Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Frankie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
28 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Frankie - ebook

Richard Gold po stracie żony pogrążył się w rozpaczy. Całymi dniami nosił smutny szlafrok i stary kapelusz i zmagał się z chorobą zwaną „życie bez sensu”.

Frankie to wolna dusza, kot żyjący na ulicy, który zna dziesięć języków (nieznający języków kocur jest skończony, wszystko przez różnorodność gatunkową).

Ich pierwsze spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. W końcu nie co dzień Frankie dostawał w łeb, i to czymś ciężkim. Jednak góra żarcia, największy telewizor na świecie i miękkie łóżko sprawiają, że kocur postanawia zamieszkać z nowo poznanym człowiekiem.

Tak zaczyna się przyjaźń między mężczyzną i kotem. Kotem, który poszukuje domu, i mężczyzną, który czuje, że jego życie nie ma sensu.

 

Jochen Gutsch urodził się w 1971 roku w Berlinie. Z wykształcenia jest prawnikiem, z zawodu – dziennikarzem i pisarzem. Za pracę dziennikarską był wyróżniany i nagradzany, otrzymał m.in. Theodor-Wolff-Preis i Nannen Preis.

Maxim Leo urodził się w 1970 roku w Berlinie. Ukończył politologię i przez wiele lat pracował jako dziennikarz. Obecnie pisze książki oraz scenariusze do seriali kryminalnych. Jest laureatem Europejskiej Nagrody Książkowej za opowieść Haltet euer Herz bereit.

Wspólnie napisali kilka książek, w tym Es ist nur eine Phase, Hase, która przez ponad rok znajdowała się na liście bestsellerów Spiegla i została zekranizowana.

 

Historia opowiedziana z punktu widzenia kota, który pomaga człowiekowi odzyskać chęć do życia. Zachwycająco niesztampowa.

„Focus”

Gdy sięgnęłam po tę książkę, mój wewnętrzny kot aż zamruczał z zachwytu. Ja też, tak jak koty, lubię chadzać własnymi drogami. Tym razem nie szłam sama, towarzyszył mi Frankie. Przeniósłszy się do jego świata, doświadczyłam wielu wzruszających chwil, ciekawych momentów i zabawnych sytuacji. Jeśli chcecie popatrzeć na świat oczami kota, ta książka jest dla was!

@oh_my_cat

Frankie wydaje się zwykłym, wolno żyjącym kotem, a raczej – jak sam podkreśla – kocurem. Pewnego dnia podczas spaceru zauważa, że w opuszczonym niegdyś domu pojawił się jakiś mężczyzna. Ciekawy, kim jest przybysz, postanawia mu się bliżej przyjrzeć. Nie wie, że ta decyzja okaże się ratunkiem dla Richarda Golda, mężczyzny, który stracił sens życia.

@4petsonalities

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-611-4
Rozmiar pliku: 695 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słyszałem, że opowieść zaczyna się od przodu. Od początku. Ale ja jestem kotem i nie wiem nic o przodach ani początkach. Ludzie mają masę zasad dotyczących tego, jak ma wyglądać życie. Zrób to, zrób tamto! Serio? To nudne. I męczące. Nie dla mnie. Dlatego zaczynam tę opowieść po prostu gdzieś. Może przypadkiem będzie to przód. Albo początek.

To był dobry czas, co w moim mniemaniu oznacza, że wieczory były ciepłe i jasne, a w lipach bzyczały pszczoły. W jeden z takich wieczorów chciałem wpaść na chwilę do Profesora. Później opowiem, kim jest Profesor. Na razie nie ma to większego znaczenia.

Szedłem więc Wielką Drogą, która biegnie przez środek wsi. Minąłem jezioro, wokół którego rosła wysoka trawa, zjadłem kilka pasikoników. Co jest dobrego w pasikonikach? Gdy się je zjada, nigdy nie jęczą. W przeciwieństwie do ptaków. Te za każdym razem robią wielkie halo. „Nie jedz mnie! Jestem matką! Mam w gnieździe dziesięć piskląt!” Kompletna przesada. Ale ja wtedy zawsze zamieram z ptakiem w pysku jak ten głupek i przez chwilę mam wyrzuty sumienia.

Przeszedłem obok wiejskiego kościoła, obok rozpadającej się budki dla ptaków, obok śmierdzących sików grubego Heinza (rottweilera), obok dwóch kup gnoju, na których nie leżało nic dobrego, a nawet nic półdobrego, tylko fusy po kawie, skorupki po jajkach, obierki z ziemniaków i jabłek. Powiem wam, ludzie, tak: kupa gnoju, na której leżą same obierki, wygląda bardzo słabo.

Minąłem wielką górę piachu, obok której zaczyna się las. Dalej już był koniec świata. Miałem niezły humor, szwendałem się wyluzowany, przeszedłem przez stary drewniany płot i znalazłem się w ogrodzie starego opuszczonego domu. Wszyscy nazywają go opuszczonym domem, ponieważ ludzie z miasta, którzy przyjeżdżali tam każdego lata, nagle przestali się pojawiać. We wszystkich zamkniętych oknach wisiały firanki, zimą wokół budynku wiał wiatr, a gruby Heinz, który jest głupim dupkiem, twierdził, że mieszka tam stado wilkołaków.

I teraz słuchajcie! Już prawie minąłem opuszczony dom, gdy kątem oka zobaczyłem jakiegoś mężczyznę. W środku! Tak mnie to zszokowało, że spanikowany natychmiast dałem nura w krzaki. Siedziałem tam i myślałem: „Cholera, co teraz, Frankie? I co teraz?”.

Najchętniej od razu pobiegłbym z powrotem i opowiedział o tym wszystkim, których znałem. Ale wtedy oczywiście zaczęłyby się pytania: „Frankie, jak wyglądał ten człowiek?”, „Frankie, a jak pachniał ten człowiek?”, „Frankie, co można u niego zjeść?”, „Frankie, czy jesteś absolutnie pewien, że to nie wilkołak?”.

*

Kiedy opuszczony dom nagle przestaje być opuszczonym domem, pojawiają się pytania, bo każdy chce poznać szczegóły. A jeśli ich nie znasz, wychodzisz na głupka.

Zrobiłem więc to, co każdy porządny kocur zrobiłby w takiej sytuacji: wyjrzałem zza krzaka.

Nasłuchiwałem.

Wyglądałem.

Nasłuchiwałem.

Wyglądałem.

Trochę to trwało. Tutaj skrócę opowieść, bo nic więcej się wtedy nie działo.

Nasłuchiwałem.

Wyglądałem.

I tak dalej.

Potem cicho podkradłem się bliżej i z odległości kilku kocich ogonów zajrzałem do środka przez duże okno, próbując dostrzec jak najwięcej szczegółów.

Szczegół 1: Tam naprawdę był człowiek.

Szczegół 2: Stał na krześle.

Szczegół 3: Z sufitu zwisał sznurek.

Szczegół 4: Człowiek miał ten sznurek założony na szyi.

Szczegół 5 jako uzupełnienie szczegółu 4: Ten sznurek był strasznie gruby.

Szczerze? Nigdy nie widziałem tak wspaniałego sznurka! Musicie wiedzieć, że kocham sznurki. Kiedy mieszkałem ze starą panią Berkowitz, prawie codziennie bawiliśmy się sznurkiem. Nigdy jednak nie widziałem, żeby był do niego przywiązany jakiś człowiek. Czasami na drugim końcu znajdowała się mysz, nie prawdziwa, tylko z wełny. Ludzie myślą, że my, koty, bierzemy takie myszy za prawdziwe! To nieprawda! Przecież nie jesteśmy głupie!

Kiedy zobaczyłem ten niewiarygodnie piękny sznurek, nagle przypomniałem sobie starą panią Berkowitz i najlepszy okres mojego życia. Nie trwał on długo, bo pewnego dnia stara pani Berkowitz położyła się w ogrodzie i niewiele później przyszli dwaj mężczyźni, obaj na biało, wsadzili starą panią Berkowitz do samochodu z migającymi światłami na dachu i już nigdy więcej jej nie zobaczyłem.

Przez te wszystkie wspomnienia zrobiło mi się trochę smętnie i miałem ochotę krzyknąć do tego mężczyzny: „Ej, ty tam! Ty, który bawisz się sznurkiem! Rewelacyjny jest! Mogę się z tobą pobawić?”.

Ale nie mogłem tego zrobić.

Bo było tak: zebrałem się na odwagę, wskoczyłem na parapet i zajrzałem do środka. Mężczyzna stał na krześle, miał sznurek na szyi. I wtedy mnie dostrzegł. I zrobił zdziwioną minę. Ale nie taką, że się ucieszył – wyglądał raczej na zagniewanego. Zaczął otwierać i zamykać usta jak karp, coś do mnie mówił, ale tego nie słyszałem, bo on był za szybą, a ja przed. Logiczne.

No to zamrugałem. Teraz uważajcie, ludzie, ważna informacja: kiedy kot mruga, to tak jakby się uśmiechał. Mruganie oznacza: „Wszystko gra. Mam dobry nastrój. A co tam u ciebie?”. Mrugam więc jak szalony przed tą szybą, ale ten facet był chyba takim samym głupim dupkiem jak gruby Heinz i nic nie skumał.

Zamiast tego zaczął do mnie machać rękami. Łapą dałem mu znać: „Ej, wszystko git! Rozumiem cię. Czasami zabawa ze sznurkiem sprawia taką radochę, że sprawy wymykają się spod kontroli?”. A tak szczerze? To wymachiwanie było przerażające. Strasznie mnie to zdenerwowało. Żeby się uspokoić, zacząłem się lizać między łapami i zastanawiałem się: „I co teraz, Frankie?”.

Jednak wszystko potoczyło się bardzo szybko. Mężczyzna zostawił sznurek. Zeskoczył z krzesła. Drzwi opuszczonego domu gwałtownie się otworzyły. Facet zaczął ryczeć. Skoczyłem na ziemię. A ten chwycił jakąś rzecz. Cisnął nią we mnie. Zacząłem uciekać. Z przerażenia miałem łapy jak z waty. Ale masakra! Zobaczyłem zbliżający się cień. Coś leciało za mną. To coś trafiło mnie w łeb.

I nie wiem, co się działo dalej.

*

Leżałem na łące przed opuszczonym domem. Czułem ogromne zmęczenie i nie ruszałem się. Słyszałem tylko wiatr, który coś do mnie szeptał. Starałem się słuchać uważnie, ale nic nie rozumiałem. Nie otwierałem oczu. A wiatr szeptał i szeptał, aż wreszcie zdałem sobie sprawę, że to wcale nie jest wiatr. To ten mężczyzna. Pochylał się nade mną i coś mówił. A potem szturchnął mnie stopą, jakbym był martwym szczurem czy czymś takim, i spytał:

– Wszystko w porządku?

Było to dość głupie pytanie, bo oczywiście nic u mnie nie było w porządku. A potem naszła mnie taka senność, że znowu odpłynąłem.

Gdy się później obudziłem, z początku nie wiedziałem, gdzie jestem. Dziwnie się czułem. Zacząłem się rozglądać, ale ostrożnie. Zobaczyłem zwisający z sufitu wspaniały sznurek i wtedy wszystko sobie przypomniałem. Leżałem w opuszczonym domu! Na kanapie, jeśli chcecie wiedzieć dokładnie, na jakimś papierze, może starej gazecie czy czymś takim. Spojrzałem na mężczyznę, który teraz siedział w fotelu naprzeciwko. Trzymał przy uchu mały telefon i zdenerwowany z kimś rozmawiał. Nie wiedziałem z kim. Ale wiedziałem, o czym mówił: o mnie.

*

Mężczyzna powiedział do telefonu:

– Mam tu martwego kota. Mogą państwo przyjechać? Tak, kot wygląda na bardzo martwego. Ale nie jestem weterynarzem. Dlatego właśnie dzwonię. Nie, to nie jest mój kot! Proszę posłuchać, nie wiem czyj. Jak wygląda? Dlaczego to takie ważne? Wygląda jak całkiem normalny kot! Szary, pręgowany, widzę trochę świerzbu, brakuje mu kawałka ucha. Nie, nie wiem, co zabiło kota! Tak, znalazłem go w moim ogrodzie. Proszę posłuchać… No dobrze, mój adres to… Nie, kot…

– Stemkocrem! – powiedziałem.

Nie było to oczywiście zbyt mądre. Profesor, którego dopiero poznacie, często mi powtarza, że w życiu muszę postępować mądrzej, inaczej ciągle będę wpadać w tarapaty.

Teraz jednak byłem po prostu wkurzony. Najpierw zostaję pobity prawie na śmierć, a potem ten człowiek nazywa mnie kotem, mimo że przecież widać, jakim jestem pięknym kocurem!

– Co? – spytał.

– Jestmkocrm!

Mój ludzki w tym momencie był trochę… kulawy. No i bolała mnie głowa, bo czymś dostałem. Powtarzałem te słowa w kółko, aż wreszcie mi się udało:

– Jestem kocurem!

Facet gapił się na mnie, jakbym był jakimś dziwolągiem.

*

Z mojego doświadczenia wynika, że: gdy kot zaczyna mówić, ludzie często bardzo dziwnie reagują. Zawsze! Dlatego przez długi czas nic nie mówiłem. Ostatni raz odezwałem się przed wiejskim sklepem. Jakiejś kobiecie wypadły zakupy z torby, więc zapytałem:

– Dzień dobry, proszę pani, czy to pani worki do odkurzacza?

A ona uciekła z wrzaskiem. Przebiegła tak całą ulicę. Wariatka!

Ludzki jest bardzo prosty. Pierwsze słowo, jakie wypowiedziałem, brzmiało: śnieg. A zaraz potem posypały się kolejne. W schronisku wiele zwierząt mówiło po ludzku. Stara pani Berkowitz mówiła po ludzku. Jej telewizor też mówił po ludzku.

Kiedyś mówiłem lepiej po ludzku niż po kociemu.

Dziś znam około dziesięciu języków. Czyli niewiele. Profesor zna ich dwadzieścia siedem, nawet kozi, którego poza kozami nie zna praktycznie nikt. Logiczne. Nieznający języków kocur jest skończony, a to – od razu wyjaśniam – przez różnorodność gatunkową. Wszędzie spotyka się rozmaite zwierzęta mówiące własnymi językami. Nie wszystkie można pożreć, rozszarpać lub bawić się nimi tak długo, aż zdechną. Z pozostałymi trzeba rozmawiać. Tak to już jest. Nie ja to wymyśliłem. Kiedy na przykład chodzę po lesie, zawsze spotykam tam ogromną sowę. Cały dzień siedzi na gałęzi i gapi się ponuro. Ale gdy ją mijam, mówię bardzo grzecznie w sowim:

– Cześć, sowo. Jak leci?

A ona:

– Jakoś.

Więc ja:

– Tak, jakoś. Uszy do góry, sowo!

A ona:

– Wszystko okej, Frankie!

Widzicie? Można uciąć sobie pogawędkę nawet z sową, która cały dzień siedzi na gałęzi! Jedynymi stworzeniami, które zachowują się dziwnie, gdy do nich mówię, są ludzie.

*

Mężczyzna nadal wpatrywał się we mnie z otwartym pyskiem. Wyczuwałem jego strach. Zauważyłem, że zaczął gorączkowo rozmyślać. Powiedziałem sobie w duchu: „Frankie, po prostu siedź cicho”. Musiałem odczekać. Ta sytuacja z pewnością mogła doprowadzić tego człowieka do szaleństwa. Pewnie się zastanawiał, czy to on zwariował, czy też ten kot rzeczywiście się odezwał. Czy to możliwe? A może jednak zwariował?

Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Gdy nic więcej się nie wydarzyło i ja się już nie odezwałem, z ulgą oparł się na fotelu i zamknął pysk. Pokręcił głową, uśmiechnął się i powiedział:

– Och, co za bzdury.

A ja na to:

– To żadne bzdury!

No i to był koniec. Ale taki totalny! Twarz faceta zrobiła się biała jak dupa jelenia.

Sprawiło mi to malutką satysfakcję. No dobrze: większą niż malutką. Bo ludzie powinni czuć respekt. W przeciwnym razie mogą stanowić zagrożenie, zacząć nas kopać albo rzucać w nas różnymi rzeczami. I teraz ten człowiek czuł respekt.

Nieskończony.

*

Po dłuższej chwili spytał:

– TY MÓWISZ?

A ja pomyślałem: „No brawo. Cóż za spostrzegawczość”. Człowiek zaczął mówić do mnie bardzo głośno i powoli. Kiedyś ze starą panią Berkowitz oglądaliśmy film o tym, jak jacyś mężczyźni siedzieli przy ognisku i rozmawiali z innymi mężczyznami, którzy mieli pomalowane twarze i pęki piór na głowach. Tam było tak samo. Ci pierwsi mówili do tych z piórami, jakby ci ostatni byli kompletnymi durniami.

Mężczyzna powiedział:

– JA. RICHARD. GOLD.

I popukał się przy tym w pierś.

Pomyślałem, że to dziwne, ale i zabawne, więc również stuknąłem się w pierś i odparłem:

– JA. FRANKIE.

Mężczyzna:

– TWOJA GŁOWA. BÓL? AUA?

Ja:

– TAK. AUA-AUA!

Mężczyzna:

– BARDZO. MI. PRZYKRO.

I potem już chyba nie wiedział, co powiedzieć. Ostrożnie wyciągnął łapę i na chwilę położył ją na mojej łapie. Potem rzekł:

– NIE. BÓJ. SIĘ.

Pomyślałem, że to miłe z jego strony. A skoro stał się miły, to mogliśmy przejść do poważniejszego tematu.

Ja:

– AMCIU-AMCIU? JA. GŁODNY!

A potem wskazałem łapą brzuch i pysk.

Mężczyzna:

– AMCIU-AMCIU? TY? PRZYNIOSĘ JEDZENIE!

I to były, jak mi się wydawało, pierwsze sensowne słowa wypowiedziane przez mężczyznę nazywającego się Richard Gold.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: