- W empik go
Fraszki Franciszka Kowalskiego: pisane od 1824 do 1828 r. - ebook
Fraszki Franciszka Kowalskiego: pisane od 1824 do 1828 r. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 257 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lwów, Stanisławów i Tarnów.
Nakładem Jana Milikowskiego.
1839.
Spis fraszek
Kiszka… 1
Żołnierz… 6
Do łysiny Tadeusza J…. 22
Do panny Róży ofiarując jej różę… 30
Do Juliana… 31
Rozmyślania przy fajeczce… 33
Do Jana Zienkowskiego… 37
Człowiek… 39
Chwalmy się więc same… 42
I my się pochwalimy… 45
W dzień moich urodzin… 48
Do Dominika M…. 57
Do Pawła Cieszkowskiego… 58
Piosnka do A. J…. 62
Do Stanisława Starzyńskiego… 68
Piosnka do E. D…. 66
W imionniku panny M. jeżdżącej konno… 68
Do tejże posyłając jej krzyżyk… 70
Do tejże: Wolno wierzyć lub niewierzyć… 74
Do księżniczki Eleonory W…. 79
Obiór królowej… 86
Do panny J. S…. 93
Piosnka… 97
Pamiątka… 88
Obraz Malwiny… 100
Do Heleny… 102
Odwiedziny, sonnet… 103
Pożegnanie, piosnka…. 104
Letarg… 105
Do Karola Lipińskiego… 114
Do Księcia Jerewijasza W…. 118KISZKA.
BALADA.
Był to sobie dziad i baba,
Baba Anna, dziad Barnaba;
Żyli zgodnie i poczciwie,
Ale bardzo nieszczęszliwie,
Bo poczciwość źle popłaca
I poczciwych los ugniata,
Pracowali, lecz ich praca
Zawsze poszła gdzieś do kata.
Siedząc sobie raz oboje
Rozmyślali nędzę swoję,
Ona płacze, on w żałobie
Tkliwie tuli ją ku sobie. __
Nie płacz żono moja droga,
Wszak przywykłaś do niedoli
Prośmy raczej pana boga
Aby odjął co nas boli.
W wielkiej prawda żyjem nędzy,
Bo niemamy nic pieniędzy;
Lecz sumienie nasze czyste
Jak to słońce promieniste:
Zdrowie i swoboda złota
Która bogactw miejsce trzyma;
Gdyż występek, gdyż niecnota
Do serc naszych wstępu niema.
My ubodzy, lecz poczciwi,
Chociaż los śię nam przeciwi,
Choć nam Plutus głuchy, niemy,
Z czystem sercem dobrze spiemy.
Mnie nie smuci dola taka
Tyś niedłużna, jam nie dłużny;
Bo ujrzawszy gdzie żebraka
Jeszcze dajem i jałmużny.
Moje serce rzecze żona
Mniej już trochę zasmucona,
My dajemy jak nam staje,
Lecz nam pan bóg nic nie daje!
Coż więc z tego żem niedłużna,
Że się tulim jak dwa śledzie;
Kiedy praca nasza próżna
Kiedy nam się nic niewiedzie. –
Chciała płakać z nim babina,
Gdy się ozwie głos z komina:
(Bo w ubogiej swej izbinie
Wraz siedzili przy kominie;)
"Dość tych żalów, tej zgryzoty,
Ze niemacie kęsa chleba;
Wasza dola, wasze cnoty
Obudziły litość nieba."
Rozweselcie sie oboje
Błysną dla was szczęścia zdroje:
Ja wam mówię niebios goniec
Ze mąk waszych przyszedł koniec,
Niebo was ma w swojej pieczy,
Chce dać szczęście waszej chacie,
Proście tylko o trzy rzeczy,
A natychmiast otrzymacie."
"Ach Anusiu! głos Anioła!
Coż niepłaczesz? czyś wesoła?
Prośmyż, prośmy, co sił stanie,
Naprzód kiszkę na śniadanie.
Jestem głodny moja luba!" –
Wnet z komina aż do ziemi
Wisi kiszka długa, gruba
I upada tuż przed niemi.
To już jedno. – "Co? w tej nędzy
Ty chcesz kiszki, nie pieniędzy?
O! cieszże się nią radośnie,
Niech do nosa ci przyrośnie."
"Jestem głodny moja luba!"
Wnet sie ciężko i z ukosa
Dźwiga z ziemi kiszka gruba
J przyrasta mu do nosa.
To już drugie. "Aj! do licha!
Krzyknie mąż: ta się uśmiecha;
Dawaj noża! rznij te biedę,
Jaż mam taką zniesć ohydę?" -
"Żal mi ciebie mój Barnabo, "
Rzecze żona smutnym głosem,
I rznie kiszkę. "Stój, stój babo!
Bo się kiszka stała nosem."
"Aj dla boga! coż ja pocznę?
To niesczęście me widoczne."
Łaje żonę zły jak osa,
Już dwie rzeczy wypełnione,
Jakaż trzecia im została?
Błaga niebios, łając żonę
By ta kiszka odleciała.
Długa, gruba, nakształt drąga
Wnet się kiszka z nosa ściąga.
O trzy rzeczy więc błagali
I trzy rzeczy otrzymali.
W tym duch rzeknie i ulata
"Żyjcież w cnotach jednakowi:
Pędźcie w szczęściu setne lata
Adje! Adje! bądźcie zdrowi."ŻOŁNIERZ.
BALADA WE CZTERECH PIEŚNIACH.
Jakiż to pielgrzym na kiju się wspiera?
Jakie po świecie miotają nim losy?
Ledwie się czołga; jałmużnę znać zbiera,
Zdaje się błagać o litość niebiosy.
Zbliża się pielgrzym, na twarzy znać blizny,
Strawił on w wojsku swej wiosny dni młode,
Był lat trzydzieści w usługach ojczyzny,
Wziął trzy talary za całą nagrodę.
Jednak, choć piąty ma krzyżyk na skroni,
Woczach młodzieńca przykwita mu żywość,
Jeszczeby skoczył z zapałem do broni
Jeszczeby zgromił i starł natarczywośc.
Przecież ubogi… bogaty w tej chwili…
Ma trzy talary: lecz gdzież się podzieje?
Czoła, zbyt dumny, przed nikim nie schyli,
Zebrać niemyśli, choć żegna nadzieje.
Ma trzy talary… już myśli żyć hojnie…
Idzie i myśli: czy dobra zakupić?
Czy dać na procent i żyć bogobojnie,
Czy też zjeść obiad, lub z kim gdzie sio upić?
W myślach tak słodkich pogrąża się cały.
Myśli się upić. – Nadchodzi noc szara;
Zbliża sio żebrak; nasz żołnierz wspaniały
Sięgł do kieszeni i dał mu talara.
Czułość za pierwszą miał duszy zaletę,
Nie mógł cierpiących nie wspierać w potrzebie,
Los choć mozolną wskazywał mu metę,
Lubił wspomagać biedniejszych od siebie.
Bardzo uczciwie, lecz mniej ma talarem:
Nic to nieszkodzi. Dóbr niemógł już kupić,
Na coż się przykrym obarczać ciężarem?
Za dwa talarki mógł jeszcze się upić.
Drugi mu żebrak wnet stał przed oczyma
Żołnierz ma litość… a noc idzie szara,
"Ja mam pieniądze, on biedny nic niema"
Westchnął, i dał mu drugiego talara.
Jeden mu został. Już tego zachowa:
"Dość tej litości czas myslić o sobie,
Póki w dół siwa nie schyli się głowa
Póki me członki nie zamkną się w grobie."
Głód mu dokucza, gdyż niejadł od rana,
Szuka gospody lecz jeszcze daleko!
Spieszy co prędzej; aż długo żądana
Stoi gospoda pod laskiem, nad rzeką.
Trzeci w tym żebrak zachodzi mu drogę:
Jakże jest wielka żołnierza ofiara!
"On biedny, głodny! ja z postem być mogę!"
Rzekł, ostatniego oddaje talara.
Ślicznie! lecz żołnierz coż pocznie w tej chwili
Jakiej się, przebóg! doczekał kolei,
Czoła, zbyt dumny, przed nikim nie schyli,
Żebrać nie myśli, choć niema nadziei.
Niema talarków: poratuj go boże!
Stoi i myśli: folwarku nie kupić,
Ni dać na procent; a nawet niemoże
Ni co przekąsić, tym bardziej się upić.
Zaczął więc gwizdać, coż czynić z rozpaczy?
Tu się gospoda uśmiecha za mostem:
Ale bez grosza nikt u niej nieznaczy,
Musi więc żołnierz choć nierad, być z postem.2.
Coż to za pielgrzym dąży do gospody,
Smutnie nachyliwszy szyję?
Ah! nasz to żołnierz; lecz w niej tylko wody
Biedny, darmo sio napije.
Noc się zbliżyła: jeść i pić łakomy
O posiłek błaga nieba;
Myśli czy skądsiś jaki go znajomy.
Nie obdarzy kęsem chleba.
Minął już mostek, bieży kieby w tany
Głodny, aż mu zeschły usta:
"A, do kroć katów! krzyknie zagniewany,
Wszak to przebóg! chata pusta.
Dach w pół przegniły, ściany chwast okrywa,
Niema okien, drzwi ni rygla.
Dolo okrutna, dolo niegodziwa!
Czynisz mi nielada figla!
Coż wiec mam począć? noc tu przespać muszę
Głodny, układł się przed progiem:
Kląkł i pacierzem posiliwszy dusze,
Zasnął sobie z panem bogiem.
Aż mu się smaczny obiad snić zaczyna;
Zrazy z sosem zawiesiste,
Kapłon wykwintny i butelka wina,
Różne sosy i pieczyste.
Żołnierz walecznie precz to wszystko zmiata
Jednym haustem zniósł tokaja;
Syty, zamyśla o podbiciu świata
I już sławą się upaja.
Lecz gdy najmilsze zbiera swe junaki
By olbrzymie wsparł zamiary,
Stają tuż przed nim owe trzy żebraki,
Którym oddał swe talary.
"Stój boliatyrze! pierwszy z nich zawoła,
Zostaw innym te wyprawę:
Wiek twój wojennym trudom niepodoła,
Nie twej dłoni boje krwawe.
"Słuchaj: żeś czuły, że twej duszy tkliwość
Wspiera biednych własną szkodą,
Mów a natychmiast boska sprawiedliwość
Wszelką wesprze cię nagrodą.
Bogu najmniejsza miłą jest ofiara
I jak łza grzesznika, droga:
Powiedz, za tego coś mi dał talara,
Czego chcesz od pana boga?
"Chciałbym…" lecz takie płyną chęci zgraje,
Taka różnych życzeń siła!….
"Chciałbym rzekł wreszcie; daj rai taką faję,
Coby wiecznie się paliła. "
"Masz ja" rzekł starzec. Dał ran wnet do ręki
Lulkę, która warto chwalić,
Żołnierz wykrzyknął: "dzieki tobie dzięki"
I roskosznie zaczął palić.
Drugi wnet żebrak w te przemawia słowa:
Tyś na własną niedbał stratę;
Lecz dobre czyny bóg w pamięci chowa