- W empik go
Filozofia w buduarze - ebook
Filozofia w buduarze - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 275 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(MADAME DE SAINT-ANCE, KAWALER DEMIRVEL)
MADAME DE SAINT-ANGE
Dzień dobry, bracie. I cóż tam z panem Dolmance?
KAWALER
Przyjdzie punktualnie o czwartej. Jak widzisz, będziemy mieli dość czasu na igraszki – jadamy dopiero o siódmej.
MADAME DE SAINT-ANGE
Muszę ci wyznać, braciszku, że odczuwam odrobinę wyrzutów sumienia z powodu bezwstydnych planów na dzisiejsze popołudnie. Ilekroć postanawiam prowadzić się cnotliwie, zaraz moja przeklęta wyobraźni podnosi bunt, popychając do jeszcze większej rozwiązłości. Zaiste zbytnio mi pobłażasz, pomagając we wszystkim, co może posłużyć memu zepsuciu. W dwudziestej szóstej wiośnie życia mogłabym jak inne oddawać się dewocji. A kimże jestem? Wielką rozpustnicą!… Nie domyślasz się nawet, jak zuchwałe projekty powstają mi w głowie! Niegdyś sądziłam, że moje żądze zawsze dotyczyć będą wyłącznie kobiet. Naiwne urojenia! Namiętności, którym chciałam dać odpór, powróciły do mnie z tym większą siłą i zrozumiałam, że gdy jest się stworzoną do rozpusty, na nic zda się nakładanie hamulców: gwałtowne żądze i tak rychło je zerwą. Teraz czerpię z życia obiema garściami i nie odmawiam sobie niczego. Przyznasz jednak, że mój ostatni kaprys jest szczególny: pragnę tego oryginała Dolmancego, któremu, jak mówiłeś, nigdy nie przyszłoby na myśl zajmować się niewiastami. Ten ortodoksyjny sodomita i fanatyk rodu męskiego gotów jest zabrać się za kobietę jedynie wtedy, jeśli zgodzi się ona powierzyć mu wdzięki, z których zwykł korzystać u chłopców. Chcę być dzisiaj Ganimedem tego nowego Jupitera. Dotychczas, jak wiesz, oddawałam się sodomii jedynie z tobą oraz kilkorgiem wynajętych ludzi. Tym razem skłania mnie do tego nie czułość ani kaprys, lecz rozumny namysł. Wierzę, że uda mi się nareszcie poznać sekret, dzięki któremu upodobanie to zyskuje nad mężczyznami tak silną władzę.
Opisz mi, proszę, twego przyjaciela, wszak wiesz, że widziałam go zaledwie przez chwilę.
KAWALER
Dolmance skończy wkrótce trzydzieści sześć lat, jest mężczyzną postawnym, bardzo pięknej postaci, o oczach niezwykle żywych i bystrych, zarazem jednak w jego rysach kryje się coś bardzo niebezpiecznego. Ma najpiękniejsze w świecie zęby, a delikatną figurą przypomina nieco kobietę. Jest doskonale elegancki, posiada czarujący głos, a przede wszystkim umysł filozofa.
MADAME DE SAINT-ANGE
Spodziewam się, że nie wierzy w Boga?
KAWALER
Cóż znowu! Toż to słynny ateusz, człowiek absolutnie niemoralny… zepsuty do szczętu! Jest bez wątpienia najbardziej niebezpiecznym i zbrodniczym osobnikiem, jakiego kiedykolwiek wydała Natura.
MADAME DE SAINT-ANGE
Ach, jakież to podniecające! Czuję, że za chwilę oszaleję dla tego człowieka!
Powiedz mi, proszę, o jego upodobaniach.
KAWALER
Są ci wiadome. Rozkosze Sodomy tak biernej, jak czynnej postaci ma niezmiennie w wielkiej cenie. Interesują go wyłącznie mężczyźni, jeśli jednak przystaje niekiedy na kobietę, to jedynie pod warunkiem, że zgodzi się ona zagrać przed nim rolę chłopca. Mówiłem z nim o twoich zamiarach. Przystał na nie, lecz zastrzegł sobie pewne warunki. Uprzedzam, siostrzyczko, że odmówi ci całkiem otwarcie, jeżeli będziesz starała się go skłonić do innych rzeczy. "Przystaję, lecz z wieloma zastrzeżeniami – powiedział – rzadko zdarza mi się plamić podobnymi wybrykami".
MADAME DE SAINT-ANGE
"Plamić się!… zastrzeżenia!…" – ubóstwiam język tych cudownych ludzi. My, kobiety, mamy również odpowiednie słowa na wyrażenie głębokiej grozy, jaką przejmują nas wszystkie, nie trzymające się naszego obrządku. Ach, powiedz, mój drogi, czy cię posiadł? Z twymi dwudziestoma latami można chyba zniewolić kogoś takiego?
KAWALER
Nie będę taił przed tobą naszych ekstrawagancji, jesteś bowiem zbyt mądra, by je ganić. Wiesz, że w istocie lubię kobiety. Odmiennym gustom oddaję się tylko wtedy, gdy nastaje ktoś tak miły, jak on. Wszystkiego w życiu próbowałem i daleki jestem od głupiej buty, która różnym młodym chłystkom nakazuje sądzić, iż na podobne propozycje odpowiada się laską. Czyż człowiek jest panem swoich gustów? Można oczywiście ubolewać, że tacy jak Dolmance cieszą się w życiu jedną tylko przyjemnością, lecz nie wolno im z tego powodu urągać. Zostali skrzywdzeni przez Naturę. Nie są winni, że przyszli na świat z innymi skłonnościami, tak jak nie ma się wpływu na to, czy rodzi się koślawym czy prostym. Zresztą, czy mężczyzna, który pragnie wyznać swą namiętność, będzie mówić rzeczy przykre? Wręcz przeciwnie: prawić będzie komplementy. Dlaczego więc odpowiadać na to obelgami? Tak czynią tylko durnie. Człowiek rozumny zawsze umie się wymówić. Niestety, świat pełen jest głupców, którzy takie wyznania mają za zniewagę. Zepsuci przez kobiety, zawsze zazdrosne o wszystko, co wydaje się godzić w ich prawa, wyobrażają sobie, iż są Don Kichotami i rozprawiają się brutalnie z każdym odstępstwem.
MADAME DE SAINT-ANGE
Ach, ucałuj mnie! Nie byłbyś moim bratem, gdybyś sądził inaczej. A teraz opowiedz mi coś bliższego o Dolmancem i igraszkach, jakim się wspólnie oddawaliście.
KAWALER
Dowiedziawszy się od jednego z mych przyjaciół o okazałym przymiocie, którym, jak ci wiadomo, się szczycę, Dolmance skłonił markiza de V…, by zaprosił mnie na wieczerzę. Kiedyśmy już wstali od stołu, oznajmiono, iż przyszedł czas popisać się tym, co posiadam. Zrazu jedynym powodem tej prezentacji zdawała się być ciekawość gościa, lecz kształtne pośladki, które ujrzałem naraz przed sobą, wyraźnie żądające mego zainteresowania, odsłoniły mi prawdziwy cel pokazu.
Uprzedziłem Dolmancego o trudnościach związanych z tym przedsięwzięciem, lecz ten nie przeląkł się wcale. "Nawykłem do takich taranów – rzekł – i nie panu przypada zaszczyt najgroźniejszego spośród tych, którzy szturmowali tę bramę".
Tymczasem markiz zachęcał nas, już to obłapiając, już to pieszcząc każdy kolejny szczegół, któryśmy wyjmowali na światło dzienne.
Nareszcie stanąłem w całej okazałości… Zanim wszedłem, chciałem przygotować sobie drogę… "Nie waż się tego czynić – rzekł na to markiz – odebrałbyś memu przyjacielowi połowę przyjemności, jakiej od ciebie oczekuje: on chce, byś go rozłupał, tylko to go może naprawdę zaspokoić".
Na ślepo pogrążyłem się w odmęcie. I sądzisz, siostro, że miałem z tym wiele kłopotu? Gdzież tam! Mój ogromny członek zniknął cały w otworze i, nim się spostrzegłem, spoczął na dnie jego wnętrzności.
Tymczasem szelma jakby nic nie poczuł! Muszę wyznać, że nie żałowałem mu niczego. Niezwykła rozkosz, w jakiej znajdował upodobanie, pieszczoty, mchy, cudowne wyrażenia – wszystko to w krótkim czasie mnie samego uczyniło szczęśliwym.
Zaledwie wyszedłem, Dolmance zarumieniony niczym bachantka zwrócił się do mnie z tymi słowy: "Czy widzisz, do jakiego stanu mnie przywiodłeś, Kawalerze?", po czym pokazał mi suchą, lecz ożywioną różdżkę sporej długości, mierzącą jakieś sześć cali w obwodzie. "Błagam, zechciej, mój miły, być mi niewiastą, abym mógł powiedzieć, że zaznałem w twych objęciach wszystkich rozkoszy tego cennego upodobania, które dzierży nade mną tak wielką władzę". Poszło mu ze mną równie łatwo. Obnażył się również markiz – ten poprosił, bym zechciał użyczyć mu także nieco mej męskości. Obszedłem się z nim podobnie jak niedawno z Dolmancem, który zwracając mi stokrotnie te same doznania, jakich dostarczałem markizowi, wkrótce napełnił mnie owym kosztownym płynem, którym ja, niemal równocześnie, ucieszyłem markiza de V…
MADAME DE SAINT-ANGE
Musiałeś doznawać przy tym niezwykłej rozkoszy – słyszałam, że to cudownie być tym w środku?
KAWALER
Z pewnością, aniele, to wspaniałe miejsce, lecz cokolwiek by mówić, wszystko to są dziwactwa. Nigdy nie będę przedkładał ich nad niewiasty.
MADAME DE SAINT-ANGE
W nagrodę za twą szczerość, podaruję ci dzisiaj, mój miły, dziewicę piękniejszą od anioła.
KAWALER
Jak to… przy panu Dolmance?!… Zamierzasz sprowadzić dziewczynę?!
MADAME DE SAINT-ANGE
Idzie o edukację. To dziewczę poznałam ubiegłej jesieni na pewnej klasztornej pensji, gdyśmy bawili z mężem u wód. Tam nie mogłyśmy sobie na nic pozwolić – zbyt wiele oczu na nas patrzyło, lecz przyrzekłyśmy sobie spotkać się, kiedy tylko to będzie możliwe. W tym celu poznałam jej rodziców. Jej ojciec okazał się libertynem… mam go w ręku.
Moja ślicznotka nareszcie przybywa – czekam jej każdej chwili. Mamy spędzić razem dwa dni… dwa wspaniałe dni! Wykorzystam je na nauczanie tej młodej osoby – Dolmance i ja umieścimy w jej ślicznej główce najbardziej wyuzdane zasady libertynizmu, nakarmimy naszą filozofią i rozbudzimy żądze, aby zaś odpowiednio unaocznić treść rozpraw, przeznaczyłam dla ciebie, bracie, zebranie żniwa z mirtów Cytery, dla Dolmancego zaś pozostawiłam róże Sodomy. Będę mieć podwójną przyjemność, mogąc się rozkoszować występkiem, a jednocześnie udzielając lekcji i zasiewając pośród tej uroczej niewinności ziarna występku.
A więc, Kawalerze, czy projekt ten godny jest mojej fantazji?
KAWALER
Ty jedna mogłaś go powziąć! Zaiste jest boski, siostrzyczko, obiecuję jak najlepiej wypełnić rolę, którą mi wyznaczyłaś. Ach, jakąż rozkosz mieć będziesz nauczając to dziecko! Cóż to dla ciebie za gratka: móc ją deprawować, zdusić w młodym sercu wszelki zarodek cnoty, umieszczony tam przez jej wychowawców. Doprawdy, takie hultajstwo mnie przerasta!
MADAME DE SAINT-ANGE
To oczywiste, że zrobię, wszystko, by ją zepsuć, by do szczętu rozgromić przesądy, którymi zdołano ją odurzyć. W ciągu dwóch lekcji zamierzam uczynić ją równie występną, bezbożną i rozwiązłą jak ja sama. Uprzedź o tym swego przyjaciela, skoro się tylko zjawi – jad niemoralności, który zapuści w jej serce, winien w krótkim czasie zatruć śmiertelnie wszelkie nasiona cnoty, jakie zdołały tam zakiełkować; bez nas.
KAWALER
Nie sposób byłoby znaleźć kogoś odpowiedniejszego do tych celów: bezbożność, okrucieństwo i rozpusta płyną z ust Dolmancego jak mistyczne namaszczenie z ust arcybiskupa Cambrai. Ach, moja droga, oby tylko twoja uczennica dorównała pilnością swoim wychowawcom, a jestem pewien, że wnet będzie zepsuta.
MADAME DE SAINT-ANGE
Przy znanych mi predyspozycjach tej dziewczyny, nie będzie to z pewnością trwać zbyt długo.
KAWALER
Czy nie obawiasz się jednak jej rodziców? Może się zdarzyć, że ta mała wypapla im wszystko po powrocie do domu?
MADAME DE SAINT-ANGE
Nie obawiaj się – uwiodłam jej ojca. Nie zna on co prawda moich zamiarów wobec córki, lecz nie odważy się też gruntownie ich dociekać. Trzymam go mocno w garści.
KAWALER
Twoje metody są straszne!
MADAME DE SAINT-ANGE
Tylko takie są niezawodne.
KAWALER
Opowiedz mi o tej młodej osobie.
MADAME DE SAINT-ANGE
Na imię jej Eugenia, jest córką niejakiego Mistivala – jednego z najbogatszych, stołecznych poborców, mężczyzny trzydziestosześcioletniego. Matka ma lat trzydzieści dwa, a ona sama piętnaście. Mistival to libertyn, zaś jego żona jest znaną dewotką.
Co do Eugenii, próżno siliłabym się ją odmalować – przewyższa to możliwości mego pędzla. Musisz zadowolić się zapewnieniem, że ani ty, ani ja nie widzieliśmy nigdy podobnej piękności.
KAWALER
Opisz choć kształty tego bóstwa, abym mógł przygotować właściwe hołdy.
MADAME DE SAINT-ANGE
Tedy spróbuję: ma kasztanowe włosy, które spływają aż na biodra, skórę olśniewającej białości, nos nieco orli, a oczy hebanowoczarne i płomienne. Och, patrząc w nie, gotowam popełnić każde głupstwo… Gdybyś widział przy tym śliczne rzęsy, które je ocieniają!… Usta ma bardzo małe, zęby przepiękne bije z nich świeżość i blask, szyja pełna wdzięku – o, gdybyś mógł zobaczyć, jak szlachetnego nabiera wyglądu, kiedy zwraca do słuchacza swą piękną główkę…
Eugenia jest wysoka jak na swój wiek – można by jej dać dwadzieścia siedem lat. Kibić to wzór finezji, biust wspaniały… dwie najśliczniejsze w świecie piersi, zaledwie jest czym wypełnić dłoń, lecz tak są przy tym delikatne i świeże, że za każdym razem traciłam głowę, całując je ukradkiem. Ach, jak one ożywały pod mymi pieszczotami, podczas gdy dwoje wielkich oczu malowało przede mną stan duszy Eugenii! Nie wiem, jaka jest reszta, lecz gdybym miała sądzić po tym, co już mi znane, nigdy Olimp nie szczycił się równym jej bóstwem…
Lecz cóż słyszę? To ona! Wyjdź co rychlej przez ogród i przybądź o oznaczonej godzinie.
KAWALER
Obraz, jaki przedstawiłaś, gwarantuje mą punktualność. O, Boże, wyjść, kiedy jestem w takim stanie! Bądź zdrowa… jeszcze tylko pocałunek – z trudem wytrzymam do tego czasu!
(Mme de Saint-Ange całuje brata, przesuwa dłonią po spodniach, po czym młody człowiek
oddala się pospiesznie.)
***DIALOG DRUGI
(MADAME DE SAINT-ANGE, EUGENIA)
MADAME DE SAINT-ANGE
Witaj, moja piękna, oczekiwałam cię niecierpliwie.
Łatwo to odgadniesz, jeśli czytasz w mymsercu.
EUGENIA
Och, najdroższa, zdawało mi się, że nigdy tu nie dotrę, tak spieszno mi było do twych objęć. Jeszcze na godzinę przed wyjazdem drżałam, żeby nic się nie zmieniło, bowiem matka stanowczo sprzeciwiała się wyjazdowi twierdząc, że takie wyprawy nie przystają dziewczętom w moim wieku. Na szczęście ojciec tak ją przedwczoraj obił, że wystarczyło jedno jego spojrzenie, aby obrócić panią de Mistival w nicość. Ostatecznie zmuszona była go usłuchać i oto jestem. Pojutrze masz odwieźć mnie do domu własnym ekwipażem.
MADAME DE SAINT-ANGE
Jakże niewiele mamy czasu! Zaledwie zdążę wyrazić ci moje uczucia. Czy wiesz, że podczas tego spotkania zamierzam wprowadzić cię w najsekretniejsze tajemnice Wenus? Czy aby zdążymy w ciągu dwóch dni?
EUGENIA
O, jeśli nie będę dość wyedukowana, z pewnością zostanę dłużej… Wszak przybyłam tu po to, by się uczyć.
MADAME DE SAINT-ANGE ( całując Eugenię )
Och, kochana Eugenio, ileż nas czeka wspaniałości! À propos, czy masz chęć na śniadanie, królowo? Możliwe, że lekcja będzie długa.
EUGENIA
Nie mam innej potrzeby nad tę, by cię słuchać, droga przyjaciółko. Śniadanie zjedliśmy o milę stąd i teraz mogłabym wytrzymać aż do dziewiątej, nie odczuwając głodu.
MADAME DE SAINT-ANGE
Przejdźmy zatem do buduaru, tam będziemy się czuć swobodniej. Uprzedziłam już moich ludzi, bądź pewna, że nie ośmielą się nam przeszkodzić.
(wpadają sobie w objęcia)
***DIALOG TRZECI
MADAME DE SAINT-ANGE, EUGENIA, DOLMANCE (rzecz rozgrywa się w eleganckim
buduarze.)
EUGENIA (bardzo zaskoczona niespodziewaną obecnością mężczyzny w gabinecie)
O, Boże oszukałaś mnie!
MADAME DE SAINT-ANGE (równie zdziwiona)
Pan tutaj? Zdaje mi się, że miałeś przyjść dopiero o czwartej?
DOLMANCE
Możność widzenia cię, pani, jest zawsze szczęśliwą okazją do pośpiechu. Spotkałem twego brata, który powiedział mi, że jestem pożądany na lekcjach, jakich masz udzielić tej panience, i że tutaj właśnie mieści się owo liceum.
Wprowadził mnie tu potajemnie przekonany, że nie weźmiesz mu tego za złe, jako że pokazy wymagają wstępu w postaci rozważań teoretycznych.
MADAME DE SAINT-ANGE
Cóż, skoro rzecz tak się przedstawia…
EUGENIA
Nie jestem aż tak naiwna – to twoja sprawka, moja droga. Mogłaś mnie uprzedzić – widzisz, jaka jestem zmieszana, zaszkodzi to z pewnością naszym planom.
MADAME DE SAINT-ANGE
Zapewniam cię, że tę niespodziankę zgotował mój brat, nie przerażaj się jednak – pan Dolmance to uroczy człowiek i jak najodpowiedniejszy dla ciebie nauczyciel. Będzie wprost nieoceniony w naszych zamiarach. Za jego dyskrecję ręczę jak za własną. Przywitaj się tedy z tym wielkim światowcem, który jak nikt inny zdoła oprowadzić cię ścieżkami rozkoszy i szczęścia.
EUGENIA
Niemniej czuję się zmieszana…
(czerwieni się)
DOLMANCE
Śmiało, Eugenio – osoba tak urocza jak pani powinna uważać wstyd za przestarzałe dziwactwo.
EUGENIA
Ale skromność…
DOLMANCE
Kolejny zamierzchły przesąd, który nam dziś bardzo przeszkadza. Toż to wbrew Naturze!
( chwyta Eugenię w ramiona i całuje )
EUGENIA
Niechże pan przestanie! Doprawdy, śmiało pan sobie poczyna!
MADAME DE SAINT-ANGE
Eugenio, przestańmy wreszcie udawać niewiniątka przed tym czarującym panem. Znam go nie lepiej niż ty, a popatrz co robię!
(całuje namiętnie Dolmancego).
Zrób to samo.
EUGENIA
Ależ chętnie – z kogóż miałabym brać lepszy przykład?
(oddaje się Dolmancemu, który również całuje ją namiętnie, wsuwając język w jej usta)
DOLMANCE
O, słodkie, przemiłe stworzenie!
MADAME DE SAINT-ANGE (całując również Eugenię)
Wierzysz nareszcie, że to nie podstęp, mała oszukanico?
(wszyscy troje całują się około kwadransa).
DOLMANCE
Cóż za upajający wstęp! Zgodzicie się panie, że jest tu nadzwyczaj upalnie? Zdejmijmy tedy ubrania, będzie nam się szczebiotało o wiele przyjemniej.
MADAME DE SAINT-ANGE
Zgadzam się z panem. Przywdziejmy te oto tuniki ze zwiewnej gazy, aby nic nie ukrywało naszych wdzięków przed pożądaniem.
EUGENIA
Ach, do czegóż mnie zachęcasz, moja droga?
MADAME DE SAINT-ANGE (pomagając się jej przebrać)
Prawda, że to bardzo zabawne?
EUGENIA
Co najmniej nieprzyzwoite…
Och, jak ty mnie całujesz!
MADAME DE SAINT-ANGE
Prześliczne piersi… niczym świeżo rozkwitłe róże.
DOLMANCE (przyglądając się piersiom Eugenii uważnie, lecz powściągliwie)
Zapowiadają również inne wdzięki… nieskończenie bardziej godne szacunku.
MADAME DE SAINT-ANGE
Godne szacunku?
DOLMANCE
O, tak…
(mówiąc to ma taką minę, jakby chciał obejrzeć Eugenię od tyłu)
EUGENIA
Nie, nie… błagam pana!
MADAME DE SAINT-ANGE
Nie chcę, Dolmance, abyś oglądał w tej chwili to, co ma nad tobą nazbyt silną władzę, mógłbyś pan wszak postradać rozsądek, gdyby zawładnęło to teraz pańską wyobraźnią. Potrzebujemy twych wykładów – gdy ich udzielisz, laury, po które sięgasz, uwieńczą pana.
DOLMANCE
Dobrze, niech będzie. Skoro jednak mam udzielić temu pięknemu dziecku pierwszych lekcji libertynizmu, przynajmniej ty, pani, zechciej mi się ofiarować.
MADAME DE SAINT-ANGE
Wspaniale! Masz mnie całkiem nagą. Jestem całkowicie do pańskiej dyspozycji.
DOLMANCE
Piękne ciało!… Toż to istna Wenus w otoczeniu Gracji.
EUGENIA
Jakże jesteś powabna, moja przyjaciółko! Pozwól, że okryję cię pocałunkami.
(całuje ją)
DOLMANCE
Świetne proporcje! Stanowczo za mało żaru, Eugenio, zapamiętaj to sobie raz na zawsze.
EUGENIA
Proszę mówić dalej, ja słucham… To dlatego, że ona jest taka piękna… taka giętka i chłodna!