- W empik go
Filozofia serca czyli mądrość praktyczna - ebook
Filozofia serca czyli mądrość praktyczna - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 299 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W Warszawie dnia 268 Czerwca 1845 roku.
Cenzor,
Niezabitowski.
W Drukarni Stanisława Strąbskiego, przy ulicy Daniłowiczowskiej Nr. 617, gdzie dawniej Biblioteka Załuskich.
SERCU
MACIERZYŃSKIEMU
NINY
ŁUSZCZEWSKIEJ
W DOWÓD
głębokiego Szacunku i Poważania poświęca
AUTOR.
PRZEDMOWA.
Jeżeli się godzi prawdę szczerą wyznać, to w ogólnej dążności co do materyi moralnej w takim zostajemy błędzie, w jakim byli prawodawcy, względem najważniejszej części prawa filozoficznego kryminalnego, w wiekach średnich. Po wzruszeniu z samych posad społeczności przez ciągle i powszechne wojny, zjawiły się w wielkiem mnóstwie zbrodnie, które chcąc wytępić, prawodawcy podawali najwymyślniejsze męczarnie dla odstraszenia ludzi od zbrodni. Głównym więc celem ukarania było odrażenie od zbrodni, a podrzędnym sprawiedliwość. Gdy jednak pomimo największej srogości kar, złe nie znikło ze społeczności ale się praktykowało, w nowszych więc czasach dzięki filozofom niemieckim, wrócono do prawdziwej zasady w karze, gdzie głównym jest celem wymierzanie sprawiedliwości, a podrzędnym odrażenie od zbrodni. W skutku tej przemiany, najwymyślniejsze srogości kar, które podawały sposób pastwienia się nad bliźnim, który choć stracił prawo do szacunku, jednak zachował je zawsze do litości nad nim, zniesione zostały. Podobnie dzisiaj co do materyi moralnej zamierzono sobie na co się ogólnie zgodzono, ażeby okazywać złe w obyczajach dla odrażenia od popełniania go. Wzięto się więc do śpiewania tej monotonnej piosnki na ton nader smutny, którą z tego tematu poczynają, na nim całą osnowę budują, i do niego wracają. Otoż nowy męczennik do świata przybywa. Nowonarodzonego już taką piosnką witają, i wstępującego do bram wieczności nią także żegnają; postępując na tej drodze, wzięto się szczerze do odgrzebywania złego w obyczajach przodków, i foco duch łagodności wrodzonej, duch chrześciański względny na ułomności, pokrył, dziś prawda historyczna, której jedynie hołdować chcemy, na jaw każe wywoływać, aby tym sposobem przywieść do poprawy społeczność. W tem dążeniu jak pierwsi przesadzają w naganie wystawując społeczność gorszą aniżeli jest w istocie, tak drudzy również ją gorszą, aniżeli była malują, w tym głównym celu, aby ją odrazić od popełniania złego.
Jeżeli Massylonowi gruntowni moraliści i kaznodzieje słusznie zarzucają, że (pomimo swej wymowy potężnej którą serca porywał) wystawiał drogę zbawienia zbyt trudną, tak iż mógł przywieść do rozpaczy, tym większy możnaby zrobić zarzut naszym moralistom w dążeniu do poprawy obyczajów. Massylon ze swego powołania, gdzie idzie o sprawę zbawienia, musiał być ważnością przedmiotu przejętym i surowo słuchacza sądzić, ale ci ubocznie działając, powinni być łagodnymi aby ich rady przyjętemi być mogły. Działając więc łagodnie, więcej trzeba przedstawiać dobrego, ażeby można było umysły skłonić do zamiłowania go. Dawniej miano to na uwadze i złe ukrywano, a dobre jako przykład do naśladowania stawiano; dziś więc niesłusznieby ich oskarżano o brak sumienności w wystawianiu dziejów, i powiększenie historyi przez okazanie złego korzystnie na obyczaje nie wpłynie. Skarga mówi: „że człowiek do złego leci jak wóz z góry ciężko obładowany, a do dobrego z taką trudnością ciągnie jak wóz pod górę.” Przedstawiając mu złe przykłady ciężar owego wozu, bardzobyśmy powiększali i w przepaść go szybko spychali; a zaś nasuwając mu dobre czyny, będziemy mu nową silę moralną dodawali i pod górę go dźwigali. Na młodociane umysły szczególniej ten sposób korzystnie pod względem moralnym działa, a powiadają, że czem się skorupka zamłodu napoiła tem i na starość trąci; samem więc dobrem moralnem napawać duszę jego potrzeba, a i w starości ta nauka zbawienny wpływ wywierać na niego będzie.
Jakiżbyto skutek sprawił podobny postępek gorliwego moralisty w sądzeniu surowego, który w przejeździe swoim spostrzegłszy wiełkie pogorzelisko, i dowiedziawszy się że ono wynikło z nieostrożności gospodarza, przywołał do siebie nieszczęśliwego i rzekł: „Niebaczny człowiecze! wiedziałeś dobrze że nieostrożność z ogniem, może za sobą pociągnąć pożar i wszystkiego cię pozbawić, czemużeś nie zachował potrzebnej ostrożności? Sameś więc sobie winien.” Gdyby drugi, trzeci i dziesiąty tę prawdę nieszczęśliwemu powtórzyli, jużby, gospodarz stroskany opuścił ręce, przyszedł do rozpaczy w swojem powodzeniu, i nie myslał wcale o sposobie odbudowania. Gdyby zaś moralista jął się drogi przeciwnej i rzekł: „Nieszczęście to jest nie zachować ostrożności, bo to smutne skutki pociąga, ależ trzeba ufać opatrzności i miłości bliźniego, trzeba się wziąć do pracy, prosić Boga i ludzi, a przy usilności i pomocy bliźniego, można jeszcze przyjść do dawniejszej sytuacyi.” Gdyby drugi, trzeci lub dziesiąty toż samo powtórzył, pocieszyliby nieszczęsnego, ośmielili go do działania, i gospodarz ten wziąłby się do odbudowania i wróciłby do dawnego stanu.
Niniejszego pisma będzie usiłowaniem, wytknąć złe przy zachowaniu wyrozumiałości i łagodności chrześciańskiej, zastanowić się czy może być sposób poprawienia go i ten sposób wskazać. Taką drogę obra – wszy, będziemy się jej szczerze pilnowali. Wszystkie więc namiętności, które główne gniazdo w sercu mają, będziemy się starali do dobrego kierować, i wszystkiego ile można na dobre używać.
W traktowaniu namiętności wypada, aby sposób był ożywiony, jedne więc część będziemy poświęcali nauce i moralności w sposób dostępny i żywo obchodzący każdego, drugą humorystyce, aby czytelnika w pewnej swobodzie umysłu i ożywieniu utrzymać. Obierać będziemy przedmioty gdzie namiętności główną rolę grają. Przedmiot ten niezmiernie ważny pod względem moralności jest dopiero poczęty, przeto użyjemy sił i pilności w rozwijaniu go dalej, jeżeli opatrzność zdrowia i sposobności dozwoli.
WSTĘP.
(Ze skarbu serca wszystko idzie i do niego wraca).
Kiedy inni zajmowali się uważaniem skutków, my zajmiemy się rozważaniem przyczyny czyli źródła z którego te skutki wypływają. ?ródłem tem jest serce, które będąc morzem krwi gorącej, jest oraz morzem czucia. Po niem więc żeglujmy, dobremi sprawami handlujmy, miarę i wagę sumienia we wszystkiem ściśle zachowujmy, i dla duszy błogi pokój po ciężkiej pracy gotujmy.
Znamy filozofią historyi czyli działań rozumnych człowieka wspołeczeństwie żyjącego; znamy filozofią prawa czyli wzoru i konieczności postępowania towarzyskiego; znamy filozofią pojedynczych nauk i szczegółowych przedmiotów, jakoto chemii, matematyki, mowy a nawet i duszy czyli psychologią; znamy filozofią rozumu czyli krytykę jego; ale nie znamy filozofii serca, a przynajmniej nikt temu przedmiotowi wyłącznie swej pracy nie poświęcił, chociaż urywkowych materyałów aż do zbytku jest nagromadzonych.
Naród rolniczy, który spokojnie na chleb w ziemi grzebie, spokojnie darów przyrodzenia używa, w sercu wszystkie pociechy gromadzi i z niego innych darzy. Gościnność, ludzkość, miłość porządku, mierności, zgody i pokoju oraz przyjaźni (nim miłość bliźniego miejsce jej zajęła), opiewają dzieje jako przymioty charakterystyczne Słowian. Muzyka, śpiewy, poezya serdeczna, sielska, to były sztuki nadobne, to była grammatyka, dyalektyka, logika i scholastyka Słowian. Nie mieli więc filozofii w słowach, w teoryi, ale w słodkiem pożyciu familijnem, i prostych, niewinnych, a uczciwych obyczajach, oraz dobrych czynach, do czego się dopiero obudzono w narodach najoświeceńszych za naszego czasu. Nam nie tworzyć wypada, ale dawny obyczaj, dawną puściznę, po bardzo starych przodkach odgrzebywać, wskrzeszać, i w życie je wprowadzać. Nam wypada pie nowym trybem żyć, ale drugi raz życie rozpoczynać moralne.
Filozofią serca nie będziemy traktowali teoretycznie ale praktycznie. Od czci serdecznej dla Najwyższego zaczniemy, a na miłości bliźniego skończymy. Z nieba więc będziemy sprowadzali wszystko na ziemię, na ten padoł płaczu, ażeby nas to wszystko do nieba jako miejsca pociech i wesela pociągnęło. Rosa nieba łączy się z rosa ziemi i daje urodzaj złoty, błogosławieństwo boże niech okryje także czyny ludzkie, a słodka pociecha i błogi pokój po niem nastąpi. Mamy naturę nie zaklętą, nie skamieniałą, nie zimną, ale błogosławioną od Fana, jak dobra matka swe wnętrzności łaskawie otwierającą. Nie ma w kościach naszej macierzy błyszczących a drogich kamieni, owych powabnych klejnotów, ale w jej skórze tłustej jest złota pszenica. Nie ma na dnie jej żył drogich pereł, ale jest groch użyteczny na czarnej, miękkiej i wilgotnej a tłustej skórze. Łzy gorące wylewać potrzeba nim się wydobędzie zimną perełkę. Przekleństwo czarnego sługi nie może być błogosławieństwem dla białego pana, dlategoć Stwórca karze takich panów, dopuszczając na nich chciwość, tojest pragnienie złota, które ich ogniem nieugaszonym pali. Nie trzeba piekła po śmierci, bo jest ouo w tem życiu, a piekłem tem jest chciwość przeklęta: „Sacra fames auri” Naszych pereł żywych czyli grochu, którego nam czarna, wilgotna, tłusta ziemia dostarcza, których nietylko możemy używać my, ale i zwierzęta, nietrzeba szukać ze zbyteczną pracą i niebezpieczeństwem życia, dosyć jest potu czoła zażyć, tej łaźni umiarkowanej potrzebnej do zdrowia jaką jest praca fizyczna. Naszych więc pereł nie skrapiają łzy gorące ale chłodna rosa, przeto błogosławieństwo za nią i pokój nastąpi. Cala gra świata zewnętrznego, odpowiada grze słodkich uczuć serca. Nam więc o filozofii serca i błogich uczuciach pokoju duszy myśleć potrzeba. Ziemia jako nasza wspólna matka z której powstaliśmy i w którą obrócić się mamy, rośliny i zwierzęta jako jej dzieci, jako nasi mili i użyteczni towarzysze, powinny wchodzić w kombinacje naszego życia moralnego i umysłowego; ujrzemy się więc w związku nieprzerwanym z tem wszystkiem co nas
2
otacza, i oto będzie nasza filozofia praktyczna serca. Nauki więc moralne z treści natury martwej czyli niby martwej i żywej brane, będą tłem i osnową całej filozofii mogącej być dostępną każdemu. Nie trzeba tu nowej mowy, nowych pojęć i wyobrażeń o rzeczach, bo będziemy uważali rzeczy jak są i były nie zaś jakby być i wydawać się mogły. Pan Bóg nie ukarał tak prostaczków ażeby nic pojąć nie zdołali. Mniej oni może rozumują ale częściej dobrze postępują. Nie mają rozumu spekulacyjnego, ale zato mają praktyczny czyli rozsądek, który dla wielkiej swojej ceny, chłopskim rozumem przez poczciwych bywa nazywany. Nie mogą pojąć rozległych i zawiłych stosunków towarzyskich, ale obowiązki swoje względem Roga i bliźniego łatwo poznają. Nie są oni zdolni do filozofii która wiedzie do wątpienia, rozpaczy i burzliwości życia, ale są zdolni do filozofii, która wiedzie do pokoju, i pociechy wewnętrznej. Taką też filozofią w mówie pospolitej przedstawić zamierzamy. Choćby kto nie wyrozumował przyczyn a dobrze uczynił, lepiej zrobi aniżeli ten co rozumuje podług praw logiki, a źle czyni podług popędu serca. Nie rozum więc, ale serce będzie kopalnią naszych bogactw moralnych.
W naszem rozumieniu, nie chcemy aby filozofia miała znaczyć przyjaźń mądrości, bo choćby była i więcej aniżeli przyjaźnią, choćby była miłością mądrości, to jednak będzie tylko teoryą dobrego, a my chcemy ażeby została praktyką jego. W praktykę dobrego, może nas tylko wprowadzić swoją siłą łagodną i ochraniającą wolą od przymusu religia, czyli słowo boże obja wionę, albo pojaw woli bożej – Choć równio religia w iilozolii jak filozofia w religii być może, jednakie obiedwie temże samem dla siebie nie są. Więcej zawsze religia dla filozofii aniżeli filozofia dla religii bywa. Religia jest duszą, a filozofia ciałem tę duszę powlekającym. Religia jest mową ducha, a filozofia jest tylko wyrazem tez mowę obrazującym. Dobro więc religii i zachowanie wewnętrznego pokoju będzie usiłowaniem i ostatecznym celem filozofii pracującej dla chwały bóstwa i szczęścia człowieka. Taką filozofią już będzie nie miłość mądrości ale mądrość sama.
Pismo boże będzie najwyższą treścią tej filozofii, że zaś we wszystkich jego księgach nie masz mowy o filozofii która na czystym rozumie spoczywa, ale o mądrości która się na wierze opiera, więc i my nie tyle rozum jako raczej mądrość w filozofii będziemy mieli na głównym względzie. W tem zajdzie różnica filozofii chrześciańskiej od pogańskiej. O tej ostatniej apostoł mówiąc głupstwem ją zowie w obliczu Boga, a o pierwszą wszędzie mędrzec pański gorąco prosi i otrzymania jej jedynie pragnie. Tej mądrości początkiem jest bojaźń pańska, a tamtej harda pycha ludzkiego rozumu.
Mówiąc głównie o stanie świata doczesnego, będziemy traktowali o mądrości duchownej; przeszedłszy zaś do stanu świata przyszłego, w miejsce mądrości wstąpi miłość dobra nieskończonego. Tu rozum i czucie są pierwiastkami mądrości skończonej, tam wiara i nadzieja będą pierwiastkami miłości nieskończonej.
Gdzie się kończy rozum, tam się zaczyna wiara. Gdzie ustaje czucie, tam się poczyna najsłodsza nadzieja. Ze zlania się w jedno rozumu i czucia powstaje mądrość. Ze zlania się w jedno nadziei i wiary rodzi się miłość ciągle gorejąca. Mądrość jest środkiem do osiągnienia szczęścia, miłość zaś jest już samem szczęściem. Mądrość więc w rozumieniu wyższem będzie dopiero teoryą do osiągnienia upragnionego dobra, miłość zaś będzie praktyką tegoż dobra. Mądrość jest dopiero środkiem do zasługi, miłość jest nagrodą za zasługę.
Miłość ziemska jest wcale różna od niebieskiej. Choć miłość ziemska jest dobrem dla nas, jednakże to dobro niezawsze jest przyjemnem, bo wymaga po nas poświęcenia się w czynieniu ofiary z przyjemności życia. Pochodzi to ztąd, że tu jesteśmy jeszcze na drodze do-sługi. Tam zaś miłość będzie samem dobrem, samą rozkoszą najczystszą, najgodniejszą, bo jest już jako nagroda za zasługę, jako wieniec chwały za poświęcenie się.
Rozmyślając tę wielką i nieogarnioną rozumem materyą, uczułem w sobie iskrę ducha chrześciańskiego, która wkrótce ogniem serce napełniła, a następnie płomień wiary, nadziei i miłości nazewnątrz wydzierać się począł. Tu już nie mogłem dalej stłumiać w sobie chęci uczuwaniem własnej nieudolności, ażeby się nie stać winnym zakopania talentu za co kara w wieczności czeka. Wziąłem się więc do pracy w przedmiocie mądrości o którą mędrzec pański tak gorąco prosił. Błagałem Boga o światło. Znikła mi z umysłu możność zasługi a stanęła tylko na myśli łaska, bez której nic począć, nic dokonać nie można. Mądrość chrześciańska według ducha wiary która jako światło z nieba przychodzi i każdego na ten świat przychodzącego oświeca i do pojęcia go usposabia, nie może się ani ostać, ani rozwijać na zasadach spróchniałego poganizmu, na którym dotąd racyonalizm stoi i coraz jawniej w głupstwo u Boga wedle zdania apostoła sie wyradza. Ma ona początek z nieba, i do nieba każdego duchem swoim unosić powinna; kiedy racyonalizm na ziemi się począł, na ziemi rozwinął, i na ziemi wiecznie wegetować będzie. W fdozofii racyonalnej rozum jest początkiem, środkiem, i końcem, a w fdozofii chrześciańskiej mądrość ma być alfą a miłość omegą. Oto są dwa filary potężne na których świat fizyczny i duchowny zawieszonym został, a one wierzchołkami swemi aż o samego Boga się opierają.
CZĘŚĆ
WYKŁAD PRZYSŁOWIA RELIGIJNEGO.
(Ucz się chłopczyku a będziesz umiał chwalić Pana Boga).
Często słuchałem tego przysłowia przez poczciwy lud powtarzanego, a nie mogłem wcale zrozumieć co to jest chwalić Pana Boga? Oczywiście nasuwała mi się pomimo wolnie myśl,że chwalić najlepiej i najskuteczniej można czytając na książce drukowanej. Lecz spostrzegałem w kościele ledwie niektórą osobę książkę czytającą, a mnóstwo różaniec lub koronkę odmawiających, a najwięcej było i takich którzy ciągle na pamięć pacierz powtarzali. Któryż tu jest sposób chwalenia lepszy, i godniejszy tego, który będąc panem panów, królem królów, jest jednak ojcem wszystkich ludzi? o to wszczęło się pytanie w sercu mojem.
Dopóki siedziałem w domu, dopóki mi powtarzano to przysłowie, dopóty myślałem o zrozumieniu go: skoro zaś oddany byłem do szkół, zająłem się początkową nauką która drogę do poznawania rzeczy i sądzenia o nich otwiera, zapominałem o owem ważnem pytaniu. Skończyłem szkoły, zdałem examen dojrzałości, ukwalifikowałem się do uniwersytetu, a owo pytanie przez cały ciąg czasu jakby zamarło w sercu mojem i niezakołatało wcale do oziębłej duszy. Dopiero w późniejszych leciech życia mego, ucząc innych, starałem się coraz gruntowniej rozumieć książki, które czytałem, a czytałem ich coraz więcej i coraz z większem zastanowieniem. Na szczęście, wpadłem na dobrą metodę w czytaniu książek, jużto co do ich wyboru, już co do sposobu czytania. Nie czytałem książek lekkich, rozwlekłych, dla zabicia czasu pisanych, a jeszcze dla większego zabicia czytanych, ale poważne, treściwe, ważne materye rozbierające. Czytanie prędkie, roztargnione, uważałem jako zatrudnienie równające się próżniactwu. Czytanie zaś powolne, z gruntownem zastanowieniem, rozważanie rzeczy pod rozmaitemi względami, nabywanie trybu sądzenia o rzeczach i sposobie traktowania ich, oraz uważanie z jakich stanowisk autorowie zapatrywali się na nie, a z jakichby się jeszcze zapatrywać można, to wszystko uważałem za pożyteczną i oświecającą umysł pracę. Pierwszy sposób czytania zakłada wszystko natem aby wiele przeczytać, drugi zaś każe mało czytać ale wiele myśleć i rozbierać. Drugi sposób jako gruntowny, otwiera przytem drogę do rozmów naukowych w towarzystwie oświeconem, gdzie nie ten się odzywa, kto wiele czytał, ale ten kto więcej myślał aniżeli czytał. Tego pospolicie zdanie najwięcej się podoba kto mówi powoli, z uwagą, a nie tego, kto jest roztrzepanym i nie wie częstokroć co wymówi. Starzy ludzie powiadają, że słówko ptakiem wyleci, ale go potem wołmi do ust nie wciągniesz. Jeżeli w mówieniu strzedz się tego potrzeba, to w pisaniu stokroć na to dawać uwagę należy, bo przysłowie łacińskie bardzo sprawiedliwie mówi: „verba volant, scripta manent” słowo wiatr a pismo jest gruntem. Dlategoć za najpewniejszą uważają kiedy już jest czarne na białem. Przez czytanie książek moralnych i rozmowy towarzyskie, odżyło owo pytanie w sercu mojem oddawna zapomniane. Znowu począłem już daleko gruntowniej aniżeli dawniej o niem rozmyślać i daleko głębiej i wszechstronniej je rozważać. Przyszło mi zaraz na uwagę to postrzeżenie, ze serce bez nauki styka się z sercem w gruntowną naukę zaopatrzonem. Nie bez przyczyny naturalnej myślałem sobie: te serca ku sobie dążą i mile po bratersku się witają; bo prostaczek ubogi w duchu, będąc szczerym, pokornym względem Boga i bliźniego, idzie za głosem który ciągle w sercu jego dzwoni. Módl się, błagając Stwórcę za siebie i wszystkich, bo doznajesz dobrodziejstw równie jak i wszyscy. Głos serca łączy się z głosem ucha który od dzwonu do niego przylata, i na modlitwę go wzywa. Jeżeli ma czas w dzień powszedni, idzie na odgłos dzwonu do kościoła; jeżeli pracując usłyszy dzwonienie rano, wieczór lub w południe, pada na kolana i odmawia anioł pański. Jeżeli zobaczy księdza spiesznie ze dzwonkiem idącego, uklęknie i odda cześć najgłębszą najświętszemu sakramentowi. Odmawiając anioł pański, przypomina sobie najgłębszą pokorę Bogarodzicy, która chociaż godnością cały świat przewyższała bo była przeznaczona do wydania i wypiasto-wania króla królów, pana niebios i ziemi, jednakże uniżyła się najpokorniej na głos anioła do najwyższej godności ją powołającego, i poddała się zupełnie woli Najwyższego mówiąc: „Niech mi się stanie według słowa twego.”
W niedzielę lub święto za otworzeniem oczu obudza w sobie uczucie miłości Boga, postanawia ten dzień poświęcić głównie chwale jego, i wytchnieniu po pracy znojnej, idzie więc do kościoła, modli się słuchając z uczciwością mszy świętej i słowa bożego które mu kapłan w imię Boga ogłasza i tłumaczy. Prostaczek ten zachwyca oko mędrca który się zbliża do niego i szanuje go jako brata w Chrystusie, jako dziecię jednej wspólnej matki kościoła świętego. Te to uczucia familijne spokrewniają ich serca i do zetknięcia je wiodą.
Widziałem drugie dziwne pobratymstwo między temi dwiema ostatecznościami z sobą się godzącemi, że prostaczek nic nieumiejący szczerze się do tego przyznaje, i jako ubogi w duchu jest pokornym w oczach Boga i łudzi, i mędrzec prawdziwy podobnież o sobie z całego serca sądzi. Jeden napotykał we w wszystkich księgach gruntownych i moralnych to zdanie: „Początkiem mądrości jest bojaźń pańska? i drugie: „Najwyższą jest wiadomością wiedzieć że się nic nie umie? widział iż wszystkie księgi z których serce zbudować się może a umysł gruntownie oświecić, te zdania rozbierają i pożytki z nich wywodzą moralne. Drugi toż samo słyszał z ambony i z niego korzysta gruntownie. Obadwa więc przejęci tą świętą zasadą wyznają z pokorą że nic nie umieją i są prostaczkami ubogimi w duchu, ale miłymi Bogu i ludziom. Mędrzec nawet z przekonania to o sobie wyznaje, bo poznał tr prawdo, że im więcej widział, tym więcej mu do widzenia pozostaje. Im więcej się zastanawiał, tym więcej ma do zastanowienia. Im więcej w głębi duszy rozmyślał, tym więcej mu do myślenia pozostało, tak da lecę, iż to co umie jest niczem w porównaniu z tem co umieć powinien, więc po prostu z przekonania tę prawdę wyznaje, że nic nie umie. Drugi czuje dobrze że nic pie umie, a słysząc pospolite przysłowie: „Jest rozum nad rozum; „Do śmierci rozumu uczyć siępolrzcha przekonywa się o swojej niedołężności, i równając się z drugimi, otwarcie powiada że nic nie umie.
Jest trzeci stan pośredni w którym zostawałem zapomniawszy o owem pytaniu, a przyczem dziękuję Bogu, że chociaż zagłuchło we mnie, przecież chroniłem się od gorszenia innych. Stan ten składa się z mędrków śmałych, albo raczej półmędrków przelotnych, którzy na wszystko prędko i bystro oczami rzuczają i natychmiast sądzą i bez przekonania swój wyrok stanowczy wydają. Tacy choć długo głowę trefili wychodząc do kościoła, poprawiają i tam włosy ustawicznie na niej, dając poznać, że nietyle im o to idzie by ład był doskonały w głowie, ale żeby ładnie było na głowie. Oglądają się na wszystkie strony bystro ze zmarszczeniem twarzy i przymrużeniem oczu, i przekonywają się czy istotnie są widziani od wszystkich. Faryzeuszom o to chodziło głównie, aby ich modlitwa by ia nietylko słyszana ale i widziana; półmędrkom oto jedynie idzie, aby ich lekkomyślność nie uszła niczyjego oka. Tacy nie mogą być zbliżeni do prostaczków ani do mędrców prawdziwych, których powaga, rozsądek i przyzwoitość w każdem miejscu nawet co do powierzchowności znamionuje. Dla mądrych są oni przedmiotem politowania, a dla mniej rozważnych są wzorem zgorszenia, i ci ich jedynie jako swój wzór fałszywie miłują. Patrząc na nich zostawałem już w wieku są-sądzenia i rozmyślania, dziwiłem się więc nie bez politowania i goryczy serca, dlaczego ludzie są tak wielkimi nieprzyjaciółmi siebie, iż dopiem wtenczas starają się służyć Bogu i chwalić firnie jego święte, kiedy ojcowskiej chłosty od niego doznają. Dlaczego słowy lub gestami szydzą z tych, którzy go kochają i w prostocie serca do Niego się modlą, uciekając się z ufnością jako do źródła prawdziwej pociechy. Dlaczego starają się złośliwie czy nierozważnie wydzierać tę ostatnią osłodę w utrapieniach i dolegliwościach, po którą wszyscy dotknięci ciężarem nieszczęść w imię nadziei idą, kiedy im sami ulgi w cierpieniach żadnej nie przynoszą. Ludzie ci są owem złem drzewem cierpkie owoce rodzicem; są owym kąkolem wyborną pszenicę zagłuszającym; są ową plewą która ma być wiatrem rozniesiona; są nareszcie owym wilczym rodzajem wśród łagodnych owieczek zdradliwie chodzącym. Uważając to, przyszło mi na myśl zdanie filozofów gruntownie myślących które mówi: „Mało filozofii od Boga odwodzi, wiele filozofii do niego przywodzi.” Prawdziwi więc filozofowie zakładający swoje mądrość na-zachowaniu owej świętej zasady: „początkiem mądrości jest bojaźń pańska;” modlą się szczerze do Boga połączając swoje westchnienia i wszystkie oznaki zewnętrzne z prostaczkami ubogimi w duchu, i stają się przez to bracią w Chrystusie i dziećmi jednej matki kościoła. Żyją w jednem ciele i są jednem ciałem według słów apostoła, i cóż może być piękniejszego, co naturalniejszego, i co chwalebniejszego? Pośredni zaś mędrkowie śmiejąc się z tego budują swoje filozofią natem co święty Paweł głupstwem nazywa u Boga. Głupstwo więc odwodzi od Boga tak jak mało filozofii oddala od niego; więc głupstwo i mało filozofii jedno i toż samo będzie. Pierwsze wyrażone jest językiem chrześciański, a drugie filozoficznym, prawdziwa więc filozofia z wiarą objawioną zawsze się zgadza.