- W empik go
Florek: krotochwila w 3 aktach Adolfa Abrahamowicza i Ryszarda Ruszkowskiego. - ebook
Florek: krotochwila w 3 aktach Adolfa Abrahamowicza i Ryszarda Ruszkowskiego. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 239 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OSOBY:
ANDRZEJ PIETRZYCKI, kapitalista, HELJODOR, iego brat, adwokat. ZENOBJA, żona Andrzeia, EDWARD, syn Heljodora, FLORJAN FLORKOWSKI, komornik, RZUCALSKI, dzierżawca, AGNIESZKA, iego żona, WANDA, ich siostrzenica JADWIGA, ich córka, ONUFRY, ojciec Rzucalskiego, KSAWERY PLISZEWSKI, BONIFACY PROSIATKOWSKI, LEON, GRZEŚ,
EWA SZCZYGIELSKA, KAROL, ZDZISŁAW, ANTONI, służący Andrzeia, SZYMEK, WOJTEK,
BRZEKALSKI, kucharz,
ŚWIADEK,
ŻYD PIERWSZY
MUZYKANCI. – DZIEWCZĘTA. – PAROBCY. MIEJSCE DZIAŁANIA: AKT I. w WARSZAWIE, – AKT II. NA WSI. – AKT III. W WARSZAWIE.
Sąsiedzi Rzucalskiego.
AKT I.
(Scena przedstawia pokój skromnie umeblowany, rodzaj kancelarii adwokackiej, w pierwszej kulisie z prawej strony drzwi do pokoju Zenobii, w drugiej drzwi do pokoju Edwarda – z lewej w pierwszej kulisie drzwi do pokoju Andrzeja, w drugiej do pokoiu Heljodora – w głębi wejście główne – S2afa duża, z lewej strony – z prawej okna na froncie – biurko staroświeckie, na biurku papiery potrzebne do pisania – w głebi po obu stronach portrety Heljodora w młodym wieku i jego nieboszczki żony).
SCENA PIERWSZA. HELJODOR, (zaraz) ANTONI, Heljodor (wychodzi od siebie i idzie do drzwi Edwarda i wola po cichu). Edziu! Edziu! (Do siebie). Niema go. Znowu na noc nie przyszedł – żeby się tylko brat o tem nie dowiedział. O Boże, Boże! wrogowi nie życzę mieszkać z familią. (Wola) Antoni! (Zniecierpliwiony, otwiera drzwi w głębi i widząc Antoniego, siedzącego w przedpokoiu wola głośno). Antoni!
Antoni (wstaje i wchodząc mówi). Czego pan mecenas tak krzyczy?
Heljodor. Wołam i wołam, a ty sobie najspokojniej słuchasz i siedzisz!
Antoni. To niech pan mecenas nie wota.
Heliodor. Nie wolałbym cię błaźnie, gdybyś mi nie byt potrzebnym.
Antoni. Zwracam pańską uwagę, że… błaźnie wolno tylko powiedzieć mojemu panu – a kto nie płaci…
Heljodor (przerywa). Nie płaci? A to… co moi klienci dają, tego sobie nie liczysz?
Antoni. Kiedy ja przez ten cały rok, jak pan mecenas w mieszkaniu mego pana kancelarję założył – jednego klienta nie widziałem.
Heljodor. Cicho bądź! widzisz go, ani jednego klienta – dobry sobie także palnął. (Bierze księgę). Masz czytaj – Widzisz wiele tu spraw. – Jedna druga – trzecia sprawa – dochodzi do trzydziestu trzech w iednym roku – głupiś z podobnem paplaniem. (Zamyka Antoniemu przed nosem księgę).
Antoni. Ha – to proszę pana mecenasa należy mi się trzydzieści trzy złote, bo taka była umowa między nami. Każdy klient jeden złoty.
Heljodor (do siebie). Masz tobie. (Głośno). Nie zapłacili mi jeszcze, sprawy toczą się – jak się skończą – to dostaniesz razem. Słuchaj no… mój Antoni, chciałem się zapytać – syn mój…
Antoni. Pański synek – jak szczęśliwiec poszedł wczoraj, tak go jeszcze nie ma.
Heljodor. Utrapienie moje. (Słychać dzwonek).
Antoni. Aha, to pewnie on – niech też pan mecenas wytnie mu kapitułę, bo dalibóg wstyd być ojcem takiego syna i stryj się gniewa i stryjenka.
chociaż – niby kocha pana Edwarda i zawsze jego stronę trzyma, ale wkońcu i jej cierpliwości zbraknie.
Heljodor. Powiadasz, że stryjenka kocha Edwarda?
Antoni. To ona go może i nie kocha, ale żeby się mężowi nie sprzeciwić, to trzyma za nim i tak się powiadam panu, czasem gryzą o niego – że umierać od śmiechu. (Dzwonek za sceną).
Heljodor. Idź no, idź, bo dzwoni.
Antoni. Niech dzwoni, czekałem na niego, niech poczeka na mnie.
Heljodor. Brat się będzie gniewał – nie chcę awantury.
Andrzej (za sceną woła). Antoni!
Heljodor. A co! Bój się Boga, idź otwórz i puść go po cichu – a nie mów bratu, że dopiero powrócił.
Antoni (odchodząc). E. to chyba nie on – onby nie śmiał trzy razy dzwonić.
SCENA DRUGA. Andrzej, (wchodząc od
HELIODOR, ANDRZEJ, siebie). Antoni, cóż u trzysta diabłów – któż mi tam dzwonek urywa. Gdzież ten błazen Antoni?
Heljodor. Poszedł, już poszedł! Pewnie jaki niecierpliwy klient.
Andrzej (z ironją). Niecierpliwy klient! Chciałbym raz zobaczyć u ciebie niecierpliwego klienta.
Heljodor. Jesteś złośliwy, przecież staram się i pracuję jak mogę i twoje sprawy prowadzę.
Andrzej (przerywa). Za to masz u mnie mieszkanie i stół wraz z twoim darmozjadem, synalkiem.
Heljodor (na stronie). Masz tobie – żeby go tylko nie zobaczył.
Andrzej. Przez tego wiercipiętę mam tylko ciągle sceny z moją panią… ale to się raz musi skończyć… właśnie idę się z nią rozmówić stanowczo, już mi tego za wiele, (Odchodzi do żony).
SCENA TRZECIA. HELJODOR, (zaraz ANTONI, (poźniej) ZENOBJA. Heljodor. No, znowu będzie awantura! O Bo – że, wrogowi nie życzę mieszkać z familją.
Antoni (wchodzi). Proszę pana…
Heljodor (cicho). Cóż przyszedł Edzio?
Antoni. To nie Edzio proszę pana! (Oddaje list).
Heljodor (zaaferowany). Może klient? (Czyta). Florjan Florkowski, komornik. (Przypominając sobie). Acha! mój przyjaciel Łabęcki polecił mi go – nadmieniając iednakże, że jak na komornika, ma nazbyt czule serce.
Antoni. A co to jest komornik, proszę pana mecenasa?
Heljodor. O święta naiwności, on nie wie, co to jest komornik, nie miałeś nigdy długów? Antoni. Jako żywo nigdy!
Heljodor. No to postaraj się ich narobić, a gdy nie zechcesz płacić, zjawi się w twoim mieszkaniu pan sekwestrator czyli komornik i zabierze twoje ruchomości bez pardonu! A teraz wiesz co to iest komornik?
Antoni. Acha – to też on mnie prosit o protekcję do pana mecenasa, obiecując od każdej sekwestracji pół rubla.
Heljodor (do siebie). Dobrze się wybrał – skąd ia mu wezmę sekwestracje?
Antoni. Mam go poprosić!
Heljodor (z niechęcią). A no proś, coż zrobić. (Antoni odchodzi głębią – w tej chwili słychać z prawej strony kłótnie pomiędzy Zenobią i Andrzejem).
Heljodor. A co już się batalia rozpoczęta.
Zenobja (za scena). Szwagrze! Szwagrze chodź tutaj! Och! och!
Andrzej (do żony). A już tego zawiele!
Heljodor (do Andrzeja). Cóż się stało?
Andrzej (wściekły). Co się stało i ty mię o to pytasz? A no spazmów dostała – od czasu jak mieszkasz ze mną, ona ciągle spazmuje. (Wypycha go do niej). Idźżesz tam do niej – uspokój ją, tę protektorkę waszego próżniactwa.
Heljodor (dotknięty). Bracie, bracie! ja wrogowi nic życzę mieszkać z familją.
Andrzej. A ja wrogowi nie życzę mieć na karku iamilję.
Zenobja (za scena). Ach! ach! szwagrze. (Andrzej zatyka uszy i ucieka do siebie).
Heljodor (idąc do jej pokoju). O Edziu! Edziu! to wszystko przez ciebie.
SCENA CZWARTA. FLORJAN (sam). Florjan (w glebi–wpada jak człowiek, który się zdobył na odwagę – staje przed fotelem–kłania się i niewiedząc, że nikogo niema, recytuje). Mam zaszczyt złożyć głębokie uszanowanie wielmożnemu panu mecenasowi. Jestem Florjan Flork… (spostrzega i rozgląda się) Niema nikogo! A przecież mówił mi pan Antoni, że pan mecenas siedzi przed biurkiem na lewo! Nie mam szczęścia do niczego – nic mi się nie wiedzie, za kilka dni upływa rok, jak jestem komornikiem!… a jeszcze ani jednej sprawy nie miałem! W kancelarii mojej, całemi dniami temperuję pióra, udawałem się po protekcję do różnych adwokatów, ale cóż, który na mnie spojrzał, pokiwał głową z politowaniem mówiąc: „poczciwiec i on chce być komornikiem”, drugi mi powiedział: "pan byłbyś dobry do baletu, a nie na komornika", a trzeci kazał mi zostać przedsiębiorcą pogrzebowym…" Słowem kto tylko na mnie spojrzał, zarzucał mi, że na komornika mam za poczciwą fizjognomję! Wiem co to znaczy poczciwą – to znaczy głupią. O mój wuju! to twoja zasługa – tyś pierwszy mnie ochrzcił przydomkiem głupca; bo u mego wuja każdy głupi, kto nie ma majątku. Dlatego też, że sam na swojej fabryce musztardy dorobił się majątku–chciałby, aby cały świat ją wyrabiał – a ja musztardy znieść nie mogę… niecierpię jej. Dlatego tez podziękowałem mu za jego opiekę i dzisiaj całem mojem marzeniem pokazać temu staremu mrukowi, że ten głupi Florek, bez jego pomocy i mądrości, da sobie radę. – „Zobaczymy” – odpowiedział i z najzimniejszą krwią wskazał mi drzwi… i tak półtora roku walczę z losem i przeciwnościami. Ostatnia nadzieja tutaj – a więc Florkowski śmiało! zrobię minę Nerona! której mnie nauczył aktor grywający czarne charaktery. (Ogląda się). Ktoś nadchodzi – to on! Odważnie! twarz Nerona. (Wykrzywia twarz – Heljodor wchodzi).
SCENA PIĄTA. FLORJAN, HELJODOR. Heljodor (do siebie).
Och! ten Edzio, ten Edzio! (Do Florjana). Przepraszam żem da! czekać.
Florian (do Heljodora… wyprostowawszy twarz wykrzywioną). Mam zaszczyt złożyć głęboki ukłon Wnemu panu mecenasowi. Jestem Florjan Florkowski… od roku pełniący urząd komornika, adres ulica Pawia, nr. fi, trzecie piętro. (Oddycha, twarz wykrzywiona).
Heljodor (widząc, że ten się wykrzywia). Czy panu nie dobrze?
Florjan. Nie, to iuż wyraz twarzy taki srogi.
Heljodor (wpatruje się w niego). Ja tego nie widzę! Nawet powiem, że pan masz twarz bardzo poczciwą.
Florjan (do siebie). Chce powiedzieć głupią! O mój wuju – to twój chrzest.
Heljodor. Proszę usiąść. (Wskazuie mu krzesło, sam siada w fotetu).
Florjan. Dziękuje bardzo panu mecenasowi, siędziałem rok cały.
Heljodor. Mój przyjaciel poleca mi pana – robi tylko uwagę – że jesteś nazbyt czułego serca. Florjan (śmielej). To zależy od okoliczności. Heljodor. Komornikiem nie powinny rządzić żadne okoliczności! Komornik to nie człowiek mój panie – to znienawidzona istota – postrach dla wszystkich dłużników, słowem to zwierzę o dwóch nogach, pojmujesz pan więc czem jesteś? Florjan. Pojmuje, zwierzęciem o dwóch nogach. Heljodor. Bardzo dobrze, ale – przypuśćmy, gdybyś pan był zmuszony taksować swego brata, wuia lub siostrę, czybyś to uczynił?
Florjan (z odwagą). Bez namysłu, skoro jestem zwierzęciem o dwóch nogach.
Heljodor. Bardzo dobrze, ale wyobraź sobie mój panie, iaki to przykry obowiązek – zabierać ruchomości własnej siostry! własnego brata! a nawet może własnej matki. Czyż serce synowskie nie poruszyłoby się na ten widok w tobie.
Florjan (troche wzruszony). Nie wątpię, żeby się poruszyło.
Heljodor (deklamując coraz żywiej). Gdy ujrzysz jak twoja matka Pragnąc uchronić przed grabieżą jedyną pamiątkę jaka jej pozostała, to jest portret nieboszczyka męża, a twojego ojca! (Heljodor wstaje). Ze Izami w oczach gorączkowo chwyta ów portret pod chustkę chcąc go ukryć u swojej sąsiadki, gdy w tem woźny ją łapie na gorącym uczynku i wydziera tę ostatnią zdobycz, czy wówczas nie zapłakałbyś gorącemi łzami?
Heljodor (j… w.). Gdybyś ujrzał jak wszystkie drogocenne pamiątki twojej młodości, to biurko przy którym twój ojciec pisał, ten fotel na którym siędział, bawiąc się z tobą gdyś był małym jeszcze dziecięciem, gdybyś – mówię ujrzał jak te wszystkie wspomnienia twojej młodości, przechodzą w ręce obce i to tyl ty sam jesteś wykonawca tego wyroku, czy wówczas nie omdlałbyś na ten widok.
Florjan Cktóry się pasował ze sobą upada na krzesło, mówiąc słabym głosem). Proszę wody!
Heljodor. Masz tobie. (Daje mu wodę – do siębie). Co to jest wymowa! (Głośno). No napij się pan. (Do siebie). On chce być komornikiem. (Głośno). Cóż, lepiej?
Florjan. Już mi zupełnie dobrze… tylko w oczach jeszcze jakieś świeczki migają.
Heljodor. Widzisz więc mój panie, że Łabęcki miał słuszność, jesteś miękki jak masło, a komornik powinien być jak stal! nieprawdaż?
Florjan. Jak stal… wiem…
Heljodor. Komornik powinien posiadać sto par oczu – czy nie tak? Florjan. Sto par oczu… tak jest!
Heljodor. Mina spokojna, lecz groźna… przyznaj pan… Florjan. Przyznaję.
Heljodor. A pan ani jednej z tych zalet nie posiadasz!… twarz poczciwa, usposobienie tkliwe.
Florjan (z westchnieniem). Oj ta twarz!
Heljodor. Przytem musze dodać, że każdy dłużnik, gdy ujrzy komornika, chwyta się najostateczniejszych środków; – z początku wpada w wściekłość, rzuca się jak pantera a często i rękę podniesie.
Florjan. Ja się nie dam, iestem silny.
Heljodor. Nieprzerywaj! – a gdy złość niepomaga, sprowadza żonę, dzieci, cała familję i jak cię wszyscy opadną, jak zaczną lamentować, rozpaczać, a następnie jak ieden mąż płakać rzewnemi łzami, a najstarsza córka prześliczna blondyna z czarnemi jak heban oczkami, zbliży się do ciebie, popatrzy czule, uściśnie twoja rękę i rzeknie słowiczytn głosikiem. Panie! pan nie będziesz tak okrutny, pańska powierzchowność, pańskie oczy… tu jej ręka w twojej zadrży, a wykrzyk „ach” da ci do poznania, żeś jej wpadł w oko… cóż wtenczas?
Florjan. Nie, mnie nie poruszy.
Heljodor. Tak się to mówi… Omdlałeś, gdym ci określił obraz czynności komornika, a cóżby to się stało, gdybyś rzeczywiście był w takiej kolizji.
Florjan (rozrzewniony). Ależ bo pan mecenas tak kreślił ten obraz, ale to tak, że słonia by poruszy!, a cóż dopiero mnie.
Heljodor {zadowolony). No tak… to prawda. (Do siebie). E to jakiś bardzo porządny człowiek.
Florjan. Panie! panie mecenasie! kiedyś pan mówił o tym fotelu, co to mój ojciec ze mną się zabawiał, kiedym był jeszcze małym chłopięciem! ja już nie miałem siły utrzymać się na nogach.
Heljodor (do siebie zadowolony). Ależ to rozumny, bardzo rozumny człowiek. (Głośno). Podaj mi rękę młodzieńcze. Wprawdzie masz serce zanadto czule na komornika, jednakże nie odmawiam poparcia! będę się starał praktycznie cię ocenić! i jeżeli będę miał jaka sprawę – zaraz pana zawezwę.
Florjan (uradowany). O! panie mecenasie!
Heljodor. Ale przedewszystkiem zechciej pamiętać, jakim powinien być komornik?
Florjan. Pamiętam, ale dla pewności pozwoli pan mecenas, że sobie zanotuję.
Heljodor. Proszę. (Do siebie zadowolony). Słoń by się poruszył. Bardzo porządny człowiek.
Florjan (wyjął notes i pisze). „Komornik zwierzę o dwóch nogach”! Zimny jak (do Heljodora) jak co? zapomniałem.
Heljodor (z zadowoleniem powtarza sobie zamyślony). Słoń.
Florjan (zapisuje gorączkowo). A prawda słoń (pisze dalej) powinien posiadać sto par oczu… spokojna lecz groźna (do Heljodora). Dla pamięci może mi pan mecenas z laski swojej pokaże tę minę. – 15 –
Heljodor (szczerze). Z przyjemnością, boś mi się podobał, uważaj (robi minę komiczna lecz groźna). No spróbój.
Heljodor. Wcale – wcale dobrze! nie jest to jeszcze czego wymagam, ale ujdzie i z czasem kto wie?
Florjan (z wylaniem). O jestem pewny, że pod kierownictwem, takiego mecenasa doprowadzę do tego, że wszyscy będą mówić. Nie ma większego gałgana, zwierzęcia na dwóch nogach! łajdaka, komornika, jakim jest Florjan Florkowski.
Heljodor (zadwolony). Widzę, że będzie z ciebie człowiek. A teraz bądź zdrów – gdy będzie potrzeba, zawezwę pana przez Antoniego.
Florjan. Oto adres – mam nadzieję, że czekać długo nie będę.
Heljodor (protekcjonalnie lecz szczerze). Postaramy się! postaramy! do widzenia. (Gdy Florjan już przy drzwiach wola). Panie! (Florjan wraca). Więc powiadasz pan, że wzruszyłbym słonia?
Florjan. Ręczę, że płakałby wraz ze mną!
Heljodor (ściska mu ręką). Do widzenia!
Florjan. Oby jak najprędzej!
Heljodor (wola). Komorniku!
Florjan (wraca). Jestem.
Heljodor (czule). Nie czekaj aż przyszłe po ciebie! bo widzisz czasami trzeba długo czekać na jakąś sprawę! a jabym pragnął często widywać się z tobą! Przyjdziesz! (Ściska go za rękę). Bądź zdrów. (Dzwonek).
Florjan. Pan jesteś pierwszym człowiekiem, który mi nie odmawia poparcia! Do widzenia! (Do siebie). No wujaszku, teraz zobaczymy, czy Flolek głupi. (Wybiega głębią i trąca wchodzącego Edwarda.
Edward. Ostrożnie! Ostrożnie!
Florjan. Przepraszam, jestem Florian Florkowski! Komornik! ulica Pawia… nr. 6 III piętro. Uniżony sługa. (Wybiega).
SCENA SZÓSTA. HELJODOR, EDWARD, Heljodor. Jesteś prze – cie!
Edward (zły). Jestem.
Kto był ten narwany?
Heljodor. Gdyby nie ten narwany, spotkałbyś się ze mną po raz pierwszy, jak z ojcem–twoje szczęście, że ten człowiek dobrze mię usposobił.
Edward. Pożyczył ojcu pieniędzy?
Heljodor. Już zaczynasz po swojemu.
Edward. Możeby i mnie pożyczył?
Heljodor. Gdzieś był?
Edward. Albo ja wiem – nie pamiętam!
Heljodor. Prawdziwe utrapienie ojca.
Edward. Mam siedzieć w domu – Po co? Patrzeć na przyjemnego stryja, pod którego dachem z laski siedzę.
Heljodor. Jakto z łaski, jestem adwokatem i sprawy mu prowadzę, więc nie z łaski.
Edward. E, taki adwokat.
Heljodor. Co ty mówisz chłopcze, gdybyś słyszał przed chwilą!