pra­wie jego prze­bi­ja­ła. Ku­ra­tor uni­wer­sy­te­tu, ks. Adam Czar­to­ry­ski, lubo pier­wot­nie ży­czył so­bie Wisz­niew­skie­go, zgo­dził się na wy­bór se­na­tu, jak nie mniej na radę Śnia­dec­kie­go, bo i jemu,.przy pierw­szem po­zna­niu" Go­łu­chow­ski wy­dał się „nie­co zniem­cza­łym;” nie wąt­pił jed­nak, że „obe­zna­nie się z au­to­ra­mi in­nych na­ro­dów za­trze w nim tę wadę.”

Za­wia­do­mio­ny przez rek­to­ra, Jó­ze­fa Twar­dow­skie­go, o po­sta­no­wie­niu se­na­tu, Go­łu­chow­ski wy­brał się rze­czy­wi­ście w po­dróż, ale nie do An­glii, tyl­ko na sta­ły ląd eu­ro­pej­ski. Nie zna­my do­kład­nie po­wo­dów, lecz wie­my na­pew­no, że po­dróż tę od­by­wał „z roz-dar­tem ser­cem, pe­łen bo­le­ści, sa­me­mi po­nu­re­mi du­ma­nia­mi się kar­miąc.” Ba­wił w róż­nych kra­jach, lecz naj­dłu­żej za­trzy­mał się w Ba­wa­ryi, w Er­lan­gen, po­cią­gnię­ty „cza­ro­dziej­skim wpły­wem” du­cha Schel­lin­ga, któ­ry przy­jął go ser­decz­nie i przy­jaź­nią swo­ją ob­da­rzył.

Naj­wyż­szą po­tę­gą Schel­lin­ga była fan­ta­zya, bo­ga­ta, ru­chli­wa i nie­zmier­nie płod­na. Ona cza­ro­wa­ła słu­cha­czów i czy­tel­ni­ków, bo wszel­kie prze­ci­wień­stwa do har­mo­nij­nej do­pro­wa­dza­ła zgo­dy, raz w ten, dru­gi raz w inny, ale za­wsze uj­mu­ją­cy i pod­no­szą­cy, spo­sób; ona spra­wia­ła, że nie cier­pli­we, kon­se­kwent­ne roz­człon­ko­wy­wa­nie po­jęć, nie su­che abs­trak­cye, wy­cią­gnię­te z roz­trzą­sa­nia za­gad­nień przy­ro­dy, czło­wie­ka i Boga, lecz żywe, bez­po­śred­nie wpa­trze­nie się w „prze­naj­święt­sze lica praw­dy” jako ca­łość, tak zwa­na in­tel­lek­tu­el­le An­schau­ung (in­tu­icya) sta­ła się i wy­łącz­nem dą­że­niem i me­to­dą jego fi­lo­zo­fii; bo wie­dza bez­względ­na jest wa­run­kiem wszel­kiej po­szcze­gól­nej. Fi­lo­zo­fia to na­uka idej czy­li pra­wzo­rów rze­czy, jak je na­zwał Pla­ton. ?ró­dłem sa­mo­wie­dzy jest chce­nie (das Wol­len); a sa­mo­rząd woli (Au­to­no­mie des Wil­lens) sta­no­wi za­sa­dę ca­łej fi­lo­zo­fii; za jej po­śred­nic­twem pod­miot i przed­miot (myśl i byt) two­rzą jed­ność, są toż­sa­mo­ścią (stąd na­zwa: Iden­ti­tats-Sy­stent); ma­te­ryą to „wy­ga­sły duch.a

W do­bie, w któ­rej Go­łu­chow­ski po­znał się oso – bi­ście z Schel­lin­gem, ten skła­niał się co­raz bar­dziej ku teo­zo­fii i mi­sty­cy­zmo­wi, co w lat kil­ka­na­ście po­tem mia­ło wy­dać „fi­lo­zo­fię Ob­ja­wie­nia.” Nie od­strę­cza­ło to by­najm­niej na­sze­go my­śli­cie­la. Wi­dze­nie wszyst­kie­go pod ką­tem wiecz­no­ści (sub spe­cie aeter­ni­ta­tis); po­szu­ki­wa­nie pier­wiast­ku wszech­rze­czy (ab­so­lu­tu), tę­sk­no­ta do tego, co bo­skie, trwa­łe, nie­zmien­ne, nie były dla nie­go, co naj­mniej od cza­su kie­dy słu­chał wy­kła­dów Za­bel­le­wi­cza, czemś „mi­stycz­nem,” lecz ra­czej prze­ja­wem naj­wyż­sze­go wznie­sie­nia się du­cha, prze­ja­wem naj­do­sko­nal­szej fi­lo­zo­fii. W bo­le­snym sta­nie uczu­cio­wym, w ja­kim się wów­czas znaj­do­wał, taki spo­sób pa­trze­nia na rze­czy tego świa­ta przed­sta­wiał mu się jako cu­dow­ny bal­sam na rany jego ser­ca, jako ge­nial­ne po­jed­na­nie wszyst­kich prze­ci­wieństw my­ślo­wych i ży­cio­wych, jako szczyt naj­wyż­szy, na jaki się we­drzeć może duch ludz­ki, by z nie­go spo­koj­nie po­glą­dać na li­cho­tę i ułom­ność za­bie­gów ziem­skich, a całą ist­no­ścią swo­ją poić się wznio­słą i bło­gą in­tu­icyą Bo­sko­ści, w któ­rej wszyst­ko a wszyst­ko ma swe wy­ja­śnie­nie i zhar­mo­ni­zo­wa­nie.

Na­strój ten, pe­łen unie­sie­nia i za­pa­łu dla rze­czy wie­ku­istych, a lek­ce­wa­że­nia lub tez go­ry­czy wzglę­dem spraw ziem­skich, prze­mi­ja­ją­cych, wi­dać wy­raź­nie w roz­pra­wie, na­pi­sa­nej i dru­ko­wa­nej w Er­lan­gen, de­dy­ko­wa­nej Schel­lin­go­wi, p… t. „Die Phi­lo­so­phie in ih­rem Yer­halt­nis­se zum Le­ben gan­zer Vol­ker und ein­zel­ner Men­schen. Ein Yer­such von Jo­seph Go­łu­chow­ski, Dok­tor der Phi­lo­so­phie,” (Er­lan­gen 1822, str. XVIII+219),

Była to pierw­sza fi­lo­zo­ficz­na roz­pra­wa, na­pi­sa­na po nie­miec­ku przez Po­la­ka..Niem­cy przy­ję­li ją bar­dzo życz­li­wie, a gdy się do­sta­ła do kra­ju, obu­dzi­ła żywe za­ję­cie.1) Je­st­to ogrom­na wspa­nia­ła im­pro­wi­za-cya, ma­ją­ca na celu nie do­kład­ny roz­biór za­gad­nień na­strę­czo­nych te­ma­tem, lecz ra­czej po­rwa­nie i za­chwyt ce­nie du­szy czy­tel­ni­ka, by ode­rwaw­szy się za­rów­no od drob­no­stek ży­cia po­wsze­dnie­go, jak i od szcze­gó­ło­wej dłu­ba­ni­ny w na­ukach spe­cy­al­nych, zwró­cił swój wzrok we­wnętrz­ny na idee naj­wyż­sze, do ja­kich umysł ludz­ki nie tyle za po­mo­cą ana­li­zy i uogól­nia­nia, ile przez twór­cze, na po­do­bień­stwo ar­ty­sty, wchło­nię­cie i zo­bra­zo­wa­nie so­bie świa­ta du­cho­we­go dojść może. Au­tor nie za­mie­rzał po­zy­ski­wać zwo­len­ni­ków dla tego lub owe­go sys­te­ma­tu (choć po­słu­gi­wał się po­my­sła­mi Schel­lin­ga), lecz prze­ma­wiał w imie­niu fi­lo­zo­fii ł) Z ocen nie­miec­kich znam jed­ną, po­da­ną w skró­ce­niu, a po­mno­żo­ną uwa­ga­mi wła­sne­mi re­cen­zen­ta (po­dob­no Fr. Skarb­ka) w „Pa­mięt­ni­ku War­szaw­skim” r. 1823 (t. IV, str. 44–50). Uka­za­ła się ona w Ga­ze­cie Li­te­rac­kiej lip­skiej (r. 1822 w paź­dzier­ni­ku, iN° 248). Czy­ta­my w niej o dzieł­ku Go­łuc­bow­skie­go na sa­mym wstę­pie: „Pi­smo to z tego już po­wo­du uwa­gi jest god­nem, że przez cu­dzo­ziem­ca w ję­zy­ku nie­miec­kim jest wy­da­ne i że au­tor jego z wiel­ką ła­two­ścią z więk­szą na­wet niż nie­je­den ro­do­wi­ty nie­miec­ki fi­lo­zof w tym­że ję­zy­ku my­śli swe wy­ra­żał. Zda­rza się… bo­wiem, iż nie­któ­rzy z na­szych fi­lo­zo­fów tak ciem­no i z taką trud­no­ścią pi­szą, iżby ich po­są­dzić moż­na, że sami oj­czy­ste­go nie ro­zu­mie­ją ję­zy­ka. Ci nie­chaj się wsty­dzą, iż ich cu­dzo­zie­miec prze­szedł we wła­ści­wem uży­ciu ich ro­do­wi­tej mowy.” W dal­szym cią­gu kry­tyk wo­lał­by wi­dzieć inny układ w dzie­le tj iżby pier­wej o wpły­wie fi­lo­zo­fii na jed­nost­ki, a póź­niej do­pie­ro o od­dzia­ły­wa­niu jej na na­ro­dy rzecz się to­czy­ła, lecz nie na­sta­je na ten punkt, chwa­li wy­ko­na­nie, przy­ta­cza spo­ry ustęp o zna­cze­niu fi­lo­zo­fii; a w koń­cu ra­dzi au­to­ro­wi, żeby się wy­strze­gał „zby­tecz­ne­go unie­sie­nia” w ba­da­niach swo­ich, któ­re­by go „od praw­dzi­wej umiar­ko­wa­nia dro­gi od­wieść mo­gło.”

wo­gó­le jako na­uki nad na­uka­mi, jako umie­jęt­no­ści za­sad, naj­wyż­szych, rzą­dzą­cych za­rów­no świa­tem, jak umy­słem ludz­kim, a więc i wszel­ką wie­dzą. Naj­wy­mow­niej­szym tam się oka­zał, gdzie ma­lo­wał nę­dzę ży­cia z jed­nej, a po­cie­chy da­wa­ne przez „ge­nial­ną” fi­lo­zo­fię z dru­giej stro­ny.

Tym­cza­sem spra­wa za­twier­dze­nia Go­łu­chow­skie­go szła w mi­ni­ste­ry­um oświa­ty w Pe­ters­bur­gu opo­rem, ocią­ga­no wia­do­mo­ści o jego oso­bie; otrzy­ma­no bar­dzo po­chleb­ną opi­nię mi­ni­stra oświe­ce­nia w Kró­le­stwie Pol­skiem, Sta­ni­sła­wa Gra­bow­skie­go, któ­ry za­pew­ne po­le­gał na zda­niu fi­lo­zo­fa Jó­ze­fa Ka­la­san­te­go Sza­niaw­skie­go, peł­nią­ce­go wów­czas obo­wiąz­ki dy­rek­to­ra wy­cho­wa­nia i pre­ze­sa cen­zu­ry. Nie po­prze­sta­no na­tem, za­żą­da­no z Wil­na roz­pra­wy kan­dy­da­ta i roz­pa­try­wa­no ją dłu­go, tak że do­pie­ro w pół­to­ra roku prze­szło po do­ko­na­nym w Wil­nie wy­bo­rze, bo 30 grud­nia (st… st.) 1822 r. na­stą­pi­ło za­twier­dze­nie.

Go­łu­chow­ski zje­chał do Wil­na, a rek­tor, Jó­zef Twar­dow­ski, w za­ga­je­niu roku aka­de­mic­kie­go 18234 w dniu 15 wrze­śnia tak się o ob­sa­dze­niu ka­te­dry fi­lo­zo­fii wy­ra­ził: „W wy­dzia­le mo­ral­nym nie­daw­no po­twier­dzo­ny pro­fe­sor fi­lo­zo­fii, p. Go­łu­chow­ski, roz­pocz­nie w tym roku kurs swój. Po­żą­da­ne było jego od­daw­na przy­by­cie, bo pra­ce jego li­te­rac­kie do­wio­dły, jak do­sko­na­le mu są świa­do­me naj­głęb­sze taj­nie fi­lo­zo­fii. Na­uka ta do­tąd mało u nas zna­jo­mą była; tem więc po­żą­dań­sze było przy­by­cie uczo­ne­go, któ­ry oswo­jo­ny z praw­dzi­wem jej świa­tłem, nas z nią oswoi, i ra­zem ochro­nić ją po­tra­fi od za­rzu­tów, ja­kie nie­któ­rym sys­te­ma­tom no­wej tak zwa­nej fi­lo­zo­fii spra­wie­dli­wie są ro­bio­ne.”l)

Pierw­szą pre­lek­cyę wy­gło­sił Go­łu­chow­ski do­pie­ro 27 paź­dzier­ni­ka 1823 r.2) Przed­mio­tem jej było

1) „Dzien­nik Wi­leń­ski” 1823, t. III, str. 8.

2) Po wie­lu la­tach wy­dru­ko­wa­ła ją w ca­ło­ści „Bi­blio­te­ka War­szaw­ska” r. 1842 t. II, str. 225–258 p… t. „Otwar­cie kur­su fi – okre­śle­nie za­da­nia fi­lo­zo­fii, sto­sun­ku do in­nych nauk, po­żyt­ku, przy­go­to­waw­czych do niej wia­do­mo­ści i uspo­so­bie­nia, a zwłasz­cza „na­masz­cze­nia re­li­gij­ne­go.” Oczy­wi­ście głów­ne po­glą­dy po­wtó­rzył pro­fe­sor ze swej roz­pra­wy nie­miec­kiej, a nie­któ­re ustę­py, mia­no­wi­cie, o zna­cze­niu fi­lo­zo­fii dla ży­cia po­dał do­słow­nie we wła­snym prze­kła­dzie. Są tu jed­nak i rze­czy nowe, daw­niej tyl­ko na­po­mknię­te, mia­no­wi­cie gwał­tow­ne wy­stą­pie­nie prze­ciw­ko ma­te­ry­ali­zmo­wi i en­cy­klo­pe­dy­zmo­wi fran­cu­skie­mu z koń­ca XVIII wie­ku i za­strze­że­nie się prze­ciw­ko po­są­dze­niu o mi­sty­cyzm Są to ustę­py bar­dzo zna­mien­ne; war­to je po­znać we wła­ści­wem ich brzmie­niu.

Oto, co mówi o ma­te­ry­ali­stach: „Wpa­dła nie­gdyś ban­da ło­trów do na­szej na­uki, po­kradł­szy nie­któ­re for­my i sprzę­ty fi­lo­zo­ficz­ne i świat nie­mi w perzy­nę ob­ra­cać za­czę­li.(!) Ta to ban­da ogniem i mie­czem pu­sto­szy­ła kra­inę ide­ów(!)i wia­ry, a oba­liw­szy to, co naj­sil­niej­szą było pod­po­rą ży­cia, w głu­chą ją ob­ró­ci­li pusz­czę. Ta to ban­da pod płasz­czy­kiem fi­lo­zo­fii tar­gnę­ła się na re­li­gię i ona-to czło­wie­ko­wi to wy­drzeć usi­ło­wa­ła, co mu.jest naj­droż­sze­go, z po­cząt­ku fan­to­mem ja­kiejś czy­stej mo­ral­no­ści, któ­rej­by ob­ja­wie­nie nie­po­trzeb­nem było, go łu­dząc, po­tem i z tego go wy­zu­wa­jąc, wszyst­ko do wła­sne­go in­te­re­su spro­wa­dza­jąc. Na­sta­ły po­tem nie­szczę­śli­we cza­sy od­da­le­nia się lu­dów od Boga, a w miej­scu hym­nów, dał się sły­szeć ryk po­nu­ry ma­te­ry­ali­zmu i dzi­kie krzy­ki re­wo­lu­cy­oni­stów. W tem wi­dzi­my, do ja­kie­go stop­nia się może po­su­nąć bez­czel­ność ludz­ka i jak bez­kar­nie w oczach ca­łej pu­blicz­no­ści ob­ce­go nad­uży­wać moż­na imie­nia. A je­że­li ta­ko­we bez­pra­wia choć ja­ką­kol­wiek fi­lo­zo­fią na­zwać lo­zo­fii w Wil­nie w r. 182223,ł (sic!). Drob­ny ury­wek po­mie­ścił „No­wo­rocz­nik li­te­rac­ki na r. 1843* (Wil­no) str. 160–174 p… t. „Czem nie jest i czem jest fi­lo­zo­fia.* Wresz­cie roz­szar­pa­ną dzi­wacz­nie ogło­si­ła ją r. 1890 „Kro­ni­ka Ro­dzin­na 4 jako coś nie­zna­ne­go, p… t. „Dwie pre­lek­cye J-a Go­łuc­bow­skie­go ”

moż­na (bo to do­wo­dzi za­ra­zem, jak nik­czem­ne ro­zum ludz­ki w tej na­uce wy­da­je pło­dy, sko­ro tyl­ko od re­li­gii od­pad­nie), jest to nie­zgrab­na ła­ta­ni­na naj­płyt­szych i naj­gnu­śniej­szych my­śli, czcze ma­rze­nia po­wierz­chow­ne­go mę­dr­ko­wa­nia, w któ­rej naj­mniej­sze­go śla­du wyż­sze­go, naj­mniej­sze­go na­tchnie­nia nie wi­dać. Mo­żeż np. w fi­lo­zo­fii być co nie­do­łęż­niej­sze­go, jak tak zwa­ny Di­cłion­na­ire phi­lo­so­phi­que Vol­ta­ira? Wszak­że to tyl­ko jest zmia­ta­nie sa­mych śmie­ci fi­lo­zo­ficz­nych, ła­pa­nie tego wszyst­kie­go, co tyl­ko płyt­kie­mu i zło­śli­we­mu czło­wie­ko­wi na pierw­szy rzut oka i sa­mo­pas do gło­wy przyj­dzie, bez naj­mniej­sze­go ładu i skła­du. Nie mo­gła fi­lo­zo­fia więk­szej klę­ski po­nieść, jak że tylu po­dob­nych pi­sa­rzy, któ­rym praw­dzi­wa fi­lo­zo­fia zu­peł­nie jest obca, za fi­lo­zo­fów przed pół-uczo­ną pu­blicz­no­ścią udać się po­tra­fi­li. A że to, co jest płyt­kiem, więk­szej licz­bie jest do­stęp­nem, jak (!) to, co jest głę­bo­kiem, i fał­szy­wi fi­lo­zo­fo­wie wię­cej zna­leź­li czy­tel­ni­ków ani­że­li praw­dzi­wi; stąd też po­cho­dzi, iż więk­sza część czy­ta­ją­cej pu­blicz­no­ści fi­lo­zo­fię z naj­fał­szyw­szej zna tyl­ko stro­ny i zu­peł­nie so­bie coś in­ne­go pod tem na­zwi­skiem wy­obra­ża, jak­by (!) so­bie wy­obra­żać po­win­na; stąd też to po­cho­dzi, iż u wie­lu osób fi­lo­zof, czło­wiek bez re­li­gii jest wszyst­ko jed­no…. Ci, co ze sta­no­wi­ska ma­te­ry­ałi­stycz­ne­go ze świa­ta spra­wę zdać usi­łu­ją, po­dob­ni są owym mo­ty­lom, któ­re za­błą­kaw­szy się cza­sem do na­szych miesz­kań, chcą wol­ność od­zy­skać, cią­gle są­dząc, że im się tam ja­kieś świa­teł­ko błysz­czy; tłu­ką się… nie­po­mne, że w in­nych miej­scach, acz­kol­wiek cier­nych, prę­dzej-by jaką szpa­rę do wyj­ścia na wol­ność upa­trzyć mo­gły"….
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: