Finis christianismi. Wybór pism - ebook
Finis christianismi. Wybór pism - ebook
Chrześcijaństwo stało się czymś innym, niż było pierwotnie. Bez względu na to, jak bardzo współczesność ceni je za usługi oddawane jej w dążeniu do ziemskich celów, takie chrześcijaństwo wtopione całkowicie w cele doczesności, chrześcijaństwo, z którym, jak sądzimy, dobrze nam na ziemi, nie jest już tym, czym było ono, gdy przepełniało nas życiem innego świata. Jednak to archetypalne chrześcijaństwo nie przetrwało długo. Pierwsi chrześcijanie sądzili bowiem, że tylko przez krótką chwilę będą musieli żyć wraz ze światem. Nie wyobrażali sobie, by ich żarliwa wiara mogła posłużyć za eliksir życia podtrzymujący istniejący świat.
FRANZ OVERBECK (1837–1905) teolog-agnostyk, wykładowca historii Kościoła na uniwersytecie w Bazylei, najbliższy chyba przyjaciel Nietzschego, pierwowzór Serenusa Zeitbloma z Doktora Faustusa Tomasza Manna, odkrywany jest dziś na nowo po dziesięcioleciach zapomnienia jako myśliciel niezwykle oryginalny i samodzielny. Jego tezy o zasadniczej wrogości między teologią a religią, apokaliptycznym horyzoncie wczesnego chrześcijaństwa i zbliżającym się finis christianismi, przez długi czas ignorowane, stały się w ostatnich latach przedmiotem ożywionej dyskusji w teologii – głównie protestanckiej – i filozofii religii.
Spis treści
O początkach monastycyzmu
O powstaniu i racjach czysto historycznego spojrzenia na pisma nowotestamentowe w teologii
O chrześcijańskości naszej dzisiejszej teologii
O stosunku starożytnego Kościoła do niewolnictwa w cesarstwie rzymskim
Leksykon kościelny
Nietzsche
Wyznania o samym sobie
Bibliografia
Indeks osób
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62609-39-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sceptyczny przyjaciel proroka
Przyjaźń z geniuszem albo przynajmniej z kimś, kogo geniuszem obwoła świat, to, zdawać by się mogło, przepustka do historii pewna i łatwa, choć nie zawsze w pełni zasłużona. Któż dziś pamiętałby o Isaacu von Sinclairze, gdyby nie jego przyjaźń z Friedrichem Hölderlinem? Czy Johann Peter Eckermann doczekałby się choćby jednej poświęconej sobie monografii, gdyby nie był „Eckermannem Goethego”? Tylko niewielu historykom mówiłoby cokolwiek nazwisko Theodor Gottlieb von Hippel, gdyby los nie zetknął go z niejakim Ernstem Theodorem Wilhelmem Hoffmannem, znanym później jako „Hoffmann od upiorów”. A pewnie i nasz Antoni Edward Odyniec miałby w Warszawie nieco krótszą i węższą ulicę swego imienia, gdyby nie jego podróże z Adamem Mickiewiczem.
Wszystko komplikuje się nieco w momencie, gdy wychodzi na jaw, że spuścizna takich statystów historii nie ogranicza się do korespondencji ze sławnymi przyjaciółmi, ale że i oni sami mieli współczesnym i potomnym do powiedzenia rzeczy ważne i niebanalne, albowiem nie zawsze łatwo wówczas wyjść z cienia wielkości, czy to prawdziwej, czy mniemanej, i zabłysnąć własnym, a nie tylko odbitym światłem.
A właśnie taki los, wiecznego korespondenta, powiernika i świadka, sądzony był przez długie dziesięciolecia Franzowi Overbeckowi, najbliższemu, być może, przyjacielowi Friedricha Nietzschego.
„Conte à dormir debout”
„Jedyny stały punkt w chwiejnej egzystencji Nietzschego”, „najwierniejszy z wiernych”, „komisjoner”, „poczmistrz”, „bankier”, „lekarz” i „wieczny pocieszyciel” – tak o Franzu Overbecku pisał w swym eseju, wydanym w 1916 roku, Stefan Zweig^(). Esej nie przypadkiem chyba nosił znamienny tytuł Nietzsche i przyjaciel, bo też tak właśnie – wyłącznie jako „przyjaciel geniusza” – postrzegany był przez długi czas bazylejski teolog. Do tego jako przyjaciel nie całkiem tej przyjaźni godny, znacznie, jak pisze Karl Jaspers, swą „rangą ustępujący Nietzschemu”^(), niezdolny przy tym nawet dostrzec prawdziwej wielkości jego i jego dzieł. „Nie potrafi on nigdy wgłębić się w te potężne twory z prawdziwym entuzjazmem”^() – dodaje Zweig, a Jaspers przyznaje mu co prawda „miejsce w świecie Nietzschego”, choć Overbeck nie potrafi jakoby pojąć jego „wizji i pytań”, jednak autor Zaratustry nie oczekuje przecież, że „spotka go na wyżynach swego właściwego zadania”^(). Overbeck jest dla Nietzschego, twierdzi Walther Benjamin, tym, kim Isaac von Sinclair był dla Hölderlina: „życzliwym pomocnikiem”, skromnie i skrupulatnie trzymającym się granic, jakie los wyznaczył mu u boku geniusza^(). Taki obraz relacji między Nietzschem a Overbeckiem utrwali także Tomasz Mann w Doktorze Faustusie. Bo, zgodnie ze słowami samego autora, „Serenus ma wiele z pewnego przyjaciela Nietzschego (Overbecka)”^().
O własnym życiu Franz Overbeck napisał dość sarkastycznie, że „ze swym specyficznym bogactwem ruchu i zdarzeń jest wyłącznie conte à dormir debout”^(). Faktycznie nie obfitowało ono w wydarzenia szczególnie dramatyczne. Trudno też jednak nie zgodzić się z autorem pierwszej monografii o Overbecku, Walterem Niggiem, który pisał: „W ciasnej przestrzeni prostej i skromnej profesorskiej egzystencji rozgrywało się życie wewnętrznie bardzo bogate i burzliwe”^().
Przodkowie Franza Overbecka wywodzili się z Elberfeld (dziś dzielnica Wuppertalu), a na początku XVIII wieku osiedli we Frankfurcie nad Menem. Prowadzili tu czas jakiś kawiarnię cieszącą się ponoć sporą popularnością, a następnie manufakturę skórzaną, która jednak zbankrutowała. Dziadek Franza, Johann Jakob Overbeck, przeniósł się w 1807 roku do Londynu, gdzie założył własną firmę handlową. Dla jej rozkwitu nie bez znaczenia było wsparcie księcia Sussex, wielkiego mistrza loży masońskiej, do której wstąpił Johann Jakob. Ostatecznie jednak i to przedsięwzięcie zakończyło się około 1817 roku fiaskiem, a rodzina Overbecków powróciła do Frankfurtu.
Johanna Jakoba znów jednak ciągnie w świat. Mimo oporów żony, lękającej się podróży do „kraju niedźwiedzi”^(), wyrusza do Petersburga. W 1821 roku przybywa tam także ojciec Franza, Franz Heinrich Hermann (ur. w 1804 roku). Overbeckowie pracują w rosyjskiej stolicy jako prokurenci rozmaitych przedsiębiorstw i banków. W 1836 roku Franz Heinrich poślubia córkę jednego ze swych pracodawców, Francuzkę Joannę Camillę Cerclet. Związek ten musi przezwyciężyć niemałe trudności, piętrzące się na jego drodze. Największa to zapewne różnica wyznań: on jest protestantem, ona katoliczką, niechętnym okiem na mariaż syna patrzy matka, która godzi się z jego wyborem, dopiero uzyskawszy od przyszłej synowej obietnicę, że ich dzieci wychowane zostaną w duchu protestanckim. Zgodnie ze świadectwem samego Overbecka małżeństwo rodziców okazało się jednak niezwykle harmonijne i zgodne. A katolicyzm matki nie pozostał bez wpływu na jego styl myślenia: „Moja matka była wyznania katolickiego – napisze po latach – i to jej zawdzięczam, że choć sam katolikiem nie jestem , to przecież nie jestem też »antykatolicki«”^().
Franz Camille przyszedł na świat 16 listopada 1837 roku jako najstarsze z sześciorga dzieci, które narodziły się z tego związku. Poród przebiegał ponoć bardzo ciężko, czego śladem było trwałe czerwone znamię, jakie pozostawił na czole noworodka. Petersburskie dzieciństwo, choć naznaczone słabością i chorobami, Overbeck wspominał będzie do końca życia jako okres pełen radości i rodzinnego ciepła. Wyrasta w wielojęzycznym środowisku obcokrajowców osiadłych nad Newą, co sprawia, że właściwie żaden z języków, z którymi się styka, nie jest jego ojczystym. Piastunki uczą go rosyjskiego, w domu mówi się po francusku, niemieckiego używa w rozmowach z babką, a jego znajomość mają pogłębić lekcje, których udziela chłopcu prywatny nauczyciel nazwiskiem Santa-Cruz, polski Żyd, nawrócony na katolicyzm i osiadły w Petersburgu.
Surowy klimat Petersburga nie służy jednak ani małemu Franzowi, ani jego matce. W 1846 roku za radą lekarza opuszcza ona miasto nad Newą i wraz z najstarszym synem oraz dwójką jego rodzeństwa wyrusza do Paryża. Franz uczęszcza tu przez dwa lata do szkoły w St. Germain. W 1848 roku rodzice, zaniepokojeni wydarzeniami rewolucji lutowej, sprowadzają go jednak na powrót do Petersburga (matka wyjechała z Paryża już wcześniej).
W 1850 roku Overbeckowie postanawiają przenieść się na stałe do Niemiec. W Dreźnie, gdzie się osiedlają, Franz kończy gimnazjum i w 1856 roku podejmuje studia teologiczne w Lipsku. Wybór tego akurat fakultetu do końca życia pozostanie dlań zresztą zagadką^(). Wśród nowych kolegów czuje się dość obco, a i same studia przynoszą mu więcej rozczarowania niż pożytku. W swych wspomnieniach pisanych pod koniec życia za jedyny ich widoczny rezultat uzna utratę resztek swej dziecięcej wiary oraz przekonanie, że nie nadaje się na pastora. Mimo to kontynuuje je później w latach 1857–1859 w Getyndze, a w 1860 – ponownie w Lipsku – uzyskuje licencjat z teologii i doktorat z filozofii. Po krótkim pobycie w Berlinie, gdzie uzupełnia swe teologiczne wykształcenie, powraca do Lipska, odnawia przyjaźń ze sławnym później historykiem Heinrichem von Treitschke, poznaje przelotnie także Richarda Wagnera, którego zamiłowanie do patosu i frazesu wywierają na nim jednak jak najgorsze wrażenie. W 1864 roku habilituje się w Jenie i jako docent prywatny podejmuje na tamtejszym uniwersytecie wykłady z egzegezy nowotestamentowej i historii Kościoła.
W Jenie czuje się znakomicie, dlatego odrzuca zaproszenie na stanowisko profesora nadzwyczajnego w Giessen, zwłaszcza że związane jest ono z obowiązkiem głoszenia kazań, do czego Overbeck nie znajduje w sobie najmniejszego powołania. Waha się również, gdy w 1870 roku otrzymuje propozycję objęcia podobnego stanowiska na uniwersytecie w Bazylei, ostatecznie jednak przyjmuje ofertę. Tamtejsze środowiska liberalne już od siedmiu lat poszukują kogoś, kto stanowiłby przeciwwagę dla dominującej na bazylejskim fakultecie teologicznym sztywnej ortodoksji, której dość mają zwłaszcza studenci. Overbeck, choć jego dorobek naukowy jest w tym czasie nad wyraz skromny, cieszy się opinią teologa „krytycznego”, ale jego kandydatura – wysunięta po nieoczekiwanej odmowie innego profesora – budzi też i wątpliwości: wykłady, które wygłasza, są mało komunikatywne, nie wydał jeszcze drukiem żadnej liczącej się rozprawy, a do tego ma charakter nazbyt „spokojny i uległy”, by można było z jego strony oczekiwać „samodzielnego, mocnego wystąpienia wobec zwartej i zdecydowanej strony przeciwnej”^(). Jeszcze dosadniej wyrazi te obawy organ miejscowych liberałów, „Volksfreund”: „Coś połowicznego nie zda się na nic. Tu między karpie trzeba wpuścić szczupaka, a nie zakładać piąte koło do wozu”^(). Nikt nie przeczuwa, jak niesprawiedliwe i odległe od rzeczywistości to sądy. Bardzo opanowany, wedle swych własnych słów chorobliwie wręcz nieśmiały, Overbeck^() wykaże się bowiem radykalizmem niewyobrażalnym wręcz dla bazylejskich reformistów. „Naukowo jestem od nich znacznie bardziej radykalny – pisze już wkrótce po objęciu nowej posady do Treitschkego – w praktyce biorą się za różne rzeczy, nie przeczuwając ich wagi, i klecą sobie religię wygodnych frazesów”^(). Niektórzy zrozumieją to dopiero po wielu latach. W poświęconym Overbeckowi wspomnieniu pośmiertnym Eberhard Vischer stwierdzi: „Nie niedobór, lecz nadmiar postawy krytycznej był tym, czym rozczarował”^().
Przypadek sprawia, że po przybyciu do Bazylei Overbeck wynajmuje mieszkanie w kamienicy przy Schützengraben 45, w której już mieszka młodszy odeń o siedem lat profesor wydziału filologicznego Friedrich Nietzsche. Wkrótce obaj nabierają zwyczaju wspólnego spożywania kolacji i spędzają w ten sposób długie godziny na rozmowach przez całe pięć lat zamieszkiwania pod jednym dachem. Dopiero małżeństwo Overbecka z Idą Rothpletz, zawarte w 1876 roku, zakończy okres tego contubernium. Nie zakończy jednak ich przyjaźni, która przetrwa długie lata, czego świadectwem jest obfita korespondencja. To zresztą właśnie Overbeckowi przypadnie w udziale smutna misja przewiezienia w 1889 roku z Turynu do Bazylei już ciężko chorego przyjaciela.
W 1873 roku publikuje O chrześcijańskości naszej dzisiejszej teologii, ostry atak na współczesną teologię. Przygotowany jest na najgorsze. Bierze pod uwagę i to, że może stracić stanowisko wykładowcy teologii^(). Nic takiego się jednak nie dzieje. Książka przechodzi bez wielkiego echa. Ukazuje się wprawdzie dwadzieścia kilka krótkich recenzji i wzmianek, nikt jednak nie podejmuje z autorem prawdziwej polemiki.
Profesorem uniwersytetu w Bazylei Overbeck pozostanie przez dwadzieścia siedem lat. W odróżnieniu od większości współczesnych sobie teologów publikuje mało, głównie drobne przyczynki i recenzje. Jego wykłady, wygłaszane monotonnym, nosowym głosem, nie należą do wykładów „modnych”, mimo to mają swoich wiernych i wdzięcznych słuchaczy. Jest w nim bowiem coś, co wzbudza respekt zarówno wśród studentów, jak i kolegów. W 1876 roku Overbeck zostaje rektorem, kilkakrotnie jest dziekanem swojego wydziału, uczestniczy w pracach innych organów kolegialnych i rad uniwersyteckich. W 1897 roku z powodu złego stanu zdrowia przechodzi na wcześniejszą emeryturę. Umiera w Bazylei 26 czerwca 1905 roku.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------