Filozoficzna Szkoła Lwowsko-Warszawska - ebook
Filozoficzna Szkoła Lwowsko-Warszawska - ebook
Jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach polskiej myśli filozoficznej. Szkoła Lwowsko-Warszawska powstała w końcu XIX w., a jej rozkwit przypadł na okres dwudziestolecia międzywojennego. Przez te wszystkie lata SLW była miejscem debat, wymiany myśli i pracy naukowej obejmującej nie tylko filozofię, ale również dziedziny pokrewne: ontologię, etykę czy logikę. Jan Woleński w swojej monografii przedstawia historię SLW, a także prezentuje poglądy i osiągnięcia jej głównych przedstawicieli i przedstawicielek – Kazimierza Ajdukiewicza, Tadeusza Kotarbińskiego, Jan Łukasiewicza, Alfreda Tarskiego i Władysława Tatarkiewicza, którzy znacząco przyczynili się do rozwoju filozofii polskiej światowej. Sporą część publikacji autor poświęca logice, która stała się najbardziej znaną specjalnością SLW i zasadniczo wpłynęła na rozwój tej dyscypliny w świecie. Pierwsze wydanie książki ukazało się w 1985 r., a w kolejnych latach pojawiły się tłumaczenia: na język angielski (1989 r.), rosyjski (2004 r.) oraz francuski (częściowe wydanie w 2011 r.). Obecnie przygotowywany jest przekład na język ukraiński i rumuński. Wydanie, które przekazujemy w ręce Czytelników, jest poprawione i uzupełnione.
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-23084-5 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podstawowy tekst niniejszej książki jest w zasadzie bez zmian poza usunięciem kilku błędów (głównie wskazanych w recenzji Jadacki ). Natomiast dołączyłem na końcu Uzupełnienie, które porusza pewne kwestie interpretacyjne oraz zawiera dodatkowe informacje, także bibliograficzne. Ich zakres jest wyjaśniony we wstępie do tego dodatku. Zdaję sobie sprawę, że być może pewne fragmenty książki powinny być napisane (przynajmniej) częściowo od nowa. Niemniej jednak, ponieważ książka ta (dalej będę posługiwał się akronimem FSLW) odegrała już pewną (niektórzy uważają, że nawet poważną) rolę w historiografii filozoficznej, nie tylko polskiej (przede wszystkim z uwagi na jej angielską wersję pod tytułem Logic and Philosophy in the Lvov-Warsaw School ; będzie o niej jeszcze mowa w niniejszej przedmowie), uznałem, że powinna być wznowiona w jej (w przybliżeniu) pierwotnym kształcie, np. jako wstęp do dalszych studiów i badań nad Szkołą Lwowsko-Warszawską (dalej operuję akronimem SLW; czasem będzie używana pełna nazwa), a nawet szerzej, tj. nad współczesną filozofią polską, której kształt jest niemożliwy do ustalenia bez uwzględnienia tej formacji filozoficznej. Spodziewam się, że te badania pogłębią to, co przedstawiłem w I wydaniu, i w niejednym punkcie zaoferują nowe spojrzenie na SLW, nawet inne od mojego. Wydawnictwo Naukowe PWN, spadkobierca Państwowego Wydawnictwa Naukowego, które wydało rzecz w roku 1985, zgodziło się na publikację niniejszego wydania, za co jestem prawdziwie wdzięczny, zwłaszcza p. Mikołajowi Tajchmanowi, p. Sylwii Ciule, p. Agnieszce Kowalskiej i p. Annie Kurek, z którymi współpracowałem przy tym przedsięwzięciu wydawniczym. Dziękuję też Sebastianowi Kołodziejczykowi za pomoc we wprowadzeniu poprawek do niniejszego wydania.
Kilka słów o powstaniu tej monografii. Mój kontakt z SLW datuje się od I roku studiów prawniczych, tj. od roku 1958. Za radą Andrzeja Delorme, prowadzącego ćwiczenia z teorii państwa i prawa i widzącego moje zainteresowania filozoficzne, przeczytałem cztery książki, mianowicie Zagadnienie i kierunki filozofii Kazimierza Ajdukiewicza, O metafizyce, jej kierunkach i zagadnieniach Tadeusza Czeżowskiego, Elementy logiki formalnej Henryka Greniewskiego i Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk Tadeusza Kotarbińskiego, a więc przedstawicieli tej formacji intelektualnej (Greniewski też do niej należał, a pozostali byli jej wybitnymi przedstawicielami). Lektura ta w dużej mierze ukształtowała moje rozumienie filozofii — studia filozoficzne, które rozpocząłem w roku 1960, nie zmieniły tego stanu rzeczy, do czego przyczyniła się Izydora Dąmbska i jej zajęcia (wykłady i seminaria). W szczególności analityczny paradygmat filozofowania, jakiemu podlegałem, w dużej mierze ograniczył wpływ ze strony Romana Ingardena, który był znaczący dla większości moich koleżanek i kolegów na studiach filozoficznych. Studencki ruch naukowy był bardzo żywy w Polsce w latach sześćdziesiątych. Nieodżałowany Leszek Nowak, potem jeden z liderów poznańskiej szkoły metodologicznej, zorganizował w roku 1963 sympozjum o historii logiki w Polsce. Wygłosiłem na nim dwa referaty, które stały się podstawą moich pierwszych publikacji (por. Woleński , Woleński ). Tak więc moja kariera naukowa rozpoczęła się właśnie od zainteresowania SLW i w dużej mierze przebiegała dalej wedle tej osi. W sumie opublikowałem kilkadziesiąt prac o tej szkole w wielu językach.
W kwietniu roku 1978 zorganizowano seminarium w Zakopanem na temat myśli polskiej okresu międzywojennego — poproszono mnie o referat o filozofii w tym czasie. Wcześniej byłem prywatnie w Paryżu. Poszedłem do Biblioteki Narodowej i znalazłem numer „Przeglądu Filozoficznego” z roku 1948 pod ogólnym tytułem „Pięćdziesiąt lat filozofii polskiej”, a w nim tekst Dąmbskiej o Lwowie. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego artykułu i gdy odwiedziłem ją po powrocie, powiedziałem: „Powinna Pani napisać książkę o SLW, bo kto inny mógłby to uczynić”. Odpowiedziała, że nie czuje się na siłach, a ponadto, że jej ocena tej Szkoły mogłaby nie być obiektywna. W pewnym momencie rzekła: „A może Pan to zrobi?”. Zacząłem rozmyślać o tej propozycji i po pewnym wahaniu postanowiłem podjąć się tego zadania. Złożyłem propozycję napisania książki Szkoła Lwowsko-Warszawska w Państwowym Wydawnictwie Naukowym. Po jakimś czasie Kazimierz Czarnota, ówczesny redaktor działu filozofii, powiedział mi, że dyrekcja wydawnictwa miała wątpliwości co do tytułu, ale ostatecznie zgodziła się na nazwę Filozoficzna Szkoła Lwowsko-Warszawska (używałem wtedy małych liter, tj. pisałem „szkoła lwowsko-warszawska” — potem przekonano mnie do pisowni dużymi literami; aczkolwiek sprawa nadal nie jest jednoznaczna). Minęły jeszcze dwa lata, zanim propozycja została zaakceptowana, zapewne wpłynął na to czas „Solidarności” — stan wojenny niczego nie zmienił w tym zakresie. Rzecz ukończyłem w roku 1983, a wiele spraw osobowych i rzeczowych konsultowałem z Dąmbską, Jerzym Słupeckim i Heleną Słoniewską, a więc osobami należącymi do SLW. Pamiętam, że przywiozłem do Warszawy maszynopis przy okazji jakiejś konferencji. Marian Przełęcki zobaczył spory plik kartek i zapytał: „Co to takiego?”. Odpowiedziałem, że książka o SLW, o której rozmawialiśmy kilka razy. Rzekł: „Myślałem, że napiszesz jakieś sto pięćdziesiąt stron”. Książka wyszła w roku 1985 i spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem — w ankiecie „Znaku”, chyba z roku 1987, została uznana za najważniejszą publikację filozoficzną w ostatnich dziesięciu latach w Polsce. Pozytywnie wypowiedzieli się o niej jeszcze żyjący wówczas członkowie SLW, jak Józef M. Bocheński, Henryk Hiż i Czesław Lejewski, wszyscy przebywający za granicą. Nie ukrywam, że ich uwagi stymulowały moje dalsze prace o SLW, a także wpłynęły na pomysł II wydania FSLW.
W maju roku 1982 spędziłem trzy tygodnie w Helsinkach. Jaakko Hintikka zaprosił mnie na lunch, w czasie którego zapytał, czym się zajmuję. Gdy odparłem, że pracuję nad monografią o SLW, zaproponował wydanie jej po angielsku w „Synthese Library”, serii, którą redagował w wydawnictwie Kluwer Academic Publishers, i obiecał wystąpić do PWN z sugestią, aby rzecz opublikować wspólnie w koprodukcji obu firm wydawniczych (takie przedsięwzięcia były dość częste w przypadku anglojęzycznych edycji polskich publikacji filozoficznych). Kierownictwo PWN zdziwiło się, ponieważ polskie wydanie nie było jeszcze gotowe. Do sprawy wrócono po roku 1985, ale bez powodzenia (o domniemanych powodach patrz niżej). Hintikka był jednak zdeterminowany. Postanowił, aby wydanie angielskie ukazało się niezależnie od kooperacji Kluwera z PWN. Problem był jednak w przygotowaniu tłumaczenia angielskiego. Sam nie byłem wystarczająco kompetentny, a sporządzenie przekładu wymagało zdobycia pieniędzy. Klemens Szaniawski zdecydował o pokryciu kosztów tłumaczenia (honorarium dla Olgierda Wojtasiewicza w wysokości 250 $) ze specjalnego funduszu NSZZ „Solidarność” dla wspierania nauki i kultury — wspomniane angielskie (nieco zmienione w porównaniu z polskim) wydanie książki ukazało się cztery lata po publikacji krajowej. W roku 2004 ukazało się tłumaczenie rosyjskie (z wydania polskiego, ale z uzupełnieniami) Lwowsko-warszawskaja fiłosofskaja szkoła, Rossijskaja Politiczeskaja Encykłopiedija, Moskwa, a w roku 2011 (częściowy przekład francuski) L’école de Lvov-Varsovie: Philosophie et logique en Pologne (1895–1939), Vrin, Paris. Przygotowywane jest wydanie rumuńskie (tłumaczenie z wersji angielskiej) i ukraińskie (przekład z wersji polskiej z uzupełnieniami, takimi jak w niniejszym wydaniu; obecna sytuacja polityczna utrudnia ukończenie prac nad tą edycją). Tak więc można powiedzieć, że książka przebiła się na rynek międzynarodowy. Świadczy to o tym, że SLW budzi zainteresowanie światowego środowiska filozoficznego.
Zagraniczna kariera mojej monografii zbiegła się to wzrostem zainteresowania SLW w ostatnich czterdziestu latach, także związanego z pogłębionymi studiami historycznymi nad brentanizmem i logicznym empiryzmem, zainicjowanymi (i kontynuowanymi) w Austrii, Niemczech, Szwajcarii i Włoszech, a potem prowadzonymi w wielu innych krajach, np. w Belgii, Czechach, Finlandii, Holandii, Szwecji czy Ukrainie (o tym kraju będzie jeszcze szerzej mowa), przez takich badaczy jak (wymieniam tylko niektóre nazwiska; dalsze, zarówno polskie, jak i zagraniczne, można znaleźć w dodatkowej bibliografii): Liliana Albertazzi, Arianna Betti, Johannes Brandl, Jens Cavallin, Francesco Coniglione, Monika Gruber, Rudolf Haller, Sandra Lapointe, Mathieu Marion, Michele Marsonet, Denis Miéville, Wioletta Miśkiewicz, Kevin Mulligan, David Pearce, Roberto Poli, Roger Pouivet, Sébastien Richard, Zuzana Rybařiková, Gabriel Sandu, Maria van der Schaar, Peter Simons, Barry Smith, Jan Srzednicki, Friedrich Stadler, Göran Sundholm czy Anna Zielińska. Owocem tego były liczne konferencje w wielu miejscach świata i publikacje pokonferencyjne (niektóre z nich są wymienione w uzupełniającej bibliografii do niniejszego wydania SLW). Także w Polsce zrobiono bardzo wiele dla badań nad polską myślą analityczną, czego świadectwem są m.in. prace (dalsze informacje w bibliografii do Uzupełnienia; wymieniam tylko autorów publikujących po roku 1985): Anny Brożek, Arkadiusza Chrudzimskiego, Anny Drabarek, Stepana Ivanyka, Jacka J. Jadackiego, Ryszarda Jadczaka, Anny Jedynak, Ryszarda Kleszcza, Dariusza Łukasiewicza, Grzegorza Malinowskiego, Romana Murawskiego, Adama Olecha, Wojciecha Rechlewicza, Teresy Rzepy, Zbigniewa Stachniaka, Korduli Świętorzewskiej, Macieja Woźniczki, Ryszarda Wójcickiego, Urszuli Wybraniec-Skardowskiej, czy Jana Zygmunta oraz powołanie Centrum Badań nad Tradycją Szkoły Lwowsko-Warszawskiej przy Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, kierowanego przez Annę Brożek, które zbiera materiały archiwalne (są częściowo zdigitalizowane) i organizuje cykliczne konferencje na tematy związane z SLW. W roku 2013 Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej przyznała mi nagrodę (przesadnie zwaną Polskim Noblem) w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych za, jak to ujęto, wprowadzenie SLW do obiegu międzynarodowego.
Kiedyś jeden z zagranicznych kolegów powiedział, że Woleński go początkowo denerwował, gdy w trakcie rozmaitych dyskusji powiadał, że taki lub inny problem filozoficzny był lepiej opracowywany w Polsce niż gdzie indziej, ale teraz widzi, że moje stanowisko było z reguły uzasadnione. Niemniej jednak nie ma powodu do nadmiernego optymizmu w sprawie właściwej oceny SLW w świecie. Oto przykład. W książce Schwartz nie ma żadnego polskiego nazwiska poza Tarskim. Napisałem do autora z pytaniem: „Dlaczego?” i odpowiedział, że wiadomo mu o logikach w Polsce, ale nie słyszał o filozofach z tego kraju. To powinno być sygnałem do troski o popularyzację naszej myśli filozoficznej za granicą, gdyż samo się to nie zrobi. Dwukrotnie aplikowałem do Narodowego Centrum Nauki o przyznanie grantu na międzynarodowe badania porównawcze (zebrałem stosowny zespół) idei powstałych w SLW z pokrewnymi trendami filozoficznymi, zwłaszcza logicznym empiryzmem, i dwukrotnie odrzucono moje wnioski. Raz z powodu niejasności (zawinionych przez NCN, co zostało uznane przez kierownictwo tej instytucji, ale bez żadnych konsekwencji) w sprawie wynagrodzeń dla doktorantów, a drugi raz, ponieważ uznano, że ważniejsze jest sfinansowanie poszukiwań agory na jednej z wysp greckich i opracowanie monografii o miastach w Cesarstwie Rzymskim. O ile mi wiadomo (być może moja wiedza jest nieadekwatna), agory jeszcze nie odnaleziono, a rzeczona monografia nie powstała — mój wniosek, początkowo oceniony na trzecim miejscu, został przesunięty dwa miejsca niżej („pudło”, by użyć sportowej analogii, było dla trzech aplikacji). Udostępniono mi recenzje z tego drugiego konkursu. Jeden z oceniających zagranicznych ekspertów wyraził zdumienie, że jeden z punktów projektu przewidywał porównanie semantycznych idei Carnapa i Tarskiego. Gdy zwróciłem uwagę dyrektorowi NCN, że tego rodzaju ocena jest kompromitacją, rozłożył ręce i powiedział, że nic nie może na to poradzić.
Specjalną uwagę chciałbym poświęcić wątkowi ukraińskiemu w dziejach SLW. Wprawdzie może bardziej nadawałby się do poruszenia w zapowiedzianym Uzupełnieniu na końcu, ale uznałem, niniejsza Przedmowa jest właściwszym miejscem. Od razu powiem, że gdy przygotowywałem I wydanie, w ogóle nie myślałem o uwzględnieniu ukraińskich uczniów Kazimierza Twardowskiego — to, że Stefan Baley (należał do SLW) był Ukraińcem, było wiedzą potoczną w polskim środowisku filozoficznym. Dąmbska, z którą szczegółowo konsultowałem osobowy skład SLW, w ogóle nie poruszała tego wątku, a to samo dotyczyło Słoniewskiej, także uczestniczącej w lwowskim życiu filozoficznym. Powody tego stanu rzeczy były dwojakie, subiektywne i obiektywne. Wiadomo, że lwowiacy mieli ogromny sentyment do swojego miasta i niechętnie wypowiadali się na tematy z nim związane poza własnym gronem. W perspektywie publicznej polskiej przeszłości Lwowa nie dało się pominąć milczeniem, ale zarówno władze radziecko-ukraińskie, jak i polskie minimalizowały to historyczne dziedzictwo. Myślę, że niejakie trudności z zaakceptowaniem tytułu mojej książki i odmowa koedycji z Kluwer Academic Publishers były dyktowane względami politycznymi. W roku 1958 Kazimierz Ajdukiewicz zorganizował konferencję z okazji dwudziestej rocznicy śmierci Kazimierza Twardowskiego. Gdy zaczął wspominać Lwów, jeden z czołowych polskich marksistów wstał, powiedział: „To jest prowokacja” i wyszedł z sali. Wprawdzie spuścizna Twardowskiego znalazła się w Polsce (przywiózł ją Ajdukiewicz), ale niektóre materiały pozostały we Lwowie. Dąmbska powiedziała mi, że Twardowski przygotował swoją autobiografię filozoficzną po niemiecku do serii „Philosophie in Selbstdarstellungen”, wydawanej przez wydawnictwo Felix Meiner, ale ostatecznie nie ukazała się. Pisała do Lwowa z prośbą, aby przekazano jej tekst, ale otrzymała odpowiedź, że niczego takiego nie ma. Twardowski miał w roku akademickim 1899/1900 wykład o „nowinkach” logicznych (m.in. o algebrze Boole’a), ważny chociażby z tego powodu, że Jan Łukasiewicz był jednym ze słuchaczy. Tekstu (a przynajmniej notatek) do tego kursu nie było w materiałach przywiezionych przez Ajdukiewicza. Pytałem, czy może coś zachowało się z tego wykładu, ale odpisano mi, że nie. Wspomniany Cavallin, szwedzki filozof zajmujący się Twardowskim, powiedział mi, że czytał tekst tego wykładu. Takie fakty zniechęcały do zajmowania się „ukrainianami” w historii SLW. To, że przeszła polska historia Lwowa była pod szczególnym nadzorem politycznym, było oczywiste, a tego prostym świadectwem była w miarę normalna współpraca z kijowskim środowiskiem akademickim — kontakty ze lwowskim były nader ograniczone.
Sytuacja zaczęła się zmieniać pod koniec lat osiemdziesiątych. Do Polski zaczęli przyjeżdżać młodzi filozofowie ze Lwowa, np. logik Władimir Wasiukow, który mi powiedział, że tradycja Twardowskiego nie jest tam nieznana. Jeszcze wcześniej dowiedziałem się o dwóch książkach Marata Wernykowa (obie są wymienione w Uzupełnieniu), jednej po rosyjsku, drugiej po ukraińsku, w których SLW była omawiana, oczywiście, jako szkoła idealistyczna. W roku 1988 otrzymałem anonimową przesyłkę, w której znajdowało się rosyjskie tłumaczenie (w formie druku przeznaczonego do użytku wewnętrznego) wspomnianej autobiografii filozoficznej Twardowskiego. Potem okazało się, że nadawcą był Borys Dombrowski, którego poznałem parę miesięcy później w czasie mojego pierwszego pobytu we Lwowie (por. Woleński ). Wasiukow zorganizował prywatne seminarium w mieszkaniu Janusza Sanockiego, innego zainteresowanego SLW, na którym wygłosiłem wykład, niemal konspiracyjny, o SLW. Poruszyłem też sprawę autobiografii Twardowskiego i pytałem, czy można otrzymać niemiecki oryginał. Dombrowski odparł, że to trudne, ale postara się coś uczynić w tej sprawie. Słowa dotrzymał i po pewnym czasie dostarczył mi stosowne fotokopie, prosząc, aby nie wspominać jego nazwiska, gdy tekst zostanie opublikowany (to też jakoś świadczy o rzeczywistej atmosferze wokół SLW w tym czasie we Lwowie). Rzecz ukazała się w „Grazer Philosophische Studien” (pamiętam podniecenie Hallera, redaktora naczelnego tego pisma, gdy mu powiedziałem o odnalezieniu tego materiału) w roku 1991 i w „Przeglądzie Filozoficznym” w roku 1992. W roku 1991, niedługo po ogłoszeniu niepodległości przez Ukrainę, odbyła się we Lwowie konferencja „Myśl filozoficzna i społeczna w Galicji na przełomie XIX i XX w.” (była to chyba pierwsza konferencja naukowa w niepodległej Ukrainie — temat był w tej sytuacji symboliczny, aczkolwiek rzecz była zaplanowana znacznie wcześniej). Wprawdzie wątek polski był jednym z dominujących, ale dało się wyczuć wyraźną rezerwę kolegów ukraińskich w mówieniu o SLW, niektórzy wręcz zaprzeczali, że takowa w ogóle istniała. W prywatnych rozmowach byli bardziej otwarci — Wernykow, którego wtedy poznałem, powiedział mi, że tradycja Twardowskiego nigdy nie wymarła we Lwowie, a niektórzy jego uczniowie i powojenni (po roku 1945) profesorowie we Lwowie zachęcali w swych seminariach do studiowania dzieł założyciela SLW jako wartościowych dla każdego filozofa.
Oto lista ukraińskich uczniów Twardowskiego (przygotowana przez Stepana Ivanyka):
Eugeniusz Hłuszkiewicz (?—?)
Jakym Jarema (1884–1964)
Gabriel Kostelnyk (1886–1948)
Aleksandr Kulczycki (1895–1980)
Jakosław Kuźmiw (1894–1945)
Rudolf Nałęcki (vel Nykołajczuk) (1888–1976)
Stepan Ołeksiuk (1892–1941)
Hilarion Święcicki (1876–1956)
Miron Zarycki (1889–1961)
W roku 1995 przypadła setna rocznica pierwszego wykładu Twardowskiego we Lwowie. Andrzej Grzegorczyk uzyskał środki na zorganizowanie międzynarodowej konferencji z tej okazji. Odbyła się ona w roku 1996, przy licznym udziale gości z Europy Zachodniej, we Lwowie i Warszawie. Impreza była komentowana w miejscowej prasie i lokalnym radiu (ciekawe, że media polskie pominęły milczeniem to wydarzenie). Piszę to w kwietniu roku 2023, akurat w okresie gorącego sporu o Jana Pawła II. W roku 1989 przebywałem z żoną w Rzymie. Spotkałem na ulicy Janusza Poniewierskiego, wówczas stażystę w redakcji „L’Osservatore Romano”. Zaproponował nam udział w audiencji dla Polaków. Było zwyczajem, że w trakcie takich spotkań wręczało się papieżowi upominki. Nie miałem nic do ofiarowania poza egzemplarzem FSLW. Napisałem stosowną dedykację i podałem książkę Janowi Pawłowi II. Uśmiechnął się, przekazał rzecz chyba Stanisławowi Dziwiszowi ze słowami: „Tylko nie zgub”. Tuż przed konferencją w roku 1996 napisałem tekst o Twardowskim dla „Tygodnika Powszechnego”, ale Jerzy Turowicz, redaktor naczelny tego pisma, zwlekał z jego opublikowaniem. W końcu rzecz się ukazała (por. Woleński ). Przypuszczam, że z powodu takiej oto okoliczności. Stefan Swieżawski, uczeń Twardowskiego i przyjaciel Karola Wojtyły, poinformował papieża o obchodach setnej rocznicy SLW. Otrzymał list od Jana Pawła II, że to ważna tradycja w filozofii polskiej i bardzo dobrze, że pamięta się o niej. Swieżawski przekazał ten list Turowiczowi, co, jak sądzę, wpłynęło na decyzję o dopuszczeniu mojego tekstu do publikacji. Nie zamierzam sugerować, że mój rzymski epizod z roku 1989 miał jakikolwiek związek z listem Jana Pawła II do Swieżawskiego — była to, by tak rzec, czysta koincydencja. W 1990 r. dowiedziałem się, że studentem Twardowskiego we Lwowie w latach 1910–1914 był gen. Stanisława Maczek. Posłałem mu egzemplarz książki i otrzymałem miły list z podziękowaniami.
Wracając do konferencji z roku 1996, nikt z władz Uniwersytetu Lwowskiego nie przybył na otwarcie i zakończenie; prywatnie wyjaśniono mi, że obecność SLW była ciągle uważana za coś „trefnego”. Organizatorzy ustalili, ze referaty mogą być wygłoszone po angielsku, polsku i ukraińsku, ale nie po rosyjsku, co można uznać za coś więcej niż ciekawostkę. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, z inicjatywy premiera Jerzego Buzka, odbyło się w Krakowie seminarium o mniejszościach narodowych w Polsce międzywojennej. Zostałem zaproszony do wygłoszenia referatu o SLW z założonego programowego punktu widzenia całej imprezy. Moim głównym tematem byli Żydzi wśród filozofów lwowsko-warszawskich, ale wspomniałem również o Ukraińcach — Twardowski (por. Twardowski ) wspomina o ukraińskich słuchaczach swoich wykładów. Po moim odczycie podszedł do mnie Bohdan Osadczuk, znany dysydent ukraiński z czasów radzieckich, i powiedział, że ukraińcsy słuchacze Twardowskiego byli impregnowani na nacjonalizm. To okazało się niezupełnie trafne, gdyż byli wśród nich także banderowcy, ale stwierdzenie Osadczuka było interesujące samo w sobie. W roku 2004 koledzy ukraińscy zaprosili mnie do przeprowadzenia semestralnego kursu z filozofii nauki w Uniwersytecie Iwana Franki (taka nazwę przyjęła uczelnia w roku 1939). Zaproponowałem studentom, że mogę wykładać po angielsku lub polsku — wybrali tę drugą możliwość. I tak, po raz pierwszy od roku 1941 miał miejsce wykład z filozofii w języku polskim w Uniwersytecie Lwowskim. To, co mogłem zaobserwować, to wyraźna zmiana nastawienia na zdecydowanie pozytywne do filozofii polskiej i SLW. W roku 2014 ukazała się monografia Stepana Ivanyka (Ivanyk ) o ukraińskim skrzydle SLW. I wreszcie trzeba wspomnieć o Lwowskim Towarzystwie Filozoficznym im. Kazimierza Twardowskiego, założonym w roku 2019, m.in. organizującym konferencje w rocznicę śmierci założyciela SLW. Jego aktywnymi członkamisą m.in. Olga Honczarenko (obecna przewodnicząca) i Ihor Kariwec.
Powyższe okoliczności uzasadniają poświęcenie wątkowi ukraińskiemu stosownego miejsca w niniejszej przedmowie (nie jest on, przynajmniej moim zdaniem, wystarczająco ujęty w takich obszernych monografiach jak Draus czy Redzik , nie mówiąc już o tym, że przedstawiają one wyłącznie polski, często antyukraiński, punkt widzenia), a nie tylko zdawkowej wzmianki. Niemniej jednak jeszcze kilka dodatkowych uwag na ten temat jest na miejscu. Podkreślenie udziału Ukraińców w SLW w żadnej mierze nie ma sugerować, że Szkoła założona przez Twardowskiego była polsko-ukraińska (podobnie jak nie była polsko-żydowska, chociaż liczba Żydów była w niej znaczna, nawet znaczniejsza niż filozofów ukraińskich). W samej rzeczy, sami Ukraińcy w rozmowach na temat SLW nigdy nie uważali jej za należącą do ich narodowej kultury. Wskazany wyżej ich dystans do polskiej filozoficznej tradycji we Lwowie miał przyczyny polityczne wypływające z sytuacji po II wojnie światowej, ale nie był to jedyny powód. Gdy władze austriackie zdecydowały się około roku 1870 na degermanizację Uniwersytetu Franciszka I we Lwowie (taka była oficjalna nazwa tej uczelni w XIX w. — stąd mówiono o uniwersytecie franciszkańskim, praktycznie do końca I wojny światowej), miała to być uczelnia utrakwistyczna (dualistyczna), tj. polsko-ukraińska pod względem językowym. Projekt ten, niewykluczone, że motywowany dobrze znaną zasadą „dziel i rządź”, zakładał, że większość katedr miała mieć profesorów zarówno polskich, jak i ukraińskich. Spowodowało to rywalizację akademicką, którą zdecydowanie wygrali Polacy, ponieważ strona ukraińska nie miała wystarczających kadr akademickich. Studenci ukraińscy mieli swobodny dostęp do studiów, ale uczyli się głównie w języku polskim.
Powyższe wydarzenia działy się w II połowie XIX w. i na początku XX w., w kontekście gwałtownego wzrostu ukraińskiej świadomości narodowej i związanych z tym aspiracji kulturowych, także akademickich, po stronie Ukraińców. Prowadziło to do rozmaitych konfliktów oraz manifestacji studentów ukraińskich we Lwowie, domagających się realizacji programu uniwersytetu dualistycznego. Twardowski, chociaż nie miał nic przeciwko studentom i doktorantom narodowości ukraińskiej, był zdecydowanym zwolennikiem polskości Uniwersytetu we Lwowie, i ta jego postawa była pamiętana jeszcze w latach dziewięćdziesiątych (np. podczas sympozjum lwowsko-warszawskiego w roku 1996). Trzeba też pamiętać, że władze polskie okresu międzywojennego nie dotrzymały obietnicy powołania uniwersytetu ukraińskiego w Stanisławowie i to także rzucało cień na stosunki ukraińsko-polskie, aczkolwiek SLW nie miała z tym nic wspólnego. Przypomnienie i wyjaśnienie tych spraw jest ważne dla właściwego ukształtowania relacji polsko-ukraińskich w dobie obecnej, być może nie tylko w perspektywie akademickiej. Wzrost zainteresowania dziejami życia akademickiego we Lwowie, w tym historią SLW, ze strony badaczy ukraińskich (por. Prytula, Tarnavskyi ) na pewno sprzyja temu procesowi. Trudno sobie wyobrazić przyjazne, czy choćby tylko poprawne stosunki polsko-ukraińskie bez przedstawienia i zaakceptowania, że część dziedzictwa kulturowego obu narodów jest wspólna, a nie tylko równoległa.BIBLIOGRAFIA DO PRZEDMOWY
Draus J. , Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie 1918–1946. Portret kresowej uczelni, Księgarnia Akademicka, Kraków.
Ivanyk S. , Filozofowie ukraińscy w Szkole Lwowsko-Warszawskiej, Semper, Warszawa.
Jadacki J.J. , Legenda Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, SF 12(253), s. 211–226.
Prytula Y., Tarnavskyi R. (red.) , Leopolis Scientifica. Exact Sciences in Lviv until the Middle of the 20th Century, Institute for Applied Problems in Mechanics, Lviv.
Redzik A. , Academia Militans. Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie, Wydawnictwo Wysoki Zamek, Kraków.
Schwartz S.P. , Brief History of Analytic Philosophy: From Russell to Rawls, Wiley-Blackwell, Oxford.
Twardowski K. , Dzienniki, t. 1–2, Wydawnictwo Adam Marszałek, Warszawa–Toruń.
Woleński J. , Rozwój logiki w Polsce w latach 1918–1939, w: Materiały na studencką sesję naukową poświęconą pamięci Kazimierza Ajdukiewicza, Wydawnictwo Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Poznań, s. 1–30.
Woleński J. , Wkład Kazimierza Ajdukiewicza do logiki formalnej i metodologii nauk dedukcyjnych, w: Materiały na studencką sesję naukową poświęconą pamięci Kazimierza Ajdukiewicza, Wydawnictwo Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Poznań, s. 31–41.
Woleński J. , Kazimierz Twardowski i jego dziedzictwo, „Tygodnik Powszechny”, 18, s. 12.
Woleński J. , Wspomnienie o Borysie Dombrowskim, „Studia z Filozofii Polskiej”, 12, s. 117–119.PRZEDMOWA
Pamięci
Prof. Izydory Dąmbskiej
Treść niniejszej książki nie odpowiada w pełni literalnie rozumianemu tytułowi. Książka nie przedstawia bowiem dorobku Szkoły Lwowsko-Warszawskiej (dalej: SLW; posługuję się też pełną nazwą oraz słowem „Szkoła”) w zakresie historii filozofii (poza historią logiki), estetyki i psychologii. W związku z tym dwaj wielcy przedstawiciele Szkoły — Władysław Tatarkiewicz i Władysław Witwicki — nie są „pokazani” tak, jak na to zasługują w rzeczywistości. Także i poglądy założyciela Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, Kazimierza Twardowskiego, są omówione w sposób daleki od kompletności; pewnym usprawiedliwieniem jest w tym wypadku fakt ukazania się książki E. Paczkowskiej-Łagowskiej o epistemologii Twardowskiego . Ale i twórczość filozofów Szkoły w pozostałych dziedzinach filozofii: logice, metodologii nauk, semantyce, epistemologii, ontologii i etyce została potraktowana selektywnie; szczegóły i kryteria selekcji są podawane w każdym rozdziale. Stąd część prac i poglądów jest omawiana krótko lub też tylko wzmiankowana w uzupełnieniach i przypisach. Zdaję sobie sprawę z tego, że na pewno pominąłem niejedną ważną myśl i pracę i że wiele z tego, co wzmiankowane jest jedynie w uzupełnieniu lub przypisie, powinno zyskać szersze omówienie. Szkoła Lwowsko-Warszawska grupowała kilkudziesięcioro filozofów, którzy pozostawili po sobie około dwóch tysięcy mniejszych lub większych prac, i jest rzeczą niemożliwą zdać z nich pełną relację w jednej, i tak obszernej, monografii. Mimo to mam nadzieję, iż udało mi się uchwycić to, co w Szkole było najważniejsze i dla niej reprezentatywne.
Przystępując do opracowania tej książki, miałem do wyboru dwie koncepcje: „rzeczową” i „osobową”, a więc zaprojektowanie struktury narracji wedle działów filozofii bądź też wedle wiodących przedstawicieli Szkoły. Doszedłem jednak do wniosku, że żadna z tych dróg nie daje się konsekwentnie zastosować: pierwsza prowadzi do zamazania myśli wybitnych jednostek, a druga deformuje obraz całości. Wybrałem koncepcję „mieszaną”, co powoduje, że w pewnym momencie (rozdz. X i XI) struktura książki jest niejako „złamana” — takie rozwiązanie zdało mi się jednak optymalne. Każda doktryna filozoficzna ma niejako dwa oblicza: oryginalne sformułowanie oraz „drugie życie”, tj. kształt, jaki jej nadaje recepcja i funkcjonowanie w różnych kontekstach ideowych. Moim celem jest opisanie oblicza pierwszego filozofii SLW (stąd np. sporadycznie tylko formułuję uwagi krytyczne). Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że i ja jestem interpretatorem, ale tę funkcję staram się minimalizować, przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu. Z „drugiego życia” poruszam w zasadzie tylko dwie kwestie, dwie obiegowe interpretacje SLW, które nazywam mitami: mit „polskiego neopozytywizmu” oraz mit filozofii jako logiki. Mam nadzieję, że udało mi się wykazać mitologiczny charakter tych interpretacji. Na pewno „drugie życie” filozofii SLW nie zostało uwzględnione w książce należycie, a nawet wolno powiedzieć, że jest w niej niemal całkowicie nieobecne. Mógłbym się tłumaczyć tym, że objętość książki jest już i tak spora, ale powiem całkiem otwarcie: nie czuję się kompetentny do pisania historii SLW w konwencji „historii idei” i dlatego skoncentrowałem się wyłącznie na opisie i rekonstrukcji „pierwszego życia” Szkoły. Od lat słyszałem, że brak monografii o SLW jest swoistym „skandalem” polskiej literatury filozoficznej. Kilka lat wcześniej prof. Izydora Dąmbska zasugerowała, abym podjął pracę nad całościowym opracowaniem filozofii Szkoły. Początkowo myślałem o tym niechętnie, gdyż nigdy nie zamierzałem się zajmować historią filozofii. Ale rychło zrozumiałem, że w dziele Kazimierza Twardowskiego i jego uczniów tkwi nie tylko potężna dawka intelektualna, ale także fascynująca historia tworzenia czegoś niemal z niczego. I tę historię starałem się opowiedzieć — na tyle, na ile potrafiłem to uczynić. Czytelnik bez trudu zauważy, że książka ta została napisana przez autora życzliwie ustosunkowanego do stylu filozofowania SLW, a dokładniej mówiąc, do stosowania metod analitycznych w filozofii. Mam jednak nadzieję, że moje osobiste preferencje pozostają w granicach obiektywizmu interpretacyjnego, o ile taka postawa w ogóle jest możliwa wobec filozofii bliskiej czasom współczesnym. Chciałbym przekonać czytelnika żywiącego odmienne mniemania metafilozoficzne, że dorobek Szkoły Lwowsko-Warszawskiej jest wielkim osiągnięciem myśli polskiej, przynajmniej w ramach analitycznego paradygmatu filozofowania.
Książka ta na pewno w wielu punktach jest niedoskonała. A że jest ostatecznie mniej niedoskonała aniżeli w wersjach wcześniejszych, zawdzięczam życzliwości i pomocy wielu osób. Izydora Dąmbska udzieliła mi nieocenionych wskazówek i informacji historycznych oraz merytorycznych, kończąc swą pomoc wnikliwą recenzją wydawniczą. Przy omawianiu ze mną treści recenzji powiedziała, że jest to chyba jej ostatnia praca. Niestety, kilka miesięcy później okazało się to prawdą. Dzięki uwagom drugiego recenzenta, Stefana Amsterdamskiego, fragmenty poświęcone „drugiemu życiu” Szkoły nabrały bardziej realistycznego charakteru. Wiele skorzystałem z rozmów z Marianem Przełęckim, Jerzym Słupeckim, Klemensem Szaniawskim, Jackiem Kabzińskim, Stefanem Zameckim i Stanisławem Kiczukiem. Dyskusje z Jerzym Perzanowskim i Janem Zygmuntem miały olbrzymie znaczenie dla rozdziałów poświęconych logice. Jacek Jadacki pomógł mi w ustaleniu wielu faktów historycznych, a zwłaszcza biograficznych, a Maria Bąk z Biblioteki Politechniki Wrocławskiej opracowała dla mnie część bibliografii. Nie mogę wreszcie nie wspomnieć o życzliwości red. Kazimierza Czarnoty, kierownika Redakcji Filozofii i Socjologii PWN, który sprawował ogólną „opiekę” nad książką przez cały okres jej powstawania, oraz red. Elżbiety Nowakowskiej-Sołtan, która opracowała maszynopis. Wszystkim Im serdecznie dziękuję.
I jeszcze uwaga o sposobie odwoływania się bibliograficznego. Źródła do historii Szkoły Lwowsko-Warszawskiej są nader rozproszone. Z reguły stanowią je biografie, wspomnienia pośmiertne oraz artykuły okolicznościowe — szereg biogramów podanych jest w . Syntetyczny zarys historyczny można znaleźć w , Jordan , Skolimowski — pozycja ta jest pierwszym całościowym opracowaniem Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, Zamecki , Borzym , . Pozycje bibliograficzne cytowane w niniejszej książce są kodowane nazwiskiem autora (autorów) oraz datą publikacji z ewentualnym wskaźnikiem literowym, o ile w danym roku ukazało się więcej prac cytowanego autora. Niektóre prace zbiorowe są kodowane dwucyfrowymi numerami w nawiasach kwadratowych — rozwinięcie tych oznaczeń znajduje się w wykazie umieszczonym bezpośrednio przed bibliografią w układzie alfabetycznym. W przypadku gdy z tekstu jednoznacznie wynika, kto jest autorem i jaka publikacja jest powołana, cytat jest sygnowany wyłącznie przez odwołanie się do stron, z których pochodzi cytowany fragment.PRZYPISY
Niektóre pozycje bibliograficzne są cytowane zarówno w Przedmowie do II wydania, jak i w bibliografii na końcu Uzupełnienia do II wydania.
Wojna przerwała normalną działalność naukową i dydaktyczną w Polsce. Okres 1939–1945 nie był czasem bezczynności. Filozofowie Szkoły Lwowsko-Warszawskiej brali udział w tajnym nauczaniu — powstało także wówczas niejedno opublikowane później dzieło. Był to jednak czas szczególny i dlatego przyjmuję, że historia Szkoły Lwowsko-Warszawskiej jako zorganizowanej szkoły filozoficznej kończy się wraz z wybuchem II wojny światowej. Nie jest to równoznaczne z przyjęciem, że wówczas kończy się historia intelektualna Szkoły.
Promotorem Twardowskiego nie był Brentano, a R. Zimmermann. W czasach, gdy studiował Twardowski, Brentano, w związku z komplikacjami osobistymi (małżeństwo po wystąpieniu ze stanu duchownego), wykładał tylko jako docent prywatny.
Zdarzyło się, że jeden z seminarzystów wypożyczył książkę na noc — regulamin czytelni zabraniał zabierania książek do domu. Fakt ten doszedł do wiadomości Twardowskiego, który natychmiast usunął delikwenta ze swego seminarium. Gdy grupa kolegów prosiła Twardowskiego o zmianę decyzji, ten odrzekł: albo on czytał regulamin i nic z niego nie zrozumiał, albo też zrozumiał i świadomie nie zastosował się do zakazu — w pierwszym przypadku jest głupi, a drugim nieetyczny, a ja nie chcę mieć do czynienia ani ze studentami głupimi, ani z nieetycznymi, a więc nie mogę zmienić decyzji. Historyjka ta, znam ją z ustnej relacji prof. Dąmbskiej, znakomicie ilustruje rygorystyczną postawę Twardowskiego, nawet w sprawach drobnych.
Myślę, że obecnie nie ma co rozważać, czy diagnoza Twardowskiego była słuszna, czy też nie. Dla tych, którzy uważają, że lepiej byłoby, gdyby kontynuowano tradycję polskiej filozofii romantycznej i postromantycznej, program Twardowskiego jawi się, rzecz jasna, jako chybiony. W reedycji swego artykułu o dążeniach fenomenologów Roman Ingarden pisze: „Pracę tę napisałem w ciągu zimy 1919/1920, a skłoniła mię do tego sytuacja w filozofii polskiej, jaką znalazłem w Warszawie po przyjeździe tam w ciągu lata roku 1919. Nie miejsce tu, by opisywać ten niewesoły stan rzeczy, jaki mi się wówczas zarysował. Wystarczy, jeżeli powiem, że uderzył mię przede wszystkim prawie zupełny brak znajomości tego, co się działo we współczesnej filozofii zachodnioeuropejskiej” (s. 270). „Niewesoły stan rzeczy” wiązał Ingarden niewątpliwie z realizacją programu Twardowskiego — oto inny przykład odmiennej oceny reformatorskich dążeń Twardowskiego aniżeli opinie uczniów założyciela Szkoły Lwowsko-Warszawskiej. Należy przy tym dodać, że Ingarden cenił Twardowskiego znacznie wyżej aniżeli jego uczniów. Niemniej jednak Twardowski cel swój osiągnął i należy to po prostu przyjąć do wiadomości, niezależnie od takich czy innych ocen.
Po prostu Twardowski chciał pokazać, że Polacy potrafią solidnie pracować, o ile praca ta jest dobrze zorganizowana. I niezależnie od sympatii czy antypatii do stylu filozoficznego Szkoły Lwowsko-Warszawskiej nie sposób zaprzeczyć, że w Szkole tej pracowano solidnie. Z tego punktu widzenia historia Szkoły Lwowsko-Larszawskiej stanowi pewną, co prawda ograniczoną, lekcję, którą warto od czasu do czasu przypominać.
Projektując pierwsze, profesjonalne polskie pismo filozoficzne, kierował się Weryho podobnymi ideami jak Twardowski, m.in. dążeniem do zapewnienia filozofii polskiej miejsca w filozofii światowej. Obaj dyskutowali założenia pisma w roku 1896 w Zakopanem. Weryho był redaktorem „Przeglądu” do swej śmierci (1916). Później kierownictwo objęli uczniowie Twardowskiego — Borowski (1916–1922) i Tatarkiewicz (1922–1949).
Twardowski nie unikał różnorodnych funkcji uniwersyteckich i społecznych. Był m.in. rektorem Uniwersytetu Jana Kazimierza w ciężkim okresie wojennym — w latach 1914–1917. Wiele energii włożył w obronę polskości tego uniwersytetu, zagrożonej w latach przedwojennych i wojennych. Obszerne przedstawienie uniwersyteckiej i pozauniwersyteckiej działalności Twardowskiego można znaleźć w opracowaniu Łempickiego . Także i uczniowie Twardowskiego piastowali szereg odpowiedzialnych stanowisk — będzie o tym mowa w dalszym ciągu książki.
W roku 1930 uczniowie ofiarowali Twardowskiemu specjalny medal pamiątkowy. Na jednej stronie była podobizna Twardowskiego, a na drugiej napis Discipulorum Amor et Pietas.
„A domyślamy się, jak ujmie Profesora to, że Mu składa dziękczynienie właśnie Łódź! Miasto z samego serca Kongresówki — lwowianinowi, miasto ludzi praktycznych koryfeuszowi kultury filozoficznej. W tym jest symbolizm rozległych a głębokich związków, Mistrzowi drogich... I dlatego raz jeszcze godzi się powiedzieć sędziom: świetnie, doskonale, nie można było dokonać znakomitszego wyboru! (Kotarbiński , s. 899).
Słowa te, uznawane za swoisty testament duchowy Twardowskiego, miały specjalne znaczenie w momencie ich wypowiedzenia. Były to bowiem czasy ograniczania autonomii uniwersytetów. Twardowski na pewno nie chciał, aby jego koncepcja uniwersytetu była interpretowana jako postulat odgradzania się uczelni od życia społecznego — jego osobista postawa była zresztą wyraźnym zaprzeczeniem tego postulatu. Natomiast podkreślał autonomię intelektualną, która dla niego była bodaj najistotniejszym znamieniem uczonego. Dziś ciśnie się na usta pytanie, czy idee Twardowskiego nie idą zbyt daleko. Myślę, że są zbyt radykalne dla czasów współczesnych, ale jeśli są już częściowo nieaktualne, to ciągle dobitnie przypominają o powinnościach szkół wyższych.
Przedstawiona lista uczniów Twardowskiego wymaga pewnego komentarza. Nie figuruje na niej nazwisko Benedykta Bomsteina, który co prawda doktoryzował się u Twardowskiego (1907), ale reprezentował poglądy (zwłaszcza metafizyczne) znacznie odbiegające od „minimalistycznej” filozofii Szkoły, jeszcze wówczas, lwowskiej. Jak dalej zaznaczam, nie wszyscy uczniowie Twardowskiego byli profesjonalnymi filozofami, a wśród niefilozofów byli i tacy, którzy pisywali prace filozoficzne (Kleiner, Z. Łempicki czy Treter), ale i tacy, którzy z filozofią mieli związek nader pośredni (Gansiniec, Gębarowicz, Kridl, Kuryłowicz czy S. Łempicki). Rysuje się zatem kwestia personalnego zakresu Szkoły Lwowsko-Warszawskiej. W zakończeniu postaram się uzasadnić — przynajmniej częściowo — pogląd, że Szkoły nie należy redukować do (i tak sporej) liczby osób zajmujących się szeroko rozumianą logiką. Ale — muszę przyznać — sam mam wątpliwości, co do ustalenia „składu” Szkoły Lwowsko-Warszawskiej. Może najlepiej będzie powiedzieć tak: już w okresie lwowskim Szkoła wytworzyła ściśle z nią związane „otoczenie” humanistyczne. W każdym razie następne „listy personalne” będą zawierać już niemal wyłącznie nazwiska filozofów-profesjonalistów.
Warto tu wymienić dwie prace Szumowskiego: , .
W uzupełnieniu do przypisu 12 przykładowo wymienię parę prac filozoficznych tych uczniów Twardowskiego, którzy są znani bardziej jako filologowie, pedagogowie, psychologowie czy teoretycy sztuki: Kleiner , Kreutz , Łempicki Z. , Nawroczyński , Sośnicki , Treter . Szczególnie bogata była twórczość filozoficzna Witwickiego — por. na ten temat Nowicki .
W owym czasie Leśniewski był członkiem SDKPiL, ale później zmienił poglądy polityczne.
Jednakże w poglądach Leśniewskiego próżno byłoby szukać wpływu Corneliusa.
Łukasiewicz był w latach 1918–1920 dyrektorem Sekcji Szkolnictwa Wyższego w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a w roku 1919 kierował tym ministerstwem — premierem był wówczas Paderewski. W okresie międzywojennym Łukasiewicz został dwukrotnie wybrany na rektora Uniwersytetu Warszawskiego. Wysokie funkcje we wspomnianym ministerstwie pełnili także Czeżowski i Borowski. Kotarbiński był przed wojną aktywnym działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Szerzej na ten temat piszę w artykule .
Współpraca pomiędzy matematykami a logikami znalazła symboliczny wyraz w składzie redakcji organu polskiej szkoły matematycznej „Fundamenta Mathematicae”. W latach 1920–1928 czasopismo było kierowane przez Mazurkiewicza, Sierpińskiego, Leśniewskiego i Łukasiewicza.
Tarski i Sobociński uważali się za uczniów Łukasiewicza, Leśniewskiego i Kotarbińskiego. Znany wybór międzywojennych prac Tarskiego jest opatrzony dedykacją „Tadeuszowi Kotarbińskiemu — mojemu Nauczycielowi”.
Ale spadkobiercami byli także Ajdukiewicz i Czeżowski. Ogólnie rzecz biorąc, na seminariach Kotarbińskiego, Ajdukiewicza i Czeżowskiego panowała taka sama atmosfera jak na seminarium Twardowskiego.
Dina Sztejnbarg po II wojnie światowej występowała pod nazwiskiem Janina Kamińska, a później została żoną Kotarbińskiego.
Należy przypomnieć, że od roku 1923 profesorem filozofii w Warszawie był także Tatarkiewicz. I aczkolwiek wpływ Kotarbińskiego na studentów filozofii był znacznie większy, to udział Tatarkiewicza w ich kształceniu nie może być zapoznawany. Z wymienionych filozofów jedynie Milbrandt był związany z Tatarkiewiczem. W ostatnich latach przed II wojną światową Tatarkiewicz skupił pewną ilość studentów. Niestety, niemal wszyscy zginęli w czasie wojny. Informacje o nich można znaleźć w .
Blaustein i Swieżawski pozostawali także pod wpływami Ingardena.
Należy mocno podkreślić, że Chwistek w żadnej mierze nie może być zaliczony do Szkoły Lwowsko-Warszawskiej. Jest pewnym paradoksem, że nazwa Szkoły jest urobiona wedle kryterium geograficznego, którego dosłowna interpretacja jest wysoce myląca. Warto dodać, że kontrkandydatem Chwistka do profesury we Lwowie był Tarski, który do końca okresu międzywojennego nie otrzymał katedry w Polsce.
Prawnikiem był także Rutski. Wymieniłem go od razu wśród filozofów, gdyż był ściślej związany z filozofią aniżeli Frydman i Zajkowski.
Wykazanie trafności tej tezy wymagałoby bardzo szczegółowej analizy, na którą nie ma miejsca w niniejszej książce; dodatkowe informacje zostaną podane przy końcu książki.
Rzeczą interesującą jest, że Znamierowski, którego poglądy aksjologiczne oraz analityczne rozumienie filozofii bliskie były poglądom Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, nie był zaliczany do niej i sam też się do przynależności do Szkoły nie poczuwał. Przykład ten dobitnie świadczy o roli wspólnego konsensu co do przynależności do Szkoły.
Do Polski przyjeżdżali także i młodzi filozofowie z zagranicy, m.in. Quine.
Z przeszło siedemdziesięciu referatów zgłoszonych na zjazd w Krakowie zaledwie dwadzieścia cztery zostały napisane przez przedstawicieli Szkoły. Podaję te liczby, gdyż ilustrują one bezpodstawność opinii (znanych mi z rozmów), jakoby SLW dążyła do „zamknięcia ust” przedstawicielom innych orientacji, a nawet cel ten osiągnęła. Przeciwnie — „imperializm intelektualny”, typowy np. dla logicznego empiryzmu, był jej całkowicie obcy.
Fragmentaryczne dane można znaleźć w Gromska i .
Mostowski (Crossley ) wspomina, że opuszczając Warszawę po powstaniu, miał do wyboru: zabrać chleb albo zeszyt z ważnymi wynikami w teorii mnogości; wybrał chleb.
Dzieje książki Tatarkiewicza były dramatyczne. Mostowski (Crossley , s. 33) opowiada o tym następująco: „Spotkałem pewnego profesora w grupie osób dźwigających bagaże i otoczonej przez dużą grupę żołnierzy. Pozdrowił mnie bardzo uprzejmie, a ja zapytałem: Co Pan dźwiga w swojej walizie? Och — odpowiedział — rękopis książki napisanej w ostatnich miesiącach. Zapytałem — na jaki temat? — O szczęściu”. Jeden z uczestników zapisanej przez Crossleya dyskusji (znany logik amerykański Nerode) rzekł: „To z krainy cudów”. Jak podaje Tatarkiewicz w przedmowie do swego traktatu o szczęściu, jeden z żołnierzy kazał mu otworzyć walizkę i, zobaczywszy rękopis, wyrzucił go do rynsztoka. Tatarkiewicz zaryzykował i podniósł swój manuskrypt. I to było najlepsze zaprzeczenie słowom niemieckiego żołnierza: Nie ma już żadnej kultury polskiej.
Nie jest bezzasadne przypuszczenie, że ta najznaczniejsza po II wojnie światowej szkoła logiczna powstała w Kalifornii, dlatego że — z powodu wojny — nie mogła powstać w Warszawie. Trzeba przy tym podkreślić, że szkoła kalifornijska, właśnie za sprawą Tarskiego, jest w wielu względach podobna do warszawskiej szkoły logicznej, m.in. w owej „filozoficznej komponencie” logiki.
Bocheński i Jordan zajęli się także sowietologią.
Dalej będzie mowa tylko o osobach, które należały do grona filozofów w sensie ściślejszym.
Także po wojnie przedstawiciele Szkoły Lwowsko-Warszawskiej piastowali wiele ważnych funkcji. Kotarbiński był organizatorem i pierwszym rektorem Uniwersytetu Łódzkiego, a później przez dwie kadencje (1957–1962) prezesem Polskiej Akademii Nauk — często mówiono o nim „książę uczonych”. Ajdukiewicz był rektorem Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, a z tych czasów znane jest powiedzenie „Kazimierz Wspaniały”.