Franciszek Liszt. Przyjaciel Polski i Polaków - ebook
Franciszek Liszt. Przyjaciel Polski i Polaków - ebook
Franciszek Liszt zapisał się w historii muzyki jako jeden z najwybitniejszych pianistów i kompozytorów XIX wieku. Równie fascynujące i bogate było jego życie prywatne. Żywo komentowane romanse, zniewalająca publiczność wirtuozeria, trudne relacje rodzinne, liczne przyjaźnie i znajomości zawodowe, w końcu zaskakująca decyzja o przyjęciu niższych święceń duchownych, zakończenie długoletnich waśni – wszystko to Stanisław Dybowski opisuje z wyjątkowym talentem, sięgając do źródeł z epoki. Oferuje jednak znacznie więcej niż tylko kolejną biografię. Spośród licznych kontaktów znakomitego pianisty autor wydobywa na plan pierwszy jego związki z Polską i na nich skupia swą opowieść. Przedstawia całą barwną galerię Polek i Polaków, którzy odegrali istotną rolę w życiu Franciszka Liszta: artystów ‒ z Fryderykiem Chopinem na czele ‒ arystokratów, ludzi kultury, w końcu kobiet, wśród których najważniejszą rolę odegrała Karolina Sayn-Wittgenstein. Równie pieczołowicie autor wymienia polskie wątki w twórczości wielkiego Węgra ‒ utwory oparte na tematach polskich, motywach dzieł Chopina, rytmach polskich tańców, pieśniach ludowych, dzieła dedykowane Polakom. Opisuje także zaangażowanie Franciszka Liszta w sprawy polskie, manifestacyjne nieraz dowody poparcia dla naszych dążeń niepodległościowych, otwierając nową perspektywę spojrzenia na tego wybitnego artystę, któremu Polska i jej kultura były nader bliskie.
Spis treści
Słowo wstępne
Wprowadzenie
Część pierwsza. Życie i twórczość Franciszka Liszta
Rozdział I. Dzieciństwo i lata młodzieńcze (1811–1830)
Rozdział II. Paryż, Genewa, Włochy (1830–1839)
Rozdział III. Pianista wirtuoz, w blasku sławy (1839–1848)
Rozdział IV. Skupianie myśli i praca w Weimarze (1848–1861)
Rozdział V. Ostatni okres życia: Rzym, Weimar, Budapeszt (1861–1886)
Część druga. Polacy wokół Liszta
Część trzecia. Lisztowskie polonica muzyczne
Dodatek. Prasa polska o Liszcie
Przypisy
Podziękowania
Źródła ilustracji
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-06-03546-9 |
Rozmiar pliku: | 21 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Liszt był największym wirtuozem fortepianu w I połowie XIX w. i wielkim kompozytorem swego stulecia. Chociaż po 1848 r. wycofał się z życia koncertowego, by poświęcić się przede wszystkim twórczości, to jednak blask jego sławy przyćmiewał innych pojawiających się w Europie pianistów. Podejmując temat związku Liszta z Polską, trzeba odnieść się do relacji Liszt–Chopin. Każdy z nich był indywidualnością pianistyczną i kompozytorską. W „Kronice rodzinnej” nr 24 z 1873 r. nazwano ich „dwa na słońcach swych stojące bogi”. Z kolei Lina Ramann w obszernej monografii poświęconej Lisztowi nazwała ich Kastorem i Polluksem, dziećmi Zeusa i Ledy. Przypomnijmy najważniejsze fakty. Poznali się w Paryżu pod koniec 1831 r. Liszt był na pierwszym koncercie Chopina 25 lutego 1832 r. w salonie Pleyela. Do 1835 r. występowali wspólnie na koncertach, grali czasem na cztery ręce lub na dwa fortepiany, współdziałali przy powstaniu Hexameronu w 1837 r. W salonie Liszta i Marii d’Agoult Chopin poznał George Sand. Cykl Etiud op. 10 poświęcił Lisztowi, a op. 25 – Marii d’Agoult. Podziwiał Liszta, nawet zazdrościł mu wirtuozowskiego wykonania Etiud op. 10, które tenże grał z pamięci do końca życia. Ale z lekceważeniem wypowiadał się o kompozycjach Liszta, ekstrawaganckich reminiscencjach, fantazjach na różne tematy, którymi ten szokował, zdobywał poklask publiczności. Niestety, Chopin nie poznał późniejszych dzieł kompozytora, wspaniałej Sonaty h-moll i dzieł symfonicznych. Jako wirtuoz Liszt rywalizował z Thalbergiem, Chopin zaś reprezentował zupełnie odmienny styl gry.
Liszt przyćmiewał Chopina brawurą i siłą, Chopin zaś Liszta niewysłowioną poezją. Balzac, porównując ich grę, powiedział, że Węgier jest demonem, a Polak – aniołem. A Legouvé w 1838 r. na pytanie, kto jest pierwszym pianistą w Europie – Liszt czy Thalberg – napisał, że jest nim Chopin. Pod koniec lat 30. przyjaźń Chopina z Lisztem zaczęła ulegać rozluźnieniu. Przyczyniły się do tego, w pewnej mierze, małe intrygi dam ich serc, może też protekcjonalny ton Liszta drażnił Chopina. Kroplą, która przelała czarę goryczy, była recenzja Liszta z koncertu Chopina w 1841 r., w której można było odczytać sugestię, że środki ekspresji w grze Chopina są zbyt ograniczone, by mógł on w pełni wyrazić swe idee. To mocno zabolało Chopina. Już wcześniej Maria d’Agoult pisała do H. Lehmanna: „Mała nieprzychylna koteria usiłuje wskrzesić Chopina, który zagra u Pleyela”, a po koncercie – że był to koncert przy drzwiach zamkniętych, wśród przyjaciół, i że Liszt napisał zdumiewający artykuł. Jednakże Liszt i Chopin widzieli się w 1842 r., byli razem na obiedzie i ojciec Chopina napisał do niego: „Byliście przyjaciółmi, jest rzeczą piękną prześcigać się w delikatności”¹.
Liszt był pełen podziwu dla Chopina, ale jako wielki artysta nie był pozbawiony pewnego egotyzmu, swoistej dumy, co wrażliwy Chopin wyczuwał. Liszt inspirował się poetyckim wdziękiem utworów Chopina, opracował na fortepian sześć jego pieśni, a po śmierci Polaka napisał pierwszą o nim monografię w 1852 r. Wprawdzie wyraził się na przykład o koncertach i sonatach, że „więcej w nich woli niż natchnienia”, nie rozumiał też ostatnich dzieł Chopina, ale w liście do księżnej Caroliny von Wittgenstein z 1 stycznia 1876 r., kiedy miał wydać po raz drugi monografię, przyznał się: „W 1849 r. nie rozumiałem jeszcze intymnego piękna ostatnich dzieł Chopina Z nikim nie da się go porównać, błyszczy on sam, jedyny na firmamencie sztuki”². To go rozgrzesza z chełpliwości i z braku zrozumienia. Oficjalnie pisano w Polsce o wzajemnym uwielbieniu obu kompozytorów. Badania powojenne ukazały jednak drugą stronę medalu. Najpierw w listach Juliana Fontany do S.E. Koźmiana ujawniony został kontrowersyjny stosunek do książki Liszta. Fontana przymierzał się nawet do napisania jakiegoś eseju, ale zrezygnował, nie chciał pozostawiać żadnej rysy na micie Chopina. Następnie odkryta została ostra krytyka monografii Liszta i dezaprobata jego ujęcia postaci Chopina przez Jane Stirling w jednym z jej listów do Ludwiki Jędrzejewiczowej. Zresztą wymijająco odpowiedziała ona Lisztowi w zastępstwie rodziny Chopina, do której zwrócił się z dwunastoma pytaniami biograficznymi odnośnie do Chopina przed napisaniem monografii. Można powiedzieć, że pojawiły się dwa obozy – obrońców Liszta z cytowanym Serge’em Gutem, który uważał, że przyjaźń Chopin–Liszt była jednostronna, oraz obrońców Chopina z Gastonem Belottim, włoskim chopinologiem krytycznie nastawionym wobec George Sand i Liszta oraz z Jean-Jacques’em Eigeldingerem, znanym badaczem Chopina, który recenzję Liszta z koncertu Chopina w 1841 r. nazwał Coup de force… – „zamachem stanu i pogrzebem pierwszej klasy”³.
Opinie o inspiracjach negatywnych Liszta są przesadzone. Zrezygnował z kariery pianistycznej, poświęcił się twórczości i dyrygowaniu, nowej miłości i na koniec religijnej „transcendencji”. Walczyły w nim dwie natury: pełna zmysłowości, dynamicznego stosunku do życia, ekstrawertycznego przyjmowania w twórczości różnych wpływów, zauroczenia korespondencją sztuk, a w grze – niesamowitej wirtuozerii rozsadzającej fortepian, i natura pełna refleksji, także religijnej; a więc zderzały się działania dwóch sił – sacrum i profanum. Jego twórczość jest nierówna, różnorodna. Po wirtuozowskich parafrazach czasów młodości stworzył dzieła o wielkiej głębi i nowatorskiej formie, i to w różnych gatunkach. Nawet w etiudach fortepianowych, po pierwszym zbiorze z 1826 r., nawiązującym do Czernego, nauczyciela Liszta, ewoluował długo pod wpływem Chopina, Paganiniego, by dojść do apogeum w Études transcendantes w 1851 r. w stylu orkiestrowego nawarstwiania różnych technik, faktur, ale także charakteru kantylenowego (Leggierezza). Inspirowała go wielce poetyckość Chopina, na przykład w Consolation Des-dur, En rêve: nocturne czy w Sonetach Petrarki. Również polskie tańce narodowe, mazurki i polonezy, stały się impulsem jego działań. Nie tylko poświęcił im rozdziały w monografii o Chopinie, pod wpływem księżnej Karoliny Wittgenstein de domo Iwanowskiej, ale sam komponował i mazurki, i polonezy, wykorzystywał je również w innych utworach i gatunkach. Był nowatorem harmonii, zainspirowany wykładami F.J. Fétisa z filozofii muzyki oraz z koncepcji harmonicznych, zwłaszcza jego ideą ordre omnitonique, która oznaczała ostatnią fazę harmonii I połowy XIX w. (także u Chopina), kiedy to niemal wszystkie dźwięki mogą pełnić funkcję toniki. Liszt – jak sam mówił – kierował się tą zasadą. Fétis nie odwoływał się w koncepcji harmonii do zasad akustyki, ale do właściwości umysłu. Skłaniał się do antropologicznej, metafizycznej, jego zdaniem, idei, że harmonia, tonalność zależą od kultury, od wrażliwości twórcy. Liszt uważał, że Fétis najlepiej zdefiniował rozwój harmonii i rytmu w muzyce.
Chopina i Liszta łączyła jeszcze pedagogika, oczywiście nie w tym samym czasie – Chopin zajmował się nią w Paryżu do 1848 r., a Liszt w Weimarze, Rzymie i Peszcie, głównie w ostatnich latach życia (1884–1886). Chopin sformułował Szkice do metody gry, Liszt nie zostawił żadnej szkoły gry poza zeszytami Technische Studien. Chopin inspirował adeptów gry, dyskutował z nimi sposób toucher, niekiedy wykonywał fragment utworu, a Liszt raczej tylko pokazywał, jak należy interpretować daną kompozycję. Nauczali gry fortepianowej prywatnie, ciesząc się wielką renomą i szeroko oddziałując na pianistykę XIX w. Ich lekcje, metody zostały opisane i udokumentowane, przede wszystkim przez uczniów.
Wielki Liszt – niedościgniony wirtuoz, w młodości może zbytnio chełpliwy, w następnych latach nowator w zakresie kompozycji, organizator życia muzycznego, myśliciel, był związany relacjami z wieloma ludźmi w całej Europie, nie szczędząc im uwagi i pomocy. Właśnie temu tematowi poświęcona jest praca Stanisława Dybowskiego – utrzymywanym do ostatnich lat życia związkom Liszta z Polakami, jego zainteresowaniom historią Polski, nawiązaniom do polskiej tradycji i spuścizny muzycznej. Dlatego też autor przedstawił wielką galerię Polaków otaczających Liszta oraz utworów inspirowanych motywami polskimi i dedykowanych Polakom. Jego praca nie tyle rekompensuje kontrowersyjne interpretacje dotyczące relacji Chopina z Lisztem, co uzupełnia fakty oraz wzbogaca niepomiernie obraz zaangażowania Liszta w sprawy polskie, z jego empatią, wspaniałomyślnością. Konieczne też było nakreślenie biografii Liszta, bo nie ma się do czego odwołać we współczesnej polskiej muzykografii, brakuje nowych opracowań życia i twórczości artysty. A zatem książka otwiera nową perspektywę spojrzenia na Liszta jako człowieka i artystę w zderzeniu z Polską i jej kulturą. Poszerza naszą wiedzę, a w wielu punktach – zaskakuje.
Profesor Irena Poniatowska
PRZYPISY DO SŁOWA WSTĘPNEGO
¹ List z 16 października 1842, w: Korespondencja Fryderyka Chopina, opr. Bronisław Edward Sydow, t. II, PIW, Warszawa 1955, s. 70.
² Przedruk listu w: Correspondance, red. Pierre-Antoine Huré, Claude Knepper, J.-C. Lattès 1987, s. 516–517, cyt. za: Chopin w krytyce muzycznej (do I wojny światowej). Antologia, red. I. Poniatowska, NIFC, Warszawa 2011, s. 378.
³ Jean-Jacques Eigeldinger, Liszt rend compte du concert de Chopin (1841): coup de force et enterrement de première classe, w: Chopin w kręgu przyjaciół / Chopin parmi ses amis, V, red. I. Poniatowska i Danièle Pistone, Warszawa 1999, s. 54–80.WPROWADZENIE
Mijał ostatni tydzień lipca 1886 roku. Odświętnie przystrojone niemieckie miasto Bayreuth w Górnej Frankonii tętniło życiem i radością. Powodów do radości było kilka: corocznie odbywający się tutaj festiwal dzieł uwielbianego Wagnera, przyjazd cesarza i wielu znakomitych gości ze sfer rządowych, a także setki melomanów rozkochanych w nieśmiertelnych partyturach muzycznych tego, który rozsławiał miasto i cały kraj. Wśród przybyłych i miejscowych honory domu pełniła wyniosła i władcza Cosima Wagner, żona wielkiego kompozytora. Czuwała nad wszystkim, co tyczyło się święta muzycznego.
W ciągu dnia bystrym okiem obserwowała próby i przygotowania do wystawienia Tristana i Izoldy, a późnym popołudniem, gdy publiczność zaczynała wypełniać widownię teatru zbudowanego przez Wagnera dla wystawiania swych dramatów muzycznych, otoczona wysoko urodzonymi osobistościami, zajmowała lożę, by z nabożeństwem słuchać genialnych dźwięków muzyki swego męża.
Gdy miasto radowało się, sławiąc Wagnera, w wynajętym mieszkaniu miejscowego nadleśniczego umierał jeden z najwspanialszych artystów stulecia. Umierał osamotniony, skromny, bez żalu, że nie ma przy nim teraz nawet własnej córki Cosimy. Leżał rozpalony gorączką, tłumiąc kaszel. W jego głowie przesuwały się zamglone obrazy przeszłości, odżywały zwycięstwa i porażki, uniesienia i cierpienia, doświadczenia, pomysły, których nie dane mu było zrealizować, niespełnione marzenia. Umierał, gdy Bayreuth okrywało glorią Wagnera, jego młodszego kolegę i przyjaciela, którego nazwisko było na ustach każdego mieszkańca. W samotności i zapomnieniu odchodził stary człowiek, zamykając za sobą księgę życia.
Człowiekiem tym był, tak jeszcze niedawno otoczony rojem wielbicielek i wielbicieli, opromieniony blaskiem światowej sławy, Franciszek Liszt: genialny pianista i kompozytor, pedagog, pisarz, działacz społeczny, entuzjasta nowych prądów w sztuce, gorący propagator Chopina, Berlioza i Wagnera oraz rzeszy utalentowanych muzyków, których nazwiska już wkrótce będą powtarzane w świecie. Stopniowo opuszczali go najwierniejsi – nikomu nie był już potrzebny.
Przez dziesiątki lat upływającego XIX stulecia Liszt był obiektem płomiennych zachwytów i uwielbień. Należał do artystów najbardziej znanych i podziwianych, doprowadzając słuchaczy swych koncertów do paroksyzmów zachwytu. Olśniewał wirtuozerią, budząc zachwyt i lęk. Zarzucano mu, że jest wcieleniem szatana. A mimo to na jego występy przychodziły tłumy pragnące zobaczyć i usłyszeć artystę nad artystami, podziwiać akrobatę fortepianu. Podobne odczucia wywoływał pół wieku po Liszcie Ignacy Jan Paderewski, z tą różnicą, że Węgier tworzył ze swej sztuki szlachetne widowisko, a Polak – misterium.
Liszt pojawił się w Europie jak meteor. Na swą muzę wybrał Polkę, Karolinę Iwanowską. Dzięki niej poznał mentalność narodu polskiego, zaś dzięki Chopinowi, serdecznemu i podziwianemu przyjacielowi – istotę polskiej muzyki. Polskość jawiła mu się jako mieszanka najbardziej sprzecznych pierwiastków, od niewyobrażalnego bohaterstwa po uległość, gdy zaś szło o działanie i decyzyjność, zwykł był mawiać: „tylko nie po polsku”. Był przekonany, że Polacy reprezentują typ kobiecy, a Polki – męski. Kochał i cenił Polaków za ich oddanie ojczyźnie i jej bezinteresowne służenie.
Węgierski muzyk był skromny, dla każdego życzliwy i przyjazny, nie kalał się nigdy zawiścią czy zachłannością. Przeciwnie – zawsze wspaniałomyślny, uczynny aż do rozrzutności, stawiający cudze sukcesy wyżej niż własne. To on potrafił ukazać światu geniusz Chopina, torować drogę do sławy Wagnerowi, Zarębskiemu, Tausigowi, zachwycić się dziełami Moniuszki, pochwalić i dodać wiary Noskowskiemu, Gallowi, braciom Wieniawskim, Żeleńskiemu, wesprzeć Godebskiego, Welońskiego i innych.
Liszt miał życie wypełnione olśniewającymi sukcesami, miłością, przyjaźnią i wytężoną pracą. Imię jego było na ustach całego świata muzycznego, zaś legendy o nim czyniły zeń osobę nader popularną. Poświęcano mu artykuły, pisano na jego cześć wiersze, a uniwersytety i akademie poczytywały sobie za wielki zaszczyt obdarowanie go honorowym członkostwem.
Gdyby ktoś zechciał zebrać o nim wszystkie anegdoty rozrzucone po świecie i wydać w postaci książkowej, mógłby stworzyć pasjonującą lekturę godną każdego miłośnika muzyki. Nawet pół wieku po śmierci kompozytora w polskiej prasie można było spotkać następującą opowiastkę:
Pewna fanatyczna zbieraczka autografów napisała do Liszta, by zechciał dać koncert na raucie, który zamierza urządzić. Liszt odpisał w te słowy: „Zgadzam się, ale za honorarium w wysokości tysiąca dukatów”. Dalsza korespondencja urwała się. Po kilku miesiącach Liszt miał sposobność oglądania zbioru autografów, między którymi znajdował się również jego list. Kompozytor uśmiechnął się i rzekł dobrotliwie: „Nie wiedziałem, że łaskawej pani szło tylko o mój autograf. Trzeba było wówczas od razu tak napisać, a byłaby go pani niezwłocznie otrzymała. Ten list bowiem wyszedł spod pióra mojego lokaja”.
Liszt, ten najwspanialszy pianista świata, przemierzał Europę jak triumfator. „Fortepian jest moim ja, moim sercem i życiem” – powiedział kiedyś o swym ulubionym instrumencie. Gra jego nie tylko zadziwiała, ale i zniewalała. Potrafił z fortepianu wydobywać brzmienia, jakich jeszcze nie słyszano. Bladły przy nim największe sławy pianistyczne, był królem estrad koncertowych.
Wśród muzyków epoki Liszt stanowił osobowość, jakich próżno szukać w XIX wieku. Entuzjasta prądów narodowowyzwoleńczych w Europie, rewolucjonista solidaryzujący się z powstańcami polskimi, włoskimi, francuskimi i niemieckimi, zwolennik równości, był mistykiem zatopionym w ekstazie religijnych uniesień, człowiekiem tęskniącym za ideałem niezmąconego szczęścia ludzkości…
Życie muzyczne rozpoczął od triumfów i podboju Europy swą sztuką wykonawczą. Będąc u szczytu sławy, zrozumiał jednak, że droga, którą kroczy, nie jest jego powołaniem, że nie odtwórczość, lecz twórczość może przynieść mu nieśmiertelność. A przecież komponował od najmłodszych lat. Gdy był chłopcem, utworki jego wprawiały słuchaczy w zachwyt. Gdy zaś jako sławny wirtuoz wykonywał swoje kompozycje, narażał się na głosy krytyki. Liszta-wirtuoza uwielbiano, Liszta-kompozytora ledwie tolerowano. Zdecydował więc przerwać podróże koncertującego pianisty, by całkowicie oddać się twórczości. Przerwał wojaże również dlatego, że coraz częściej towarzyszyła mu zawiść, niewdzięczność i niesprawiedliwość. Ci sami, którzy ongiś rzucali mu kwiaty na estradę, obsypywali prezentami, a pękniętą strunę z jego fortepianu rozszarpywali jak relikwię, teraz poczęli wątpić w jego talent i możliwości twórcze. Niesprawiedliwy w swych osądach okazał się Robert Schumann, gdy pisał: „Jeśli jako pianista doszedł do zadziwiających osiągnięć, to jako kompozytor został w tyle”. Niesprawiedliwy był także samolubny Balzak: „Liszt posiada nadzwyczajny talent wykonawczy, którym może równać się jedynie z Paganinim, ale twórczego geniuszu mu brakuje”.
W rzeczywistości jednak Liszt jako twórca był awangardzistą. Jego najlepsze utwory rozumieli tylko nieliczni. Liszt-kompozytor dusił się w zastanych formach. Dla wyrażenia swych myśli musiał tworzyć nowe. Jego poematy symfoniczne manifestowały nowy styl w muzyce: były utworami programowymi związanymi najczęściej z określoną treścią literacką. Również duża liczba utworów fortepianowych to nic innego jak poematy zrodzone z fascynacji ludźmi, przyrodą, poezją, sztukami plastycznymi, literaturą, religią.
Liszt-twórca lubił eksperymentować. Instrumentując utwory orkiestrowe, zestawiał ze sobą współbrzmienia do tej pory niestosowane. On pierwszy napisał utwór nazwany Bagatela bez tonacji. Pierwszy przewidział drogę, którą pójdzie rozwój twórczości muzycznej. Podobnie jak Beethoven, który „wyważył wrota do romantyzmu”, Liszt dał impuls nowym kierunkom kolejnego stulecia.
Zasługi Franciszka Liszta dla muzyki leżą nie tylko w dziedzinie twórczości. On pierwszy, jeszcze w okresie działalności wirtuozowskiej, odważył się wypełniać cały koncert wyłącznie swoją grą. Znane było powiedzenie pewnego majora rosyjskiego, który dowiedziawszy się o występie Liszta, zapytał wprost: „Liszt grać będzie sam, bez muzyki?” – pod słowem „muzyka” rozumiejąc orkiestrę! „Najbardziej zadziwił nas – napisał jeden z muzyków – program Liszta: grał przecież zupełnie sam, bez żadnej orkiestry i pomocników, sobą wypełnił cały koncert – to była wielka nowość w całej Europie”. Liszt był też pierwszym koncertującym pianistą, który program występu potrafił wypełnić dziełami tylko jednego kompozytora.
Poza tworzeniem i koncertowaniem z upodobaniem oddawał się pedagogice, dziedzinie z biegiem lat dla niego równie ważnej. Uczniowie jeździli za nim jak za prorokiem. Uczył, nie pobierając zapłaty, a nawet często sam utrzymywał swych podopiecznych, poświęcając im każdą wolną chwilę. Przyjeżdżali przeto do niego z różnych stron świata pianiści, ale także kompozytorzy, dyrygenci, a nawet skrzypkowie. Każdemu starał się pomóc, gdy tylko zauważył przebłysk zdolności. Mimo sławy, pieniędzy, powodzenia u kobiet, względów możnowładców Liszt nie był człowiekiem w pełni szczęśliwym. Nie udało mu się zrealizować szczytnych idei, aby ludzie byli sobie równi… Uważał się za Węgra, chociaż językiem tego narodu nie władał. Przez dłuższy czas mieszkał w Niemczech, ale lepiej mówił po francusku. Był obywatelem świata bez własnego domu.
W okresie swego intensywnego życia Liszt był wielokrotnie u progu własnego szczęścia. Jednak nie spełniła się nadzieja małżeństwa z Polką Karoliną z Iwanowskich mogącego dać podwaliny stabilizacji. Także nie wszystkie twórcze zamierzenia zostały zrealizowane. W trudnych sytuacjach wielki muzyk stosował zawsze rozwiązania radykalne. Również i tym razem poruszył świat swą decyzją: w Rzymie przyjął niższe święcenia duchowne, by oddać się jako „pokorny sługa Boży” Kościołowi. Kult życia, miłości, sztuki przerodził się teraz w romantyczne uniesienie religijne. Nadal jednak pozostał na poły Cyganem, na poły księdzem. Natury te walczyły ze sobą do ostatka.Niniejsza książka poświęcona wielkiemu muzykowi eksponuje związki Liszta z Polską i Polakami, pokazując je w różnych aspektach i na różnych poziomach. Liszt lubił i cenił Polaków, a przygoda z nimi rozpoczęła się od fascynacji Chopinem i polską muzyką. Z pewnością frapowało go to, że przyjaciel Chopin tak dużo wysiłku wkłada w tworzenie mazurków i polonezów, cyzelując je i dopracowując w najdrobniejszych szczegółach. Liszt w miarę poznawania ulegał urokowi tych kompozycji, ale szczególnie absorbowała go ich odrębność. Ciekawość zaś wiodła do chęci poznawania Polaków i polskiej ziemi, która wydała światu geniusza z Żelazowej Woli. Czytelnik odnajdzie w tej książce szeroko przedstawione polskie wątki w życiu i twórczości Liszta, niepodejmowane wcześniej przez innych badaczy. Ich brak wynikał przede wszystkim z trudności w dotarciu do źródeł polskich rozsianych na wielkiej przestrzeni historycznej. Ponadto poważnym utrudnieniem była bariera językowa.
W dokumentacji faktów z życia i twórczości kompozytora konieczne było odtworzenie nieistniejących już dokumentów oraz dokonanie ich rekonstrukcji w oparciu o wiele źródeł.
Druga część książki przybliża olbrzymi krąg Polaków, którzy związani byli z Lisztem. Są tam informacje o przedstawicielach najróżniejszych profesji, od muzyków poczynając, poprzez poetów, pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, na politykach i zarządcach dóbr kończąc.
Trzecia część omawia muzyczne dzieła Liszta w różny sposób związane z Polską i Polakami. Pokazane są lisztowskie kompozycje oparte na polskich tańcach narodowych, wykorzystujące motywikę naszych ważnych pieśni, jak również dzieła inspirowane twórczością polskich kompozytorów itp. W spuściźnie lisztowskiej wyodrębniono kompozycje tworzone dla Polek i Polaków oraz im dedykowane.